Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moje przemyślenia

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Nelia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 275
Rejestracja: 7 października 2015, o 18:10

4 listopada 2016, o 21:31

ten dział jest po to, by coś z siebie wyrzucić. Jako, że mam sentyment do tego forum i potrzebe "wypisania" się, wrzucę Wam wpis o moich przemysleniach. Lektura dla chętnych.

Jasne, że wolałabym pisać o swoich sukcesach, niezapomnianych przygodach, podróżach i nowych doznaniach. Ale nie mogę, bo nie byłoby to prawdą tylko zmyśloną historią o kimś innym, kim chciałabym być. Prawda jest taka, że moja wizja własnego życia na chwile obecną odbiega od rzeczywistości a ja wstydzę się to przyznać. Nie chce podejmować ze sobą tematu, czyja to wina, nie chce pretensji. Być może to wina mojej osoby, być może zbiegu wydarzeń, do których doszło, i które zahamowały mnie przed pewnymi decyzjami.

Wyjechałabym. Teraz, w podróż, która przełamałaby moje granice. Jestem człowiekiem zlęknionym. Tak, ja się boje. Nowych sytuacji, zmian, wychodzenia ze strefy komfortu, przyszłością. Gardzę tym strachem, nie cierpię go. A jednocześnie jest tak bardzo we mnie wżarty.
Wiem jedno. Im dłużej taki człowiek tkwi w swoim bezpiecznym kurwidołku, tym głębiej się w nim zatapia. Tym węższe stają się granice jego możliwości. Wychodzenie z tych sfer, nawet kosztem strachu, ZAWSZE przynosi korzyści, pokazuje nam, że jednak możemy więcej.

Ja stanęłam w miejscu. Zagubiłam się pomiędzy tym, kim chce być a tym, jak bardzo mi do tego daleko. Mam ogromne potrzeby względem siebie, ogromne ambicje. Chciałabym osiągnąć coś, napisać książkę, grać na pianinie i przebiec maraton. Chciałabym pierdolnąć to wszystko i wyjechać, by choć przez chwilę nie żyć w schemacie, na który jesteśmy skazani. Praca, dom, obowiązki. Żyjesz inaczej? W takim razie Twoje życie to luksus. Możliwość poczucia pięknej wolności w naszym kraju u przeciętnego człowieka, to luksus, na który stać tylko szczęśliwców.
Tak bardzo bym chciała, i tak bardzo nie potrafie. Jestem więżniem. Zobowiązań, konsekwencji i obowiązków. Nie umiem wyjechać zostawiając za sobą związek, który jest dobry i bezpieczny. Zostawić ukochaną osobę i pojechać, powiedzieć:” choć tak mocno cie kocham, choć dajesz mi bezpieczeństwo, nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Muszę to sprawdzić.”. Wtedy stracę, na zawsze. A tego się boję. To mój lęk główny, największa przeszkoda bo zbyt duże konsekwencje za sobą ciągnie.


Nie mam tej lekkości w podejmowaniu tak ważnych decyzji. Chciałabym ją mieć, to by wiele ułatwiło. Żyje więc, od dnia do dnia, od pracy do pracy, tęskniąc za uczuciami, których nie mam. Za dreszczykiem emocji. Za nowym zapachem. Za nowym smakiem, nowymi ludzmi, którzy uczą nas tak wiele.
Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Pokonałam jeden ze swoich lęków, nie będę mówić jaki. Ta walka bardzo mnie zaabsorbowała, skupiałam się na swoich doznaniach. Przez to oddaliłam się od siebie. Teraz chcę powoli siebie odzyskać, pielęgnować na nowo swoje pasje. Nie chce dalej tonąć ani stać w miejscu, nie potrafie tak. Duszę się wtedy, męczę. To trudne, gdy człowiek pragnie tak bardzo, jak bardzo się lęka. Mam więc ze sobą ciężko, przejebane.

