Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mariusz wychodzi na prostą i czuję się świetnie. :) Moja Historia

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
kaidhan5
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 10 października 2016, o 18:35

1 lipca 2017, o 21:59

Cześć wszystkim,

Chciałbym opisać wam historie przede wszystkim moją (możliwe, że ktoś znajdzie podobną sytuacje), a później mojej nerwicy lękowej, jest to mój pierwszy post na tym forum, lecz obiecałem sobie, że jeśli wyzdrowieje nie zapomnę o innych i opiszę jak doszło do wyjścia na prostą, a że każdy ma swój powód do nerwicy, także nie omieszkam wytłumaczyć dlaczego mogło do niej dojść.

Zaczynając od początku,
Wychowałem się na typowych warszawskich blokowiskach, kawalerka, byle jakie ubrania po ojcu, ale rodzina kochająca jak mogła, choć z brakiem czasu na siebie samych. (aktualnie mam 21 lat, rocznik 1996). Mój ojciec ciężko pracował na każdą złotówkę, robiąc w budowlańce, przez co nie miałem wczesnego dzieciństwa bo od małego jeździłem z nim cały czas na budowy.
W pewnym momencie, zaczął odreagowywać na mnie niepowodzenia i stresy. Zaczął się alkohol, codzienne awantury, bójki, cóż życie. Jako dziecko świat postrzega się inaczej, cieszyłem się życiem, na prawdę mimo wszystkich przeciwności byłem dosyć pewny siebie i cały czas się śmiałem. Kiedy, zaś wracałem do domu zaczynał się ogień, pretensje o nic, o każdą głupotę. Mój ojciec doprowadzał mnie do takiej ilości płaczu, że dusiłem się. Zaczynałem być nieco inny od swoich rówieśników. Nie mówię, że oni mieli lekko, ale ile razy można nie wychodzić na podwórko bo wstydzisz się lima pod okiem. Mój ojciec jest dobrym człowiekiem, ale ma chwile, w których się go nie poznaje dostaje nieuzasadnionej furii nie wiadomo o co, brnie w to, a później nie potrafi nawet przeprosić. Kiedy próbuje się z nim nawiązać rozmowę jest tylko gorzej, rozbija rzeczy, rzuca czym popadnie, krzyczy.

W momencie pójścia do gimnazjum, zaczęło się dziać co nieoczekiwanego, zaczęło się nam polepszać. Kawalerkę zmieniliśmy na mieszkanie, a później rodzice kupili dom. Kiedy zaczyna być Ci lepiej często w Polsce ludzie nie akceptują tego, zaczynają Cię inaczej postrzegać. Maniakalnie nie wspominałem o swoim domu, nie afiszowałem się z niczym droższym, po prostu starałem się żyć spokojnie i nie "sępić" rodziców, choć teoretycznie mógłbym tak robić.

Mieszkając w dużym rodzinnym domu, nie mając rodzeństwa, można by powiedzieć, że szczęście sprzyja. Nic bardziej mylnego. Mój dom nie miał w sobie ciepła, którego bym chciał. Uciekałem z niego, bo panowała w nim nieustająca kłótnia, wspominanie starej biedy i wypominanie starych błędów.

Dobijając bliżej brzegu, bo i tak już mogłem zanudzić. :D Mam w sobie mnóstwo sprzeczności, jednocześnie jestem "z dobrego domu", a upijałem się, paliłem trawę, jarałem fajki od późnej podstawówki. Szukałem po prostu odskoczni od kata w postaci mojego taty. Miałem, również problemy z agresją, które poskromiło judo, stąd jestem bardzo wycofany i bije się tylko i wyłącznie w ostateczności. Wydaje mi się, że jestem empatyczny, przejmowałem się za wiele opinią innych, sam starałem się zrozumieć innych. Nie zapominam też wielu krzywd, śmiano się ze mnie, że nie mam normalnych ubrań, albo komputera czy innych rzeczy w dzieciństwie, po prostu wiem, że życie to nie jest bajka, stąd posiadam w sobie bardzo dużo, za dużo refleksji.

