Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy Sceptyk może wyjść z nerwicy?

Tutaj filozofujemy. Rozmawiamy o nurtach filozoficznych, religijnych, które mogą pomóc nam poznac siebie, nadać sens życiu i również odburzyć się.
Wstawiamy tutaj także ciekawe linki do stron, a także propozycje książek dotyczących filozofii, religii, (buddyzm, medytacja, joga itp.).
Jednym słowem - oświecenie!
Mała uwaga - jeżeli w stanie nerwicowym nie lubisz zajmować się taką tematyką, powoduje ona u ciebie na razie niepokój.
Wówczas po prostu nie czytaj tego działu, bo trzeba to robić z DYSTANSEM.

ODPOWIEDZ
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

11 marca 2016, o 18:21

Witam. Od długiego czasu miałem przekonanie, że prawdziwa miłość nie istnieje ( Tylko egoistyczne pobudki) Książka De Mello jeszcze niestety bardziej mnie przekonała, że człowiek zawsze wszystko robi w swojej sprawie: Związki, przyjaźnie, a nawet dobre uczynki... Przez ten fakt też nie mogę znaleźć dziewczyny, bo nie zamierzam szukać- bo nie wierzę w "miłość" to tylko chęć zawierzania, że ktoś spełni nasze pragnienia wyobrażone, a jak obraz ulega zniszczeniu nasz wymyślony to cierpimy - Co zresztą jest prawdą, z tego co widzę po ludziach jak cierpią, gdy np ktoś ich zdradził, bo nie mogą sie pogodzić, że ich obraz w ich głowie się zmienił "przytulny,kochany,troskliwy" na "a to drań, jak mógł,niemożliwe itd" - Czyli wszystko się dzieje tak naprawdę w naszej głowie...

Przez długi czas męczyło mnie to, że nie umiem być subiektywny, skoro nie mam tożsamości... Wczoraj zadecydowałem, że mogę subiektywnie patrzeć na świat i ten obraz i tak będzie dobry, bo innego i tak nie wyczaruję... Nie da się patrzeć obiektywnie, a mnie włąśnie natręty złapały takie o tym i do każdej sytuacji dodawały, że muszę to przeanalizować, bo to tylko moja subiektywna opinia (mój wymysł, filtr)

Czyli na to wychodzi, że świat tak naprawdę jest sam w sobie szary, bezbarwny, a to my mamy w naszej głowie filtr... ( Wielu ludzi pewnie o tym nie wie)
Zaciekawiło mnie np to, że ktoś tutaj szuka jakiegoś słowa do którego mógłby się odnieźć i stworzyć swój pogląd np: Czy Bóg istnieje i potem, ktoś w głowie zaczyna sobie wizualizować obraz Boga i zaczyna coś odczuwać i nawet doswiadczać, że to jej pomaga, bo w to uwierzyła...

Czyli zmieniając myśli w głowie zmienia się świat zewnętrzny... Ale tym samym sposobem, można z siebie zrobić człowieka duchowego, ale tak samo człowieka niewrażliwego na świat, bo można sobie właśnie uzmysłowić, że wszystko jakie ma działanie, że każdy działa egoistycznie, że Bóg to wymysł itd... Mi niestety poszło w tą drugą stronę i teraz mam całkowity zanik prawie emocji wyższych... Moje poglądy nie pozwalały mi wchodzić w relacke międzyludzkie, bo wierzę, że każdy działa egoistycznie i tak czy siak... Tylko jak z tego się teraz wykręcić skoro się wie "za dużo" - Co jak będę myślał 24 godziny na dobę o tym, że jednak ludzie nie są egoistyczni i istnieje wyższa moc, to coś to da? Ale dalej będę o tym wiedział, że ja chcę myślami na to wpłynąć...

Co o tym myślicie? Obecnie jestem jak muru, tylko pocę się ciąglę bo doszły natrety różne dziwne właśnie... ( i wiem, że to tylko myśli) Ale nie wiem co już wybrać... Jak ja się cieszę jak widzę kogoś na forum, że ma lęki itd... Ale przynajmniej nie jest tak nastawiony do Życia i może w coś wierzyć lub mieć kogoś kochanego przy sobie... A ja się czuję jak robot bez emocji w tym świecie... I mam wrażenie, że nic mi nie pomoże, żadne pierdoły. Tylko zmiena przekonań ( Choć i tak będę o tym wiedział ,że ja je sam zmieniłem i to jest subiektywne) Tak jakby cały świat się zawalił i wszystko okazało się nieprawdą...