Dopóki mam marzenia, cele, wizje – żyje. Bez tego każdy z nas jest umarły za życia.
http://www.zaburzeni.pl/konflikty-wewnetrzne-a-nerwice-przyczyny-czesc-2-t4071.html

Nie analizuj
Nie twórz katastroficznych wizji
Nie narzucaj sobie presji
Puszczaj kontrolę
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

5 listopada 2016, o 00:18

Kochana nie wszystko na raz i tak wykonałaś ogromna pracę.
Chciałam tak napisac tylko od siebie że czesto też mam takie przemyślenia:)
I tez czesto widzę że to są takie rozważania, rozkminki lękowe, nawet egzystencjonalne.
Staram sie odzielić swoje pragnienia, marzenia plany od rozkminek.
Ale czasem jest to trudne bo te tematy się mieszają są ze soba powiązane, bo często jakies moje pragnienia,
przekraczanie granic, poszerzanie strefy komfotu wiąże się z lękami.
Ale zauwazyłam też że sa okresy kiedy po prostu robie to czuje, kiedy jestem spokojna i wtedy wszystko wydaje się
jakoś łatwiejsze, proste.
Kiedy się po prostu żyje bez rozkminiania wszystkiego.
I to dla mnie jest ten stan którego pragnę, po prostu żyć, realizować się, nie zastanawiac sie ciagle, nie analizować.
A ciezko mi jest tego nie robic bo jestem urodzonym myslicielem i czesto to własnie to moje rozmyslanie wpedza mnie w jakiś niepokój
i analizę.

Też mam takie napady na podróże, na spakowanie plecaka i ucieczke w nieznane żeby się rozwijac, sprawdzić
i znam wielu ludzi którzy tak mają, ale wiem tez ze to sa u mnie takie zrywy bo tak naprawde to jestem wygodnicka:)
Lubie swoje łózko, swoje tereny, mam okazje jechac do Włoch, Anglii ale tak na 100% jeszcze wcale nie wiem czy chce:)

No i tak sobie napisałam :)
:friend:
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

5 listopada 2016, o 00:31

Nelia pisze:ten dział jest po to, by coś z siebie wyrzucić. Jako, że mam sentyment do tego forum i potrzebe "wypisania" się, wrzucę Wam wpis o moich przemysleniach. Lektura dla chętnych.

Jasne, że wolałabym pisać o swoich sukcesach, niezapomnianych przygodach, podróżach i nowych doznaniach. Ale nie mogę, bo nie byłoby to prawdą tylko zmyśloną historią o kimś innym, kim chciałabym być. Prawda jest taka, że moja wizja własnego życia na chwile obecną odbiega od rzeczywistości a ja wstydzę się to przyznać. Nie chce podejmować ze sobą tematu, czyja to wina, nie chce pretensji. Być może to wina mojej osoby, być może zbiegu wydarzeń, do których doszło, i które zahamowały mnie przed pewnymi decyzjami.

Wyjechałabym. Teraz, w podróż, która przełamałaby moje granice. Jestem człowiekiem zlęknionym. Tak, ja się boje. Nowych sytuacji, zmian, wychodzenia ze strefy komfortu, przyszłością. Gardzę tym strachem, nie cierpię go. A jednocześnie jest tak bardzo we mnie wżarty.
Wiem jedno. Im dłużej taki człowiek tkwi w swoim bezpiecznym kurwidołku, tym głębiej się w nim zatapia. Tym węższe stają się granice jego możliwości. Wychodzenie z tych sfer, nawet kosztem strachu, ZAWSZE przynosi korzyści, pokazuje nam, że jednak możemy więcej.

Ja stanęłam w miejscu. Zagubiłam się pomiędzy tym, kim chce być a tym, jak bardzo mi do tego daleko. Mam ogromne potrzeby względem siebie, ogromne ambicje. Chciałabym osiągnąć coś, napisać książkę, grać na pianinie i przebiec maraton. Chciałabym pierdolnąć to wszystko i wyjechać, by choć przez chwilę nie żyć w schemacie, na który jesteśmy skazani. Praca, dom, obowiązki. Żyjesz inaczej? W takim razie Twoje życie to luksus. Możliwość poczucia pięknej wolności w naszym kraju u przeciętnego człowieka, to luksus, na który stać tylko szczęśliwców.
Tak bardzo bym chciała, i tak bardzo nie potrafie. Jestem więżniem. Zobowiązań, konsekwencji i obowiązków. Nie umiem wyjechać zostawiając za sobą związek, który jest dobry i bezpieczny. Zostawić ukochaną osobę i pojechać, powiedzieć:” choć tak mocno cie kocham, choć dajesz mi bezpieczeństwo, nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Muszę to sprawdzić.”. Wtedy stracę, na zawsze. A tego się boję. To mój lęk główny, największa przeszkoda bo zbyt duże konsekwencje za sobą ciągnie.


