Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica a prowadzenie samochodu

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Tonio Kroger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 10 października 2014, o 22:12

10 października 2014, o 23:18

Witam serdecznie! Na początku jedno zdanie pochwały samej idei forum - świetna rzecz, tego brakowało, a to że czujemy się anonimowo pozwala się szczerzej wypowiedzieć. Nim przejdę do głównego tematu troszeczkę o sobie (choć o tym bym mógł gadać bez końca :DD ).

Mam na imię Marek, z nerwicą żyję jakieś 10 lat. Bywało gorzej, po terapii (farmakologicznej, psychologicznej i pracy nad sobą)jest duuuuuużo lepiej. Nie czas i miejsce by wszystko o sobie mówić więc postaram się ograniczać.

W gimnazjum trafiłem do psychologa, gdyż mą głowę nachodziły rozliczne "złe myśli". Od dziecka byłem nadwrażliwy, jednak dopiero mając 15 lat zaistniał problem natręctw. Owszem, i wcześniej zdarzały się rytualne sprawdzanie zamków, oglądanie się w kościele do tyłu czy patrzenie czy nie wdepnąłem w coś... Nie utrudniało to jednak życia i pojawiało się sporadycznie. Na przełomie 2003/2004 roku zacząłem mieć natrętne myśli związane ze śmiercią . Wówczas uświadomiłem sobie kruchość ludzkiego życia. Wkrótce pojawił się problem z myciem rąk oraz rytuał sprawdzania. Mimo iż przez cały czas choróbska nie zaniedbałem szkoły bywało naprawdę ciężko. Podczas wizyty u psychologa dowiedziałem się że to nerwica natręctw (była to pewna ulga, że nie tylko ja tak mam...). Trafiłem także do psychiatry. Bywało różnie, ale z czasem kryzys zaczął ustępować.
Była tu jednak istotna pomoc wielu ludzi, a także praca z samym sobą. Pomagały także wyjazdy, poznawanie nowych osób.

Skończyłem studia (zresztą podczas studiów nerwica była w fazie zanikowej), wychodzę na prostą, choć jeszcze trochę do tego brakuje. Czasem myślałem że pokonywanie nerwicy polega tylko na pokonywaniu własnych lęków i obaw, wyznaczaniu sobie nowych celów. Jednak doświadczenie uczy czegoś innego: gdy biorę na siebie za dużo, jeszcze bardziej się deneruję. Nie każdy ciężar da się udźwignąć, dlatego zrezygnowałem z pracy która kosztowała mnie za dużo nerwów, rezygnuję np. z trudnych rozmów, brakuje mi dystansu do tego co robię. Mam co robić: robię doktorat, studiuję II kierunek. A jednak nerwica wciąż daje o sobie znać. Nie o takim natężeniu jak 9-8 lat temu, ale jednak... Nie mam większych problemów z myciem (choć był to bardzo dłuuuugi proces, kilka dobrych lat), wracaniem się i sprawdzaniem, ale mimo to wciąż zdarzają się myśli "czy komuś nie zrobiłem krzywdy, czy kogoś nie zabiłem". Zazwyczaj w stosunku do małych dzieci mam takie straszne myśli, że chwila nieuwagi i coś zrobię albo już zrobiłem i staram się to potem zracjonalizować. Ale ostatnio więcej jeżdżę samochodem, staram się nie reagować na natrętne bodźce, ale czasem to nie wystarcza. Mam problem - czy kogoś nie przejechałem np. gdy wyprzedzam rowerzystę, gdy minę kogoś znajdującego się blisko krawężnika. Ostatnio przejeżdżałem obok pasów. Na światłach jeden chłopak stał praktycznie na krawędzi jezdni. Miałem pomarańczowe światło i przejechałem, potem zajrzałem w lusterko i nie zauważyłem nic niepokojącego. Na światłach stali i inni ludzie, jechały inne samochody. Gdybym potrącił tego gościa na pewno by mnie ścigała policja, ktoś by mnie gonił, widziałbym w lusterku że coś się stało, czułbym że samochód w kogoś uderza (bo to chyba czuć), pisało by w internecie że poszukują sprawcę zdarzenia. Tymczasem nic takiego nie mam miejsca, mimo to pojawia się myśl że może tego chłopaka przejechałem, potrąciłem tylko nikt nie zdążył mnie (pirata drogowego) złapać ani namierzyć...

