Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Natrętne myśli o zakonie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

1 kwietnia 2016, o 18:40

kucyki46 pisze:Czasem to się aż można uśmiać jakie to najdziwniejsze natręty mogą być :) W każdym razie w głowie się nie mieści jak bardzo potrafią robić wodę z mózgu, że ubzdurałeś sobie siłowe wcielenie do zakonu. To jednak nie Wermacht, więc myślę, że możesz być spokojny. Czołem! :)

Wiem, że to może śmiesznie wyglądać i brzmieć z boku, ale mi nie było i nie jest do śmiechu. Zrozumie ten kto, to przeżywał/przeżywa. Panika i piekło, tak mogę określić to co przeżywałem przez poprzednie miesiące. Moja Pani Psycholog twierdzi, że wszelkiego rodzaju natręty są przeciwieństwem charakteru i zasad człowieka, który choruje na nerwicę natręctw. To przekonanie też mnie podnosi na duchu. Nie wiem, czemu mi to natręctwo tak siadło na psychice. Gdybym wiedział to nie chodziłbym do psychologa oraz nie chorował. Wiem, że to nie Wermacht, po prostu się bałem ba nadal gdzieś w głębi serca boję, że Bóg mnie omami i jednak mi się to spodoba kilka dni przed moim ślubem. Takie głupie mam podejście do tego tematu :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

1 kwietnia 2016, o 20:48

Edward27 pisze:
kucyki46 pisze:Czasem to się aż można uśmiać jakie to najdziwniejsze natręty mogą być :) W każdym razie w głowie się nie mieści jak bardzo potrafią robić wodę z mózgu, że ubzdurałeś sobie siłowe wcielenie do zakonu. To jednak nie Wermacht, więc myślę, że możesz być spokojny. Czołem! :)

Wiem, że to może śmiesznie wyglądać i brzmieć z boku, ale mi nie było i nie jest do śmiechu. Zrozumie ten kto, to przeżywał/przeżywa. Panika i piekło, tak mogę określić to co przeżywałem przez poprzednie miesiące. Moja Pani Psycholog twierdzi, że wszelkiego rodzaju natręty są przeciwieństwem charakteru i zasad człowieka, który choruje na nerwicę natręctw. To przekonanie też mnie podnosi na duchu. Nie wiem, czemu mi to natręctwo tak siadło na psychice. Gdybym wiedział to nie chodziłbym do psychologa oraz nie chorował. Wiem, że to nie Wermacht, po prostu się bałem ba nadal gdzieś w głębi serca boję, że Bóg mnie omami i jednak mi się to spodoba kilka dni przed moim ślubem. Takie głupie mam podejście do tego tematu :)
Edward, nikomu nie jest do śmiechu jak przyjdzie panika. Każdy z nas to przechodził bądź nadal przechodzi w mniejszym lub większym zakresie dlatego Cię rozumiemy - to co przeżywasz. Ale jak zaczniesz stosować metody opisane w nagraniach to zobaczysz, że to najlepsza metoda na lękowe myśli czy natręty - wyśmiać je. Nie podążać za nimi jak dzika kobyła. Po pewnym czasie zobaczysz, że to Ty masz nad nimi przewagę tylko trzeba to sumiennie i wytrwale praktykować - nic za darmo. Narazazie zachowujesz się jak dzika postrzelona zwierzyna. Zachęcam do słuchania nagrań chłopaków :-) i powoli uczyć się jak oswajać lęk. A najlepsza broń na lęki to ignorowanie i śmiech - czyli coś zupełnie przeciwnego do lęku :-) Zobaczysz, że będziesz sam się kiedyś z tego śmiał - tego Ci życzę :)
kucyki46
Gość

