Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - Agorafobia - zachowanie o cechach unikania

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
świstakejro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 93
Rejestracja: 24 czerwca 2013, o 12:50

6 czerwca 2014, o 14:06

No ja mam agorafobie od 5ciu lat, bywały okresy że się trochę zmniejszyła dzięki mojej nieustępliwej pracy ale dostałam ataku w metrze i od początku wszystko, nawet na balkon się bałam wyjść albo do śmietnika pod blokiem. masakra była, ale stopniowo poszerzałam strefę bezpieczeństwa i jakoś mi sie udaje po mieście poruszać samodzielnie ale o dalszych samotnych wyprawach moge zapomnieć.
Udało się komuś z tego wyjść całkowicie? Słyszeliście o ludziach którzy z tego wyszli i nie mają nawrotów? Bo załamać się idzie.
Musisz pozwolić sobie umrzeć żebyś mógł dalej żyć
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

6 czerwca 2014, o 14:07

Może po prostu rzuć się na głęboką wodę ? : )
ssaa
Gość

6 czerwca 2014, o 14:29

Ja wyszlam z agorafobii juz calkiem, stosujac prosta zasade ze jak dostane ataku paniki to w zasadzie to jest lepsze od zamkniecia w domu. To byl klucz, ja na poczatku wychodzac pragnelam dostac ataku paniki i czesto dostawalam i to mocny ale nie chcialam sie juz bac ataku paniki. A ataku sie nie boisz w koncu jak pozwalasz mu sie pojawic. Mialam problem z busami ale to teraz jezdze gdzie chce i czym chce.
Mam tylko jeszcze niestety dd wiec nadal jestem czesto zaniepokojona przez objawy odrealnienia i dziwnie sie czuje na dworze itp ale nie boje sie juz wychodzic.
Jak przed wyjsciem dalej odczuwasz lek to nic z tego, idziesz czy jedziesz i kropka.
To w sumie jest to co chlopaki mowia, trzeba zrobic sobie wojownicza postawe bo zadna agorafobia ani atak nie zabrania ci jechac gdziekolwiek ale trzeba na to sobie pozwolic ze go dostaniemy. To nie tylko na forum to pisza ale w kazdej ksiazce o wychodzeniu z leku, wiec to jest prawda i ja sie tego trzymalam i tez potwierdzam.
Nie jestem odburzona bo dd mnie meczy ale agorafobii nie ma a byla przez 9 miesiecy i bylaby nadal gdybym wlasnie nie poszla na calosc.
jazda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 12 czerwca 2014, o 09:14

12 czerwca 2014, o 09:35

dwa tygodnie temu straciłam pracę,którą kochałam.tydzień póxniej usunęłam ciążę(niechcianą-tej decyzji jestem w 100% pewna i jej nie żałuję)spowodowało to u mnie nawrót depresji.jednak w całkiem nowej dla mnie odsłonie.boję się wychodzić z domu,mam ataki paniki i parcia na pęcherz.boję się odprowadzać córkę do przedszkola,choć to tylko 800m.wychodząc krążę w miejscach gdzie są publiczne toalety,kiedy się od nich oddalam skacze mi ciśnienie,robi mi się ciemno przed oczami i mam wrażenie że za chwilę się posikam.rano biorę 5mg relanium,żeby w ogóle móc wyjść z domu.wczoraj byłam u psychiatry przepisał mi rexetin,dziś wzięłam pierwszą dawkę.w weekend muszę iść do szkoły-jestem przerażona!nie wiem kiedy lek zacznie działać,przygnębia mnie moje "doraźne" otumanianie się relanium.głowę mam ciężką,jestem ciągle senna.mam 6 letnią córkę z którą mam świetny kontakt.jak mam jej wyjaśnić że mama nie może z nią pójść na lody,albo to że do przedszkola chodzi w kratkę?jestem załamana.z energicznej,towarzyskiej osoby stałam się wylęknioną,małą,bezradną dziewczynką.dodam,że jestem niepijacą od trzech lat alkoholiczką.byłam na etapie porządkowania swojego życia,realizowania swoich pasji i ambicji,czerpałam z życia pełnymi garściami ciesząc się z każdego trzeźwego dnia.w dwa tygodnie moje życie się zawaliło.co mam robić?pomóżcie!
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

