Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Derealizacja i depersonalizacja, prosta sprawa :)

Tutaj lokujemy brudy z forum, tematy off-topowe albo niezgodne z regulaminem (jeżeli nie zostały całkowicie usunięte)
Zablokowany
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 marca 2014, o 18:36

Temat znajduje się w koszu bowiem powstał osobny dział zawierający artykuły forum na tematy Derealizacji i Depersonalizacji, dział ten to: derealizacja-nierealnosc.html a tutaj jest zawarty spis tych tematów artykuly-forum-o-derealizacji-i-deperso ... t4058.html



Chciałbym opisać depersonalizację i derealizację, takimi jakimi one naprawdę są. Pierwsze co pisałem o DD znajduje się tutaj Derealizacja, depersonalizacja, krótko o nich są tam wypisane główne objawy DD.

Sam fakt tego, że złapała nas depersonalizacja powoduje, ze czujemy się tym zagubieni, nie bardzo zdajemy sobie do końca sprawę z czym mamy tak naprawdę do czynienia.
A nawet jeśli sobie trochę zdajemy to lęk jest zbyt silny i głuszy racjonalne wytłumaczenia tego zjawiska derealizacji i depersonalizacji.
Czujemy zagubienie, bowiem DD jest niestety bardzo nieprzyjemna, można powiedzieć jest samym środkiem piekła, które rozgrywa się w nas.
Objawy są dziwne, okropne i niezrozumiałe przez otoczenie i nas samych, do tego objawy te zawsze powodują u nas strach przed ciężkimi chorobami psychicznymi, często powoduje to wszystko wycofanie się z dotychczasowego życia.
Zaczynamy szukać pomocy u psychiatrów i psychologów, co zresztą jest słuszne ale równocześnie potrzeba sobie jasno stwierdzić, czym w ogóle ta depersonalizacja i derealizacja jest, bo nie ma to jak poznać dokładnie „wroga”.
A do tego trudno jest zacząć leczenie jeśli nie wiemy co nam właściwie jest.
Samo to, ze mamy depersonalizacje często powoduje jeszcze większe zagubienie, bowiem DD wiąże się z różnymi chorobami i w efekcie ta cała niewiedza tylko dokłada nam na początek strachu i lęku.

Przede wszystkim wszystko co tutaj napisze jest zbiorem tak jakby informacji, które trochę notowałem przez okres mojego stałego syndromu depersonalizacji, dowiadując się co tylko się da o depersonalizacji i derealizacji, z ksiązek, stron internetowych, od fachowych psychiatrów, którzy liznęli coś więcej niż podstawowa psychiatria na uniwerku.
Żałuję tylko, że nie mogę obecnie dać tutaj linków do stron internetowych, bo w sumie większość, z tego co poczytałem o DD pochodzi właśnie z takich stron, gdzie między innymi publikowano różne badania i informację o depersonalizacji i derealizacji.
Te strony są w języku angielskim bądź czeskim i zbyt dużo przez cały okres mojego DD przeglądałem tych stron żeby teraz je sensownie posegregować i dawać linki.
Zresztą kto będzie chciał to sam sobie poszuka dogłębnych informacji o depersonalizacji, przede wszystkim na zagranicznych stronach ( bo tylko za granicą w ogóle się to bada/badało), nie trzeba nawet znać języka, z translatorem można na spokojnie zrozumieć wszystko co tam jest napisane.

Przede wszystkim chodzi o to aby zrozumieć, że depersonalizacja jako mechanizm obronny wbita jest w każdego z nas naturalnie, po prostu każdy ma zdolność do przeżywania depersonalizacji i derealizacji.
Te słowa „mechanizm obronny” często się słyszy jako wytłumaczenie DD i niby łatwo jest to zrozumieć tylko, że objawy DD są tak silne i tak zdumiewające, ze słowa „mechanizm obronny” przestają mieć znaczenie, bo przez spektrum objawów i ich siłę zaczynamy wątpić czy aby na pewno my mamy depersonalizację i ten cały mechanizm.
Często można przeczytać, że osoby, które mają DD mają predyspozycję do tego, choć tak naprawdę każdy ma predyspozycję do derealizacji, tylko, że różne osoby mają różny poziom aktywacji tego mechanizmu obronnego.
Przede wszystkim mechanizm ten nie uruchamia się bez przyczyn, zawsze przyczyną jest lęk, strach albo duży szok ale również dłuższy stres, ciągłe konflikty itp.
I tu w zależności od osobistych predyspozycji, mechanizm uruchamia się po przekroczeniu jakiejś granicy własnej odporności na ten lęk, strach czy szok.
Każdy ma jakąś swoją granicę odporności na stres, lęk, i po przekroczeniu często derealizacja i depersonalizacja „włącza się”.
DD można porównać do stanu awaryjnego, który ma za zadanie nas odciąć od świata, często jakby od nas samych, naszej świadomości która wypełniona jest strachem bądź stresem.
Stąd też przy derealizacji często jest uczucie nierealności świata, otoczenia, innych ludzi, stąd też często z tym idzie w parze brak/utrata uczuć/emocji do innych ludzi, bowiem emocje bardzo bardzo często są również blokowane przy DD.
Można też przestać odczuwać siebie samego, przestać odczuwać ciało, mieć wrażenie, że ręce i nogi są nie nasze, że nie wiemy kim jesteśmy. A to wszystko jest sprawką tego odcięcia, które wbrew pozorom ma nas ratować i nam pomóc.
Bo tak naprawdę depersonalizacja i derealizacja, czyli stany awaryjne, stany odcięcia, w naturze zaplanowane zostały aby pojawiać się tylko na jakiś określony i krótki czas, silnego szoku, lęku, stresu, przerażenia.
Ale niestety to lęk zawsze wydłuża depersonalizację i sprawia, ze jest ona „upiększona” o różne objawy, staje się stanem „chorobowym”.
Ten mechanizm uruchamia się nie tylko przy lęku, stresie, uruchamia się również w sytuacjach szoku, nagłego przerażenia, strachu. Co jest dowodem, że depersonalizacja czy derealizacja są właśnie tym mechanizmem, który w obliczu zagrożenia ale też przewlekłego lęku/stresu aktywuje się.
Taki przykład z życia mogę podać nawet swój.
Około 10 lat temu, brałem udział w bójce, gdzie zostałem napadnięty.
Wówczas jeszcze nie miałem pojęcia o depersonalizacji czy derealizacji, to było długo przed tym jak dostałem DD na stałe.W każdym razie podczas bójki trudno sprecyzować co się wtedy czuło ale już chwilę po całym zdarzeniu, czułem dokładnie to co potem podczas zaburzenia, czyli czułem oderwanie od swojego ciała, jak podszedłem do lustra żeby sprawdzić obrażenia, to pamiętam, ze nie czułem swojego odbicia (zupełnie jak ma to miejsce w DD), nie czułem siebie, wszystko było takie jak ze snu, oddalone i nierealne a nawet mój głos pamiętam brzmiał inaczej.
Stan ten przypominał po prostu depersonalizację i był zresztą tym stanem, z tym, że wtedy nie zwracałem na to uwagi, myśli moje były pochłonięte czym innym, po prostu czułem się tak dziwnie ale do wieczora minęło.
Ale jednak jest to dowód na aktywowanie się DD JAKO MECHANIZMU OBRONNEGO w sytuacji zagrożenia.
Drugi przypadek mojego znajomego, który jakiś czas temu miał wypadek, dosyć mocno samochód jego został „skasowany”, on na szczęście miał naprawdę fart i miał tylko złamaną rękę.
Widziałem się z nim dzień po wypadku i mówił mi, ze nie czuł nawet bólu reki, bo ręce wydawały mu się nie jego, w ogóle miał wrażenie, ze nie poznaje jakby otoczenia.
Taki stan miał przez dwa dni, nie wiedział czy mówić lekarzom o tym bo był na obserwacji w szpitalu, ale nie czuł swoich nóg, jakby miał je doczepione, nawet jak ze mną rozmawiał to mówił, że jego głos ma inny ton a szpital i to wszystko chyba mu się śni..
