Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
cosdziwnego1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 18 lutego 2017, o 09:55

24 maja 2017, o 16:35

Powiem wam, kochani, że u mnie troszkę lepiej. Nie widziałam się z moim chłopakiem kilka dni i chwilami mam przebłyski, że za nim tęsknię itp., ale boję się, że jak się spotkamy to znowu mi coś wejdzie do głowy...
whogonstopmeha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 maja 2017, o 17:34

24 maja 2017, o 22:44

Hej wszystkim :)
Wychodzi chyba na to,ze mam podobny problem co wy a przynajmniej chcialabym zeby tak bylo ://
Ogolnie zmagam sie z nerwica lekową,hipochondrią i co jakis czas miewam obsesyjne mysli o śmierci.Monitoruje juz chyba wszystko od potencjalnych chorob do emocji i uczuc a internet to moj najlepszy przyjaciel.Jakies 3 lata temu kiedy bylam z moim obecnie ex chlopakiem totalnie z nikad pojawila sie w mojej glowie mysl "nie kocham go" a wraz z ta mysla ogromny lęk i niepokoj,strasznie sie tego przestraszylam.Nasz zwiazek trwal wtedy juz 3 lata,mial wiele wzlotow jak i upadkow,glownie przez to,ze moj chlopak nie wiedzial co do mnie czuje a kiedy sie w koncu "ogarnal" i zaczelam byla najszczesliwsza osoba na swiecie to dostalam jakiegos swira i zaczelam wlasnie maniaczyc to jedna glupia mysl,doprowadzilo mnie to do depresji,nie pozwalalo cieszyc sie ze zwiazku,nie moglam mowic kocham,nie moglam czytac nic o milosci,nie czytalam zadnych gazet,nie patrzylam na inne pary,bylam sparalizowana,nie czerpalam radosci z niczego,trwalo to rok i w rezultacie on mnie zostawil dla innej i mimo,ze mialam zlamane serce to gdzies poczulam ulge,ze przynajmniej te wszystkie mysli "kocham czy nie kocham,to ten jedyny czy moze jednak nie" sie skonczyly i myslalam,ze skoro mialam takie mysli to najwidoczniej to nie bylo to,czulam sie choro ale jednoczesnie nie pomyslalabym wtedy,ze to moze byc choroba.Az do teraz.Po rozstaniu bylam poltora roku sama,w miedzy czasie mialam jakies male zauroczenia ale nigdy nie poszlam na randke ani nic z tych rzeczy.W koncu poznalam chlopaka z ktorym zaczelam sie super dogadywac,gadalismy dniami i nocami,pracowalismy razem i w pracy nam sie geby tez nie zamykaly,mamy to samo poczucie humoru,wartosci w zyciu itd ale nie bylo takiego "bum" poprostu coraz bardziej zaczelo mi na nim zalezec.Po jakims czasie wyznal mi milosc i zdecydowalam sie go nie odrzucic,postanowilam sprobowac bo co mi szkodzi,zwlaszcza,ze zalezalo mi na nim i zdecydowanie cos miedzy nami iskrzylo,okazal sie byc naprawde wspanialym chlopakiem,kochajacym,wspierajacym,dobrym,przy nim czuje sie wartosciowa,czuje sie soba,milo dla odmiany miec kogos o kogo milosc nie musze wiecznie walczyc,dal mi jakis spokoj.Powiedzial,ze nie musze sie spieszyc z wyznaniami i poczeka na mnie nawet do konca swiata,czuje takie cieplo w sercu kiedy o nim pomysle ale mimo wszystko od poczatku trwania tej relacji monitoruje szczegolowo co czuje,czy tak powinnam sie czuc,czy jestem zakochana czy tez nie,czy to ten jedyny czy nie,nie dalam tej relacji poplynac bo zaczelam maniaczyc.Tutaj w tej syt jest o wiele trudniej bo przydarzylo mi sie to na poczatku i przez to,ze ciagle wymagam od siebie czegos,mam obsesyjne mysli,nie umiem sie wylaczyc szkodze temu zwiazkowi,ktory jest dla mnie naprawde wazny.Jestem o niego zazdrosna,boli mnie kazda klotnia,dostaje palpitacji serca,ze cos mu sie stalo jak dlugo nie odbiera telefonu.Mysle,ze go kocham ale ciezko mi z tymi myslami rozwijac dalej ten zwiazek,mam poczucie winy,czasami chcialabym to wszystko skonczyc zeby mogl byc szczesliwy z kims innym.Mysle,ze cos jest ze mna nie tak i skoro przytrafilo mi sie to drugi raz to mysle,ze to nie jest przypadkowe.Trafilam pare dni temu na artykul o ROCD i to co jest tam opisane to jest kubek w kubek moje zycie i do tego dochodza wpisy innych cierpiacych na to ludzi,zaczelam sie w tym upewnia,ze to mam ale nadal przychodza mi mysli typu,ze sobie to wmawiam,ciezko mi uwiezyc,ze ta przypadlosc istnieje.Pomozcie :(
cosdziwnego1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 18 lutego 2017, o 09:55