2 kwietnia 2016, o 12:07

Edward27, śmiech nie był uderzeniem w Ciebie, a zapisałem specjalnie. U mnie najbardziej pokręcony to było położenie telefonu przed snem, w tym samym miejscu, bo jak nie, to coś. Potrafiłem wstawać gdy nie leżało jak powinno.
Do rzeczy - warto spróbować wyjść ze swojego ZABURZONEGO umysłu i spojrzeć na siebie z boku, lecz to nie jest łatwe. W związku z tym zobacz jaką wartość ma twoja "myśl" dla osób, które nie mają tej iluzji - ksiądz wpierw kazał przemysleć (przez nieporozumienie), potem zapytał czy się leczysz? (po zrozumieniu - i to jest jakiś pkt zaczepienia, gdy osoba po seminarium w ten sposób spojrzała na Twoje zachowanie). I adekwatnie gdybyś zapytał mnie co to było z tym telefonem? to dziś bym się zaczął śmiać. Gdyby ktoś miał ochotę dajmy na to wytłumaczyć czym jest "natręt"? to byłby problem. Jak można wytłumaczyć coś, co nie polega na niczym? I niczym jest. To jakbym teraz pomyślał, że muszę postawić stolik w moim pokoju na środku, choć to jedynie utrudniłoby funkcjonowanie w tym układzie i nie było niczym więcej.Ale! gdybym nadał tej myśli jakąś "wartość", że coś będzie gdy to się nie stanie i zaczał się tak przekonywać, to kto wie? :) kłamstwo powtórzone tysiąc razy w końcu ponoć robi się prawdą. Nie. I to jest różnica pomiędzy ludźmi z doświadczeniem zaburzenia, a resztą świata, że pierwszy zrozumie, a drugi powie, że jesteś "psychiczny" np. A przecież "zaburzeni" w szczególności potrzebują zrozumienia.
Jeszcze jako katol :) porusze kwestię "omamienia". To są dwa bieguny - zauroczenie i miłość. Bóg nie może omamić, bo jest Czystą Miłością (100% miodu w miodzie). W biblii jest, że "myśli ludzkie nie są myślami Bożymi" One są wytworem ego. W istocie to co może nam powiedzieć Prawdziwa Jaźń nie jest myślą, a CZYSTĄ WIEDZĄ i objawia się w milczeniu. Ta wiedza czyni tylko szczęśliwym. Są przypadki kiedy osoby z małżeństwa decydują się wstąpić do zakonu. JEDNAK - robią to z potrzeby serca, z dylematem, ale bez rozdarcia i w pogodzie ducha. Tak wygląda powołanie do zakonu, lecz każdy ma swój dar. https://www.youtube.com/watch?v=zM4KGbGVPsQ
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

2 kwietnia 2016, o 20:04

kucyki46 pisze:Edward27, śmiech nie był uderzeniem w Ciebie, a zapisałem specjalnie. U mnie najbardziej pokręcony to było położenie telefonu przed snem, w tym samym miejscu, bo jak nie, to coś. Potrafiłem wstawać gdy nie leżało jak powinno.
Do rzeczy - warto spróbować wyjść ze swojego ZABURZONEGO umysłu i spojrzeć na siebie z boku, lecz to nie jest łatwe. W związku z tym zobacz jaką wartość ma twoja "myśl" dla osób, które nie mają tej iluzji - ksiądz wpierw kazał przemysleć (przez nieporozumienie), potem zapytał czy się leczysz? (po zrozumieniu - i to jest jakiś pkt zaczepienia, gdy osoba po seminarium w ten sposób spojrzała na Twoje zachowanie). I adekwatnie gdybyś zapytał mnie co to było z tym telefonem? to dziś bym się zaczął śmiać. Gdyby ktoś miał ochotę dajmy na to wytłumaczyć czym jest "natręt"? to byłby problem. Jak można wytłumaczyć coś, co nie polega na niczym? I niczym jest. To jakbym teraz pomyślał, że muszę postawić stolik w moim pokoju na środku, choć to jedynie utrudniłoby funkcjonowanie w tym układzie i nie było niczym więcej.Ale! gdybym nadał tej myśli jakąś "wartość", że coś będzie gdy to się nie stanie i zaczał się tak przekonywać, to kto wie? :) kłamstwo powtórzone tysiąc razy w końcu ponoć robi się prawdą. Nie. I to jest różnica pomiędzy ludźmi z doświadczeniem zaburzenia, a resztą świata, że pierwszy zrozumie, a drugi powie, że jesteś "psychiczny" np. A przecież "zaburzeni" w szczególności potrzebują zrozumienia.
Jeszcze jako katol :) porusze kwestię "omamienia". To są dwa bieguny - zauroczenie i miłość. Bóg nie może omamić, bo jest Czystą Miłością (100% miodu w miodzie). W biblii jest, że "myśli ludzkie nie są myślami Bożymi" One są wytworem ego. W istocie to co może nam powiedzieć Prawdziwa Jaźń nie jest myślą, a CZYSTĄ WIEDZĄ i objawia się w milczeniu. Ta wiedza czyni tylko szczęśliwym. Są przypadki kiedy osoby z małżeństwa decydują się wstąpić do zakonu. JEDNAK - robią to z potrzeby serca, z dylematem, ale bez rozdarcia i w pogodzie ducha. Tak wygląda powołanie do zakonu, lecz każdy ma swój dar. https://www.youtube.com/watch?v=zM4KGbGVPsQ