Bardzo mnie zszokowały wtedy jego słowa, bo ja nigdy mu nie mówiłem, ze mam dd czy coś takiego a to co on opowiadał było bardzo podobne a w zasadzie takie samo jak depersonalizacja i zresztą to na pewno była DD, jako naturalny mechanizm obronny.
Po 2 dniach mu to minęło samoistnie.
Innym przykładem są badania, jakie któregoś razu znalazłem w necie, były to badania żołnierzy po ćwiczeniach na polu walki albo po samej realnej walce.
Badania te były przeprowadzane z tego powodu, ze wielu żołnierzy skarżyło się potem jak to było tam napisane na „brak uczucia własnej tożsamości”, mieli problemy z odczuwaniem czasu i odczuwaniem uczuć i własnych ciał.
Efekt badan był taki, że stres na polu walki, zagrożenie, lęk, powodowały mechanizm obronny własnie w postaci depersonalizacji, w postaci braku odczuwania swojego „ja”, braku łączności emocjonalnej z innymi, braku odczuwania czasu - albo dziwnie odczuwano czas, odczuwania nierealności wszystkiego dookoła, pustki w głowie.
Nie u wszystkich to dawało znać ale u sporej liczby osób. Stan ten jednak nie trwał przewlekle, góra utrzymywał się dzień – dwa.
I to wszystko pokazuje, ze DD jest mechanizmem obronnym, czymś naturalnym, nie raz zresztą natrafiałem na przypadki kiedy ktoś relacjonował coś po wypadku jako szok, a objawy były jak w naszej „kochanej” depersonalizacji.
Element depersonalizacji pojawia się nawet u lekarzy, którzy operują np dzieci i muszę zadać im czasem ból, wykazuje się wówczas u nich taka bariera, że nie czują emocji podczas tego, to też jest element tego mechanizmu, tylko na mniejszą wyselekcjonowaną skalę.
Te mechanizmy wyżej opisane występowały w obliczu realnego zagrożenia, natomiast nasza depersonalizacja jako syndrom/zaburzenie pojawia się w sytuacji jakby wyimaginowanego zagrożenia, ale również to jest ten sam mechanizm, który pojawia się najczęściej w obliczu stresu, lęku, ataku paniki.

Najczęściej depersonalizacja pojawia się po ataku paniki, po nasilonym lęku, co jest niczym nadzwyczajnym, bo atak paniki, jego objawy i poziom lęku interpretowany jest przez mózg jako zagrożenie nadzwyczajne, bo atak paniki to nic innego jak reakcja walcz bądź uciekaj
Tak więc depersonalizacja nie jest po prostu zaburzeniem, chorobą, jest czymś co jest wpisane w nas samych i ma nam tak naprawdę pomagać, natura chyba nie przewidziała tylu nerwic, lęku i ataków paniki wśród ludzi :)
Samą derealizację i depersonalizację przez wieki nawet wywoływano jako rytuały. Były i nadal są społeczności, które poprzez odurzanie się ziołami albo głodówkę (asceza) wywoływały w sobie stany transu, które objawami, oderwaniem się od ciała, utratą poczucia czasu, oderwaniem się od siebie, przypominają i pewnie są depersonalizacją. Nawet ich podczas tego rozmyślania o Bogu, życiu, wszechświecie, do złudzenia czasem czytając przypominają nasze tak zwane myśli egzystencjalne.
Oczywiście oni są podczas tego zrelaksowani, nie mają lęku, traktują to jako wizje, duchowość i zapewne zioła i inne specyfiki dodają też innych wrażeń.
Depersonalizację można wywołać również medytacją, w książce, którą polecam osobą z lękiem „Opanować Lęk” Brownyn Fox, pojawiają się opisy medytacji w celu relaksu.
Ale też Brownyn Fox pisze, iż przeprowadzane są warsztaty na których uczą zaburzonych poznawania depersonalizacji przez medytację, a to wszystko po to aby zobaczyć, ze można to świadomie wywołać i nie ma w tym żadnego niebezpieczeństwa, ze stan ten jest naturalny i tak naprawdę od nas zależy kiedy to minie i głupotą jest to, że w ogóle można się tego bać.

Więc depersonalizacja i derealizacja to naprawdę mechanizm obronny.
Z tym, że i tak większość osób, które mają depersonalizację zastanawia się dlaczego u nich to wystąpiło, a jak już wystąpiło to wkręcają sobie rozmaite rzeczy, jak uszkodzenie mózgu albo schizofrenie, stany psychotyczne itp.
Każdy u kogo DD wystąpiła na pewno, miał ku temu powód, i choć często trudno fakt ten osobą lękowym zaakceptować, bo zwykle uważają, że jak to możliwe, iż im się to przytrafiło skoro zawsze myśleli, że są odporni na takie rzeczy, silni i nie ma prawa coś takiego u nich wystąpić.
Zauważyłem, że my lękowcy zwykle tak myślimy, to chyba wynika z tego, że nienawidzimy tracić kontroli w jakikolwiek sposób, jakbyśmy byli super-ludźmi a nie ludźmi, którzy też mogą mieć wpadki i problemy. Ale to już temat na terapię :)
A więc derealizacja jako mechanizm również pojawia się przy lęku, stresie bez jakiegoś realnego zagrożenia, jest odpowiedzią na strach, duży lęk, jak atak paniki czy inny duży nagły albo przewlekły stres.
Niektórzy mówią, że DD nagle się pojawiła bez przyczyny, choć nie ma zwykle w tym prawdy, tylko po prostu ludzie nie zdają sobie sprawy, ze jeśli ma się obniżony próg odporności na stres, to nie potrzeba tortur aby na wierzch wyszedł lęk i depersonalizacja.
Czasem niektórzy mówią, że np. oglądali film i dostali derealizacji, pojawiły się dziwne myśli i lęk i tak się to zaczęło i oni nie wiedzą czemu. Zwykle potem wychodzi na jaw, ze oglądali horror, najczęściej jakieś egzorcyzmy, a na dodatek mieli sporo stresu przewlekłego w domu, pracy itp
I to naprawdę wystarczy aby już nadszarpnięty mózg stresem, podczas strachu związanego z oglądaniem horroru, wytworzył lęk, dziwne myśli i właśnie depersonalizację jako obronę przed tym wszystkim. Następnie wpada się w lękowe błędne koło, zupełnie jak przy nerwicy.
Najczęściej jednak pojawienie się DD ( jako mechanizmu obronnego), związane jest z zaburzeniami takimi jak nerwice czyli zaburzenia lękowe bądź depresje.
Zaburzenia takie bywają różne, może to być zaburzenie lękowe z napadami paniki czyli nerwica lękowa, może to być nerwica natręctw, może być zaburzenie lękowe mieszane, co nie zmienia faktu, że w tych zaburzeniach wszechobecny jest lęk, napadowy lęk i niestety najczęściej lęk ciągły. Nic dziwnego, że albo od razu albo po czasie chorowania na nerwicę mózg włącza tryb awaryjny,
Jednym słowem dostajemy DD, na całe nieszczęście to powoduje tylko zwiększenie lęku, bo objawy depersonalizacji wydają się okropne, tym bardziej, że człowiek z zaburzeniem lękowym i tak wyczulony jest na wszelkie objawy a co dopiero na DD.
Zwykle depersonalizacja strasznie komplikuje (przez nakręcanie się) sytuację chorych na nerwicę i utrwala lęk.
Kolejną jakby grupę stanowią osoby po trawce albo innych specyfikach.
Co gorsza, osób z DD po takich „smakołykach” jest coraz więcej ale pewnie to z uwagi, na to, iż w tej chwili młode osoby żyją a nastolatkowie wychowują się w coraz większym stresie, z powodu kultu ciała, braku z reguły większych ideologii oprócz ideologii konsumpcyjnej oraz ogólnego stresu tego coraz szybszego świata.
W każdym razie DD po narkotykach nie jest niczym innym od DD po ataku paniki a tak naprawdę jest tym samym.
