Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Mario26
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 389
Rejestracja: 24 sierpnia 2017, o 19:47

19 lutego 2018, o 10:21

kapralis pisze:
19 lutego 2018, o 10:14
Mario26 pisze:
18 lutego 2018, o 22:42
Mario26 pisze:
18 lutego 2018, o 22:26
No jest dowód zaburzenie na tym punkcie.
Wydaje mi sie ze kiedy im bardziej bedzimy prubowali sobie udowodnic tym bedzie gorzej bo bedziemy wpadac w bledne kola a beda soe pojawiac pytania bez odpowiedzi.
Dokladnie tak to działa. W fachowej metodologii nazywa (nazwy anglojęzyczne) Overthinking i Rumination. Poczytajcie artykuł na ten temat z bloga poświęconego stricte rOCD https://www.relationshipocd.com/tip-5-slooooow-down/.

W zaburzeniu związanym z relacjami miedzyludzkimi im bardziej się zastanawiasz, tym mniej wiesz i jesteś mniej pewny swoich wniosków. Tak to po prostu działa. To właśnie ciągle skupianie się na tym problemie, na somatyce, na wszelkich dziwnych odczuciach i emocjach i nie akceptowanie ich napędza całe zaburzenie. Akceptacja stanu w jakim się znajdujemy to pierwszy, podstawowy krok na drodze do wyzdrowienia, choć ja wolę nazywać to wprost rozwojem. Tak naprawdę przez nerwice odbywa się nasz wewnętrzny rozwój, dorastamy, również do prawdziwej miłości. To jest proces długotrwały niestety. Czasami trwa miesiącami, latami niekiedy. Wszystko zależy od nas. Im szybciej przyjdzie akceptacja tym szybciej wrócimy na właściwe tory. Szarpiąc się z tym powoduje, że te "wnyki" zaciskają się coraz bardziej...
Ale dlaczego akceptacje tego stanu mysle nonstop i nie pozwalam sobie na nia bo mysle ze zaakceptuje ze nie kocham ze nie chce byc a jest odwrotnie jakbym nie mogl pojac ze to zaburzenie. Jak to sobie przetlumaczuc zeby wiedziec w 100 procentach ze to nerwica i wtedy zakceptowac. Bo w chwili zlych dni cofam sie do poczatku a tak juz nakrecilem swoje zaburzenie ze nie wiem co sie ze mna dzieje i nie moge nic robic bo mnie wszystko denerwuje, chodzbym chcial isc na pole to nie moge bo mam grype.
Milla31
Gość

19 lutego 2018, o 11:34

kapralis pisze:
19 lutego 2018, o 10:14
Mario26 pisze:
18 lutego 2018, o 22:42
Mario26 pisze:
18 lutego 2018, o 22:26
No jest dowód zaburzenie na tym punkcie.
Wydaje mi sie ze kiedy im bardziej bedzimy prubowali sobie udowodnic tym bedzie gorzej bo bedziemy wpadac w bledne kola a beda soe pojawiac pytania bez odpowiedzi.
Dokladnie tak to działa. W fachowej metodologii nazywa (nazwy anglojęzyczne) Overthinking i Rumination. Poczytajcie artykuł na ten temat z bloga poświęconego stricte rOCD https://www.relationshipocd.com/tip-5-slooooow-down/.

W zaburzeniu związanym z relacjami miedzyludzkimi im bardziej się zastanawiasz, tym mniej wiesz i jesteś mniej pewny swoich wniosków. Tak to po prostu działa. To właśnie ciągle skupianie się na tym problemie, na somatyce, na wszelkich dziwnych odczuciach i emocjach i nie akceptowanie ich napędza całe zaburzenie. Akceptacja stanu w jakim się znajdujemy to pierwszy, podstawowy krok na drodze do wyzdrowienia, choć ja wolę nazywać to wprost rozwojem. Tak naprawdę przez nerwice odbywa się nasz wewnętrzny rozwój, dorastamy, również do prawdziwej miłości. To jest proces długotrwały niestety. Czasami trwa miesiącami, latami niekiedy. Wszystko zależy od nas. Im szybciej przyjdzie akceptacja tym szybciej wrócimy na właściwe tory. Szarpiąc się z tym powoduje, że te "wnyki" zaciskają się coraz bardziej...
A jak u Ciebie Kapralis? Lepiej się czujesz? Ja zrezygnowałam z indywidualnych spotkań, bo mi poważne problemy wmawiali i już mam dość.
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

19 lutego 2018, o 16:01

Milla31 pisze:
19 lutego 2018, o 08:34
NotLogged pisze:
19 lutego 2018, o 06:51
Czy ktos z was mial tez takie uczucie obcosci ? Ja jak tylko sie obudze, albo popatrze na chlopaka czy pomysle o nim czuje sie jakby to byla zupelnie obca osoba... taka jakbym go nie znala... tak samo jak wypowiadam jego imie... to tylko iluzja? :(:
No mam dokładnie to samo. Teraz się trochę przyzwyczaiłam, ale z pół roku temu jak nagle wstałam i mój mąż, z którym jestem 10 lat wyglądał tak obco, jakby sąsiad leżał w naszym łóżku... Ja pierd*** To było przerażające. I tak mnie lapie. Są dni lepsze i gorsze, ale ogólnie budzę się z myślą, że kiedyś będę musiała odejść bo to się nigdy nie skończy... Mówią niby, że kluczem jest zaakceptować, że tak może być... Problem w tym, że chodzenie po psychologach mnie wykończylo, kryzys małżeński itd.
Dziekuje za odpowiedz ! :) jak idealnoe to opisalas z tym sasiadem hahaha :D genialne... ja zaakceptowałam tup ze jak patrze na zdj tup czasami tak widze go inaczej ale ignoruje... ale jak doszlo to normalnie... to jeju... strasznie dziwne...
NotLogged
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 220
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 20:24

19 lutego 2018, o 16:02

Qwerty123 pisze:
19 lutego 2018, o 07:46
NotLogged pisze:
19 lutego 2018, o 06:51
Czy ktos z was mial tez takie uczucie obcosci ? Ja jak tylko sie obudze, albo popatrze na chlopaka czy pomysle o nim czuje sie jakby to byla zupelnie obca osoba... taka jakbym go nie znala... tak samo jak wypowiadam jego imie... to tylko iluzja? :(:

za dużo osób ma tutaj tak samo, w tym ja, wiec napewno jest to iluzja :friend:
Dziekuje Ci za odpowiedz ! Dobrze wiedziec ze nie jestem sama (nie zebym sie cieszyla z waszego nieszczescia) ale jednak to pomaga ta wiedza :)
nikanere
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 592
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 17:33

19 lutego 2018, o 16:27

Czesc moi drodzy jak sie tam czujecie dzisiaj?