Zdaję sobie sprawę, że to bardzo mało prawdopodobne, mimo to pojawia się taka myśl że może jednak, pewien margines niepewności. To pogarsza samopoczucie, czuję się okropnie, chciałbym mieć pewność że nikomu nic nie zrobiłem, a nie mogę tego sprawdzić na 100%. Choć miałem podobnych myśli mnóstwo, nie uczę się i wciąż obwiniam siebie, nie mając dowodów jedynie pewne natrętne przeczucia.

Co sądzicie na temat prowadzenia samochodu w moim przypadku (nie biorę już leków)? Raczej ni stwarzam zagrożenia na jezdni ale w takich przypadkach jak opisany wyżej mam ochotę zawrócić i sprawdzić czy nic się nie stało. Z drugiej strony czasami potrzebuję gdzieś pojechać samochodem i nie chciałbym się zupełnie pozbawiać możliwości kierowania autem (nigdy nie miałem punktów za złą jazdę). Mieliście podobne doświadczenia (o ile myśl że kogoś mogłem zabić idąc jest zupełnie irracjonalna to samochód staje się realną "bronią" i to mnie przeraża)?
Pozdrawiam, liczę na pomoc.
whyisthat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1027
Rejestracja: 28 września 2013, o 23:45

10 października 2014, o 23:21

jej.. jakbym czytal swoja historię... ja jezdze samochodem nawet z atakiem paniki kiedys jechalem . tez czasami patrze we wsteczne lusterko jak wjade w dolek czy czasem kogos nie potracilem ale juz mija to :D
Reap what you sow!
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

11 października 2014, o 00:30

Kurcze mam dokladnie takie same mysli i obawy, ale nigdy nie przyszlo mi do glowy, ze moge stanowic zagrozenie na drodze i zeby z tego powodu rezygnowac z prowadzenia, bo nie wyobrazam sobie zycia bez samochodu, musze zawiezc dzieci do szkoly i je odebrac, jechac na zakupy itp. Nerwica nie nerwica autem jezdze caly czas. Glowa do gory, wiesz, ze to zwykly natret, nie pozwol sie mu w zaden sposob ograniczyc.
xnx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 1 października 2014, o 00:42

11 października 2014, o 11:53

Dooklaadnie to samo :D Niedawno wbiegl mi kot pod samochod, nie wiem czy przezyl ale mam olbrzymie wyrzuty sumienia :D Mialem pare sytuacji ze pieszy wszedl mi na pasy i chociaz wiedzialem ze nic mu nie zrobilem to i tak przez caly dzien zastanawialem sie czy go przypadkiem nie zabilem:D Wpatrywalem sie w lusterka, objezdzalem rowniez dane miejsce pare razy, spodziewalem sie nawet dzwieku syren :D Co do rowerzystow to czasami mam ochote ich rozjechac:D.Wymuszaja pierwszenstwo, trzymaja sie lewej strony i ogonie mnie denerwuja.Dodam ze jak najbardziej nie stanowisz zagrozenia na drodze, wrecz przeciwnie! Btw 10 lat w nerwicy...wow
traktorzysta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 7 lipca 2014, o 13:20

13 października 2014, o 16:32

Ale Twoje nastwienie moim zdaniem może powodować bardzo ostrożną jazdę i unikanie wypadków. Co prawda kosztuje Cię to masę zdrowia, ale taka nerwica sprawia - z tego co rozumiem, bo sam samochodem raczej nie jeżdżę - że bardziej uważasz na drodze, żeby nie zrobić przeypadkiem komuś krzywdy. Na Twoim miejscu przekułbym tę nerwicę w zaletę, bo jak oberwuję niektórych kierowców i ich bardzo brawurową jazdę, to aż mnie ciarki przechodzą.
Awatar użytkownika
madfrog
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 stycznia 2014, o 14:41

16 października 2014, o 16:15

Z tego samego powodu jeżdżę zawsze zgodnie z przepisami, ale i tak szaleję ze strachu na myśl o nieistniejących radarach i tak dalej.
Bardziej uciążliwe są przymusy - za kółkiem najczęściej jest to odwrócenie spojrzenia. I wtedy tracę kontakt z trasą... no i już tak bezpiecznie nie jest :(
Tonio Kroger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 10 października 2014, o 22:12

