Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Dziennik hipochondryczki !

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

28 grudnia 2015, o 14:49

Hej,

Postanowiłam założyć ten wątek, aby móc usystematyzować sobie to co się ze mną dzieję od ponad 3 lat. Wątek nazwałam dziennikiem hipochondryczki. Dlaczego? Ponieważ chorowałam już na wiele schorzeń. A czy wierzę, że jestem hipochondryczką, a nie osobą naprawdę chorą? Tutaj, na tym etapie zaczynają się schody. Piszę ten dziennik z nadzieją, że tak właśnie jest i być może mój ostatni wpis będzie brzmiał " Byłam hipochondryczką, dziś jestem całkowicie zdrowa, kończę z umieraniem..."

Będzie mi bardzo miło jeśli osoby o podobnych problemach skomentują raz po raz moje wypociny.

-- 27 grudnia 2015, o 23:47 --
Etap 1- umieram?

To bardzo ciekawe, ale taka była moja pierwsza myśl podczas pierwszego ataku paniki. Dlaczego dziwne? Bo nic go nie zwiastowało, byłam wtedy chyba w najlepszym momencie życia. A może tak mi się tylko wydawało? Nie wiem. Polowy rzeczy z tych 3 lat nie pamiętam, może je wyparłam?

Szłam wtedy do pracy, która była dla mnie swojego rodzaju rozrywką, opierała się głównie na rozmowach z koleżankami, w przerwach pracowaliśmy;) Idąc poczułam zawroty głowy, uczucie dla mnie nie znane, na tyle sile, że pomyślałam" O Boże, czy ja umieram?" Sytuacja ta zakończyła się na pogotowiu. Kroplówka i wskazania typu odpoczynek i sok pomidorowy, bo to na pewno ubytki w elektrolitach. Co ciekawe nie przekonało mnie to wcale. Myślałam tylko o tym, że ze mną koniec. Nigdy wcześniej nie rozmyślałam o śmierci a bum. Ta myśl właściwie pozostała ze mną do dziś, z małą przerwa. Pierwszy etap to właściwie bardzo silne zawroty głowy, które będą mi towarzyszyć i niszczyć życie w kolejnych latach mojego życia.

-- 28 grudnia 2015, o 15:49 --
ETAP 2- serce

Ten etap przyszedł bardzo szybko od pierwszych objawów towarzysząc bardzo wiernie zawrotom głowy. Kołatania serca przerażały mnie, szczególnie wtedy, gdy byłam sama. I tak, raz było to przyspieszone bicie serca, innym razem uczucie, że to serce nie bije wcale. To był najczęstszy powód moich wizyt w szpitalu na ostrym dyżurze. Wymuszałam na lekarzach EKG. Bardzo szybko też nauczyłam się jak rozmawiać z lekarzami, by nie myśleli, że mam nerwicę. Ooo tak, w tym byłam genialna. Nie łapali tego, że to nic poważnego, ale nie dochodzili też do satysfakjonujacych mnie wniosków, co drażniło mnie okropnie. W swoim życiu miałam wykonaną niezliczoną ilość ekg, które nic nie wykazywało.

Etap serca był długi, trwał nieprzerwanie kilka miesięcy. Kiedy się zakończył? W następnym, dość pozytywnym etapie mojej nerwicy. A czy etap serca do mnie wrócił? Oczywiście, że tak...
Awatar użytkownika
Joannaw27
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 926
Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12

29 grudnia 2015, o 23:33

Hej no cóż to samo było ze mną ,to są typowe objawy nerwicy, teraz tylko spróbuj sobie pomóc po to jest to forum, wsparcie i rady jak najbardziej
COCO JUMBO I DO PRZODU
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

6 stycznia 2016, o 11:41

Joannaw27, dziękuję za odzew. Prawdą jest, ze to co pomaga mi najbardziej to osoba, która czuję się lub czuła tak samo jak ja. Nikt Cię lepiej też nie zrozumie.

Etap 3- wszystko ok!!