Tylko proszę nie piszczę: Najpierw wyjdz z nerwicy... Bo wychodzenie z nerwicy, to moim zdaniem odpowiednie przekonania i odpowiednie właśnie myślenie - Ale co jak coś zaburzy te przekonania... No właśnie i czar pryska... Czyli każdy może mieć swoje przekonania i zawsze to będzie subiektywne. Nawet jak to piszę, to czuję się nieswojo i nie mogę w to uwierzyć, że cała Magia świata prysła... Jak nikomu się nie będzie chciało wdawać w dyskucję, to też zrozumiem. Nie chce nikomu mącić w głowie i zaburzać przekonań. ( A tak od siebie dodam, żeby nikt nie myślał... Ja nie wybierałem tego, chciałbym być wrażliwym, normalnym chłopakiem jak kilka lat temu... Ale przeczytałem za dużo w nieodpowiednim czasie i tak właśnie wylądowałem tutaj) A człowiek który nie ma nadzieji z takimi poglądami jak ja, jest raczej zdany na przegraną... Aż mi niedobrze jak o tym piszę, ale chciałem rozpocząć duskucję jednak. Tak btw patrzę na siebie i nie mogę uwierzyć, że to moje życie, bo miałem całkiem inną osobowość i czuję się dlatego jak w najgorszym horrorze, przeżywać takie życie, czuje się jak skała uwięziona we własnym świecie i widzę, jak inny ludzie się cieszą życiem. Boje się, że już tak będzie do końca moich dni... No i tak zapewne będzie jak nie zmienię nic... Boje się też tego, że skoro myśli mają taką potężną moc, to każde wmawianie mi przez nerwice natrętne, że nic nie ma sensu itd, wszystko co najgorsze w końcu w to na stałe uwierze... Może tylko wstrząsy elektryczne pomogą :D Bo leki jeszcze bardziej spłycają emocje... A ja się mogę bać, nawet chcę, oddałbym wszystko, mógłbym być w lęku cały dzień ( po cześci jestem) Ale jeszcze większość dnia, niż żeby mieć taki światopogląd i brak tej miłości do życia i do ludzi.

jak niby uwierzyć w Boga, jak zaczynam dostrzegać, proces jego powstawania w głowie (myśli, emocje, obrazy itd) Nic nie może przezemnie przejść, stałem się jak głupi kamień, bo się za dużo naczytałem ( na moje nieszczęście wydaje się to dość prawdziwe)

Pozdrawiam.
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

12 marca 2016, o 18:08

aleks1723 pisze:Witam. Od długiego czasu miałem przekonanie, że prawdziwa miłość nie istnieje ( Tylko egoistyczne pobudki) Książka De Mello jeszcze niestety bardziej mnie przekonała, że człowiek zawsze wszystko robi w swojej sprawie: Związki, przyjaźnie, a nawet dobre uczynki... Przez ten fakt też nie mogę znaleźć dziewczyny, bo nie zamierzam szukać- bo nie wierzę w "miłość" to tylko chęć zawierzania, że ktoś spełni nasze pragnienia wyobrażone, a jak obraz ulega zniszczeniu nasz wymyślony to cierpimy - Co zresztą jest prawdą, z tego co widzę po ludziach jak cierpią, gdy np ktoś ich zdradził, bo nie mogą sie pogodzić, że ich obraz w ich głowie się zmienił "przytulny,kochany,troskliwy" na "a to drań, jak mógł,niemożliwe itd" - Czyli wszystko się dzieje tak naprawdę w naszej głowie...

Przez długi czas męczyło mnie to, że nie umiem być subiektywny, skoro nie mam tożsamości... Wczoraj zadecydowałem, że mogę subiektywnie patrzeć na świat i ten obraz i tak będzie dobry, bo innego i tak nie wyczaruję... Nie da się patrzeć obiektywnie, a mnie włąśnie natręty złapały takie o tym i do każdej sytuacji dodawały, że muszę to przeanalizować, bo to tylko moja subiektywna opinia (mój wymysł, filtr)

Czyli na to wychodzi, że świat tak naprawdę jest sam w sobie szary, bezbarwny, a to my mamy w naszej głowie filtr... ( Wielu ludzi pewnie o tym nie wie)
Zaciekawiło mnie np to, że ktoś tutaj szuka jakiegoś słowa do którego mógłby się odnieźć i stworzyć swój pogląd np: Czy Bóg istnieje i potem, ktoś w głowie zaczyna sobie wizualizować obraz Boga i zaczyna coś odczuwać i nawet doswiadczać, że to jej pomaga, bo w to uwierzyła...

