Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja terapeutka wyrzuciła mnie z gabinetu po 5 latach:(:(:(

W tym dziale rozmawiamy o tym jak nam idzie terapia u naszych psychologów, terapeutów.
A także osoby, które nie chodzą na terapię ale mają związane z nią jakieś pytania, mogą tutaj się rozpisać.
Dział ten służy również wyjaśnianiu wspólnie różnych pojęć i zagadnień terapeutycznych.
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 01:52

Cześć wszystkim:)

Piszę bo nie mogę sobie dać rady z tym co mnie spotkało. Tak, mam zaburzenie osobowości. Myślę, ze poważne. Bardzo poważnie podchodziłam do mojej terapii. Dojeżdżałam na nią do Wawy z innego wojewódzctwa łącznie przez 5 lat, wyrobiłam ok.250 godzin terapii poznawczo-behawioralnej u świetnej terapeutki, która pisze i publikuje w "Charaktery"... Mam za sobą trening interpersonalny, asertywności, kilka warsztatów, udział w grupie samopomocowej dla DDD, półroczny w grupie dla kobiet kochających za bardzo, mnóstwo przeczytanej literatury, sesje nagrywałam i odsłuchiwałam w domu-czasem po kilka razy, tak bardzo chciałam się zmienić...A na końcu moja terapeutka wyrzuciła mnie z swojego gabinetu, gdzie jeszcze podczas samej sesji mówiła mi, że ją obchodzi co czuję, że dla niej to ważne...Dlaczego wyrzuciła? Bo przez całą sesję nie radziłam sobie z frustracją z powodu braków efektów terapii na jakie czekałam, zaczęłam samą siebie bić-zdarzyło mi się to pierwszy raz na terapii od kąd chodzę i gdy znów powiedziała mi, ze kończymy i, ja poczułam, że nie ma żadnych efektów i znów zostaję z niczym...nie mogłam wytrzymać i chwyciłam w rękę plastikowy, jednorazowy kubek z trochę wody mineralnej i rzuciłam go na podłogę gabinetu (w zupełnie innym kierunki niż siedziała terapeutka), a wychodząc skoczyłam na niego i go podeptałam-wszystko z bezsilnej wściekłości, z ogromnego bólu, wyszłam z gabinetu i weszłam do wc, trzasnęłam drzwiami od wc i jeszcze w wc walnęłam siebie parę razy odwieżaczemw spray po głowie a potem walnęłam nim kilka razy o kibel-chciałam dać znać mojej terapeutce jak bardzo bezsilna się czuję...wyszłam, a ona mnie woła i zimnym głosem mówi mi, że tu są moje pieniądze-zwraca mi je, bo taka sytuacja ma miejsce u niej w gabinecie 2 raz od kad do niej chodzę, a ona sobie takich incydentów u siebie w gabinecie nie życzy...Dokładnie tak samo odsunęła się ode mnie moja przyjaciółka którą znałam 10,5 na początku tego roku, a rodzinna zawsze powtarzała mi z nienawiścią, że ja się z nikim dogadać nie umiem...Nie potrafię wyrazić słowami ile dla mnie znaczyła ta relacja terapeutyczna i co mi zrobiło w psychice zachowanie terapeutki...żadnego ciepłego słowa, nic,...wysłałam jej po tym sms mówiąc w nim jak się czuję, że jest mi bardzo przykro, że postąpiła tak samo jak moja przyjaciółka i moja rodzina i nic-zero odzewu-ważne, że kasę wzięła...
Czyli pacjent ma zdrowieć ale nie powodować scen-być grzeczny, ma zdrowieć, ale grzecznie...jestem odpowiedzialna i gdyby to był przedmiot jakiejś wartości byłabym gotowa za niego zapłacić, ale zrywać taką relację z takiego powodu (problemu, który właśnie na terapii chcę rozwiązać!) i w ten sposób? Zamroziłam się na tydzień po tym incydencie, teraz emocje mi trochę odtajały i nie jestem w stanie tego przetrawić-terapeuta w którym pokładałam wszystkie moje nadzieje potraktował mnie dokładnie jak rodzina mojego pochodzenia...szukam aktualnie innego, ale chyba nie chcę...nie wiem czy mogłabym ponownie zaufać, żeby potem ktoś mnie wyrzucił za to, że straciłam nad sobą kontrolę z gabinetu, może lepiej od razu ze sobą skończyć...I jeszcze to poczucie niesprawiedliwości: że ta terapeutka dalej tam jest i zarabia mimo, że zrobiła coś takiego swojemu pacjentowi....to mnie tak rozdzierająco i potwornie boli...
A jeśli chodzi o te efekty terapii na które czekałam to chodzi o bliskie relacje-prawdziwą przyjaźń i prawdziwy związek partnerski-żadnego nigdy nie doświadczyłam, a ponieważ terapia trwała z roczną przerwą od 6 lat to uważam, że miałam prawo być wściekle sfrustrowana jej wynikami... nie wiem czy kiedykolwiek wyzdrowieję i czy jest sens w ogóle walczyć, nie chcę chodzić do terapeuty przez następne 15 lat...
usunietenaprosbe
Gość

