Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co to jest tożsamość?

Tutaj filozofujemy. Rozmawiamy o nurtach filozoficznych, religijnych, które mogą pomóc nam poznac siebie, nadać sens życiu i również odburzyć się.
Wstawiamy tutaj także ciekawe linki do stron, a także propozycje książek dotyczących filozofii, religii, (buddyzm, medytacja, joga itp.).
Jednym słowem - oświecenie!
Mała uwaga - jeżeli w stanie nerwicowym nie lubisz zajmować się taką tematyką, powoduje ona u ciebie na razie niepokój.
Wówczas po prostu nie czytaj tego działu, bo trzeba to robić z DYSTANSEM.

ODPOWIEDZ
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

28 lutego 2016, o 00:53

Czasem mam wrażenie, że to ogólnie nie ma znaczenia dla ogółu kim ja w Życiu będę i jak się będę zachowywał... Mam wrażenie, że nawet jak nerwica minie, to dalej sobie nie poradzę z tym faktem, że wiem iż nie jestem tożsamością, bo skoro może człowiek dostąpić stanu dysocjacji... Mam takie uczucie, że za każdym razem jak np, będę powiedzmy coś chciał zrobić, to będę się zastanawiał: Dlaczego akurat tak... Które wzorce z dzieciństwa spowodowały, że się teraz tak zachowuję... Chciałbym się wciągnąć z powrotem w świat " realny" ale mam wrażenie, że nie umiem już odgrywać roli kogoś... Strasznie mnie to gnębi... ( Widze tu na forum, że niektórzy panikują, że chcą odzyskać "siebie". Tyle, że co mam odzyskać rolę swoją? ( Chyba nie pasuję do ludzkości)

Dziś np starałem się ignorować myśli itd, robiłem wszystko z "automatu/spontanicznie" Ale pod wieczór znowu przerażenie, że to tylko tożsamość twoja/ jakieś wzorce itd, że ja się tak zachowywałem przez cały dzień, że się wczuwałem w rolę np klienta, przepraszam, dziękuję...

Czuję coraz silniej tak, jakbym pragnął tego normalnego życia jak zwyczajni ludzie, bez świadomości, że większość ich zachowań, odpowiedzi się powtarza i jest wyuczona. Np, że strażak się wczuwa w swoją misję, ale np jakby popatrzeć z góry, to jest mrówką, ratującą inne mrówki... Wiem, że to brzmi piekielnie... Albo np taki rolnik wyczua się swojej roli... Zazwyczaj odpowiada tak samo w takich i takich sytuacjach i nie zauważa tego, że odpowiada to odruchowo - Wyuczone schematy.

Wydaje mi się, że za daleko pogłębiłem tematy przebudzenia itd... Teraz się to odwróciło przeciwko mnie, bo jednak trudno jest żyć z poczuciem ciągłym, że każdy odgrywa swoje role... I każde słowo mogłoby być inaczej powiedziane... Co zresztą ostatnio jest u mnie jedynym problemem... Nie boję się tak raków, shizy itd Ale ten gnojący problem, że z jednej strony wiem, że np brak tożsamości może być wowołany DD i DP, to czy on czasem nie jest tym prawdziwym stanem? Strasznie się pogubiłem.

Mam wrażenie, że mógłbym przeżyć życie na 5000 sposobów, który będzie lepszy? Nie wiem i też wiem zarazem, że ogólnie to to nie ma znaczenia... Wcześniej mnie coś podniecało, jak np gdzieś pojechałem, coś odkryłem... A teraz nic nie ma znaczenia, bo wiem, że to Ja będę tylko przeżywał tą chwilę, przez to, że zostałem tak zaprogramowany: Np: Przyjemne jest dla mnie słuchanie Rocka/Metalu... Ale jednocześnie w tej chwili mógłbym odprawiać mszę w kościele.... Gdybym był księdzem.

