Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Masz wątpliwości dotyczace objawów? Omawiamy je, opisujemy

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ewelinka1200
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1050
Rejestracja: 27 listopada 2016, o 15:21

18 lutego 2018, o 18:51

Ja po prostu staram się odpuszczać...nie szarpać się z tymi myślami...
Anika83
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 18 lutego 2018, o 19:53

19 lutego 2018, o 11:41

Parę tygodni temu dowiedziałam się, że ktoś w bardzo bliskiej rodzinie w młodym wieku zmaga się z chorobą wieńcową i mimo aktywnego trybu życia, poprawnego cholesterolu itp ma pozatykane żyły na maksa, a pierwszym tego objawem był ból lewej ręki, no i się zaczęło u mnie.... Jak wcześniej miałam jakieś mrowienia twarzy, stóp, kołatania serca, zawroty głowy itp to wszystko póki co ustąpiło, a zaczęło się: piekący ból pod obojczykiem, ból ręki (czasem ramię, czasem nadgarstek, czasem przedramię), ból pod łopatką, drętwienie, mrowienie itp. Ból nie jest duży, raczej takie ćmienie. Rok temu miałam robione echo i wyszło ok, pół roku temu holter na którym wyszły dodatkowe skurcze nadkomorowe i oczywiście podwyższony puls i od tego czasu biorę Bibloc 2,5mg raz dziennie i czasem coś tam przeskoczy ale tragedii nie ma, a teraz to. Myślicie, że to moja głowa przerzuciła się z objawów wmawianych sobie nowotworów i SM na chorobę, która jest w rodzinie? W czwartek idę na EKG wysiłkowe i Echo bo oczywiście chcę się upewnić, że te dodatkowe skurcze, zmęczenie itp są "tylko" od nerwicy, ale się zastanawiam czy wcześniej do rodzinnego się wybrać z tą ręką czy nie świrować... W przychodni u nas sezon grypowy i ciężko się dostać tak z marszu.
Awatar użytkownika
rit
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 265
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 11:51

19 lutego 2018, o 11:50

Anika83 pisze:
19 lutego 2018, o 11:41
Parę tygodni temu dowiedziałam się, że ktoś w bardzo bliskiej rodzinie w młodym wieku zmaga się z chorobą wieńcową i mimo aktywnego trybu życia, poprawnego cholesterolu itp ma pozatykane żyły na maksa, a pierwszym tego objawem był ból lewej ręki, no i się zaczęło u mnie.... Jak wcześniej miałam jakieś mrowienia twarzy, stóp, kołatania serca, zawroty głowy itp to wszystko póki co ustąpiło, a zaczęło się: piekący ból pod obojczykiem, ból ręki (czasem ramię, czasem nadgarstek, czasem przedramię), ból pod łopatką, drętwienie, mrowienie itp. Ból nie jest duży, raczej takie ćmienie. Rok temu miałam robione echo i wyszło ok, pół roku temu holter na którym wyszły dodatkowe skurcze nadkomorowe i oczywiście podwyższony puls i od tego czasu biorę Bibloc 2,5mg raz dziennie i czasem coś tam przeskoczy ale tragedii nie ma, a teraz to. Myślicie, że to moja głowa przerzuciła się z objawów wmawianych sobie nowotworów i SM na chorobę, która jest w rodzinie? W czwartek idę na EKG wysiłkowe i Echo bo oczywiście chcę się upewnić, że te dodatkowe skurcze, zmęczenie itp są "tylko" od nerwicy, ale się zastanawiam czy wcześniej do rodzinnego się wybrać z tą ręką czy nie świrować... W przychodni u nas sezon grypowy i ciężko się dostać tak z marszu.
Nie świruj :) Sama zauważyłaś, ze objaw nagle się zaczął, jak tylko się o tym dowiedziałaś i przestraszyłaś, a co lepsze inne objawy zniknęły ;) To typowa nerwica, nie bój się. I nie rób zbędnych badań i wizyt lekarskich, bo to tylko napędza hipochondrię. Spokojnie, wszystko będzie dobrze ;)
„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” – Epikur
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

