Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Natrętne myśli o zakonie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

2 października 2017, o 16:45

Według mnie to są myśli jak każde inne myśli natretne...nieważna jest ich treść tak naprawdę
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

2 października 2017, o 17:36

emila2812 pisze:
2 października 2017, o 15:06
Dokładnie, niedługo u mnie na religii w liceum ma się pojawiać zakonnica i opowiadać co i jak, więc dla swojego dobra chyba tę lekcje odpuszczę :p Możliwe, że u Ciebie ta nerwica jeszcze bardziej omamia Twoje codzienne życie i uniemożliwia tworzenie normalnych relacji, dlatego może zacznij stopniowo odsuwac myśli, małymi kroczkami. Tak jak koleżanka napisała (dziękuję za tą wypowiedź cmok ), to czysta głupota, jeśli te myśli nas przerażają to nie są prawdziwe. U mnie jedna część jest tego świadoma, druga niestety lubi wmawiać głupoty, że jednak to może być czego w głębi pragne, choć tak nie jest. Z tym ostatnim raczej nie miałam doczynienia, więc Ci nie pomogę :/
Kochana, żadnej lekcji nie odpuszczaj. Nie wybieraj uniku, tylko wyeksponuj się na lęk. Idź na religię I zobaczysz, że przeżyjesz I wyjdziesz cało. Poza t, czy mając powołanie unikałabyś takiej lekcji? Raczej szłabyś na nią z chęcią by dowiedzieć się czegoś wiecej :)
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Jędrek09
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 24 września 2017, o 17:44

6 października 2017, o 19:24

Osobiście na chwile obecna jakos az tyle o tym nie mysle a gdy te mysli przychodzą staram sobie racjonalnie wytłumaczyć okej są niech sobie płyną trudno ..
Ale chce tu poruszyć jeszcze pewien wątek tego całego schorzenia jesli mozna to tak nazwac otoz gdy te nabraly charakteru ze jesli nie spelenie (powolania którego nie chce ) to mimo ze go nie chce to będę nieszczęśliwy i nie ułoże sobie zycia nie znajde partnerki a jeśli nawet to bede nie szczesliwy bo te mysli nigdy nie odejda kiepskoo ... nie wiem sam juz niby nieco lepiej ze mna ale wciaz mysli jak powyżej
Awatar użytkownika
romaroma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 11 grudnia 2017, o 23:35

3 stycznia 2018, o 18:16

OMG dokładnie mam te myśli, co prawda miałam je kilka lat temu i znikły, ale od kiedy jestem w szczęśliwym związku, na którym mi bardzo zależy to wróciły. Mam jednak nadzieję, że znów znikną!
gitarka99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 23 marca 2019, o 07:54

20 września 2019, o 09:51

Nie chce mi sie juz zyc...
Powrocily mecza mnie juz od maja. Teraz osiągnęły apogeum. Nie mam ochoty do niczego nawet stracilam przyjemność spotkan z moim chlopakiem ktorego kocham, a przez ta nerwice sama nie wiem.
Przychodza mowia ze mam powołanie, oslabiaja milosc do mojego chłopaka. Przychodza najczęściej w kosciele i mecza później do skutku.
Mowia ze jak nie pojde to w małżeństwie nie bede szczesliwa, rozpadnie sie ono, moj przyszly maz popadnie w nalog alkoholu (jestem DDA)
Prosze pomozcie mi juz nie wiem czy to nerwica czy rzeczywiście powołanie i nawet jesli nie chce bede musiala isc
karoolpl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 408
Rejestracja: 9 października 2018, o 21:22

20 września 2019, o 11:25

gitarka99 pisze:
20 września 2019, o 09:51
Nie chce mi sie juz zyc...
Powrocily mecza mnie juz od maja. Teraz osiągnęły apogeum. Nie mam ochoty do niczego nawet stracilam przyjemność spotkan z moim chlopakiem ktorego kocham, a przez ta nerwice sama nie wiem.
Przychodza mowia ze mam powołanie, oslabiaja milosc do mojego chłopaka. Przychodza najczęściej w kosciele i mecza później do skutku.
Mowia ze jak nie pojde to w małżeństwie nie bede szczesliwa, rozpadnie sie ono, moj przyszly maz popadnie w nalog alkoholu (jestem DDA)
Prosze pomozcie mi juz nie wiem czy to nerwica czy rzeczywiście powołanie i nawet jesli nie chce bede musiala isc
Żadne powołanie, raz że wątpliwa jest sprawa czy cokolwiek takiego istnieje, a jeżeli ktoś czuje prawdziwe powołanie, to i tak jest pewnie w bardzo nikłym procencie. Logicznie podchodząc do tematu, to powołanie nie powodowałoby takiego mętliku, lęku, zwirowania w Twoim zyciu, skoro sługa Bogu ma być dobra i sprawiać radość, to czułabyś szczęście a nie taki bajzel :) Jedyna rada skuteczna, to akceptacja, zaakceptuj te myśli, wbij sobie w głowę ze to od nerwicy, że to ona za tym wszystkim stoi i wkręca.