28 sierpnia 2015, o 11:55

Witaj :)
Terapeutka moim zdaniem bardzo nieprofesjonalnie się zachowała. ..powinna dać Ci chwile odetchnąć a następnie wesprzeć ciepłym słowem .W głowie mi się nie mieści to jest jakaś kpina. . .
Tak sobie myślę że Ty pokladasz nadzieje tylko w terapii i tylko na tym polegasz myśląc że tylko dzięki temu dasz rade wyjść z zaburzenia.
A to jest tak ze terapia jest dodatkiem .Ty musisz zacząć pracować sama nad sobą a terapię traktować jako plus do pracy nad sobą .
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 16:47

emj pisze:Witaj :)
Terapeutka moim zdaniem bardzo nieprofesjonalnie się zachowała. ..powinna dać Ci chwile odetchnąć a następnie wesprzeć ciepłym słowem .W głowie mi się nie mieści to jest jakaś kpina. . .
Tak sobie myślę że Ty pokladasz nadzieje tylko w terapii i tylko na tym polegasz myśląc że tylko dzięki temu dasz rade wyjść z zaburzenia.
A to jest tak ze terapia jest dodatkiem .Ty musisz zacząć pracować sama nad sobą a terapię traktować jako plus do pracy nad sobą .

Twoje zdanie odnośnie zachowania terapeutki dużo dla mnie znaczy:). No bo jeśli taka profesjonalistka ogólnopolskiej sławy tak mnie potraktowała to może ze mną jest coś nie tak...Zaczęłam wątpić we własny osąd i to czy można jakiemukolwiek terapeucie zaufać:(. Zrobiła mi straszną krzywdę i nie umiem z tym dojść do ładu, bo jeśli zawiódł mnie terapeuta to komu ja mogę zaufać:(:(:(???
aquaphonic
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 25 lipca 2015, o 15:24

28 sierpnia 2015, o 17:13

oczekiwałaś bliskiej relacji i zwiazku poprzez zmianę siebie , chciałaś zmienić się po to żeby ktoś cie pokochał samo to powoduje pewnie flustracje czy to nie jest tak że prawdziwa miłość czy przyjaciel zaakceptuje cie taką jaką jesteś i nie musisz nic zmieniać ? miłość jest bezinteresowna zadna terapia nie zmieni faktu czy ją znajdziesz czy nie wiec nie masz się co dziwić ze nie dało efektów, akceptacja pomaga bardziej niż jakakolwiek terapia jeżeli nie możesz zmienić stanu rzeczy zaakceptuj inaczej tworzysz konflikt wewnętrzny.
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