Bowiem osoby, które zapaliły np trawkę, zwyczajnie wystraszyły się objawów, samej trawy, po trawie dostaje się tak naprawdę objawów depersonalizacji, z tym, że u osób, które nie mają predyspozycji do lęku i do strachu przed utratą kontroli, palenie trawy to dobra zabawa, bo ich objawy trawy odurzają i odrywają jakby od rzeczywistości.
Natomiast u osób, które mają predyspozycje do lęku a granica odporności na niego jest niska, zwykle przy objawach trawy dostają silnego ataku paniki, wpadają w histerię, a atak paniki zawsze będzie atakiem paniki, bez względu na jego powód.
Od tamtej pory zaczynają żyć w strachu i w efekcie pamiętając objawy trawy i paniki, zaczynają cierpieć na lęk ciągły, na nerwice lękową, co zresztą zwykle powoduje DD na całe dnie.
Choć z tymi „zaburzonymi po trawce” różnie bywa, z uwagi na to, iż często osoby, które dostają ataku paniki po trawce i w efekcie stałej depersonalizacji, mimo predyspozycji do lęku i mimo tego niskiego progu odporności, wcale nie są osobami o zachowaniach typowo nerwicowych, często wcale nie mają problemów z pewnością siebie ani żadnych większych problemów psychicznych.
Natomiast są też osoby, u których trawa była wyzwalaczem od dawna skrywanego kotłującego się stresu, przewlekłych konfliktów, niskiej pewności siebie i wcześniejszych już problemów psychicznych.
Specjalnie tak jakby podzieliłem „chorych” z uwagi na to, iż chciałem teraz napisać o takim standardowym leczeniu.
Bowiem, nie bardzo wiem po co osoby ( a poznałem sporo takich ), które lęk i depersonalizację mają w wyniku np zapalenia trawki .
U nich DD i lęk jest wynikiem ataku paniki jakiego doznali po zapaleniu, a dalszy lęk jest efektem lękowego błędnego koła jaki zwykle atak paniki rozpoczyna, a przewlekła depersonalizacja jest po prostu odpowiedzią na ten lęk (mechanizmem obronnym).
Osoby te jednak nie mają innych problemów psychicznych, nie mają problemu z samooceną i cała tą masą czynników, które charakteryzują osoby typowo lękowe. I dlatego nie wiem po co te osoby miały by angażować się w jakieś przewlekłe terapie analityczne czy inne.
Myślę, ze wystarczyłaby krótkoterminowa terapia poznawczo – behawioralna, żeby uświadomić mechanizm myśli i przełamać ten lęk, który zakotwiczył się po ataku, choć często sam czas oraz zajmowanie myśli choćby pracą wystarcza aby uspokoić ten lęk i dd u takich osób.
Pomocne mogą też być leki antydepresyjne, które po odpowiednim trafieniu mogą szybko przywrócić równowagę.
Z osobami, które depersonalizację mają z powodu przewlekłego stresu, z powodu zaburzeń lękowych czy depresji, sytuacja wyglada nie tyle co gorzej ale bardziej muszą się oni przyłożyć do przemiany siebie samych.
Aby z lękowych totalnie osób zrobić bardziej odważnych, bardziej asertywnych i pewnych siebie, przyda się właśnie oprócz poznawczej terapii, -która moim zdaniem powinna być zawsze proponowana ludziom z lękiem jako pierwszy system pomocy,- terapia dynamiczna i długodystansowa.
Przede wszystkim skupienie się na problemach w życiu a nie zaburzeniu pomoże, w pozbywaniu się lęku, objawów i tym samym DD. Bo sam lęk/nerwica przy dużym stresie związanym z problemami życiowymi jest swego rodzaju ucieczką
Leczenie lekami też może dać rezultaty, i nie po to aby brać te leki potem całe wieki, tylko mając zaburzenie lękowe i depersonalizację, trudno skupić się całkiem na terapii poznawczej czy innej, dobrze dlatego czasem wspomóc się lekami, które naprawdę potrafią obniżyć poziom lęku.

Natomiast to co można zrobić samemu aby depersonalizacja i lęk osłabły i w końcu zniknęły to przede wszystkim uświadomić sobie z całą stanowczością, że lęku można dostać niekoniecznie od uczestniczenia w działaniach wojennych, lęk może wywołać najmniejszy stres a wszystko jest uwarunkowane od naszej zdolności i granicy odporności na stres, i od predyspozycji zapewne genetycznych bądź wykształconych w okresie ciężkiego dorastania do zachowań lękowych.
Uświadomienie sobie tego ma nam pomóc szczególnie w tym, że na początku czujemy zagubienie, bowiem same nazwy jak nerwica, derealizacja, lęk nie mówią niczego szczególnego.
A do tego nerwica itp kojarzą się ze słabością, i bardziej biegunką przed egzaminem niż takimi objawami jakich my naprawdę doznajemy.
Zagubienie to pogłębiają często ironiczne uśmieszki rodziny a przede wszystkim lekarzy, nawet psychiatrów i psychologów, którzy na nasze skargi i objawy machają ręką z lekceważeniem, mówiąc, ze to tylko lęk.
Wiem, że lekarze uczeni są takiego traktowania pacjentów i nie robią oni tego raczej po złości tylko ma to wymiar leczniczy, aby nie przekonywać pacjentów, ze ich objawy i nerwica czy lęk czy derealizacja są czymś w rodzaju ciężkiej choroby.
I to jest oczywiście słuszne ale też ma to moim zdaniem działanie nie do końca dobre.
Bowiem osoby z silnym lękiem, DD szczególnie na początku mają bardzo silne objawy, które często nie sposób nawet opisać słowami.
I stanowi dla nich to niezrozumiały kontrast między tym jak reagują lekarze, otoczenie a tym co się czuję i zupełnie niepotrzebnie powoduje to wątpliwości co do trafności diagnozy.
Dlatego właśnie należy pamiętać, że nerwica, lęk i depersonalizacja jako ten mechanizm obronny mogą dawać niesamowite objawy i odczucia o jakich wcześniej nawet się nie śniło, a do tego jej początek nie musi być uwarunkowany Bóg wie jakim zdarzeniem i szokiem, tylko przewlekłym albo nawet krótkim stresem i przede wszystkim jest uwarunkowany tą granicą naszej własnej odporności.
Jednocześnie trzeba wiedzieć, ze nie jest to nieuleczalna ani ciężka choroba z której nie ma wyjścia.

Trzeba też widzieć jak powstaje w ogóle te nasz 'chorobowy” lęk, z którym ta nasza „chorobowa” depersonalizacja często idzie w parze.
Obojętnie czy to narastający stres, jakieś konflikty, czy to traumatyczne przeżycie, czy też zapalenie zioła, jest przyczyną wybuchu lęku. Lęk zawsze działa na swoich takich samych prawach. Kiedy już dojdzie do wybuchu, najczęściej ataku paniki bądź nasilonego objawu lęku, zaczyna się tak naprawdę proces powstawania nerwicy i lęku a przez to DD na co dzień.
Jeśli już przekroczymy granicę odporności, zaczynamy się czuć źle, jest to reakcja organizmu, który ładuje w nas hormony strachu w dużych ilościach, stad też zwykle ten pierwszy atak paniki i obojętnie- powtarzam - czy to na skutek stresu czy narkotyków, ważny jest fakt dostania tego pierwszego lęku/ataku paniki. Zazwyczaj towarzysza temu przeżycia cielesne, objawy ze strony serca, układu oddychania, uczucie słabości, omdlewania, zawroty głowy i całej masy innych objawów fizycznych oraz oczywiście niesamowitego uczucia strachu i przerażenia, że umieramy i wariujemy albo odlatujemy, znikamy - istnieje również masa psychicznych objawów.
Od tego momentu stajemy się jak wystraszona zwierzyna, zaczynamy trwać w stanie ciągłego napięcia a to tak naprawdę się dzieje w wyniku naszego myślenia.
Bowiem dostając ataku paniki/lęku zaczynają pojawiać się myśli, typu „umieram”, „co się dzieje”, „pewni wariuję” „zaraz oszaleję” „Stracę pamięć” „zemdleję” ”stracę świadomość” i masa innych. To są takie pierwsze myśli wynikające z przerażenia tymi objawami pierwszego lęku. Następnie zaczynamy myśleć co to było, z czym my w ogóle mieliśmy do czynienia.
