Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nastąpił u mnie emocjonalny przełom

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
kucyki46
Gość

8 lipca 2016, o 14:15

justi2212 pisze:najbardziej mnie wkurzylo jak na moje słowa że już wiem z nad czym mam pracować itd usłyszałam że samej będzie mi bardzo ciężko :p
Jeżeli cię to wkurzyło tzn ze masz problem z byciem zosią-samosią. I mówię całkiem poważnie. I wszystkich co wkurza cos takiego to dotyczy. Nie chodzi o jakiegoś tam terapeutę co by nie pomagał gdyby nie dostał odpowiedniej porcji gotówki, lecz o to że kazdy kto pozostanie sam, jest i będzie słaby. Tak juz jest. Wspolnota, problemu, zrozumienie, wsparcie, czas, troska, ciepło.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 lipca 2016, o 15:24

Ja mam takie odczucia, że w terapii psychodynamicznej trzeba przyjmować leki, stan musi być choc troche wyciszony. Nie od kozery mówi się, że tą terapię nie poleca się w przypadku ostrej fazy zaburzenia. Inaczej nijak nie dojdzie się do tego do czego chce się dojść, co dodatkowo rodzi brak zaufania do terapeuty. Bo zaburzony żyje jak zwierzyna, a terapeuta chce żeby pacjent zajmował się czymś kompletnie innym. Trudno jest się wtedy skupić na samej terapii. Poza tym w tym nurcie lęk jest traktowany jako efekt zawsze czegoś konkretnego, z pominięciem całego mechanizmu błędnego koła lękowego, przekroczenia pewnej granicy stresu, po której ta reakcja u każdego się odpala. Więc terapeuta wychodzi z założenia, że trzeba to coś konkretne uleczyć żeby lęk sie nie pojawiał. A ja uważam, że jest troche inaczej, że lęk I sam mechanizm lęku to efekt czegoś, ale już to, że trwa nie jest tak ewidentnie związane z samą przyczyną. Bardzo często jest to już nawyk, sam lęk przed lękiem. Co wyraźnie widać u mnie, kiedy 8 lat przyjmowałam leki I mimo, że żyłam z jakimiś ułomnościami (jak kazdy) - I które teraz widzę dzięki tej terapii - to lęku nie było. Jak leki odstawiłam to wszystko wróciło, cała nerwica. Więc fajnie jest nad takimi ułomnościami pracować, rozwijać się, ale jest to mega trudne gdy jest się w samym środku lęku....

bart, u mnie to wywołuje lęki, bo nie jestem jeszcze całkiem odburzona. A na takiej terapii porusza się mega trudne tematy, wypływają ciężkie emocje, zranienia. Ciężko jest więc uspokajać stan emocjonalny gdy wbija się widelec w samo serce. Jak uciszyć stan emocjonalny wtedy? Taka terapia byłaby ciężka bez lęku I zaburzenia. A co dopiero z samym zaburzeniem...

justi kochana, ja to mam mega załamki po tych sesjach I mój stan się stacza w dół, że tak powiem.... I ciężko mi się wtedy odburzać. Po prostu stwierdziłam, że nie dam tak rady. Muszę zadbać o siebie. Chcę zadbać o siebie. Nie jestem w stanie tego pogodzić wszystkiego, nie jestem nadczłowiekiem.... ja potrzebuję teraz spokoju, bardzo. Czuję, że cały organism woła do mnie o ten spokój....

Terapeutka uważa, że jak się gorzej czuję to znaczy, że docieram do źródła. Ja to widzę zgoła inaczej. To tak jakby ktoś przeżył mega traumę, wpadł z tego powodu w zaburzenie (przekroczona granica stresu), I teraz chodził co tydzień na spotkania, na których przeżywałby tą traumę non stop, co tydzień. Co tydzień to samo. I to ma go uleczyć z lęku nerwicowego. Bo jest blisko źródła. I on by żył w tym lęku, lęku przed lękiem I jeszcze do tego co tydzień przeżywał tą traumę. Czyli dodawał sobie jeszcze cierpienia. Czy jego stan emocjonalny jest w stanie wtedy odpocząć? Ochłonąć? Nie, nie jest. I dla mnie to nie jest docieranie do źródła tylko zamęczanie własnego systemu nerwowego, który już nie wyrabia z powodu samego zaburzenia. Takie dobijanie siebie.
Ostatnio zmieniony 8 lipca 2016, o 15:36 przez Olalala, łącznie zmieniany 1 raz.
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