Mam na prawdę silny charakter i nie dajcie sobie wmówić, że nerwica jest chorobą ludzi słabych, przede wszystkim jest chorobą ludzi myślących, bo w wielu przypadkach nasza niewiedza byłaby błogosławieństwem. My jednak uparcie rozkminiamy esencje świata, swoją cielesność, analizujemy swoje zdrowie. Mój pierwszy atak zaczął się przez spełnianie ambicji rodziców, mianowicie Rodzice chcieli żebym przejął ich firmę, bądź z nimi pracował i żebym skończył studia, jednak jak mówiłem w domu było nie do wytrzymania, mój umysł podsunął myśl, że po maturze czeka mnie dalsza męka, lat 5 bite studiów i dostałem szajby. Z początku miałem ciężkości na głowie, które występowały też przed maturą, lecz wtedy nie przejąłem się tym skończyło się na lekarzach i ustąpiło, tym razem, zacząłem się analizować. Wujek Google nakierował mnie nerwicę, jednocześnie szkoda, że to odkryłem, z drugiej strony szkoda, że tak późno. Chciałem pójść na psychoterapie i dowiedzieć się więcej. Nagle dostałem ataku będąc w centrum handlowym. Odrealnienie, łzy w oczach, nieczucie w rękach, moja dziewczyna niepojmująca całej sytuacji, hiperwentylacja i myśli o omdleniu i reakcji ludzi. Cóż studia skończyłem szybko, pochodziłem parę dni, w olbrzymim stresie, nie wiedziałem co się ze mną dzieję.

Poszedłem do psychiatry i... o nie moi drodzy nie to co myślicie, wytłumaczył mi jak to działa. Uśmiechał się bez większej refleksji dał mi leki. Jestem człowiekiem nieufnym ludziom, pomyślałem: Jedna tabletka dziennie i będzie po temacie? To za piękne. Lęki się nasilały przestałem wychodzić z domu. Trzykrotnie sięgałem po antydepresanty, z szuflady, które kupiłem na wszelki. Powiedziałem o wszystkim rodzicom, mojej dziewczynie i to oni powiedzieli, że to moja decyzja lecz niekoniecznie wyjście. Leków w końcu nigdy nie wziąłem. Płakałem dniami, nocami, po prostu coś we mnie pękało, że moje życie to będzie męka, że całe życie miałem "dopierdalane" od ojca, a teraz jeszcze to mi przeszkadza w byciu szczęśliwym. Chciałem się zabić. W przeszłości gardziłem samobójcami, uważałem, że to straszny cios dla bliskich. Zrozumiałem, że nawet samobójcy mają swój powód. Dla mnie życie było męka.

W końcu zapisałem się na psychoterapię, dwa razy w tygodniu, pieniądze dostawałem od moich rodziców (w gruncie rzeczy niestety, to jest jedyna rzecz którą mi mogą od siebie dać...). Nie mówię, że był jakiś ogromny przełom. Bałem się autobusów, prowadzenia samochodu, że kogoś zabije stąd wziąłem pobliskiego specjalistę, aby do niego chodzić, przy okazji odwiedzałem park, aby się dotleniać. Rzuciłem marihuanę, to wiadome, bo to ona też była prowodyrem odblokowania nerwicy i tych emocji, jarałem ją setki razy, z reguły na koniec dnia, żeby uspokoić myśli. Papierosy też rzuciłem, zacząłem biegać po lesie, zwalniać tempo życia i zacząć myśleć o sobie, nie o zdaniu innych. Najgorszy stan był w listopadzie. Moja dziewczyna spędziła, na moje życzenie, urodziny tylko i wyłącznie ze mną, przez co niesamowicie się obwiniałem.

