Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Milllyxxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 lutego 2018, o 21:38

19 lutego 2018, o 21:48

Najgorsze jest to , że tym sposobem sami się "uśmiercamy" za życia. Ale to jest silniejsze. Przynajmniej na ten moment.
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

19 lutego 2018, o 22:18

Milllyxxx pisze:
19 lutego 2018, o 21:48
Najgorsze jest to , że tym sposobem sami się "uśmiercamy" za życia. Ale to jest silniejsze. Przynajmniej na ten moment.
Owszem, uśmiercamy się za życia...Wiem, nie dostane gotowego rozwiązania, ale już jestem zdesperowana..bo nie wiem co mam zrobić żeby przestać się tego bać...Nic nie skutkuje i czuję bezradność.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

19 lutego 2018, o 22:29

agnefka28 pisze:
19 lutego 2018, o 21:03
To jakiś dramat...pomimo akceptacji, pracy nad sobą i swoim samopoczuciem (psychoterapia), zajmowanie się życiem, sprawami biezącymi, nadal obawiam się chorób, panicznie boję się śmierci swojej
jak i bliskich, ciągle jestem w napięciu, obawiam się, że coś się stanie itp...Nie wiem, nie mam już pojęcia jak oswoić ten lęk, bo on trwa i trwa i wcale nie mija. Nie wspomnę o tym, że jak usłyszę o zawałach, nowotworach, wylewach, udarach itp to mięknę...po prostu robi mi się słabo...Jakieś rady moi drodzy? Jak Wy podchodzicie do tego tematu?
Spróbuj traktować ten lęk jak każdy inny lęk, którego doświadcza każdy z nas w życiu. Rób wszystko mimo tego lęku. Wiem, że czasami to już uszami wychodzi, ale zapewniam Cię, że w którymś momencie zaskoczysz i dotrze do podświadomości, że to tylko lęk, nic więcej. Nie bój się tego. Ja robiłam ten sam błąd, niby akceptowałam, ale non stop bałam się lęku, aż w końcu dotarło do tej mojej głowy, że to ja sama wywołuję ciągle reakcję walcz bądź uciekaj :-)
agnefka28 pisze:
19 lutego 2018, o 22:18
Milllyxxx pisze:
19 lutego 2018, o 21:48
Najgorsze jest to , że tym sposobem sami się "uśmiercamy" za życia. Ale to jest silniejsze. Przynajmniej na ten moment.
Owszem, uśmiercamy się za życia...Wiem, nie dostane gotowego rozwiązania, ale już jestem zdesperowana..bo nie wiem co mam zrobić żeby przestać się tego bać...Nic nie skutkuje i czuję bezradność.
Widzisz sama napisałaś, że nie wiesz jak się przestać tego bać. I to jest ta pułapka własnie. Ty się non stop boisz bać. Tak naprawdę każdy tutaj boi się czegoś, czego nie usunie, bo każdy z nas może odczuwać lęk i strach jako człowiek. To TY swoimi myślami i podejściem podtrzymujesz to non stop.
zabner pisze:
19 lutego 2018, o 15:46
Męczyły kogoś całodniowe lekkie pobolewania jednego miejsca z tyłu głowy? Nie boli jakoś bardzo i bardziej to irytuje niż boli :DD
Jakieś napięcie tam, nerwobóle?
Przyuważ sobie czy nie masz tego od napiętego karku. Ja miewam coś takiego własnie, tylko po jednej stronie, potrafi trwać kilka dni. Do tego czuję jak napięty mam kark po tej stronie właśnie.
Diana33 pisze:
19 lutego 2018, o 19:04
Hej kochani! Jestem tu nowa i bardzo prosiłabym Was o pomoc. Bo chyba prędzej zwariuję albo już zwariowałam :DD.