W środku czasem czuję, że coś chciałbym zrobić, podświadomie, co mnie kręci, a co nie... Ale dalej będzie ta zasrana świadomość, że np oglądając mecz, jestem tylko utożsamiony z czymś, a na głębszym poziomie, to co za różnica, czy te piłkarzyki sobie latają tak za tą piłką, jak chomiczki... I taki fakt, że gdyby nie nerwica i ogólnie czytanie o świadomości/ oświeceniu. To w tym momencie pewnie bym cieszył się tym, że ja "Jestem" {zakręcony/lubiący ryzyko, spontaniczny itd... Tu można sobie dopisać każdą cechę osobowości } Dalej bym się utożsamiał np, że jestem metalowcem/ hiphopowcem/ itd... Synem tej i tej osoby, że moje życie musi tak wyglądać, bo tak sobie wymarzyłem, że jestem w czepku urodzony... A to gów*o prawda... Już chyba nigdy nie będę "normalny" bo będę ciągle analizował do końca Życia wszystko i poddawał ciągłym wątpliwością.... Zero spontaniczoności... Dawniej wiedziałem, co mam robić, "kim jestem, utożsamiałem się ze swoją osobą" - Ale teraz nie wiem sam co mi pozostało.... Mogę w sumie dalej mieć te niby marzenia... Ale to mi już nie będzie chyba sprawiało takiej radości i ich spełnianie... Bo to i tak nie ma sensu, gdybym np spotał inne osoby w moim życiu, słuchać innej muzyki, to mógłbym być inną "osobą" i mieć inne marzenia... Wkurza mnie, że teraz jakiś gość sobie medytuje 35 lat samotnie i jest w jakiejś fazie, a ja chciałbym mieć normalne życie, a już tak nie będzie bo mam uczucie, że wyszedłem z tej Gry Życiowej... Aktor sam siebie zauważył, że był aktorem, ale bardzo spontanicznym i z uśmiechem na twarzy...

Nie wiem sam, dalej jestem dziecinny i mam wrażanie, że jak się obudzę, to się obudzę szczęśliwym człowiekiem, bez analizy tego, że jestem aktorkiem... Wiem, że nie każdy musi to zrozumieć i nawet tego nie chcę, ale dziwne to uczucie, jak patrzę na telewizję i jest jakaś reklama śmieszna albo coś i mam ochotę się śmiać, ale mam też poczucie, że to tylko reklama i np gdybym był kimś innym, to by mnie nie śmieszyła... Może to przez to, że boję się też może na maksa wejść w tą grę zwaną życiem, bo wiem, że na końcu i tak nic nie ma... Sam nie wiem.

Jak na razie jestem upiorem a nie człowiekiem, człowiekiem duchem... Żadna rzecz, itd mnie nie cieszy spontanicznie... Nawet jakby ktoś mi teraz dał Najnowszego Merca, to pewnie bym się nie ucieszył... Bo miałbym tą świadomość małej gry... ;/ Cholera, mam uczucie, że trzeba przeczekać pewnie te 40 lat do śmierci jakoś z tym uczuciem... A chciałbym w głębi chyba być wtopiony w jakąś rolę... Ale już za późno.

-- 28 lutego 2016, o 00:53 --
Co spowodowało to, że np pojechałem w Góry na narty, podjąłem decyzję w parę godzin... No właśnie... To też tak nawiasem ciekawe pytanie, co powoduje to, że robimy to co robimy... I jeszcze dobrze się z tym czujemy... Może gdyby tak oddać sie spontaniczności, ale i tak znowu przyjdą te same analizy... Na które miałbym wywalone, gdyby nie były prawdziwe... ;/ Smutna prawda - Przynajmniej w moim punkcie widzenia, może źle to zrozumiałem. Czy oglądanie filmy i przeżywanie go/wczuwanie się ma jakiś sens, bo np oglądając stare moje ulubione filmy po prostu nie potrafię się wczuć, no nie umiem się wczuć, bo wiem, że to są tylko aktorzy, w dodatku grają na planie filmowym, i to jeszcze grają role np złych policjantów, których ludzie grają i tak w życiu naprawdę...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

28 lutego 2016, o 02:06

Ach te rozkminki nerwicowe :friend:

