Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mam dosc terapii ogolnie.

W tym dziale rozmawiamy o tym jak nam idzie terapia u naszych psychologów, terapeutów.
A także osoby, które nie chodzą na terapię ale mają związane z nią jakieś pytania, mogą tutaj się rozpisać.
Dział ten służy również wyjaśnianiu wspólnie różnych pojęć i zagadnień terapeutycznych.
abelarda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 155
Rejestracja: 6 maja 2014, o 20:25

13 sierpnia 2015, o 12:54

Moja historia nerwic troche sie ciagnie z przerwami ( w okresie brania lekow). Chodzilam na dwie terapie i na psychodynamiczna a w sumie to byla taka troche psychoanalityczna typowa psychoterapia, efekty na poczatku byly bo czulam ze moze znajde cos co powoduje nerwice, nie wiem sama czy znalazlam, dlatego potem przeszlam na terapie poznawczo behawioralna ale tu znowu o nerwicy tez nie dowiedzialam sie po tych kilkunastu juz miesiacach niczego nowego, co prawda jest wieksza motrywacja bo psycholog sprawdzi zadania czy sie wykonalo ale to i tak jest troche takie sztuczne wtedy....
chyba jednak praca domowa nie da sie wyjsc z nerwicy.
To trzeba jakos poczuc, zalapac to, to musi nie wiem zatrybic? Jak wy uwazacie?
Doszlam do momentu gdzie nie chce mi sie chodzic juz na terapie, gadac o tym rozmawiac, rzygam tym czy to jest normalne i czy to sie komus z was zdarzylo?
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

13 sierpnia 2015, o 16:03

jak nie czujesz, że Ci to coś daje, to się nie dziwię;
poza tym też powoli dochodzę do wniosku, że te całe terapie wszystkie to jeden pic na wodę
...
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

13 sierpnia 2015, o 16:05

Estera pisze:jak nie czujesz, że Ci to coś daje, to się nie dziwię;
poza tym też powoli dochodzę do wniosku, że te całe terapie wszystkie to jeden pic na wodę

Bo najwazniejsze jest dzialanie swoje . Ty widze ze ogolnie masz podejscie cyt. ( niechce mi sie )

To sie nie dziw ze masz takie wnioski .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

13 sierpnia 2015, o 16:12

Ja na psychodynamiczna chodze 3.5roku i tez.juz.czssem mam dosyć.grzebania...jak mam jechac to juz większe napięcie czuje ze znowu będę musiala o czymś mówić rozgrzebywac..z drugiej strony wiem ze musze.cos zrobic dla siebie pomoc sobie..a.samej.bardzo mi trudno.Mysle.ze to niechcenie.bynajmniej u mnie pojawia się wtedy.kiedy sa.trudne tematy..
Których boimy się dotknąć..sama wiesz.na psychodynamicznej jak to wygląda.
Awatar użytkownika
nigra88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 240
Rejestracja: 17 lutego 2015, o 12:34