Mam przeczucie, że mnie chyba właśnie dopadła nerwica. Zaczęło się od tego, jak w poprzednim roku wylądowałam w szpitalu bo wypłukałam sobie potas z organizmu (przez własną głupotę nadużywając tragicznie kawy). Od tamtej pory zaczęłam panicznie bać się o własne zdrowie. Wszystkie minerały były już na miejscu, ja dalej przeżywałam ten szpital - po czym zaczęły mi doskwierać bóle brzucha. Trwały wtedy dwa dni a ja zaczęłam wyczytywać w internecie jakieś pierdoły o guzach jelit i innych nowotworach. Przy tym miałam wrażenie, że te bóle mi się nasilają. Tydzień później gastrolog stwierdził, że nie widzi nic poważnego i prawdopodobnie po prostu się strułam jakimś świństwem. Po tej diagnozie ból jak ręką odjął - czary mary kurna.. :shock: Dobra, potem było trochę spokoju, do momentu gdy moja mama wylądowała w szpitalu na serce. Spoko, nic złego jej się nie stało tylko miała mieć kontrolne badania. Ja znów wpadłam w paranoję, bo szpital i co jak jej coś złego znajdą? W tym momencie dostałam pierwszych zawrotów głowy. Tu zaczęła się moja bolączka, która trwa do dziś. Badania: ciśnienie - książkowe, ginekologicznie - bardzo ładnie, morfologia - idealnie, TSH - bajecznie. Kolejny do kolekcji poszedł kręgosłup szyjny. Tu wyszło, że mam zniesienie lordozy ale żadnych zmian zwyrodnieniowych i te zawroty nie mogą być od tego. Na wszelki wypadek dostałam Betaserc. Po nich czułam się jak w raju. Do momentu ... Od dwóch miesięcy zwaliło mi się na głowę mnóstwo problemów. I to wszystkie na raz. Wraz z problemami ogromny stres a ze stresem proszę państwa powróciły zawroty. Żeby tego było mało tak silne, że musieli mi podwyższyć dawkę Betasercu bo tańczyłam z meblami. Ale nie można było tego tak zostawić to rozpoczęłam pod rozkazem lekarza rodzinnego swoją wycieczkę po świecie lekarskim. Oczywiście dziennie przeżywałam nadal ogromny stres. Pierwszy na liście był laryngolog - i teraz co się ze mną działo - jak dowiedziałam się, że to może być błędnik czy inne dziadostwo to automatycznie zaczęły boleć mnie uszy, gardło ściskały mi jakieś potworki i jakieś rewolucje w nosie. Tu moja panika nabrała rozmachu, zawroty stały się jeszcze silniejsze. Ale laryngolog stwierdziła, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Jeden kamień z serca. Dalej poszedł doppler tętnic szyjnych i kręgowych. Tu wyszło, że prawa tętnica szyjna jest węższa od lewej ale taka się urodziłam i mimo to, przepływy krwi są prawidłowe. W szyjnych również. Lekarz stwierdził, że dla niego to i tak mało prawdopodobne abym od tego miała te zawroty. Ok lecimy dalej - neurolog - nie stwierdziła nic poważnego, jedynie przyjęła to co z dopplera mi wyszło, nawet stwierdziła że tomograf nie jest potrzebny. Na końcu został kardiolog i na samą myśl o nim zaczęłam mieć rewolucje sercowe. Kołatania masakryczne, jakieś nerwobóle, ściski w mostku... Pewnie już zawał przechodziłam. U kardiologa wyszło wszystko bardzo dobrze. I zdałam sobie sprawę wtedy, że po prostu głupieję. Nawet EKG pokazało, że mam stresowo pobudzone serce w niektórych momentach i kazała mi brać coś z magnezem. W tym momencie wszyscy lekarze stwierdzili, że ze mną dobrze a ja jednak sądzę, że popadłam w nerwicę. Naprawdę przestałam kontrolować swoje nerwy i kupiłam nawet Kalms na uspokojenie bo chyba zwariowałabym szybciej. W dodatku zaznajomiłam się trochę z tematem nerwicy i objawy przez które przechodzę idealnie do niej pasują..