Na pokrzepienie serc wyznam wam ze da sie z tym wygrac .... Ja osobiscie widze swiatelko w tunelu. Oczywiscie mecza mnie dalej rozne natrety jak nie jeden to drugi ale umie z tym zyc i juz sie tak nie przejmuje. I powoli odpuszczaja i jak znowu atakuja to sa slabsze niz poprzednio😉

Po rozwazaniu dzisiaj doszlam do roznych refleksi:
* trzeba racjonalizowac mysli.... Nieznajoma19 masz problem ze jak patrzysz na kobiety to masz sztuczne podniecenie( tez to przechodzilam) powiedz sobie ze zawsze bylas hetero i nic nie jest w stanie tego zmienic a tym bardziej jedna mysl ktorej sie przestraszylas :friend:
* mysli ze nie kochamy, ze nas nie podbieca ze nas drazni denerwuje- kochani powiedzcie sobie ze akoro podjeliscie liedys decyzje ze chcecie byc z TA wlasnie osoba to ze to cos znaczylo i bylo w 100% prawdziwe. Mimo ze umysl podpowiada co innego przytulcie sie , powiedzcie ze kochacie, zrobcie cos milego dla tej drugiej, odwiedzcie niespodziewanie w domu lub pod praca itp.... Ja osobiscie lubie robic takie niespodzianki lub tez upiec dobre ciasto, zawsze lubilam i teraz choc czasem uznam ze to bez sensu to i tak to dalej robie w miare czasu jaki mam😉
* ja np mam mysli ze nie chce dziecka itp - to wystarczy sobie zadac pytanie w srodku czy naprawde chce tego dziecka i czy jestem szczesliwa tu i teraz i wiecie co mi wychodzi zawsze ? 🤔🤔🤔🤔 ze jasne ze pragne tego dzieciaczka i ze jestem szczesliwa mamusia mimo tego ze jestem zmeczona i czasem zle sie czuje🤧🤕🤒
Moglabym jeszcze napisac rozne roznosci odnosnie innych mysli jakie mialam ale nie bede sie az tak rozpisywac😃

DosLam tez do wniosku ze duzo tych negatycwnych mysli ktore mnie mecza to nie sa moje wlasne tylko ktos mi kiedys cos nagadal:
* z mojego przykladu moja mam ciagle mi dogaduje ze dziecko to jest klopot na dlugie lata.... Dla mnie zawsze dziecko bylo szczesciem w domu a nie problemem.... A teraz w mojej glowie co jakis czas sa mysli ze po co Ci bylo dziecko ze to sam klopot i problemy....🙁🙁😯
* albo wyszukiwaniu w chlopaku wad i nwgatywow.... Moja mama po moim rozwodzie jak juz bylam z tym chlopakiem obecnym mowila mi uwazaj na niego , nie ufaj mu sprawdzaj kontroluj itp. Porpwnuj czy nie jest jak ten byly itp. Ze znowu sie zranisz itp itd.
* trafi sie na zlego psychologa/psychiatre to zacznie szukac dziury w calym ze moze boimy sie byc sami , albo z wygody, przyzwyczajenia jestesmy z drugimi polowkami a to nie prawda. Mamy pozniej takie mysli bo to nas boli ale to nie nasze mysli tylko ktos nam tak mowil podpowiedzial a ze mamy zaburzony umysl to wtedy odbieramy to jako wlasne i czujemy lek bo nie chcemy tych mysli....

Przepraszam ze tak dlugo ale musialam napisac co mi w glowie obecnie siedzi😘 buziaki dla wszustkich i wygranych z myslami zycze nawet tych chwilowych kilkuminotowych
usuniete
Gość

19 lutego 2018, o 16:44

nikanere pisze:
19 lutego 2018, o 16:27
Czesc moi drodzy jak sie tam czujecie dzisiaj?

Na pokrzepienie serc wyznam wam ze da sie z tym wygrac .... Ja osobiscie widze swiatelko w tunelu. Oczywiscie mecza mnie dalej rozne natrety jak nie jeden to drugi ale umie z tym zyc i juz sie tak nie przejmuje. I powoli odpuszczaja i jak znowu atakuja to sa slabsze niz poprzednio😉

Po rozwazaniu dzisiaj doszlam do roznych refleksi:
* trzeba racjonalizowac mysli.... Nieznajoma19 masz problem ze jak patrzysz na kobiety to masz sztuczne podniecenie( tez to przechodzilam) powiedz sobie ze zawsze bylas hetero i nic nie jest w stanie tego zmienic a tym bardziej jedna mysl ktorej sie przestraszylas :friend:
* mysli ze nie kochamy, ze nas nie podbieca ze nas drazni denerwuje- kochani powiedzcie sobie ze akoro podjeliscie liedys decyzje ze chcecie byc z TA wlasnie osoba to ze to cos znaczylo i bylo w 100% prawdziwe. Mimo ze umysl podpowiada co innego przytulcie sie , powiedzcie ze kochacie, zrobcie cos milego dla tej drugiej, odwiedzcie niespodziewanie w domu lub pod praca itp.... Ja osobiscie lubie robic takie niespodzianki lub tez upiec dobre ciasto, zawsze lubilam i teraz choc czasem uznam ze to bez sensu to i tak to dalej robie w miare czasu jaki mam😉
* ja np mam mysli ze nie chce dziecka itp - to wystarczy sobie zadac pytanie w srodku czy naprawde chce tego dziecka i czy jestem szczesliwa tu i teraz i wiecie co mi wychodzi zawsze ? 🤔🤔🤔🤔 ze jasne ze pragne tego dzieciaczka i ze jestem szczesliwa mamusia mimo tego ze jestem zmeczona i czasem zle sie czuje🤧🤕🤒
Moglabym jeszcze napisac rozne roznosci odnosnie innych mysli jakie mialam ale nie bede sie az tak rozpisywac😃