28 sierpnia 2015, o 17:14

Kurde ale numer....no facetka generalnie w ogóle nie nadaje się do zawodu i pomijam fakt ze jakas tam ogolnoswiatowa.czy nie.psychoterapeuta ma pokażą.soba jak radzić so ie z rozdzierajacymi emocjami a nie wyganiac z gabinetu.Ja chodze 3,5roku na psychosynamiczna...i niejednokrotnie wchodziłam i wychodziłam z sesji tak wsciekla ze Glowa mala.ale moja terapeutka wręcz nawet mowila ze ti dobrze ze to wylazi....ale zeby wyganiac...w glowie sie mi to nie mieści.i powiem ci szczerze ze aż na sesji moje za tydzien mojej terapeutce i tym powiem...trzymaj się jakos....odpocznij chwile bez terapi wykorzystaj to co juz się dowiedzialas od niej....i podejmi nowa u innego terapeuty.
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 17:26

kolorowa pisze:Kurde ale numer....no facetka generalnie w ogóle nie nadaje się do zawodu i pomijam fakt ze jakas tam ogolnoswiatowa.czy nie.psychoterapeuta ma pokażą.soba jak radzić so ie z rozdzierajacymi emocjami a nie wyganiac z gabinetu.Ja chodze 3,5roku na psychosynamiczna...i niejednokrotnie wchodziłam i wychodziłam z sesji tak wsciekla ze Glowa mala.ale moja terapeutka wręcz nawet mowila ze ti dobrze ze to wylazi....ale zeby wyganiac...w glowie sie mi to nie mieści.i powiem ci szczerze ze aż na sesji moje za tydzien mojej terapeutce i tym powiem...trzymaj się jakos....odpocznij chwile bez terapi wykorzystaj to co juz się dowiedzialas od niej....i podejmi nowa u innego terapeuty.
Dziękuję Kolorowa za twój wpis :), odzyskuję dzięki temu wiarę w mój własny osąd sytuacji. Chodzisz na terapię psychodynamiczną, tak? Bo literówki są w twoim poście i wolę dopytać. A powiedz: zdarzyło ci się czymś rzucić czy krzyczeć u terapeuty w gabinecie? Czy komuś z was to się zdarza/zdarzyło??? Jakie były reakcje terapeuty?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 sierpnia 2015, o 18:50

Terapeutka ma prawo przerwac terapię jezeli nie zyczy sobie pewnych okreslonych zachowań. Szczegolnie po dluzszym czasie terapii.
Ale nie powinna robic tego w takim naglym tonie bo to jak widac cie najbardziej dotknelo i moze powodowac pewne komplikacje u pacjenta, jezeli jest na cos takiego wyczulony czy tez do terapii sie w jakis sposob przywiazal.

Wiesz ja to sie zastanawiam czy ty ogolnie nie masz problemu z zaufaniem? Piszesz na poczatku o zaburzeniu osobowosci.
I teraz tak, zauwaz ze z kolezanka mialas podobny problem, dajesz do zrozumienia ze z rodzina rowniez, i zauwaz ze ten sam schemat powtarza sie z terapeutka, moim zdaniem powinno ci dac to tez troszke do myslenia.
Mimio ze nie piszesz o sobie za wiele jezeli chodzi o twoj ogolny problem natury emocjonalnej, to jednak to sie przynajmniej rzuca od razu w oczy.
Terapia powinna byc narzedziem, ty z tej terapii, wydaje mi sie, ze stworzylas sobie pewien rodzaj relacji, i mysle ze taki sam z nia masz teraz problem jak w innych relacjach miedzyludzkich.

Oczywiscie tak sobie to tylko nakreslilem :)
Bo ogolnie terapeutka wiedzac o tym ze masz taki problem i ze to jest dla ciebie wazne, powinna inaczej to zakonczyc jezeli uznala ze juz pora czy tez poczula sama chec do tego ze terapie trzeba skonczyc.
Lub po prostu mogła przeczekać ten wybuch emocjonalny, pare rzeczy na pewno mogla zrobic inaczej, znajac juz ciebie tak dlugi czas.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