- zawroty głowy oczywiście (nasilające się przy większym stresie)
- wcześniej często doskwierały mi uczucia omdlenia/odpływania (teraz już rzadko coś takiego mnie nachodzi ale dalej to miewam)
- potliwość rąk
- drżenie mięśni
- ucisk w głowie, jakby zaraz miała wybuchnąć w niej bomba atomowa
- przytkane uszy, jak przy silnym katarze
- suchość w ustach
- płytki oddech (czasami mam wrażenie, że przestaję oddychać)
- nerwobóle w oku (trochę wzrok przez mgłę gdy jestem zestresowana a jak nie to widzę normalnie)
- lekki światłowstręt
- ciągłe zmęczenie i senność
- ucisk w klatce piersiowej
- pulsowanie całego ciała prawie (szczególnie w szyi i głowie)
- w sytuacji stresowych albo stresowym myślach puls serca jest dosyć mocny
- sztywność mięśni karku i szyi
- natrętne myśli o dalszym złym stanie zdrowia (teraz na tapetę wzięłam guzy i nowotwory mózgu ;puk )
- lęk przed zemdleniem
- zdarzały się typowo napięciowe bóle głowy

No i ciągłe skupianie się na tych wszystkich objawach co doprowadza mnie do szału. Czy przechodziliście coś podobnego? Czy to już wygląda na nerwicę? Serio, bardzo poważnie już zastanawiam się nad terapią bo chyba nie poradzę sobie z tym dalej. ;oh
To wszystko wygląda na nerwicę. A nawet jakby coś było nie-nerwicowego to to myślenie ciągłe o objawach wskazuje na stan zagrożenia i ciągłej analizy, charakterystyczne dla nerwicy.
Ostatnio zmieniony 19 lutego 2018, o 22:37 przez Olalala, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

19 lutego 2018, o 22:32

Mój sposób na to jest taki,że sobie obrzydzam świat i życie ,a idealizuje śmierć np."na tym chorym świecie jest tylko cierpienie,ból,tyle nieszczęść,niesprawiedliwości,wojny,wszystko idzie ku zagładzie ,przeludnienie,choroby,ludzie bez wartości,wszystko coraz okropniejsze itd.,śmierć będzie wybawienie,da mi święty spokój od zmartwień i problemów" póki co trochę działa :D Po prostu trzeba się przestać bać śmierci,zanim się urodziliśmy też była nicość,nie istnieliśmy i co,boimy się tego? Starać się szukać pozytywów w totalnie negatywnej sytuacji. 'smil
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

19 lutego 2018, o 22:56

Olalala, działasz kojąco na mnie, któryś raz z już😊 Celine Marie, Twój sposób też jest całkiem niezły, choć nie powiem kontrowersyjny😀 Dobrze posłuchać jak inni sobie radzą, zawsze moźna coś zaczerpnąć dla siebie. Lekko nie jest, ale próbuje dalej.
magia83
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 260
Rejestracja: 27 kwietnia 2017, o 15:58

20 lutego 2018, o 07:55

Diana33 pisze:
19 lutego 2018, o 19:04
Hej kochani! Jestem tu nowa i bardzo prosiłabym Was o pomoc. Bo chyba prędzej zwariuję albo już zwariowałam :DD.

