Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Jak wyszedłem z pułapki umysłu, ja i moja Nerwica.

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Sebastian19
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 6 kwietnia 2017, o 19:24

22 października 2017, o 04:00

Na początku sie przedstawie, mam na imie Sebastian i sądze że wygrałem wojne z własną psychiką.

Tak jak pewnie większosci z was na tym forum, wszystko zaczęło sie sypać 8 mięsiecy temu, w moim życiu pojawiły sie dwie dosyć inteligentne i przebiegłe kobiety, nerwica i depresja które przyciągnąłem, chociaż ja nie czułem do nich chemii :) postanowiły zamienić moje życie w istne piekło. Dziękuje im za to, to była dla mnie to wielka lekcja wytrwałości i siły charakteru oraz podróżą wgłąb siebie, koszmarną przygodą.

Jestem wrażliwym facetem, zawsze byłem, zawsze zamyślony introwertyk, emocje zawsze tłumiłem je w sobie a te negatywne to szczególnie okazało sie że był to największy błąd, cóż zawsze sądziłem że jestem silny psychicznie, nigdy nie rozumiałem osób z depresją i nerwicą. Zadawałem sobie pytanie, jak można mieć zły humor? Jak można nie chcieć żyć? Przecież życie jest piękne:) Zawsze tak sądziłem do czasu....Było to 8 miesięcy temu, nigdy nie chorowałem na serce, zawsze okaz fizycznej siły, moją pasją był sporti, sądziłem że pokonywałem już własne słabościi, pokonywałem siebie samego, nic mylnego, moja prawdziwa walka dopiero miała nadejść, walka z własnym umysłem.

Zaczęło się z grubej rury, od problemów z sercem. Gdyby nie to że prowadziłem sportowy tryb życia i wiązałem swoją przyszłość ze sportem, wyobrazcie sobie wtedy mnie, kiedy myślałem że mam serce jak dzwon, a ono zaczęło szwankować, drugi z najważniejszych organów, paranoja. Przechodziłem już wtedy 3 zawały i z 4 razy umierałem. Zaczęło sie od arytmii serca, uderzenia gorąca, poty, moje serce zamierało lub przyspieszało wpędzając mnie w atak paniki, wtedy nie wiedziałem co to jest, nie potrafiłem tego kontrolować, duszności, gula w gardle, niepokój, lęk właśnie ten lęk który nigdy nie odpuszcza, jest przy nas cały czas niczym cień, niezrozumiany i nieadekwatny do sytuacji. Tak czy siak postanowiłem sie z nim wkońcu zaprzyjaźnić. Nie wiedziałem co sie ze mna dzieje, niestety moja kochana nerwica, wtedy jeszcze nie wiedziałem że to ona. Zaczęła postępować, i powoli przejmować nademna kontrole. Pewnej nocy, siedząc sobie na kanapie oglądając telewizor, czułem niepokój ale większy niz zawsze, oddech sie spłycił, serce przyspieszyło, hiperwentylacja, brawo ty. zawroty głowy, wszystko zaczęło wydawać sie dookoła dziwne i obce, pomimo tego że byłem w swoim własnym domu. Wstałem i pobiegłem do łazienki parząc w lustro, nie mogłem siebie rozpoznać, od tamtej nocy, takie ataki zdarzały sie częściej, wpadłem w pułapkę umysłu, zwaną Derealizacją i Depersonalizacją, jak pewnie każdy z was na początku, skazałem siebie na chorobę psychiczna, myślałem że oszalałem, pijany ostry wzrok, ciągle myśli i uczucie nierealności oraz otępienia które utrzymywały sie wraz z napadami lęku, myśli egzystencjalne, tak pułapka umysłu to dobre określenie.
Nie potrafiłem sobie z tym radzić, doprowadziło mnie to do silnej depresji której towarzyszyły myśli samobójcze, totalna niechęć do życia, uczucie bezsilności i bezsensu wszystkiego co mnie otacza, umierałem ale mentalnie, więdłem powoli jak kwiat, doszło do tego rozstanie z dziewczyną, cierpieli na tym moi najbliżsi, nie mam do niej pretensji, sam uważam że aby dać komuś szczęście, samemu trzeba być szczęśliwym, a wtedy? Bylem wrakiem, skrawkiem dawnego siebie, czułem sie obco, cierpiałem bardzo, sztylet był wbijany w moją dusze powoli, zatruty sztylet.