3 grudnia 2014, o 20:48

No właśnie - problem jest gdy zaglądam w lusterko. Wtedy pojawia się myśl - naprawdę nie patrzę co się dzieje na drodze. Mam też jakieś dziwne (nie zawsze) poczucie braku realności za kierownicą. Jak jedzie auto z naprzeciwka nigdy nie mam pewności czy się nie zawadzimy (choć nigdy to mi się nie przytrafiło). Jak mówią o tym że ułamek sekundy decyduje na drodze - to mnie przeraża, że czegoś mogłem nie zauważyć i coś mogło się stać. Tak samo mam, gdy spoglądam na licznik (staram się kontrolować prędkość). Wówczas pojawia się obawa czy kontroluję to co się dzieje na drodze. Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Yenn
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 24 grudnia 2014, o 12:30

9 września 2015, o 22:58

Współczuje, bo dokładnie mam ten sam problem. U mnie niestety doszła długa przerwa po zrobieniu prawka - aż 3 lata - i teraz odczuwam okropny dyskomfort, gdy muszę wsiąść za kółko. Oczywiście problem, że zawadzę lusterkiem, obsesja, że wpadnę w poślizg, potrącę rowerzystę, że jadę za wolno i za długo wykonuję manewry, lęk przed policją :) itp. to u mnie norma. Gdy tylko popełnię jakiś drobny błąd zaraz sobie myślę, że jestem beznadziejnym kierowcą. Najgorzej gdy pojawia się lęk, że nie dam rady się skoncentrować na tyle, żeby wszystko ogarnąć. Jednak widzę, że z czasem to ustępuje. Najlepiej gdy muszę gdzieś jechać znienacka i nie mam czasu się nakręcać. Co ciekawe, nawet jak wydaje mi się, że jestem rozluźniona to organizm reaguje i z auta wysiadam mokra. Jednak jestem dobrej myśli i po każdej zrobionej trasie, czuję mimo wszystko przypływ mocy :) A gdy widzę jak inni jeżdżą i się nie przejmują to też jakoś działa na mnie pozytywnie. Na pewne wydarzenia czy to na drodze, czy w życiu i tak nie mamy wpływu, więc czasem nie warto martwić się na zapas i pisać w głowie dziwne scenariusze. Trzeba wierzyć we własne umiejętności. Oczywiście najłatwiej w nie uwierzyć przed komputerem ;)
Tonio Kroger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 10 października 2014, o 22:12

19 września 2015, o 13:10

Witam ponownie po dłuższej przerwie!

Znów czuję się fatalnie. W ostatni wtorek (15 września) jechałem do kolegi już po zmroku. Dodam że przez ograniczoną widoczność nienawidzę jeździć po zmierzchu. Ale jeżeli ma to być kosztem spotkań towarzyskich (a wciąż narzekam że mam mało przyjaciół) to wolę zaryzykować lęk i jechać. Od początku było coś nie tak, bo już nie długo po wyjechaniu z domu zacząłem myśleć, czy kogoś leżącego nieopatrznie nie najechałem (wiele lat temu w tamtym miejscu w nocy leżał człowiek - prawdopobonie pijany, zresztą później wstał. Jednak gdzieś w głowie zostało że pijany może leżeć na drodze, akurat na mojej trasie!!!). Więc jadąc już na głównej trasie, z tyłu głowy miałem myśl czy kogoś nie przejechałem. Przede mną jechała nauka jazdy, toteż musiałem się za nią tłuc powoli (przepisowo). Dodam, że nie bardzo lubię jechać zbyt wolno, gdy za sobą czuję oddech wielu kierowców pragnących mnie wyprzedzić. Więc przy sprzyjającej okazji wyprzedziłem L-kę co spowodowało u mnie wzrost emocji. Jadąc na pewnej prędkości (ok. 70 na godzinę - tak myślę, w terenie zabudowanym) na domiar złego zobaczyłem kobietę z wózkiem. Tutaj muszę dodać, że niestety małe dzieci powodują u mnie panikę, że im coś zrobię :grr: . Oczywiście kobieta szła po chodniku prawidłowo, był w tym miejscu wysoki krawężnik i wiem że nie wjechałem na chodnik. Nie mniej jednak w przypływie paniki zrobiłem nerwowy ruch kierownicą - nie wiem czy w lewą (bliżej środka jezdni, tak by oddalić się od osób którym mógłbym zrobić krzywdę) czy w prawą (bliżej krawężnika, ale nie wpadłem na krawężnik - może się lekko zbliżyłem krawężnika). I tutaj pojawia się natręctwo.