12 czerwca 2014, o 13:13

W tym temacie sa te same problemy i jest kilka ciekawych odpowiedzi napad-leku-i-panika-zwiazana-z-parciem- ... -t623.html zobacz sobie je.
Chodzi o to aby jednak wychodzic mimo obaw i to coraz dalej, masz pelna kontrole nad pecherzem mimo wielkiego parcia.
Duzo sytuacji sie zlozylo, stresu i cialo musi odreagowac ale ty nie mozesz teraz temu ulegac i nie wychodzic z powodu ataku czy parcia, bo tak robic nie wolno bo sami sie wtedy zamykamy na to.
Zobacz sobie jeszcze ten temat ryzykowanie-istota-nerwicy-dystans-lecz ... t4106.html
Awatar użytkownika
Doctor Bloom
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 15 lipca 2014, o 20:20

30 lipca 2014, o 19:25

Też mam problem z wychodzeniem, jeśli chodzi o poruszanie się po mieście to jeszcze jakoś daję radę, ale poza miastem - nigdy sama. Bardzo męczące i frustrujące. Gdyby nie lęk poszłabym na terapię, na razie nie umiem się przemóc, bo martwię się że pójdę raz a potem nie będę miała sił by kontynuować terapię - regularnie wychodzić z domu. Głupie ale tak czuję...
Awatar użytkownika
świstakejro
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 93
Rejestracja: 24 czerwca 2013, o 12:50

7 sierpnia 2014, o 10:57

Doctor Bloom, jak mieszkałam w wawie to miałam tak silną agorafobie że się bałam wyjść pod blok do śmietnika, znalazłam ośrodek prywatnej psychoterapi ok 300m od domu i sie bałam tam chodzić przez agorafobie, każde wyjście to był koszmar ale musiałam iść, po którymś razie lęk troszeczkę się zmniejszył i dawałam rade tam jakoś dotrzeć bo poczułam że znam już to miejsce i jest ono w miarę bezpieczne
Musisz pozwolić sobie umrzeć żebyś mógł dalej żyć
pomarancza
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 15 maja 2014, o 13:19

10 sierpnia 2014, o 20:43

Ja teraz jestem na etapie,że przejadę autobusem - jest nawet ok,ale tylko jak siedzę- załatwię coś w mieście co mam załatwić,ale wracam do domu. Biorę leki, więc wiem,że to nie całkiem tak super.
Zero życia towarzyskiego,zero spotkań ze znajomymi. Tyle,że ja nie wiem już,czy to lęk przed lękiem... Lęk przed lękiem na pewno czuję przed wyjściem do kościoła,znam to uczucie ale bylam dziś i przeżyłam :D Natimiast te spotkania... Nie wiem już,czy to agorafobia,czy nic mnie już nie cieszy,czy jakaś fobia społeczna? Już dziś mam kryzys straszny.
inke
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 29 lipca 2014, o 23:24

29 sierpnia 2014, o 09:27

Witam
Mam pytanie odnośnie ćwiczeń ekspozycyjnych w agorafobii. Po jakim czasie można uznać , że ta metoda w danym przypadku nie skutkuje?
Choruję na agorafobię już 24 lata. Przez ostatnie 13 brałam paroxetynę i jako tako funkcjonowałam. Wszędzie musiał towarzyszyć mi mąż, jeździłam tylko samochodem, nadal miałam problem w hipermarketach i tego typu miejscach, ale ogólnie bywałam poza domem. Rok temu zaczęłam odstawianie leku ze wzg na plan zajścia w ciążę. Na czysto jestem 7 miesięcy, ale to jest wegetacja. Przeszłam bardzo ciężki zespół odstawienny (pół roku) i wszystko się bardzo szybko posypało. Mimo to od roku codziennie sumiennie ćwiczę "wychodzenie" co najmniej 2x dziennie. Niestety nie robię postępów, mimo stosowania się do zasad pt. wystawianie się na objawy bez szarpania się. Udaje mi się odjechać (samochodem) maksymalnie 2 ulice od domu i zawsze na bardzo wysokim poziomie paniki. Często ledwo wyjdę przed bramkę. Wydaje mi się, że to dość długi czas mojej pracy i wg założeń lęk czy jego objawy powinny się zmniejszać, a tak się nie dzieje.
Na tą chwilę objawy mam znacznie silniejsze niż pierwotnie, kiedy to zdecydowałam o przyjmowaniu leków. Poza agorafobią (w ostrej fazie, która uniemożliwia mi wyjście z domu nawet z kimś) , mam częste ataki paniki (tzw spontaniczne) (bywa, że i 4x dziennie), okresowe stany odrealnienia, każdej nocy wybudza mnie kolejny napad lęku i tachykardia, śpię łącznie po 2,3 godziny. Właściwie żyję na pewnym stałym poziomie objawów lękowych, nigdy nie wyciszają się na 0.
Objawów jest bardzo dużo, nie będę ich opisywać, bo to chyba nie jest aż tak ważne. Powodują one ogromne zmęczenie, a brak rezultatów pracy nad sobą sprzyja zwątpieniu i depresji.
Dodam, że jestem świadoma mechanizmu nerwicy, błędnego koła itp. Od roku staram się sumiennie stosować do zasad terapii poznawczo-behawioralnej. Niestety nie ma większych rezultatów. Wciąż dochodzą nowe, silniejsze objawy.
Czy warto jeszcze to ciągnąć, czy jest to już czas kiedy powinnam jednak wrócić do leków? Biję się z myślami, bo za mną rok prawdziwego piekła i wszystko na nic. Powrót do leków wyklucza marzenia o dziecku...
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 sierpnia 2014, o 09:44

