Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co czuje borderline, Próba dotarcia do wnętrza i zrozumienia

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
tomaszek1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 21 marca 2015, o 01:45

18 października 2015, o 23:20

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Blog przeczytałem i chociaż miałem wrażenie, że czytam o swojej Pani :) nie sprawiło to, że ją piętnuje. Sam cierpię na zaburzenia lękowe i rozumiem, że takich czy innych rzeczy nikt świadomie nie wybiera... nie mniej jednak nie zmienia to faktu, że jest mi z tym bardzo ciężko... tym ciężej, że mamy małe dziecko z którym na dzień dzisiejszy mam ograniczony kontakt. Stało się tak dlatego, że zostałem przez nią przedstawiony przed jej rodzicami niemal jako tyran... jakby działo się u nas nie wiadomo co... a że teraz mieszka z nimi i to ich dom to zdecydowali, że nie chcą mnie w nim widzieć. Kompletnie nie widzą tego jak nakłamała, zmanipulowała fakty, cytowała moje słowa w zupełnie innym kontekście aby tylko mnie oczernić. Uwierzyli, że nie pozmywane naczynia są dowodem na moją skrajną nieodpowiedzialność i dowód braku dbania i nią... kompletnie nie zwracając uwagi na całokształt mojego wkładu w nasz związek. Gdy z którymś kolei razem chciała się wyprowadzać powiedziałem że nigdzie nie wyjedzie bo jesteśmy rodziną i w domu będziemy rozwiązywać problemy. Rozhisteryzowana zamknęła się w pokoju z dzieckiem, zadzwoniła do rodziców i w wielkim płaczu oznajmiła, że ją przetrzymuje... gdy próbowałem się tam dostać i prosiłem aby wyszła... przyjechała policja... To też niestety i dla niej i dla rodziców nic wielkiego bo przecież miała prawo... ciężko mi z tym, że zostałem potraktowany jak tyran... dodam, że absolutnie nie doszło do jakiejkolwiek przemocy fizycznej a moja próba dostania się do pokoju to po prostu szarpanie za klamkę...
no ale chociaż teraz uczę się skąd te zachowania wynikają... i mimo, że nadal czuje ciężar to odzyskuję swój kręgosłup...

Nie jest tak do końca, że ona zupełnie nie ma świadomości, że "coś jest nie tak". Pierwsza próba wspólnego zamieszkania miała miejsce zimą. Wytrzymała wtedy niecałą dobę. Wynikneła sprzeczka, odezwałem się arogancko wg niej (może trochę i tak) po czym zrobiła teatr i kazała się odwieźć twierdząc że nie będzie żyć w takich warunkach... po kilku miesiącach rozmów zamieszkaliśmy ponownie razem. Po około 2 tygodniach była pierwsza akcja wyprowadzki. Do skutku nie doszła. "Popłynięcia" stawały się coraz częstsze a przy którejś rozmowie sama stwierdziła, że nie wie czemu tak się zachowuje, że mówi rzeczy których nie chce i wie że wszystko tym niszczy. Więc jakaś świadomość jednak była. Niestety problemy się pogłębiały. Doszło do tego, że każdy mój ruch czy słowo było przemyślane bo zrobienie czegoś lub powiedzenie co jej się nie spodoba skutkowało agresywnym zachowaniem... czasami kolejnymi próbami wyprowadzki. Generalnie było chwiejnie, niestabilnie i w ciągłym napięciu. Zero swobody bycia, zero miejsca na moje emocje, potrzeby czy cokolwiek. Ciągłe akcje, zaniedbana praca itd. No a teraz jest jak jest. Oczywiście jak się domyślacie jest to opis w wielkim skrócie bo gdybym miał wszystko opisać to raz, że zbrakło by internetu a dwa zanudziłbym Was :)

Coś mówi mi "uciekaj" jednak w naszej sytuacji nie jest to do końca możliwe. Wiem, że są sądy jednak one z reguły nie działają na korzyść ojców i nie pozwalają pełnić tej roli w pełnym etacie - a na tym mi zależy. Po drugie wiem, że ona nie jest złą osobą. Jednak myśl o tym, że mam zajmować się pracą (całość utrzymania leży po mojej stronie), robić wszystko w domu a i tak będę atakowany i będzie ciągłe niezadowolenie z huśtawką emocjonalną na czele nie sprzyja optymistycznemu patrzeniu w przyszłość. Z drugiej strony jest dziecko z którym chce mieć jak największy kontakt, który w tym momencie jest ograniczony nie z mojej winy - to sprawia ogromne poczucie buntu i niesprawiedliwości.