Kucyki46 nie twierdzę, że uderzasz we mnie. Wręcz przeciwnie. Bardziej mi zależało pisząc poprzednią wiadomość na tym, aby sprostować moje wcześniejsze wypowiedzi. Bardzo się cieszę, że prowadzimy tak cenną wymianę zdań bo o to w tym wszystkim chodzi. Gdybym nie miał problemu to bym nie podjął leczenia u pani psycholog oraz psychiatry (i to mówi 100% hipochondryk) oraz nie przeglądałbym tego forum. Tak na spokojnie sobie teraz myślę, że gdybym faktycznie miał powołanie to bym przed nim tak nie uciekał, jak to czynię teraz. Nie bałbym się itp. Czyli wychodzi, że te myśli i impulsy są niechciane przeze mnie. No ale jak wiadomo, osoba z nerwicą natręctw będzie co chwilę szukała informacji aby się uspokoić i przekonać, że to co teraz przeżywa to tylko i wyłącznie nerwica nic więcej i nic mniej. Tak więc Kucyki46 przepraszam, jeśli źle mnie odebrałeś. Po prostu chciałem, aby wszystko było wyjaśnione oraz, żeby nie było jakiś nieporozumień. Bo naprawdę doceniam to, że są tacy ludzie, którzy bezinteresownie chcą pomóc i naprowadzić osobę z zaburzeniami na "właściwy tor".
Chciałem jeszcze wrócić do tematu Boga, rodzice widzieli co się działo ze mną i zaczęli rozmawiać o co chodzi. Po wprowadzeniu ich w ten temat stwierdzili, że mam skrzywiony obraz Boga ponieważ ja Boga odbieram jako wroga, który chce zrobić z moim życiem coś przeciwnego co ja sobie zaplanowałem. Nawet znajoma siostra zakonna oraz ksiądz na spowiedzi powiedzieli mi, że Bóg nie ingeruje we wolną wolę człowieka. Twierdzą, że Bóg jest jak najlepszy przyjaciel, który się nigdy nie odwraca od człowieka oraz, że nigdy go nie zostawi. Zawsze błogosławi nawet jeśli wybierzemy coś innego niż co On zaplanował dla nas. Na spokojnie to przyjmuje do wiadomości, ale wiadomo jak człowiek reaguje w czasie paniki i lęku to wszystko potrafi sobie wmówić i skrzywić nie jedną informacje.
Tak jak wspomniałem, wiem, że to nie jest mi pisane (życie duchowe) ponieważ za bardzo uwielbiam "kontakty" z kobietami (nie wyobrażam sobie życia w celibacie) i ogólnie w kościele częściej mnie nie było niż byłem w czasie mojego życia :)
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
kucyki46
Gość

2 kwietnia 2016, o 20:21

Słyszałem już takie wymyślne teorie na temat "relacje damsko - męskie, a Bóg", że porzuciłem rozmowy na ten temat. Może to Ci coś rozjaśni http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR ... seksu.html
Kiedyś pewien aktor, Charlie Laughton, powiedział: "Kiedy nie masz przyjaciół, Twoim najlepszym przyjacielem jest Bóg, kiedy nie masz Boga, Twoim jedynym przyjacielem jesteś Ty sam" :)
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

3 kwietnia 2016, o 16:53

kucyki46 dzięki za link, ale w obecnej sytuacji nawet nie będę czytał tego bo znów sobie coś przywalę do głowy i będzie jeszcze gorzej. Wiem czego chcę i się cieszę z każdej chwili spędzonej z moją przyszłą żoną, nie będę mieszał do moich kontaktów "góry i szefostwa". ;)
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
WWA
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 191
Rejestracja: 6 lutego 2016, o 14:59