W tym miejscu właśnie zaczyna się problem, bowiem myśli te zwykle są negatywne, zawsze są one pełne przerażenia. Zaczynamy myśleć, że pewnie mózg się uszkodził albo, że to jest schizofrenia, albo, że stan ten jest pewnie agonią i wkrótce umrzemy, albo jest guzem mózgu czy innym rakiem, który dał o sobie znać a my umieramy.
I w efekcie tego myślenia reakcja walcz bądź uciekaj nie ustępuje tak jak powinna, tylko zostaje przez nas przedłużana tym myśleniem i analizowaniem tych myśli.
Nakręcamy w ten sposób lęk a jeśli zaczęła nam towarzyszyć DD w postaci mechanizmu obronnego, to oczywiście DD również przedłuża się dalej równocześnie z lękiem.
Tu warto napisać coś o tych myślach, bo wiele osób dziwi się, czemu te negatywne myśli i wątpliwości napływają same do głowy, te o śmierci, umieraniu, raku, schizofrenii i innych katastroficznych rzeczach.
Bo ten cały atak paniki, który był wynikiem nagromadzanego się problemu lub nagłego ataku spowodowanego jakimś strachem (np objawy trawy) jest powtarzam niczym innym jak reakcją walcz bądź uciekaj, która występowała by tak samo np. w chwili kiedy w ciemnej i pustej uliczce zaczął gonić by was zboczeniec - morderca z nożem w ręku.
Objawy lęku wówczas byłyby takie same i wówczas myśli które by przychodziły byłyby tez negatywne, nie myślelibyście przecież wtedy o zachodzie słońca na plaży, tylko o tym co ten morderca może wam zrobić. To jest taki sam mechanizm powstawania myśli.
Tylko ze wówczas ten lęk pojawia się w obliczu realnego zagrożenia, i po ucieczce po jakimś czasie zanika bez śladu. Wszystko wraca do normy.
W wypadku naszych lęków, lęk ten jest odpowiedzią na przekroczenie naszej granicy odporności na stres, i dlatego myśli które przychodzą podczas tego, dotyczą naszego zdrowia, bo realnie mózg nie ma się czego bać, więc szuka tematów zastępczych. Stąd właśnie te wszystkie myśli (napływające natrętnie same, bez naszej woli) o chorobach i umieraniu, wariowaniu, traceniu świadomości.
Tak naprawdę lęk stały, dd i nerwica, zaczyna się w momencie kiedy po ataku paniki zaczynamy szukać odpowiedzi na te pytania, co to było, co się z nami działo, bo wówczas z uwagi na dziwność i siłę objawów, zaczynamy z miejsca wierzyć tym myślą.
Zaczynamy analizować nasze objawy, nasz lęk, nasza depersonalizację i dochodzimy do wniosków, że te objawy są tak straszne i silne, że to musi być coś strasznego. Od tego momentu zaczyna się ta cała gehenna.
Zaczyna się codzienne życie z lękiem i DD, zaczynają się lekarze, badania, oczekiwanie, które pogarsza cała sprawę, z dnia na dzień żyjąc jak w koszmarze pogłębiamy tylko lęk, poprzez wyobrażanie sobie najgorszych rzecz, poprzez czytanie o chorobach i dopasowywanie ich do siebie. I tak dalej i tak dalej...
A tak naprawdę ta gehenna wcale by nie musiała trwać. Gdyby na ten atak paniki czy to po stresie, czy po trawie, obojętnie po czym, nie wierzyć tym naszym myślą, nie analizować ich, nie histeryzować kompletnie, tylko logiczne rozumieć, że to była chwilowa reakcja na stres, strach, problemy, była to reakcja na przekroczenie naszej indywidualnej granicy odporności na stres. Wówczas lęk a co za tym idzie depersonalizacja, nie przedłużyłyby się nawet o dzień.
Tak więc dalszą część chorowania, (często nieświadomie) mamy na własne życzenie.
Często mnie się mówi, że skoro i tak się ma problemy i stres to się nie pozbędzie ataków i tak i tak. I owszem osoby, które z powodu nagromadzenia się problemów i stresu, dostały tego lęku, ataku mogą oczywiście dostawać tych ataków i później jeśli stres będzie za duży.
Ale nie miały by tego całego lęku na co dzień, nie miałyby nerwicy, gdyby na początku atak lęku nie przedłużył się poprzez panikowanie myślowe i nakręcanie lęku i DD.
Powinni skupiać się i tak na problemach i ich rozwiązywaniu, bo to one powodują ataki paniki,bowiem sprawiają, że granica odporności zostaje przekroczona i włącza się naturalna reakcja organizmu walcz bądź uciekaj, a co za tym idzie naturalna reakcja obronna na lęk czyli depersonalizacja i derealizacja.
Dlatego tak często zachęcam na samym początku do terapii poznawczej, ona świetnie na początku naświetla problem myślenia i wkręcania się w myślenie oraz przez to nakręcanie lęku i utrzymywanie go razem z depersonalizacją.
Terapia ta jest do tego dość krótkoterminowa, ma na celu szybkie zwalczenie lęku poprzez zrozumienie jego istnienia, oraz przełamywaniu go w sposób równie naturalny jak samo jego powstanie.
Tylko należy pamiętać, ze najlepiej kiedy wyzbędziesz się wszelkich wątpliwości co do tego co się z tobą dzieje, wówczas lęk nie ma absolutnie żadnej racji bytu.
Kiedy już jednak wpadłeś w te sidła lęku, masz depersonalizację i derealizację, tą masę objawów, które wydają ci się niemożliwe z punktu patrzenia na nie przez nerwicę i jakieś tam mechanizmy o których można przeczytać, to przede wszystkim jeśli stale nakręcasz się szukając rzekomej przyczyny twojego stanu, musisz przestać to robić.
Musisz przestać skanować strony w poszukiwaniu informacji o schizofrenii i innych chorobach, które rzekomo masz pomimo dobrych wyników badań a żaden psychiatra ani inny lekarz nie znalazł innej choroby oprócz lęku.
Po drugie musisz w pełni zaakceptować swój problem i pogodzić się z tym, że go masz.
Nie wstydzić się, ze to są jakieś sprawy psychiczne bo takie myślenie jest rodem ze średniowiecza, a to dlatego, że mózg jako narząd również może mieć zaburzenie i nie wiem czemu to ma być powód do wstydu, narząd taki sam jak wątroba, również może być chory.
Do tego hormony strachu, które powodują 80 % tych wszystkich objawów leci z nadnerczy a to znajduje się nad twoja dupą, czyli jak chcesz to może to nie chorować mózg czy tam umysł, tylko mów, że naddupie :)
A poważniej to po prostu akceptacja zaburzenia, zmienia podejście do niego, zmniejsza wątpliwości czy to na pewno aby to itp, do tego zmniejsza frustrację.
Co dalej można zrobić samemu poza uświadomieniem sobie tych wszystkich rzeczy, akceptacją i zaprzestaniem analizowania i przeszukiwania stron i diagnozowania się samemu na podstawie wikipedii.
Dalej trzeba by porzucić potrzebę utrzymywania kontroli, tej potrzeby z reguły nie jesteśmy świadomi będąc już w tym stanie ciągłego lęku i DD, potrzeba tej kontroli polega mniej więcej na tym, iż czujemy potrzebę ciągłego analizowania swoich objawów i sprawdzania czy nadal one są obecne czy też się nie zwiększyły albo nie zmieniły.
Boimy się, podświadomie, ze kiedy przestaniemy zwracać na to uwagę to spełnią się te wszystkie najgorsze oczekiwania i myśli, których dostaliśmy zaraz po tym pierwszym lęku/ataku.