24 maja 2017, o 23:01

Kochana, jak napisałaś, że nie mogłaś patrzeć na żadne pary, czytać gazet itp., to miałam tak samo kropla w kroplę. Muzyki też nie mogłam słuchać (chociaż nie wiem co to do tego ma), a o telewizorze nie wspomnę, którego kazałam wyłączać. Obecnie też strasznie monitoruję swoje odczucia, emocje...Cały czas porównuję mój związek do innych par i analizuję. Do tego ja mam sama zaniżone poczucie własnej wartości i gdy już czasami uda mi się mieć przebłyski, to pojawia się myśl, że to on być może mnie nie kocha, bo jestem za brzydka albo, że zostawi mnie dla ładniejszej. Ostatnio zaczęłam też zauważać, że na ulicy porównuję siebie do innych dziewczyn i ja zawsze wychodzę najgorzej. Czy to też jest spowodowane nerwicą?
whogonstopmeha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 maja 2017, o 17:34

24 maja 2017, o 23:19

Wspomnialas o muzyce i o filmach...mam to samo,boje sie wszystkiego co zahacza o watki milosne bo boje sie,ze wyciagne z tego jakies glupie wnioski,ktore zwiaksza moje leki i ich czestotliwosc :// mysle,ze masz podobnie.Porownywanie mojego zwiazku do innych zwiazkow tez jest na porzadku dziennym :(( ale i tak najbardziej przeraza mnie fakt,ze nie potrafie sobie dac chwili wytchnienia zeby pomoc temu zwiazkowi i sie ogarnac co jest co tak naprawde i boje sie ze przez to juz zawsze bede spalona na samym starcie obojetnie z kim bym nie byla,mysle,ze jak by mi zaczelo zalezec i cos by sie zaczelo rozkwitac to nerwica juz by swoje zrobila,w kazdej kolejnej relacji :( chce uciec momentami ale wiem,ze to by bylo dobre na chwile
To cale porownywanie do innych,ktore opisujesz to sa typowe natrectwa tak mysle i niskie poczucie wlasnej wartosci i tak naprawde porownujesz sie ciagle do innych z nadzieja,ze poczujesz sie lepiej bo ktos sie okaze gorszy.To rowniez nie jest mi obce :(
cosdziwnego1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 18 lutego 2017, o 09:55

24 maja 2017, o 23:25

Właśnie, ty piszesz, że uważasz, że w każdym związku by tak było, a ja mam myśli, że tak będzie tylko w tym, a z kimś innym bym tak nie miała...To ciągłe zastanawianie się i udowadnianie sobie, że jednak to uczucie jest, wykańcza. Mam dość i czasem się zastanawiam, czy nie lepiej byłoby mi samej.
whogonstopmeha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 maja 2017, o 17:34

24 maja 2017, o 23:33

Mysle tak poniewaz doswiadczam tych stanow juz drugi raz i z innym partnerem dlatego zaczelam myslec,że to ze mna jest cos nie halo.Obejzalam tez wiele filmikow na youtubie gdzie ludzie opowiadali wlasnie,ze jezeli tak sie juz ktorys raz zdaza to problem moze byc w tobie.Nigdy wczesniej nie pomyslalam o tym,ze to mi sie znowu przydazy,tez myslalam,ze to tylko z nim a widzisz,znowu jestem w tym samym punkcie :(
whogonstopmeha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 maja 2017, o 17:34

