Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja terapeutka wyrzuciła mnie z gabinetu po 5 latach:(:(:(

W tym dziale rozmawiamy o tym jak nam idzie terapia u naszych psychologów, terapeutów.
A także osoby, które nie chodzą na terapię ale mają związane z nią jakieś pytania, mogą tutaj się rozpisać.
Dział ten służy również wyjaśnianiu wspólnie różnych pojęć i zagadnień terapeutycznych.
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 22:00

PatrycjanXIII pisze:Terapeutka, terapeutką, widzę pewne schematy zachowań, znam te emocje, choć terapię dopiero zaczynam. Wiedz droga koleżanko że nie jesteś sama w swoim problemie. Ale z drugiej strony, wiedz że jesteś sama, i sama do tej pory dawałaś radę, więc dasz i teraz. Nie będę się rozpisywał, bo przedmówcy temat wyczerpali. Pozdrawiam i życzę woli walki!
Pewne schematy zachowań? Zachowujemy się podobnie? Mógłbyś rozwinąć?
Co do dawania sobie rady to dla mnie ma to sens o tyle o ile mogę wyzdrowieć i pozbyć się tego wstrętnego zaburzenia. A teraz nie wiem czy mogę i nie wiem czy walka ma, w związku z tym, jakiś sens. Nie zgadzam się na chodzenie do specjalisty kolejne 15 lat czy też całe życie, bo 6 lat w moim odczuciu to wystarczająco długo by coś zmienić. Wiem jednak teraz, że wybrałam złe dla mojego zaburzenia podejście terapeutyczne. Swojej szansy upatruję teraz tylko w głębokiej i intensywnej psychoanalizie indywidualnej połączonej z grupową.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

29 sierpnia 2015, o 00:48

Nie zmienisz schematu terapeuta czy terapia :) spojrz na terapie i terapeute inaczej a bedziesz miala szanse wyjsc ze wszystkiego w takim czasie w jakim sama tego dokonasz.
Byc moze brzmi to zawiklanie i filozoficznie ale nie da sie ujac tego inaczej w slowa.
Szanse upatruj w swojej wiedzy i swoich zmianach tu i teraz, obecnie, juz od dzisiaj, powoli acz sumiennie. Terapia jest tylko wskazowka.
Z czystego doswiadczenia powiem Ci ze terapia bazujaca na budowaniu mocnej trwalej relacji pacjent - terapeuta nie sprawdza sie bo zwykle ludzie nie widza wtedy poza terapia tego ze maja sami to zmieniac, chodza na terapie ale wzgledem zaburzenia sa bierni.
Terapia to super sprawa ale w zupelnie innych kategoriach niz to sie wydaje upatrujac w niej i tylko niej swoja szanse.
Awatar użytkownika
nigra88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 240
Rejestracja: 17 lutego 2015, o 12:34

30 sierpnia 2015, o 00:55

Pewnie, ta Twoja babeczka źle się zachowała bo zna Cie tyle lat i wie, co Cię boli najbardziej. Tym bardziej dziwne, że uderzyła właśnie w to czułe miejsce. Kto jak kto ale psycholog w swoim gabinecie powinien zachowywać się profesjonalnie.

Niestety, nie można oczekiwać, że ktoś inny obdarzył nas miłością matki, bezgraniczną, bezinteresowną, opiekuńczą, współczującą. Tylko matka może ja dać. Ta relacja jest nie do zastąpienia w życiu każdego. Oczekiwanie takiego uczucia od przyjaciół, partnera czy np. Terapeuty jest zawsze szkodliwe dla obu stron a dla osoby oczekującej najbardziej. Wiem bo sama mam trochę ten problem. To, że nie doświadczylam miłości matki nie uprawnia mnie do tego, żeby oczekiwać jej od innych ludzi. Każdy jest koniec końców człowiekiem i każdy jest inny. To, że dwie, trzy czy dziesięć osob Cie nie zrozumiało, nie znaczy, ze teraz trzeba się zamknąć za emocjonalnym murem i wszystkich wciągać pod jeden mianownik węsząc zagrożenie z każdej strony. Tworzy się presjw wtedy. A presją jest jak zawsze wyniszczajace bo każda relacja jest "tą jedyną" ta, od której zależą losy naszego świata, nasze być albo nie być. Także uszy do góry. Pięć lat to nie taki znowu szmat czasu, porównując ja do średniej długości życia :)
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

31 sierpnia 2015, o 14:23

No właśnie ja też nie rozumiem jej obojętności i chłodu, gdy uderzyła w mój najczulszy punkt-odrzucenie mnie. Widać, ze ewidentnie miała w dupie jak to na mnie wpłynie. Po czymś takim będzie mi mega trudno znów zaufać terapeucie, bo do niej chodziłam od 2009 roku. I co? Mój przyszły terapeuta tez mi po tylu latach też taki numer odwali? Bardzo się tego boję:(:(:(:(:(.
Co do oczekiwań wobec innych, jestem przeciwna wobec takiej surowości, że nie mam prawa czegoś od kogoś oczekiwać. Bo prawo, by wgłębi ducha tak czuć to mam i szczerze mówiąc, jak piszesz, że nie mam to jestem na ciebie zła. Co innego wyrażać te oczekiwania i czegoś się od kogoś domagać. Tak myślę na ten moment, ale całkiem możliwe, że te przekonania mi się zmienią.