Jestem weteranką jesli chodzi o przebudzenie, filozofowanie i ezoterykę i jedyne co się nauczyłam przez lata czytania
mądrych ksiąg i słuchania różnych guru to WIERZYĆ SOBIE.
Bo każdy ma swoją prawdę, swoja drogę i kompas zwany sercem i sumieniem i tego warto słuchać.
I jak to pisałam już wiele razy różni ludzie różne książki piszą, tworzą różne teorie i mają do tego prawo
ale to nie znaczy że ma to być jakimś wyznacznikiem dla Ciebie.
I wcale nie jest powiedziane że ich teoria przebudzenia jest zgodna z odczuciami innych i że masz się do tego stosować.
Słuchaj siebie.
A wszelkie takie rozkminki i inne myśli egzystencjonalne wrzucamy do jednego wora ze wszystkimi innymi objawami nerwicy.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

28 lutego 2016, o 12:07

Skoro jesteśmy w dziale kącika przebudzonych to zejdę na tematy filozoficzne, chociaż jest racja w tym, że to jest natrętne myślenie w nerwicy i nerwica nie jest dobrym momentem do odpowiedzi na pytania egzystencjalne i rozkminiania tego typu.
Ale generalizując, w moim przekonaniu, każdy musi sobie jakoś ułożyć światopogląd, żeby nie "zwariować" ( w cudzysłowie!). ;) Albo zaakceptować znaki zapytania, albo znaleźć własne wytłumaczenia. Zadałeś pytanie subiektywne, które można przetłumaczyć na to- kim jestem? A to jest temat, który nurtował ludzi i filozofów od zarania dziejów, gdy odnaleźli w sobie coś więcej niż tylko funkcje fizjologiczne.

Mam wrażenie, że szukasz czegoś, co nazywam autopilotem, czyli nieświadomością- stanu, w którym wszystko na świecie wydaje się w miarę oczywiste- własna rola, rola innych ludzi, rozmaite zjawiska. Wpadamy, moim zdaniem, w ten stan od dziecka, kiedy na naszą ciekawość świata dorośli znajdują odpowiedź i te odpowiedzi sobie szufladkujemy jako ogólny koncept świata. Część z ludzi, z różnych przyczyn, pozostanie usatysfakcjonowana tymi odpowiedziami i nie będzie ich rozważać, ale część nagle uzna, że one nie są wystarczające i będzie szukała własnych odpowiedzi, bo już nie będzie umiała patrzeć na świat w sposób poprzedni. Witaj w klubie, ja się interesuje takimi tematami egzystencjalnymi od nastoletniości i nie umiem wrócić do stanu poprzedniego, ale po co? Można sobie poukładać wszystko na nowo. Tylko nie w stanie nerwicy! Takie tematy poczekają. Nie musisz znać odpowiedzi na te pytania teraz. Tak samo jak nie musisz znać konkretnej budowy nerki by Ci filtrowała toksyny z organizmu, tak samo możesz najpierw wrzucać te myśli do jednego wora jako natręty, a jak dojdziesz do siebie to powrócić do tego tematu na spokojnie, o ile w ogóle jeszcze będzie Ciebie interesował! Często jest to efekt tylko i wyłącznie nerwicy.

Ale skoro już poruszyłeś to, to Ci powiem, że uważam, że Marianna dobrze Ci napisała. Słuchaj siebie.
Jest w nas coś poza rolą i odgrywaniem jej- nadrzędne poczucie, że coś jest dla nas dobre lub złe i ono nie pochodzi z opinii, a jest głębokim przekonaniem o słuszności dokonanego wyboru. I to się czuje jeśli człowiek zacznie się na prawdę wsłuchiwać w siebie i swoje potrzeby. Moim zdaniem nie jest tak, że masz być jednocześnie/lub "albo albo" księdzem, wokalistą metalowego zespołu, joginem i korepetytorem czeskiego :P
Uważam, że jest w Tobie coś co będzie dobrze się czuło w danej roli w danym momencie. Bo próbując być księdzem poczujesz np., że to nie to, a próbując być np. informatykiem uznasz, że doskonale Ci się pracuje w tej dziedzinie. To samo jest ze wszystkim- z zakładaniem rodziny, hobby, itd. No nie jesteś w stanie robić z przyjemnością czegoś, co przyjemne nie jest. Jeśli coś nie sprawia Ci przyjemności masz wybór- albo kontynuujesz tę rolę, albo szukasz innej. Wszystko na zasadzie prób i błędów. Możesz uznać, że nie możesz w danym momencie zmienić roli bo np. nie możesz zmienić pracy, więc trwasz w niej do czasu, kiedy nie uda się czegoś zmienić. Coś w Tobie będzie Ci to zawsze podpowiadało czy czujesz się dobrze, czy źle.