28 sierpnia 2015, o 18:58

zwątpiona pisze:
kolorowa pisze:Kurde ale numer....no facetka generalnie w ogóle nie nadaje się do zawodu i pomijam fakt ze jakas tam ogolnoswiatowa.czy nie.psychoterapeuta ma pokażą.soba jak radzić so ie z rozdzierajacymi emocjami a nie wyganiac z gabinetu.Ja chodze 3,5roku na psychosynamiczna...i niejednokrotnie wchodziłam i wychodziłam z sesji tak wsciekla ze Glowa mala.ale moja terapeutka wręcz nawet mowila ze ti dobrze ze to wylazi....ale zeby wyganiac...w glowie sie mi to nie mieści.i powiem ci szczerze ze aż na sesji moje za tydzien mojej terapeutce i tym powiem...trzymaj się jakos....odpocznij chwile bez terapi wykorzystaj to co juz się dowiedzialas od niej....i podejmi nowa u innego terapeuty.
Dziękuję Kolorowa za twój wpis :), odzyskuję dzięki temu wiarę w mój własny osąd sytuacji. Chodzisz na terapię psychodynamiczną, tak? Bo literówki są w twoim poście i wolę dopytać. A powiedz: zdarzyło ci się czymś rzucić czy krzyczeć u terapeuty w gabinecie? Czy komuś z was to się zdarza/zdarzyło??? Jakie były reakcje terapeuty?
Tak na psychodynamiczna.No ja generalnie jestem osoba bardzo powściągliwa...i nad tym miedzy innymi pracujemy zeby mogla lepiej przeżywać i okazywać emocje..nie rzucalam niczym ...ale niejednokrotnie bardzo plakalam i czasem placze i jestem ogromnie wsciekla na nią co staram sie jej o tym mówić ..wiec ona wtedy mi mówi ze dobrze ze to wychodź.mialam no.taka sytuacje nawet niedawno ze po sesji bylam na nią ogromnie wsciekla...ale jej o tym nie powiedziałam...i caly tydzien do kolejnej sesji klocilam sie z nią w myślach....u jak poszłam na sesje mowie jej i tym a ona do mnie ze dlaczego teraz jej o tym co myślałam nie powiem..i czemu się z nią teraz nie kloce....wrecz zla byla ze jej nie powiedziałam o co mi chodzi...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

28 sierpnia 2015, o 19:06

No właśnie coś w tym jest, co pisze Victor, że terapeutka może sobie nie życzyć pewnych zachowań, jeśli są skrajne. Wiem, że to jest terapia, ale jednak jakoś tak czuję, że są jakieś limity. To znaczy wiesz, na prawdę rozumiem, że to było dość nagłe z jej strony i zaskakujące dla Ciebie po takim czasie. Współczuję Ci też tego jakich przysporzyło Ci to odczuć i jakim było zaskoczeniem w obliczu tego poczucia, że wsparcie jakie otrzymywałaś było bezwarunkowe. Ale...

Myślę, że warto jest w tym wszystkim pamiętać, że terapeuta jest specjalistą, który w fachowy sposób zajmuje się tzw. chorobami duszy, pilotuje, informuje, naprowadza. I choć staje się może bliski osobie, którą wspiera, bo często jest jedyną nadzieją, to nie jest on najlepszym przyjacielem, czy rodzicem, i trzeba mieć na względzie to, że może z jakiejś przyczyny przestać prowadzić terapię - z takiej przyczyny jak u Ciebie, że uzna, że tego typu zachowanie wykracza poza to, w czym chce brać udział. Może też np. zmienić przychodnie, zamknąć gabinet, zmienić zawód, nawet wykitować ;) , itd.
Choć jest to osoba o wykształceniu i przygotowaniu pozwalającym na asystowanie ludziom w problemach z psychiką, to dalej jest to człowiek, który też może mieć jakieś nieprzewidywalne własne zachowanie, czy własne standardy, które sobie ustalił. Traktowanie psychologa, czy psychiatry, jak wyroczni i anioła stróża, to idealizacja i duże emocjonalne ryzyko, bo to jest specjalista - żyje z tego, co robi, i nawet jeśli to jest jego powołanie i jeśli ma szanować uczucia swojego pacjenta, to jest to jego praca, a nie relacja prywatna. I tutaj nastąpiła sytuacja, w której zaangażowałaś się w tę znajomość, ale to nie była relacja tak na prawdę, tylko pomoc, bo dla Ciebie terapeutka była jedyna i ważna (jest to zrozumiałe dla mnie), ale ona miała w międzyczasie innych ludzi, których pilotowała. Chciałabym pokazać Ci tę dysproporcję, żebyś może spróbowała spojrzeć na tę sytuację z innej strony. I wiem, że potrzebne jest zaufanie do terapeuty, bo jak inaczej się przed nim otworzyć i zaufać jego metodom, ale wydaje mi się, że łatwiej jest je budować mając trochę inne oczekiwania. Czyli np. bardziej stawiać na to, żeby był skuteczny i sympatyczny, a nie żeby był jak matka czy przyjaciel i na zawsze.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 19:25