W końcu walnąłem pięścią o stół i powiedziałem, że czas zmienić swoje życie. To może dziwne, ale zacząłem żyć jakbym mógł umrzeć w każdej chwili i mnie to nie obchodziło. Powoli sukcesywnie pokonywałem blokady i robiłem coraz więcej rzeczy ze starego życia. Wytatuowałem sobie całe przedramię w ramach sprawdzenia mojej reakcji, oraz pamiątki postanowienia i o dziwo 7-mio godzinna sesja nie była taka straszna. Zrozumiałem, że na prawdę nerwica siedzi tylko w umyślę. Rzuciłem studia, pracę u rodziców, wziąłem oszczędności, kredyt, dotacje i otworzyłem własną działalność, kompletnie niezgodną z wizją ojca, lecz z moją jak najbardziej. Bardzo skrócam tą opowieść, ponieważ to nie następowało tak "tip top", ale nie o to chodzi. Każdego dnia walczyłem i przyrzekłem sobie, nigdy się nie poddawać, a ewentualnie odpoczywać. Kiedy już dzień nie dawał mi spokoju, miałem doła i się dobijałem, zamykałem wszystko, czytałem książki i odprężałem się myślą: Mariusz dzisiaj świata nie uratujesz, a tylko możesz zniszczyć swój, jeżeli dzisiaj nie odpuścisz, odpocznij. Jutro jest nowy dzień. Wstawałem i działałem dalej.

Po 3 miesiącach zakończyłem psychoterapie, zdaniem mojej psycholog to bardzo wcześnie, ale widzi postępy i że już sam znalazłem odpowiedzi na siebie. Wykrzyczałem cała prawdę o moim życiu mojemu tacie, kłótnia trwała dwa tygodnie i facet pierwszy raz w życiu mnie przeprosił, za całe moje życie. Mam do niego niesamowity, żal i powiedziałem, że to będzie ze mną do końca moich dni, ale mu wybaczam. Teraz zaczął się starać, a ja wyremontowałem lokal, sam swoimi rękoma i wszystko stworzyłem na swój pomysł. Zrozumiałem, że życie prowadzone za rękę i spełnianie ambicji rodziców, to ch*j nie życie. Każdy ma prawo do swojego szczęścia i jeśli ma, chociaż minutę chwili na zaryzykowanie, warto. Kiedy robisz to co kochasz, żaden dzień nie będzie dla Ciebie pracą. Aktualnie firma się rozwinęła, choć nie ukrywam, że miałem ogrom stresu, ale pomyślałem, że nie takie rzeczy przeżyłem. Dzięki temu też, nie przejmowałem się nerwicą, bo tłumaczyłem sobie, że mam teraz powód do stresów i to jest całkowicie normalna reakcja mojego ciała, na to wszystko co się dzieje, tym bardziej, że nie oszukujmy się, mało kto zakłada firmę w tak młodym wieku, jednak zawsze byłem dojrzalszy emocjonalnie od rówieśników, stąd dzisiaj mam starszych o parę lat znajomych i dziewczynę.

Jestem niezmiernie zadowolony, że udaje mi się stawiać czoła wszystkim przeciwnością. Musiałem przewartościować swoje życie na nowo. Z rodzicami ograniczam kontakt, ponieważ działają na mnie hamująco, chcą przestrzec przed wszystkim błędami świata, ale nie rozumieją, że każdy musi odnosić porażki, bo to część prawdziwego życia. Wybrałem życie z ich perspektywy gorsze, mam mało pieniędzy, kredyt, nie proszę ich o żadną złotówkę i nigdy nie będę. Wybrałem swoje, życie. Tak. Będzie ono biedniejsze, może nieco stresowe, może mi się nie udać, ale właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

