Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Myślę nad zakończeniem długiej terapii

W tym dziale rozmawiamy o tym jak nam idzie terapia u naszych psychologów, terapeutów.
A także osoby, które nie chodzą na terapię ale mają związane z nią jakieś pytania, mogą tutaj się rozpisać.
Dział ten służy również wyjaśnianiu wspólnie różnych pojęć i zagadnień terapeutycznych.
ODPOWIEDZ
Fine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43

19 listopada 2016, o 00:07

Witajcie,
od ok 5 lat chodzę na terapię psychodynamiczną. Z czego pierwsze 3 lata przespałem. Tylko chodziłem i uważałem, że to wystarczy. Nie robiłem postępów, ale chociaż nie było paniki.

Co mnie wkurza: nigdy nie zostało wyjaśnione mi koło lękowe, co się ze mną działo zanim trafiłem na terapię. Oczywiście terapeutka tłumaczyła jakie emocje, jakie przeżycia za tym stały. Ale ja bałem się, że TO wróci. Momentami wątpiłem czy ona coś o tym wie.

2 lata temu miałem nawrót lęków, przez pół roku chodziłem jak struty. Z terapii wychodziłem podbudowany, ale po chwili wracały lęki. Próbowałem jak najwięcej wyciągać ze spotkań, ale ciężko było mi zrozumieć jak mają mi pomóc w codziennym życiu. Z czasem zacząłem analizować tam każdą życiową sytuację.

Następnie trafiłem tutaj na forum, poczytałem wpisy Victora i oświecenie. To ja nie jestem sam? Nerwicę można wytłumaczyć? Nosz ja pierd... Teraz jak to piszę, zastanawiam się dlaczego do tej pory nie poruszyłem tego na terapii. Może po prostu nie jestem do niej przekonany (od początku?). Zacząłem czytać, słuchać nagrań i otwierały mi się oczy. Powoli ruszyłem do przodu. Po kilku miesiącach poczułem się po prostu szczęśliwy i wolny. Czułem się dobrze z ludźmi, którzy mnie tak przerażają. Czułem jednak, że zrobiłem to sam, bez wkładu terapii.

Potem nastrój powoli się pogarszał, czułem że znów się gubię. Dobrze i bezpiecznie czułem się tylko w gabinecie. W życiu już było trudno. Wiedziałem, że jednak potrzebuję czegoś więcej.

Oczywiście dowiedziałem się też wielu rzeczy: niskie poczucie własnej wartości, trochę narcyzmu, problemy rodziców, jak podziałała na mnie trauma, czego się boję. Ale tylko suche informacje. Co z tym można zrobić, tego nie potrafiłem rozumieć. A może nie ufałem już jej.

Teraz gdy to piszę, znów jestem trochę w rozsypce. Problemy ze snem, ciągły niepokój, zmęczenie, paniki. Chyba już nie wierzę w terapię.
Ludzie którzy wiedzą, że uczęszczam, pytają po co tam chodzę, skoro jestem normalnym facetem. Że nigdy nie pomyśleliby, że mam poważne problemy. Że radzę sobie.

Tak, idę do przodu, ale to ciągle boli. Kolejne kroki kosztują mnie wiele wysiłku i cierpienia. Chyba że tak to po prostu wygląda? Takie jest życie? Może znów uciekam w świat fantazji, że będzie tylko lekko, bez frustracji, niepowodzeń, płaczu. Boję się odczuwać swoje emocje, jeśli są nieprzyjemne, to reaguję lękowo.

Czuję, że jestem w pewien sposób uzależniony z terapią. Że nie chcę wejść w dorosłe życie i wziąć za nie odpowiedzialność. Zawsze mam gdzie wrócić i komu się wyżalić. To mnie przeraża. Z drugiej strony chciałbym to zrobić, przekonać się jak wygląda takie życie.
Jak pomyślę, żeby zrezygnować, to czuję strach, lęk, niepewność. Ale znowu? Czy nie każdy tego doświadcza? Przecież w końcu i tak trzeba się odciąć.