Wiktorze, tylko to jest właśnie to. Idąc na sesję nie miałam pojęcia, że wyjdzie ze mnie autoagresja i taka ogroomna frustracja brakiem wyników terapii. Nie planowałam w żaden sposób mojego zachowania. Tak wyszło. Sytuacja z rzuceniem kubkiem plastykowym, jednorazowym miała miejsce drugi raz od początku terapii. Z jednej strony przyjmuję rzeczowe argumenty, że ktoś może sobie czegoś nie życzyć u siebie na sesji, z drugiej czuję rozpacz, bo ja tak chyba mam i -jak napisała- Kolorowa- to musi ze mnie całe wyjść, jeśli każdy z tego powodu mnie wyprosi to jak ja mam to przepracować i wyzdrowieć? Tłumiąc w sobie? Być grzeczną? A w środku bajzel jak był tak był... Wiem, że brak zaufanie to moja bolączka, ale ona swoim postępowaniem tylko to pogorszyła....
Tak, mnie tez chodzi o sposób w jaki zakończyła terapię, że nic ją nie obchodzę-masz swoją kasę i spadaj. To strasznie boli, tym bardziej, że na sejsi, kilkanaście minut wcześniej powtarzała mi, że ją obchodzi jak się czuję-czyli kłamała...Bo o samej zmianie terapeuty myślałam już od dłuższego czasu, ale nie w taki sposób...
Ciasteczko- zgadzam się z tym co napisałaś. Szkopuł tkwi w tym, że ja potrzebuję TROCHĘ zastępczej mamy, bo własnej nigdy nie miałam, rodziców w ogóle nie miałam. I myślę, że terapeuta wchodzi jednak PO CZĘŚCI w rolę rodzica i powinien różne naciski wytrzymać (oczywiście są granice, ale rodzic nie oddaje dziecka do adopcji z powodu jego złości, chyba że jest nie ten tego). Uważam, że powinien powiedzieć: zniszczysz to musisz zapłacić, ale nie wyrzucać kogoś z terapii, bo jeśli nie on to kto przetrzyma to, kto?? Staje mi jak żywo przed oczami książka "Uratuj mnie", gdzie pacjentka z borderline na jednej z sesji zaczęła pocierać sutek o sutek i doszła do orgazmu, bo akurat przerabiali jej zablokowaną seksualność. Terapeuta powiedział jej wtedy, gdy go poinformowała o tym co robi: ok, nie będę cię oceniał. I to jest dla mnie prawdziwy terapeuta. Ludzie przychodzą z różnymi problemami z którymi sobie nie radzą, odsuwanie się od nich z tego powodu to WZMACNIANIE ich TRAUMY i patologicznych przekonań na swój temat wyniesionych z domu. Terpeuta swoją postawą ma za zadanie pomóc obalić te przekonania, a nie je wzmacniać!!!!!!!!
Piszę bo czuję wściekłość do mojej terapeutki, że w ogóle ją nie obchodzi jak to zniosłam, jak sobie z tym poradziłam-nic. A mi było tak potwornie źle, że moją pierwszą myślą było: wejść pod auto na złość tej... Dopiero potem pomyślałam sobie, że to by było okrutne wobec mnie, bo tyle się starałam, a jej i tak by to nie obeszło. Oprócz wściekłości czuję ogromny smutek i żal, bo jeśli odsuwa się ode mnie nawet terapeutka to znaczy, że jestem trędowata i nawet tak dobry specjalista nie może mi pomóc. To co zrobiła mi moja rodzina i przyjaciółka, nie spowodowało u mnie takich strat psychicznych jak zachowanie terapeutki...Zabrała mi wiarę, ze terapia może mi pomóc, a terapeucie można ufać...brak mi słów po prostu... To najgorsze co mnie spotkało, na prawdę...:(:(:(:(:(:(
usunietenaprosbe
Gość