8 lipca 2016, o 15:33

Mam bardzo podobne podejście do tego jak Ty Ola ;)
Też uważam że szukanie za wszelką cenę przyczyny jest ważne ale nie najważniejsze. Tak naprawdę nikt mi nie wytłumaczył tego mechanizmu i jak sobie z nim radzić, jedynie forum.
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 lipca 2016, o 15:40

Ja nie chcę podważać samego sensu tej terapii, bo ona jest piękna, bo się wiele o sobie dowiaduje. Tylko mnie tu akurat teraz mniej urządza jak ja odczuwam lęk I to jest moim największym cierpieniem. To tak jakby spytać głodnego czy chce się przejechać formułą jeden. A on chce się po prostu najeść. Tylko najeść. A formułę ma w tym momencie gdzieś, bo nie odpowiada na jego potrzeby.
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

8 lipca 2016, o 18:06

Olalala pisze:Ja nie chcę podważać samego sensu tej terapii, bo ona jest piękna, bo się wiele o sobie dowiaduje. Tylko mnie tu akurat teraz mniej urządza jak ja odczuwam lęk I to jest moim największym cierpieniem. To tak jakby spytać głodnego czy chce się przejechać formułą jeden. A on chce się po prostu najeść. Tylko najeść. A formułę ma w tym momencie gdzieś, bo nie odpowiada na jego potrzeby.
No właśnie Olu chciałem to napisać, że chyba lepiej będzie ogarnąć nerwicę, a potem wchodzić w psychodynamiczną, jeśli potrzebujesz. Może też terapeutka nie była dla Ciebie, może przydałaby się osoba która pomogłaby tę relacje stworzyć między wami, bo z tego co piszesz to wynikają w większości negatywne rzeczy z jej strony.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

8 lipca 2016, o 18:45

Moim zdaniem nalpierw terapia poznawczo_ behawioralna, najlepiej zająć się najpierw lękiem i myślami lekowymi.
Krzychu
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 11:38

8 lipca 2016, o 19:47

A mnie ani ta ani ta nie spelnila oczekiwan, ta poznawcza to tez troche przereklamowana jest. A moze ja po prostu trafilem na taka terapeutke. Mnie sie poprawilo wszystko o 50 % a to bardzo wiele odkad zaczalem po prostu dopuszczac zaburzenie w calosci i sie nie szarpac. Teraz sadze ze potrzebuje zmaksymalizowac starania bo mam duzo roznych konikow i to mnie zbija z tropu. Za duza mam kontrole zaburzenia jeszcze ale trudno sie dziwic bo od niedawna to wszystko praktykuje.
Psychodynamiczna mi przeszkadzala dojsc do rownowagi z zaburzeniem lekowym a poznawcza byla zbyt dretwa. Pisania, rysowania, opisywania, niby fajne ale to nie bylo tez to.
Po tym jak dojde w koncu do podswiadomosci (a to sie dochodzi bo sam widze po sobie po czasie) ze nerwica to shit i nie ruszy mnie to juz, pojde sobie na terapie rozwijajaca osobowosc i emocje. I moim zdaniem to wlasnie takim trybem powinno isc. Chociaz nie mozna generalizowac ale mysle ze wiekszosc osob z zaburzeniem staloby sie lepszymi ludzmi. Czyli najpierw wewnetrzne przemiany na zaburzenie, potem swoje inne problemy.
Oczywiscie nie wiem co ty ola powinnas zrobic bo cie nie znam przeciez.
A co do poznawczej to tez chce powiedziec ze czesto na tej terapi brakuje takiego jakby pazura.Nie ma to jak wlasna wiedza i znajdywanie w niej motywacji do dzialania.
Psychodynamiczna sie nie przyslugiwala mi wogole bo robila mi sieczke w glowie. Moze po czasie sobie na nia wroce. Chociaz osobiscie wola wybrac sie do specjalistki od osobowosci.
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