Ponieważ po pierwszej chwili paniki (chciałem sprawdzić czy nikomu nic nie zrobiłem) zacząłem myśleć "racjonalnie", że nic się nie stało. Spotkałem się z kolegą było OK. Ale gdzieś z tyłu głowy pozostała myśl "a może przejechałeś" i dodatkowe oskarżanie siebie, że jestem nieczułym psychopatą (skoro odjechałem bez sprawdzenia). Wracając sprawdzałem to miejsce (dwa razy tam przejeżdżałem, nie muzę dodawać że w międzyczasie pojawiły się drobniejsze myśli natrętne). Potem sprawdzałem jeszcze dwa razy w internecie czy nie było w tamtym miejscu i czasie wypadku (miasto Blachownia k. Częstochowy) - oczywiście nie muszę dodawać że nic na ten temat nie znalazłem. Swoją metodą sprawdzania (1. brak reakcji innych kierowców, którzy za mną jechali, 2. fakt że nie widziałem że wjeżdżam w wózek, 3. fakt, że nie czułem bym wjeżdżał na krawężnik, 4. brak informacji w internecie i dwie, być może mniej racjonalne - sprawdzenie miejsca wypadku [nie widać śladów krwi, ani nic takiego] i brak śladów na karoserii) doszedłem do wniosku, że dziecka nie przejechałem (nie zabiłem) ale.... pozostało natręctwo: "Dlaczego zrobiłem ruch kierownicą (być może) w prawą stronę (bliżej krawężnika)?" Oczywiście nie mam żadnej pewności czy nie zrobiłem ruchu w lewo (dalej od krawężnika, by, Broń Boże, nie zrobić dziecku krzywdy) i jest 50% szans że lekko odbiłem w lewo tak samo że lekko odbiłem w prawo... Jeżeli odbiłem w lewo to dobrze zrobiłem, jednak jeśli odbiłem w prawo to znaczy... no właśnie powiecie mi co to znaczy ? Czy już nie panuję nad swoimi natręctwami i o mały włos nie spowodowałem tragedii czy jednak zrobiłem nic nie znaczący ruch kierownicą? I jeżeli zrobiłem ruch w prawo to jeszcze jedna myśl (już chyba z kategorii typowo natrętnych): czy śmiertelnie nie przestraszyłem dziecka w wózku?

Jestem katolikiem, rozmawiałem na ten temat ze znajomym zakonnikiem (który zna mój problem, a zarazem posiada pewne wykształcenie psychologiczne) i stwierdził że to oczywiście natręctwo, chodź zalecił bym się zastanowił czy powinieniem jeździć w takim stanie autem (sam się też nad tym niejednokrotnie zastanawiałem - gdy np. patrzę w lusterko mogę stwarzać rzeczywiste zagrożenie na drodze). Nie podzieliłem się jednak wszystkimi moimi dylematami, choć znam odpowiedź iż by powiedział że "to jest natręctwo".

Czuje się jak bym zrobił coś bardzo złego, szukam potwierdzenia że nikomu nic się nie stało (dziecku ani matce), ale teraz czuję się jak ostatni zbrodniarz i mam czasem takie myśli, że jeżeli byłem w stanie delikatnie zbliżyć się bliżej krawężnika to znaczy że nic mnie nie różni od takiego np. Breivika czy Trynkiewicza? To znaczy, że tak niewiele mi brakuje by stać się psychopatą? Wiem że tego nie chcę, ale cały czas się tego boję. U podstaw tego lęku jest strach by kogoś przypadkiem nie zabić i obawa, że przez chwilę nieuwagi/natrętnego tiku można pozbawić kogoś rzeczy najcenniejszej - życia.

Tak, wiem że prawdopodobnie nic nikomu się nie stało, ale w przypadku nerwicy natręctw chciałbym mieć pewność.