Mam przeczucie, że mnie chyba właśnie dopadła nerwica. Zaczęło się od tego, jak w poprzednim roku wylądowałam w szpitalu bo wypłukałam sobie potas z organizmu (przez własną głupotę nadużywając tragicznie kawy). Od tamtej pory zaczęłam panicznie bać się o własne zdrowie. Wszystkie minerały były już na miejscu, ja dalej przeżywałam ten szpital - po czym zaczęły mi doskwierać bóle brzucha. Trwały wtedy dwa dni a ja zaczęłam wyczytywać w internecie jakieś pierdoły o guzach jelit i innych nowotworach. Przy tym miałam wrażenie, że te bóle mi się nasilają. Tydzień później gastrolog stwierdził, że nie widzi nic poważnego i prawdopodobnie po prostu się strułam jakimś świństwem. Po tej diagnozie ból jak ręką odjął - czary mary kurna.. :shock: Dobra, potem było trochę spokoju, do momentu gdy moja mama wylądowała w szpitalu na serce. Spoko, nic złego jej się nie stało tylko miała mieć kontrolne badania. Ja znów wpadłam w paranoję, bo szpital i co jak jej coś złego znajdą? W tym momencie dostałam pierwszych zawrotów głowy. Tu zaczęła się moja bolączka, która trwa do dziś. Badania: ciśnienie - książkowe, ginekologicznie - bardzo ładnie, morfologia - idealnie, TSH - bajecznie. Kolejny do kolekcji poszedł kręgosłup szyjny. Tu wyszło, że mam zniesienie lordozy ale żadnych zmian zwyrodnieniowych i te zawroty nie mogą być od tego. Na wszelki wypadek dostałam Betaserc. Po nich czułam się jak w raju. Do momentu ... Od dwóch miesięcy zwaliło mi się na głowę mnóstwo problemów. I to wszystkie na raz. Wraz z problemami ogromny stres a ze stresem proszę państwa powróciły zawroty. Żeby tego było mało tak silne, że musieli mi podwyższyć dawkę Betasercu bo tańczyłam z meblami. Ale nie można było tego tak zostawić to rozpoczęłam pod rozkazem lekarza rodzinnego swoją wycieczkę po świecie lekarskim. Oczywiście dziennie przeżywałam nadal ogromny stres. Pierwszy na liście był laryngolog - i teraz co się ze mną działo - jak dowiedziałam się, że to może być błędnik czy inne dziadostwo to automatycznie zaczęły boleć mnie uszy, gardło ściskały mi jakieś potworki i jakieś rewolucje w nosie. Tu moja panika nabrała rozmachu, zawroty stały się jeszcze silniejsze. Ale laryngolog stwierdziła, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Jeden kamień z serca. Dalej poszedł doppler tętnic szyjnych i kręgowych. Tu wyszło, że prawa tętnica szyjna jest węższa od lewej ale taka się urodziłam i mimo to, przepływy krwi są prawidłowe. W szyjnych również. Lekarz stwierdził, że dla niego to i tak mało prawdopodobne abym od tego miała te zawroty. Ok lecimy dalej - neurolog - nie stwierdziła nic poważnego, jedynie przyjęła to co z dopplera mi wyszło, nawet stwierdziła że tomograf nie jest potrzebny. Na końcu został kardiolog i na samą myśl o nim zaczęłam mieć rewolucje sercowe. Kołatania masakryczne, jakieś nerwobóle, ściski w mostku... Pewnie już zawał przechodziłam. U kardiologa wyszło wszystko bardzo dobrze. I zdałam sobie sprawę wtedy, że po prostu głupieję. Nawet EKG pokazało, że mam stresowo pobudzone serce w niektórych momentach i kazała mi brać coś z magnezem. W tym momencie wszyscy lekarze stwierdzili, że ze mną dobrze a ja jednak sądzę, że popadłam w nerwicę. Naprawdę przestałam kontrolować swoje nerwy i kupiłam nawet Kalms na uspokojenie bo chyba zwariowałabym szybciej. W dodatku zaznajomiłam się trochę z tematem nerwicy i objawy przez które przechodzę idealnie do niej pasują..