8 lipca 2016, o 20:16

Bo terapia nie ma Cie wyleczyć o być bardziej drogowskazem gdzie powinieneś spróbować wprowadzić zmiany. Sam powiedziałeś że własna wiedza jest najlepsza i o to właśnie chodzi. Ty masz sam zdobywać wiedzę a terapeuta ma Ci pomóc trochę w przemierzaniu tą drogą. On nie wejdzie w Twoje ciało, nie wystawi się na lęki, nie zignoruje natręty, nie zrozumie mechanizmu, nie przekona że wszystko czego doświadczasz jest iluzją. To możesz zrobić tylko Ty.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

8 lipca 2016, o 20:50

Otóż to, zgadzam się to my wyznaczamy dalszy bieg zaburzenia, a w pracy nad sobą psychoterapeuta to moim zdaniem koleżanka do pogadania i obgadania.
subzero1993
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1006
Rejestracja: 5 kwietnia 2016, o 22:09

8 lipca 2016, o 20:54

Do pogadania też, ale mi moja terapeutka robiła mi hipnozy, uczyła mnie medytacji i ogólnie sposobów na zrelaksowanie się. Uczyła jak oddychać by znieść napięcie za co jestem jej wdzięczny, bo to przydatne narzędzia do odburzenia.
Jak szukać objawów bez nakręcania się -> http://www.zaburzeni.pl/viewtopic.php?p=100011#p100011
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

9 lipca 2016, o 15:56

Ja przy nauce oddychania przeponowego w styczniu dostałam paniki bo zakręciło mi się w głowie, następna psycholog powiedziała mi że takie metody są nie dla mnie i rzeczywiście gdy próbuję jakiejkolwiek relaksacji za bardzo wczuwam się w siebie i odczuwam więcej objawów nerwicowych. Ja w czasie objawów wolę się czymś zająć, jestem bardzo energiczna i nawet jakiś miesiąc temu układałam drewno na działce z okropnym bólem w klatce. Teraz mnie ściska w głowie i boli, ale nie panikuje robię wszystko co należy do obowiązków matki w domu. Tyle czy taka postawa akceptacji i przyzwalania wystarczy.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

15 lipca 2016, o 12:19

Krzychu pisze:A mnie ani ta ani ta nie spelnila oczekiwan, ta poznawcza to tez troche przereklamowana jest. A moze ja po prostu trafilem na taka terapeutke. Mnie sie poprawilo wszystko o 50 % a to bardzo wiele odkad zaczalem po prostu dopuszczac zaburzenie w calosci i sie nie szarpac. Teraz sadze ze potrzebuje zmaksymalizowac starania bo mam duzo roznych konikow i to mnie zbija z tropu. Za duza mam kontrole zaburzenia jeszcze ale trudno sie dziwic bo od niedawna to wszystko praktykuje.
Psychodynamiczna mi przeszkadzala dojsc do rownowagi z zaburzeniem lekowym a poznawcza byla zbyt dretwa. Pisania, rysowania, opisywania, niby fajne ale to nie bylo tez to.
Po tym jak dojde w koncu do podswiadomosci (a to sie dochodzi bo sam widze po sobie po czasie) ze nerwica to shit i nie ruszy mnie to juz, pojde sobie na terapie rozwijajaca osobowosc i emocje. I moim zdaniem to wlasnie takim trybem powinno isc. Chociaz nie mozna generalizowac ale mysle ze wiekszosc osob z zaburzeniem staloby sie lepszymi ludzmi. Czyli najpierw wewnetrzne przemiany na zaburzenie, potem swoje inne problemy.
Oczywiscie nie wiem co ty ola powinnas zrobic bo cie nie znam przeciez.
A co do poznawczej to tez chce powiedziec ze czesto na tej terapi brakuje takiego jakby pazura.Nie ma to jak wlasna wiedza i znajdywanie w niej motywacji do dzialania.
Psychodynamiczna sie nie przyslugiwala mi wogole bo robila mi sieczke w glowie. Moze po czasie sobie na nia wroce. Chociaz osobiscie wola wybrac sie do specjalistki od osobowosci.
Krzychu, ano właśnie, dobrze napisane, to robienie sieczki w głowie :-) Ja się tak czuję własnie :? I też to tak widzę, najpierw uporanie się z samym zaburzeniem, a potem ew. dalszy rozwój. O ile w ogóle wychodzenie z nerwicy to poniekąd rozwój już na samym starcie I zmiana pewnego podejścia do życia generalnie.