-- 31 sierpnia 2015, o 14:23 --
Jestem na etapie szukania nowego terapeuty. Czytam artykuły na ten temat-jak znaleźć dobrego specjalistę? Wszyscy zachęcają by pójść do kilku i sprawdzić jak mi z nimi jest, a także zapytać terapeutę o jego poglądy na:
* czynniki lecznicze w procesie
* wizję procesu terapeutycznego
* rolę terapeuty i klienta w procesie
Zobaczyć w jaki sposób zostaną udzielone mi odpowiedzi na te pytania. I też bardzo ważne: czy czuję od początku, że terapeuta jest po mojej stronie?
W przypadku wyboru mojej dotychczasowej terapeutki, nie byłam u kilku specjalistów na początku, poszłam tylko do niej, a ponieważ, pomimo tego jak zakończyła nasza pracę, przez zdecydowaną większość czasu była profesjonalistką i tak też mnie przyjęła na początku, zdecydowałam się u niej zostać. Od ubiegłego roku widziałam jednak pojawiające się i znikające okresowo dość poważne problemy w naszej wzajemnej komunikacji. Przykładem niech będzie mój wyraźny i jednoznaczny komunikat do niej na jednej z sesji w 2014 : nie wiem czy w czwartek, 20go za dwa tygodnie będę na 100%, sprawdzę to i do końca tego tygodnia dam pani znać. Na ów czwartek byłam już wpisana w jej kalendarzu. Kiedy zadzwoniłam potwierdzić na 100% moją obecność, okazało się, że wykreśliła mnie bez pytania się mnie z tego terminu, bo skoro nie byłam na 100%...W rezultacie miałam niepotrzebną tygodniową przerwę w terapii bo wszystkie terminy miała już zajęte. Dodam, że wcześniej zawsze trzymała dla mnie termin, gdy był niepewny, do umówionego momentu potwierdzenia go, a podczas ostatniej sesji nie poinformowała mnie, o nowym sposobie interpretacji mojego stwierdzenia "że termin jest do potwierdzenia jeszcze na 100%" (czyli, że wykreśla, a nie trzyma jak wcześniej).
Teraz widzę, że przez większość czasu w kontakcie z moją terapeutką odnosiłam wrażenie, że jest ona PRZEDE WSZYSTKIM po stronie swoich zasad. Nie jest przeciwko mnie. Ale wyczuwałam podskórnie, że te zasady są ważniejsze ode mnie-klienta i jeśli będzie musiała wybrać między mną, a zasadami, prawdopodobnie wybierze zasady. Być może jest to moja projekcja, z drugiej strony, sposób zakończenia naszej wspólnej, długiej pracy, pokazuje mi , że tak faktycznie może być. A ja uważam, że zasady powinny chronić najpierw klienta, potem terapeutę, a już w żadnym wypadku nie powinny hamować rozwoju klienta.
Znalezienie nowego terapeuty, bardziej zbliżonego w pojmowaniu świata do mnie niż poprzednia pani, jest dla mnie teraz dużym i trudnym wyzwaniem. Bardziej zbliżonego, ponieważ jak wyczytałam, ważne jest też by człowiek prowadzący terapię nie był zbyt różny od samego pacjenta w kwestii np.: temperamentu, bo wtedy trudniej będzie mu o pełny wgląd w to co pacjent przeżywa. Na poziomie temperamentu na pewno nie byłyśmy z moją terapeutką kompatybilne, a ja, osoba energiczna, faktycznie czuję się swobodniej w towarzystwie osób równie żywiołowych co ja.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

31 sierpnia 2015, o 14:50

Tam gdzie ja chodziłam na terapię wywalali wszystkich po 2 latach grupowej i kazali sie ogarnąć i wreszcie
żyć na własny rachunek a nie z terapeutą;) Oczywiście ludzie protestowali, płakali.
Mnie terapeutka delikatnie sugerowała że już czas kończyć terapię po ok roku czasu, oczywiscie z zastrzeżeniem
że jak by się coś działo to moge wrócić i obgadac sprawę. Konkretną sprawę.
Jednak zawsze ją cieszyło jak robiłam przerwy w terapii i zawsze zwracała mi uwagę że to dobrze że samodzielnie
rozwiązałam jakiś problem.