Co mnie zmotywowało to tego żeby sie podnieść i walczyć?, zapadając sie coraz bardziej w otchłań ciemności, powiedziałem sobie dość, bo to ja jestem swego losu panem, i kapitanem duszy swojej. Bardzo pomógł mi wiersz Williama Ernest Henleya, http://maciek-fronski.liternet.pl/tekst ... us-ang-pol
Moja walka z Nerwicą i Depresją zaczęła sie najpierw oczywiście od szeregu badań które wykonałem aby wykluczyć schorzenia somatyczne, nie będę sie chwalił ich ilością bo było ich sporo, zrozumienia problemu i najważniejsze, akceptacji tego co sie stało i rozszyfrowania uzurpatora, ciężko było ujarzmić myśli i żyć w śnie bo tak wyglądała moja rzeczywistość była snem. Wiadomo skończyłem na Psychiatrze, który przepisał mi leki antydepresyjne. Czy brałem je? Nic mylnego, było ze mna nardzp zle, ale nie potrafiłem uwierzyć w to że lek cudownie mnie uzdrowi, wpadłem w to bagno sam, i stwierdziłem że sam z tego wyjdę. Nie promuje oczywiscie tego że leki antydepresyjne to zło wcielone, ale byłem odważny, chciałem przejść przez to bez pomocy cudownych pigułek. Czy udało się?

Na początku ujarzmiłem lęk, zacząłem edukować sie o istocie i jego pochodzeniu. Gdy przychodził po prostu nauczyłem sie go tłumić, po prostu wiedziałem że mój umysł znowu płata mi figle. Zajmowałem czymś myśli, najważniejsze w tym wszystkim to podejście, tak samo z Derealizacją która dawała w kość, po prostu sie z nią zaprzyjaźniłem, zacząłem traktować jak powietrze, wiem ze to trudne bo widzimy ją i czujemy, ale zaakceptowałem jej jestestwo, zacząłem po prostu wracać do starego życia sprzed choroby, powoli małymi kroczkami ale skutecznie, co jest najważniejsze?

- cel i nadzieja, moim celem było wyjść z tego bagna, były to wzloty i upadki. Ale nadzeja mnie nie odpuszczała, ponieważ mam swoje marzenia w życiu:) marzenia są ważne, ogólnie moim zdaniem to jak szybko poradzimy sobie z objawami jest uzależnione od tego jaką wartość nadajemy swojemu życiu. Czy jest ono dla nas ważne, czy mamy po co żyć i walczyć? Ja mam i za to dziękuje bogu.

- Pasja i aktywność ruchowa, fizyczna - To miecz obusieczny na wszelkie demony, pozwala zapomnieć, zająć myśli. Pozwala wyładować złą energię, działa oczyszczająco, moim zdaniem sport jest niezastąpiony w walce, leczy duszę.

- Wdzięczność i wiara, mi pomogła wiara w boga, wiara w lepsze jutro, a przede wszystkim wiara w siebie.

- Podświadomość, może to zabrzmi głupio ale nakręcałem samego siebie że jestem zdrowy i czuje sie dobrze że wszystko jest tylko iluzją mojego umysłu, to działało.

- Odpowiednia dieta, witaminy i zioła, moim zdaniem żywienie jest mega ważne, dużo owoców warzyw, ziół, jak najmniej chemii. Wasz umysł i ciało wam za to podziękują, oraz odpowiednie nawodnienie.

Oczywiście nic nie minęło jak pstrykniecie palcem w ciągu kilku dni i tygodni, ale objawy ustępowały powoli same, malały, ja znowu zacząłem wierzyć w siebie, po prostu odżyłem, lęk ustąpił, problemy z sercem też, chęć do życia wróciła, i owszem Derealizacja zniknęła, dzisiaj nawet nie pamiętam jak było w tym stanie, otępienie było coraz mniejsze, pamiętajcie dużo uśmiechu i poszanowania dla życia, nie mówię że wyleczyłem sie z Nerwicy ale ujarzmiłem ją. Pokonałem pułapkę umysłu. Odnalazłem nowego siebie:) jeszcze bardziej silniejszego niż kiedykolwiek. I nie żałuje że to mnie spotkało, traktuję to jako lekcję życiową z której wyszedłem obronną ręką. Życzę tego samego wszystkim.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

22 października 2017, o 07:41

Sebastian19 pisze:
22 października 2017, o 04:00
Na początku sie przedstawie, mam na imie Sebastian i sądze że wygrałem wojne z własną psychiką.