Krzychu, a długo chodziłeś na psychodynamiczną? I co masz na myśli pisząc "specjalistka od osobowości"?

-- 15 lipca 2016, o 11:15 --
Kończę z psychodynamiczna. Myślę, że nie dogadam sie na tej terapii z moją terapeutką I sposoby, w jakim prowadzona jest terapia potęgują moje lęki.

Terapeutka uważa, że za tym lękiem napewno coś stoi I musimy do tego dotrzeć. To po prostu rozkłada mnie, każe mi non stop szukać przyczyny, analizować... nie daje mi możliwości traktowania tego jako SPAMu w głowie tylko jako coś arcyważnego, od którego zależy moje być albo nie być. Po prostu nie poradzę sobie na tej terapii przy takim jej rozumieniu samej nerwicy....

Doszło do tego, ze już nie wiem kim jestem, co chcę,. a czego nie, bo wszystko można poddać w wątpliwość (tak jak w jej gabinecie). Po prostu mam ostatnio najgorsze myśli, czuję się jak wrak przez tą terapię....

Mam wrażenie jakbym straciłam jakąś swoją tożsamość, bo wszystko co do tej pory robiłam było do dupy I z czegoś tam wynikało. Czuję się strasznie po prostu. Jakbym była na jakimś dnie totalnym.... nawet stosując rady z forum nie wiem już do czego mam wracać skoro to co robiłam w życiu z czegoś tam wynikało I mogło nie być dobre....
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

15 lipca 2016, o 22:53

Ola najwazniejsze byc ty się czuła dobrze podczas terapi.Terapai jest piekna rzeczą, która nas uczy jak się mozemy rozwinąć.To jest piekne, mogą być w niej kryzysy, ale nie powinny Cię one wpędzać w takie doły.
Jak będziesz moze wybierać inną terapie pamiętaj, ze twoje smaopoczucie na niej i relacja z terapeutą są najwazniejsze no i postępy oczywiście :)
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

17 lipca 2016, o 12:56

Odpisałem Ci też w wiadomości prywatnej ale stwierdziłem, że napiszę i tutaj. Może ktoś skorzysta na naszych rozkminkach ;)

Naprawdę dobrze Cię rozumiem. Moja terapia co prawda nie jest chyba klasyczną psychodynamiczną tylko bardziej rozwojem osobowości o czym pisał ktoś w tym temacie ale bywa, że czuję się podobnie. Jakby to co mam było słabe bo wynika z różnych wyborów, które były spaczone. Pomimo, że często moja PP mówi mi, że nie mogę dewaluować dotychczasowej drogi i rzeczy to inne słowa to niwelują. Tak, że czasem wychodzę z tych spotkań dużo bardziej rozbity.

Bardzo nie pasuje mi podciąganie moich objawów pod różne teorie. Np. mówię, że afirmacja, która mi dała na dany tydzień kompletnie mi nie podeszła i jej nie rozumiem, był z mojej strony duży bunt przeciwko jej powtarzaniu (afirmacja to "Już nie potrzebuję xxx (tu imię mojej dziewczyny)) po cholerę w ogóle taka afirmacja nie wiem, skoro mam nakręcone ROCD (i to właśnie przez te spotkania i ciągłe wątpliwości...). Więc mówię, że afirmacja bez sensu a że ogólnie czuję duże odcięcie DP i zobojętnienie. To mówi mi, że to znaczy, że ta afirmacja uderza w jakiś obszar mojej osobowości, który usiłuję wyprzeć i blablabla.
I sporo takich przypadków. Naciągane to strasznie.

Tak jak piszesz - wszystko można zanegować, wszystko można poddać wątpliwości. Ja już teraz nie wiem co wynika z moich lęków, natrętów a co ze mnie.
Bez sensu jest taka terapia, gdzie się pyta mnie czy jestem szczęśliwy. Ja oczywiście nie jestem szczęśliwy bo mam bardzo silną nerwicą z milionem objawów i stany depresyjne. Jak można się tego pozbyć nie przez wrzucanie tego do jednego worka tylko wywlekanie każdego objawu i obawy i dorabianie teorii. Bez sensu.