- zawroty głowy oczywiście (nasilające się przy większym stresie)
- wcześniej często doskwierały mi uczucia omdlenia/odpływania (teraz już rzadko coś takiego mnie nachodzi ale dalej to miewam)
- potliwość rąk
- drżenie mięśni
- ucisk w głowie, jakby zaraz miała wybuchnąć w niej bomba atomowa
- przytkane uszy, jak przy silnym katarze
- suchość w ustach
- płytki oddech (czasami mam wrażenie, że przestaję oddychać)
- nerwobóle w oku (trochę wzrok przez mgłę gdy jestem zestresowana a jak nie to widzę normalnie)
- lekki światłowstręt
- ciągłe zmęczenie i senność
- ucisk w klatce piersiowej
- pulsowanie całego ciała prawie (szczególnie w szyi i głowie)
- w sytuacji stresowych albo stresowym myślach puls serca jest dosyć mocny
- sztywność mięśni karku i szyi
- natrętne myśli o dalszym złym stanie zdrowia (teraz na tapetę wzięłam guzy i nowotwory mózgu ;puk )
- lęk przed zemdleniem
- zdarzały się typowo napięciowe bóle głowy

No i ciągłe skupianie się na tych wszystkich objawach co doprowadza mnie do szału. Czy przechodziliście coś podobnego? Czy to już wygląda na nerwicę? Serio, bardzo poważnie już zastanawiam się nad terapią bo chyba nie poradzę sobie z tym dalej. ;oh
witaj😀wszystko mam identycznie jak ty z objawów,więc nie jesteś sama z tymi dolegliwościami plus tak jak Ty natrętne skupianie się na tym.
<okey>
beautiful_kate
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 464
Rejestracja: 12 czerwca 2016, o 19:22

20 lutego 2018, o 13:03

agnefka28 pisze:
19 lutego 2018, o 22:56
Olalala, działasz kojąco na mnie, któryś raz z już😊 Celine Marie, Twój sposób też jest całkiem niezły, choć nie powiem kontrowersyjny😀 Dobrze posłuchać jak inni sobie radzą, zawsze moźna coś zaczerpnąć dla siebie. Lekko nie jest, ale próbuje dalej.
Ja nawet jestem ciekawa co będzie po śmierci. Co ma być to będzie, a jak już będzie, to damy sobie radę:) jak każdy przed nami, ile to już śmierci było, hohoho:D ludzie z pogranicza mówią, że jest przyjemnie i nie chce się wracać. Także póki żyjesz-żyj i ciesz się chwilami. Na to kiedy umrzemy nie mamy wpływu, więc nie zamartwiaj się tym i odwracaj uwagę na tu i teraz
Zapominanie to akt mimowolny. Im bardziej chcesz coś porzucić tym bardziej cię to ściga.
William Jonas Barkley
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

20 lutego 2018, o 13:22

beautiful_kate pisze:
20 lutego 2018, o 13:03
agnefka28 pisze:
19 lutego 2018, o 22:56
Olalala, działasz kojąco na mnie, któryś raz z już😊 Celine Marie, Twój sposób też jest całkiem niezły, choć nie powiem kontrowersyjny😀 Dobrze posłuchać jak inni sobie radzą, zawsze moźna coś zaczerpnąć dla siebie. Lekko nie jest, ale próbuje dalej.
Ja nawet jestem ciekawa co będzie po śmierci. Co ma być to będzie, a jak już będzie, to damy sobie radę:) jak każdy przed nami, ile to już śmierci było, hohoho:D ludzie z pogranicza mówią, że jest przyjemnie i nie chce się wracać. Także póki żyjesz-żyj i ciesz się chwilami. Na to kiedy umrzemy nie mamy wpływu, więc nie zamartwiaj się tym i odwracaj uwagę na tu i teraz
W sumie ciekawa to i ja jestem co jest po drugiej stronie:) Bardziej przeraża mnie sam proces umierania, śmierć przedwczesna, związany z tym ból,choroby,itp. No cóż, nie zaplanuje sobie śmierci, innym zresztą też. Masz racje, próbuję odwracać uwagę, bo od ponad 2miesięcy nawet we śnie nie mam spokoju od tych tematów😨 Małymi kroczkami może oswoje się w końcu z tym tematem:)
beautiful_kate
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 464
Rejestracja: 12 czerwca 2016, o 19:22