Tak jak pewnie większosci z was na tym forum, wszystko zaczęło sie sypać 8 mięsiecy temu, w moim życiu pojawiły sie dwie dosyć inteligentne i przebiegłe kobiety, nerwica i depresja które przyciągnąłem, chociaż ja nie czułem do nich chemii :) postanowiły zamienić moje życie w istne piekło. Dziękuje im za to, to była dla mnie to wielka lekcja wytrwałości i siły charakteru oraz podróżą wgłąb siebie, koszmarną przygodą.

Jestem wrażliwym facetem, zawsze byłem, zawsze zamyślony introwertyk, emocje zawsze tłumiłem je w sobie a te negatywne to szczególnie okazało sie że był to największy błąd, cóż zawsze sądziłem że jestem silny psychicznie, nigdy nie rozumiałem osób z depresją i nerwicą. Zadawałem sobie pytanie, jak można mieć zły humor? Jak można nie chcieć żyć? Przecież życie jest piękne:) Zawsze tak sądziłem do czasu....Było to 8 miesięcy temu, nigdy nie chorowałem na serce, zawsze okaz fizycznej siły, moją pasją był sporti, sądziłem że pokonywałem już własne słabościi, pokonywałem siebie samego, nic mylnego, moja prawdziwa walka dopiero miała nadejść, walka z własnym umysłem.

Zaczęło się z grubej rury, od problemów z sercem. Gdyby nie to że prowadziłem sportowy tryb życia i wiązałem swoją przyszłość ze sportem, wyobrazcie sobie wtedy mnie, kiedy myślałem że mam serce jak dzwon, a ono zaczęło szwankować, drugi z najważniejszych organów, paranoja. Przechodziłem już wtedy 3 zawały i z 4 razy umierałem. Zaczęło sie od arytmii serca, uderzenia gorąca, poty, moje serce zamierało lub przyspieszało wpędzając mnie w atak paniki, wtedy nie wiedziałem co to jest, nie potrafiłem tego kontrolować, duszności, gula w gardle, niepokój, lęk właśnie ten lęk który nigdy nie odpuszcza, jest przy nas cały czas niczym cień, niezrozumiany i nieadekwatny do sytuacji. Tak czy siak postanowiłem sie z nim wkońcu zaprzyjaźnić. Nie wiedziałem co sie ze mna dzieje, niestety moja kochana nerwica, wtedy jeszcze nie wiedziałem że to ona. Zaczęła postępować, i powoli przejmować nademna kontrole. Pewnej nocy, siedząc sobie na kanapie oglądając telewizor, czułem niepokój ale większy niz zawsze, oddech sie spłycił, serce przyspieszyło, hiperwentylacja, brawo ty. zawroty głowy, wszystko zaczęło wydawać sie dookoła dziwne i obce, pomimo tego że byłem w swoim własnym domu. Wstałem i pobiegłem do łazienki parząc w lustro, nie mogłem siebie rozpoznać, od tamtej nocy, takie ataki zdarzały sie częściej, wpadłem w pułapkę umysłu, zwaną Derealizacją i Depersonalizacją, jak pewnie każdy z was na początku, skazałem siebie na chorobę psychiczna, myślałem że oszalałem, pijany ostry wzrok, ciągle myśli i uczucie nierealności oraz otępienia które utrzymywały sie wraz z napadami lęku, myśli egzystencjalne, tak pułapka umysłu to dobre określenie.
Nie potrafiłem sobie z tym radzić, doprowadziło mnie to do silnej depresji której towarzyszyły myśli samobójcze, totalna niechęć do życia, uczucie bezsilności i bezsensu wszystkiego co mnie otacza, umierałem ale mentalnie, więdłem powoli jak kwiat, doszło do tego rozstanie z dziewczyną, cierpieli na tym moi najbliżsi, nie mam do niej pretensji, sam uważam że aby dać komuś szczęście, samemu trzeba być szczęśliwym, a wtedy? Bylem wrakiem, skrawkiem dawnego siebie, czułem sie obco, cierpiałem bardzo, sztylet był wbijany w moją dusze powoli, zatruty sztylet.