I też często czuję, się rozbity. Mam wrażenie, że już nigdy nie będę pewny siebie i swojego życia. Że wszystko w czym żyję teraz zostało tak mocno zaatakowane i poddane właśnie jakimś durnym wątpliwościom, że już nigdy nie będę się w stanie z tego cieszyć.

Ja jeszcze nie podjąłem tej decyzji ale jestem coraz bliższy. W tym momencie mam tydzień przerwy ze względu na wyjazd i ta przerwa mnie w tym chyba utwierdza.
Takich przerw będzie w te wakacje jeszcze trochę i być może po nich podejmę decyzję jeśli stwierdzę, że bez terapii radzę sobie lepiej.
Już teraz zauważam zmiany na plus. Bo trudno mi mieć słynne tutaj "nastawienie normalnościowe" jeśli po terapii rozmyślam o niej a potem rozmyślam przed kolejnym spotkaniem.
Cały czas jakieś wątpliwości zasiewane w głowie. Już ten tydzień pokazuje, że bez terapii (konkretnie mojej) jakoś łatwiej wdrażać rady z forum.
Czyli wrzucać wszystko do jednego worka, ignorować, nie nadawać wartości.

Nie jestem masochistą i nie męczyłbym się gdyby nie ogrom pozytywnych spraw, które wyniosłem z tej terapii. Można powiedzieć, że moja osobowość się rozwinęła. Nabyłem mnóstwo nowych kompetencji, pewności siebie, asertywności. Ale czy sprawiło to, że lęki i objawy są mniejsze? Raczej nie.

I parę razy było już tak, że szedłem dość bojowo nastawiony i mówiłem o swoich uwagach i wątpliwościach względem terapii i zawsze kończyło się to konstruktywną, fajną rozmową. No i sporo było spotkań, gdzie naprawdę byłem zachwycony.
Ale z drugiej strony trwa to już wszystko tak długo (prawie 1.5 roku) a ja ciągle czuję, że zapadam się jeszcze głębiej. Jasne, radzę sobie lepiej ale też jest czasem coraz trudniej.

Dostaję szału bo dość często pojawia się temat psychozy i że gdyby nie to, że jestem taki silny to bym się zapadł w jakieś stany psychiczne. A dobrze wiemy z forum, z relacji setek osób, że tak się nie dzieje. I to kwestionowanie moich wyborów, odczuć. Mam też trochę dość...
Wiem, że gdy powiem mojej PP o swojej decyzji pewnie zacznie mnie straszyć właśnie psychozą czy innymi sprawami. I zawsze ten lęk/wątpliwość zostaje zasiany.

Na razie nie spinam się. W wakacje będę miał kilka takich przerw. Po nich podejmę decyzję czy będę kontynuował terapię w tej formie i częstotliwości czy będziemy spotykać się rzadziej czy wcale.

Trzymam za Ciebie kciuki Ola. Też miałem wiele gorszych momentów o których piszesz pod koniec swojej ostatniej wiadomości. Ale zawsze przechodziły. Mam nadzieję, że szybko poczujesz się trochę pewniej ze sobą.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

18 lipca 2016, o 20:12

Paulina, Bruce, dzięki za odpowiedzi :*

Paulina, dobrze to w sumie napisałaś. Coś w tym jest, że te doły łapie. A ja to widzę z boku wtedy tak, że znowu szarpię się z nerwicą... terapeutka podciąga to pod przeżywanie emocji np, z poprzedniej sesji podczas gdy ja jestem jedną wielką emocją od 2 lat...i gdy akceptuję nerwicę, żyję z objawami w miarę normalnie, przyzwalam na nie to jest spokój. Jak zaczynam się szarpać (że to nigdy nie minie, ze mam dość, że już zawsze tak bedzie....) + na terapii jest dokładane do kotła ( w postaci przywoływania jakichś trudnych sytuacji przez moją terapeutkę) to czuję się wedy jak w jakimś mega dole....

Bruce, dzięki za wsparcie. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto to doskonale rozumie. Naprawdę.
ODPOWIEDZ