Czy prawdą jest, że osoby z borderline są tak odporne na terapię ?
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

18 października 2015, o 23:40

To co piszesz jest dla mnie przerażające i chore. Właśnie dla takich osób jak Ty pisany jest ten blog, i powinieneś wyciągnąć z niego jak najwięcej i przemyśleć sobie wszystko jeszcze z trzy razy. Takie jest moje zdanie.
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

18 października 2015, o 23:47

Szczerza dla mnie nie jest ani chore ani przerażające , mój brat żyje w podobnym związku jego żona zachowuje się podobnie jak żona Tomaszka , duzo przeżyła dziewczyna i cięzko jej obecnie bierze leki i wychodzi z tego a moj brat nie poddaje się maja razem córeczkę którą bardzo kocha , Tomaszku Ty tez znajdziesz własciwą drogę najlepiej jak bys miał oparcie w swojej rodzinie mamie ,tacie lub rodzeństwie byłoby Ci o wiele łatwiej . Trzymaj się !
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

19 października 2015, o 13:54

schanis22 pisze:Szczerza dla mnie nie jest ani chore ani przerażające , mój brat żyje w podobnym związku jego żona zachowuje się podobnie jak żona Tomaszka , duzo przeżyła dziewczyna i cięzko jej obecnie bierze leki i wychodzi z tego a moj brat nie poddaje się maja razem córeczkę którą bardzo kocha ,
Nie jest przerazajace?? Jak zyc w takim razie w takim zwiazku jezeli druga osoba nie bedzie chciala sie leczyc i to inaczej niz biorac leki bo leki to tylko to zatuszuja a cale zycie ich brac nie mozna???
Przeczytalas posta tego chlopaka? On nie ma normalnego zycia i on popelni zbrodnie na swoim zyciu jezeli bedzie tylko czekal az ona to przemysli i zacznie brac laskawie leki.
tak wyglada wspolne mieszkanie z takimi osobami to swieta prawda!!! Przez neta jest zupelnie inaczej!!! Tylko czy naprawde trzeba sie na to zgadzac?? Bo ktos np nie chce sie terapeutyzowac?
Tomek to nie jest tak ze ktos jest odporny na terapie tylko moze byc tak ze ktos nie wyciaga wnioskow i nie stara sie po prostu to wtedy i 78 lat terapi bedzie dawalo gowniany efekt.

Ciekawe czy jakby tu kobieta napisala takiego posta ze facet takie rzeczy wyczynia to by tez takie komentarze byly ze spoko ze taki jest on jest chory i musi sie leczyc bardzo ciekawe...gowno by tak bylo byscie pisali ze tyran i w cholere zostawic. A ze kobieta to o drazu piszecie sie trzeba opiekowac a prawda jest taka ze jak ktos nie chce pomoc sobie ze wzgledu na innych to jest egoista i tyle.
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

19 października 2015, o 14:14

Olek ma racje ale !! Tu tez jest dziecko ktore tak naprawde sprowadza kazda probe odseparowania sie do mysli jeszcze sprobuje dla dziecka . Chcac nie chcac mam podobna sytuacje moze nie tak dramatyczna ze pilicja itd . Ale swoje jazdy moja kobieta tez ma . Z blachego powodu potrafi rozpetac wojne . Powiem ci tyle chopie bo czuje sie jak bym to ja napisal . Zrob wszystko co mozesz zeby to doprowadzic do porzadku ale nie zatracaj sie w tym ze to ty musisz sie dostosowac lub uodpornic na sytuacje . I jezeli to zawiedzie to dla samego dziecka powinienes sie.rozstac bo wychowanie takiego dziecka w zwiazku o jakim mowisz to jeszcze gorsze niz wychowanie dziecka w rozbitej rodzinie . Jez3li decydujesz sie na rozstanie to zyj mysla ze to dziecko bedziesz tez wychowywal a ono wiecznie male nie bedzie z czasem sama bedzie wyciagac wnioski i dostrzegac co dobre grunt to nie zapomniec ze sie je ma (dziecko). Rodzina polega na stworzeniu druzyny tylko w taki sposob mozna cos osiagnac nie ma innej drogi . Jezeli w druzynie dochodzi do spiec to zadna taktyka tego nie uchroni i nie zmieni . Moze jej potrzeba takiego kopa w dupe zeby zobacxyla ze kurde cie nie ma . Moze wtedy wyciagnie wnioski . Ja jestem na etapie ostatniej proby obiecalem sobie ze zrobie to jeszcze raz sprobuje ale z dystansem chce byc obserwatorem pokazac ze ja tez tu jestem i ja tez sie licze . Jezeli to zawiedzie to chce to skonczyc . I to ciezkie bo jak o tym mysle to odrazu widze wsaystko w carnych kolorach depresja ciagla nerwica . Ale jeseli b3dziemy robic caly czas to samo to bedziemy dostawac ciagle to samo !!
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