Co mnie zmotywowało to tego żeby sie podnieść i walczyć?, zapadając sie coraz bardziej w otchłań ciemności, powiedziałem sobie dość, bo to ja jestem swego losu panem, i kapitanem duszy swojej. Bardzo pomógł mi wiersz Williama Ernest Henleya, http://maciek-fronski.liternet.pl/tekst ... us-ang-pol
Moja walka z Nerwicą i Depresją zaczęła sie najpierw oczywiście od szeregu badań które wykonałem aby wykluczyć schorzenia somatyczne, nie będę sie chwalił ich ilością bo było ich sporo, zrozumienia problemu i najważniejsze, akceptacji tego co sie stało i rozszyfrowania uzurpatora, ciężko było ujarzmić myśli i żyć w śnie bo tak wyglądała moja rzeczywistość była snem. Wiadomo skończyłem na Psychiatrze, który przepisał mi leki antydepresyjne. Czy brałem je? Nic mylnego, było ze mna nardzp zle, ale nie potrafiłem uwierzyć w to że lek cudownie mnie uzdrowi, wpadłem w to bagno sam, i stwierdziłem że sam z tego wyjdę. Nie promuje oczywiscie tego że leki antydepresyjne to zło wcielone, ale byłem odważny, chciałem przejść przez to bez pomocy cudownych pigułek. Czy udało się?

Na początku ujarzmiłem lęk, zacząłem edukować sie o istocie i jego pochodzeniu. Gdy przychodził po prostu nauczyłem sie go tłumić, po prostu wiedziałem że mój umysł znowu płata mi figle. Zajmowałem czymś myśli, najważniejsze w tym wszystkim to podejście, tak samo z Derealizacją która dawała w kość, po prostu sie z nią zaprzyjaźniłem, zacząłem traktować jak powietrze, wiem ze to trudne bo widzimy ją i czujemy, ale zaakceptowałem jej jestestwo, zacząłem po prostu wracać do starego życia sprzed choroby, powoli małymi kroczkami ale skutecznie, co jest najważniejsze?

- cel i nadzieja, moim celem było wyjść z tego bagna, były to wzloty i upadki. Ale nadzeja mnie nie odpuszczała, ponieważ mam swoje marzenia w życiu:) marzenia są ważne, ogólnie moim zdaniem to jak szybko poradzimy sobie z objawami jest uzależnione od tego jaką wartość nadajemy swojemu życiu. Czy jest ono dla nas ważne, czy mamy po co żyć i walczyć? Ja mam i za to dziękuje bogu.

- Pasja i aktywność ruchowa, fizyczna - To miecz obusieczny na wszelkie demony, pozwala zapomnieć, zająć myśli. Pozwala wyładować złą energię, działa oczyszczająco, moim zdaniem sport jest niezastąpiony w walce, leczy duszę.

- Wdzięczność i wiara, mi pomogła wiara w boga, wiara w lepsze jutro, a przede wszystkim wiara w siebie.

- Podświadomość, może to zabrzmi głupio ale nakręcałem samego siebie że jestem zdrowy i czuje sie dobrze że wszystko jest tylko iluzją mojego umysłu, to działało.

- Odpowiednia dieta, witaminy i zioła, moim zdaniem żywienie jest mega ważne, dużo owoców warzyw, ziół, jak najmniej chemii. Wasz umysł i ciało wam za to podziękują, oraz odpowiednie nawodnienie.

Oczywiście nic nie minęło jak pstrykniecie palcem w ciągu kilku dni i tygodni, ale objawy ustępowały powoli same, malały, ja znowu zacząłem wierzyć w siebie, po prostu odżyłem, lęk ustąpił, problemy z sercem też, chęć do życia wróciła, i owszem Derealizacja zniknęła, dzisiaj nawet nie pamiętam jak było w tym stanie, otępienie było coraz mniejsze, pamiętajcie dużo uśmiechu i poszanowania dla życia, nie mówię że wyleczyłem sie z Nerwicy ale ujarzmiłem ją. Pokonałem pułapkę umysłu. Odnalazłem nowego siebie:) jeszcze bardziej silniejszego niż kiedykolwiek. I nie żałuje że to mnie spotkało, traktuję to jako lekcję życiową z której wyszedłem obronną ręką. Życzę tego samego wszystkim.
Gratulacje ;)
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

22 października 2017, o 09:58

Brawo Sebastian! Odwaliłeś kawał dobrej roboty, jesteś swoim własnym bohaterem. Wszystkiego dobrego dla Ciebie ^^
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nadia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 28
Rejestracja: 15 września 2014, o 19:28

22 października 2017, o 19:32

Gratulacje😊😊😊😊
ODPOWIEDZ