Nie pamiętam dnia kiedy obudziłam się bez żadnych objawów. Trwało to ok. 3 lub 4 miesięcy. Opowiem jak to się stało. W walce z nerwicą pewnie popełniałam wiele błędów, ale zaraz po pierwszych objawach obskoczyłam wszystkich specjalistów jakich się dało. Gdy okazało się, że okulista, neurolog, ginekolog i laryngolog twierdzą, że nic mi nie jest, dostałam skierowanie do psychiatry. Był to dla mnie szok, bo nie spotkałam się nigdy z czymś podobnym. Jak to? Mam iść do psychiatry, bo mam zawroty głowy i ledwo chodzę? Było to dla mnie dziwne, ale nie zwlekałam. Poszłam od razu, dostałam lek i skierowanie do psychologa. Myślę, że po ok. miesiącu id rozpoczęcia leczenia wszystko zaczęło się układać. Smutne jest to, że po 4 czy 5 miesiącach przestałam brać lek i objawy powróciły ze zdwojoną siłą (przeżywałam akurat dramat finansowy).

Śmieszne jest to, że ten dobry okres pamiętam jak przez mgłę, złe chwile z kolei, tkwią w mojej głowie bardzo głęboko.

Po etapie 3 czekał mnie najgorszy okres w życiu, który można podzielić na podetapy, ponieważ trwa on właściwie do dziś..

-- 30 grudnia 2015, o 17:01 --
Etap 4- neurologia
Stwardnienie rozsiane

Po tym dobrym etapie przeszedł etap, który nazywam horrorem. Nie wiem ile ja miałam właściwie objawów, założę sie, że polowy tutaj nie wymienię. Przechodziłam etapy: nowotworów, zawałów, wylewów, udarów, ale to wszystko było dość ulotne. Inaczej stalo się, gd ty stwierdziłam, że mam SM.

Zaczęły się problemy z chodzeniem, prócz silnych i nieustających problemów z zawrotami pojawiły się problemy z chodzeniem. Nogi były słabe, żyły własnym życiem, nie słuchały mnie. Tego było za wiele, strach przed upadkiem na ulicy był silny. Moje objawy wpisywały sie idealnie w Sm, poza tym mój wiek, płeć. Poszłam do neurologa z bardzo konkretnym celem. Musiałam zdobyć skierowanie do szpitala, no i dostałam je od razu, pozwoliłam lekarzowi, aby sam wpadł na Sm, nie chciałam nic podpowiadać, a on zrobił dokladnie to co chciałam.

Termin do szpitala-pół roku, ja nie miałam tyle czasu. Więc znowu neurolog (pracujący w szpitalu, w którym miałam leżeć) i jego rada: Proszę przyjechać do nas na ostro, znajdę łóżko od reki.. Nie zanudzając tak zrobiłam jak kazała. 2 tygodnie w szpitalu, diagnostyka w kierunku Sm. Rezonans czysty, ale prążki olig. w płynie mózgowo-rdz. I co dalej? Jajco, wypuszczają ze szpitala twierdząc, ze to może być Sm, ale bez zmian w mózgu nie mogą zacząć leczyć.

Wychodzę ze szpitala, w ktorym czułam się bezpiecznie. Niestety znajduję forum, którego nie powinien znaleźć żaden hipochondryk i zaczynam kolejną walkę i koszmar..

-- 6 stycznia 2016, o 12:40 --
Etap 5- SLA

Jak już wspomniałam przyszedł czas kiedy znalazłam w necie forum jakiego żaden hipochondryk nie powinien znaleźć. Nie będę tutaj co chwilę powtarzać co to za miejsce i choroba, bo być może jest tu jakiś szczęściarz, który o tej chorobie nie słyszał. Niemniej chodzi o chorobę nieuleczalną, z objawami utrudniajacymi codzienne funkcjonowanie. Słowem, choroba ta niszczy doszczętnie, odbiera nadzieję i życie w ekspresowym tempie. Najgorsze jest to, że objawy są niespecyficzne i wiele osób może sobie je z łatwością przypisać. Żyłam (żyje?) tą chorobą, a myśl niej przerodziła się w obsesję.