13 sierpnia 2015, o 20:04

Hm... Też byłam u kilku psychologów pracujących w innych nurtach. O psychodynamicznej miałam bardzo złe zdanie zdanie. Nie dość, ze nic nie dawała to jeszcze powodowała gorsze lęki i nawet po czasie nie dawała rezultatów ponieważ jednym słowem- ja i pani prowadząca nie nadawałyśmy na tych samych falach. Ona na siłę wkręcała różne rzeczy, naginała mnie pod jakieś tam normy z książek, dawała jakieś dziwne rady, po których miało byc lepiej a wcale nie było bo kłóciły się z moim podejściem do świata. W końcu obie sie poddałyśmy. Dopiero ostatnio poszłam do pani, która niby pracuje tez w psychodynamicznej ale ma zupełnie inny styl pracy. Zwyczajnie bardziej czai o co mi chodzi i przede wszystkim nie próbuje zmieniać mnie jako mnie, tylko nakłania do szukania takich rozwiązań, które nie zniszczą tego, co jest sednem mojego patrzenia na świat. Dzięki temu niby sie nie zmieniam a jednak po kilku miesiącach juz widze pewne zmiany w swojej nerwicy. Zupełnie tak, jakby "po dobroci" nerwica odchodziła niezauważenie, bez jakiś kosmicznych fajerwerków, bez siłowania się i wprowadzania gigantycznych zmian. Bez szarpaniny. Może dlatego, ze ta pani jest starsza i więcej zwyczajnie doświadczyła i w pracy, i w życiu, i nie ma ciśnienia w pracy z nią, tak jak miało to miejsce we wcześniejszych terapiach.nie drąży jak poprzedniczki, nie szuka na siłę, nie dopisuje jakiś dziwnych filozofii. Może nie zawsze jest różowo bo to jednak praca z emocjami ale jestem zadowolona z tych spotkań. I mimo, ze sa niby miłe i przyjemne, skłaniają do refleksji i pracy a przede wszystkim patrzenia z "innej strony medalu" :) Polecam więc szukanie innych specjalistów. każdy nerwicowiec jest inny i każdy psycholog też :)
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."
kolorowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 9 lipca 2015, o 12:09

13 sierpnia 2015, o 20:07

Moja raczej ze mną trzyma sztamę nie zmienia mnie na sile..
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

13 sierpnia 2015, o 20:15

bo znaleźć dobrego psychologa, co jest dla mnie równoznaczne ze znalezieniem osoby, która będzie Ci pasować, jest nie lada sztuką;

bart26, a ty tak wnioskujesz z moich wypowiedzi czy może ze zdjęcia ;)
jeśli tak, to Ci powiem, że nigdy nie myślałam o sobie w taki sposób, że mam takie podejście, jestem raczej spokojnym typem człowieka (dla niektórych równoznaczne jest to z lenistwem...);
Ciebie natomiast energia rozpierd....., sugeruję się Twoim zdjęciem ;)
...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

14 sierpnia 2015, o 00:27

Może masz przesyt, samo grzebanie się w sobie nie musi być efektywne jeśli polega dla Ciebie tylko na rozdrapywaniu ran- z tego rozdłubywania spraw w sobie muszą płynąć jakieś wnioski, musi być jakiś powód, a nie w kółko dłubanie skalpelem w otwartej ranie, jak sztuka dla sztuki. I albo, tak jak już powiedziano nie masz dobrego połączenia z psychologiem, albo nie udaje się ta próba odnalezienia logicznej całości w układance.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

14 sierpnia 2015, o 03:33

No już już, proszę o spokój :P

Po pierwsze, jak zwykle popieram Ciasteczko :DD

Po drugie, cóż..., szczerze? Moim zdaniem psychoterapia w zaburzeniach lękowych która opiera się na grzebaniu w przeszłości jest bez sensu. To jest dobre na później gdy już wiemy z czym mamy do czynienia, gdy już wiemy jak sobie radzić z mechanizmami które w nas zachodzą, gdy rozumiemy jak działają emocje, świadomość, podświadomość, myśli i logika. Gdy mamy świadomość tego jak to ze sobą współpracuje, dopiero wtedy, gdy jesteśmy w stanie oswoić lęk, można sobie grzebać i rozwiązywać swoje konflikty wewnętrzne z psychologiem. Tylko wtedy dla mnie to ma sens, inaczej, nie ma to sensu bo nie rozumiemy skąd się bierze to co odczuwamy, skąd lęk, skąd dane objawy a grzebiemy w przeszłości bez świadomości tego co się z nami dzieje, co tylko powoduje że idziemy w kierunku dogłębnych analiz do których pewnie naturalnie nie mamy wyrobionego dystansu, normalnego podejścia tylko wszystko do siebie bierzemy, wszystko łykamy i robimy sobie z "muchy, słonia".