Z tego co wiem terapeuta ma prawo wycofać się jesli np. widzi że pacjent za bardzo się przyzwyczaił
nawet uzależnił w jakiś sposób, że zacierają sie granice pacjent - terapeuta i tworzy się jakiś rodziaj relacji
przyjacielskiej, nawet rodzicielskiej. Coś co może pacjenta uzależnić.
Wydaje mi się że Twoja terapeutka takie coś zaobserwowała u Ciebie i skoro pozwoliłas sobie
na pewne zachowania które występują raczej w relacjach rodzinnych czy partnerskich, plus to że próbowałaś
wzbudzić w terapeutce pewien rodzaj poczucia winy że Cię "porzuca" mogło się moim zdaniem przyczynić
do tej decyzji i zerwania kontaktu.
Myslę że ta decyzja byłe też rozpatrzona z supervisorem terapeutki.
A Twoje smsy, które mi przypominają raczej smsy porzuconej dziewczyny do partnera, niż do terapeutki myślę
że tylko utwierdziły ją w decyzji o przerwaniu terapii i kontaktów z Tobą.
Ale to w dobrej wierze.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

31 sierpnia 2015, o 15:45

No nie zgodzę się z tym ogarnięciem się po roku, czy wywalaniem ludzi po dwóch. Samo słowo którego użyłaś "ogarnięcie" czy "wywalanie" dużo daje do myślenia. Jeśli już to terapię się kończy, a nie kogoś wywala. Moim zdaniem masz trochę racji w tym co piszesz, że mogłam za bardzo uzależnić się od mojej terapeutki. Nie znaczy to jednak, że proces terapeutyczny dobiegł końca, ani tym bardziej, że był skuteczny.
Nie wysyłałam również do mojej terapeutki smsów, jak napisałaś, a tylko 1 sms. Nie lubię jak się przekręca fakty.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

31 sierpnia 2015, o 17:53

Wybacz pomyłkę, tego posta czytałam pare dni temu.
Chciałam zwrócić Twoją uwagę na coś innego i może podać jakiś inny punkt widzenia
jesli chodzi o zachowanie terapeutki.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

3 września 2015, o 22:28

marianna pisze:Wybacz pomyłkę, tego posta czytałam pare dni temu.
Chciałam zwrócić Twoją uwagę na coś innego i może podać jakiś inny punkt widzenia
jesli chodzi o zachowanie terapeutki.
Dziękuję ci za dobre intencje:).
Jakie by powody mojej terapeutki nie były, wiedziała jaka byłam, jak trudna była dla mnie ta konkretna ostatnia sesja-w jakim byłam na niej stanie- i wiedziała, na pewno, jak nie powinna była tej terapii kończyć. Bo tu nie chodzi o to, że ją zakończyła (stało się dobrze, bo była nieskuteczna, a ja nie miałam motywacji sama poszukać czegoś innego), tylko JAK to zrobiła. Po prostu będąc tam wiem, że miała w tym sposobie na względzie swoje, a nie moje, dobro. I to mnie tak potwornie boli. Że nie została terapeutką do końca, tylko na końcu pokazała, że tak na prawdę to ma mnie gdzieś.