20 lutego 2018, o 14:56

agnefka28 pisze:
20 lutego 2018, o 13:22
beautiful_kate pisze:
20 lutego 2018, o 13:03
agnefka28 pisze:
19 lutego 2018, o 22:56
Olalala, działasz kojąco na mnie, któryś raz z już😊 Celine Marie, Twój sposób też jest całkiem niezły, choć nie powiem kontrowersyjny😀 Dobrze posłuchać jak inni sobie radzą, zawsze moźna coś zaczerpnąć dla siebie. Lekko nie jest, ale próbuje dalej.
Ja nawet jestem ciekawa co będzie po śmierci. Co ma być to będzie, a jak już będzie, to damy sobie radę:) jak każdy przed nami, ile to już śmierci było, hohoho:D ludzie z pogranicza mówią, że jest przyjemnie i nie chce się wracać. Także póki żyjesz-żyj i ciesz się chwilami. Na to kiedy umrzemy nie mamy wpływu, więc nie zamartwiaj się tym i odwracaj uwagę na tu i teraz
W sumie ciekawa to i ja jestem co jest po drugiej stronie:) Bardziej przeraża mnie sam proces umierania, śmierć przedwczesna, związany z tym ból,choroby,itp. No cóż, nie zaplanuje sobie śmierci, innym zresztą też. Masz racje, próbuję odwracać uwagę, bo od ponad 2miesięcy nawet we śnie nie mam spokoju od tych tematów😨 Małymi kroczkami może oswoje się w końcu z tym tematem:)
Wiem o co chodzi z tymi snami. Ja miałam sen i nagle w śnie tiki nerwowe mrugania oczami to sobie wyobraź jak się czułam po obudzeniu i na czym się skupiałam:/ i długo mnie to męczyło, tak wyczulona jest podświadomość.... ech.
Być może będzie ci to oszczędzone i umrzesz spokojnie, będąc do końca sprawna i na chodzie
Jeśli nie... no cóż, to tego nie wiesz i nie myśl o tym, samo przyjdzie
Poza tym ludzie chorzy już aż tak chyba nie cierpią, bomają inne zaburzenia, pamięci itp więc może namsię z zewnątrz tak wydaje, a oni są w innym świecie.
Jedno jest pewne-ważne, że póki byli sprawni, to żyli pełnia życia i nie myśleli o tym. Czy ten ktoś kto sobie umarł po cichutku we śnie, czy takico id lat robił pod siebie i miał Alzheimera, cukrzycę, miażdżycę i nadciśnienie: p
Zapominanie to akt mimowolny. Im bardziej chcesz coś porzucić tym bardziej cię to ściga.
William Jonas Barkley
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

20 lutego 2018, o 16:05

beautiful_kate pisze:
20 lutego 2018, o 14:56
agnefka28 pisze:
20 lutego 2018, o 13:22
beautiful_kate pisze:
20 lutego 2018, o 13:03