Czyli podświadomie i świadomie również boimy się, ze DD pójdzie dalej i przestaniemy poznawać siebie całkiem, poznawać ludzi, miejsca, nie będziemy wiedzieć gdzie jesteśmy, stracimy pamięć, zwariujemy całkiem, świadomość nam zniknie, dostaniemy psychozy, schizofrenii. Tak samo boimy się o ataki paniki czy lęk, że jeśli porzucimy to analizowanie, tą potrzebę sprawdzania siebie i tego co się dzieje, to po prostu lęk i objawy fizyczne i psychiczne pójdą dalej, umrzemy, zemdlejemy itd itd itd.
I ta potrzeba tej kontroli w etapie przedłużania lęku i nakręcania się odgrywa kluczowa rolę w pozbyciu się lęku, bowiem należy po prostu z tej kontroli zrezygnować.
Wydawać się to może przerażające i na początku możemy się czuć jeszcze gorzej bo lęk wzrośnie ogromnie ze strachu czy te wszystkie nasze obawy się na pewno nie spełnią. Ale te obawy nie spełnią się na 100 % z jednego ważnego i przede wszystkim logicznego powodu.
A mianowicie organizm sam doskonale się samokontroluje, a to wszystko z czym się borykacie to pamiętajcie, ze to są te mechanizmy i reakcje naturalne dla naszego organizmu, to są zwykłe reakcje, takie same jak to, ze serce pompuje krew w organizmie.
To, że serce pompuje krew nikogo nie dziwi jako stan naturalny ale już reakcja walcz bądź uciekaj jako atak paniki i ciągły lęk, oraz DD jako też naturalny stan już dziwią bardzo. A zupełnie niepotrzebnie.
Dlatego też wszystkie wasze te obawy o to, że stanie się coś strasznego są całkowicie nierealne, są tylko iluzją waszych umysłów, są tymi myślami nakręcającymi lęk, a to dlatego, ze mechanizmy i reakcje naszych organizmów są zaprogramowane tylko w określony sposób i ich możliwości kończą się.
Czyli atak paniki, lęk czyli ta reakcja walcz bądź uciekaj nie powoduje śmierci, wylewu, raka ani niczego innego, bowiem jest to stan naturalny, ma ograniczone możliwości i ogranicza się tylko do określonych objawów, organizm sam sobie krzywdy nie zrobi. Dochodzi to do pewnego momentu i kończy się, a przynajmniej kończyło gdybyśmy my myślami i nakręcaniem opisanym wcześniej nie przeciągali tego. Tak samo jest z depersonalizacją i derealizacją.
Te stany, które są niczym innym jak tylko mechanizmem naturalnym nigdy nie zrobią krzywdy nam samym, a więc nie zatracimy siebie, nie zwariujemy i nie stanie się nic z tych wszystkich obaw jakie krążą wam po głowie przy depersonalizacji i derealizacji.
Jest to stan, który ogranicza się do objawów ściśle określonych i na tym się kończy, znaczy kończyłby się gdyby nie...wiecie już co.
Nie bez powodu tysiące osób z DD mają takie same objawy, mogą jednych objawów nie mieć a inne mieć ale mimo wszystko objawy są takie same, a to dlatego, że ten mechanizm ma określone działanie i nic po za tym się nie wydarzy.
Dlatego często mówi się, ze dd trzeba akceptować i olewać, innymi słowy trzeba porzucić w pełni analizowanie tego i swoich objawów, odrzucić wszelkie te obawy i wówczas macie gwarancję, że to wszystko minęło by w ciągu kilku dni. Mnie dzięki porzuceniu tej kontroli poprawiło się w przeciągu 7 dni, po 5 latach ciągłej strasznej depersonalizacji. Więc wiem, że to jest naprawdę możliwe i przede wszystkim daje to efekty na stałe, nawet gdyby z jakiegoś powodu przekroczenia granicy naszej odporności w przyszłości to wracało i lęk stały i ataki paniki i DD.
Tak samo pomaga pogodzenie się z tym co nam się dostało od losu, mnie to bardzo również pomogło.
Ja tak naprawdę depersonalizacji zacząłem sie pozbywać od jednego pamiętnego dla mnie wieczora.
Tego dnia nie mogłem już wyrobić, najbardziej mi przez 5 lata z DD przeszkadzało nie czucie ciała, bardzo mi brakowało mojego ciała, głosu, odbicia swojego ciała w lustrze szybie itp. Na początku miałem jeszcze jakieś przebłyski ale potem ostatnie 2 lata ciało moje było dla mnie całkiem obce, był to dla mnie koszmar, często używałem ostrza nożyczek czy noża aby mocno drapać się po rekach i nogach aby po prostu poczuć ciało.
Reszta objawów, brak uczucia czasu i wszystkie inne standardowe przy DD również były prawie nie do zniesienia.
Tego jednego wieczora coś we mnie pękło, DD i cały ten lęk spowodował, ze przestałem sobie radzić w końcu z wieloma rzeczami, bo zacząłem się w czasie coraz bardziej poddawać i zniechęcać. Nie czułem siły na nic już zupełnie, tak w sumie to chciałem tylko spać bo wtedy jeszcze jakoś się czułem.
Wtedy właśnie jakoś to wszystko co czytałem o DD, czego się dowiadywałem, co wcześniej niby rozumiałem ale tak naprawdę nie dopuszczałem do siebie, bo ciągle, ustawicznie kontrolowałem swoje ciało, objawy i nie pozwalałem kontroli odpuścić, ciągle się bałem, że jednak jak odpuszczę coś mi się stanie.
Do tego ciągle dałem się ponosić myślą, które przez 5 lat były nie inne jak oczywiście lękowe, bo to norma, że w stanie napięcia i lęku, myśli pojawiają się tylko katastroficzne i lękowe.
I wszystko to zacząłem układać sobie w głowie, zrozumiałem, że jeśli naprawdę się nie postaram nic z tego nie będzie, jakiś czas wcześniej skończyłem terapię poznawczą, która zresztą bardzo pomogła mi się rozprawić z atakami paniki i agorafobią, więc po tej terapii wiedziałem już jak to jest z tym działaniem myśli, jak to wygląda w praktyce przełamywanie tego lęku.
I tak zacząłem nagle, pogodziłem się w pełni z tym, że mam depersonalizację, pogodziłem się na dobre, dałem sobie do zrozumienia, że mogę mieć ją całe życie ale przynajmniej będę starał się żyć a nie jak do tej pory wegetować. Postawiłem wszystko na jedną kartę, przestałem chcieć tej cholernej kontroli, bowiem i tak już nic nie wydawało mi się gorszego od tej mojej długiej DD. Ani śmierć ani schiz ani nic. Zresztą gdzieś tam w głowie logicznie wiedziałem już, że DD to mechanizm obronny i nie ma w tym żadnego zagrożenia ani śmiercią ani schizem ani niczym innym.
Tylko, ze dopóki staramy się z całych sił kontrolować zaburzenie, napinać się, obawiamy się, tych wszystkich nieracjonalnych obaw, które zatruwają nam gdzieś głowy to nie dopuszczamy do głosu logicznego myślenia. Ja wtedy dopuściłem, i przede wszystkim i tak każda z tych obaw której się tak bardzo boimy jest lepsza niż życie jak warzywo z DD, lękiem i strachem przed własnym cieniem.
I tak następnego dnia, zacząłem starać się żyć, bo ostatni rok spędziłem w domu, nie wychodząc już prawie nigdzie, wtedy nagle zacząłem to zmieniać, zacząłem wychodzić, w ogóle przestałem zważać na jakiekolwiek myśli o dd, lęku, objawach, chorobach, obawach, i to nie tak, że te myśli się nie pojawiały, bo myśli się pojawiały, tylko to już ja decydowałem co z tym myślami zrobię.
A robiłem to, że je ignorowałem w zupełności, a czasem je racjonalizowałem, np przychodziła myśl, ze jednak zwariuję, to mówiłem sobie, ze to niemożliwe bo od dd naprawdę sie nie wariuje. I zostawiałem ta myśl a zajmowałem się tak bardzo zaniedbanym życiem, rodziną, swoimi sprawami.
W ciągu tygodnia zacząłem odczuwać ciało na nowo a odbicie przy goleniu się już mnie nie przerażało. Wówczas zrozumiałem, że to wszystko co czytałem o dd jest prawdą i wiedziałem, że to jej koniec.