Niestety ale ta małpa jest bardzo przebiegła, jak nie myśli, to odczucia, jak już czujesz że jest coraz lepiej, to nawet odczucia mogą być na takim niskim poziomie, a wątpliwości dalej się w głowie kłebić, i mimo wszystko trzeba działać :)
gitarka99
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 23 marca 2019, o 07:54

25 stycznia 2020, o 14:50

Nie chce mi sie nic
Caly dzien leze w łóżku, czytam jakies wpisy o powołaniu, jakieś dziwne uczucie chcenia którego nie chcę, bojee się. Ranek przepłakałam. Dodam że te mysli są w mojej głowie od prawie roku, raz przemkną i nic a czasem jak np zobacze zakonnice lub ktos powie cos o zakonie to tak ściskam żołądkiem bo sie boje nie chce. W święta mialam mysli o opętaniu, pozniej podczas czasu przedmiesiączkowego mysli ze mam raka piersi i mysli ze to kara za to ze nie chce isc do zakonu. Ja naprawdę nie chcę choć czasem w tym natłoku mysli sama nie wiem..
Mam chlopaka którego kocham, a jak pojawiaja się mysli osłabiają uczucia nie chce mi sie z nim spotykac. Nie wierze ze to nerwica.. Oddalilalm się od Boga nie chce chodzic do kosciola boje się. Mysli mowia ze jak nie pojde to nie bede miec szczęśliwego życia tylko albo choroba albo mąż alkoholik. Czy to powolanie pomożcir bo ja nie mam siły
Klaudia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 5 maja 2019, o 22:40

27 stycznia 2020, o 18:56

gitarka99 pisze:
25 stycznia 2020, o 14:50
Nie chce mi sie nic
Caly dzien leze w łóżku, czytam jakies wpisy o powołaniu, jakieś dziwne uczucie chcenia którego nie chcę, bojee się. Ranek przepłakałam. Dodam że te mysli są w mojej głowie od prawie roku, raz przemkną i nic a czasem jak np zobacze zakonnice lub ktos powie cos o zakonie to tak ściskam żołądkiem bo sie boje nie chce. W święta mialam mysli o opętaniu, pozniej podczas czasu przedmiesiączkowego mysli ze mam raka piersi i mysli ze to kara za to ze nie chce isc do zakonu. Ja naprawdę nie chcę choć czasem w tym natłoku mysli sama nie wiem..
Mam chlopaka którego kocham, a jak pojawiaja się mysli osłabiają uczucia nie chce mi sie z nim spotykac. Nie wierze ze to nerwica.. Oddalilalm się od Boga nie chce chodzic do kosciola boje się. Mysli mowia ze jak nie pojde to nie bede miec szczęśliwego życia tylko albo choroba albo mąż alkoholik. Czy to powolanie pomożcir bo ja nie mam siły
Musisz uwierzyć ,że to nerwica i to tylko natret i go olewać ,wyśmiewać. " Najwyżej wstąpię do zakonu i tez będzie fajnie " taka postawę musisz przyjąć .
Cedrys
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 13 maja 2022, o 14:05

15 maja 2022, o 15:22

różyczka pisze:
6 lipca 2016, o 20:29
Witajcie, nie przypuszczałam że jeszcze napiszę coś w tym wątku. :(

Jednak może ktoś tu zajrzy, kto wie. Po wielu lepszych miesiącach w nerwicy, wydawało mi się, że już ogarniam te wkrętki i naprawdę było dobrze.
Właśnie - wydawało mi się. :( Ta okrutna, natrętna myśl wróciła do mnie po 5 miesiącach i nie mogę jej się pozbyć. Od kilku dni czuję się jak zero totalne, mam naprawdę ciężkie, życiowe wybory przed sobą a nie potrafię z niczym sobie poradzić. Idę na studia, o których marzyłam a teraz wszystko wydaje mi się bez sensu.
Cały czas gnębią mnie myśli, że ja i tak będę musiała pójść do zakonu, że to mnie wiecznie będzie gnębić aż w końcu pójdę. Chwilami nawet mam takie odczucia, jakbym faktycznie chciała, różne wyobrażenia, że jestem szcześliwa itd. I nawet to mnie przeraża, nie umiem normalnie żyć.
Wiem, że powinnam sobie z tym poradzić, ale nie mam już sił. Wolę umrzeć, niż zrealizować te myśli.
Co więcej przez te wszystkie natręctwa religijne odczuwam coraz większą niechęć do religii. A na to dopadają mnie myśli, ze to przeze mnie, bo nie potrafię zaufać Bogu itd. A jak zaufam to będę szczęsliwa. To mnie wykańcza :(
Musiałam się wyżalić i jednocześnie zjednoczyć ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek mieli to natręctwo. To piekło na ziemi :(
Jak poradzić sobie z podobnym problemem? Jak pani różyczko poradziła sobie z tym?
ODPOWIEDZ