4 kwietnia 2016, o 10:47

;ok i tego się trzymaj. ;col
Bylem juz samobojca, mordercą, schizofrenikiem, chadowcem, gejem, ksiedzem, utracilem sens swojego zycia, mialem raka w tylku I w mozgu, nie kochalem swojej dziewczyny I ona nie kochala mnie, potrzebowalem akceptacji, a teraz mam to wszystko w dupie. :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

4 kwietnia 2016, o 12:30

kucyki jak zwykle pięknie to opisał. Edward, wiesz, że ja też miałam takie skrzywienie w głowie, które naprostowuje? Też mi się do niedawna wydawało, że Bóg jest właściwie moim wrogiem, a jak nie podąże za Jego wolą to On mnie zaraz ukarze. To jest właściwie zaprzeczenie samego Boga! Widzę również skąd się to wzięło - moi rodzice wydaje mi się, że żyją w takim przekonaniu. Więcej mówią o tym co złego może spotkać człowieka po śmierci niż o tym co może czekać go dobrego. Skupiają się na tym żeby żyć zgodnie z bożymi nakazami, bo a nuż kara boża, a jak pojawi się jakieś odchylenie to znaczy, że człowiek jest już zły I skazany na potępienie. Tylko czy z takiej postawy wypływa miłość? Wydaje mi się, że trzeba bardziej szukać środka, wiedzieć, że boże nakazy są ważne I są wskazówką jak żyć w prawdzie, ale też nie można kamieniować siebie I innych za to, że się upada. Bo na upadkach najlepiej uczy się w życiu najważniejszych rzeczy!

Co ciekawe, ostatnio sięgnęłam po moją pracę magisterską (oczywiście filozoficzną ;) ). Generalnie pisałam o koncepcji człowieka wg myśli Karola Wojtyły. I tam rzuciło mi się coś w oczy. Wojtyła pisze, że Bóg tak kocha człowieka, że daje mu 100% wolność. I nigdy też Bóg nie wykorzystuje człowieka jako narzędzia do czegoś, bo to by odzierało człowieka z jego wolnej woli. On tak nas kocha, w 100%. Także błędnym mniemaniem jest mówienie, że Ja - ktoś - jestem narzędziem w rękach Boga. Tak nie jest. To tak jakby przesuwać w ogóle całą odpowiedzialność w stronę Boga. Bóg nigdy nie wykorzystuje człowieka do niczego. On może jedynie wskazywać drogę.

kucyki napisał też "Bóg nie może omamić, bo jest Czystą Miłością (100% miodu w miodzie). " I to jest 100% racji. Ja raz doświadczyłam tej Bożej miłości na własnej skórze. Byłam na Wieczorze Uwielbienia I dwie osoby modliły się nade mną po nabożenstwie. Doświadczyłam wtedy takiego niesamowitego szczęścia, ciepła w sobie, czułam się jakby mnie fala miłości I szczęścia zalała. Z oczy płynęły mi łzy. Potem po tym wydarzeniu przez kilka dni nie miałam lęków, czułam się jakbym nad ziemią fruwała (a miałam wtedy stan depresyjny z nerwicą rozkręconą na maksa). I to mnie Bóg wtedy przytulił, mnie grzesznika.

Po takim doświadczeniu mogę Ci z ręką na sercu powiedzieć, że Bóg nie chce dla Ciebie czegoś co wywołuje u Ciebie paniczny lęk. On chce zebyś był szczęśliwy, ale klucz do szczęścia daje Tobie. Daje Ci 100% wolności.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

4 kwietnia 2016, o 13:24

Olalala
mam podobnie bo wychowałem się w wierze katolickiej i w domu, w którym wiara była i jest bardzo ważna. No cóż ja mam inne podejście do wiary, może jestem mniej gorliwy, no ale cóż taki już jestem. Tak jak przeczytałem Twoją wiadomość o rodzicach to tak jakbym czytał o swoich.
Hmm to co napisałaś o Karolu Wojtyle, coś w tym jest. Brzmi logicznie. Tylko teraz muszę się do tego ustosunkować i wbić sobie do tej mojej głupiej głowy :)
"kucyki napisał też "Bóg nie może omamić, bo jest Czystą Miłością (100% miodu w miodzie). " I to jest 100% racji." Tylko nie wiem czemu ja się boję, że to poczuje i przez to zawali mi się moje życie. Życie, które mam już jakoś poukładane i zaplanowane. Po prostu panicznie się boję, że Bóg stwierdzi, że ja i moja narzeczona nie pasujemy do siebie i że to nie jest to. Bądź stwierdzi, że lepiej jak będę osobą duchowną...Zrobi pstryk palcami i coś mi się zmieni "pod sufitem" i rzucę narzeczoną i zmienię swoje życie, a ja tego nie chcę, ponieważ czuję szczęście przy mojej Narzeczonej.
Wiem, brzmi nie logicznie, dużo osób mi to już wspomniało (nawet osoby duchowne, znajoma siostra zakonna), że Bóg chce jak najlepiej dla każdego z nas i że nie zmieni nic na siłę. Ale coś sobie nie mogę tego przetłumaczyć :)
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