28 sierpnia 2015, o 19:44

Kochana nie wrzucaj wszystkich terapeutów do jednego worka na pewno jest dużo psychoterapeutow którzy zareagowali by w odpowiedni sposób i czulabys się inaczej .Na pewno nosisz w sobie żal i smutek po tym jak się zachowała terapeutka tymbardziej po tym jak zapewniala Cię ze ja to wszystko obchodzi po tym można czuć się na prawdę zranionym więc nie dziwie się Twojej reakcji . Olej ją nie warto się przejmować kimś kto Ci nawet na smsa nie odpisał gdy Ty opisalas jej swoje odczucia.. Zrób coś co lubisz posłuchaj fajnej muzyki zrelaksuj się zjedz coś co lubisz rób dla siebie przyjemności może poczytaj dobra książkę żeby nie myśleć o tym incydencie niech to odejdzie w niepamięć. 3maj się dzielnie :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

28 sierpnia 2015, o 20:13

Zwątpiona, tak , jak już pisałam, terapeuta to też człowiek i zagrały u niej emocje albo wewnętrzne zasady. Niekoniecznie musiała kłamać mówiąc, że ją obchodzą Twoje uczucia, w końcu musiała też dysponować empatią, ale możliwe, że też coś w niej się złamało i zmieniło nagle jej zachowanie. Ona też mogła mieć jakiś problem (przykład- co jeśli np. pokłóciła się tego dnia z mężem?), właśnie w tym cala rzecz - to człowiek z krwi i kości, który po prostu skończył studia z zakresu psychologii i szkolenia, a nie istota z innego wymiaru. Uważam, że żaden człowiek w życiu nie może być traktowany jak w 100% przewidywalne oparcie i anioł stróż właśnie dlatego, że jest człowiekiem.

Szkopuł też tkwi, jak dla mnie, w tym czego od niej oczekujesz, czy ogólnie od terapeuty. Bo on nigdy nie może zastąpić Ci rodzica. Rodzica może zastąpić w pewnym sensie wujek, ciocia, czy do pewnego stopnia silny osobowościowo partner (choć w ostatnim przypadku łatwo o przegięcie), ale nie specjalista w przychodni czy gabinecie, u którego Ty lub NFZ zostawiacie kasę. Bo, jakkolwiek to okrutnie brzmi, nigdy pacjent nie będzie dla niego tyle znaczył, co on dla pacjenta. Jeśli w przyszłości dalej w taki sam sposób będziesz traktować postać terapeuty w Twoim życiu, to będzie Ci ciężko. Również dlatego, że nie będziesz w stanie oprzeć się na samej sobie w końcu.

Bierzesz osobiście do siebie to, co ona zrobiła i nie dziwi mnie to, ale np. myślenie, że ona Ciebie odsunęła i to definiuje Twoją wartość, to znów powrót do patrzenia na nią jak na wyrocznie, którą nie jest. Przeszłaś to samo z rodziną i przyjaciółką, widocznie taki nastąpił okres w Twoim życiu, że miałaś bardzo silne reakcje i mocne zachowania i też nie jest tak, że będzie tak zawsze- czas mija, wielu jest ludzi wokół i świat wartościowych znajomości nie jest dla Ciebie zamknięty.