Nerwica mija mi z dnia na dzień, efekty są powolne, ale stałe. Wróciłem do życia towarzyskiego, odświeżyłem stare znajomości, znowu jest jak kiedyś. Wysypiam się, nie mając już niespokojnych nocy i mam dziewczynę, która wspierała mnie w złych i dobrych chwilach. Po prostu promienieje, coraz bardziej. O mojej nerwicy dowiedzieli się tylko rodzice i moja dziewczyna, chyba sprytnie ją maskowałem. Możliwe, że to błąd, ponieważ rozmawianie o problemach z innymi przynosi niesowitą ulgę, jednak jestem uparty i uważałem, że to droga na skróty i nie ma sensu ufać ludziom, bo mogą obrócić to przeciw Tobie. Może to mój błąd, a może nie.. sam nie wiem. Miałem wszystkie możliwe objawy nerwicy, jakie wyczytałem na forum. Nie myślcie, że macie gorzej. ;) Co jakiś czas polecam na nerwicę uderzyć na jakiś koncert z mocnym brzmieniem. Muzyka wyzwala w nas endorfiny i napędza do dalszego działania, dieta i ewentualne ćwiczenia też są ważne, w ogóle sport jest lekiem na wszystko, także polecam się przekonać. :)

To chyba na tyle, uwierzcie mi mógłbym napisać całą książkę o moim życiu, ale wiem że nikt tego nie chce. Chcę zostawić za to dobre słowo. Z nerwicy da się wyjść, lecz trzeba nad sobą pracować. Przewartościujcie swoje życie, zróbcie rachunek i róbcie to co podpowiada wam serce. Tylko tak wyleczycie przyczynę tej "choroby", chociaż moim zdaniem tak nie powinno się tego nazywać. Jestem żywym przykładem na to, że można bez leków,szybko i skutecznie, bo rok czasu to krótki czas na odburzenie, wyjść na prostą. Nerwica to tylko i wyłącznie fizyczne ukazywanie naszego ciała, naszych obaw, lęków odczuć, niepokojów itd. jest to całkowicie naturalne, doprowadzając do niej, równie dobrze możecie ją uspokoić i zapomnieć. Działajcie trzymam za każdego kciuki. Każdy z was ma swoją historie i każdy ma indywidualną przyczynę nerwicy, odkryjcie siebie na nowo, zwolnijcie swoje życie, nie patrzcie na cały ten pęd świat, tego już nic nie zatrzyma, a wy macie być po prostu szczęśliwi, czego wam wszystkim życzę. Powodzenia Ludzie!! :)

Ps. Jeżeli ktoś ma problem nerwicowy, a spodobała się moja historia, zawsze możesz napisać, chętnie pomogę, doradzę, jak widać wyżej bardzo lubię pisać dużo i na temat. ;)
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

1 lipca 2017, o 22:51

Hejki😊No tez miales nie ciekawie.Wciagnelo mnie czytanie Twojej historii...Wspolczuje Ci ale ciesze sie ze udaje Ci sie wyjsc z tego stanu.GRATULUJE ^^ Tak trzymaj Mariusz ;ok
Wierze ze i ja bede jeszcze odburzona.
Milo sluchac opowiesci tych ktorzy sa juz poza zaburzeniem i sa szczesliwi.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
kaidhan5
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 10 października 2016, o 18:35

1 lipca 2017, o 23:15

Iwona29

Odburzenie nastąpi, musisz tylko dać sobie więcej czasu, nie wyznaczać terminów i nie myśleć ile to trwa. Blizny długo się goją i każdy ma swoje tempo, a nerwica to nic innego jak lęk przed lękiem, którego tak na prawdę nie ma. ;) Realizując siebie wykonujesz psychoterapie, dzięki czemu zaczyna być Ci lżej i lżej w walce z nerwica, która znowuż jest terapią, jednak ona nie ustąpi sama (chyba :) ), trzeba ją oswajać, przełamując swoje obawy. Życzę powodzonka, bo wiem jak to jest kiedy ciężko uwierzyć, że będzie dobrze. Happy end nastąpi, wierze w Ciebie :)
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

2 lipca 2017, o 00:09

Dobra robota Kolego! Przeczytałam z zapartym tchem i szacunek dla Ciebie za to co robisz dla siebie samego i jak wychodzisz z bagna nerwicy. Wszystkiego dobrego :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