Miałyśmy w tej toksycznej przyjaźni przerwy, ale to wszystko wraca. Nie potrafię nie wchodzić na forum, nie myśleć, nie przypisywać sobie objawów. To niszczy mnie od środka...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

6 stycznia 2016, o 15:58

Powiem Ci kochana że mnie sie ostatnio tak zakręciło w głowie że przewróciłam sie na stół;)
Miewam zawroty takie że lecę bo... spinam na maxa ramiona.
Tego nie czuć, to się robi bezwiednie w stanie napięcia, tą są mieśnie naciskajace na żyły, ich napiecie powoduje niedotlenienie i zawroty.
Zdarzało mi się zasnąć z tak napiętymi ramionami w lęku że rano po prostu nie mogłam utrzymać równowagi.
Wrażenie jest okropne ale trwa to już od paru lat i już wiem że to z napięcia, bo wszelkie choroby już obcykałam od góry do dołu;)
Przez 10 lat pracowałam w szpitalu, robiłam masaże i miałam pacjentów naprawdę chorych na sm.
Oni byli chorzy ale spokojni a ja w histerii, miałam wiecej objawów niż oni;)
Nawet o te Twoje placzące sie nogi bym sie wykłócała bo to uczucie to klasyka w nerwicy.
Pare razy przez to o mało sie usiadłam na chodniku oby tylko nie iść dalej. Nie czułam nóg, czułam że nie mam nad nimi kontroli. A to wszystko z lęku.

Ty moim zdaniem masz nerwicę a nie sm, czy tam jakieś zatory bo widziałam że na to też sie nakręcasz;)
Gdybym poszła do neurologa i opowiedziała moje objawy nie nakierowywujac na nerwice to tez by mnie wysłali na badania,
każdego by wysłali.
Wiem że to Cie nie uspokoi pewnie ale... nie masz objawów ani sm, ani sla ani nic podobnego:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

7 stycznia 2016, o 16:40

Dzięki za odpowiedź kochana. Faktycznie jest tak, że hipochondryka ciężko przekonać do tego, że cierpi na nerwicę, a nie na np. SM, ale posty takie jak Twoje bez wątpienia uspokajają. Nie ma chyba lepszego uspokajacza niż osoba, która wie co czujesz.

Ja bardzo czekam na moment, w którym uwierzę, ze nie jestem chora. Ostatnio jednak dużo rzeczy mi się znowu pojawiło i czuje, że sie cofam:(
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 stycznia 2016, o 14:07

Kochana ja się z tym męczyłam przez lata, więc to rozumiem.
Ja już miałam wszystkie choroby mozliwe i jak sobie przypomne co ja lekarzom opowiadałam, jakie teorie to sama nie wiem
czy się śmiac czy płakać;)
Najdziwniejsze było to że pracowałam w szpitalu i miałam kontakt z osobami ktore chorowały na to czego sie bałam
i w praktyce to one sobie całkiem dobrze radziły i były radosne mimo wszystko, na natomiast wiecznie przerazona i z nowymi objawami, ciagle badająca się
i analizujaca stan zdrowia.
To jest własnie nerwica... :)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

31 lipca 2016, o 20:24

Etap 6- ?

Czyli utknięcie w martwym punkcie. Jest lepiej i gorzej. To zależy. Uczęszczam na psychoterapię, pierwsi raz tak regularnie. Wiele rzeczy sama przepracowałam i wciąż przepracowuje. Wiele rzeczy też niszczę. 100% pewność, że choruję na nerwicę? Wciąż jestem daleko. Niszczą mnie szczegóły: comiesięczny okres, niektóre objawy, których szczególnie się boję, natrętne myśli.

Dziś próbowałam przypomnieć sobie ile to lat już trwa. Od ilu lat życie to walka, życie przelatuję mi miedzy palcami.. Chyba ok. 5 lat. Niesamowite. Czy to cierpienie mnie czegoś nauczyło? Chyba tylko tego, że cierpienie nie uczy niczego, nic nie wniosło do mojego życia oprócz bólu i strachu.

Niesamowite gowno...

-- 31 lipca 2016, o 20:24 --
Etap 7- co do chu**?

Etap w wulagaryzmem w tle, ale inaczej się nie da.
Pierwsza sprawa jest taka, że nie wiem co się dzieję. W sumie bez sensu, ale na prawdę tak jest. Kiedy już myślałam, że mogę ryzykować, że mogę NIE kontrolować to okazało się, że jednak musze, bo się duszę!! A jak się duszę to co robię? Kontroluję oddechy , a jakże.. Co mnie tak martwi, przechodząc do rzeczy. Ja wiem, że duszności to podstawowy objaw nerwicy, ale ja je mam tylko podczas jakiejś tam aktywności. Towarzyszy temu suchy kaszel (mało nerwicowy objaw) i ciągłe ziewanie. Nie mogę wziąć w czasie spaceru normalnego wdechu. Ja pierdziele. Dlaczego to się dzieję? Załamka totalna. Myślałam, że zawroty są z dupy, ale duszności im dorównują. Bardzo się boję, że to nadciśnienie płucne. To mnie rozpuerdziela od środka :(
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