Nie mam tej lekkości w podejmowaniu tak ważnych decyzji. Chciałabym ją mieć, to by wiele ułatwiło. Żyje więc, od dnia do dnia, od pracy do pracy, tęskniąc za uczuciami, których nie mam. Za dreszczykiem emocji. Za nowym zapachem. Za nowym smakiem, nowymi ludzmi, którzy uczą nas tak wiele.
Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Pokonałam jeden ze swoich lęków, nie będę mówić jaki. Ta walka bardzo mnie zaabsorbowała, skupiałam się na swoich doznaniach. Przez to oddaliłam się od siebie. Teraz chcę powoli siebie odzyskać, pielęgnować na nowo swoje pasje. Nie chce dalej tonąć ani stać w miejscu, nie potrafie tak. Duszę się wtedy, męczę. To trudne, gdy człowiek pragnie tak bardzo, jak bardzo się lęka. Mam więc ze sobą ciężko, przejebane.

Dopóki mam marzenia, cele, wizje – żyje. Bez tego każdy z nas jest umarły za życia.
Ja sadze, ze to, co napisalas sa to czyste rozkminy nerwicowe. Dlaczego? Otoz, zyjac kilka lat w analizach obsesyjno-lekowych nigdy nie bylam szczesliwa, zawsze mi czegos brakowalo. Narzekalam, zalilam sie, nie moglam znalezc swojego miejsca. Nie wiedzialam, czy kocham, czy nie. Nie wwiedzialam, czego chce. Gdzie pojsc ? W lewo, czy prawo?
Pozbywajac sie z dnia na dzien zaburzenia nerwicowego, (chociaz jestem jeszcze daleko), coraz bardziej zaczynam czuc sie szczesliwa. Ciesze sie z tego, co mam. Ciesze sie nawet, ze deszcz pada. Ciesze sie, ze nie mam za duzo pieniedzy. Ciesze sie z pracy, ktora wykonuje, ze wszystkiego. Smieje sie do ludzi, czuje lekkosc nieopisana. Czuje sie jak ptak wolny, ktory jest szczesliwy nawet wtedy, gdy musi wzbijac sie wysoko, wysoko pod wiatr .............
Nerwica nas destabilizuje. Jestesmy niecierpliwi, niezadowoleni z tego, co mamy, szukajac ciagle nowwych doznac, nowego smaku. To jest fajne, ale na krotki okres. Bo i tak, niewazne, czy tutaj,gdzie jestesmy, czy na koncu swiata, ktoregos dnia, predzej czy pozniej niezazegnana odpowiednio nerwica nas dopadnie. Zatem warto zwyciezyc nerwice najpierw, w rzeczywistosci, ktora nas otacza, w otoczeniu ludzi, ktorzy nas kochaja i ktorych my kochamy, a nastepnie podjac decyzje o zmianie miejsca, faceta etc ....
Wazne decyzje podejmowane w nerwicy - ciaglym leku, obawach i watpliwosciach, nie sa dobrymi wyborami !!!
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Wiolka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 29 września 2016, o 21:41