Dlaczego? Bo moim zdaniem mamy w sobie zestaw cech i potrzeb, które może i się zmieniają na przestrzeni czasu, ale w danym momencie jest ich konkretny zestaw i on pozwala się odnaleźć w rzeczywistości na podstawie odczuć, czy coś Ci odpowiada czy nie. Można to nazwać potrzebą.

Jeśli mnie sprawia przyjemność czytanie książki w wolnym czasie, to nie będę się zastanawiać dlaczego teraz nie zajmuje się wspinaczką skałkową- bo ona mnie nie interesuje. Nie mam też w tej chwili męża i dzieci ponieważ do tego nie dążyłam, być może w przyszłości tak będzie. Mogłam np. wpaść 10 lat temu i teraz miałabym malucha, z którym odrabiałabym lekcje, ale nie stało się tak, więc pozamiatane, temat zamknięty, dlatego teraz siedzę sama w pokoju z moją kawą (nie nie pije herbaty, bo nie miałam na nią w tej chwili ochoty i tego nie rozkminiam :D) i piszę do Ciebie. Itp, itp, itd.

Jako, że czas jest linearny nie możesz jednocześnie robić dwóch rzeczy, ale to, co robisz może być albo z Tobą w danej chwili zgrane, albo nie. I to nie jest tak, że mogłeś być jednocześnie lekarzem i psychologiem, bo być może na medycynę byś nie zdał, a psychologia szła by Ci jak z płatka.

Mimo wszystko radzę Ci odłożyć te rozważania na bok nieco, bo w tym stanie umysłu, w którym się znajdujesz takie dywagacje bardziej Cię niepokoją, moim zdaniem, niż wnoszą coś dobrego. Są to myśli bardziej z pogranicza natrętów niż ciekawość "filozoficzna"/światopoglądowa. I tak musisz znaleźć własne odpowiedzi, ale myślę, że zaufanie sobie jest uniwersalne, bo pozwala nastawić się na jakąś harmonię pomiędzy tym czego sie pragnie, a tym co się robi/może robić. Analizujesz i to Cię unieszczęśliwia, bo chcesz być wszystkim na raz, uświadomiłeś sobie ogrom możliwości, ale sytuacje życiowe, losowe, umiejętności i pragnienia ograniczają nasze wybory bardziej niż Twój umysł teraz fantazjuje, z powodów, które napisałam Ci powyżej :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