24 maja 2017, o 23:34

rozumiem cie,ze masz dosc bo to jest bardzo wykanczajace :( i tez mam chwilami dosc,zyje tylko dla tych przeblyskow i zastanawiam sie jak pohamowac te mysli
cosdziwnego1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 18 lutego 2017, o 09:55

24 maja 2017, o 23:40

Mam czasem takie momenty, że zaczynam się oswajać z tym, że kiedyś nadejdzie taki moment, że nie wytrzymam i to skończę, ale szybko staram się to wyrzucić z głowy, bo gdzieś tam w środku nie chcę tego robić. Martwię się też tym, że niszczę jego życie i jego samego, bo ranię go swoimi chorymi wątpliwościami tym bardziej, że jest we mnie bardzo zakochany...Podobnie jak ty nie wiem jak całkowicie wyjść z tego stanu, w którym wszystko podlega mojej kontroli i analizie.
whogonstopmeha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 maja 2017, o 17:34

24 maja 2017, o 23:50

A wie o twoich myslach?? Moj nie wie ale za to natknal sie na wiadomosc na facebooku do mojej kolezanki,napisalam do niej o moich watpliwosciach,byl bardzo zraniony zwlaszcza,ze juz mu powiedzialam,ze kocham :( wytlumaczylam mu,ze to takie normalne i chwilowe i nie ma sie martwic,spalilabym sie ze wstydu gdybym powiedziala mu prawde,mysle,ze by nie uwierzyl w moje zaburzenie o ile je wgl mam bo o tym tez w kolko mysle i siedze w internecie szukajac odpowiedzi.Mysle,ze samo to,ze nie chcemy skrzywdzic naszych chlopakow i chcemy dla nich jak najlepiej wynika z tego,ze nam bardzo zalezy i ze kochamy.Nie mozemy sie tak latwo poddac
cosdziwnego1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 116
Rejestracja: 18 lutego 2017, o 09:55

25 maja 2017, o 00:04

Mój wie o moich natrętach. Już mija ponad rok czasu. Powiedziałam mu o nich od razu, bo najzwyczajniej nie dało się ukryć, że coś jest ze mną nie tak, a i on sam zauważał. Stanu depresji chyba nie da się nie zauważyć. Na twoim miejscu powiedziałabym chłopakowi o tym wszystkim. Jeśli poczuł się zraniony, to znaczy, że Cię kocha, zależy mu, a w związku z tym powinien zrozumieć. To ty go znasz najlepiej i znasz jego zachowania, reakcje na pewne sytuacje. Dodatkowo dałam mojemu chłopakowi do przeczytania artykuł Zordona, w którym świetnie opisuje na czym polega zaburzenie i wyjaśnia to lepiej niż zrobiłabym to ja sama. Ja jedynie opisałam to, co czuję, myślę, czego się boję. Uwierz, lepsze jest wprowadzenie kogoś w temat, żeby wiedział na czym stoi niż tajenie prawdy. Wtedy będzie cię w tym wspierał, nie będziesz sama. Ja bym też powiedziała dlatego, że bałabym się tego, że pomyśli, że go nie kocham i mnie zostawi, a w rzeczywistości mam nerwicę, jednak on o niej nie wie. Sama więc widzisz, że warto o tym powiedzieć. Z resztą, związek przecież polega na szczerości, nie? :D
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

25 maja 2017, o 10:58

Hej Kochani!

