Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja Historia

Dział dla osób, które zażywaniem narkotyków, np. marihuany, dopalaczy, mefedronu, amfetaminy doprawili się stanów lękowych, czy też depresyjnych.
Jeżeli Twoim głównym problemem jest odrealnienie po "narksach" to dział o derealizacji znajduje się Tutaj
ODPOWIEDZ
MałaMi1304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 7 września 2017, o 11:43

9 września 2017, o 23:42

Witam.
Chciałbym przedstawić Wam moją historię. Przewertowałam to forum i teraz wiem na co zwrócić uwagę w swojej opowieści. Po 2,5 roku nareszcie wiem co sie ze mną dzieje ( bede pisała o DD, jednak wtedy nie wiedziałam co mi jest). Nie zrażajcie się proszę gdyż będzie ona również o narkotykach, a wiem że niektóre osoby wrogo podchodzą do takich tematów. Niestety dragi będą tu kluczowym elementem. Postaram się wymienić wszystkie ważne zdarzenia w porządku chronologicznym żeby miało to jakiś ład i skład.
Historia będzie naprawdę długa ponieważ opisuje spory kawałek mojego życia i zawiera dużo elementów którymi nie mam się z kim podzielić.. W sumie to nie wiem od czego zacząć.. Mam 22 lata. W wieku 15-16 lat pierwszy raz zapaliłam marihuanę. Było wesoło, nic złego mi się nie działo. Po pół roku doświadczyłam DD. Trwało to okolo tygodnia, wtedy nie wiedziałam co to jest i od czego. Neurolog u którego bylam stwierdził ze chyba " szatan mnie opetal". Później nic sie nie dzialo.
W wieku 19 lat spróbowałam mefedronu z amfetamina. Dawka okazała się byc za duża jak na pierwszy raz.. W momencie przestalam sie odzywac, serce walilo, moj oddech byl plytki, widzenie bylo " tunelowe " dzwieki znieksztalcone, tracilam świadomość, odjeżdżalam ze swojego ciała, myślałam że umieram. Na samo wspomnienie robi mi sie niedobrze. Nie wiem czy bylo blisko zapasci czy to tylko dzialanie tych substancji. W każdym bądź razie to bylo cos przerażającego. Uratowal mnie zimny prysznic, sprowadził na ziemię. Mimo przerażenia pozniej zrobilo mi sie fajnie, bawiłam sie całą noc. Nawet nie pomyslalam że ten szok zawazy na moim życiu, a stalo sie tak bo od tamtej pory " coś bylo nie tak ". Myślałam po prostu że mój mozg jest przemeczony po narkotykach, nie przejelam sie. Bawilam sie z dragami co weekend. Bylo mi dobrze kiedy byłam pod wpływem. Kiedy trzezwiałam bylo gorzej. Zaczely sie jakies lęki, fobie, ataki paniki, zawaliłam szkołe bo nie mogłam wytrzymać wśród ludzi, to były po prostu katusze. później było jeszcze gorzej, ciągle płakałam, lezalam w łóżku. Nawet się nie kąpałam. Leżałam i gniłam. Myślałam że zwariowałam, uszkodzilam sobie mózg. Mój chłopak straszył że mnie zamknie w psychiatryku. W chwili przebłysku przypomnialam sobie jak koleżanka mówiła zebym odstawila tabletki antykoncepcyjne, które w tamtym czasie brałam. Tak zrobiłam. Mój stan Zaczal sie poprawiac. Znikł płacz, lęki i ataki paniki ale wciąż nie bylo dobrze. Odrealnienie nadal było ogromne, nie chcialam wychodzić z domu. Na 3 miesiace odstawilam uzywki. Nie zmienilo się nic. Postanowiłam znowu coś wziąć. Bylo to cos z grupy beta ketonow. Będąc pod wpływem bylo super, nie czulam żadnych objawów które towarzyszyly mi na codzień. Kiedy wytrzezwialam zauważyłam ze cos sie zmienilo i to na lepsze. Intensywność objawów DD zmniejszyła sie o połowę. To był jakiś cud. Zaczelam wychodzić z domu, do kolezanek, do sklepu, zaczelam żyć, mimo tego ze cały czas bylo dziwnie. Nabralam nadzieji na znalezienie złotego środka na te objawy. " Studiowalam " o wszystkich substancjach psychoaktywnych, działanie na receptory itp itd.. bylo tego bardzo duzo. Bralam narkotyki co weekend, jednak nie dzialaly juz one tak jak ten jeden " magiczny " raz. Mój stan albo troszeczkę sie polepszal albo troszeczkę pogarszal.
Tak wyglądalo moje życie do czasu gdy zaszłam w ciążę. Kiedy dowiedzialam sie że zostanę mamą Odstawilam wszelkie używki, przeprowadzilam sie z powrotem do domu rodzinnego. W ciąży wykryto niedoczynność tarczycy - mój stan przypisywalam wtedy właśnie jej. Teraz moja tarczyca jest juz w najlepszym porządku, wyleczona, usg nic nie wykazuje, wyniki w normie. Córeczka ma już 8 miesięcy, a ja nadal mam DD. Mija 2,5 roku jak mnie trzyma. Obecnie objawy nie są juz tak intensywne jak wcześniej ( normalnosc mojego zycia okreslilabym tak na 80%), albo po prostu nauczylam sie z nimi żyć. Nie wiem. Od początku piszczy/szumi mi w uszach. Czasem mam problemy ze wzrokiem jakbym się napatrzyla w slonce, takie plamy. Mój swiat jest jakby sztuczny, nie czuję spójności z nim. Jestem za szybą. Odbicie w lustrze i własny głos wydają sie dziwne, nie moje. Kończyny jakby doczepione. Emocje stłumione, radość i gniew w normie ale przykrosci do mnie nie docierają. Rzadko. Kiedy mój mąż w którym nie mam oparcia nie wroci sobie na noc do domu ja przyjmuje to tak jakby mnie to nie dotyczylo, z jakims nienaturalnym spokojem. Nawet nie zapytam gdzie był. Później zastanawiam sie czy ja jestem jakaś nienormalna ( przecież normalnie chyba bym go rozszarpala za takie zachowanie).
Mąż zachowuje sie jak nastolatek pomimo 27 lat, wychodzi kiedy chce, robi co chce, dalej sporadycznie zazywa narkotyki, pije alkohol, odwala jakieś akcje non stop , nie daje pieniędzy na zycie ( do pracy chodzi od 2 msc, nie dostałam ani złotówki) znika na noc, grozi mu wiezienie, ma do odrobienia godziny spoleczne które z resztą ma gdzieś, nie idzie mu nic przetłumaczyć, ciągle sobie żartuje, nie można z nim poważnie porozmawiać. Wiele osób pyta " Monika jak ty to wytrzymujesz", " podziwiam cie ", " wspolczuje ci ". A ja co mam powiedzieć? Że po prostu nie czuje ogromu tych przykrosci, powagi sytuacji? Jak mozna nie czuc.. A no można..
Co do miłości to zastanawiam sie czy to czuje i szczerze mówiąc - nie wiem. Zabrzmi to strasznie, ale nie wiem czy kocham wlasne dziecko, mamę czy męża. Znaczy wiem że kocham ale jakby nie do końca to czuje. Jestem zagubiona, niezrozumiana i samotna, nawet nie mam żadnych znajomych, wszyscy pozakladali rodziny i mieszkają gdzie indziej, kontakty pourywane. Sama tez nie mam możliwości podróży, zajmuje sie dzieckiem..
Na sam koniec dodam jeszcze że w ciągu życia zaznalam wielu przykrosci w związku z nieszczęśliwa miłością, przemocą, również na tle seksulnym ( nie w rodzinie) brakiem znajomych. Ciełam sie, przypalałam papierosami, próbowałam popelnic samobójstwo.
To by było chyba na tyle. Dziękuję wszystkim wytrwałym którzy doczytali moj wpis do konca. Pozdrawiam i życzę spokojnej nocy...
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