19 lutego 2018, o 12:00

moje cisnienie 99/73 dzis ,nigdy takiego nie mialem.powinienem sie zglosic do lekarza?
Mistrz 2021 (L)
Anika83
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 18 lutego 2018, o 19:53

19 lutego 2018, o 12:14

rit pisze:
19 lutego 2018, o 11:50
Anika83 pisze:
19 lutego 2018, o 11:41
Parę tygodni temu dowiedziałam się, że ktoś w bardzo bliskiej rodzinie w młodym wieku zmaga się z chorobą wieńcową i mimo aktywnego trybu życia, poprawnego cholesterolu itp ma pozatykane żyły na maksa, a pierwszym tego objawem był ból lewej ręki, no i się zaczęło u mnie.... Jak wcześniej miałam jakieś mrowienia twarzy, stóp, kołatania serca, zawroty głowy itp to wszystko póki co ustąpiło, a zaczęło się: piekący ból pod obojczykiem, ból ręki (czasem ramię, czasem nadgarstek, czasem przedramię), ból pod łopatką, drętwienie, mrowienie itp. Ból nie jest duży, raczej takie ćmienie. Rok temu miałam robione echo i wyszło ok, pół roku temu holter na którym wyszły dodatkowe skurcze nadkomorowe i oczywiście podwyższony puls i od tego czasu biorę Bibloc 2,5mg raz dziennie i czasem coś tam przeskoczy ale tragedii nie ma, a teraz to. Myślicie, że to moja głowa przerzuciła się z objawów wmawianych sobie nowotworów i SM na chorobę, która jest w rodzinie? W czwartek idę na EKG wysiłkowe i Echo bo oczywiście chcę się upewnić, że te dodatkowe skurcze, zmęczenie itp są "tylko" od nerwicy, ale się zastanawiam czy wcześniej do rodzinnego się wybrać z tą ręką czy nie świrować... W przychodni u nas sezon grypowy i ciężko się dostać tak z marszu.
Nie świruj :) Sama zauważyłaś, ze objaw nagle się zaczął, jak tylko się o tym dowiedziałaś i przestraszyłaś, a co lepsze inne objawy zniknęły ;) To typowa nerwica, nie bój się. I nie rób zbędnych badań i wizyt lekarskich, bo to tylko napędza hipochondrię. Spokojnie, wszystko będzie dobrze ;)
Tak własnie sobie tłumaczę i pewnie wytrzymam do czwartku... :hercio:
EKG wysiłkowe już dawno chciałam zrobić, bo chcę zacząć chodzić na aerobik, ale moja głowa jak zaczynam biegać, ćwiczyć podsuwa oczywiście scenariusze, że zaraz coś mi się stanie, serce zaczyna przeskakiwać i z ćwiczeń nici. Mam nadzieję, że wyjdzie ok, tym bardziej, że własnie ze względu na rodzinne historie jestem w grupie ryzyka- u co drugiej osoby wieńcówka, babcia zmarła w wieku 31 lat na zawał, teraz znów nowa historia. Oby do czwartku :-)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

19 lutego 2018, o 12:33

:papa
sebastian86 pisze:
19 lutego 2018, o 12:00
moje cisnienie 99/73 dzis ,nigdy takiego nie mialem.powinienem sie zglosic do lekarza?
100/70 to dobre ciśnienie.
Awatar użytkownika
rit
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 265
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 11:51