Więc ogólnie nie dziwi mnie to że masz dosyć już tego grzebania, sam był miał dość bo to do niczego nie prowadzi. Najpierw oswój lęk, dowiedz się od psychologa lub samodzielnie, chociażby z tego forum na czym to się opiera i dopiero wtedy jak już wiesz co i jak rozwiązuj swoje prywatne konflikty wewnętrze.

To samo u Ciebie kolorowa, z całym szacunkiem, ale co Ci daje chodzenie na terapię psychodynamiczną, na grzebanie w sobie, jak Ty się wciąż boisz i nie pozwalasz sobie na myśli, nie rozumiesz myślenia, samego tego co to znaczy myśleć i na czym ono się opiera. Bo gdybyś to rozumiała to miałabyś zupełnie inne podejście. Gdzie te 3.5 roku terapii? Gdzie efekty z tego? Bo szczerze, z tego co mi pisałaś i ogólnie na tyle na ile Cię poznałem, masz podstawowe braki elementarne w zrozumieniu czym jest myślenie i lęk ogółem. Zadajesz pytania jakbyś była w tym wszystkim nowa, więc na co była ta terapia?

Oczywiście nie jest to żadna złośliwość ani nic, nie odbieraj tego tak w razie czego. Piszę Ci tylko o tym że nie masz efektów których oczekiwałaś, a to potwierdza moją teorię że terapia która opiera się na psychoanalizie nie jest potrzebna i użyteczna przy zaburzeniach lękowych. Dlatego ogólnie polecamy jak już, to poznawczo=behawioralną, bo faktem też jest że do terapii różnego sortu trzeba też mieć pewien, ahh... moje ukochane słowo DYSTANS. Żeby ją zrozumieć i nie wkręcać się w coś co nas nie dotyczy, a do tego potrzebna jest świadomość emocjonalna.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

31 sierpnia 2015, o 21:51

abelarda pisze:Moja historia nerwic troche sie ciagnie z przerwami ( w okresie brania lekow). Chodzilam na dwie terapie i na psychodynamiczna a w sumie to byla taka troche psychoanalityczna typowa psychoterapia, efekty na poczatku byly bo czulam ze moze znajde cos co powoduje nerwice, nie wiem sama czy znalazlam, dlatego potem przeszlam na terapie poznawczo behawioralna ale tu znowu o nerwicy tez nie dowiedzialam sie po tych kilkunastu juz miesiacach niczego nowego, co prawda jest wieksza motrywacja bo psycholog sprawdzi zadania czy sie wykonalo ale to i tak jest troche takie sztuczne wtedy....
chyba jednak praca domowa nie da sie wyjsc z nerwicy.
To trzeba jakos poczuc, zalapac to, to musi nie wiem zatrybic? Jak wy uwazacie?
Doszlam do momentu gdzie nie chce mi sie chodzic juz na terapie, gadac o tym rozmawiac, rzygam tym czy to jest normalne i czy to sie komus z was zdarzylo?
Wiesz co? A ja na ten moment mam myślenie, że terapia na prawdę może dużo pomóc (polecam książkę "Uratuj mnie"), ale trzeba trafić na dobrego DLA CIEBIE terapeutę. Musisz czuć, że ci pomaga, nawet jak boli. Ja sama się przekonałam jakie to mega ważne i teraz idę na spotkanie z 4 różnymi, jak żaden mi nie przypadnie (a jeden mi się po rozmowie tel. spodobał-tfu, tfu żeby nie zapeszyć) to szukam dalej. Za dużo kasy i trudu, no i przede wszystkim czasu to kosztuje żeby sobie pozwolić na pracę z przypadkowym terapeutą. Jak nie ma efektów to się nie oglądaj, tylko rezygnuj i szukaj dalej. Ale zanim zaczniesz szukać warto zastanowić się, jakie cechy twoim zdaniem powinien mieć profesjonalista, który miałby ci pomóc osiągnąć upragnione zmiany. Bo na oślep też nie ma co szukać. Nie wystarczy, że jest empatyczny i że słucha, to stanowczo za mało. On/ona musi wiedzieć i rozumieć całościowo skąd się biorą twoje objawy (ich źródło) i jak to trwale można zmienić.
Poniżej wklejam listę poziomów pracy terapeutycznej. Osoby z zaburzeniami osobowości, chcące uzyskać trwałe efekty potrzebując pracy na najgłębszych poziomach, np.: z mojej skromnej wiedzy nerwice wynikają z konfliktów wewnętrznych, a więc potrzeba pracy na najgłębszym poziomie.
Jeśli masz lęki to może faktycznie poznawczo-behawioralna na początek jest dobra, bo ona bardzo rzadko schodzi na głęboki poziom pracy terapeutycznej, a daje przydatne narzędzia na tu i co dzień. Potem ocenisz czy potrzebujesz jeszcze jakiejś głębszej pracy.