Musiałem tylko oswoić się z powrotem do normalności, do pełnego odczuwania ciała bo jednak ta dd miałem długo. Ale na moim przykładzie można zobaczyć jak bardzo wyzdrowienie jest w zasięgu ręki, nie brałem już wówczas żadnych leków, i po 5 latach kiedy nie widziałem wyjścia już żadnego, po prostu z miejsca DD przestała być problemem.
Do dziś żałuję tych lat pierwszych straconych na poszukiwaniu chorób, na wpajaniu sobie, ze mam schiza, na nakręcaniu lęku, na walce z czymś co tak naprawdę jest naturalnym odruchem i nie ma walki z DD, jest tylko pełna akceptacja i pogodzenie się z nią.
Dopóki walczysz, szarpiesz się, frustrujesz codziennie, że ona nadal jest, nie akceptujesz swojego mechanizmu obronnego i nakręcasz lęk poprzez ciągłe nawet podświadome martwienie się czy to na pewno tylko DD, czy to nie coś gorszego, ciągle czujesz zagubienie i brak wyjścia.
Należy przyjąć za fakt, ze depersonalizacja i derealizacja są naturalnym stanem rzeczy, który wyszedł przy okazji lęku, który też powstał się z jakiegoś powodu, najczęściej stresu, ataku paniki, traumy, bez różnicy tak naprawdę, bowiem sam lęk i atak paniki sa równie groźny co i to DD czyli wcale, bo i również lęk jest mechanizmem i reakcją naturalną. Tak więc wszystko to czego ja się bałem tyle lat, wszystko to czego wy się boicie jest po prostu tak naprawdę ironiczne i śmieszne, bo boimy się rzeczy, których bać się nie należy.
Na atak paniki, lęk, depersonalizację trzeba sobie nawet pozwolić, to jest właśnie to zaniechanie tej kontroli, bo to wszystko utrzymuje się poprzez te obawy, ze ten lęk, to DD coś nam jednak zrobi naprawdę, utrzymuje się poprzez strach przed samym lękiem, przed atakiem, przed DD.
W momencie kiedy pozwalamy sobie na to aby DD, atak, lęk istniał przy nas nawet i całe życie, lęk przed nimi a zarazem te wszystkie symptomy znikną. Nie ma strachu nie ma objawów, nie ma DD.
Nie ma po co bać się tych naturalnych stanów, należy przestać się spinać, zaakceptować prawdę i fakt o tym czym jest DD i lęk naprawdę, a jest nie tym co sobie wyobrażamy, czyli zwariowaniem, śmiercią, zniszczeniem mózgu, utratą świadomości, tylko jest stanem, który ma każdy człowiek w sobie, ale niewłaściwe zrozumienie tych zjawisk (jeśli się już pojawią) powoduje to, iż jest to z nami w formie „choroby” i to na dłużej.

Jeszcze na moment wrócę do mnie, bowiem jestem pytany często o to czy ja już w pełni wyzdrowiałem, tak naprawdę moja historia jest być może dobrym przykładem do tego aby powiedzieć, ze DD może minąć nawet przy najgorszym stanie, tak jak i ataki paniki i lęk ciągły, wolnopłynący czy agorafobia.
Ale też zarazem mój problem jest trochę bardziej złożony, i nie trzeba się martwić choćby tym, że u mnie DD trwało 5 lat, bo wiele osób zaraz się boi, że i u nich będzie trwało, co w ogóle jest głupim trochę myśleniem, bo dd będzie trwało w sumie dopóki sami na to pozwalamy, i nakręcamy się, albo rozkręcamy swoje zaburzenia lękowe.
Ja niestety nakręcałem się pierwsze 2 lata okropnie, zresztą przez pierwsze te dwa lata byłem bardzo źle leczony przez psychiatrów, przede wszystkim diagnozowali mi rzeczy, których nie miałem, choćby stany psychotyczne a wynikało to z braku ich wiedzy poszerzonej bardziej niż podstawowy podręcznik do psychiatrii z lat 50, gdzie DD nie poświęcano zbytnio słów ani wyjaśnień.
I nie pisze tego po to aby jakoś się wyżalić, ze jestem jakoś bardziej chory czy coś podobnego. Tylko po prostu ja oprócz DD, nerwicy lękowej z atakami paniki od dziecka miałem dość nasiloną nerwice natręctw, leki społeczne, które bardzo mnie ograniczały w okresie dorastania, i przede wszystkim mam zaburzenie osobowości, i to wszystko jakby waliło do mnie ze wszystkich stron, dlatego też trudno mi było na początku z tą DD i z tym wszystkim.
Dlatego też zacząłem po kolei eliminować problemy, najpierw ataki paniki i strach przed nimi, co pozwoliło wyeliminować agorafobię, strach przed wychodzeniem, w tym terapia poznawcza była niezastąpiona. Potem jednak kiedy zobaczyłem, że DD nie ustępuje trochę się podłamałem, bo myślałem, że zniknie po wygranej walce z agorafobia i atakami, ale tu problem był taki, ze ja bałem się samego DD i jego objawow, i dlatego już samo to wytwarzało lęk a lęk utrzymywał zgodnie z zasadą działania mechanizmu DD.
I dopiero jak popuściłem to kontrolowanie tej DD, tak jak pisałem wcześniej, pogodziłem się na nią tak jakbym się godził gdybym nie miał reki czy nogi, i pogodziłem się na nią bo jest naprawdę niegroźna. Wówczas lęk przed nią zniknął i dzięki temu samo DD.
Dlatego też ja nie jestem nadal wyzwolony od objawów zaburzeń ale teraz na kolejną „walkę” wziąłem na cel fobię społeczną, czyli eliminację moich lęków społecznych.
I to pisze do wszystkich, którzy tak jak i ja mają masę zaburzeń, od dziecka borykają się z problemami psychicznymi, mają zaburzoną osobowość przez to i lęk wpisany jest jakby w ich naturę. Nie wiem co zrobić aby wszystko nagle się unormowało ale wiem, ze krok po kroku eliminując kolejne lęki, można na bank wyzwolić się od każdego rodzaju lęku i nerwicy.
Najlepiej zacząć od tych, które paraliżują życie, czyli ataki paniki, agorafobia, DD i lęk ciągły codzienny, bo lęki społeczne czy natręctwa są też nieprzyjemne ale nie powodują tego, że ciągle czujemy się źle. Każdy z was na pewno da radę choć nie będę ukrywał ale trzeba się mocno przyłożyć.
Natomiast osoby, które nie mają aż tak zaawansowanych jazd, ale cierpią niewysłowienie na lęki stałe, codzienne, lęk wolnopłynący, powodujący codzienne objawy, cierpią na napady paniki, nerwice lękową z napadami lęku, agorafobię, mają przez to wszystko DD niech skupią się na danym swoim problemie, niech skupiają się na problemach, które wywołały stres a ten wywołał właśnie atak paniki i lęk, niech korzystają z terapii poznawczej, i niech przede wszystkim przestaną się tak panicznie bać i trzymać tej depersonalizacji i derealizacji bowiem nie musicie się tego bać wcale. A dlaczego to już w sumie napisałem to wszystko wyżej.
Mnie natomiast nie męczy już zupełnie lęk ten stały, ani nie męczą mnie ataki paniki, sama nerwica lekowa wydaje mi się juz oddalona a to z tego powodu, że wiem, że nie ma się jej co bać. Dla mnie atak paniki czy depersonalizacja mogą przyjść nawet teraz, bo wiem, że jeśli przychodzą to z jakiegoś powodu, i wiem, że ich przyjście nie zrobi mi nic złego, a do tego ich działanie bardzo szybko minie, pod warunkiem, że nie dam się ponieść spanikowanym myślą, i swoim katastroficznym wyobrażeniom.

Objawy depersonalizacji i derealizacji są ogólnie objawami bardzo dziwnymi, nie da rady opisać ich nawet jakoś szczegółowo, ale też warto pamiętać, że mimo tego, że są tak dziwne nie oznaczają szaleństwa, zwariowania ani tego, że nasz mózg i świadomość już nie nadają się do działania.