19 października 2015, o 14:26

Jeszcze dodam jak bylo u mnie. poznalem dziewczyne wyjatkowo przez siec spoko fajna i do tego taka bidulka z problemami. do tego wlasnie opowiadala jak to poprzedni facet ja wykorzystywal i ja ranil i ona byla tak naprawde ofiara.
dziewczyna byla wrazliwa i naprawde spoko a ze ja juz bylem po forumowym praniu mozgu to tez bylem jakism innym czlowiekiem !!! a szkoda !!!!! i wzialem ja w opieke. wszystko bylo fajnie jak sie widzielismy raz na jakis czas, nie bylo zadnych oznak wiekszych problemow znaczy cos tam wspominala ze ma troche problemy emocjonalne ale se myslalem ze to spoko bo sam mialem. dalem rade i ona da!
po 3 miechach wprowadzila sie do mnie i wtedy powoli powstawaly cyrki. tak samo jak ty kolejne jakos 8 miechow to moglbym napisac w postaci ksiazki ale zaczelo sie od urojonych niby zdrad czyli ze ja pewnie ja zdradzam co bylo absurdem bo jak mowie jestem troche inny niz kiedys. naprawde sie kurvancka staralem.
potem zaczelo byc takz e kazde slowo wypowiedzianie "zlym tonem" albo kazde slowo wypowiedziane nie tak jak chciala to byla od razu afera, tak samo sie pakowala i zaraz chciala jechac do rodzicow. ja tylko mialem farta ze rodzice wiedzieli ze jest ona rabnieta i nie wykazywali az takiego stosunku a jedynie przyjmowali na jakis czas bo wiadomo w koncu to ich corka.
pomyslalem jak i ty o terapi i nawet poszlismy najpierw z nia ja poszedlem potem miala chodzic sama ale zrezygnowala po czasie stwierdzajac ze jej to niepotrzebne. i tak co drugi dzien przeprqaszala bo mowila ze wie ze zle robi a i tak za chwile sie to powtarzalo. zaczelo dochdozic do tego ze nawet z rekoma do mnie dolatywala za byle jakie slowo. im dluzej czasu mijalo tym bardziej sobie pozwalala. ale kiedy rodzice sie wkurzyli i nie miala dokad isc i mnie oczerniac to zaczely sie szantaze.
ze podetnie sobie zyly ze nalyka sie lekow to wszystko byly szantaze bo juz widziala ze mam dosc powoli tego wszystkiego a zarazem nie chciala nic z tym tak naprawde zrobic aby bylo inaczej. 8 miesiecy i co drugi dzien to samo.
krzyki i wyzwiska a ja sluchaj jestem kawalem byka a zaczelem jak i ty uwazac na slowa i na to co mowie aby tylko sie nie denerwowala.
w koncu zaczelem sie znowu zle czuc od tego i dopiero mi tu ziomek z forum powiedzial stary zostaw i zostawilem co skonczylo sie obelgami wyzwiskami, napuszczeniem na mnie moich znajomych, obrazaniem mnie za plecami i mega msciwoscia.
i taka to byla odplata za moje cale staranie.
kosztowalo mnie to naprawde sporo i chociaz zycze ci zeby wam sie wszystko ulozylo bo byc moze ja nie mialem do tego podejscia i cierpliwosci to mimo to ci stary wspolczuje. to jest taka jazda robiona w glowie jak sie z kims takim mieszka ze to mozna porownac do wlasnie prania mozgu. dobrze byc swiadomym i powodzenia ci zycze!
u mnie to byl pierwszy i ostatni raz konktakt blizszy z tak zaburzona osoba.