Poziomy psychoterapii (wg Cawley'a)
Zewnętrzny

1. Zwierzanie się z problemów empatyzującemu słuchaczowi

2. ‘Rozładowanie’ emocji w podtrzymującej relacji


Pośredni

3. Dyskusja o aktualnych problemach z ‘nie-oceniajacym’ terapeutą

4. Wyjaśnianie problemów, ich natury i źródeł, w pogłębionej relacji

5. Konfrontowanie pacjenta z mechanizmami obronnymi osobowości


Głęboki

6. Interpretacja nieświadomych motywów i zjawiska przeniesienia

7. Powtarzanie, przypominanie i rekonstrukcja przeszłości

8. Regresja do mniej dojrzałych i mniej racjonalnych form funkcjonowania

9. Rozwiązywanie konfliktów przez ponowne przeżywanie i przepracowanie ich w relacji terapeutycznej
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
abelarda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 155
Rejestracja: 6 maja 2014, o 20:25

31 sierpnia 2015, o 22:31

Dziekuje wam wszystkim za odpowiedzi.
Ja jednak rezygnuje z terapii, przekonaly mnie do tego pewne wydarzenia i poprawa ogolna ostatnio w moim zyciu.
Zwatpiona fajni piszesz ale piszesz tylko z jednej strony, to co Ty opisujesz to jest uklepany schemat leczenia zaburzen lekowych na terapiach o zapedach analitycznych. To sie ogolnie zgadza ale wiele niestety mozna by zrobic prosciej i szybciej a terapie tego typu co pracuja na glebszym poziomie czesto rozwlekaja tematyke, po drugie nie trafiaja w cale w sedno, po trzecie szukaja problemow na sile (bardzo czeste), po czwarte tak zakrecaja temat ze czesto pacjent zaczyna wychodzic z niej bardziej dziwny niz wszedl zaburzony.
Ale nadal oczywiscie te terapie sie przydaja tylko niestety psychologowie WSZYSCY, nie potrafia ocenic nalezycie czy ktos w ogole takiej terapii potrzebuje czy tez nie.

Ja chodzilam na taka terapia, dziecinstwo przerabiane, milosc matki, jej brak, milosc ojca, jego brak, masa tematow, czy mi to cokolwiek pomoglo? Nie, autentycznie, myslalam ze to w koncu zaskoczy ale nie pomoglo.
A wiesz co pomoglo, jak przeczytalam gdzies posta o tym zeby rodzicom odpuscic i wykazac zrozumienie, wiesz ze udalo mi sie to w ciagu dwoch tygodni zrobic i mam lepsze relacje z rodzicami niz kiedys?
Wszelkie terapie mozna zastapic nowa filozofia, terapia moze uswiadomic ale rzadko cos zmienia realnie. Ja to potwierdzam na sobie i z tego co widze wiele osob ma takie zdanie a jednak wyszli z zaburzen.

Co do konfliktow wewnetrznych to one sa tak rozne i tak wiele moze ich byc ze 90 % z nich nie wymaga pracy na glebokich poziomach, jedynie uswiadomienie sobie a reszta to juz znowu potrzebne jest inne spojrzenie, nowa filozofia.