5 listopada 2016, o 01:26

Pięknie to napisane......jak recepta na odburzenie krok pierwszy.mnie właśnie tak drugi raz dopadło.nerwica dała mi spokój na 5 lat ,tylko ja wtedy nie wiedziałam co to jest odburzenie.pomyślałam,że poprostu mi przeszło.5 cudownych lat bez niej.jak coś bolało to naprawdę,zaradziłam i przeszło .nie rosło do rangi raka ,sm czy czegoś innego.bolało i tyle.aż 2 lata temu mnie znów dopadło ...tak na ostro.myślałam,że życie skończę.doszło do somatyki dd.nie byłam świadoma ,że to to.no i się zaczęło.łóżko,płacz i po woli uświadamianie sobie,że to nerwica tylko w innym wydaniu niż tamta.miałam odczucie,że dusza mnie boli cokolwiek to znaczy.znalazłam to forum,utwierdziłam się,że jest szansa na wyjście tylko muszę poczytać ,posłuchać i wdrożyć.najgorsze są te małe upadki.masz wrażenie ,że już a tu dorwie i załamka.ale pracuję nad tym tylko najzwyczajniej w świecie nie mogę doczekać się odburzenia,żeby znów poczuć ten luz,tą normalność....
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

5 listopada 2016, o 10:59

Wiolka pisze:Pięknie to napisane......jak recepta na odburzenie krok pierwszy.mnie właśnie tak drugi raz dopadło.nerwica dała mi spokój na 5 lat ,tylko ja wtedy nie wiedziałam co to jest odburzenie.pomyślałam,że poprostu mi przeszło.5 cudownych lat bez niej.jak coś bolało to naprawdę,zaradziłam i przeszło .nie rosło do rangi raka ,sm czy czegoś innego.bolało i tyle.aż 2 lata temu mnie znów dopadło ...tak na ostro.myślałam,że życie skończę.doszło do somatyki dd.nie byłam świadoma ,że to to.no i się zaczęło.łóżko,płacz i po woli uświadamianie sobie,że to nerwica tylko w innym wydaniu niż tamta.miałam odczucie,że dusza mnie boli cokolwiek to znaczy.znalazłam to forum,utwierdziłam się,że jest szansa na wyjście tylko muszę poczytać ,posłuchać i wdrożyć.najgorsze są te małe upadki.masz wrażenie ,że już a tu dorwie i załamka.ale pracuję nad tym tylko najzwyczajniej w świecie nie mogę doczekać się odburzenia,żeby znów poczuć ten luz,tą normalność....
Wiolka, wiwem, co czujesz, ja czuje to samo. Tez pracuje nad soba. POjawiaja sie slabsze dni, oczywiscie. DAMY RADE !
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
WWA
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 191
Rejestracja: 6 lutego 2016, o 14:59

5 listopada 2016, o 12:35

Heh za kazdym razem gdy juz czuje ze zaczyna byc dobrze I mysle ze jestem odburzonu to nastepuje jebniecie. Nie wiem z czego to wynika :(
Bylem juz samobojca, mordercą, schizofrenikiem, chadowcem, gejem, ksiedzem, utracilem sens swojego zycia, mialem raka w tylku I w mozgu, nie kochalem swojej dziewczyny I ona nie kochala mnie, potrzebowalem akceptacji, a teraz mam to wszystko w dupie. :)
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

5 listopada 2016, o 17:05

Halina pisze:
Nelia pisze:ten dział jest po to, by coś z siebie wyrzucić. Jako, że mam sentyment do tego forum i potrzebe "wypisania" się, wrzucę Wam wpis o moich przemysleniach. Lektura dla chętnych.

Jasne, że wolałabym pisać o swoich sukcesach, niezapomnianych przygodach, podróżach i nowych doznaniach. Ale nie mogę, bo nie byłoby to prawdą tylko zmyśloną historią o kimś innym, kim chciałabym być. Prawda jest taka, że moja wizja własnego życia na chwile obecną odbiega od rzeczywistości a ja wstydzę się to przyznać. Nie chce podejmować ze sobą tematu, czyja to wina, nie chce pretensji. Być może to wina mojej osoby, być może zbiegu wydarzeń, do których doszło, i które zahamowały mnie przed pewnymi decyzjami.

Wyjechałabym. Teraz, w podróż, która przełamałaby moje granice. Jestem człowiekiem zlęknionym. Tak, ja się boje. Nowych sytuacji, zmian, wychodzenia ze strefy komfortu, przyszłością. Gardzę tym strachem, nie cierpię go. A jednocześnie jest tak bardzo we mnie wżarty.
Wiem jedno. Im dłużej taki człowiek tkwi w swoim bezpiecznym kurwidołku, tym głębiej się w nim zatapia. Tym węższe stają się granice jego możliwości. Wychodzenie z tych sfer, nawet kosztem strachu, ZAWSZE przynosi korzyści, pokazuje nam, że jednak możemy więcej.