wiem ze masz dziecko i dlatego staraj sie i powodzenia raz jeszcze :)
nie chce tez wyjsc ze ja jakis egoista ale po prostu ci wspolczuje i chce zebys wiedzial ze wiem co to znaczy pozdro
walcz o dziecko przede wszystkim.
olo
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

19 października 2015, o 21:15

Olek przeczytałam Twoj post i przeczytałam post Tomaszka i Barta . Olek jesli byłes w takim związku i Twój sie skończył to nie znaczy ze kazdy musi tak sie skonczyć , napisałam tylko że moj brat jest w podobnym związku i walczy o ten związek bo zależy mu na córce na dziewczynie pewnie też bo ją kocha i chce jej pomóc , ona sie leczy to tez wykazuje jakieś chęci powrotu do zdrowia , chodziło mi o to żeby Tomaszek dał szanse , moze sie uda . Natomiast w 100 % zgadzam sie z Bartem podziwiam popieram i zycze aby udało się uratować związek .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
tomaszek1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 21 marca 2015, o 01:45

21 października 2015, o 00:05

Dla mnie to bardzo przerażające... sama kwestia związku już taka jest a gdy pomyślę o naszym dziecku, które w tym uczestniczy i będzie dalej uczestniczyć to jest to przerażające do potęgi. Skazane na dorastanie bez obu rodziców przy sobie i prawdopodobnie z ciągłym kotłowaniem się... bo co ? Bo jedno z nas żyje w zniekształconej przez emocje rzeczywistości ? Bo nie chce/nie widzi że coś z tym trzeba zrobić ? Bo nie widzi, że żyjąc w fikcji zachowując się jak małe dziecko krzywdzi wszystkich ? Bo nie widzi, że związek się rozpadł nie przez realne powody tylko przez problem tkwiący w głowie ? Tak, jest w tym mój głos buntu i wściekłości tym bardziej narastającej im bardziej uświadamiam sobie, że również ponoszę tego konsekwencje poprzez odseparowanie od dziecka... za coś czego nigdy nie zrobiłem... za coś za co nie ja jestem odpowiedzialny...

Wracając do tematu głównego czyli co czuje i myśli borderline dochodzę do wniosku, że osoby dotknięte tym zaburzeniem potrafią jednak działać z pełną premedytacją i perfidią aby osiągnąć własne cele. Czemu tak myślę ? Zawsze gdy moja partnerka uciekała do rodziców miała przekonanie, że mimo, że odeszła mam nadal obowiązek przejąć pełną odpowiedzialność nad jej utrzymaniem, czyli finansowaniem jej życia. Nie jesteśmy małżeństwem jakby co. Dla mnie jest to absurd. Jeżeli osoby decydują się nie być razem to niby z jakiej racji jedna drugą ma utrzymywać ? Tym bardziej że za jej odejście ja nie odpowiadam bo powody to fikcja, którą sama stworzyła. Mojej partnerce silnie przekonanej, że moją winą było to, że odeszła wydaje się inaczej. To, że nie ma pracy i żadnych świadczeń też jest oczywiście moją winą na marginesie bo powiedziałem, że podołam finansowo... zakładałem jednak, że będziemy pełną a nie rozbitą rodziną...

No i tak jest i tym razem. Jak twierdziła to jest definitywny koniec między nami, tak jak wspomniałem wyprowadziła się i jakby nie było żyjemy osobno. Gdzieś tam przebąkiwała o tym utrzymywaniu ale ja albo delikatnie dawałem do zrozumienia, że moje zdanie na ten temat jest niezmienne albo zwyczajnie to ignorowałem. Jednego dnia przyszło oświecenie... tak by się mogło przynajmniej wydawać... napisała mi, że mam rację, że nie było tak strasznych powodów aby doprowadzać do takich kłótni, że jej ciągłe wyprowadzki były bardzo niszczące, że faktycznie mogła nie wtajemniczać w nasze sprawy jej rodziców no i że wiele z tego co mówiłem o jej mamie jest prawdą, że potrzebna nam terapia i wiele innych rzeczy. Tknęło mnie. Pisała dokładnie to co chciałem usłyszeć. Dokładnie to o co się tak długi czas buntowałem. Tym razem zachowałem czujność starając się nie robić sobie złudnych nadziei. Długo nie czekałem. Po kilku dniach gdy razem szliśmy do lekarza z dzieckiem miała się odbyć rozmowa co dalej... najpierw był oczywiście atak na mnie, moje intencje, zachowanie... potem odwoływanie się do uczuć typu miłość itd. a całość sprowadziła się do pytania : "Czy ja się dla Ciebie liczę ?" i zaraz za tym "Czy zamierzasz mnie utrzymywać ?". Powiedziałem, że skoro żyjemy osobno bo tak chciała z powodów które w dodatku sama sobie wymyśliła, kompletnie nie widzi, że nabałaganiła a za całość niesłusznie oskarża mnie nie ma mowy o utrzymaniu a obowiązek finansowy wobec dziecka leży tak po mojej jak i po jej stronie. Kto w jakim procencie to oczywiście sprawa dyskusyjna nie mniej zupełnie zwolniona z tego nie jest. Jak nie trudno się domyśleć na tym dyskusja się skończyła. Wpadła w szał, oznajmiła że z nami koniec, zabrała dziecko i poszła do domu. Teraz zero wiadomości i zero informacji.

