Witam serdecznie wszystkich forumowiczów po małej przerwie
W związku z ostatnimi doświadczeniami które mnie dotknęły w moim życiu naszły mnie pewne refleksje,nt. szeroko rozumianego i omawianego "odburzania", którymi chciałem się z Wami podzielić na łamach tego forum.
Walka z nerwicą przebiega mi naprawdę nieźle jeśli chodzi o objawy ale przestałem sobie radzić w kwestiach miłosnych. Poznałem w grudniu cudowną dziewczynę (tak mi się wydawało wtedy...) i układało się między nami cudownie do czasu... Z biegiem czasu zaczęła być coraz bardziej nieobecna , coraz mniej wylewna, o jakiejkolwiek uczuciowości nie wspomnę. Po prostu przestałem się czuć tratowany jako ktoś ważny dla tej drugiej osoby. Zniknęły czułe słowa, jakakolwiek troska z jej strony , chęć aby jednak ten czas spędzać razem ze sobą (związek na odległośc 150 km ) . Wcześniej nie było z tym problemu, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, były deklaracje , obietnice i wspólne plany oraz marzenia. Potem po prostu w niej coś ZGASŁO, a ja z uporem maniaka starałem się to wskrzesić na siłę i starałem się, rozmawiałem, pytałem o co chodzi... ale ciągle słyszałem od niej że PRZESADZAM i że SZUKAM PROBLEMÓW TAM GDZIE ICH NIE MA. Nie wiem czy jej brakło odwagi mi powiedzieć że w niej coś wygasło ? Z początku zacząłem wierzyć w jej słowa i to był błąd, ja popadłem w coś pokroju małej paranoi. Zacząłem ją podejrzewać o zdrady - no bo jak można odsunąć się od gościa kótry serce jej na srebrnej tacy podał i zrobiłby dla niej wszystko ?
Dopiero gdy doprawdziłem się na dno... zrobiłem wiele złych rzeczy, poprzez inwigilacje jej a także nadużywanie alkoholu , wróciłem na rozmowę do terapeutki... i dopiero wtedy zrozumiałem....
Ja tak na prawdę miałem gdzieś zakodowany nieuświadomiony mechanizm wg którego szukałem taki "heter" i "franc" , ludzi po prostu mało wylewnych i z niskim poziomem empatii... I poprzez fakt że ciągle nie umiałem postawić na swoim , ciagle chowałem się za własnym poczuciem winy i ciagle chciałem do niej wracać, błagać , przepraszać i szukać winy tylko i wyłącznie w sobie.
Pisząc to wszystko, chciałem po prostu nadmienić moją obserwację - sama świadomość tego że mamy nerwicę , akceptacja , postawa przyjacielska, dystans , ryzykowanie.... nie będą nigdy wystarczające dla każdego. Są owszem ludzie którym to wystarczy, bo geneza nerwic jest różna. Ale dla osób takich jak ja, które mają zakodowane od dzieciństwa konflikty wewnętrzne - terapia jest obowiązkowa , ponieważ uczy nas SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą, a za pomocą w/w metod, nie jesteśmy zawsze w stanie to zrobić.
Nie piszę tego aby zanegować istotę tego forum czy też aby coś wytknąć ludziom którzy włożyli mnóstwo serca i pracy w całe to przedsięwziecie . Wiem że pisaliście wielokrotnie o zaletach i koniecnzości terapii, po prostu dopiero teraz to do mnie dotarło.
Z objawami radzę sobie bez problemu, ale w momencie toksyccznmej relacji ,natrętne i destruktywne myśli otaczają mnie w okrotuny sposób i żaden z tych sposobów nie pomagał dopóki nie uświadomiłem sobie tego złego mechanizmu który we mnie tkwi....
NErwica to cudowny drogowskaz ku lepszemu i bogatszemu emocjonalnie życiu . Ludzie bez nerwic nie będą mieć tak cudownego życia pod kątem samoświadomości czy mnogości emocji.
Dziękuję za uwagę i zapraszam serdecznie do dyskusji!
Pozdrawiam serdecznie!
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Luźne przemyślenia nt. wychodzenia z nerwicy - dyskusja.
- Grześ
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 313
- Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1856
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
Super Grześ, że Ci to pomogło Oczywiście nie można generalizować, nerwica nerwicy nie równa, każdy musi znaleźć swoją ścieżkę, taka prawda. Fajnie, że Ty ją znalazłeś:) Ja znam z kolei przypadki w drugą stronę kiedy szukanie konfliktów wewnętrznych do niczego nie doprowadziło, a pomogła terapia beh-poz. Ważne, że jest duża ilość terapii, rodzajów I najważniejsze żeby ten rodzaj (I osobę terapeuty!) dopasować do siebie.
- Grześ
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 313
- Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12
Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
- Grześ
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 313
- Rejestracja: 12 października 2014, o 14:12
Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.
Jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć"
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
“Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
“Osoba, która twierdzi, że coś jest niemożliwe nie powinna przeszkadzać osobie, która właśnie to robi.”
- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1856
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
Dokładnie W terapii bardzo ważna jest też jej akceptacja, przekonanie, że taki sposób nam pomoże, no I sama osoba terapeuty - tutaj też jego akceptacja, podobne przekonanie. Ponoć to jest ważniejsze niż narzędzia terapeutycznaGrześ pisze:Dokładnie Olu, kazdy przypadek jest inny, a mój umysł analityczny zawsze starał się doprowadzić sprawę do jakiejś wielkiej unifikacji która chyba nie istnieje.... Po prostu każdy musi dopasować terapię pod siebie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02
Cześć Grzechu,Grześ pisze:Witam serdecznie wszystkich forumowiczów po małej przerwie
W związku z ostatnimi doświadczeniami które mnie dotknęły w moim życiu naszły mnie pewne refleksje,nt. szeroko rozumianego i omawianego "odburzania", którymi chciałem się z Wami podzielić na łamach tego forum.
Walka z nerwicą przebiega mi naprawdę nieźle jeśli chodzi o objawy ale przestałem sobie radzić w kwestiach miłosnych. Poznałem w grudniu cudowną dziewczynę (tak mi się wydawało wtedy...) i układało się między nami cudownie do czasu... Z biegiem czasu zaczęła być coraz bardziej nieobecna , coraz mniej wylewna, o jakiejkolwiek uczuciowości nie wspomnę. Po prostu przestałem się czuć tratowany jako ktoś ważny dla tej drugiej osoby. Zniknęły czułe słowa, jakakolwiek troska z jej strony , chęć aby jednak ten czas spędzać razem ze sobą (związek na odległośc 150 km ) . Wcześniej nie było z tym problemu, każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, były deklaracje , obietnice i wspólne plany oraz marzenia. Potem po prostu w niej coś ZGASŁO, a ja z uporem maniaka starałem się to wskrzesić na siłę i starałem się, rozmawiałem, pytałem o co chodzi... ale ciągle słyszałem od niej że PRZESADZAM i że SZUKAM PROBLEMÓW TAM GDZIE ICH NIE MA. Nie wiem czy jej brakło odwagi mi powiedzieć że w niej coś wygasło ? Z początku zacząłem wierzyć w jej słowa i to był błąd, ja popadłem w coś pokroju małej paranoi. Zacząłem ją podejrzewać o zdrady - no bo jak można odsunąć się od gościa kótry serce jej na srebrnej tacy podał i zrobiłby dla niej wszystko ?
Dopiero gdy doprawdziłem się na dno... zrobiłem wiele złych rzeczy, poprzez inwigilacje jej a także nadużywanie alkoholu , wróciłem na rozmowę do terapeutki... i dopiero wtedy zrozumiałem....
Ja tak na prawdę miałem gdzieś zakodowany nieuświadomiony mechanizm wg którego szukałem taki "heter" i "franc" , ludzi po prostu mało wylewnych i z niskim poziomem empatii... I poprzez fakt że ciągle nie umiałem postawić na swoim , ciagle chowałem się za własnym poczuciem winy i ciagle chciałem do niej wracać, błagać , przepraszać i szukać winy tylko i wyłącznie w sobie.
Pisząc to wszystko, chciałem po prostu nadmienić moją obserwację - sama świadomość tego że mamy nerwicę , akceptacja , postawa przyjacielska, dystans , ryzykowanie.... nie będą nigdy wystarczające dla każdego. Są owszem ludzie którym to wystarczy, bo geneza nerwic jest różna. Ale dla osób takich jak ja, które mają zakodowane od dzieciństwa konflikty wewnętrzne - terapia jest obowiązkowa , ponieważ uczy nas SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą, a za pomocą w/w metod, nie jesteśmy zawsze w stanie to zrobić.
Nie piszę tego aby zanegować istotę tego forum czy też aby coś wytknąć ludziom którzy włożyli mnóstwo serca i pracy w całe to przedsięwziecie . Wiem że pisaliście wielokrotnie o zaletach i koniecnzości terapii, po prostu dopiero teraz to do mnie dotarło.
Z objawami radzę sobie bez problemu, ale w momencie toksyccznmej relacji ,natrętne i destruktywne myśli otaczają mnie w okrotuny sposób i żaden z tych sposobów nie pomagał dopóki nie uświadomiłem sobie tego złego mechanizmu który we mnie tkwi....
NErwica to cudowny drogowskaz ku lepszemu i bogatszemu emocjonalnie życiu . Ludzie bez nerwic nie będą mieć tak cudownego życia pod kątem samoświadomości czy mnogości emocji.
Dziękuję za uwagę i zapraszam serdecznie do dyskusji!
Pozdrawiam serdecznie!
Natknąłem się na twój wpis i zastanawiam się czy mam to samo. Co miałeś na myśli pisząc o SAMOŚWIADOMOŚĆI szkodliwych mechanizmów które w nas zachodzą w Twoim przypadku, co konkretnie to było ? Ja osobiście też już znam wszystkie metody i wiedzę na temat nerwicy ale w praktyce mentalizacja jest raczej gołosłowna bo nie widzę poprawy mimo że jestem swiadomy jakie mam lęki. Wogóle mam problem z dopuszczaniem emocji, mam lęk przed ich przeżywaniem, dlatego występuję u mnie nieustanna kontrola mająca na celu pilnowanie siebie żeby jakaś emocja nie wymknęła się z pod kontroli i nie zaczęła mną telepać w otoczeniu ludzi.