2 lipca 2017, o 06:01

kaidhan5 pisze:
1 lipca 2017, o 23:15
Iwona29

Odburzenie nastąpi, musisz tylko dać sobie więcej czasu, nie wyznaczać terminów i nie myśleć ile to trwa. Blizny długo się goją i każdy ma swoje tempo, a nerwica to nic innego jak lęk przed lękiem, którego tak na prawdę nie ma. ;) Realizując siebie wykonujesz psychoterapie, dzięki czemu zaczyna być Ci lżej i lżej w walce z nerwica, która znowuż jest terapią, jednak ona nie ustąpi sama (chyba :) ), trzeba ją oswajać, przełamując swoje obawy. Życzę powodzonka, bo wiem jak to jest kiedy ciężko uwierzyć, że będzie dobrze. Happy end nastąpi, wierze w Ciebie :)
Dzieki kolego😉👌 Staram sie sama bez lekow jak wiekszosc tu osob i na pewno sie uda ale tez musze miec mniej sytuacji stresogennych a ztym narazie ciezko.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
kaidhan5
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 10 października 2016, o 18:35

2 lipca 2017, o 09:39

Iwona29 pisze:
2 lipca 2017, o 06:01
kaidhan5 pisze:
1 lipca 2017, o 23:15
Iwona29

Odburzenie nastąpi, musisz tylko dać sobie więcej czasu, nie wyznaczać terminów i nie myśleć ile to trwa. Blizny długo się goją i każdy ma swoje tempo, a nerwica to nic innego jak lęk przed lękiem, którego tak na prawdę nie ma. ;) Realizując siebie wykonujesz psychoterapie, dzięki czemu zaczyna być Ci lżej i lżej w walce z nerwica, która znowuż jest terapią, jednak ona nie ustąpi sama (chyba :) ), trzeba ją oswajać, przełamując swoje obawy. Życzę powodzonka, bo wiem jak to jest kiedy ciężko uwierzyć, że będzie dobrze. Happy end nastąpi, wierze w Ciebie :)
Dzieki kolego😉👌 Staram sie sama bez lekow jak wiekszosc tu osob i na pewno sie uda ale tez musze miec mniej sytuacji stresogennych a ztym narazie ciezko.
Droga Iwono.
Wydaje mi się, że sytuacje stresogenne zawsze będą sie odbywać, to część życia 🙂 Można od nich uciekać, bądż wyciągać nowe wnioski. To właśnie one są też sprawdzianami twojej nerwicy. Zauważ, że kiedy dzieją się rzeczy nagłe twoja nerwica ucieka na boczny tor. Dlaczego? Bo tak na prawde jej nie ma... Siedzi tylko w zablokowanym umyślę, wraca i nas dołuje wtedy kiedy najbardziej nie chcemy, czyli w trakcie odpoczynku... Warto działać, zajmować się czymś żeby o niej nie myśleć. Pozdrawiam 🙂
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

2 lipca 2017, o 10:25

Dzieki za wiadosmosc i wsparcie :^
Wlasnie czasem z niczego pojawia sie lęk i albo sie nakrece albo zignoruje i robie swoje dalej.Z innej str nie ma lęku bo sytuacja kaze mi walczyc na ostro a przychodzi potem hu wie skąd. Porypane to jest ale juz w wiekszosci ogarniam po tylu latach.Tyle ze wyniszczona jestem tym stanem :buu:
Ale....zaciskam poslady i do przodu :hercio:
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
kaidhan5
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 10 października 2016, o 18:35

8 stycznia 2018, o 17:07

Nie wiem czy to się komuś przyda, ale wielu z was do mnie piszę. Ostatnie troszeczkę przegiąłem z ilością znaków i wyszło mi chyba wypracowanie na temat ozdrowienia z nerwicy według mnie - Wyszedłem z niej na dobre. Zamieszczam cytat mojej wiadomości do jegomościa xyz - nie ma takiego :D
*********************************************************************************************************************************

