Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Malymi krokami do przodu...

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
marioand
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 31 maja 2017, o 09:30

6 czerwca 2017, o 13:09

Ns wstepie przepraszam za brak polskich znakow, niestety pisze zza granicy.

No ale do sedna - bez lekow i psychologow udalo mi sie calkowicie pokonac depresje i duza czesc nerwicy! I nie powiem, jestem z siebie dumny.

Moja nerwica zaczela sie spokojnie z 10 lat temu, ale swoje prawdziwe oblicze pokazala dopiero przed czteroma laty. Objawiala sie delikatnie: mdlosciami, lekiem przed komunikacja miejska, przed zamknietymi pomieszczeniami. Zawsze siadalem na skraju rzedu, lub upewnialem sie gdzie sa lazienki. Dodatkowo mialem napady choroby lokomocyjnej, ktorej nie mam ;) Lekarze mowili, ze to przez moj tryb zycia i ciagla nauke, zapisywali witaminy i suplementy. Jednak dokladnie 4 lata temu dostalem cukrzycy typu pierwszego, co w moim wieku (22 lata wtedy) zdarza sie rzadko. I wtedy zarty musialy usunac sie na bok....
Przyczyna cukrzycy? Ja znam jedna - mianowicie zajadanie swoich stresow slodyczami. Potrafilem zjesc dzienni nawet 3 tabliczki czekolady, co poprawialo mi zdecydowanie nastroj i niwelowalo mdlosci oraz inne symptomy nerwicy :)

Po diagnozie cukrzycy uslyszalem od lekarzy, ze od tego momentu moge tracic przytomnosc badz gorzej sie czuc... I wiecie co? Chociaz nigdy wczesniej nie zemdlalem, i nie mialem zawrotow glowy, to od tego dnia zaczely mi latac mroczki przed oczami, ciagle skanowalem swoj organizm. To spowodowalo, ze polozylem sie w lozku... Mierzylem cukier nawet 60 razy dziennie, klujac sie w palec niezaleznie od bolu. Po pewnym czasie nic nie sprawialo mi radosci, nie wychodzilem z domu. Balem sie spadku cukru, tego ze pojawia sie wymioty i zaczna mi drzec rece. Cukier latal na poziomach 50-500 mimo odpowiedniej diety! Wydalem na lekarzy lekko liczac 20 tys euro - znalezli rzeczy kosmetyczne, badz chcieli mnie naciagac na jakies glupoty i kosztowne terapie. Pojawila sie depresja, i to nie mala, ale taka ktora mowila mi: "wez auto, rozpedz sie i skoncz to". Przy jednym z takich atakow wzialem auto i jadac 170 w nocy po miescie nagle doznalem olsnienia - ze to wszystko to tak naprawde nie ja. Ze cos przejelo kontrole nad moim zyciem w 100% i zmusza mnie do rzeczy ktorych nie chce. Mialem kochajaca rodzine, cel w zyciu, ogromna pasje, a zachowywalem sie jak niepoczytalny. Zatzymalem sie na chodniku, zostwilem auto i usiadlem na krawezniku.

I to byl punkt przelomu. Mimo rodziny twierdzacej, ze sobie w takim stanie nie poradze, spakowalem rzeczy i pojechalem na studia magisterskie do Niemiec. Rzucilem narzeczona po 7 latach znajomosci, co paradoksalnie sprawilo mi ulge - w koncu nie musialem nigdzie wychodzic, czy starac sie nie pokazywac ze cierpie. Nie musialem tez prosic o zrozumienie mojego stanu, co wczesniej mnie wykanczalo psychicznie, podobnie jak tlumaczyc braku ochoty na seks. Nie wiem jakimi silami urzadzilem mieszkanie - ale sie udalo. Bylo trudno, ale moim celem numer 1 bylo byc na wszystkich zajeciach :) Odpuscilem autobusy, wyjscia ze znajomymi, caly nadmierny i nikonieczyny wysilek. Do tego granica 10 000 krokow dziennie, 2l wody, sok z kapusty przed jedzeniem, sen 8 godzin od 22. Przed 22 czat internetowy z losowymi ludzmi - naprawde pomagalo. Ograniczylem komorke, komputer, rzucilem wszystkie media spolecznosciowe. Dieta? Zero cukrow prostych. Tylko i wylacznie warzywa: salata, marchew, seler, indyk, kurczak, ryby morskie, kasza jaglana, gryczana. Koniec. Owoce rowniez musialem wyciac, do zera. Ustapila zgaga i problemy z zasypianiem, niestety dalej mialem problemy skorne, zawroty glowy i caly podobny wachlarz. Nie musze dodawac, ze oczywiscie zero kofeiny i teiny? ;)