Dlatego ja po ostatniej poprawie, po zalapaniu tego co co w tym naprawde chodzi jednak z terapii rezygnuje calkiem.

Moim zdaniem terapie maja jeden mankament, i to bardzo powazny, psycholog, ktory zostaje terapeuta poswieca na nauke tego wiele lat, i potem nie potrafi spojrzec na pacjenta inacze jniz tylko przez ramy danej struktury terapii i dlatego tak w wielu wypadkach dana terapia nie jest skuteczna. Bo psycholog nie potrafi ocenic pacjenta oraz jak go wlasciwie leczyc bo zawsze probuje tak samo, w spobo jaki umie, w sposob na jaki poswiecil duza czesc swojego zycia.
To jest problem na ktory nikt nie zwraca uwagi a to jest sendo problemu z terapia.
Dlatego wlasnie taka terapia 3 osobom da korzysc, 7 nie. Mimo ze tych 7 takze ma konflikty wewnetrzne ale po prostu taka terapia i tak im sie nie przysluzy.
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

12 października 2015, o 14:12

Hej, a odnośnie do tych poziomów psychoterapii, co myślicie o tym przepracowywaniu relacji w przypadku kiedy są jakieś czynniki obiektywne czyli zewnętrzne? Bo ja też bym chciała kończyć terapię ale nie wiem co mam myśleć - wiem że przenoszę na terapeutkę relację z matką, a terapeutka jest teraz w ciąży. No i wypada ją z nią przejść i przepracować bo tak samo jak moja mama była w ciąży to jakoś to przeżywałam, poza tym moja mama miała bardzo duże problemy w ciąży ze mną i ze mną jak się urodziłam.
Już długo razem pracujemy psychodynamicznie więc spoko nie wpędziło mnie to w jakiś dołek że mnie opuści czy coś, rozmawiamy o tym, ja jednak mimo wszystko chciałabym teraz zanim ona urodzi zakończyć terapię bo mam kłopoty finansowe a poza tym czuję że już więcej na niej nie zdziałamy bo potrzebuję więcej wsparcia w kwestii reakcji somatycznych i konkretnej konfrontacji z lękami która jak potwierdzają wszyscy odburzeni musi mieć miejsce. Z drugiej strony boję się kończyć terapię w takim momencie, żeby nie zrobiło mi się coś znowu z głową w związku z tą sytuacją, bo terapeutka twierdzi że boję się odrzucenia i dlatego ja ją chcę odrzucić. Co myślicie??
abelarda
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 155
Rejestracja: 6 maja 2014, o 20:25

12 października 2015, o 14:35

Mysle ze trudno powiedziec a odpowiedz masz sama w sobie. Ja nie do konca rozumiem te kwestia przenoszenia relacji itp bo to jest naturalne ze jak jest osoba z mniej zbudowana wlasna solidna osobowoscia to szybko sie "przykleja" do kogos kto okazuje nam zrozumienie czy jakas forme bliskosci czy czegos podobnego.
Ale czy naprawde przeszkadza ci to ze terapeutka jest w ciazy i moglaby miec swoje dziecko? :)
Ta odpowiedz jest w tobie i tylko w tobie.
Usiadz i szczerze porozmawiaj ze soba, za i przeciw i dojdziesz do prawdy ze np nie chodzi o odrzucenie a o problemy finansowe albo dojdziesz do wniosku ze jednak na terapii zostaniesz. Juz masz mowisz terapie jakis czas wiec juz czas zaczac byc ze soba uczciwa na 100 oi odpowiedzialna bo tak to po co w sumie w ogole chodzic na terapie jak decyzjami (jak chocby ta) kombinujemy lub jestesmy nieszczerzy co do siebie.
Wiesz przelamywanie lekow, akceptacje to da sie robic nawset chodzac na terapie wiec to nie jest jakies usprawiedliwienie w razie gdybys "uciekala" z terapii.