DosLam tez do wniosku ze duzo tych negatycwnych mysli ktore mnie mecza to nie sa moje wlasne tylko ktos mi kiedys cos nagadal:
* z mojego przykladu moja mam ciagle mi dogaduje ze dziecko to jest klopot na dlugie lata.... Dla mnie zawsze dziecko bylo szczesciem w domu a nie problemem.... A teraz w mojej glowie co jakis czas sa mysli ze po co Ci bylo dziecko ze to sam klopot i problemy....🙁🙁😯
* albo wyszukiwaniu w chlopaku wad i nwgatywow.... Moja mama po moim rozwodzie jak juz bylam z tym chlopakiem obecnym mowila mi uwazaj na niego , nie ufaj mu sprawdzaj kontroluj itp. Porpwnuj czy nie jest jak ten byly itp. Ze znowu sie zranisz itp itd.
* trafi sie na zlego psychologa/psychiatre to zacznie szukac dziury w calym ze moze boimy sie byc sami , albo z wygody, przyzwyczajenia jestesmy z drugimi polowkami a to nie prawda. Mamy pozniej takie mysli bo to nas boli ale to nie nasze mysli tylko ktos nam tak mowil podpowiedzial a ze mamy zaburzony umysl to wtedy odbieramy to jako wlasne i czujemy lek bo nie chcemy tych mysli....

Przepraszam ze tak dlugo ale musialam napisac co mi w glowie obecnie siedzi😘 buziaki dla wszustkich i wygranych z myslami zycze nawet tych chwilowych kilkuminotowych
:lov: idealnie napisane
Fadingspark_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 13 lutego 2018, o 10:02