Ja stanęłam w miejscu. Zagubiłam się pomiędzy tym, kim chce być a tym, jak bardzo mi do tego daleko. Mam ogromne potrzeby względem siebie, ogromne ambicje. Chciałabym osiągnąć coś, napisać książkę, grać na pianinie i przebiec maraton. Chciałabym pierdolnąć to wszystko i wyjechać, by choć przez chwilę nie żyć w schemacie, na który jesteśmy skazani. Praca, dom, obowiązki. Żyjesz inaczej? W takim razie Twoje życie to luksus. Możliwość poczucia pięknej wolności w naszym kraju u przeciętnego człowieka, to luksus, na który stać tylko szczęśliwców.
Tak bardzo bym chciała, i tak bardzo nie potrafie. Jestem więżniem. Zobowiązań, konsekwencji i obowiązków. Nie umiem wyjechać zostawiając za sobą związek, który jest dobry i bezpieczny. Zostawić ukochaną osobę i pojechać, powiedzieć:” choć tak mocno cie kocham, choć dajesz mi bezpieczeństwo, nie wiem, czy jestem szczęśliwa. Muszę to sprawdzić.”. Wtedy stracę, na zawsze. A tego się boję. To mój lęk główny, największa przeszkoda bo zbyt duże konsekwencje za sobą ciągnie.


Nie mam tej lekkości w podejmowaniu tak ważnych decyzji. Chciałabym ją mieć, to by wiele ułatwiło. Żyje więc, od dnia do dnia, od pracy do pracy, tęskniąc za uczuciami, których nie mam. Za dreszczykiem emocji. Za nowym zapachem. Za nowym smakiem, nowymi ludzmi, którzy uczą nas tak wiele.
Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Pokonałam jeden ze swoich lęków, nie będę mówić jaki. Ta walka bardzo mnie zaabsorbowała, skupiałam się na swoich doznaniach. Przez to oddaliłam się od siebie. Teraz chcę powoli siebie odzyskać, pielęgnować na nowo swoje pasje. Nie chce dalej tonąć ani stać w miejscu, nie potrafie tak. Duszę się wtedy, męczę. To trudne, gdy człowiek pragnie tak bardzo, jak bardzo się lęka. Mam więc ze sobą ciężko, przejebane.