Czyli zmieniając myśli w głowie zmienia się świat zewnętrzny... Ale tym samym sposobem, można z siebie zrobić człowieka duchowego, ale tak samo człowieka niewrażliwego na świat, bo można sobie właśnie uzmysłowić, że wszystko jakie ma działanie, że każdy działa egoistycznie, że Bóg to wymysł itd... Mi niestety poszło w tą drugą stronę i teraz mam całkowity zanik prawie emocji wyższych... Moje poglądy nie pozwalały mi wchodzić w relacke międzyludzkie, bo wierzę, że każdy działa egoistycznie i tak czy siak... Tylko jak z tego się teraz wykręcić skoro się wie "za dużo" - Co jak będę myślał 24 godziny na dobę o tym, że jednak ludzie nie są egoistyczni i istnieje wyższa moc, to coś to da? Ale dalej będę o tym wiedział, że ja chcę myślami na to wpłynąć...

Co o tym myślicie? Obecnie jestem jak muru, tylko pocę się ciąglę bo doszły natrety różne dziwne właśnie... ( i wiem, że to tylko myśli) Ale nie wiem co już wybrać... Jak ja się cieszę jak widzę kogoś na forum, że ma lęki itd... Ale przynajmniej nie jest tak nastawiony do Życia i może w coś wierzyć lub mieć kogoś kochanego przy sobie... A ja się czuję jak robot bez emocji w tym świecie... I mam wrażenie, że nic mi nie pomoże, żadne pierdoły. Tylko zmiena przekonań ( Choć i tak będę o tym wiedział ,że ja je sam zmieniłem i to jest subiektywne) Tak jakby cały świat się zawalił i wszystko okazało się nieprawdą...

Tylko proszę nie piszczę: Najpierw wyjdz z nerwicy... Bo wychodzenie z nerwicy, to moim zdaniem odpowiednie przekonania i odpowiednie właśnie myślenie - Ale co jak coś zaburzy te przekonania... No właśnie i czar pryska... Czyli każdy może mieć swoje przekonania i zawsze to będzie subiektywne. Nawet jak to piszę, to czuję się nieswojo i nie mogę w to uwierzyć, że cała Magia świata prysła... Jak nikomu się nie będzie chciało wdawać w dyskucję, to też zrozumiem. Nie chce nikomu mącić w głowie i zaburzać przekonań. ( A tak od siebie dodam, żeby nikt nie myślał... Ja nie wybierałem tego, chciałbym być wrażliwym, normalnym chłopakiem jak kilka lat temu... Ale przeczytałem za dużo w nieodpowiednim czasie i tak właśnie wylądowałem tutaj) A człowiek który nie ma nadzieji z takimi poglądami jak ja, jest raczej zdany na przegraną... Aż mi niedobrze jak o tym piszę, ale chciałem rozpocząć duskucję jednak. Tak btw patrzę na siebie i nie mogę uwierzyć, że to moje życie, bo miałem całkiem inną osobowość i czuję się dlatego jak w najgorszym horrorze, przeżywać takie życie, czuje się jak skała uwięziona we własnym świecie i widzę, jak inny ludzie się cieszą życiem. Boje się, że już tak będzie do końca moich dni... No i tak zapewne będzie jak nie zmienię nic... Boje się też tego, że skoro myśli mają taką potężną moc, to każde wmawianie mi przez nerwice natrętne, że nic nie ma sensu itd, wszystko co najgorsze w końcu w to na stałe uwierze... Może tylko wstrząsy elektryczne pomogą :D Bo leki jeszcze bardziej spłycają emocje... A ja się mogę bać, nawet chcę, oddałbym wszystko, mógłbym być w lęku cały dzień ( po cześci jestem) Ale jeszcze większość dnia, niż żeby mieć taki światopogląd i brak tej miłości do życia i do ludzi.

jak niby uwierzyć w Boga, jak zaczynam dostrzegać, proces jego powstawania w głowie (myśli, emocje, obrazy itd) Nic nie może przezemnie przejść, stałem się jak głupi kamień, bo się za dużo naczytałem ( na moje nieszczęście wydaje się to dość prawdziwe)

