Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

DivoVic pigułka egzystencjalna. Pytanie

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
bertek32
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 12 lipca 2017, o 11:52

29 lipca 2017, o 11:07

No tak, tyloo jak w takim razie do tego podejść... Tak może to właśnie wyglądać w tym stanie, że natręty i lęki będą ciągle atakowały aż emocje się nie uspokoją? Taka to ma być huśtawka lęków?
Awatar użytkownika
Patipat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 26 lipca 2017, o 09:08

29 lipca 2017, o 15:42

bertek32 pisze:
29 lipca 2017, o 11:07
No tak, tyloo jak w takim razie do tego podejść... Tak może to właśnie wyglądać w tym stanie, że natręty i lęki będą ciągle atakowały aż emocje się nie uspokoją? Taka to ma być huśtawka lęków?
Ja mam huśtawki. Wczoraj miałam super dzień, natrętów na temat tego czy się zabije było mało, cały dzień dobry humor. A dziś już jest mi trudno. Mysli wracają non stop, a ja czuje duży niepokój, napięcie jak tego tematu znowu nie przemiele. Tak jakby miało się to stać( w sensie że sie zabije) z tego powodu, że ja o tym nie pomyśle. Nie wiem czy to jest zrozumiałe, bo to wcale logiczne nie jest. :haha:
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 lipca 2017, o 20:32

bertek32 pisze:
29 lipca 2017, o 11:07
No tak, tyloo jak w takim razie do tego podejść... Tak może to właśnie wyglądać w tym stanie, że natręty i lęki będą ciągle atakowały aż emocje się nie uspokoją? Taka to ma być huśtawka lęków?
Gdyby było inaczej, to bysmy nie musieli o tym w ogóle rozmawiać ;p Bo byłoby to łatwe :)
Poczytaj trochę forum jak znajdziesz czas, wypowiedzi innych osób o lękach, natrętach i zadaj sobie wazne pytanie - czy ja mysle i zachowuje się w tych samych kategoriach co oni wszyscy?
Bo widzisz aby stan emocjonalny się uspokoił to trzeba robić totalnie odwrotnie. Nie mów co jest trudne, zaczniej robić tak aby pokrzyżować nerwicy szyki, jeśli zdobyłaś wiedze o tym jak ona działa. Bo to jest podstawa :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
bertek32
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 12 lipca 2017, o 11:52

1 sierpnia 2017, o 12:39

Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
cocco
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 27 lutego 2012, o 14:55

1 sierpnia 2017, o 13:06

bertek32 pisze:
1 sierpnia 2017, o 12:39
Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
Nie wiem, czy Ci to, co napiszę, w jakikolwiek sposób pomoże, ale mogę powiedzieć Ci tylko jedno - ODPUŚĆ.
Ja miałam to samo, nieustanne wkrętki o tym, że nie zasnę (mój tok myślenia: nie zasnę, nigdy nie zasnę, będę czuła się jeszcze gorzej, o, już 1/2/3/4 godzina, muszę wstać za 5/4/3/2 godziny i iść do pracy, nie dam rady, zawiodę, oszaleję, NIGDY nie zasnę itd. - dochodziło do naprawdę absurdalnych myśli). Nawet, jak już zasypiałam, wybudzałam się z jakąś myślą lękową, a potem byłam tak wściekła i sfrustowana, że waliłam w poduszkę i miałam pretensje do mojego chłopaka, śpiącego smacznie obok. Albo zasypiałam na krótki czas i ciągle byłam w półśnie, sprawdzałam to, pytałam partnera, czy widział, że spałam itd. Dzięki radom z forum sięgnęłam kilka razy po hydroksyzynę, ale przez to, że nie mogłam sobie pozwolić na luksus spania po niej ile godzin chciałam, budziłam się rano z budzikiem strasznie zmęczona i to uczucie przechodziło dopiero po jakichś 2 godzinach. Więc którejś nocy po prostu odpuściłam. Nie wzięłam tabsy. Przestałam o tym myśleć. Wcześniej rytuał zasypiania zaczynałam od 22, pokładając się i myśląc, że w ten sposób wydłużam sobie czas snu - nic bardziej mylnego; kręciłam się tylko w łóżku, frustrując tylko pozostałym malejącym czasem. Aż pewnego razu położyłam się zwyczajowo dla mnie, jakoś koło północy, oglądając sobie coś w tv i myśląc: "a .uj, nie zasnę to nie" - oczywiście, że to nie było łatwe i od razu i nie było to tak, że żadna myśl już nie przyszła po tym, ale pozwoliłam tym myślom być. Przestałam przywiązywać do nich uwagę. W efekcie zaczęłam po prostu zasypiać. No i oczywiście nie jest tak, że do tej pory nie mam już żadnych problemów ze snem - jak się wkręcę, to mam, ale już naprawdę bardzo jednostkowe. Na własne życzenie!
Bo podkreślam, że te problemy ze snem były typowo objawowe i wkręcone; normalnie (w "niezaburzonym stanie") to uwielbiam spać, mogę spać dowolną ilość czasu, prawie że zawsze.
bertek32
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 12 lipca 2017, o 11:52