Krótko mówiąc ponawijała makaron na uszy żeby mnie złamać i osiągnąć cel - utrzymanie. Nie udało się to wróciła do starego schematu. I tak szczerze to jak w kontekście tego mówić o terapii skoro ja do niej nawet zaufania nie mam, że to co mówi wynika faktycznie z jakiejś świadomości problemu. Niech mnie ktoś poprawi jeśli źle to interpretuję.

PS. Przepraszam, że tak się rozpisuję ale troszkę daje upust tego co we mnie siedzi... a siedzi na prawdę sporo :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

21 października 2015, o 11:01

Napiszę uniwersalnie. Wszystko zależy od osoby, są ludzie którzy pomimo problemów emocjonalnych, zdiagnozowanych lub nie, pracują nad sobą i tym samym można uznać, że jest nadzieja zarówno dla nich jak i dla ewentuwlnych związków , w których są. Owszem nie będzie to łatwa relacja, ale mozna zakładać, że ma jakas przyszłość, bo jest szansa na progres nawet jeśli w danym momencie nie jest różowo.
Ale moim zdaniem nie ma sensu być z kimkolwiek kto sprawia, że życie staje się z nim nieznosne i nie ma z tym związanej autorefleksji- bez względu na to jakie ma zaburzenie czy chorobe. Istnieje pewna granica empatii i wyrozumiałości. Nie może być sytuacji, w moim przekonaniu, kiedy tylko jedna osoba usiłuje zrozumieć drugą i to ciągle swoim kosztem. Są ludzie którym wydaje się, że jak odpowiednio długo się będą starać, to każda osoba, która im funduje emocjonalny rollercoaster albo inne nieprzyjemnosci,wyjdzie na prostą i wtedy będzie pieknie,cudowny związek. Dla mnie to jest błędne przekonanie-na końcu tej drogi nie musi czekać nagroda, ludzie z którymi staramy się byc ,nawet bez problemów emocjonalnych, nie są jakąś inwestycja która na 100% się zwróci i będzie procentowac. Czasem będzie tak, że po prostu odwroca się na pięcie i na nic się nie zda udzielane własnym kosztem wsparcie w borderach,depresjach,nerwicach,itd. Mówi się, że miłość powinna wspierać wszystko. To brzmi bardzo heroicznie, ale ma tylko sens kiedy jest jakiś efekt na bieżąco , a nie że cały wysiłek wpada do worka bez dna. Nie istnieje żadne uzasadnienie emocjonalnego używania drugiego człowieka bez względu na to jak "biedny" jest ten drugi ktoś i na co go zdiagnozowali. Związek to nie jest terapia i nie kosztem innej osoby. Każdy jest odpowiedzialny za to,żeby być znosnym dla drugiej osoby i żeby ją szanować. A jak chce wsparcia,musi przystać na współpracę a nie być rozwydrzony.
Dlatego warto sobie odpowiedzieć na pytanie czy człowiek o którego się walczy w ogóle wyraża chęć współpracy. Bo można czytać o jego problemie i starać się to zrozumieć,ale jeśli on ma to gdzieś,to bez względu na to na co cierpi jest to stratą czasu i energii. Ale na to trzeba odpowiedzieć już sobie samemu.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ssaa
Gość