1 marca 2016, o 11:40

To prawda. Czas w nerwicy nie jest czasem w którym powinieneś dążyć takie tematy. Czytając twój post poczułem jak bym słyszał sam siebie. Miałem dokładnie takie same rozkminki. Jesteś po prostu w stanie takiej jak by to określić hiperświadomości czyli przesadzonego analizowania zdarzeń najlepiej co do atomu. Też tak miałem, ale powoli zaczynam z tego wychodzić i to olewać. To jest po prostu stan umysłu w którym takie myśli się pojawiają, zacznie mijać jak zaczniesz sobie wypracowywać swoje techniki radzenia sobie z nimi. To są najgłębsze pytania filozoficznie niektóre są śmieszne, ale w tym stanie mogą wywoływać dosłownie paraliż, nie ma na nie odpowiedzi choć byś się zesrał. Każdy odgrywa role, każdy jest aktorem w pracy czy gdziekolwiek. Wiem że śmiertelnie przeraża to że już zawsze będziesz miał taką analizę filozoficzną, ale uwierz, jak dobrze rozegrasz to nie będziesz :) możesz z tego wynieść tylko same plusy. Bycia bardziej świadomym siebie i ogólnie całego świata, to jest właśnie ten największy plus. To jest stan podczas którego mimo cierpienia można przeanalizować całego siebie wzdłuż i w szerz i po tych przejściach świadome budowanie siebie takiego jakiego na prawdę chcesz, nie z automatu. Największy prezent. Nie bój się tych myśli bo to nic złego. Jest to chyba najdziwniejszy stan w życiu jaki można sobie wyobrazić robiąc kanapkę i myśląc po co się ją robi i jaki jest tego sens (podczas DD), przynajmniej dla mnie. Miałem dokładnie te same schematy myślenia co Ty: milion dróg i którą wybrać, jednocześnie mógł bym być we wszystkich na raz i w żadnej. Wydawało mi się że każda sekunda na wagę złota ucieka mi przez palce, stracony czas którego nie odzyskam. Kiedy pierwszy raz wpada się w takie myśli mogą zwalić z nóg, ale tak jest tylko za pierwszym razem :) Zdecydowanie polecam Ci nie zagłębiać się w filozofię teraz. Odsapnij. Jeśli Cię to pasjonuje, spoko, ale nie teraz. Później jak nerwica ochłonie i z tego chaosu powoli zacznie się torować prosta droga wtedy kiedy nie będziesz już w stanie wpaść w lęk myśląc o tych myślach :) Brak tożsamości nie jest prawdziwym stanem jest wywołany przez depersonalizację, a lęk płynie z tego bo myślisz "a co jeśli mi tak zostanie", nogi z waty i szczęka do ziemi... Potem nagle Ci mija, zapominasz o tym, przypominasz sobie o tym że tak miałeś, panika i znów identyfikujesz się z tym, koło się kręci. Ten stan zniknie, ale potrzeba czasu i dobrze to rozegrać. Nie popadaj też w paranoję że to tylko Ty masz takie przemyślenia. "O boże jestem skończony bo miałem takie rozkminki". Mają je miliony ludzi na świecie. Na pewno nie jesteś sam. A już tutaj na forum to masz masę współbraci i sióstr o podobnych rozkminkach, jestem jednym z nich i mówię Ci że jesteś teraz zagubiony, ale to Ci minie, nie bój żaby.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

4 marca 2016, o 22:50

Może faktycznie... Jest ogólnie we Mnie wiele sprzeczności, których nie potrafię zmienić i nie zmienie - Jak to śpiewał Grammatik :D Dziękuję Panie i Panowie, rozwijam się ciągle tak myśle, nawet jak jestem zagubiony... Tylko takie myśli miałem równierz przed nerwicą, tzn myśli "odczucie" że mogę wybierać jaką drogą pójść jak wykreować swoją "postać"... Ale fakt choć mnie teraz to ciągnie do analizy masakrycznie, muszę chyba chyba działać na automacie. Może kiedyś to zrozumie albo i nie zrozumie... Zresztą nie wiem jak moje życie się dalej potoczy, bo tego nie można powiedzieć, codziennie wyciągam nowe wnioski i inne ogólnie, czasami przerażające, a czasami kojące... Czasami jak każda myśl mnie wciąga w analize, która powoduje lęk, wtedy po prostu koncentruję się na oddechu, bo jedynie to rozumiem :D Najgorsze/ najlepsze jest to, że mam świadomość, że każde moje słowo jest wypowiedziane subiektywnie, interpretowane przez moją osobę - Na to wyjdzie, że nigdy w życiu się nie będę mógł kłócić :D Może i to lepiej... Po prostu zrozumiałem jakoś dziwnie, że jestem głupcem... Byłem głupcem. Walcząc czasem np o jakieś moje subiektywne perspektywy... Tzn intuicyjnie dalej wiem, czego chcę i w czym się dobrze czuje, a w czym źle... Np kocham wolność i to nie ważne czy nerwica, czy nie... Zawsze mnie to fascynowało, uczucie wolności, bez względu na wszystko, łamanie schematów narzuconych przez mase... Choć doszedłem do wniosku, że największa wolność jest nie ta fizyczna, lecz psychiczna... Chciałbym jak dawniej oddychać świeżym powietrzem, jadąc porannym pociągiem przed siebie, bez celu, bez celu z wolnością wypisaną na twarzy z wolnością umysłową, że chociaż to jest bez sensu, to nie mniej bez sensu niż praca jakiegoś urzędnika w biurze... Może tak naprawdę nic nie ma sensu, oprócz czynności które sprawiają nam radość? Jeżeli komuś radość sprawia gapienie się na kozę 10 godzin dziennie, to moim zdaniem powinien to robić Xd Takie wnioski na dzisiaj. I drugi wniosek, że najbardziej nie ranią czynności, czy działanie, tylko wyobrażenie o tych czynnościach i działaniach, tak samo wyobrażenie własnej osoby... A samo działanie jest wporządku :D Kurde ta nerwica wyciśnie każdy soczek ze mnie... Zobaczymy co będzie dalej. Gdybym miał pewność co do swojej osoby itd i nie był "filozofikiem" od dziecka, to bym miał pewnie łatwiej teraz wyjść z nerwicy, ale trudno, coś za coś. Zresztą pewnie sam do czegoś dojdę na pewno po paru miesiącach nerwicy... Na razie 2 miesiące... Tzn takiej świadomości nerwicy :D Bo ataki paniki miałem już 3 lata temu, ale wtedy nie zrobiłem z tego nerwicy, bo się nimi nie przejąłem... Jest Okej, przynajmniej na dzisiaj! Tzn są te myśli i jak blokuje, to lęk od razu, i dużo myśli lękowych i stan depresyjny, ale... Życie leci do przodu... Chyba to racja, że trzeba więcej działać mało myśleć, to potem z tymi myślami łatwiej spekulować... Dobra Dobranoc i Dziękuję jeszcze raz wszystkim...
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