-- 3 września 2015, o 22:28 --
DORADŹCIE PROSZĘ!!
Szukam nowego terapeuty.
Na razie byłam u dwóch. Chcę to opisać w skrócie, bo czuję się zagubiona i nie wiem teraz czym się przy wyborze kierować? Z jednej strony powinnam się czuć bezpiecznie i móc się otworzyć, z drugiej nie chodzi przecież o głaskanie po głowie.
Obydwaj terapeuci mają bardzo dobrą renomę, przyjmują w Wawie.
Pierwszy terapeuta pracuje psychodynamicznie. Moje pierwsze wrażenie o nim nie było (niestety) pozytywne: jest lękliwy, jakby czegoś się bał. Ja też się zaczęłam bać, bo pomimo jego ewidentnej dobroci, mam wrażenie, że może być dla mnie za miękki i pozwoli mi wejść mu na głowę, a ja mam takie tendencje i potrzebuję osoby stanowczej, ale łagodnej (taka była moja dotychczasowa terapeutka). On łagodny jest, ale brak mu tej stanowczości. Do tego jak mówił to się dużo namyślał, ale odniosłam wrażenie, że czasami dlatego, że po prostu nie był wystarczająco w czymś kompetentny (zaczynał coś mówić, za chwilę zmieniał, zastanawiał się na głos). Powiedział, że zakończenie terapii w taki sposób w jaki zrobiła to moja terapeutka jest nieodpowiednie i to mnie chyba do niego zraziło: moja terapeutka powstrzymywała się od takich ocen o innych, nawet jak ją mocno za język w tej kwestii ciągnęłam. Powiedział też jednak coś co mnie bardzo pozytywnie do niego ustosunkowało: pomimo, że on nie wie jeszcze czy ja się zdecyduję na terapię u niego on już teraz zacznie myśleć w kierunku późnowieczornych godzin sesji dla mnie (praca), tak by nie było, że ja mu potem powiem, że się zdecydowałam, a on mi powie, że nie ma takich godzin wolnych i znowu doznam odrzucenia/nie będzie dla mnie miejsca (troska o mnie). Zauważył też, że plastikowy kubeczek, którym rzuciłam był przedmiotem małej wartości (kontrolowałam się do jakiegoś stopnia) i nie dokonałam żadnych realnych strat w gabinecie.
Drugi terapeuta to psychoanalityk. Zadzwoniłam 3 minuty przed czasem do drzwi i nie zostałam wpuszczona, mimo, że nikogo nie było przede mną. Mam świadomość, że nikt nie musi przyjąć nikogo wcześniej niż umówiona pora, ale, że nie ma tam poczekalni i czekałam na klatce schodowej mnie zirytowało. Dopiero później psychoanalityk przypomniał mi, że mówił mi przez telefon o braku poczekalni, o czym ja zapomniałam i, że nie będzie mnie mógł wcześniej przyjąć. Zaczęłam od tego rozmowę z nim. Miałam ochotę uciec od niego już po 2 minutach kontaktu, czułam się tragicznie. Powiedział mi niemiłym głosem, że ja chyba nie zdaję sobie sprawy z napastliwości swojego głosu-tak wiem, że mam taką tendencję. Mam wrażenie, że o nw odpowiedzi na to się najeżył (a powinnien mieć dystans) i zaczął być dla mnie niemiły. Moją uwagę zwróciły słowa których używał: "chronię swój czas", zamiast np.: "dbam o mój czas" (i nie wpuszczam wcześniej). Mam tendencję do wchodzenia w słowo-wiem o tym, ale na sesjach nigdy się tym nie przejmowałam zbytnio-w końcu szłam się tam wygadać. Terapeutka zwracała moją uwagę na ten fakt, ale robiła to w ciepły sposób, a on doniosłym głosem, każdorazowo dobitnie podkreślał, że mu przerwałam i nie może nawet zdania dokończyć. Moje przerywanie to przede wszystkim lęk, że zapomnę myśli, która mi się właśnie pojawiła. W toku rozmowy stwierdził także, że jest elastyczny (bo mu powiedział, że odbieram go jako przesadnie sztywnego), bo rozmawia teraz ze mną! Powtórzył też to co o nim mówiłam, a co nie było pozytywne (jak np.: że jest sztywny) a na końcu dorzucił określenie, którego w ogóle nie powiedziałam. Odpowiedziałam mu spokojnie:
-Nie powiedziałam nic takiego o panu.
-A taka ironia z mojej strony, uszczypliwy chciałem być.
-Nie lubię uszczypliwości.
-Aa już poszło.
Stwierdził także na moje pytanie co on zrobi jeśli też bym rzuciła kubkiem na ziemię czy coś zniszczyła, że zadaję dziwne pytania i on mówi wprost co myśli (że mówi, ze to dziwne). A myślałam, szczerze, że analitycy są jak biała kartka. Mówił też najpierw, że nie widzi bym mogła od niego przyjąć pomoc i nie proponuje mi kolejnego spotkania, mówił tak długo, a pod koniec nagle zmienił zdanie. Jedno cenne co mi powiedział, to to, że chodzę z wielką wściekłością- dzięki tej obserwacji z jego strony poczułam, że może uda mi się nawiązać kontakt z moimi wypartymi uczuciami. Od pierwszych chwil rozmowy z nim moje ciało zareagowało i doznałam silnego odrealnienia, mimo, że dziś wcześniej cieszyłam się jego brakiem. Zastanawiam się czy powinnam u niego kontynuować i z czego wynika ta negatywna atmosfera-ktoś nie z mojej bajki kompletnie czy tak silne przeniesienie z mojej strony. Skłaniałbym się za tym drugim, gdyby nie te ironiczne uwagi i świadomość, ze nie przepadam za takimi ludźmi jak on po prostu (ale tu pojawia się pytanie: d l a c z e g o nie przepadam, może coś jest na rzeczy?) itd.
Jak sądzicie? Jestem w kropce, bardzo potrzebuję opinii innych osób. Z góry dziękuję:).
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
ODPOWIEDZ