Podejrzewam, że w tym mechanizmie obronnym wszystkie te objawy istnieją z jakiegoś powodu i gdyby ten mechanizm aktywował się u was w przypadku realnego zagrożenia to nie wywołał by paniki, tylko z pewnością nawet by pomógł, ale, ze ten mechanizm u osób z lękiem nieracjonalnym „chorobowym” (z powodu stresu czy traumy, trawki itp), uruchamia się bez zagrożenia, powoduje, ze zaczynamy panikować a objawy traktujemy jako zagrożenie. Ale już jak to działa pisałem wcześniej.
Chodzi o to, ze objawy DD te najgorsze czyli nie czucie ciała, otaczającego świata, brak uczuć i emocji, brak łączności emocjonalnej z bliskimi,wrażenie obcości otoczenia (nawet swojego mieszkania), nierealność wszystkiego, uczucie snu na jawie, brak odczuwania czasu, uczucie utraty swojego ja, swojej osobowości i wiele innych można racjonalnie wytłumaczyć.
Dosłownie DD ktory jest mechanizmem naturalnym zostało po prostu tak zaprogramowane przez naturę aby w określonym czasie aktywowało się, chroniąc swojego użytkownika.
To zupełnie jak programy komputerowe, mozg - procesor uaktywnia w określonych sytuacjach, określone programy, które mają określone działanie. Tak samo jest z DD, tak zostało to stworzone i w określony sposób działa. Objawy takie jak odcięcie od siebie i świata zapewne maja na celu ochronę w szoku od nieprzyjemnych doznań, od nadmiaru nieprzyjemnych myśli. Utrata uczuć ma to samo zapewne zadanie, aby w szoku i sytuacji ciężkiej jak najmniej czuć i odczuwać.
Utrata poczucia znajomości otoczenia, utrata poczucia czasu najprawdopodobniej wiąże się z tym ze podczas uruchomienia się DD aktywują się pewne rejony mózgu, to widziałem nawet na zdjęciu które zostało wykonane chyba tomografem, te rejony odpowiadają za odczuwanie czasu i przestrzeni, dlatego tez przy DD często czujemy się zawieszeni w próżni a świat wydaje się obcy i nierealny, i tak samo dlatego odczuwanie czasu się zmienia. Zresztą nawet na angielskiej wikipedii jest fragment który mówi, ze DD zakłóca po części rozumowanie czasowo – przestrzenne i nie bez powodu to jest tak napisane, bowiem zostało to zbadane. I to tez ma racjonalne wyjaśnienie jako mechanizmu obronnego, bowiem w momencie szoku lepiej nie skupiać się na czasie ani miejscu zdarzenia, to wszystko ze sobą jest powiązane.
Tak samo i inne objawy można wytłumaczyć jako mechanizm obronny, ogólnie ma na celu od odciąc nas jak tylko się da od niechcianych i nadmiernych szoków i stresów.
Problemem jest tylko to ze DD z natury ma trwać tylko krótki czas, a my nakręcając lęk, powodujemy że DD trwa o wiele wiele dłużej, stad objawy te są tak straszne do przełknięcia i przede wszystkim ich nasilenie jest większe bo lęk mamy wówczas też ogromny.
Zresztą nawet badania z żołnierzami, którzy na polu walki mieli DD, mieli problemy z odczuwaniem czasu i miejsca, problemy z określeniem swojego ja, swojej tożsamości, świat wydawał im się ponury i nierealny. To wszystko pokazuje, że nasze objawy, których tak bardzo się boimy nie są niczym nadzwyczajnym, tylko są naturalne.
Często przy DD pojawia się problem z oczami, pojawia się tak zwany śnieg optyczny, kropki, błyski, powidoki, jak miałem stan DD to jak spojrzałem przez sekundę na świecąca się żarówkę to miałem jej widok potem długo w oczach, niby nic dziwnego bo normalnie też się ma taki powidok ale jednak ja często żarówkę ta widziałem przez godzinę a nawet dwie. Tak samo miałem latające muszki, świecące kropki i w ogóle często widziałem jakby w dziwnych barwach, coś jak w filmie „Szeregowiec Rayan”
Myślę, ze to jest powodem, tego, iż pewnie w stanie ciągłego lęku i stanie awaryjnym DD, zmienia się kontrastowość widzenia i dlatego te problemy są ze wzrokiem.
W każdym razie wiele osób z DD ma takie problemy więc widać, ze to jest standardowa sprawa również wbita w działanie reakcji ochrinnych z jakiś na pewno racjonalnych powodów.
Na koniec zostawiłem myśli egzystencjalne, niektórzy mówią, że myśli egzystencjalne to przecież normalka, no niby myśli egzystencjalne ma każdy człowiek, i rzeczywiście są one normą jednak przy depersonalizacji myśli te są niezbyt przyjemne, i nie są jakby rozważaniem na jakiś egzystencjalny temat, tylko natrętnie się pojawiają i straszą.
Myśli te są różne, dotyczą Boga, śmierci, wszechświata, naszego życia, myśli typu „jak to jest, że żyję, że mam świadomość, że myślę, że ruszam ręką” oczywiście trudno odpowiedzieć na takie pytania i przede wszystkim jeśli chodzi o myśli egzystki przy DD nie wolno wchodzić z nimi w głowie w polemikę, bowiem jesteśmy i tak już dość wystraszeni tym DD i jej objawami, ze próby wyjasnienia pewnych egzystencjalnych spraw, które są ogólnie mało przecież jasne spowoduje, że zaczniemy odczuwać większy lęk. Bowiem to co nieznane nawet u osób bez stanu awaryjnego lęku powoduje lekki niepokój to co dopiero u osób, które są właśnie w tym stanie lęku i DD.
Nie wiem po co akurat te myśli egzystencjalne pojawiają się przy DD i jaki jest ich cel ale na pewno jakiś, natomiast fakt, ze tyle osób z depersonalizacja ma te myśli, świadczy o tym, że i one są wpisane w ten „program” mechanizmu obronnego jakim jest depersonalizacja i derealizacja.
Moja teoria o tych myślach jest taka, że depersonalizacja z natury ma odcinać w momencie szoku od nieprzyjemnych doznań kiedy stres, strach czy lęk są zbyt silne. Myślę, ze być może ma też za zadanie odciąć nas od zbytniego myślenia o tym co nas tak martwi. I dlatego mózg jakby tworzy myśli zastępcze abyśmy mogli się na nich skupić, tak dla relaksu i zajęcia myśli je tworzy. Oczywiście relaks byłby możliwy gdyby DD uruchamiało się w obliczu zagrożenia realnego a nie z powodu nadmiernego lęku czy też ataku paniki. Bo wówczas myśli takie i próby ich rozważania doprowadzają nas do wniosku, że jest to znak, iż wariujemy skoro mamy tak dziwne myśli.
Na myśli te jest jedna rada, nie angażować się w nie, jak przychodzą to nie poruszać ich tematów w głowie, nie próbować odpowiedzieć na te pytania, bo i tak tego nie zrobicie. Jak macie myśl np. jak to jest ze żyjemy, to odpowiadajcie sobie krotko, bo tak już jest i tak działa cala natura. I kropka, myślcie dalej o innych rzeczach. Bowiem rozważanie tych myśli na dłuższą metę jest męczące i powoduje ogrom lęku.
Pamiętajcie, że nie macie wpływu jakie myśli i kiedy przychodzą ale macie wpływ na to co z nimi zrobicie.


Teraz trochę coś o zwariowaniu czyli o schizofrenii. Oczywiście mając takie objawy jak DD, bez odpowiedniego zrozumienia czym to DD jest, do głowy przychodzi tylko jedno, że wariujemy, nasza świadomość i poczucie rzeczywistości wydają nam się zagrożone i w efekcie jesteśmy pewni, ze dostajemy psychozy, schizofrenii i niedługo już przestaniemy kontaktować. Strach przed tym może być okrutny, do tego popycha nas do edukowania się o tych chorobach w necie, w tym na forach internetowych o tematyce schiza.