Pozdrawiam
_marcin
Gość

28 września 2015, o 19:43

Tonio Kroger pisze: Tutaj muszę dodać, że niestety małe dzieci powodują u mnie panikę, że im coś zrobię

Ja również wiele razy zawracam w to samo miejsce z powodu myśli o potrąceniu głównie dziecka bo w jakimś stopniu dotarło do mnie że dorosłego człowieka raczej nie da się przeoczyć aczkolwiek nie zawsze jest to czymś pewnym. Dzisiaj z kolei zdołował mnie inny moment a konkretnie taki że dłuższą chwilę stałem na skrzyżowaniu za pewną miejscowością i czekałem żeby włączyć się do ruchu na drogę krajową , kiedy miałem okazję to zrobić zdecydowałem odpuścić i poczekać bo mi się nie spieszyło ale po chwili pojawiło się auto za mną i miałem już lekką presję żeby wreszcie ruszyć starając się nikomu przed nosem nie wyjechać w tym dużym ruchu , przyszedł kolejny moment i szansa na włączenie się , teoretycznie chyba sprawdzałem przed ruszeniem lewą stronę drogi czy jest wolna na tyle żeby było bezpiecznie ale kiedy ruszyłem spojrzałem w lusterko i prawie na plecach siedział mi autobus , widziałem go wcześniej z prawej ale uznałem że zdążę spokojnie się rozpędzić zanim się zbliży , tutaj się trochę przeliczyłem i zaczęło mnie gnębić to że on musiał np.zwalniać przeze mnie a gdyby np. było to zbyt blisko i by do czegoś doszło ? kolejna sprawa to taka że nie pamiętam co było dokładnie z mojej lewej strony (czy tam też nie było ryzyka) i jak daleko ode mnie był ten autobus kiedy ruszałem... totalna dziura w pamięci , dlaczego nie mogę tego dokładnie odtworzyć i zobrazować żeby nabrać spokoju i nie musieć się katować z tego powodu ? Próbuję to tłumaczyć tylko w ten sposób że gdyby to było zbyt blisko to ten kierowca np. by na mnie trąbił ale jakoś to do mnie nie przemawia i siedzę z wyrzutami sumienia że mogłem jeszcze wtedy poczekać i olać to że ktoś za mną czeka a tak to chyba naraziłem ludzi na niebezpieczeństwo i to w dodatku autobus chociaż nie widziałem nawet kto w nim siedział mimo że spory kawałek drogi jechał za mną. Życie w takiej niepewności mnie przerasta.
Awatar użytkownika
ciekawy94
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 4 czerwca 2015, o 11:58

29 września 2015, o 22:40

Ja Ci powiem Tonio Kroger, ja miałem natręctwo, że zabiję kogoś celowo potrące, a teraz już bez lęku. Bo tu właśnie dochodzi kluczowa sprawa- muszi ryzykować, nie mijać , nie rozpamiętywać i będzie ok. O to w tym chodzi - pokonywać lęk, wychodzić mu na przeciw. Czyli po prostu zluzuj i jeździj, musisz tak robić !!
Wykuty charakter przez lata żywym dłutem
Uzależnienia i nerwica ciągłej walki skutek
I na drugim końcu świata będę dumny z pochodzenia
[b]--------------------------------------------------------[/b]
Ogarnę NERWICĘ albo zajebie się starając.
Autor Bart26
Awatar użytkownika
JohnnyEDM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 318
Rejestracja: 20 maja 2015, o 23:28

2 października 2015, o 00:22

Ja po zdaniu prawka, przez swoje obawy odnośnie kolejnej jazdy autem, że kogoś potrące, że spowoduje wypadek rozwinęły moją nerwice do granic :). A jak się skończyło. Przełamałem to, sam jeżdżę autem na spokojnie, mam lekkiego stresa jak wsiadam jakimiś nowymi znajomymi czy rodziną ale to nie to co kiedyś. Jeździłem autem z atakiem paniki, silnym dd, po mieście w korkach, autostradzie, w nieznane, dało się? dało. Ja bym to najprościej nazwał niewłaściwym podejściem do sytuacji życiowych, jak jest się osobą wrażliwą, która chce właśnie jak najlepiej a żyje obawami i nie daje sobie szansy na błąd to takie właśnie natręty się pojawiają. Takim przykładem jestem np. ja :)
Tonio Kroger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 10 października 2014, o 22:12