19 lutego 2018, o 17:05

Mario26 pisze:
18 lutego 2018, o 19:39
Fadingspark_ pisze:
18 lutego 2018, o 16:53
Witam. Mam na imię Natalia, 18 lat. Długo śledzę ten temat i postanowiłam podzielić się swoim problemem. No to od początku. Mój tata był alkoholikiem, dlatego dzieciństwa nie miałam zbyt ciekawego. Zawsze byłam lękliwym dzieckiem. W wieku 6 lat bałam się, że zasnę i się nie obudzę. Jak tylko robiło się ciemno, wpadałam w panikę, płakałam, czułam wszechogarniający niepokój, który pamiętam do dziś. Potrafiłam przepłakać całą noc, mając wrażenie, że coś mnie dusi. Mama zabrała mnie do psychologa i po jakimś czasie to minęło. Ale pojawił się strach przed chorobą. Kiedy tylko zobaczyłam na ciele małą plamkę albo coś mnie zabolało, wpadałam w panikę i żegnałam się z rodziną, myśląc, że umrę. Potem bałam się końca świata, śmierci bliskich i tak ciągle czegoś. Miałam też dużo dziwnych zachowań, np. przejeżdżając obok szpitala, zawsze zamykałam oczy, bo byłam pewna, że jak spojrzę to ktoś mi umrze. Jakoś w 5 klasie wszystko minęło. Zawsze jednak miałam bzika na punkcie ocen. Mój perfekcjonizm z czasem zrobił się uciążliwy. W gimnazjum uczyłam się całe noce i jak dostałam 4 to płakałam. Wraz z pójściem do liceum zrobiło się jeszcze gorzej. Presja, oczekiwania, chęć bycia najlepszą i perfekcyjną doprowadziły do tego, że bałam się wstawać do szkoły i po przebudzeniu cała się pociłam i czułam lęk podobny do tego, gdy bałam się zasnąć. Przestałam cieszyć się z życia, a gdy się nie uczyłam, czułam ogromne wyrzuty sumienia. Poszłam do psychiatry, wypłakałam jej się w gabinecie, a ona, że tak powiem, mnie wyśmiała - "nie możesz po prostu się nie przejmować?". Zdenerwowało mnie to i postanowiłam sama wziąć się w garść. Bardzo pomógł mi w tym mój obecny chłopak, z którym jestem ponad 2 lata. Znamy się od dziecka i zawsze nas do siebie ciągnęło. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, byłam nieco niedostępna, bo nie chciałam mieć przez niego złych ocen... tak wiem, głupie. Jednak z czasem stał się dla mnie o wiele ważniejszy niż cokolwiek innego. Okres motylków w brzuchu mieliśmy za sobą. Łączyła nas piękna więź. Chcieliśmy po prostu być ze sobą i niczego więcej nie było nam trzeba. Wspieraliśmy się i rozumieliśmy się bardzo dobrze. Nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do naszego związku. Kłótnie zdarzały się rzadko, a spory szybko rozwiązywaliśmy. Zdarzały się drobne kryzysy, ale zawsze wychodziliśmy z nich wzmocnieni. Ten rok miał być naszym rokiem. Mieliśmy tyle planów - wakacje w Chorwacji, osiemnastki. Jednak oczywiście coś musiało się zepsuć. Kiedy obudziłam się w Nowy Rok, napisałam do chłopaka, jak się czuje. Nie odpisywał dość długo, więc zaczęłam panikować. Czułam dziwny niepokój, że coś złego mu się stało, że może przestał mnie kochać. Długo płakałam, nie wiedząc, co właściwie się ze mną dzieje. Do tego byłam strasznie zestresowana nadchodzącym tygodniem, bo czekało mnie mnóstwo sprawdzianów w szkole, a przez niepokój nie byłam w stanie się uczyć. Chłopak oddzwonił, uspokoił mnie i wszystko wróciło do normy. Za jakiś tydzień znów mnie coś wzięło. Wróciłam ze szkoły i ogarnęło mnie dziwne poczucie braku sensu czegokolwiek i ten niepokój, właściwie nie wiadomo skąd. Zadzwoniłam do chłopaka, czy przyjedzie - nie mógł. Przez cały wieczór lały się ze mnie potoki łez. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Mój chłopak ostatecznie do mnie przyjechał i próbował mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Czułam się tak bezradna i przestraszona. Przytulił mnie i jakoś mi przeszło, ale przyszło mi wtedy do głowy pytanie "czy ty się cieszysz, że on przyjechał?". Wtedy się zaczęło. Oglądanie wspólnych zdjęć, czytanie starych wiadomości, sprawdzanie swoich uczuć i strach, że nie będą takie, jak kiedyś. Sprawdzałam, czy czasem nie czuję się w towarzystwie koleżanek lepiej niż z nim, czy za nim tęsknię. Zaczęłam wpisywać do przeglądarki hasła w stylu: wypalenie uczucia, koniec miłości. Zaczęłam się zastanawiać, czy to było tylko przyzwyczajenie, czy może sam pociąg fizyczny. Ale coś mi cały czas nie pasowało. Ten niepokój. To napięcie. Natknęłam się na artykuł Zordona o rocd i bardzo mnie on pocieszył. Powiedziałam chłopakowi o tym wszystkim i zrozumiał. Popłakaliśmy się, szczerze porozmawialiśmy i zasnęliśmy przytuleni. Przez chwilę czułam się wtedy jak dawniej. Byłam zmotywowana, żeby z tym walczyć. Ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Codziennie budziło mnie uczucie niepokoju, bez przerwy płakałam, nie mogąc złapać oddechu, do tego problemy z żołądkiem, zero apetytu i brak chęci do czegokolwiek. Zauważyłam, że stresuję się przed spotkaniem z chłopakiem, że sprawdzam emocje, że wracam myślami do przeszłości, próbując odnaleźć jakieś niedoskonałości, że spinam się, gdy widzę, że dzwoni, zastanawiam się, czy mogłabym być z innym facetem. Ostatnio było lepiej przez parę dni. Dostosowałam się do waszych rad i skupiałam się na tym, żeby po prostu z nim być. Czułam się sobą, ale pojawiło się coś nowego. Poszłam do szkoły i patrząc na moje koleżanki, zaczęłam się zastanawiać, czy nie jestem czasem lesbijką... Nie mogę się teraz od tego uwolnić. Za każdym razem jak na nie spojrzę, mój wzrok sam wędruje na ich piersi, przychodzą mi do głowy obrazy mojego życia z kobietą i mam wrażenie, jakbym żyła w kłamstwie. W walentynki zdarzyło się coś jeszcze gorszego. Siedząc z nim w kawiarni, nagle poczułam, jakby w ogóle przestał się dla mnie liczyć, jakby coś mnie od niego odcięło. Patrzyłam na niego i nie widziałam tych wszystkich spędzonych razem lat...wszystkich rozmów, pocałunków. Poczułam potrzebę zerwania, ucieczki i prawie to zrobiłam, ale złapał mnie za rękę i zaproponował, żebyśmy wyszli. Na zewnątrz ochłonęłam i nagle poczułam, jakby jakaś iluzja ze mnie schodziła. Spojrzałam na niego i popłakałam się z radości, że już nie chcę z nim zerwać. Spędziliśmy razem wspaniały wieczór. Czułam, ze lęk chce się przebić, że myśli nachodzą, ale nie dawałam im szansy. Czułam też, że to nas wzmocni i że jak już z tego wyjdę, będziemy jeszcze szczęśliwsi niż przedtem. A teraz znów wszystko wróciło - zero motywacji, chęci do czegokolwiek, lesbijskie myśli, strach przed tym, że sobie to wszystko wmówiłam i że tak naprawdę to przestałam go kochać i że nawet jak z tego wyjdę to uczucia nie wrócą i się rozstaniemy. Myślicie, ze uda mi się z tego wyjść? To wgl ROCD? Bo nie mam wszystkich objawów - nie analizuję jego wyglądu, uważam, że jest bardzo przystojny, podnieca mnie, ale czasem strasznie irytuje. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że tak się o mnie troszczy, a ja mu codziennie płaczę w ramię. Tak wiele bym oddała, żeby znów czuć się jak przed miesiącem. Proszę o pomoc, potrzebuję solidnego kopa i słów motywacji od ludzi, którzy przechodzą przez ten sam koszmar.
Zmagasz sie z tym samym co każdy z nas w tym wątku, musisz to zakceptowac zeby moglo to minac pozwolic temu byc spytasz jak? Nie odpowiem ci bo mam z tym cholerny problem nie potrafie tego zrobic ale musze bo chce byc ze swoja kobieta tak jak Ty ze swoim chłopakiem. Nerwica atakuje najwieksze wartosci a to sa nasze słabe punkty dlatego sie tego boimy, zauważ ze przyszła jedna mysl i sie zaczelo gdybys odpucila pewnue szybciej by minelo... Ja tez z poczatku mialem jedna mysl potem kolejna i kolejna i tak do tej pory 8 miesiąc wiesz jak jest cholernie trudno pewnie tak bo juz jestes w tym błędnym kole ktore trzeba przerwac zeby zakończyło sie to cale zaburzenie. To sa tylko mysli i wyobrazenia emocje ktore sa powiązane z myslami a tym mozesz zdzialac wszysyko mowie to zebys wiedziala nie chce cie straszyc ludzie boja sie śmierci i analizuja my boimy sie zaniku uczuc i ciągle analizujemy i sie utwierdzamy w tym a czemu? Bo jestesmy zaburzeni i mozg bedzie nam podsylal mysli ktorych sie boimy nie da sie z tym wygrac jesli nie zakceptujemy tego epizotu ktorym jest nerwica. Posluchaj nagran divovic i czytaj artykuły. Nie nakrecaj sie nie rob tego co my tutaj bo ja zaluje ze odrazu o tym nie wiedziałem i ze nerwice mam od dziecka a nie miałem problemow z rodzina ale nie bylem akceptowany a rodzice popelnili maly teraz widac ze duzy błąd przy wychowaniu ale nilogo nie obwiniam. Jesli nie przestaniesz sie nakrecac to czeka cie jeszcze mnustwo glupich mysli i coraz wieksze przekonanie ze to prawda a to tylko iluzja ktora sama dostrzegasz. Ja tu pocieszam cie ale sam mam cholernie ciezko zakceptowac to wszystko ale musze bo chce z moja miloscia i tylko z ta kobieta spedzic reszte zycia i nie sluchajac juz mysli nigdy w zyciu. Duzo sil dla ciebie i do dziela nie ma na co czekac ale nie rob sobie presji!
Dziękuję za odpowiedź. Czuję się bardziej zmotywowana i dziś już na przykład czuję się nieco lepiej. Byłam w stanie normalnie funkcjonowac, nawet sie czasem usmiechnac. Mysli nadal sa, ale staram sie ich nie bac I nawet wychodzi. Czasem przebija sie ten strach, ze moze jednak to nie nerwica, ze jak sie z nim spotkam to znow bedzie to samo, ale jest o wiele lepiej niz ostatnio.
Czytam te wszyskie historie I podziwiam was, ze tak dlugo walczycie. Za mna dopiero miesiac, a jestem juz tak wyczerpana, ze wszelka chec do zycie mnie opuscila. Ale coz, musimy dac rade!
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