4 kwietnia 2016, o 14:26

Edward27 pisze:Olalala
mam podobnie bo wychowałem się w wierze katolickiej i w domu, w którym wiara była i jest bardzo ważna. No cóż ja mam inne podejście do wiary, może jestem mniej gorliwy, no ale cóż taki już jestem. Tak jak przeczytałem Twoją wiadomość o rodzicach to tak jakbym czytał o swoich.
Hmm to co napisałaś o Karolu Wojtyle, coś w tym jest. Brzmi logicznie. Tylko teraz muszę się do tego ustosunkować i wbić sobie do tej mojej głupiej głowy :)
"kucyki napisał też "Bóg nie może omamić, bo jest Czystą Miłością (100% miodu w miodzie). " I to jest 100% racji." Tylko nie wiem czemu ja się boję, że to poczuje i przez to zawali mi się moje życie. Życie, które mam już jakoś poukładane i zaplanowane. Po prostu panicznie się boję, że Bóg stwierdzi, że ja i moja narzeczona nie pasujemy do siebie i że to nie jest to. Bądź stwierdzi, że lepiej jak będę osobą duchowną...Zrobi pstryk palcami i coś mi się zmieni "pod sufitem" i rzucę narzeczoną i zmienię swoje życie, a ja tego nie chcę, ponieważ czuję szczęście przy mojej Narzeczonej.
Wiem, brzmi nie logicznie, dużo osób mi to już wspomniało (nawet osoby duchowne, znajoma siostra zakonna), że Bóg chce jak najlepiej dla każdego z nas i że nie zmieni nic na siłę. Ale coś sobie nie mogę tego przetłumaczyć :)
Edward, a jesteś teraz w ogóle przed ślubem? Bo ja takie natręty o zakonie miałam własnie przed ślubem. W sumie nie wiedziałam wtedy skąd są I o co chodzi, ale olałam je wtedy (nie siedziałam w kole nerwicowym).

Dokładnie jest tak jak pisał Wojtyła, tzn. ja się akurat z nim zgadzam w tej kwestii - jeśli byłoby inaczej to Bóg nie byłby Bogiem, a przynajmniej nie takim w jakiego wierzymy.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

4 kwietnia 2016, o 15:43

Olalala
tak 9 września tego roku mam ślub z Narzeczoną. I chcę tego z całego serca ponieważ kocham Ją, po prostu tego pragnę, ale nie mogę się cieszyć bo co chwilę mnie dołują te myśli, że mam być księdzem choć nie chcę... Czasem mi już brakuje sił, ale staram się nie analizować tych myśli i nie zagłębiać się w nie. Czasem jest lepiej a czasem gorzej. Jedno wiem, jestem pewien, że moja Narzeczona to ta jedyna, wiele miałem kobiet w życiu, ale ta jest wyjątkowa i wiem, że jeśli coś spieprzę i stracę ją to w życiu już nie będę szczęśliwy. Zauważyłem (choć nie tylko ja), że jeśli nie mam w ogóle tych myśli wracam cały ja tzn. radosny, szczęśliwy, snujący plany, w sile wieku i energii młody człowiek. Z chwilą kiedy nachodzą te myśli, zmieniam się w zombi, które nic nie obchodzi tylko te natrętne myśli...chodzę zdołowany, przygnębiony rzekłbym depresyjny i nie mam ochoty na nic, czasem mnie nachodzą myśli "s" bo twierdzę, że bardziej wolę sobie walnąć w łeb niż tam iść. Wiem, że mnie nikt nie zmusza (oprócz nerwicy), ale tak jak wspomniałem, panicznie boję się, że Bóg zacznie ingerować w moje myśli i emocje i zrobię coś co jest przeciwne z moim prawdziwym "ja". Może mam chore myślenie i podejście, ale chcę z tego wyjść jak każdy tutaj piszący :)
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
kucyki46
Gość