Mój post już jest dosyć stary. Aktualnie moje lęki zniknęły i wiodę normalne życie. Mam swoje obawy, ale są to tylko i wyłącznie rzeczy, które muszę zrobić dla świętego spokoju, bo bałem się o nie za czasów nerwicy. Przykład? Muszę polecieć samolotem ze znajomymi, chociaż latałem pierdyliard razy, nerwica podsunęła mi myśl, że może być to problem. Jak z doświadczenia już wiem, nerwicy nie ma kiedy najbardziej się jej spodziewamy. Czyli tak jak ze wszystkim było, idę na operację - nerwicy nie ma, jadę pierwszy raz samochodem ze znajomymi w pierwszą podróż (od momentu pojawienia się nerwy) - nerwicy nie ma, Idę na pierwsze wesele (od momentu pojawienia się nerwicy) - Nerwicy nie ma, a już wesel miałem od jej czasów od groma. :)

Problem nerwicy tworzy się w twojej głowie od samego myślenia i rozkminiania esencji istnienia. Ja nie miałem problemu z myślami samobójczymi. Ja prawie bym mógł to zrobić, ale jest różnica między mogłem, a próbowałem. Myśli miałem na ten temat pierdyliard i więcej. Po prostu nie wiedziałem, że coś takiego może być swego rodzaju natręctwem, raczej realnie patrzyłem na to, że po prostu mam ochotę to zrobić i ulżyć sobie w cierpieniu.

Nerwica wyniszczała mnie do tego stopnia, że nie chciałem się męczyć i nie widziałem nadziei na to, że kiedyś normalnie będę robił rzeczy, które dawniej sprawiały mi przyjemność (podróżowanie ogólnie jestem bardzo cieszącym się życiem człowiekiem ;))
Uznawałem, że skoro mam tak się męczyć to myślałem, że chcę się zabić. Moim zdaniem w naszej sytuacji, jest to myśl jak najbardziej normalna tzn. ludzie z mniejszych problemów odbierają sobie życie. Ja nie widziałem w tym, aż takiego problemu jak Ty. Po prostu kierowałem się instynktem.

UŚWIADOM SOBIE PRZEDE WSZYSTKIM, ŻE ŚWIAT SIĘ NIE SKOŃCZY NA TYM, ŻE SIĘ ZABIJESZ. WIEM, ŻE TO PRZYKRE, ALE TAK JEST. ZROBIENIE TEJ GŁUPOTY TO CHWILA, ALE DLA TWOICH BLISKICH TO BĘDZIE DRAMAT NA CAŁE ŻYCIE. MUSISZ CHCIEĆ ŻYĆ DLA NICH JEŚLI SAM NIE MASZ JUŻ NA TO SIŁY.

Moja poprawa jak wspominałem dawno w poście, zaczęła się kiedy pomyślałem "Dzisiaj żyję tak jakbym miał umrzeć w każdej chwili bez taryfy ulgowej". Zacząłem świadomie przekraczać swoje granice komfortu. Z początku było trudno choćby się podnieść, a jednak wychodziłem i stopniowo pokonywałem swoje lęki.

Kiedy zaczynasz pokonywać swoje lęki, zaczynasz być jak tocząca się kula z górki. Obrastasz w coraz większą pewność siebie w tym co robisz. Po prostu później zaczyna się taki progres w pokonywaniu tych śmiesznych lęków, że zaczynają Cię cieszyć efekty.