Mam obecnie duże problemy z zazdrością o dziewczynę, chcę od niej ciągłe zapewnienia o uczuciach. Szukam wciąż akceptacji u innych. Oceniam każde swoje słowo. Czy żeby zmieniać te kwestie, skoro wiem skąd się wzięły, na jakiej zasadzie działają, potrzebuję wciąż terapii?
Pokłóciłem się mocno ostatnio o to z dziewczyną, bo ona nie rozumie po co tam chodzę. Związek jest na krawędzi, może już po nim. I zacząłem poważnie się zastanawiać. Wybrać dziewczynę czy terapię?
Ale mętlik dżizas. A może po prostu dorosłość? :(:
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

19 listopada 2016, o 00:23

Fine pisze: Wybrać dziewczynę czy terapię?
Nie wiem jak dokładnie wygląda sytuacja u was ale takie ultimatum wydaje się absurdem. Jeśli realnie dziewczyna kazała Ci wybierać pomiędzy sobą, a terapią, to nie wiem jak to dyplomatycznie skomentować. Ale chorobliwa zazdrość pewnie też podgrzewa atmosferę...

Myślę, że nie terapia jest problemem a to jak się ją traktuje i wykorzystuje, ona ma być narzędziem. Z Twojego opisu wyczuwam, że nie jesteś poukładany wewnętrznie. A to w jaki sposób się poukładasz, to już jest nieważne- terapia czy samodzielna praca. Rezygnowanie bez planu B byłoby moim zdaniem nierozsądne, to jak poruszanie się we mgle. Dorosłość to jest jedno, ale ona na pewno nie polega na tym, że rzucisz terapię i powiesz -OK teraz jestem dorosły, będę udawał, że nic mnie nie gryzie, a poza tym inni mówią, że mi to niepotrzebne. Bo problemy wracają jak fala spod tego dywanu, pod który się je upycha, jak nie dziś to za kilka miechów. Na terapię nie chodzą ludzie nienormalni- odnośnie uwagi po co chodzisz jak jesteś normalnym facetem- ok jesteś, ale może potrzebujesz coś uporządkować i nic nikomu do tego, nawet Twojej partnerce. Po prostu musisz się moim zdaniem konstruktywnie zastanowić jak zamierzasz działać dalej,żeby to miało ręce i nogi.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Fine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43

19 listopada 2016, o 10:59

Dziewczyna tez wyraznie pokazuje, ze jest zazdrosna o relacje z terapeutka. Nie rozumie po co tam chodze, skoro rozumiem mechanizmy, chyba tylko pogadac.

Chcialbym nie potrzebowac terapii i sam mierzyc sie z problemami, sa przeciez ksiazki, artykuly, forum ale wyczuwam ze dziewczyna oczekuje ode mnie ze bede juz umial sobie ze wszystkim dobrze radzic. Jak o tym mysle, to tworzy sie duza presja. Chce z nia byc ale jesli sie zgodze na jej warunki, bede mial ciagle zacisniete zęby, byleby nie pojawily sie wieksze problemy.

Chcialem sie oszukac, ze juz jestem wystarczajaco mocny, moze tak, ale potrzebuje zrozumienia i poczucia bezpieczenstwa. Dla dziewczyny to z czym sie zmagam jest proste jak 2x2, nie rozumie tego, wiec mi brakuje wsparcia z jej strony.
Mam wrazenie, ze szuka faceta na 150%, ktory wszystko jej zapewni i bedzie umial rozwiazac kazdy problem. Ja doctej pory udaje takiego i to meczy. Gdy uznalem, ze pora ukazac moje niedoskonalosci, to zderzylem sie ze sciana. Myslalem ze przyjmie to lepiej.