19 lutego 2018, o 12:48

Anika83 pisze:
19 lutego 2018, o 12:14
rit pisze:
19 lutego 2018, o 11:50
Anika83 pisze:
19 lutego 2018, o 11:41
Parę tygodni temu dowiedziałam się, że ktoś w bardzo bliskiej rodzinie w młodym wieku zmaga się z chorobą wieńcową i mimo aktywnego trybu życia, poprawnego cholesterolu itp ma pozatykane żyły na maksa, a pierwszym tego objawem był ból lewej ręki, no i się zaczęło u mnie.... Jak wcześniej miałam jakieś mrowienia twarzy, stóp, kołatania serca, zawroty głowy itp to wszystko póki co ustąpiło, a zaczęło się: piekący ból pod obojczykiem, ból ręki (czasem ramię, czasem nadgarstek, czasem przedramię), ból pod łopatką, drętwienie, mrowienie itp. Ból nie jest duży, raczej takie ćmienie. Rok temu miałam robione echo i wyszło ok, pół roku temu holter na którym wyszły dodatkowe skurcze nadkomorowe i oczywiście podwyższony puls i od tego czasu biorę Bibloc 2,5mg raz dziennie i czasem coś tam przeskoczy ale tragedii nie ma, a teraz to. Myślicie, że to moja głowa przerzuciła się z objawów wmawianych sobie nowotworów i SM na chorobę, która jest w rodzinie? W czwartek idę na EKG wysiłkowe i Echo bo oczywiście chcę się upewnić, że te dodatkowe skurcze, zmęczenie itp są "tylko" od nerwicy, ale się zastanawiam czy wcześniej do rodzinnego się wybrać z tą ręką czy nie świrować... W przychodni u nas sezon grypowy i ciężko się dostać tak z marszu.
Nie świruj :) Sama zauważyłaś, ze objaw nagle się zaczął, jak tylko się o tym dowiedziałaś i przestraszyłaś, a co lepsze inne objawy zniknęły ;) To typowa nerwica, nie bój się. I nie rób zbędnych badań i wizyt lekarskich, bo to tylko napędza hipochondrię. Spokojnie, wszystko będzie dobrze ;)
Tak własnie sobie tłumaczę i pewnie wytrzymam do czwartku... :hercio:
EKG wysiłkowe już dawno chciałam zrobić, bo chcę zacząć chodzić na aerobik, ale moja głowa jak zaczynam biegać, ćwiczyć podsuwa oczywiście scenariusze, że zaraz coś mi się stanie, serce zaczyna przeskakiwać i z ćwiczeń nici. Mam nadzieję, że wyjdzie ok, tym bardziej, że własnie ze względu na rodzinne historie jestem w grupie ryzyka- u co drugiej osoby wieńcówka, babcia zmarła w wieku 31 lat na zawał, teraz znów nowa historia. Oby do czwartku :-)
Ja też mam rodzinne zakrzepy i problemy żylne, ale tak to już jest, każdy ma jakiś syf genetyczny :) To nie znaczy, że Tobie musi się coś stać. A jeśli chodzi o ćwiczenia, to jak najbardziej nawet się nie zastanawiaj! Przecież sprawność fizyczna nie dość że poprawia nam psychikę, to jeszcze chroni przed chorobami i uodparnia :) Pozdrawiam
„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” – Epikur
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
zabner
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 279
Rejestracja: 10 czerwca 2016, o 17:15

19 lutego 2018, o 15:46

Męczyły kogoś całodniowe lekkie pobolewania jednego miejsca z tyłu głowy? Nie boli jakoś bardzo i bardziej to irytuje niż boli :DD
Jakieś napięcie tam, nerwobóle?
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