1 sierpnia 2017, o 13:32

cocco pisze:
1 sierpnia 2017, o 13:06
bertek32 pisze:
1 sierpnia 2017, o 12:39
Kurcze, naprawdę zaczęłam widzieć poprawę. Przestałam zwracać uwagę na moje myśli, bo doszłam do wniosku, że to jest wynikiem odrealnienia i będzie coraz lepiej jak stan emocjonalny dojdzie do siebie. No, ale... Teraz mam znowu chyba jakiś kryzys, bo zaczęłam nakręcać się, że wrócę do bezsenności. To tak jakby temat zastępczy, czyli z jednym idzie mi lepiej, ale drugie się pojawia. Kiedy wpadłam w tą derealizację tak się nią nakręciłam, że zapomniałam o problemach ze snem i sen to raczej była ucieczka od tych złych dni, bo zasypiałam jak dziecko. Teraz jak zaczęłam pozbywać się problemu derealizacji, to mózg jakby się odblokował i znowu mogłam zacząć rozmyślać na różne tematy przed zaśnięciem aż "przypomniał" mi się mój problem od którego się zaczęło, czyli właśnie bezsenność... Ahh, nie wiem jak to sobie tłumaczyć i jak z tego wybrnąć. Bo mój tok myślenia idzie w ten sposób: "Jak nie będę mogła spać, to znowu zacznę o tym myśleć non-stop i wrócę do nerwicy, bo przecież brak snu w dużym stopniu (negatywnym) wpływa na stan emocjonalny i utrudnia wyjście z nerwicy". Z kolei jak sobie tłumaczę, że przecież to nie tragedia spać trochę gorzej przez jakiś czas, to znowu myśl, że przecież będę się źle czuła ciągle i będzie mnie bolała głowa (zawsze mnie boli głowa po nieprzespanej nocy). Cierpiałam na bezsenność kiedyś, która zaczęła się niewinnie, ale właśnie przerodziła się w nerwicę, bo wpadłam w błędne koło i z powodu lęku nie mogłam zasnąć. Boję się teraz chyba bardziej już tego lęku, że znowu się nakręcę niż samej bezsenności, bo wiem, że jak organizm był naprawdę zmęczony, to pozwalał usnąć. Ajj, mam chyba za dużo czasu na rozmyślanie i zbyt mało prawdziwych problemów, że skupiam się na takich głupotach...
Nie wiem, czy Ci to, co napiszę, w jakikolwiek sposób pomoże, ale mogę powiedzieć Ci tylko jedno - ODPUŚĆ.
Ja miałam to samo, nieustanne wkrętki o tym, że nie zasnę (mój tok myślenia: nie zasnę, nigdy nie zasnę, będę czuła się jeszcze gorzej, o, już 1/2/3/4 godzina, muszę wstać za 5/4/3/2 godziny i iść do pracy, nie dam rady, zawiodę, oszaleję, NIGDY nie zasnę itd. - dochodziło do naprawdę absurdalnych myśli). Nawet, jak już zasypiałam, wybudzałam się z jakąś myślą lękową, a potem byłam tak wściekła i sfrustowana, że waliłam w poduszkę i miałam pretensje do mojego chłopaka, śpiącego smacznie obok. Albo zasypiałam na krótki czas i ciągle byłam w półśnie, sprawdzałam to, pytałam partnera, czy widział, że spałam itd. Dzięki radom z forum sięgnęłam kilka razy po hydroksyzynę, ale przez to, że nie mogłam sobie pozwolić na luksus spania po niej ile godzin chciałam, budziłam się rano z budzikiem strasznie zmęczona i to uczucie przechodziło dopiero po jakichś 2 godzinach. Więc którejś nocy po prostu odpuściłam. Nie wzięłam tabsy. Przestałam o tym myśleć. Wcześniej rytuał zasypiania zaczynałam od 22, pokładając się i myśląc, że w ten sposób wydłużam sobie czas snu - nic bardziej mylnego; kręciłam się tylko w łóżku, frustrując tylko pozostałym malejącym czasem. Aż pewnego razu położyłam się zwyczajowo dla mnie, jakoś koło północy, oglądając sobie coś w tv i myśląc: "a .uj, nie zasnę to nie" - oczywiście, że to nie było łatwe i od razu i nie było to tak, że żadna myśl już nie przyszła po tym, ale pozwoliłam tym myślom być. Przestałam przywiązywać do nich uwagę. W efekcie zaczęłam po prostu zasypiać. No i oczywiście nie jest tak, że do tej pory nie mam już żadnych problemów ze snem - jak się wkręcę, to mam, ale już naprawdę bardzo jednostkowe. Na własne życzenie!
Bo podkreślam, że te problemy ze snem były typowo objawowe i wkręcone; normalnie (w "niezaburzonym stanie") to uwielbiam spać, mogę spać dowolną ilość czasu, prawie że zawsze.
No właśnie ja nigdy wcześniej (tzn. przed pierwszym epizodem, czyli jak miałam ok 20 lat) nie miałam problemów ze snem, ani po epizodzie, czyli jakieś 12 lat aż do teraz. Właściwie to jestem śpiochem i dopóki sobie nie wkręcę, to uwielbiam chodzić spać. Najgorsze jest właśnie, że można bezsenność sobie wkręcić i wtedy jest tragedia. A to tylko my sami sobie robimy. Gdyby nie wkręt, to nie byłoby żadnego problemu. Przecież przez 12 lat spałam jak suseł :) Mam właśnie problem z tym, że w każdej chwili można sobie wkręcić takie głupoty i to mnie przeraża. No, ale chyba jednak nie w każdej chwili, tylko wtedy kiedy mamy rozregulowany stan emocjonalny... Dzięki za dodanie otuchy. Nie lubię właśnie tego uczucia, o którym piszesz, czyli tej kontroli czy ja już zasnęłam czy tylko mi się wydaje, tego przechodzenia w sen, bo jak tylko ciało zaczęło się relaksować i zaczynałam odpływać, to nagle wybudzał mnie lęk, czyli w moim przypadku bóle brzucha.
ODPOWIEDZ