Do leków zawsze możesz wrócić i pozostawiam ta decyzję jednak tobie i konsultacji z psychologiem.
Co do samej agorafobii po 24 latach złego okresu i okresu na lekach gdzie "jakoś tam było" zbudowałas w swojej głowie pewien rodzaj nawyku, który teraz od razu odzywa się w momencie wyjścia z domu i od razu pojawiają sie objawy.
Żeby nie wiem jak kombinowac i kluczyć to działa taką prostą zasadą.
Teraz pytanie, co podczas tego roku czasu pracy nad sobą myslałas przed wyjściem? Czy obawiasz się wyjścia z domu z uwagi na objawy? Czy przez cała drogę myślisz o tych objawach i o tym co ci zrobią?
Bo posiadanie wiedzy o nerwicy to jedna sprawa, druga to stosowanie jej w codzienności.

Ja np wychodząc z domu przy agorafobii nie myslalem o tym jak dziś będzie, czy przyjdzie atak czy objaw i jak dam radę, tylko myślałem , na pewno coś przyjdzie bo taka już jest cwana ta podświadomość, wiem ze cos przyjdzie ale tak naprawde co to zmienia?
Duza sprawa jest nastawienie wychodzac z domu do tego co moze przyjsc, do tego jaki objaw bedzie, jaki atak i co sie stanie.
W sumie to o wychodzeniu z agorafobii nie myslalem juz nawet w kategoriach męki ale czegos co musze zrobic aby poprawic jakosc zycia, bo to bylo dla mnie najwazniejsze w tamtym czasie a nie to co mi sie stac moze.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
inke
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 29 lipca 2014, o 23:24

29 sierpnia 2014, o 10:30

Witaj Viktor
Oznaczyłam ten post jako taki, co to miał być przeniesiony do działu odpowiedzi psychologa. Trafi tam?

Jest dokładnie tak jak piszesz - największym problemem po tylu latach są uwarunkowania. Wiele reakcji jest automatycznych i po takim czasie trudno je odkręcić. Mimo wszystko próbuję. Przeszłam 10 tyg terapii CBT. Pracuję nad myślami cały czas. Staram się je ośmieszać lub racjonalizować. Wychodząc z domu nie łudzę się, że ataku nie będzie. Wiem, że będzie. Staram się więc przez niego przepływać, dopuszczać wszystkie objawy i setny raz udowodnić sobie, że pod jego maską nic nie ma. Wracam dopiero wtedy, gdy poziom lęku opada. Niestety każdego kolejnego dnia "zabawa" zaczyna się od początku.
Poza tym praktykuję oddychanie przeponowe, treningi Jacobsona i Schultza, medytację.

Nie oczekuję, że poradzę sobie z tym tak szybko jak ktoś, kto choruje rok. Wydaje mi się jednak, że już powinien być jakiś progres.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

29 sierpnia 2014, o 10:44

Pewnie trafi choc nie oczekiwalbym super porad od psychologa na forum ;p bo zwykle oni bardziej wola gabinetowo sie wykazywac ;)

A tu nie potrzeba juz w sumie porad tylko duzej cierpliwosci. Dodatkowo w innym twim poscie widzialem ze sformuowalas zdanie ze po lekach masz widocznie zepsuta chemie w mozgu bo masz nowe objawy. I tak sobie mysle czy ty naprawde hnastawiasz sie do tego antylękowo a nie jednak lekowo podsycaja rozne obawy, typu ze nigdy ci nie minie, ze jednak jestes chora czy tez masz chory mozg itp.
To wszystko jest tak naprawde istotne.