To moja pierwsza dziewczyna na dluzej (kilka miesiecy), mimo ze mam 26 lat. Od dawna balem sie, ze tak zostane odebrany gdy bede w zwiazku. Rozumiem, ze kobiety szukaja mezczyzn mocnych, bedacych dla nich wsparciem i dzieci. Ale czy nie ma miejsca dla takich jak ja? Staram sie, koncze studia, mam prace, pracuje nad soba, dzieki czemu potrafie tez pomagac ludziom, jestem empatyczny i nie opuszczam ludzi, gdy maja gorsze czasy. Wciaz duzo musze pracowac ale czy nastapi kiedys taki czas, ze ktos mnie zechce? Znow widze ludzi jako straszne istoty bez serca. Zastanawiam sie czy jestem skazany juz na walke do konca zycia z takimi problemami, skoro po tylu latach wciaz sie nie nadaje do zycia.

Dziewczyna to tego jest chlodna w okazywaniu uczuc, czasami zastanawialem sie ,czy cos do mnie czuje. Nigdy nie mowila o uczuciach, calusy, przytulenia tez tylko z mojej strony. Ostatnio dowiedzialem sie, ze seks to jednak po slubie. Na dniach ostro sie klocilismy o seks, terapie, okazywanie uczuc. Mowila ze jestem bezczelny ze wyrzucam jej brak czulosci. Wiem, ze potrzebowalem tego dla poczucia bezpieczenstwa. Z drugiej strony co otrzymywalem od niej. Seks nie, terapia nie, czulosci nie, dobre slowo tez nie. Wiec pytalem wprost, skad mam wiedziec czy Ci na mnie zalezy. A ja skakalem wokol niej i dbalem o kazdy szczegol.

Jestem podlamany ta sytuacja, czy wasi partnerzy wspieraja was?
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

19 listopada 2016, o 13:41

Fine pisze: wyczuwam ze dziewczyna oczekuje ode mnie ze bede juz umial sobie ze wszystkim dobrze radzic. Jak o tym mysle, to tworzy sie duza presja. Chce z nia byc ale jesli sie zgodze na jej warunki, bede mial ciagle zacisniete zęby, byleby nie pojawily sie wieksze problemy.
Każdy człowiek sam musi decydować o swoim rozwoju osobistym i psychicznym, moim zdaniem nie może być sytuacji, w której ktoś inny jest powodem podejmowania takich, a nie innych decyzji w kwestii dbania o swoją psychikę.