19 lutego 2018, o 18:45

kapralis pisze:
18 lutego 2018, o 09:59
nieznajoma19 pisze:
17 lutego 2018, o 19:37
Wiem wiem. Ale fajnie ze nie odczuwacie na każdym kroku uczucia sztucznego podniecenia - o to mi dokładnie chodziło. Bo sztuczne podniecenie wobec innych osób jest straszne jeśli mam Chłopaka.... I po prostu już dostaje na głowę, bo nie wiem co mam z tym zrobić. A jak u Ciebie?
Nieznajoma mam pytanko, a w sumie nawet kilka powiązanych ze sobą pytanka do Ciebie. W sumie nie musisz odpowiadać, ale mam nadsieje, że zatrzymasz się chwilę nad nimi. Pozwól, że je tylko zadam i na tym zakończe moją wypowiedź:

- czy zdrowa kobieta lub mężczyzna w stałym zdrowym związku/małżeństwie przestaje być kobietą i mężczyzną w momencie związania się z drugą osobą?
- czy odczuwanie podniecenia na widok atrakcyjnej osoby płci przeciwnej jest zle w momencie kiedy jestesmy w stałej relacji, np. małżeństwie?
- czy sądzisz, że masz realny wpływ na Twoje uczucia i emocje w tym na podniecenie (czy możesz np. siła woli spowodować, że się pojawi lub nie?)
- czy można moralnie oceniać człowieka za to co myśli lub czuje w danej chwili/sytuacji?


P.s.: przed chwilą doczytałem, o decyzji Twojego chłopaka. Jest mi przykro i współczuję Ci. Pamiętaj jednak, że nie ma co go naciskać. Jeśli będzie chciał wróci, jeśli nie i tak nic z tym nie zrobisz. Zajmij się proszę teraz sobą, postaraj się ubornowac swój wewnętrzny świat. Zainwestuj swój czas we własny rozwój. Jeśli zmienisz się na lepsze, sama ze sobą będziesz się czuła lepiej, a z taka kobietą bardzo dobrze się czują jej partnerzy. Z Twoich postów widać duża złość na siebie. Nie na wyrozumiałości dla siebie żadnej. Daj czas czasowi. Zobaczysz jeszcze się wszystko dobrze poukłada i będziesz szczęśliwa. Ja w to mocno wierzę, ale samo się nie zrobi.

Trzymam za Ciebie kciuki.
Hej. Jutro odpowiem na te wszystkie pytania, dzisiaj musze trochę odpocząć od tego wszystkiego :( Jutro na wszystko odpowiem i powiem jak sytuacja wygląda. Dzięki za zareagowanie na to, co tutaj piszę. To dla mnie bardzo ważne, bo nie wiem u kogo szukać pomocy.. na psychiatrze się zawiodłam, ale o tym wspomnę jutro. Jeszcze raz dzięki. :friend:
Qwerty123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 106
Rejestracja: 26 grudnia 2017, o 12:38

19 lutego 2018, o 21:41

NotLogged pisze:
19 lutego 2018, o 16:02
Qwerty123 pisze:
19 lutego 2018, o 07:46
NotLogged pisze:
19 lutego 2018, o 06:51
Czy ktos z was mial tez takie uczucie obcosci ? Ja jak tylko sie obudze, albo popatrze na chlopaka czy pomysle o nim czuje sie jakby to byla zupelnie obca osoba... taka jakbym go nie znala... tak samo jak wypowiadam jego imie... to tylko iluzja? :(:

za dużo osób ma tutaj tak samo, w tym ja, wiec napewno jest to iluzja :friend:
Dziekuje Ci za odpowiedz ! Dobrze wiedziec ze nie jestem sama (nie zebym sie cieszyla z waszego nieszczescia) ale jednak to pomaga ta wiedza :)
Nawet bardzo pomaga, mi tak samo :)
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