6 marca 2016, o 02:53

[quote="aleks1723"]Może faktycznie... Jest ogólnie we Mnie wiele sprzeczności, których nie potrafię zmienić i nie zmienie - Jak to śpiewał Grammatik :D
Pamiętam, zwrotka F.i.s.z. :]

Ludzie o naturze "filozoficznej" mają przejeb.ne..:]
Zdaj sobie sprawę że choć byś siedział sto lat, jajka nie zniesiesz... Dlatego te labirynty nie mają najmniejszego sensu, to właśnie sprawy codzienne sprawią że odechce się tobie myśleć o tym :) Te analizy są jak. Przypomniał mi się epizod z życia Eckharta Tolle kiedy pisał że dostał jakiejś ekstremalnej deprechy usiadł na ławeczkę i tak siedział biedak przez 2 lata i rozmyślał o sensie istnienia, nic innego nie robił. Potem wyszedł z tego wstał i poszedł. Teraz wspomina że to była największa ewolucja w jego życiu gdyby nie ten epizod nigdy by się nie rozwinął do tego poziomu na którym jest teraz.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

6 marca 2016, o 15:46

No właśnie , własnie. Czasem trzeba pozornie stanąć w miejscu, utknąć niby w martwym punkcie, ale to się może stać bazą wypadową do zmiany w postępowaniu w życiu i to jest jak dojrzewanie sobie gdzieś w kącie, by wreszcie z niego wyleźć i mieć zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość. Jak sobie analizuje życia niektórych ludzi czy to mi znanych osobiście, czy tak z obczajonej biografii , to widzę, jak wiele razy impulsem do zmian jest kryzys, depresja, coś negatywnego, przełom, który wali w twarz i stawia człowieka w sytuacji, w której już nie może niczego zamieść pod dywan i zamknąć oczu. Często te sytuacje, które postrzegamy jako te bez wyjścia, otwierają nam po jakimś czasie drzwi, których bez nich by nie było. Więc nawet tymczasowe tkwienie w martwym punkcie i filozofowanie nie są moim zdaniem bez sensu.
Jeżeli komuś radość sprawia gapienie się na kozę 10 godzin dziennie, to moim zdaniem powinien to robić Xd
:DD :pp :hehe:

True story, haha, Divin by Ci przyznał rację na pewno. :^
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ODPOWIEDZ