Wracam do naszego wątku po miesięcznym detoksie :D Musiałam zrobić przerwę, a że miałam kryzys maxymalny, w sumie w dalszym ciągu mam, nie chciałam nikogo nakręcać, ale jestem ponownie :D Do koleżanek wyżej, ja na własnym przykładzie Wam powiem, że to jest tylko złudzenie, że z kimś innym będzie nam lepiej, rocd lubi się powtarzać. Sama przechodziłam to w pierwszym związku, tylko wtedy nie miałam pojęcia, że to jakiekolwiek zaburzenie i związek po szarpaninie z objawami (dziś wiem, że nerwicowymi) zakończyłam, byłam przekonana, że nie kocham. I byłam pewna, że to nigdy nie wróci. I co? I spotkałam najcudowniejszego człowieka pod słońcem, z którym jestem w związku i wróciło tylko 10 razy mocniej. Także nie dajcie się zwieść tej iluzji. Duuuużo siły laski!
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
laure
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 642
Rejestracja: 17 stycznia 2017, o 10:33

25 maja 2017, o 11:59

Ja tak samo miałam natrectwa w poprzednich związkach nawet nie wiedząc że to natręctwa. Nie dajcie się!
Awatar użytkownika
BruceWayne
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 360
Rejestracja: 22 lutego 2016, o 13:25

25 maja 2017, o 13:30

historia whogonstopmeha (i innych) pokazuje jasno, że rocd to nie sprawa konkretnego/obecnego partnera tylko mechanizm, który będzie powielany także w innych związkach jeśli nie nauczymy sobie z nim radzić.
dlatego, gdy przychodzą myśli, że jedynym lekarstwem jest ucieczka przypomnijcie sobie historie innych, którzy to przerabiali...
karinax3
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 18 czerwca 2015, o 11:49

25 maja 2017, o 13:32

wydaję mi się ,że nie ma sz się czym marwtić i to czysto nerwicowa reakcja i obawa ,pozdrawiam ;)
ola8423
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 21 stycznia 2017, o 10:35

25 maja 2017, o 21:16

Jesliby komus pomoglo, to w najciezszych chwilach czytam to:
"Moja historia była taka jak Wasza - pewnego dnia obudzilam sie z ogromnym lękiem, że nie kocham swojego ukochanego, a potem było już tylko gorzej... kilka miesięcy budziłam się z OGROMNYM stresem, walącym sercem ze strachu, kiedy widzialam Jego miałam odruch wymiotny, w głowie analiza non-stop kocham czy nie kocham, łzy w oczach prawie cały czas, apatia, chęć śmierci, myśli że muszę zerwać, że Bog nie chce bym z nim była, fizyczne wyczerpanie, ciągła chęć snu i wiele wiele innych objawów, jakie sami dobrze znacie. W końcu nie dałam rady i powiedziałam o tym mamie... po kilku tyg namówiła mnie na psychiatrę, która zaleciła psychoterapię. Brałam leki, leczyłam się i... od dwóch lat jest super :D i za trochę więcej niż miesiąc wychodzę za mąż...
Ja pamiętam jaka to jest walka z wiatrakami... ale powiedziałam sobie jednego dnia: Wolę zwariować przy Nim niż żyć bez Niego... i tego się trzymałam mimo odchodzenia od zmysłów... Teraz nie mogę doczekać się ślubu, dobre uczucia powróciły. Jasne, że nie ma motyli w brzuchu ani fajerwerków... ale to normalne! :D to jest tylko w fazie zakochania, która trwa ok 1,5 roku. Migotka84 wychodz za mąż, choćbyś miała umrzeć ze strachu! a potem szoruj na psychoterapię :) ja też miałam ogromny lęk, że lekarz mi powie bym sobie dała spokój i zerwała - to dopiero był lęk!! nerwica jest bardzo przebiegła, bo jeśli nie uwierzysz ze to choroba (nie uświadomisz sobie tego) to będziesz targana dylematem cały czas... Pamiętam, że gdy moja psychiatra dala mi leki, następnego dnia miałam myśli, że na pewno ona źle mnie zdiagnozowała - że ja tak naprawdę jestem zdrowa, a to wszystko to moje usprawiedliwienie na to że go nie kocham... Potem wzięłam to wszystko na sposób: przyjęłam założenie, że to co mam to NA PEWNO nerwica natręctw i to był niepodważalny FAKT dla mnie. To był punkt zwrotny w mojej chorobie i od tamtego momentu zaczęłam z tego wychodzić. Po prostu choćby się waliło i paliło, wierzyłam że jestem chora - przyjęłam to i zaakceptowałam." :)
ODPOWIEDZ