20 lutego 2018, o 07:56

kapralis pisze:
18 lutego 2018, o 09:59
nieznajoma19 pisze:
17 lutego 2018, o 19:37
Wiem wiem. Ale fajnie ze nie odczuwacie na każdym kroku uczucia sztucznego podniecenia - o to mi dokładnie chodziło. Bo sztuczne podniecenie wobec innych osób jest straszne jeśli mam Chłopaka.... I po prostu już dostaje na głowę, bo nie wiem co mam z tym zrobić. A jak u Ciebie?
Nieznajoma mam pytanko, a w sumie nawet kilka powiązanych ze sobą pytanka do Ciebie. W sumie nie musisz odpowiadać, ale mam nadsieje, że zatrzymasz się chwilę nad nimi. Pozwól, że je tylko zadam i na tym zakończe moją wypowiedź:

- czy zdrowa kobieta lub mężczyzna w stałym zdrowym związku/małżeństwie przestaje być kobietą i mężczyzną w momencie związania się z drugą osobą?
- czy odczuwanie podniecenia na widok atrakcyjnej osoby płci przeciwnej jest zle w momencie kiedy jestesmy w stałej relacji, np. małżeństwie?
- czy sądzisz, że masz realny wpływ na Twoje uczucia i emocje w tym na podniecenie (czy możesz np. siła woli spowodować, że się pojawi lub nie?)
- czy można moralnie oceniać człowieka za to co myśli lub czuje w danej chwili/sytuacji?


P.s.: przed chwilą doczytałem, o decyzji Twojego chłopaka. Jest mi przykro i współczuję Ci. Pamiętaj jednak, że nie ma co go naciskać. Jeśli będzie chciał wróci, jeśli nie i tak nic z tym nie zrobisz. Zajmij się proszę teraz sobą, postaraj się ubornowac swój wewnętrzny świat. Zainwestuj swój czas we własny rozwój. Jeśli zmienisz się na lepsze, sama ze sobą będziesz się czuła lepiej, a z taka kobietą bardzo dobrze się czują jej partnerzy. Z Twoich postów widać duża złość na siebie. Nie na wyrozumiałości dla siebie żadnej. Daj czas czasowi. Zobaczysz jeszcze się wszystko dobrze poukłada i będziesz szczęśliwa. Ja w to mocno wierzę, ale samo się nie zrobi.

Trzymam za Ciebie kciuki.
OK jestem. Juz pisze.
1. Nie
2. Tak
3. Mam chyba na to wpływ. Zauważyłam że jak mój mózg wyczuje zagrożenie to momentalnie mam to uczucie podniecenia...
4. Nie wiem sama...

Dobra, odpowiedziałam. Wiesz... tu chodzi o to ze wszystko zaczęło się od myśli i natretnych obrazów myślowych. Na początku widziałam tylko obraz czyjejś twarzy przed oczami - tak to rzeczywiście na początku było. Jednak z czasem te wyobrażenia stały się gorsze. Pojawialy mi się obrazy myślowe na tle seksualnym, wszystko zaczęło mi się kojarzyć z seksem... Nawet oglądając serial, nawet jadac autobusem, będąc w szkole... Nie powiem co to za myśli bo mi jest po prostu WSTYD. Mniejsza. Później to nabrało ostrzejszej formy. Zaczęłam się wykańczac i zdecydowałam się na psychiatrę... jednak odkladalam to na boczny tor i pojawiło mi się sztuczne podniesienie. NIGDY w życiu nie pomyślałam że coś takiego istnieje. Oglądając coś na internecie, gdy pojawiał się PRZYPADKIEM jakiś chłopak, ktokolwiek zaczęłam to odczuwać. Jednak wtedy zauważyłam, że ja reaguje na takie sytuacje strachem i zaczęłam szukać odpowiedzi na internecie jednak dużo na ten temat nie znalazłam. To było coraz mocniejsze, bo na każdą myśl, na każdy film, zdjęcie w internecie reagowałam sztucznym podnieceniem i później płakałam dniami i nocami bo tak bardzo nie mogram tego zrozumieć i się męczyłam. Trafiłam do psychiatry który powiedział mi "coś takiego jak sztuczne podniecenie nie istnieje i nie istniało. Zaczął się śmiać z tego po prostu. Powiedział ze każdego podnieca co innego" ja się tak wkurzyłam i mówię że na każdym kroku tak mam, że ja tego nie chce, że to nie jest normalne itd ... to wspomniał coś o Lęku. Tyle. Wziął ode mnie 150 zł i do widzenia. Na tym się moje wizyty u niego skończyły. Później niby ustało, zapomniałam, potem znów wróciło i tak kolo się kręciło. Obecnie stoję na tym, że weszłam miesiąc jakoś temu na profil takiej dziewczyny i weszłam w zdjecie na którym była dziewczyna mojego byłego chłopaka i jej chlopak (to była zdrada z jej strony, ale mniejsza) no i ja obczajałam na zdjęciu tylko te dwie dziewczyny, a tego jej chłopaka nie obczajałam jednak wiedziałam że on też jest na zdjęciu i pojawiły mi się głupie myśli ... i momentalnie odczułam sztuczne podniecenie. Juz wtedy wiedziałam, że będzie mnie to cholernie męczyć. Wróciło to do mnie 2 tyg temu i trzyma do dziś. Podczas seksu widziałam jego ryj przed oczami, chore myśli.. rezygnowałam z seksu albo po po prostu płakałam bo nie dawałam sobie z tym rady. Z jednej strony myślałam że to podniecenie po zobaczeniu tego zdjęcia miesiąc wcześniej było po prostu z lęku jednak ja w głowie miałam myśli ze jestem największa szm*ta bo na widok byłej dziewczyny( mojego chłopaka ) chłopaka dostałam sztucznego podniecenia. I tak ryczalam cały czas, wypisywalam na priv do ludzi tutaj na stronie... nie wiedziałam co robić, jak płakałam to krzyczałam ze chce się zabić, że co ja mam powiedzieć swojemu chłopakowi? Przecież jak on będzie się czuł? A jak tego nie zrozumie? A jak mnie zostawi? I tak ciągle, kur..... ciągle mnie to męczy i wraca cały czas.