Po roku zaczalem pisac prace magisterska w duzej korporacji - i to byl najtrudniejszy czas. Depersonalizacja, derealizacja, ataki mdlosci, wymioty w lazience , utrata pamieci, problemy z mowieniem, brak koordynacji, maskowanie nerwicy. Ale nie odpuscilem, powiedzialem sobie ze chocbym wymiotowal na srodku i zachowywal sie jak idiota to dostane ten dyplom, bo mi na tym zalezy :) Po dwoch miesiacach samopoczucie sie wyrownalo. A potem oczywiscie w ostatnich miesiacach, razem z oddaniem pracy odpowiednio pogorszylo, ale bylem na to gotowy :) Studia ukonczylem jako najlepszy na roku, obsypany nagrodami. Powiedzcie mi - gdyby 'utrata pamieci krotkorwalej' byla w nerwicy na serio, to czy dalbym rade to zrobic? ;) I w tym momencie zrobilem blad - wrocilem do Polski na dwumiesieczne 'wakacje'. Wrocila depresja, wrocily rozterki - mialem za duzo czasu na myslenie o sobie i analize swojego ciala. Dodatkowo myslenie o tym co tu zostawilem za soba, o rodzinie, bylej narzeczonej. Przestalem wychodzic z domu, zycie stalo sie wiele trudniejsze...
Ale po 2 miesiacach dostalem stala prace, wyrwalem sie za granice. Robie to co kocham... Chociaz pierwszy miesiac byl straszny z powodu stanu w jaki sie wpedzilem, to teraz, po prawie pol roku czuje sie podleczony :) Co warto zauwazyc - mimo chwilowego powrotu do stanu depresyjnego, drugi zaz wszedlem z niego w tdwa tygodnie zamiast roku! Wiec to nie jest tak, ze regres jest trwaly i potem trzeba powtarzac wszystko od zera...

Wrocila pamiec, wrocila trzezwosc umyslu, wrocily sily i nadzieja. Co najciekawsze - razem z tym zniknely problemy skorne, z jezykiem, lupiez, zgaga, brak sliny, problemy ze snem i zasypianiem. Ogolnie 60% objawow.
Oczywiscie nadal raz na dzien notuje jakis atak mdlosci, tetno 115, uciekanie wzroku itd. Ale trwa to maksymalnie godzine i mam spokoj do konca dnia. Do tego jestem uzalezniony od gumy do zucia ;) Ale na to przyjdzie jeszcze czas, nie mozna od siebie wymagac wszystkiego.
Chociaz w zyciu bym nie powiedzial, ze jestem zdrowy, to dla mnie sukcesem jest to, ze wstaje myslac 'co ciekawego sie dzis wydarzy w pracy?. Powoli wrocila mi ochota na przebywanie z ludzmi, zniknela agresja i rozdraznienie.
A najlepsze, zrobilem to bez lekow i terapii. A wiec - da sie zanotowac poprawe! Trzeba tylko znalezc w sobie troche radosci zycia i troche wytrwalosci :)
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

18 czerwca 2017, o 11:45

Dzięki za ten obszerny post! :friend: Przede wszystkim - wieeeelkie gratulacje dla Ciebie, odwaliłeś kawał dobrej roboty. Wielka wytrwałość i konsekwencja, wielka wewnętrzna siła. Na pewno każdy, kto przeczyta Twoją historię, chociaż na chwilę uwierzy, że MOŻNA :)
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

18 czerwca 2017, o 11:49

Gratuluje Tobie wewnetrznej sily. Trzymam kciuki, aby calkowicie minela, a na pewno nastapi to bardzo szybko :D
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
ODPOWIEDZ