Ja w sumie z terapii zrezygnowalam w koncu bo skumalam ze wlasnie trzeba dojrzec do bycia ze soba szczerym i dojrzale podejmiowac decyzje nawet jak sie nam nie podobaja ale za to sa logicznie rzecz biorac dobre i momo obaw sie je podejmuje.
Moze tez masz z tym problem.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
a.....j!!!
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 12 października 2015, o 11:06

12 października 2015, o 15:32

Z uwagą przeczytałem posty na temat terapii. Ja sam niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Z terapią pod kierunkiem psychologów zetknąłem się w czasie mojej hospitalizacji w oddziale detoks, gdzie leczyłem się z powodu uzależnienia od benzodwuazepin. (post72963.html#p72963). Tam zmuszano nas do udziału w spotkaniach ruchu AA (anonimowi alkoholicy) oraz do zapisania się na terapię w Ośrodku Terapii Uzależnień będącym częścią tego szpitala. Wynikało to zapewne ze standardów psychiatrycznych w tym zakresie oraz z potrzeby zarabiania pieniędzy przez szpital ( każdy pacjent a w sumie nie było ich tak wielu) to pieniążki z NFZ. Zadeklarowanie udziału w tej terapii było jednym z warunków wypisu z detoksu. Kto nie umiał powiedzieć co chce robić ( gdzie się leczyć) po odtruciu był przetrzymywany w oddziale dłużej niż wynikało by to z jego stanu zdrowia. A warunki tam były skandaliczne ( o tym w następnych postach). Ja zgłosiłem udział w tej terapii. Na samym początku kazano mi napisać tematy: "Krzywdy jakie zaznałem od swoich rodziców" oraz " Historia mojego ćpania". Byłem traktowany prawie jak przestępca - ćpun. Dawano nam do zrozumienia, że uzależnienie od leków czy alkoholu jest z winy uzależnionego a nie jest to choroba. Dalej rozpatrywanie swoich win i samooskarżanie się. Wyobraźcie sobie jak to mogło działać na pacjenta z nerwicą lękową. Zrezygnowałem szybko z tej terapii. Spowodowała ona znaczy wzrost lęku poczucie winy i depresję oraz nasilenie niskiej samooceny ( przecież to nie ja sam sięgnąłem po benzodwuazepiny tylko przepisał mi je lekarz). Natomiast mam ciekawe refleksje ze spotkań AA. Spotykają się tam ludzie uzależnieni od alkoholu czy leków, którzy trwają w abstynencji ( zaleczeni) Poprzez udział w tych spotkaniach podtrzymują się nawzajem i nie sięgają po alkohol czy leki. Mnie natomiast zainteresował fakt, że przeważająca część ma także nerwicę lękową, fobię społeczną czy depresję. Spotkania AA są dla nich tym czym jest forum internetowe. Można tam w "swoim" gronie wypowiadać się bez wstydu. Mówić o swoich problemach psychicznych. Przypuszczam ,że na forum " zaburzeni.pl"panuje podobna atmosfera jak na spotkaniach AA. Bardziej doświadczeni ( wyleczeni) udzielają dobrych rad tym mniej zaawansowanym a ci nie boją się pytać. Wydaje mi się, że takie nieformalne fora czy grupy dają dużo więcej niż zorganizowana terapuia psychologiczna, która szufladkuje chorych według standardów.
era49
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 379
Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05

12 października 2015, o 15:56

Też słyszałam ze często u alkoholików i narkomanów pierwotnie była nerwica z którą sobie nie poradzili,a wręcz zaczeli radzic w ten sposób....mnie tez paru medyków próbowało powiedziwc,,ale pani byla uzalezniono od lęków,wtedy wybuchłam....a kto mnje uzalaznil,kto je wypisywał nie mówią o skutkach i powiedzialam ze podam ich fo sadu"".To zamilkli i przeprosili...
ODPOWIEDZ