19 lutego 2018, o 17:40

Anika83 pisze:
19 lutego 2018, o 11:41
Parę tygodni temu dowiedziałam się, że ktoś w bardzo bliskiej rodzinie w młodym wieku zmaga się z chorobą wieńcową i mimo aktywnego trybu życia, poprawnego cholesterolu itp ma pozatykane żyły na maksa, a pierwszym tego objawem był ból lewej ręki, no i się zaczęło u mnie.... Jak wcześniej miałam jakieś mrowienia twarzy, stóp, kołatania serca, zawroty głowy itp to wszystko póki co ustąpiło, a zaczęło się: piekący ból pod obojczykiem, ból ręki (czasem ramię, czasem nadgarstek, czasem przedramię), ból pod łopatką, drętwienie, mrowienie itp. Ból nie jest duży, raczej takie ćmienie. Rok temu miałam robione echo i wyszło ok, pół roku temu holter na którym wyszły dodatkowe skurcze nadkomorowe i oczywiście podwyższony puls i od tego czasu biorę Bibloc 2,5mg raz dziennie i czasem coś tam przeskoczy ale tragedii nie ma, a teraz to. Myślicie, że to moja głowa przerzuciła się z objawów wmawianych sobie nowotworów i SM na chorobę, która jest w rodzinie? W czwartek idę na EKG wysiłkowe i Echo bo oczywiście chcę się upewnić, że te dodatkowe skurcze, zmęczenie itp są "tylko" od nerwicy, ale się zastanawiam czy wcześniej do rodzinnego się wybrać z tą ręką czy nie świrować... W przychodni u nas sezon grypowy i ciężko się dostać tak z marszu.
A ja jak mówię mojej lekarce,że może mam zatkane żyły czy mogłam mieć mini wylew i stąd moje stany otumanienia itd. to mówi,że niby jestem za młoda na to ;fle; a ja już taka młoda wcale nie jestem ,ponadto prowadzę niezdrowy tryb życia ...ci lekarze 'why
Co do Ciebie to skoro Twoja ręka zaczęła ćmić zaraz po informacji o chorobie członka rodziny to musi być nerwica,też biorę bibloc 5 mg tak a propos
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
magia83
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 260
Rejestracja: 27 kwietnia 2017, o 15:58

19 lutego 2018, o 17:48

zabner pisze:
19 lutego 2018, o 15:46
Męczyły kogoś całodniowe lekkie pobolewania jednego miejsca z tyłu głowy? Nie boli jakoś bardzo i bardziej to irytuje niż boli :DD
Jakieś napięcie tam, nerwobóle?
Ja tak mam co jakiś czas.
<okey>
Diana33
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 19 lutego 2018, o 08:10

19 lutego 2018, o 19:04

Hej kochani! Jestem tu nowa i bardzo prosiłabym Was o pomoc. Bo chyba prędzej zwariuję albo już zwariowałam :DD.

Mam przeczucie, że mnie chyba właśnie dopadła nerwica. Zaczęło się od tego, jak w poprzednim roku wylądowałam w szpitalu bo wypłukałam sobie potas z organizmu (przez własną głupotę nadużywając tragicznie kawy). Od tamtej pory zaczęłam panicznie bać się o własne zdrowie. Wszystkie minerały były już na miejscu, ja dalej przeżywałam ten szpital - po czym zaczęły mi doskwierać bóle brzucha. Trwały wtedy dwa dni a ja zaczęłam wyczytywać w internecie jakieś pierdoły o guzach jelit i innych nowotworach. Przy tym miałam wrażenie, że te bóle mi się nasilają. Tydzień później gastrolog stwierdził, że nie widzi nic poważnego i prawdopodobnie po prostu się strułam jakimś świństwem. Po tej diagnozie ból jak ręką odjął - czary mary kurna.. :shock: Dobra, potem było trochę spokoju, do momentu gdy moja mama wylądowała w szpitalu na serce. Spoko, nic złego jej się nie stało tylko miała mieć kontrolne badania. Ja znów wpadłam w paranoję, bo szpital i co jak jej coś złego znajdą? W tym momencie dostałam pierwszych zawrotów głowy. Tu zaczęła się moja bolączka, która trwa do dziś. Badania: ciśnienie - książkowe, ginekologicznie - bardzo ładnie, morfologia - idealnie, TSH - bajecznie. Kolejny do kolekcji poszedł kręgosłup szyjny. Tu wyszło, że mam zniesienie lordozy ale żadnych zmian zwyrodnieniowych i te zawroty nie mogą być od tego. Na wszelki wypadek dostałam Betaserc. Po nich czułam się jak w raju. Do momentu ... Od dwóch miesięcy zwaliło mi się na głowę mnóstwo problemów. I to wszystkie na raz. Wraz z problemami ogromny stres a ze stresem proszę państwa powróciły zawroty. Żeby tego było mało tak silne, że musieli mi podwyższyć dawkę Betasercu bo tańczyłam z meblami. Ale nie można było tego tak zostawić to rozpoczęłam pod rozkazem lekarza rodzinnego swoją wycieczkę po świecie lekarskim. Oczywiście dziennie przeżywałam nadal ogromny stres. Pierwszy na liście był laryngolog - i teraz co się ze mną działo - jak dowiedziałam się, że to może być błędnik czy inne dziadostwo to automatycznie zaczęły boleć mnie uszy, gardło ściskały mi jakieś potworki i jakieś rewolucje w nosie. Tu moja panika nabrała rozmachu, zawroty stały się jeszcze silniejsze. Ale laryngolog stwierdziła, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Jeden kamień z serca. Dalej poszedł doppler tętnic szyjnych i kręgowych. Tu wyszło, że prawa tętnica szyjna jest węższa od lewej ale taka się urodziłam i mimo to, przepływy krwi są prawidłowe. W szyjnych również. Lekarz stwierdził, że dla niego to i tak mało prawdopodobne abym od tego miała te zawroty. Ok lecimy dalej - neurolog - nie stwierdziła nic poważnego, jedynie przyjęła to co z dopplera mi wyszło, nawet stwierdziła że tomograf nie jest potrzebny. Na końcu został kardiolog i na samą myśl o nim zaczęłam mieć rewolucje sercowe. Kołatania masakryczne, jakieś nerwobóle, ściski w mostku... Pewnie już zawał przechodziłam. U kardiologa wyszło wszystko bardzo dobrze. I zdałam sobie sprawę wtedy, że po prostu głupieję. Nawet EKG pokazało, że mam stresowo pobudzone serce w niektórych momentach i kazała mi brać coś z magnezem. W tym momencie wszyscy lekarze stwierdzili, że ze mną dobrze a ja jednak sądzę, że popadłam w nerwicę. Naprawdę przestałam kontrolować swoje nerwy i kupiłam nawet Kalms na uspokojenie bo chyba zwariowałabym szybciej. W dodatku zaznajomiłam się trochę z tematem nerwicy i objawy przez które przechodzę idealnie do niej pasują..