31 lipca 2016, o 20:58

jacobsen, ja myślę, że jeśli nie porzucisz tego skarbu, którego tak trzymasz rękami i nogami to będą nici z tego, a zaburzenie będzie trwało kolejne 5 lat :/ Przepraszam za te słowa - jeśli Cię uraziły. Odburzanie to niestety ciężka praca i tylko od nas zależy kiedy stan emocjonalny wróci do normy. Tylko od nas. Musisz uczynić priorytetem swoje życie tu i teraz, bez względu na objawy. I nie mówię tego dlatego, że mi było łatwo i przyjemnie. Nie było, to było piekło. Ciągła codzienna myśl rano, że tak już bedzie zawsze. Da się to przezwyciężyć, ale to naprawdę cholernie ciężka praca, w której głównym motorem jest motywacja i upór. I tego Ci życzę kochana.
Awatar użytkownika
martusia1979
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 913
Rejestracja: 27 czerwca 2015, o 12:28

31 lipca 2016, o 21:18

jacobsen -po pierwsze musisz wiedziec dlaczego tak sie dzieje chodzi mi o somatykę, czyli duszenie, kaszel , ziewanie( miałam bardzo często) po drugie nadajesz strasznie duze znaczenie zaburzeniu, rozumiem bo sama tak robiłam ale wiem o czym bynajmniej mówię. Tez miałam i jeszcze mam ale w nacznie mniejszym stopniu hipochondrię i tez szczególnie podczas napięcia miesiaczkowego i w trakcie objawy sie nasilały , a to dlatego ,ze mamy w tedy realne objawy związane z okresem ,a umysł wyłapuje to jako zagrożenie. Wiem ,że liczenie i zwracanie uwagi na oddech jest strasznie uciązliwe bardzo długo to przerabiałam ale kiedy zrozumiałam koło lękowe pomału puszczałam kontrolę. ZADNE NADCIŚNIENIE PŁUCNE to naturalny objaw nerwicy który dotyka wielu nerwicowców.Nie jesteś sama tylko zagłubiona.
strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

29 sierpnia 2016, o 19:13

Dziękuję dziewczyny za odpowiedź.

Staram się niw nadawać znaczenia objawom. Jest jednak tak, że jak mam re całe duszności to myślę o nich 24 h na dobę. To mój największy problem. Moje życie wydaje się takie bezsensowne i nic nie warte, bo zamykam się w domu i nie robię zupełnie nic oprócz chodzenia do pracy.

Przyznam, że popłynęłam z tymi dusznościami. Już bardzo dawno nie wyszukiwałam objawów tak często. Kiedy wyskoczyło to nadciśnienie płucne, które pasuje co do joty to przepadlam, już było (jest) po mnie:(

-- 29 sierpnia 2016, o 19:13 --
Może i ja nie rozumiem swojego zaburzenia i stąd moje objawy, ale ja nie umiem sobie z tym poradzić. Nie wiem gdzie robię błąd.
Moja największa zmora ostatnich lat czyli zawroty zniknęła, myślałam, że szczęśliwsza być nie moge, aż tu nagle proszę, codzienny rytuał:

1. Ucisk w nadbrzuszu
2. Duszność
3.Poty
Ja za cholerę nie mogę prawidłowo oddychać, kaszlę jakbym miała się zrzygać.

Strach przed uduszeniem okropny. Lekarze mówią, że może astma i testują wziewy, może jakiś zadziała.
Jestem od tygodnia na l4, leżę w domu, wychodzę z domu, gdy muszę, na chwilę. Reszte czasu leżę i dostaję te cholerne ataki. Leżę, spprawdzam puls, płaczę, szukam w necie, czytam forum, myślę...
Boję się, znów nie wierzę w nerwicę, wpadłam..

Może pomoże ta nowa psycholog?

Jestem załamana.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

29 sierpnia 2016, o 21:30

jacobsen pisze:Dziękuję dziewczyny za odpowiedź.