21 października 2015, o 12:58

I tu Ciasteczko ujęła sedno.
Bardzo fajnie, że chcesz dowiadywać się o tym jak Twoja żona się czuje wewnętrznie. Bo dzięki temu będziesz mógł to i owo zrozumieć.
Tylko, że nie można w ten sposób doprowadzić do sytuacji, że zaczniesz wszystko tym tłumaczyć. To, że ktoś jest zaburzony nie oznacza, że po jego stronie nie leży staranie się aby druga strona się z nim dobrze czuła, żyjąc razem.
Bo jak zaczniesz tłumaczyć, oh rozumiem, ona zaburzona i dlatego tak się zachowuje, nic z tym nie zrobię, nie będę się odzywał bo się źle będzie czuła, to prędzej czy później dojdzie do sytuacji, ze Twoje życie będzie kontrolowane a emocje zniszczone.
Najpierw spytaj ją czy ona chce się dowiedzieć co czuje i dlaczego.
Żyłam w mocnym i toksycznym związku kiedyś, nawet nie wiem co za konkretne ten ktoś miał za problemy ale tłumaczyłam wszystko właśnie w sposób taki --- bo to emocje. Nie można tak stale tłumaczyć, incydenty to jeszcze bo jakaś wyrozumiałość jest potrzebna ale nie skrajna i nie we wszystkim --- bo ktoś biedny.
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 października 2015, o 13:05

Dokładnie, Ciasteczko idealnie to podsumowałaś. Ten wątek jest szczególnie ciekawy właśnie ze względu na to, bo to nie jest tak, że ludzie z borderem manipulują, a ludzie z czym innym jeszcze coś innego. Wszystko zależy od własnej wewnętrznej motywacji osoby zaburzonej. Problem jest w tym, że Twoja dziewczyna czuje, że musi "robić problemy", prawdopodobnie to jej kompensuje jakieś wewnętrzne braki, poczucie pustki, z tym można żyć, ale nie tak, że ona nie jest świadoma, że MA PROBLEM i poddaje się temu w bardzo niedojrzały sposób, tylko wtedy gdy wie, do czego ma skłonności i w drodze do celu jakim jest dobre i fajne życie w rodzinie stara się nad nimi panować i robi to, ćwiczy się w tym. Ty możesz jej jako partner dać świetne wsparcie do takiej pracy nad sobą, ale to powinno być obustronne i jak najwcześniej wyjaśnione. Jeżeli ona nie przyjmuje faktu, że ma nad sobą wykonać pracę, tylko udaje że wie o co chodzi, to nie wyjdzie i to nigdy nie wyjdzie choćbyś był dyplomowanym psychoterapeutą i miał cierpliwość Matki Teresy. Przede wszystkim dlatego, że związek nawet gdy jest trudną pracą, musi być dla obojga satysfakcjonujący tu i teraz i cały czas, a nie "kiedyś gdy wszystko się zmieni".
Polecam poczytać sobie Ayn Rand, choćby w skrócie jej filozofię na wikipedii, o altruizmie. Mi pomogło, gdy chciałam być Matką Teresą.
tomek003
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 21 października 2015, o 22:46

21 października 2015, o 22:51

Podepnę się pod ten wątek bo mam takie same problemy ze swoją dziewczyną, ona ma na pewno takie zaburzenie borderline bo była w szpitalu jakiś czas temu i tak jej to wystawili i chodzi na terapię.
Problem jest tylko taki że ja nie wiem co o tym myśleć i ile może potrwać takie leczenie? Mimo że czytałem o tym artykuły to szczerze mówiąc nie rozumiem tak po ludzku o co chodzi z tymi zaburzeniami osobowości.
Ale żyje nam się coraz ciężej ze sobą ale nie jest tak łatwo coś nagle kończyć bo lepszy okres minął i zaczęło sie w sumie małe piekiełko. Ktoś jest w stanie tu przełożyć na prostszy język co w ogóle mają w głowie takie osoby i czemu nazywa się to pograniczem między psychoza a nerwicą...?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 października 2015, o 23:10

Ta definicja zawieszenia między psychozą a nerwicą to można powiedzieć w praktyce oznacza tyle, że osoba z takim zaburzeniem nie wpada w psychozę ale też ni do końca rozumie rzeczywistość emocjonalną.
Takie zaburzenie osobowości w klasyce oznacza mniej więcej tyle, że dana osoba nie rozumie złożoności emocji, swoich czy też innych. Wszystko jest albo złe albo bardzo dobre.
I nie dotyczy to tego, ze komuś czasem się tak zdarza, przestrzegam przed samodiagnozowaniem się! Bowiem mówimy tu o zaburzeniach osobowości czyli o tym, ze kogoś konstrukcja osobowości jest sztywna w takich zachowaniach, czyli ma je cały czas.