Błędem jest wówczas cokolwiek czytać o tym, bowiem człowiek w lęku jest chłonny jak gąbka i chłonie wszelkie objawy i sobie potem je w wyobraźni wkręca.
Z tego powodu, potem osoby z DD siedzą w domach i nasłuchują czy nie widzą omamów czy też nie słyszą głosów, zaczynają znowu inny rodzaj kontroli, bowiem kontrolują to czy już nie zwariowali, w efekcie oczywiście stan wówczas nigdy nie ulegnie poprawie, dopóki tak będą robić, a to dlatego, ze lęk podczas takich własnych diagnoz jest ogromny.
W ogóle to wszystko wynika z nieświadomości czym przede wszystkim jest schizofrenia, mimo objawów wpisanych w wikipedii, które są również straszne, schizofrenia wiąże się z całkowitym rozpadem myślenia i świadomości swojej choroby.
Nie ma to nic wspólnego z lękiem z jakim mają do czynienia osoby lękowe ani z DD, która z tego lęku wynika. Pod żadnym pozorem nie wolno wierzyć, ze dd powoduje schizofrenię, nigdy i nikomu nie wolno w to wierzyć. A to dlatego, że DD to mechanizm obronny przed lękiem, a schizofrenia to ciężka choroba prawdopodobnie organiczna mózgu. Jedno w żaden sposób nie wiąże się z drugim.
Przede wszystkim w schizofrenii, występują silne objawy urojeniowe, często omamy głosowe i wzrokowe, w żaden sposób żaden z tych objawów nie ma nic wspólnego z nerwicowym lękiem od stresu czy trawy ani DD.
Błędem jest wchodzenia na fora internetowe i rozmowy z chorymi na schizofrenię, bowiem często te osoby wymieniając swoje objawy choroby piszą, że czują się dziwnie, magicznie, że świat jest obcy. To wszystko można traktować jako rzeczywiście DD.
Tylko, że prawda jest taka, iż osoba ze schizofrenią nie traktuje jako choroby swoich głównych objawów choroby. A głównymi objawami choroby są choćby urojenia, które mówią, że FBI ich śledzi, ze sąsiad zamontował im w głowie kamerę itp Osoby te na forum zwykle nie napiszą takich objawów, bowiem oni nie są świadomi tego, że to nie jest normalne, ze to jest właśnie ich choroba, oni napiszą to co czują jako objaw lęku, stąd też wiele objawów lękowych i nerwicowych w opisach chorych na schizofrenię.
Bowiem oni pomijają główne objawy choroby bo dla nich to nie jest choroba.
Mam znajomego, który od już chyba około 10 lat leczy się na schizofrenię i on nadal mówi, zę głosy w jego głowie to nie choroba tylko dar przewidywania przyszłości.
Kiedyś mi nawet powiedział, że u niego zaczęło się to od nerwicy, ja oczywiście zdrętwiałem jak i pewni połowa z was by zdrętwiała, jak spytałem czemu od nerwicy, to mówił mi, że zaczeło mu się to od ataku paniki, bo serce mu szybko waliło, miał problemy z oddychaniem, no czysta nerwica.
Dopiero za chwilę wyszło na jaw w trakcie rozmowy, jak spytałem czemu dostał ataku, to powiedział, że pod oknem montowali mu mikrofony. Ale to już dla niego nie było chorobą, to był fakt prawdziwy.
Zresztą na takich pomyłkach powstało coś takiego jak nerwicowy początek schizofrenii, który zresztą straszy wielu z was. Ale nerwicowy początek nie oznacza, że mieli nerwice i dostali schizofrenię, tylko zaczęło się od ataków paniki, które mylnie mogą być rozpoznane jako nerwica, bowiem chory nie mówi dokładnie o innych objawach bo dla niego nie są one chorobą.
Czytałem jak jeden facet miał właśnie nerwicowy początek schizofrenii, miał wkoło ataki paniki, leczony był przez 3 miesiące na nerwice i dopiero wtedy jakiś lekarz odkrył, ze on dostaje ataków paniki bo jak mówił zniknęły mu genitalia bo obcy mu je wycinają do badań każdej nocy. I tak właśnie wygląda nerwicowy początek...
Dlatego zrozumcie, schizofrenia to choroba zupełnie inna niż nerwica, niż lęk na który cierpicie. I po prostu przestańcie sobie wręcać takie choroby bo to strata waszego czasu i zresztą poprzez takie kombinacje nie pozbędziecie się DD bo utrzymujecie lęki.
Jeszcze istnieje jak ja to nazywam wersja dla opornych wkręcaczy :) a mianowicie schizofrenia prosta, w nakręcaniu jak już nie można sobie wkręcać schizofrenii paranoidalnej to lękowcy czyli my, wkręcamy sobie coś co niby nam odpowiada. I tu właśnie stąd przychodzi schizofrenia prosta, z tego powodu, że w tej chorobie nie ma objawów wytwórczych czyli omamów, głosów itp.
Ale tak naprawdę schizofrenia prosta nie jest wcale taka prosta jakby się wydawało, przede wszystkim charakteryzuje się również zdezorganizowanym myśleniem, chory mówi coś i nagle zupełnie bez powodu zmienia wątek i mówi od rzeczy, i tą schizofrenię można poznać kiedy obserwuje się kogoś z zewnątrz.
Do tego często towarzyszy temu silna depresja, która ciągnie się często latami przed chorobą i mówię tutaj o naprawdę silnej depresji (a nie stanów depresyjnych związanych z lękiem), w postaci braku dbałości o higienę, patrzenie się w jeden punkt dniami i tygodniami.
Tak więc choroba jaką jest schizofrenia jest zupełnie osobną jednostką chorobową, charakteryzuje się innymi objawami niż lęk nerwicowy i derealizacja czy depersonalizacja.
Często z uwagi na myśli egzystencjalne czujemy, że jednak mamy schizofrenię ale temat myśli egzystencjalnych opisałem wyżej, wiadomym jest, ze występują one w derealizacji i depersonalizacji, natomiast myśli schizofreniczne dotyczą zawsze urojeń np. Jesteśmy pewni, ze sąsiad podłożył nam kamerę i nas ciągle obserwuje, kujemy ściany aby ta kamerę znaleźć, matka dosypuje nam truciznę aby nas zabić i wiele wiele wiele innych prześladowczych, paranoicznych myśli.
Tak właśnie wygląda myślenie osób ze schizofrenią. A do tego osoba chora jest przekonana o słuszności tych myśli, wierzy, że to dzieje się naprawdę, nie ma tam miejsca na jakże bardzo nerwicowe „wydaje nam się”
Co do tego wydawania nam się, to wiem, że często osoby, które już wpadły w ten cały lęk itd. I naczytając się objawów schizofrenii czy psychozy, umyślnie nasłuchują głosów czy wypatrują omamów, często też specjalnie przywołują myśli niby schizofreniczne jak np „czy mama mi czegoś nie dosypała to obiadu” (wcześniej przeczytali o tym objawie), robimy to wszystko specjalnie a jest to nic innego jak właśnie ta potrzeba sprawowania kontroli o której pisałem wcześniej, specjalnie lękowo kontrolujecie czy nic wam się nie pogarsza, jednocześnie nasilając tylko lęki.
A to, że osoby ze schizofrenią przezywają również derealizację czy depersonalizację to akurat jest nawet powiedziałbym całkiem normalne w tej nienormalności, bowiem osoby te również w wyniku lęku spowodowanego własnymi myślami, np nagrywanie ich przez rząd czy mafię, czy sąsiada, również przekraczają własne granice odporności i włącza się i u nich mechanizm obronny. To, ze ktoś ma schizofrenię nie znaczy przecież, ze nie jest człowiekiem o takich samym organizmie, który ma określone funkcje.
Dlatego ze schizofrenią dajcie sobie spokój, DD nie jest początkiem ani środkiem ani końcem tej choroby ani nie zmienia się też w tą chorobę. DD jako mechanizm obronny ma tylko- pamiętajcie- ograniczone funkcje.

Mam nadzieję, że niektórzy wyniosą z tego coś dla siebie. ;)
Pozdro
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Zablokowany