Główną poprawę zauważyłem, wtedy kiedy zrozumiałem, że w ogóle nie czytam już o nerwicy. To oznaczało, że przestałem nią żyć, a stała się tylko przeszkadzającą rzeczą przy pracy, wychodzeniu ze znajomymi itd. Kolejny progres zobaczyłem gdy zrozumiałem, że nie stresują mnie już spotkania z kimkolwiek i nie interesuje mnie co ktoś pomyśli o moim stanie. Dalej zaczęło być tak, że rozpoznawałem kiedy mam napady lęków i świadomie je pokonywałem (W pokonywaniu lęków, wiem że myślisz nagle, że to na pewno ten lęk ostatecznych, że umrzesz, udusisz się cokolwiek, ale mogę Ci gwarantować, że lęk od którego wpadłeś w spirale lęków i siedzi w twojej głowię był najgorszym. Dlatego ja na nerwice wypiąłem w pewnym momencie tyłek, bo zrozumiałem, że nie da mi nic co mnie zabije). Np. będąc w autobusie, kiedy wiesz, że ludzi jest wielu, że sucho Ci w gardle, że wszystko zaczyna być nie tak i się boisz. Pogódź się z tym, zignoruj to, olej. Pomyśl sobię co kiedyś z tym byś zrobił, np. założył słuchawki na uszy i puścił sobie fajną muzykę, albo obcinałem ładne dziewczyny, albo myślał o tym co będzie w pracy, w domu, u dziewczyny, gdzie byś wyjechał, no cokolwiek. :) Lęk minie i wtedy GRATULUJE, właśnie pokonałeś świadomie pierwszy lęk i to jest ostateczne zakończenie z nerwicą. :) Później potrzeba już tylko czasu, żeby o tym definitywnie zapomnieć.

Cieszy mnie, że nie bierzesz leków, zdecydowanie to głupota. Twoją siłą jest fakt, że właśnie robisz to bez nich przez co w przyszłości nie będziesz myślał o jakiś nawrotach i będziesz zdrowym radosnym człekiem. :)

WALKA Z NERWICĄ TO COŚ CO SIĘ DZIEJE I Z TYM MUSISZ SIĘ POGODZIĆ.

Musisz podjąć rękawice w walce z nią i miej wywalone we wszelką terminologie określającą twoje przypadłości. Może nie powinienem Ci o tym pisać, ale szczerze... Na tym forum byłem może z 10 razy, więcej czytałem w wujku google, ja bałem się czytać o mojej nerwicy, bo chyba zauważyłem, że nie uspokaja mnie to. Kiedy było na prawdę źle, pare razy wchodziłem tu w dział Ozdrowienie itp. i to mnie nakręcało energetycznie na dalsze próby. :)

Widzę, że poznałeś potęgę suplementacji. Walka z nerwicą to nic innego jak walka z podświadomością. Jest coś niesamowitego czego nie pojmuje, bo wie więcej o Tobie niż ty sam. Zauważyłem, że np. potrafię mieć napięcie kiedy mam umówione gdzieś spotkanie już tydzień przed nim, a kompletnie o nim nie pamiętałem. Twoja podświadomość rejestruje więcej o Tobie niż Ty sam i polecam zapoznać się z jej funkcjonowaniem, bo to po prostu TY.

GDYBYM MIAŁ WYMIENIAĆ ELEMENTY WALKI Z NERWICĄ PODZIELIŁBYM JĄ NA DWIE GRUPY. GDZIE DBANIE O KAŻDY Z TYCH CZYNNIKÓW PRZYCZYNIA SIĘ DO OSŁABIANIA TEJ NIEPRZYJEMNEJ DOLEGLIWOŚCI.

A)SKUTKI i (metody walki)
- Lęki (Uspokój się, myśl o czym innym, zagraj na telefonie, posłuchaj muzyki, a to minie. Moim trickiem na lęki byłą guma do żucia - Miętowa. Mięta nas uspokaja, to samo wszelkie drażetki miętowe itd.)
- Ogólne napięcie (Polecam dużo rozmawiać z kimś bliskim o swoich problemach - płacz, rozżalaj się, musisz mieć jedną taką osobę, które Cię wysłucha, nie mów tylko do wszystkich o swojej dolegliwości, bo przestaną Cie lubić. :) Rób sobie ciepłe kąpiele, podobno masaże świetnie działają.