Problemem zaburzenia borderline jest to, że dotyczy to bez mała wyłącznie relacji między ludzkich, dla takiej osoby albo jest ktoś super albo jest ktoś zły, nie ma wypośrodkowania w emocjach.
Nie może ktoś być odbierany jako "może być, chociaż coś mi się w nim nie podoba", nie. Albo jest idealizacja robiona na swój strój albo niechęć i odrzucenie.
To jeszcze może nie byłby problem gdyby nie to, że takie coś może zmieniać się wobec osoby bliskiej nawet i 20 razy dziennie.

Czyli jednego dnia możesz być najlepszym facetem na świecie, a drugiego dnia jakiś gest, słowo, które zostanie uznane za krytykę, atak spowodouje, że osoba taka czuje się oszukana, zdradzona i całym sercem czuję do ciebie niechęć.
Wówczas ma ochotę zrezygnować, uciec, bo przez jedną rzecz z kogoś ważnego stałeś się według niej strasznym człowiekiem.
I tak też będzie cię przedstawiała czasem innym i to nawet po długim czasie wspólnego życia.

W to wszystko wplatają się ciągłe lęki o odrzucenie a zarazem czasem i przed zbytnim zbliżeniem, z tym różnie bywa.
Ale często po fazie odrzucenia przychodzi znowu lepszy okres, idealizacja, przeprosiny a za nawet 10 minut znowu dół i czarna rozpacz, bo znowu coś zrobiłeś nie tak lub czegoś nie zrobiłeś.

Często odbija się to na twoich znajomych, przyjaciołach ogólnie kontaktach bo oni równiez sa oceniani przez pryzmat dobry i zły i mała rzecz ze strony którejś z tych osób wobec osoby zaburzonej, która zostanie uznana za zdradę spowoduje, ze ktoś z twojego bliskiego otoczenia zostanie skreślony i wówczas często zaczynają się manipulacyjne zabawy aby tego kogoś wygryźć z twojego otoczenia.
Jak się to nie uda to zaczynają się fazy, ze to ty tak to zdradzasz i nie jesteś lojalny.

To tak naprawdę z grubsza napisane ale dotyczy to sfery relacji międzyludzkich i z tym można się spotkać poznając bliżej osoby z takim zaburzeniem osobowości.

Terapia u takich osób, jak u każdego z zaburzeniem osobowości nie polega na tym aby "wyjść z tego" bo to jest bardziej transformacja.
Polega na zespoleniu siebie na nowo i uświadamianiu, że mechanizmy reakcji nie muszą być tak bardzo sztywne, oraz w tym wypadku na zrozumieniu, że istnieje pełen wachlarz reakcji emocjonalnej a do tego poprawa wielu konfliktów, które przez takie reakcje mogą się wbić w daną osobę.

Jest to zresztą jedno z zaburzeń osobowości, które nieuświadomione najbardziej ryje głowę drugiej połówki, osoba z borderline potrafi zgotować emocjonalną huśtawkę i sprawić, że druga strona sama straci to kim jest dla siebie, utraci pewność siebie, zacznie często się zastanawiać czy to nie jej wina, że wszystko jest źle, a do tego nie będzie w stanie zrozumieć czemu z piedestału co chwila wpada na dno, a w najlepszym razie wpadnie w kompleks związkowego-terapeuty i wpadnie w nawyk tłumaczenia zachowań destrukcyjnych drugiej osoby.
Tak zwykle to wyglada to jak się czuje osoba z borderline a także osoby z drugiej strony, kiedy ani jedna ani druga strona nie wie w czym jest problem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

21 października 2015, o 23:12

Dziękuję Viktorze za wyjaśnienie , oj na szczęście ja tego nie mam .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
tomek003
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 21 października 2015, o 22:46

22 października 2015, o 00:28

Dziekuje za odpowiedz. Wyslalem do niektorych osob z tego tematu PW :)
A tu jutro opisze szerzej sprawe, to moze razem bedzie nam lepiej sie wspierac i przy okazji swoich bliskich :)
ODPOWIEDZ