Ale, choć nie znam szczegółów konfliktu z rodziną i przyjaciółką, napiszę Ci coś do przemyślenia, pamiętaj też o jednej rzeczy - chyba nie ma takiej osoby, która łyknie absolutnie każde zachowanie z Twojej strony. Jest Ci się pewnie ciężko nie raz opanować i nie mówię, ze to Twoja wina, ale miej na względzie to, że ludzie mają limit tego, co mogą przyjąć. Jeśli będziesz w nich w kółko walić, to w końcu pękną, bo oni Tobie coś od siebie dają, ale sami też chcieliby widzieć, że drugi człowiek stara się dla nich być znośny. I nie jest to krytyka tylko zachęta do przemyślenia tego, czym powinna się z Twojej strony cechować relacja z drugą osobą, a nie tylko patrzenie na to ile powinien znieść ktoś kogo chcesz mieć w swoim życiu.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

28 sierpnia 2015, o 20:51

Ciasteczko- gdyby mi odpisała na sms albo wyjaśniła potem na spokojnie co i jak, mogłabym to w sobie domknąć jakoś. A jej przekaz wtedy był dla mnie jasny: nie chcę mieć z tobą nigdy nic wspólnego. Jeśli miała kiepski dzień to czemu nie odezwała się potem by pomóc jakoś sobie to we mnie poukładać? Bo wzięła za tą sesję kasę i tylko to się liczy?
Nie piszę, że każdy ma wytrzymywać każdy nacisk z mojej strony. Nie piszę, że terapeuta ma wytrzymywać każdy nacisk z mojej strony. Po terapeucie spodziewam się jednak większego zrozumienia niż po nie-profesjonaliście i przynajmniej zakończenia tego w inny sposób. Ja mam rozumieć, że miała ciężki dzień czy coś tam, ale to chyba terapeuta jest po to by rozumieć pacjenta. I na prawdę nie uważam, że zrobiłam coś tak strasznego, żeby mnie za to z terapii wyrzucać. Co innego jakbym ją uderzyła, ale ja rzuciłam tylko durnym plastikowym kubeczkiem na podłogę.
W końcu: nie mam żadnej rodziny ani partnera, a potrzebę by mieć choć trochę rodzica od czasu do czasu mam, więc co mam zrobić z tą sfrustrowaną u mnie od zawsze potrzebą?? Gdzie mam ją wyrazić i do kogo jeśli nie do terapeuty?? Gdybym umiała budować relacje w życiu, które by mi to umożliwiły, wówczas nie chodziłabym do terapeuty.
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

28 sierpnia 2015, o 21:05

Rozumiem, chciałabym, żebyś wiedziała, że nie miałam na myśli żeby podważać słuszność Twoich odczuć, rozumiem, że czujesz się potraktowana jak nikt po takim długim czasie i faktycznie lepiej byłoby gdyby, tak jak mówisz pokazała jakąś klasę. Ale nie zrobi tego, dlatego jedyna nadzieja w tym, żeby spojrzeć na to trochę inaczej. Dlatego pisałam Ci to tak od drugiej strony.
Odnośnie rodzica, to w tym wieku i tak nie nadrobi się rodzica w taki sposób, moim zdaniem, bo tak jakby będzie się go zawsze próbowało kimś zastąpić, a nie budować oparcia na zwykłym wsparciu czy poradzie od innych. Też nie miałam emocjonalnie rodzica i wiem, że jest w tym miejscu dziura. Ale jeśli się da komuś innemu próbować go zastępować, to łatwo dać się powalić na ziemię...szczególnie np. partnerowi. Nie jesteś bezradną dziewczynką, tylko musisz to w sobie odkryć, a innych ludzi traktować jak źródło wskazówek, które sama użyjesz. Bo inaczej oddasz komuś moc nad sobą i to jest do kitu...
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
PatrycjanXIII
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 30 lipca 2015, o 19:31

28 sierpnia 2015, o 21:39

Terapeutka, terapeutką, widzę pewne schematy zachowań, znam te emocje, choć terapię dopiero zaczynam. Wiedz droga koleżanko że nie jesteś sama w swoim problemie. Ale z drugiej strony, wiedz że jesteś sama, i sama do tej pory dawałaś radę, więc dasz i teraz. Nie będę się rozpisywał, bo przedmówcy temat wyczerpali. Pozdrawiam i życzę woli walki!
ODPOWIEDZ