Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
hoppie
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 9 lutego 2017, o 10:34

10 lutego 2017, o 10:14

Wydaje mi się, że pierwszy post na forum wymaga opowiedzenia choć części swojej historii.
Mam 23 lata, wraz z początkiem grudnia doznałam nagłego ataku paniki - bez przyczyny. Z racji, że był to pierwsze tego typu epizod lęk przed nim doprowadził mnie do rozpaczy. Nie wiedziałam co mi jest. Rodzina od razu wysłała mnie do psychiatry i kazała zrobić podstawowe badania. Wyszła lekka niedoczynność tarczycy, co trochę mnie uspokoiło. Psychiatra pogadała ze mną, kazała ustabilizować hormony itd. Od połowy grudnia łykam Euthyrox - było źle, zaburzenia widzenia, płacze, lęki, kołatanie serca, derealizacja, uciskowy ból głowy, wewnętrzne drżenie, drętwienie kończyn - byłam u okulisty, u ogólnego, u ginekologa - wyszło, że jestem zdrowa. Po Świętach musiałam powoli wracać do życia - do pracy, na studia. Starałam się te lęki jakoś oswajać, dużo do siebie mówić... wydawało mi się, że wychodzę na prostą, mimo, że jeszcze czasem napadowo dosłownie zalewał mnie smutek i płacz - myślę sobie "ok, hormony, no nic stabilizujemy".
Ale ostatnio ten atak totalnie rozłożył mnie na łopatki - katastrofizacja, splątanie, same czarne myśli, panika, płacz, spięcie mięśni. Tragedia...
Szybko trafiłam na psychoterapię - opowiedziałam wszystko, co mnie dręczy. Psychoterapeutka powiedziała, ze ogarnięcie lęków to praca na 3 miesiące, ale... potem trzeba rozprawić się z ich przyczynami. I tutaj wtrącenie o tym co się porobiło w moim życiu. Kiedy miałam 17 lat moja mama zaszła w ciąże. Wstydziła się jej, bała się wychodzić do ludzi, czuła się źle - nie mogła brać leków, bo... ciąża. Kiedy dziecko się urodziło brała dużo różnych tabletek, rzucając je po kilku dniach, bo jak twierdziła nie działają. Jeździła do specjalistów, znachorów, miała nawet trafić do szpitala, ale uparła się, że nie chce. Pamiętam to jak przez mgłę, ale mówiła ciągle, że nie może spać, wszystko ją boli, ciągle płakała, nie jadła, zero emocji. Pewnego dnia wyszła na spacer i już nie wróciła... Znaleźliśmy ją w naszym garażu i już nic nie dało się zrobić. Tej nocy odebrała mi młodość, szczęście, coś we mnie umarło. Zostałam z tatą i braćmi, w tym jednym 4 miesięcznym.
Po tym wydarzeniu jakoś wszyscy wróciliśmy do życia, miałam do zdania maturę itd, musiałam jakoś funkcjonować. Myślałam, że to rozdział zamknięty, minęło przecież 6 lat. Psychoterapeutka powiedziała, że w istocie moje zaburzenia mogła wywołać tarczyca, ale podświadomość zaczęła to łączyć z tą traumą wtedy.
Jak czuję się dziś? Panikuję przez cały dzień, mam wrażenie, że zaczyna się u mnie dziać to, co u niej, że to będzie postępować i że się tak samo skończy. Boje się, ze nagle stracę kontrolę i świadomość i zrobię coś bardzo głupiego, a tak bardzo tego nie chcę. Nie wiem jak mam do siebie mówić, co mam mówić... Siedzę i jest tak spięta i przerażona moimi myślami, że aż mi momentami słabo.
Co myślicie? Mam mieć psychoterapię co tydzień, do tego łykam codziennie jakieś ziółka, są momenty kiedy mam siłę i wiem, że sobie poradzę i z tego wyjdę, ale kiedy zaczyna mi się plątać w głowie i wpadam w panikę to nie umiem przerwać tego błędnego koła :(:
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

10 lutego 2017, o 11:02

Cześć biedulko, bardzo mi przykro z powodu utraty mamy, i troszkę cie rozumiem bo też utracilam mamę ale z innych powodów, niestety , ale to co było w przeszłości ma ogromny wpływ na nasze emocje i czasem wychodzi to po jakimś czasie w postaci nerwicy , a dotyka to zwłaszcza te osoby, które mają mało odporny układ nerwowy, jeden zachwieje się emocjonalnie, a drugiemu nic nie będzie i splynie to po nim jak po kaczce, pamiętam jak zaczęła się u mnie nerwica , ogromna somatyka, która przerodzila się w chipochondrie, a ponieważ moja mama zmarła na raka, więc przepisywalam ta chorobę oczywiście sobie, i tak zaczęła się nerwica lękową, ataki paniki i ogromny lęk, strach przed rakiem , bo skoro moja mama miała raka to ja też mam i pewnie długo nie pozyje, i tak jest w twoim przypadku, tylko że ty masz nerwice, zaburzenie emocjonalne, które można wyeliminować, a twoja mama widocznie miała coś więcej , obstawiam tu na zaawansowaną depresję, z którą nie potrafiła sobie poradzić i dlatego tak się to skończyło, nie możesz wkrecac sobie, że też tak będzie z tobą, musisz uspokoić swoje emocje , nerwica szuka punktu zaczepienia, i przez to masz teraz obawy i lęki że też tak skończysz, skup się na sobie, na swoim życiu, rób to co lubisz , kochasz, mamie już życia nie przywrócisz a ty musisz żyć nadal, nie rozkminiaj tej sytuacji, a przede wszystkim nie myśl że z tobą też tak będzie. Pozdrawiam
COCO JUMBO I DO PRZODU
ODPOWIEDZ