Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Cześć wszystkim, to chyba początek mojej walki.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Thova
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 kwietnia 2014, o 23:38

22 kwietnia 2014, o 00:56

Cześć, na imię mam Weronika, mam 25 lat i zaczęło się ze mną dziać coś bardzo niedobrego.

W dzieciństwie byłam uważana za osobę lękliwą, nieśmiałą i niezdecydowaną. Zawsze chciałam sprostać stawianym przede mną wymaganiom, zwłaszcza jeśli dotyczyło to moich rodziców. Potem było dorastanie, okres buntu, brak poczucia akceptacji, ale mówili, że z tego wyrosnę, że to taki wiek. I faktycznie, z wiekiem moje życie zaczęło się uspakajać. Mam wspaniałego męża, praca też była całkiem dobra. Generalnie było sporo wzlotów jak i upadków (w tym stany strachu przed ludźmi, przed wychodzeniem z domu, ale zawsze słyszałam, żebym nie panikowała, że to minie, że muszę wyjść i tak dalej), pewnie jak u większości z Was. I wszystko by toczyło się normalnie, gdyby nie wielkie KABOOM, które miało miejsce miesiąc temu (gdzie obecnie miałam całkiem spokojny epizod swojego życia).

W środku nocy zerwałam się z łóżka z krzykiem, że ktoś złapał mnie za gardło. Czułam jakby czyjaś dłoń zaciskała mi się na krtani, w przełyku miałam jakby wielką kluchę. Zaczął boleć mnie brzuch, zrobiło mi się gorąco, dostałam dreszczy, trzęsłam się jakby ktoś podłączył mnie do prądu. Doszła biegunka, zrobiło mi się słabo, mąż pomógł mi dojść do łazienki, bo sama nie byłam w stanie. Nie mogłam spokojnie mówić, byłam strasznie roztrzęsiona. Zaczęło boleć mnie w klatce piersiowej, w mostku, ciężko mi było oddychać, zaczęła drętwieć lewa ręka. I przyszło najgorsze, nieopisany, paniczny lęk, że jeśli usnę, to się już nie obudzę, że właśnie umieram, że umieram w TEJ właśnie chwili. Mężowi jakimś cudem udało się mnie uspokoić na tyle, że przestało mną telepać, ale do rana już nie zasnęłam, bo gdy tylko zamknęłam oczy to czułam, jakby ktoś chciał dosłownie wyrwać mnie z ciała. Następnego dnia i tak miałam wizytę u swojego lekarza, więc pomyślałam, że powiem mu o objawach, bo być może są związane z tabletkami hormonalnymi, które w tamtym czasie przyjmowałam (chociaż brałam je już prawie od roku i nic mi nigdy po nich nie było).

Ginekolog kiedy usłyszał o moich dolegliwościach kazał odstawić tabletki i w trybie natychmiastowym udać się na EKG, bo to może coś od serca być. No to polecieliśmy przerażeni do szpitala ze skierowaniem na EKG. Tam po długim oczekiwaniu, zrobili EKG, gazometrię, d-dimery - wyniki książkowe. Pani doktor na izbie przyjęć stwierdziła, że to pewnie niestrawność i odesłała mnie (ciągle przerażoną) do domu.

Kolejne dni, bóle w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem, uczucie duszenia się i tak jakby w środku mi się wszystko trzęsło. Do tego natłok bardzo nieprzyjemnych myśli. Każdej nocy zasypiałam nad ranem ze zmęczenia, tak bardzo bałam się zasnąć, będąc przekonaną, że już się nie obudzę. Mierzenie ciśnienia po kilka razy dziennie, za każdym razem puls był coraz wyższy, pojawił się stan podgorączkowy, kaszel i coraz większe trudności w oddychaniu.

W końcu przyszedł czas na wizytę u lekarza rodzinnego. Pierwsza diagnoza - refluks. Dostałam leki, plus antybiotyk, bo pani doktor podejrzewała infekcję, no bo ten kaszel i stan podgorączkowy. Zero poprawy. Do spisu moich leków doszedł propranolol na uspokojenie serca, co też nie dało cudownych efektów i leki na rozszerzenie oskrzeli, po których czułam się, jakbym łykała żyletki. Zlecono badania, morfologia, mocz, tarczyca, próby wątrobowe, nerkowe, RTG płuc, kolejne EKG - wszystko wzorowo, poza d-dimerami, które podniosły się do poziomu 1800 przy normie do 500. Kolejna diagnoza - podejrzenie zatoru płucnego, skierowanie do szpitala. W tym momencie myślałam, że zwariuję, po prostu rozpłakałam się w tym gabinecie, lekarka musiała poprosić mojego męża do gabinetu, bo nie byłam w stanie wysiedzieć na krześle.