Pozdrawiam.
Chyba za bardzo zagłębiasz się psychologię i duchowość. Za szybko chcesz mieć odpowiedź tu i teraz na te pytania. Twoja osobowość rozkwita. No właśnie o to chodzi żeby być świadomym zmiany swoich poglądów. Bycie otwartym i na zmianę poglądów sprawia że nie jesteś trzymany przez żaden jeden uniwersalny system przekonań który ogranicza osobowość. W pierwszym momencie może nam się wydawać że nie mamy żadnego gruntu pod nogami no bo być gotowym na zmianę przekonań w każdym aspekcie sprawia że burzą się wszystkie przekonania. Świat może się wydawać szary. Gotowość do zmiany poglądów jeśli zaistnieje taka potrzeba jest mega rozkwitem osobowości. To trudny i burzliwy proces. Dlatego masz taki chaos. Nie masz się czego bać bo jest to pozytywny proces w kierunku nabycia wyższych wartości, a odczepienia się od starych. Może to być bolesne, ale warto przecierpieć. Bez konfliktów wewnętrzynych nie ma rozwoju. I na koniec wyeliminuj przekonanie że o boże nabyłem jakąś wiedzę, dowiedziałem się za dużo mogłem nie czytać jestem skończony i zawsze mi tak zostanie. Po zakończeniu tego procesu nic nie będzie Cie w stanie tknąć wewnętrznie bo sam będziesz decydował co przyswoisz jako prawdę po przez pryzmat swoich wartości. Nie sugeruj się jakimikolwiek książkami jako świętą prawdę. Ktoś coś napisał to pewnie świat już taki jest na prawdę. To pisał człowiek który miał jakieś swoje doświadczenia na bazie których opisał otaczającą go rzeczywistość i nie musisz tego łykać jak młody pelikan jako świętą prawdę opisującą prawde o świecie. De Mello miał depresję i duży konflikt wewnętrzny wiem to od jego brata, ale samemu można wywnioskować z książek co nie oznacza że był jakiś mało wiarygodny wręcz przeciwnie. Widzę że często powtarza się schemat po przeczytaniu przebudzenia ludzi opływa smutek bo "święta prawda"(np o miłości) została rozpracowana i świat staje się szary. Jest to właśnie błędne postrzeganie tego bez jakiegokolwiek filtru własnego(swoje doświadczenia, swoje wartości). Ślepa wiara w autorytet jako niepodważalną świętość. I tutaj się zapętla właśnie bolesny proces zdarcia wszystkich przekonań po to żeby od nowa wybierać te które są najlepsze dla nas samych. Pozdr.
kucyki46
Gość

12 marca 2016, o 20:16

Aleks - jak zawsze Twój post wywołał uśmiech na twarzy :) I tak sobie myślę, że nerwica będzie nieodłączną towarzyszką Twojego życia, powinieneś to zaakceptować, bo.. jesteś MYŚLICIELEM!! <wesoły> https://www.youtube.com/watch?v=sykgw9IsTIE
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

13 marca 2016, o 18:23

Dzięki :) Jak na razie wyrywkowo "Coś" podważa każdą moją myśl pozytywną - Jak chcę budować swoją osobę :) Coś mi wmawia, że nie jestem osobą i każda postać zbudowana będzie na podstawie myśli... A co dziwne, te złe myśli takie prawdziwe... :D Podstępna bestia... Bo wydaje się mi teraz, że naprawdę istnieje taki świat horroru... Że świat to przerażające miejsce itd, itd... I że nie wiem nawet kim jest moja Mama, i jak to jest, że ona jest. I jak to, że ona była kiedyś mała i miała własny charakter itd... :d Pierdol* Nie zagłębiam się teraz w szczegóły, bo zajdę jak zwykle za daleko... Że tak naprawdę mógłbym na tym świecie zrobić wiele złych rzeczy, bo wszystko jest możliwe... I co mnie powstrzymuje.... Gówno... Głupia nerwica... Idę oglądać film, bo już tymi słowami się znowu nakręciłem... Ehhh Za dużo się wyczytywałem o mózgach, działaniach itd... Byłem takim sceptykiem, filozofem i teraz się mi to odbiło czkawką... Muszę na siłę wejść w normalność... Bo teraz nie rozumiem co to jest praca, co to, co tamto, jaki jest sens itd, itd... Do tego masakryczna depresja, że się nie chce mi wstawać z łóżka, bo nie wiem co to świat... Walić to.
Dzięki! Pozdro! :)
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
Awatar użytkownika
agrel122
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 109
Rejestracja: 25 lipca 2015, o 18:19

15 marca 2016, o 17:02

Pamiętaj, że nerwica, d/d, depresja - strasznie zniekształcają światopogląd, można powiedzieć, że jeżeli próbujesz sobie znaleźć swój światopogląd lub siebie - będzie to nadal zniekształcony obraz. Btw. Cytat bądź myśl w Twojej sygnaturce jest strasznie nastawiona na pogląd zniekształcony przez nerwicę. Dlaczego tak myślę? Wyszedłem w 95% z nerwicy. Jestem świadomy tego, że tworzymy siebie poprzez naszą rzeczywistości i nie jestem mi trudniej, ba, napewno osoby które są świadome i zdrowe mają łatwiej w życiu.

Dlatego - nie łap się za religie, jakieś strasznie psychologiczne rzeczy o tworzeniu siebie, jeżeli pokonasz nerwicę to wróć do tego i zobaczysz sam jak bardzo Twój światopogląd i patrzenie na siebie było zdeformowane :)
ODPOWIEDZ