JEŚLI CHODZI O SUPLEMENTY, JA ZAPOMNIAŁEM JE BRAĆ PRZEZ PARE MIESIĘCY I NIE MAM NAWROTÓW LĘKÓW, TROCHĘ TO TAKIE PLACEBO, ALE NA PEWNO NIE ZASZKODZI I POZWALA NA WYSYPIANIE SIĘ I SKUPIENIE. POLECAM: WIT. D3 W NORMALNYCH DAWKACH, MAGNEZ + B6, WIT. C, OMEGA 3 BĄDŹ 6, DLA ODPORNOŚCI OGÓLNEJ. NIE ZASZKODZI CI TO A MOŻE POMÓC, NIE CHCEMY ZEBYŚ BYŁ LEKOMANEM PRZECIEŻ. :)

SPORT, SPORT I JESZCZE RAZ SPORT. AKTUALNIE NIE ĆWICZĘ NIE CHCĘ MI SIĘ :( ALE KIEDY BYŁO ŹLE PO TYGODNIU DWÓCH REGULARNYCH TRENINGÓW CZEGOKOLWIEK, ŻYJĘ SIĘ LŻEJ Z NERWICĄ. :)


Papierosy, alkohol... Tak to smutne, ale to też pomaga, nie mówię tu o alkoholizmie, ale puszczenie dymka odstresowuje, a picie alkoholu ze znajomymi sprawia, że czujesz się lepiej mentalnie, bo spędziłeś z nimi czas i robisz się bardziej wylewny w rozmowie. Wszystko dla ludzi. :)

- Myśli samobójcze (pogódź się z nimi, masz do nich prawo, zadaj sobie pytanie czy na prawdę byłbyś to w stanie zrobić, bo ja bym się bał, dużo osób pisało do mnie po śmierci Chestera z LP, nawet byłem na koncercie SOAD w Krakowie i miałem iśc na nich, odpuściłem, a potem stało się co się stało i też o tym bardzo myślałem. Wiem o czym ja wtedy pomyślałem, o tym że jak koleś, który miał wszystko, mógł się zabić i że każdy ma coś gdzie by nie był co ściąga go na dół. Artyści już tak mają, sam tworzę i wiem jak postrzegamy świat. Artyści są bardzo depresyjni, ale oczywiście to tylko procentowa. Chester zabił się z dwóch przyczyn:
- Cierpiał od wielu lat na depresje i nie mógł z niej wyjść (psychotropy itd.)
- Jego przyjaciel zabił się parę miesięcy wcześniej bodajże.
Jak widzisz chłopak miał też powody do takiej decyzji, ale na prawdę nie ma sensu szukać połączenia z Tobą w tym przypadku, to dwie inne sytuacje. :)

B)PRZYCZYNY (Najważniejsze)
- Wydarzenia i historie, które stworzyły w tobie lęk (terapia - to jest takie "must be") Moje przyczyny do nerwicy znasz. Poznaj siebie, zrozum siebie. To klucz do lepszego życia i lepszego Ciebie. Nawet mi się rymło :)

***************************************************************************************************


Piszesz, że męczysz się od 4 lat. To nieważne... Błędem dzisiejszych czasów jest odmierzanie czasu i ilość oczekiwań spoczywających na nas, a zapominamy o rzeczach ważnych. Naszym szczęsciu i zadowoleniu z tego kim jesteśmy. TAK, są osoby które maja to i ze 20 lat, są takie które mają to pół roku. SKUP SIĘ NA SOBIE, USPOKÓJ, A ZROZUMIESZ, ŻE TO MOŻE MINĄĆ JEŚLI TYLKO WEŹMIESZ CAŁE SWOJE ŻYCIE DO KUPY I TYLKO POMYŚLISZ. :) Tego Ci życzę trzymaj się tam! Oczywiście zapraszam do dalszej rozmowy. :)
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 stycznia 2018, o 18:16

Brawo ! :friend: wspaniale czyta sie historie w których mimo ciezkich chwil ktos walczy o swoje zycie :)
Tak 3maj ! :friend:
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
maartini
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 października 2016, o 22:43

8 stycznia 2018, o 22:40

Gratuluję :) ;ok Powodzenia w "nowym" życiu super>
to co czyni nas wrażliwymi - czyni nas pięknymi
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

8 stycznia 2018, o 23:20

Fajnie, że opisałeś zwoje zmagania :)
Powodzonka w dalszym odkrywaniu!
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