Mam wrazenie, ze szuka faceta na 150%, ktory wszystko jej zapewni i bedzie umial rozwiazac kazdy problem. Ja doctej pory udaje takiego i to meczy. Gdy uznalem, ze pora ukazac moje niedoskonalosci, to zderzylem sie ze sciana. Myslalem ze przyjmie to lepiej.
Nie chce zabrzmieć jak stara ciotka, nie żebym też nigdy nie popełniła takiego błędu, ale tak się kończy nie bycie sobą po to żeby komuś wydać się atrakcyjniejszym. ;) Efekt jest taki, że prędzej czy później człowiek i tak musi zacząć być sobą i potem się okazuje, że osoba ,z którą jest nagle może okazać się tą, która do prawdziwego ja słabo pasuje.
Od dawna balem sie, ze tak zostane odebrany gdy bede w zwiazku. Rozumiem, ze kobiety szukaja mezczyzn mocnych, bedacych dla nich wsparciem i dzieci. Ale czy nie ma miejsca dla takich jak ja? Staram sie, koncze studia, mam prace, pracuje nad soba, dzieki czemu potrafie tez pomagac ludziom, jestem empatyczny i nie opuszczam ludzi, gdy maja gorsze czasy. Wciaz duzo musze pracowac ale czy nastapi kiedys taki czas, ze ktos mnie zechce? Znow widze ludzi jako straszne istoty bez serca. Zastanawiam sie czy jestem skazany juz na walke do konca zycia z takimi problemami, skoro po tylu latach wciaz sie nie nadaje do zycia.
Musisz moim zdaniem zawsze być sobą i wtedy pojawi się ktoś, kto będzie pasował do tego kim jesteś na prawdę a nie tego kim usiłujesz być, żeby spełnić oczekiwania. To jest mit, że każda kobieta szuka macho na 150%, i że wszyscy ludzie są tacy sami. To jest po prostu przekonanie bardzo uogólniające i patrzenie tylko w jedną stronę. Stwierdzenie, że nie nadajesz się do życia też jest wyolbrzymieniem. Nie ma osoby, która by się z czymś nie borykała-niektórzy mają tego więcej inni mniej, ale oprócz tego ,że chodzisz na terapię i masz teraz zgrzyt z dziewczyną nie znaczy, że jesteś upośledzony i niezdolny do egzystencji, wyluzuj :huh
Dziewczyna to tego jest chlodna w okazywaniu uczuc, czasami zastanawialem sie ,czy cos do mnie czuje. Nigdy nie mowila o uczuciach, calusy, przytulenia tez tylko z mojej strony. Ostatnio dowiedzialem sie, ze seks to jednak po slubie. Na dniach ostro sie klocilismy o seks, terapie, okazywanie uczuc. Mowila ze jestem bezczelny ze wyrzucam jej brak czulosci. Wiem, ze potrzebowalem tego dla poczucia bezpieczenstwa. Z drugiej strony co otrzymywalem od niej. Seks nie, terapia nie, czulosci nie, dobre slowo tez nie. Wiec pytalem wprost, skad mam wiedziec czy Ci na mnie zalezy. A ja skakalem wokol niej i dbalem o kazdy szczegol.
No to jeśli tak czujesz, to coś jest miedzy Wami bardzo nie tak, jak na moje oko.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Fine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43

19 listopada 2016, o 19:29

Dzięki Ciasteczko!

Już po wszystkim, uznaliśmy razem że to nie ma większego sensu.
Najbardziej mnie zabolało jak powiedziała, żebym na spokojnie najpierw poradził sobie ze sobą, z emocjami, a potem dopiero wchodził w relacje :(
Na niej rozstanie nie zrobiło większego wrażenia, wszystko na chłodno jak od początku. Zero emocji.
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

20 listopada 2016, o 11:48

Fine pisze: Najbardziej mnie zabolało jak powiedziała, żebym na spokojnie najpierw poradził sobie ze sobą, z emocjami, a potem dopiero wchodził w relacje :(
Trochę jest w tym prawdy, ale tylko do pewnego stopnia . Chodzi raczej o ogólne ogarnięcie, a nie tak, że wszystko ma być laboratoryjnie idealne. Każdy ma jakieś swoje potworki w szafie, nawet jeśli małe. ;)
Na niej rozstanie nie zrobiło większego wrażenia, wszystko na chłodno jak od początku. Zero emocji.
Choć na pewno jest Ci teraz przykro, to myślę, że sama wystawiła sobie wizytówkę tym... :friend:
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Fine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 211
Rejestracja: 10 stycznia 2015, o 23:43

20 listopada 2016, o 12:58

Ciasteczko pisze: Trochę jest w tym prawdy, ale tylko do pewnego stopnia . Chodzi raczej o ogólne ogarnięcie, a nie tak, że wszystko ma być laboratoryjnie idealne. Każdy ma jakieś swoje potworki w szafie, nawet jeśli małe. ;)
No właśnie sam już nie wiem od czego zacząć, może muszę chwilę odsapnąć.
Bardzo niepokoi mnie moja zazdrość i wyrzucanie frustracji, potrzeba ciągłego potwierdzania swoich uczuć. Przychodzi wtedy złość na partnera i chęć ukarania go. Do tego lęk. Ale to już pewnie temat na terapię.
No pain - no gain
Rezygnowanie staje się nawykiem
ODPOWIEDZ