Mowisz o progresie a wiesz ze tym progresem jest to ze w ogole sama wychodzisz bez zazywania lekow po takim czasie?
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
inke
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 29 lipca 2014, o 23:24

29 sierpnia 2014, o 11:16

DDD napisałam , że się staram odpowiednio nastawiać. To, że nie robię tego idealnie, że często daję się wkręcić objawom jest pewne - inaczej moja nerwica dawno by już odeszła. Inna sprawa, że bardzo późno dowiedziałam się, że moje objawy to lęk i dlatego tak silnie się zakręciłam. Miałam kilkanaście lat, gdy to się zaczęło.

W temacie o lekach źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że możliwe, że chemia mojego mózgu po tych 7 miesiącach jeszcze nie doszła do siebie, po tylu latach brania leków. To nie są takie bezpodstawne wątpliwości. W Anglii czy USA coraz więcej jest doniesień na ten temat, że zespół odstawienny może trwać nawet 2 lata. U nas się o tym zupełnie nie mówi. Stąd ta gonitwa myśli czy wracać do leków, czy to może jednak jeszcze skutki uboczne i "wystarczy" to przetrzymać.

Nie, nie myślę, że to jest progres. Przed wzięciem leków byłam w stanie wychodzić sama kilometry od domu. Nie jeździłam autobusami, ale samochodem mogłam jechać na koniec świata. Teraz nawet samochodem nie oddalę się dalej jak kilka przecznic i tylko z mężem. Na własnych nogach odejdę tylko kilka metrów od furtki. Po roku codziennych ekspozycji to zdecydowanie nie jest progres.
Psycholog uważa, że moja choroba jest "zastarzała", zbyt silne uwarunkowania powstały przez te lata i nie poradzę sobie bez leków. Ja nadal walczę i chętnie poznałabym kogoś , kto wbrew opiniom lekarzy po wielu latach pokonał agorafobię. Jest tu ktoś taki?
Awatar użytkownika
Kamień
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1458
Rejestracja: 24 września 2013, o 14:47

29 sierpnia 2014, o 13:48

Twoim problemem jest też to, że traktujesz to jak chorobę... piszesz ciągle CHOROBA CHOROBA... To jest też błąd mega. Bo jako człowiek chory traktujesz się jak niedołężną. A tak na prawdę możesz robić wszystko :) i nie mów, że nie bo objawy. Masz to masę lat... ale czy stało Ci się coś kiedykolwiek od tego ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 sierpnia 2014, o 14:41

Jestem tego samego zdania co Kamieć, moim zdaniem ogolnie bardzo polegasz na tym co psychiatra, powiedzial, psycholog powiedzial, badania powiedzialy i nie mowie ze nie, bo to jest bardzo wazne ale najwazniejsze jest to, co ty o tym myslisz, jak sie nastawiasz oraz jak wplywasz na swoja podswiadomosc czyli te nawyki, swiadomym dzialaniem.
Z nerwicy nie wychodzi sie szablonowo, pod ksiazke terapeutyczna, w tym cala rzecz.

Ja agoraofbie najsilniejsza mialem tak z poltora roku przed calkowitym wyjsciem z nerwicy ale ogolnie nerwice, cechy nerwicowe, nerwice natrectw mialem od mlodych lat wiec moge powiedziec ze mialem ja lat 20, wyszedlem z tego calkowicie, bez pomocy lekow.
Wspieralem sie jedynie terapia poznawcza ale przede wszystkim zapoznawaniem sie z wszelkimi materialami na temat wychodzenia z lęków i zmian nawykow lękowych.
Wychodzenie z nerwicy trzeba wrecz poczuc, zalapac bakcyla. Nie zgadzam sie ze bez leków nie mozna z tego wyjsc, zupelnie sie z tym nie zgadzam. Bo leki nie mialy zadnego u mnie udzialu w odburzaniu sie.
Szczerze mowiac to nawet terapia takze nie miala.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