Staram się niw nadawać znaczenia objawom. Jest jednak tak, że jak mam re całe duszności to myślę o nich 24 h na dobę. To mój największy problem. Moje życie wydaje się takie bezsensowne i nic nie warte, bo zamykam się w domu i nie robię zupełnie nic oprócz chodzenia do pracy.

Przyznam, że popłynęłam z tymi dusznościami. Już bardzo dawno nie wyszukiwałam objawów tak często. Kiedy wyskoczyło to nadciśnienie płucne, które pasuje co do joty to przepadlam, już było (jest) po mnie:(

-- 29 sierpnia 2016, o 19:13 --
Może i ja nie rozumiem swojego zaburzenia i stąd moje objawy, ale ja nie umiem sobie z tym poradzić. Nie wiem gdzie robię błąd.
Moja największa zmora ostatnich lat czyli zawroty zniknęła, myślałam, że szczęśliwsza być nie moge, aż tu nagle proszę, codzienny rytuał:

1. Ucisk w nadbrzuszu
2. Duszność
3.Poty
Ja za cholerę nie mogę prawidłowo oddychać, kaszlę jakbym miała się zrzygać.

Strach przed uduszeniem okropny. Lekarze mówią, że może astma i testują wziewy, może jakiś zadziała.
Jestem od tygodnia na l4, leżę w domu, wychodzę z domu, gdy muszę, na chwilę. Reszte czasu leżę i dostaję te cholerne ataki. Leżę, spprawdzam puls, płaczę, szukam w necie, czytam forum, myślę...
Boję się, znów nie wierzę w nerwicę, wpadłam..

Może pomoże ta nowa psycholog?

Jestem załamana.
jacobsen, ja Ci mogę polecić jakieś ćwiczenia na przeponę - rozluźnienie mięsni. Mi to bardzo pomaga, ja akurat żeby zacząć śpiewać muszę się rozśpiewać, w tym rozluźnić mięsnie klatki piersiowej, przeponę. Przez ten stres to Ty jeszcze bardziej uciskasz te mięśnie. Uspokoi się też Twój oddech, bo te ćwiczenia sprawiają, że zaczyna się oddychać przeponowo, zwiększają wydajność płuc. Takie ćwiczenia znajdziesz np. na youtubie.
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

12 października 2016, o 19:48

Jeszcze niedawno twierdzilam, ze najgorsze vo mnie spotkalo w zyciu to zawroty głowy, ale nie.. Chyba nie. Od kilku miesięcy codziennie sie dusze. Jak można normalnie żyć bez swobodnego oddechu? Od kilku miesięcy juz chyba nie zrobiłam ani zjadłam nic co sprawiłoby mi przyjemność. Moja teoria to astma i alergia wywolana pasożytami, których nie moge wykąpać w badaniu.
Czuje ogromny ciężar na przeponie, ziewam jak nienormalna, łapie oddech za oddechem.. To juz jest chore. Nie moge uwierzyć, ze to nerwica. Cos mnie tym razem chyba jednak dopadlo..
Awatar użytkownika
myszusia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 545
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10

13 października 2016, o 16:04

Jacobsen ja jednak mysle,ze to nerwica. Brak swobodnego oddechu spowodowany jest za pewne zbyt intensywnym napieciem miesni. Sama ostatnio przez to przechodzilam a i czasem jeszcze cos mnie zlapie. Takze Kochana uwierz uwierz,bo nic Ci nie jest :)
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
Dominik.O
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 11 września 2016, o 10:05

13 października 2016, o 16:19

Jacobsen,kup sobie Mentowal i uwierz mi,to tylko nerwica;)
"Pamiętaj,że mamy do czynienia jedynie z myślami a myśli mogą zostać zmienione.Gdy zmieniamy nasze myślenie,zmieniamy naszą rzeczywistość"
Awatar użytkownika
jacobsen
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 382
Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20

13 października 2016, o 17:48

Dziekuje Wam za pocieszenie. Jesteście kochani.
Nie wiem skąd to przeczucie, ze to nie nerwica tym razem, no nie wiem. Niemoc wzięcia głębokiego oddechu mnie zabija psychicznie. Ile razy dziennie wydaje mi się, ze to koniec :(
Lekarze jak zwykle nic jednoznacznie nie potrafią stwierdzić i mieszają mi w glowie. Tylko psychiatra powiedzial, ze te duszności wyglądają na tlo nerwowe.
Eh, nie wiem juz sama :( :(
ODPOWIEDZ