Dopóki mam marzenia, cele, wizje – żyje. Bez tego każdy z nas jest umarły za życia.
Ja sadze, ze to, co napisalas sa to czyste rozkminy nerwicowe. Dlaczego? Otoz, zyjac kilka lat w analizach obsesyjno-lekowych nigdy nie bylam szczesliwa, zawsze mi czegos brakowalo. Narzekalam, zalilam sie, nie moglam znalezc swojego miejsca. Nie wiedzialam, czy kocham, czy nie. Nie wwiedzialam, czego chce. Gdzie pojsc ? W lewo, czy prawo?
Pozbywajac sie z dnia na dzien zaburzenia nerwicowego, (chociaz jestem jeszcze daleko), coraz bardziej zaczynam czuc sie szczesliwa. Ciesze sie z tego, co mam. Ciesze sie nawet, ze deszcz pada. Ciesze sie, ze nie mam za duzo pieniedzy. Ciesze sie z pracy, ktora wykonuje, ze wszystkiego. Smieje sie do ludzi, czuje lekkosc nieopisana. Czuje sie jak ptak wolny, ktory jest szczesliwy nawet wtedy, gdy musi wzbijac sie wysoko, wysoko pod wiatr .............
Nerwica nas destabilizuje. Jestesmy niecierpliwi, niezadowoleni z tego, co mamy, szukajac ciagle nowwych doznac, nowego smaku. To jest fajne, ale na krotki okres. Bo i tak, niewazne, czy tutaj,gdzie jestesmy, czy na koncu swiata, ktoregos dnia, predzej czy pozniej niezazegnana odpowiednio nerwica nas dopadnie. Zatem warto zwyciezyc nerwice najpierw, w rzeczywistosci, ktora nas otacza, w otoczeniu ludzi, ktorzy nas kochaja i ktorych my kochamy, a nastepnie podjac decyzje o zmianie miejsca, faceta etc ....
Wazne decyzje podejmowane w nerwicy - ciaglym leku, obawach i watpliwosciach, nie sa dobrymi wyborami !!!
Halina, to co napisałeś jest bardzo mądre i dokładnie chyba opisuje jak to faktycznie wygląda, a przynajmniej ja się z tym zgadzam.
Dla mnie nerwica to "fizyczne" odzwierciedlenie moich ciągłych rozmyślań. Jakim cudem nie wplątać się w konflikt wewnętrzny? Jeszcze tego dobrze nie wiem ;-)
Dzięki terapii dużo sobie już sama ze sobą wyjaśniłam i bardzo mi to pomogło. Kilka ostatnich miesięcy było bardzo dobrych - żadnych typowych objawów, co najwyżej jakieś czasem dołki ale nic nadzwyczajnego, zupełnie normalne życie.
Od niedawna jednak znów nawiedzają mnie objawy. Ostatnie dwa tygodnie to apogeum. Tym razem jednak wiem dokładnie co się dzieje. I dzieje się u mnie to, co opisuje Nelia. Mam ogromne wątpliwości czy życie, które wybrałam mnie satysfakcjonuje. Znak zapytania stoi dosłownie nad każdym punktem: czy dobrze że się przeprowadzilam do niego? Czy na pewno chce pracować tu gdzie pracuje? Czy gdybym wybrała inna drogę byłoby mi lepiej? Czy powinnam to wszystko rzucić? Czy na pewno kocham? Czy miłość jest warta aż takich poświęceń? Czy na pewno chce poświęcić cała siebie dla takiego życia?

Bardzo mnie to męczy a na dodatek objawy mocno dają w kość. Ale wiem, że jest tak jak pisze Halina. W takim stanie nigdy nie jest dobrze. Nawet jak podejmę decyzję, zmienie życie o 180 st, to pewnie też okaże się, że coś jest nie tak, czegoś brakuje.
A to na pewno nie jest stan, w którym należy podejmować takie decyzje.
A przynajmniej ja tak uważam - moze jednak jestem w błędzie?
Dziękuje za "wysłuchanie" ;-) ;-) ;-)
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

17 listopada 2016, o 12:47

hej, Mam coś bardzo podobnego. Generalnie od zawsze jestem typem analizatora i zawsze mi się wydawało, że będę robiła w życiu coś mega wow, spełniała swoje marzenia, podróżowała. Z drugiej strony był gdzieś ten lęk, który na dobre zagościł u mnie po ukończeniu studiów, czyli właśnie na etapie zastanawiania się takiego poważnego co właściwie chciałabym w tym życiu robić. Niestety obecnie nerwica mi nie pomaga. Jestem na etapie szukania pracy i przytłacza mnie to wszystko tak naprawdę, bo nie wiem co chce robić, gdzie pracować, czy wyjechać gdzieś, czy zostać, gdzie mieszkać, milion pytań mam w glowie. Myślę jednak, tak jak Halina, że jest to w dużej mierze spowodowane naszym/moim lękowym usposobieniem. To jest jakby takie ciągłe poszukiwanie rozwiązań, które dałyby mi szczęście, z racji tego że nerwica tą radość mi bardzo stłumiła. Dlatego wydaje mi się że cokolwiek bym nie zrobiła to i tak do końca nie byłabym zadowolona. Pozostaje pracować nad sobą i swoimi złymi przekonaniami w głowie i przede wszystkim nad nerwicą ;)
I takie jedno spostrzeżenie: Ja bardzo często mam dużo różnych pomysłów w głowie i ciągle się zastanawiam, czego powinnam się nauczyć, co robić, a brakuje mi takiego powiedzenia sobie: STOP, zatrzymania w tej właśnie chwili i dostrzeżenia tego co już mam, a mam bardzo dużo ;)
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
ODPOWIEDZ