4 kwietnia 2016, o 17:01

Edward27 pisze:Wiem czego chcę i się cieszę z każdej chwili spędzonej z moją przyszłą żoną, nie będę mieszał do moich kontaktów "góry i szefostwa". ;)
Szkoda, że nawet nie zajrzałeś :) "Nie szukaj Boga w zaświatach, On jest przy Tobie." Podziwiasz cuda natury, osoby, oddychasz świeżym powietrzem. Chcesz czerpać z życia garściami i upajać zmysły. To wszystko sprawia Bóg, który wszystko przenika. Może mówisz, że kochasz swoją dziewczynę, ale nie rozumiesz i nie znasz Tego, przed Którym chcesz przysięgać. Po co? Być może tu tkwi przyczyna problemów psychicznych. Czy decyzje które podejmujesz nie niosą ze sobą presji otoczenia? Jeżeli chcesz wziąć ślub, aby związać się z osobą, której boisz się stracić żelaznymi kajdanami, to żadna miłość, ale związek radziecki.
Awatar użytkownika
Edward27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 217
Rejestracja: 29 marca 2016, o 20:35

4 kwietnia 2016, o 17:40

Jaka presja otoczenia? Czy ktoś mi każe się żenić z Narzeczoną? Nie. Sam podjąłem decyzje taką. Gdyby moja Narzeczona tego nie chciała w życiu by mi nie powiedziała "Tak". Dodatkowo ufam jej na tyle, że wtajemniczyłem ją w moją fobię. Wspiera mnie jak tylko potrafi. Nigdy żadnej kobiecie bym tego nie powiedział, a jej jednak powiedziałem, ponieważ kocham ją, ufam jej i wierze, że będziemy razem na przekór wszystkiemu i wszystkim. Kocham ją, nie może, tylko na pewno i wiem, że Ona to też odwzajemnia.
Aha zapomniałbym... Dokładnie zaciągam moją Narzeczoną na siłę przed ołtarz... jeśli nie powie "Tak" to będzie miała srogą karę.... masakra...
Mały chłopczyk w dużym ciele w zwariowanym świecie ;)
kucyki46
Gość

5 kwietnia 2016, o 08:54

Widze, że jesteś młody-gniewny i jeszcze zamyślony w siebie. I choć dobrze ci życzę, to jest kwestia Twojego wyboru. Twoja własna legenda :) No to - nie zrozumiałeś. Człowiek zrodził się aby, jak tu zostało powiedziane, być 100% wolnym w duchu, by żyć i móc przejąć adekwatnie 100% odpowiedzialności za swoje czyny. Przez lata utrwalił ci sie błędny obraz Boga (dziadka z lachą, który bedzie lał na sądzie) i religii, do której jesteś podpisany. Tak to na dziś dzień określę. Człowiek jest skonstruowany aby żyć w pogodzie ducha, pokoju z samym sobą i ludźmi, a jak naukowo udowodnione, każdy usmiech wydłuża życie o ok 2 min. W związku z tym, szczerze smuci mnie i współczuję jakie męki przeżywasz, gdy "Twój bóg" trzyma nad Tobą jakiś ciężki bat. Sam się zastanawiam "jak żyć?" pod takim pręgierzem? :) No i wychodzi - NERWICA. Nic mi do twego pożycia :) , czyli - jako katolik mówię jedynie, że ślub kościelny w Twoim wykonaniu nie ma w tym układzie zbyt istotnego sensu, gdy Bóg przed którym zamierzasz przysięgać jest Innym, niż "Twój obraz w głowie".

-- 5 kwietnia 2016, o 07:54 --
https://www.youtube.com/watch?v=3KtAMx-If1U
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

5 kwietnia 2016, o 15:05

kucyki, ja bym nie oceniała tak surowo Edwarda pisząc, że ślub kościelny w tej sytuacji nie ma sensu. Bez względu na to jaki obraz Boga ma Edward to on w Niego wierzy I może życie z czasem pokaże Edwardowi też Jego inny obraz. W każdym razie życzę Ci tego Edward :-)
ODPOWIEDZ