- zawroty głowy oczywiście (nasilające się przy większym stresie)
- wcześniej często doskwierały mi uczucia omdlenia/odpływania (teraz już rzadko coś takiego mnie nachodzi ale dalej to miewam)
- potliwość rąk
- drżenie mięśni
- ucisk w głowie, jakby zaraz miała wybuchnąć w niej bomba atomowa
- przytkane uszy, jak przy silnym katarze
- suchość w ustach
- płytki oddech (czasami mam wrażenie, że przestaję oddychać)
- nerwobóle w oku (trochę wzrok przez mgłę gdy jestem zestresowana a jak nie to widzę normalnie)
- lekki światłowstręt
- ciągłe zmęczenie i senność
- ucisk w klatce piersiowej
- pulsowanie całego ciała prawie (szczególnie w szyi i głowie)
- w sytuacji stresowych albo stresowym myślach puls serca jest dosyć mocny
- sztywność mięśni karku i szyi
- natrętne myśli o dalszym złym stanie zdrowia (teraz na tapetę wzięłam guzy i nowotwory mózgu ;puk )
- lęk przed zemdleniem
- zdarzały się typowo napięciowe bóle głowy

No i ciągłe skupianie się na tych wszystkich objawach co doprowadza mnie do szału. Czy przechodziliście coś podobnego? Czy to już wygląda na nerwicę? Serio, bardzo poważnie już zastanawiam się nad terapią bo chyba nie poradzę sobie z tym dalej. ;oh
Awatar użytkownika
florek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 listopada 2017, o 19:31

19 lutego 2018, o 19:34

Diana33 pisze:
19 lutego 2018, o 19:04
Hej kochani! Jestem tu nowa i bardzo prosiłabym Was o pomoc. Bo chyba prędzej zwariuję albo już zwariowałam :DD.