Ps. Z chłopakiem wtedy byłam poklocona, trochę podkoloryzowalam ze mnie zostawił bo byłam strasznie roztrzęsiona ... na drugi dzień siebie przeprosilismy i było niby ok ... mówiłam, że muszę mu coś na weekend powiedzieć, że coś mnie męczy tylko boje się ze mnie zostawi. Mówił, że napewno nic złego nie zrobiłam, że porozmawiamy i ze nie mogę się tak denerwować i stresować jednak ja nie wiem czy odważe się na tą rozmowę. Teraz sobie myślisz / lub myślicie (jeśli ktoś to przeczyal)
"co to takiego jak się podniecasz kimś innym"
Tylko to nie o to chodzi... ja nie weszlam w to zdjęcie żeby się podniecać, nie chciałam, nawet bym tego normalnie nie zrobiła. Przysięgam. To chodzi o to, że to jest chłopak dziewczyny ex mojego obecnego chłopaka. Ona go zdradziła, on jej nienawidzi ... a ja? Myślę, że to z lęku, jednak pojawiają się myśli ze jednak zachowałam się jak dziw.... i że taka jestem. A ja zawsze nie byłam za zdradą, potępiałam ją ZAWSZE. Nigdy nie byłam za osobami które zdradzają które nie są wierne, które robią siebie w ch*ja za plecami. A jak pojawiały mi się rzeczy pt O, TEN CI SIĘ PODOBA i np ta osoba przez 2 tyg siedziała mi w głowie i różne obrazy myślowe jak np leży ta osoba w łóżku mojego chłopaka lub coś innego ... to był dla mnie CIOS. Przysięgam. Bo ja zawsze byłam dobrą, wierną dziewczyną. Nigdy nie byłam żadną kur*ą, tylko to wszystko tak mi napieprzyło w życiu, że już przestaje w siebie wierzyć. Przestaje wierzyć, że to się skończy.. bo nie potrafię z tym walczyć.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

20 lutego 2018, o 08:35

Nieznajoma, przeczytałam Twój post. Wprawdzie nigdy nie doświadczyłam sztucznego podniecenia, ale widzę jak strasznie się meczysz i szarpiesz z tym. Myślę, że duże znaczenie ma tu akceptacja. Nie rozważałaś terapii albo wizyty u innego psychiatry?
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

20 lutego 2018, o 09:17

katarzynka pisze:
20 lutego 2018, o 08:35
Nieznajoma, przeczytałam Twój post. Wprawdzie nigdy nie doświadczyłam sztucznego podniecenia, ale widzę jak strasznie się meczysz i szarpiesz z tym. Myślę, że duże znaczenie ma tu akceptacja. Nie rozważałaś terapii albo wizyty u innego psychiatry?
Dzięki, że przeczytałaś. Byłam pewna że nikt nie będzie chciał tego nawet czytać.
Masz rację.. szarpie się z tym strasznie.. Jeśli chodzi o psychiatre to byłam u najlepszego w moim mieście. Długo szukałam tego najlepszego, kierowałam się opiniami .. ten miał najwięcej i tak naprawdę same pozytywy. Ludzie go tak chwalili, że to człowiek, który wysłucha do końca, bardzo pomaga, wyciąga ludzi z największego bagna. A ja gdy do niego poszłam to było całkiem inaczej. Notował tylko to co powiedziałam na kompie, ja się wygadałam, nic ze mną nie porozmawiał tylko ciągle pytania ... no i na końcu leki, pieniążki i do widzenia. Pod koniec był taki ze przyspieszał, żebym skończyła juz gadać, żebym jak najszybciej poszła. Leków nie wykupiłam bo tak naprawdę poszłam tam porozmawiać.. nie chciałam leków, ja mam ogólnie problemy przez ciągłe łykanie tabletek. Zawsze jak mnie coś bolało to od razu tabletki, miliardy witamin w tabletkach, tabletki na włosy skórę paznokcie, na nerwy itd ... oj dużo tego i teraz mi się to na zdrowiu odbiło, a gdybym łykała jeszcze te psychotropy od niego to wątpię że skończyło by się to dobrze. A poza tym chodzę na prawo jazdy a po takich lekach nie można kierować. Wiem teraz, że do psychiatry się chodzi po leki, a na rozmowy do psychologa czy na terapię.. jednak wcześniej o tym nie wiedziałam, po prostu jak widziałam opinie ze ten gosciu jest takim wspanialym specjalistą to tez byłam pewna tego ze mogę iść po prostu porozmawiać, tak żeby obeszło się bez leków. Żeby mi wytłumaczył to i owo i tyle. No ale już wiem, że tam chodzi się tylko po leki ...
Właśnie terapia.. tyle razy czytałam jak tu pisaliśmy o terapi. Tylko jaka to terapia jest? Gdzie taka się odbywa? Ja nie jestem w temacie w ogóle, nawet nie wiem czy w moim mieście takie terapie się odbywają :/
Fadingspark_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 13 lutego 2018, o 10:02

20 lutego 2018, o 09:30

Zaraz zwariuje. Przez 2 dni bylo u mnie nawet znosnie a dzis znow cos mnie bierze. Zaczelam czytac o neurotycznej potrzebie milosci i duzo cech neurotyka w sobie znalazlam... Teraz sie boje, ze moze ja nigdy go nie kochalam, ze moze to tylko przez te potrzebe milosci I ze tak naprawde lepiej by bylo dla niego, gdybysmy sie rozstali... Ryczec mi sie chce.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