Ja nawet jestem ciekawa co będzie po śmierci. Co ma być to będzie, a jak już będzie, to damy sobie radę:) jak każdy przed nami, ile to już śmierci było, hohoho:D ludzie z pogranicza mówią, że jest przyjemnie i nie chce się wracać. Także póki żyjesz-żyj i ciesz się chwilami. Na to kiedy umrzemy nie mamy wpływu, więc nie zamartwiaj się tym i odwracaj uwagę na tu i teraz
W sumie ciekawa to i ja jestem co jest po drugiej stronie:) Bardziej przeraża mnie sam proces umierania, śmierć przedwczesna, związany z tym ból,choroby,itp. No cóż, nie zaplanuje sobie śmierci, innym zresztą też. Masz racje, próbuję odwracać uwagę, bo od ponad 2miesięcy nawet we śnie nie mam spokoju od tych tematów😨 Małymi kroczkami może oswoje się w końcu z tym tematem:)
Wiem o co chodzi z tymi snami. Ja miałam sen i nagle w śnie tiki nerwowe mrugania oczami to sobie wyobraź jak się czułam po obudzeniu i na czym się skupiałam:/ i długo mnie to męczyło, tak wyczulona jest podświadomość.... ech.
Być może będzie ci to oszczędzone i umrzesz spokojnie, będąc do końca sprawna i na chodzie
Jeśli nie... no cóż, to tego nie wiesz i nie myśl o tym, samo przyjdzie
Poza tym ludzie chorzy już aż tak chyba nie cierpią, bomają inne zaburzenia, pamięci itp więc może namsię z zewnątrz tak wydaje, a oni są w innym świecie.
Jedno jest pewne-ważne, że póki byli sprawni, to żyli pełnia życia i nie myśleli o tym. Czy ten ktoś kto sobie umarł po cichutku we śnie, czy takico id lat robił pod siebie i miał Alzheimera, cukrzycę, miażdżycę i nadciśnienie: p
[rozterki
Domyślam się, że nie było to przyjemne uczucie...Mnie od okolo 2 tyg przez te "rozterki zatyka/przytyka w nocy, ewidentnie panika, ale lekcewaze to w zupełności. No nic, trzeba się mierzyć z życiem i dawać jakoś radę. Miłego popołudnia😊
Awatar użytkownika
tymbark92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 346
Rejestracja: 18 kwietnia 2015, o 05:40

22 lutego 2018, o 07:40

Miał ktoś takie - zatkane ucho / ciśnienie w uchu ? Tylko ze ja to mam caly czas , przez 90% czasu. Mial to ktos tak permanentnie?
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 851
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

22 lutego 2018, o 08:58

tymbark92 pisze:
22 lutego 2018, o 07:40
Miał ktoś takie - zatkane ucho / ciśnienie w uchu ? Tylko ze ja to mam caly czas , przez 90% czasu. Mial to ktos tak permanentnie?
Ja miewam ..a byłaś u laryngologa??
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Mike74
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 24 listopada 2017, o 17:33

22 lutego 2018, o 15:17

znerwicowana_ja pisze:
22 lutego 2018, o 08:58
tymbark92 pisze:
22 lutego 2018, o 07:40
Miał ktoś takie - zatkane ucho / ciśnienie w uchu ? Tylko ze ja to mam caly czas , przez 90% czasu. Mial to ktos tak permanentnie?
Ja miewam ..a byłaś u laryngologa??
Miałem coś takiego, oprócz kilku innych objawów w zakresie laryngologicznym. Okazał sie to tzw.: korek, lekarz wyciągnął i powrócił b. dobry słuch. Idź do laryngologa.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

22 lutego 2018, o 15:57

tymbark92 pisze:
22 lutego 2018, o 07:40
Miał ktoś takie - zatkane ucho / ciśnienie w uchu ? Tylko ze ja to mam caly czas , przez 90% czasu. Mial to ktos tak permanentnie?
No niestety mam i ja ale tak jak pisałam w innym temacie to jeszcze ujdzie w porównaniu z innymi objawami
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
niedowierzam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 15 grudnia 2017, o 20:37

22 lutego 2018, o 15:58

Celine Marie pisze:
22 lutego 2018, o 15:57
tymbark92 pisze:
22 lutego 2018, o 07:40
Miał ktoś takie - zatkane ucho / ciśnienie w uchu ? Tylko ze ja to mam caly czas , przez 90% czasu. Mial to ktos tak permanentnie?
No niestety mam i ja ale tak jak pisałam w innym temacie to jeszcze ujdzie w porównaniu z innymi objawami
O jezu ja tak mam jak się denerwuję! :) Przytyka mi strasznie, prawie jak w samolocie.
ODPOWIEDZ