Mam przeczucie, że mnie chyba właśnie dopadła nerwica. Zaczęło się od tego, jak w poprzednim roku wylądowałam w szpitalu bo wypłukałam sobie potas z organizmu (przez własną głupotę nadużywając tragicznie kawy). Od tamtej pory zaczęłam panicznie bać się o własne zdrowie. Wszystkie minerały były już na miejscu, ja dalej przeżywałam ten szpital - po czym zaczęły mi doskwierać bóle brzucha. Trwały wtedy dwa dni a ja zaczęłam wyczytywać w internecie jakieś pierdoły o guzach jelit i innych nowotworach. Przy tym miałam wrażenie, że te bóle mi się nasilają. Tydzień później gastrolog stwierdził, że nie widzi nic poważnego i prawdopodobnie po prostu się strułam jakimś świństwem. Po tej diagnozie ból jak ręką odjął - czary mary kurna.. :shock: Dobra, potem było trochę spokoju, do momentu gdy moja mama wylądowała w szpitalu na serce. Spoko, nic złego jej się nie stało tylko miała mieć kontrolne badania. Ja znów wpadłam w paranoję, bo szpital i co jak jej coś złego znajdą? W tym momencie dostałam pierwszych zawrotów głowy. Tu zaczęła się moja bolączka, która trwa do dziś. Badania: ciśnienie - książkowe, ginekologicznie - bardzo ładnie, morfologia - idealnie, TSH - bajecznie. Kolejny do kolekcji poszedł kręgosłup szyjny. Tu wyszło, że mam zniesienie lordozy ale żadnych zmian zwyrodnieniowych i te zawroty nie mogą być od tego. Na wszelki wypadek dostałam Betaserc. Po nich czułam się jak w raju. Do momentu ... Od dwóch miesięcy zwaliło mi się na głowę mnóstwo problemów. I to wszystkie na raz. Wraz z problemami ogromny stres a ze stresem proszę państwa powróciły zawroty. Żeby tego było mało tak silne, że musieli mi podwyższyć dawkę Betasercu bo tańczyłam z meblami. Ale nie można było tego tak zostawić to rozpoczęłam pod rozkazem lekarza rodzinnego swoją wycieczkę po świecie lekarskim. Oczywiście dziennie przeżywałam nadal ogromny stres. Pierwszy na liście był laryngolog - i teraz co się ze mną działo - jak dowiedziałam się, że to może być błędnik czy inne dziadostwo to automatycznie zaczęły boleć mnie uszy, gardło ściskały mi jakieś potworki i jakieś rewolucje w nosie. Tu moja panika nabrała rozmachu, zawroty stały się jeszcze silniejsze. Ale laryngolog stwierdziła, że pod tym względem wszystko jest w porządku. Jeden kamień z serca. Dalej poszedł doppler tętnic szyjnych i kręgowych. Tu wyszło, że prawa tętnica szyjna jest węższa od lewej ale taka się urodziłam i mimo to, przepływy krwi są prawidłowe. W szyjnych również. Lekarz stwierdził, że dla niego to i tak mało prawdopodobne abym od tego miała te zawroty. Ok lecimy dalej - neurolog - nie stwierdziła nic poważnego, jedynie przyjęła to co z dopplera mi wyszło, nawet stwierdziła że tomograf nie jest potrzebny. Na końcu został kardiolog i na samą myśl o nim zaczęłam mieć rewolucje sercowe. Kołatania masakryczne, jakieś nerwobóle, ściski w mostku... Pewnie już zawał przechodziłam. U kardiologa wyszło wszystko bardzo dobrze. I zdałam sobie sprawę wtedy, że po prostu głupieję. Nawet EKG pokazało, że mam stresowo pobudzone serce w niektórych momentach i kazała mi brać coś z magnezem. W tym momencie wszyscy lekarze stwierdzili, że ze mną dobrze a ja jednak sądzę, że popadłam w nerwicę. Naprawdę przestałam kontrolować swoje nerwy i kupiłam nawet Kalms na uspokojenie bo chyba zwariowałabym szybciej. W dodatku zaznajomiłam się trochę z tematem nerwicy i objawy przez które przechodzę idealnie do niej pasują..