17 listopada 2015, o 10:01

Tak, jak jadę też mi się wydaje, że wiem. Wiem, że to tylko nerwica. A jednak od czasu do czasu przychodzą myśli - czy na pewno? Czasem zawracam i jadę, by przejechać dane miejsce drugi raz, choć zdaję sobie sprawę że to nie jest poważne.
Natomiast większy problem mam z cofaniem - ostatnio wiozłem rodzinę, głupia sytuacja bo Matka mi zaczęła zwracać uwagę jak mam wymanewrować. Oczywiście rozbiło to moją koncentrację i cofając (ponieważ innemu samochodowi blokowałem drogę) nie odwróciłem się i wycofałem z 2 metry "na czuja". Za cholerę nie pamiętam/nie wiem czy spojrzałem w lusterko. No i taki wniosek - przy cofaniu, nawet przy dobrych intencjach, jak wyskoczy mi bachor to mogę go potrącić nawet nie zauważając. Sama świadomość, że mogłem komuś coś zrobić jest okropna, nawet jeżeli "obiektywnie" wychodzi, że nikomu nic się nie stało. Choć nigdy nie mam 100% pewności to: 1. nie czułem zderzenia. 2. inni pasażerowie też nic nie zauważyli aby coś się stało 3. inni kierowcy/ludzie w pobliżu nie zwrócili mi uwagi (nie trąbili, nie gonili mnie) że kogoś bym przejechał 4. na portalach informacyjnych nie było wiadomości o wypadku (a zdarzyło się to w centrum miasta).
Konkludując - mam problem z cofaniem obecnie największy, bo wyobrażam sobie że skoro jest gorsza widoczność to mogę kogoś przejechać. Podobnie mam z jazdą w nocy: kiedyś przeczytałem, że przejechano człowieka leżącego na drodze i ja mam cały czas myśli czy jak np. przejeżdżam przez jakąś nierówność lub dziurę to czy ja kogoś nie przejeżdżam. W nocy jest gorsza widoczność i często mnie to męczy.
szczurek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 9 grudnia 2015, o 20:03

9 grudnia 2015, o 21:02

Cześć. Na poczatek chcialem podziekowac za to forum. Troche mnie uspokoilo. Mam dokladnie takie same objawy. Kiedys wrucilem ponad 30 km zeby zapytac zdziwionych ludzi czy nie widzieli jakiegos zdarzenia. To jest straszne ! To mnie po malu zabija . Kiedys powiedzialem zonie -powiedziala ze mi odbija.
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

9 grudnia 2015, o 22:13

Co prawda nie mykam autem, bo nie lubię, za to zasuwam motocyklem.
Pierwsza sprawa chłopaki - jak prowadzicie, to skupcie się wyłącznie na drodze. Tylko i wyłącznie. Nie na paplaninie pasażerów, nie na radiu, nie na czymś innym. Patrzycie przed siebie i na to co przed wami, przed maską i po bokach, kontrolnie w lusterka i jedziecie.
70km/h w zabudowanym - wiem, że to nieduże przekroczenie, ale... mimo wszystko przekroczenie.
Druga sprawa - jak kogoś potrącicie - na pewno to poczujecie. Jak przejedziecie kota, psa, człowieka - autko podskoczy. Nie ma opcji, żebyście nie zauważyli. No chyba, że będziecie gnać szybko. I na bank ktoś wam wtedy da znać klaksonem, może ktoś zajedzie drogę, albo szalony motocyklista pogoni za wami ;)
Trzecia sprawa - piesi chodzą jak chodzą - kiwają się skubani przy krawężniku, odblasków zero, po ciemku są trudno zauważalni. Tak samo jak rowerzyści, osobniki na skuterkach bez oświetlenia, czy pojawiający się znikąd motocykliści. Dlatego trzeba uważać bardzo, bo zawsze coś może wypełznąć z pobocza.
Czwarta sprawa - zrezygnujcie z opcji stresu, że za wami robi się kolejka. Jak się robi, to niech się robi. Pospieszycie się, podgonicie, stukniecie w inne auto, albo kogoś i nie dość, że kłopoty, to jeszcze i tak spędzicie masę czasu w jednym miejscu. Najważniejsze na drodze jest wasze bezpieczeństwo i myślenie za innych. Jak się komuś za wami spieszy, to niech sobie przymocuje skrzydła i przeleci nad korkiem.
ODPOWIEDZ