20 lutego 2018, o 10:05

nieznajoma19 pisze:
20 lutego 2018, o 09:17
katarzynka pisze:
20 lutego 2018, o 08:35
Nieznajoma, przeczytałam Twój post. Wprawdzie nigdy nie doświadczyłam sztucznego podniecenia, ale widzę jak strasznie się meczysz i szarpiesz z tym. Myślę, że duże znaczenie ma tu akceptacja. Nie rozważałaś terapii albo wizyty u innego psychiatry?
Dzięki, że przeczytałaś. Byłam pewna że nikt nie będzie chciał tego nawet czytać.
Masz rację.. szarpie się z tym strasznie.. Jeśli chodzi o psychiatre to byłam u najlepszego w moim mieście. Długo szukałam tego najlepszego, kierowałam się opiniami .. ten miał najwięcej i tak naprawdę same pozytywy. Ludzie go tak chwalili, że to człowiek, który wysłucha do końca, bardzo pomaga, wyciąga ludzi z największego bagna. A ja gdy do niego poszłam to było całkiem inaczej. Notował tylko to co powiedziałam na kompie, ja się wygadałam, nic ze mną nie porozmawiał tylko ciągle pytania ... no i na końcu leki, pieniążki i do widzenia. Pod koniec był taki ze przyspieszał, żebym skończyła juz gadać, żebym jak najszybciej poszła. Leków nie wykupiłam bo tak naprawdę poszłam tam porozmawiać.. nie chciałam leków, ja mam ogólnie problemy przez ciągłe łykanie tabletek. Zawsze jak mnie coś bolało to od razu tabletki, miliardy witamin w tabletkach, tabletki na włosy skórę paznokcie, na nerwy itd ... oj dużo tego i teraz mi się to na zdrowiu odbiło, a gdybym łykała jeszcze te psychotropy od niego to wątpię że skończyło by się to dobrze. A poza tym chodzę na prawo jazdy a po takich lekach nie można kierować. Wiem teraz, że do psychiatry się chodzi po leki, a na rozmowy do psychologa czy na terapię.. jednak wcześniej o tym nie wiedziałam, po prostu jak widziałam opinie ze ten gosciu jest takim wspanialym specjalistą to tez byłam pewna tego ze mogę iść po prostu porozmawiać, tak żeby obeszło się bez leków. Żeby mi wytłumaczył to i owo i tyle. No ale już wiem, że tam chodzi się tylko po leki ...
Właśnie terapia.. tyle razy czytałam jak tu pisaliśmy o terapi. Tylko jaka to terapia jest? Gdzie taka się odbywa? Ja nie jestem w temacie w ogóle, nawet nie wiem czy w moim mieście takie terapie się odbywają :/
Kochana, poszukaj może na NFZ coś jest u Ciebie. Choć tam są długie terminy oczekiwania. Z pewnością terapeuci są też prywatnie. Ważny jest też nurt w którym chcesz pracować. Możesz poczytać o tym na forum. Uszy do góry :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nieznajoma19
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 490
Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37

20 lutego 2018, o 11:29

katarzynka pisze:
20 lutego 2018, o 10:05
nieznajoma19 pisze:
20 lutego 2018, o 09:17
katarzynka pisze:
20 lutego 2018, o 08:35
Nieznajoma, przeczytałam Twój post. Wprawdzie nigdy nie doświadczyłam sztucznego podniecenia, ale widzę jak strasznie się meczysz i szarpiesz z tym. Myślę, że duże znaczenie ma tu akceptacja. Nie rozważałaś terapii albo wizyty u innego psychiatry?
Dzięki, że przeczytałaś. Byłam pewna że nikt nie będzie chciał tego nawet czytać.
Masz rację.. szarpie się z tym strasznie.. Jeśli chodzi o psychiatre to byłam u najlepszego w moim mieście. Długo szukałam tego najlepszego, kierowałam się opiniami .. ten miał najwięcej i tak naprawdę same pozytywy. Ludzie go tak chwalili, że to człowiek, który wysłucha do końca, bardzo pomaga, wyciąga ludzi z największego bagna. A ja gdy do niego poszłam to było całkiem inaczej. Notował tylko to co powiedziałam na kompie, ja się wygadałam, nic ze mną nie porozmawiał tylko ciągle pytania ... no i na końcu leki, pieniążki i do widzenia. Pod koniec był taki ze przyspieszał, żebym skończyła juz gadać, żebym jak najszybciej poszła. Leków nie wykupiłam bo tak naprawdę poszłam tam porozmawiać.. nie chciałam leków, ja mam ogólnie problemy przez ciągłe łykanie tabletek. Zawsze jak mnie coś bolało to od razu tabletki, miliardy witamin w tabletkach, tabletki na włosy skórę paznokcie, na nerwy itd ... oj dużo tego i teraz mi się to na zdrowiu odbiło, a gdybym łykała jeszcze te psychotropy od niego to wątpię że skończyło by się to dobrze. A poza tym chodzę na prawo jazdy a po takich lekach nie można kierować. Wiem teraz, że do psychiatry się chodzi po leki, a na rozmowy do psychologa czy na terapię.. jednak wcześniej o tym nie wiedziałam, po prostu jak widziałam opinie ze ten gosciu jest takim wspanialym specjalistą to tez byłam pewna tego ze mogę iść po prostu porozmawiać, tak żeby obeszło się bez leków. Żeby mi wytłumaczył to i owo i tyle. No ale już wiem, że tam chodzi się tylko po leki ...
Właśnie terapia.. tyle razy czytałam jak tu pisaliśmy o terapi. Tylko jaka to terapia jest? Gdzie taka się odbywa? Ja nie jestem w temacie w ogóle, nawet nie wiem czy w moim mieście takie terapie się odbywają :/
Kochana, poszukaj może na NFZ coś jest u Ciebie. Choć tam są długie terminy oczekiwania. Z pewnością terapeuci są też prywatnie. Ważny jest też nurt w którym chcesz pracować. Możesz poczytać o tym na forum. Uszy do góry :friend:
Oj na NFZ będę czekać kupe czasu.. wolałabym prywatnie.. nie wiem, może się zdecyduje.. narazie o tym nawet nie myślałam ;brr
ODPOWIEDZ