- zawroty głowy oczywiście (nasilające się przy większym stresie)
- wcześniej często doskwierały mi uczucia omdlenia/odpływania (teraz już rzadko coś takiego mnie nachodzi ale dalej to miewam)
- potliwość rąk
- drżenie mięśni
- ucisk w głowie, jakby zaraz miała wybuchnąć w niej bomba atomowa
- przytkane uszy, jak przy silnym katarze
- suchość w ustach
- płytki oddech (czasami mam wrażenie, że przestaję oddychać)
- nerwobóle w oku (trochę wzrok przez mgłę gdy jestem zestresowana a jak nie to widzę normalnie)
- lekki światłowstręt
- ciągłe zmęczenie i senność
- ucisk w klatce piersiowej
- pulsowanie całego ciała prawie (szczególnie w szyi i głowie)
- w sytuacji stresowych albo stresowym myślach puls serca jest dosyć mocny
- sztywność mięśni karku i szyi
- natrętne myśli o dalszym złym stanie zdrowia (teraz na tapetę wzięłam guzy i nowotwory mózgu ;puk )
- lęk przed zemdleniem
- zdarzały się typowo napięciowe bóle głowy

No i ciągłe skupianie się na tych wszystkich objawach co doprowadza mnie do szału. Czy przechodziliście coś podobnego? Czy to już wygląda na nerwicę? Serio, bardzo poważnie już zastanawiam się nad terapią bo chyba nie poradzę sobie z tym dalej. ;oh
Nie bój się. Podręcznikowy przykład nerwicy ;)
"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli" ~ Marek Aureliusz

"Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo" ~ Menander

"Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia" ~ Albert Einstein
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

19 lutego 2018, o 21:03

To jakiś dramat...pomimo akceptacji, pracy nad sobą i swoim samopoczuciem (psychoterapia), zajmowanie się życiem, sprawami biezącymi, nadal obawiam się chorób, panicznie boję się śmierci swojej
jak i bliskich, ciągle jestem w napięciu, obawiam się, że coś się stanie itp...Nie wiem, nie mam już pojęcia jak oswoić ten lęk, bo on trwa i trwa i wcale nie mija. Nie wspomnę o tym, że jak usłyszę o zawałach, nowotworach, wylewach, udarach itp to mięknę...po prostu robi mi się słabo...Jakieś rady moi drodzy? Jak Wy podchodzicie do tego tematu?
Milllyxxx
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 30
Rejestracja: 13 lutego 2018, o 21:38

19 lutego 2018, o 21:14

Agnefka28 Ja Ci tu nie poradzę wiele. Prześladują mnie wszelkie informacje w mediach na temat śmierci i chorób. Szczególnie reklama o żywieniu medycznym.
Włączam Facebooka, a tu jakiś znajomy udostępnia zbiórkę na dziecko chore onkologicznie.
Zewsząd jesteśmy bombardowani złymi wiadomościami. A jako ludzie nadwrażliwi emocjonalnie odbierany to wielokrotnie mocniej. Ciężko uciec...
agnefka28
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 505
Rejestracja: 6 listopada 2016, o 17:34

19 lutego 2018, o 21:37

Milllyxxx pisze:
19 lutego 2018, o 21:14
Agnefka28 Ja Ci tu nie poradzę wiele. Prześladują mnie wszelkie informacje w mediach na temat śmierci i chorób. Szczególnie reklama o żywieniu medycznym.
Włączam Facebooka, a tu jakiś znajomy udostępnia zbiórkę na dziecko chore onkologicznie.
Zewsząd jesteśmy bombardowani złymi wiadomościami. A jako ludzie nadwrażliwi emocjonalnie odbierany to wielokrotnie mocniej. Ciężko uciec...
Po prostu jakbym czytała siebi. Mam identycznie....😐 Na fb od rana zbiórki każdego dnia...o reklamie nie wspomnę...Może ktoś tutaj jest "twardy";) odnośnie wyżej wymienionych tematów i powie w jaki sposób ogarnia kwestie przemijania, śmierci, chorób itp. Ja już chwytam się każdego ratunku, także każda rada jest na wagę złota.
ODPOWIEDZ