10 września 2017, o 13:06

Witaj Moniko,

Czytając Twoją historię pomyślałam, jak życie Cię już doświadczyło. Jesteś młodą dziewczyną, a tyle na Tobie obowiązków, odpowiedzialności. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jesteś silna. Udało Ci się odstawić narkotyki, założyłaś rodzinę. Wierzę, że mimo tylu ran w środku, które nosisz uda Ci się wszystko poukładać. Wszystkiego dobrego i siły dużo! :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
MałaMi1304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 7 września 2017, o 11:43

10 września 2017, o 17:49

katarzynka pisze:
10 września 2017, o 13:06
Witaj Moniko,

Czytając Twoją historię pomyślałam, jak życie Cię już doświadczyło. Jesteś młodą dziewczyną, a tyle na Tobie obowiązków, odpowiedzialności. Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jesteś silna. Udało Ci się odstawić narkotyki, założyłaś rodzinę. Wierzę, że mimo tylu ran w środku, które nosisz uda Ci się wszystko poukładać. Wszystkiego dobrego i siły dużo! :friend:
Dziękuję za słowa otuchy :lov:
Piotrq
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 3 lutego 2017, o 05:50

13 września 2017, o 22:14

Poruszyła mnie Twoja historia. Szczególnie to, że pomimo takich przejść jakoś się trzymasz.

Najważniejsze chyba dla Ciebie jest to, żeby nie wrócić do używek - sama zresztą widzisz że to ślepy zaułek. Z tego co piszesz wynika też, że facet z którym jesteś nie nadaje się na męża a tym bardziej na ojca. Pamiętaj, że mamy XXI wiek i nie musisz tkwić w toksycznym związku.
MałaMi1304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 7 września 2017, o 11:43

13 września 2017, o 22:35

Piotrq pisze:
13 września 2017, o 22:14
Poruszyła mnie Twoja historia. Szczególnie to, że pomimo takich przejść jakoś się trzymasz.
Dzięki.. 'smil
ODPOWIEDZ