Szpital, na izbie przyjęć pan doktor podszedł do mnie jakbym przyszła z katarem, w ogóle zastanawiał się czy mnie przyjąć. W końcu położono mnie na sali z samymi ciężko chorymi, starszymi osobami. 5 dni i 5 nie przespanych nocy, które tam spędziłam było koszmarem. Kolejne badania, kolejne EKG, cukier, krew, d-dimery. Wszystko było w normie, a ja ciągle czułam się jakbym zaraz miała odejść na tamten świat. W końcu mnie wypisali, a pielęgniarki zastanawiały się po co ja tam w ogóle byłam.

Kolejna wizyta u lekarza rodzinnego. Odetchnęła z ulgą, że to jednak nie zator (mnie jednak mimo wszystko nie było do śmiechu, ciągle podejrzewałam, że lekarze coś przeoczyli) i w końcu doszła do wniosku, że to pewnie na tle nerwowym. Dostałam Relanium, na noc, żebym mogła spać. Na pytanie jak długo mam je brać usłyszałam, że jeśli poczuję się lepiej, to mam odstawić. Żeby wziąć tą pierwszą tabletkę to też niezła przeprawa była. Ciągle i ciągle wertowałam ulotkę, cała masa działań ubocznych... aż mąż się poirytował i ulotkę mi zabrał, mówiąc, że tylko się nakręcam. I faktycznie, było trochę lepiej, ale ciągle gniecie mnie w klatce piersiowej, ciągle pobolewa serce, zdarza się napad kaszlu, czy duszności, czuję się jak jedna wielka jeżowa kulka.

W międzyczasie poczytałam trochę forum, doszłam do wniosku, że sama muszę coś z tym zrobić, bo moja pani doktor nawet mnie nie poinformowała, że jest coś takiego jak terapia, jak relaksacja. O tym dowiedziałam się tutaj z forum i na szkoleniu psychologicznym, które akurat miało miejsce podczas kursu, w którym biorę udział. Zapoznałam się z relaksacją Jacobsona, przyjemna, do momentu kiedy w trakcie dostałam uczucia, jakby ktoś dosłownie chciał mnie wycisnąć z mojego ciała, teraz jest znowu lęk, że coś mi się stanie w trakcie.

Ból jest, czasem większy, czasem mniejszy. Jest też ciągły strach, irracjonalna obawa, że coś się stanie mnie, że zemdleję jak będę szła ulicą (mimo, że omdleń nie miałam do tej pory), że coś się stanie mężowi jak tylko wyjdzie z domu. I w kółko i w kółko, nawet jeśli zajmę się krzyżówką, komputerem, szydełkiem, to ciągle wraca.

I tak oto jestem tutaj, przelewając swoje strachy i żale, z nadzieją, że chociaż trochę mi to pomoże. Przede mną druga noc bez Relanium.

I mam do Was jeszcze pytanie, czy aby udać się na terapię potrzebne jest mi skierowanie od lekarza? Czy to w ogóle jest przypadek nadający się pod terapię? Z sercem walącym jak po biegu maratońskim kończę ten przydługawy post. Spokojnej nocy.
Awatar użytkownika
dancingQueen
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 11 stycznia 2014, o 15:16

22 kwietnia 2014, o 10:21

Thova,z jednej strony jest mi przykro,że Cie to spotkało z drugiej,cieszę się ,że znalazłaś się na forum.Nie potrzebujesz skierowania na terapię,poszukaj w swoim mieście jakiegoś fajnego terapeuty,może popatrz na opinie.Polecam terapię indywidualną lub behawioralno-poznawczą. Wielu z nas miało takie objawy i ludzie z tego wychodzą,tak,że uszy do góry,szukaj terapii a do tego czasu staraj się codziennie czymś zająć lub zrobić coś miłego dla siebie,może dla siebie i męża:) jeśli fizycznie jest wszystko ok to złymi emocjami i myślami sie aż tak bardzo nie przejmuj.Uwierz,że to mija,w kryzysowych momentach polecam chat i forum,ludzie tu "zjedli zęby"na nerwicy wiec będa wiedzeli jak pomóc.Powodzenia i szybkiego powrotu do zdrowia życzę.Nic nie trwa wiecznie:) pozdrawiam
Carpe diem:D!!!!
Awatar użytkownika
Mr.DD
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17

22 kwietnia 2014, o 12:51

Witaj, to że masz do czynienia z nerwicą lękową raczej nie ulega wątpliwości, potwierdzeniem tego są wyniki badań które tak jak opisujesz wyszły książkowo :P szkoda tylko że tak dużo się nacierpiałaś wgl żeby to stwierdzić, oczywiście badania są potrzebne ale z tego co czytam Ty miałaś szereg badań, a nikt nawet nie zasugerował że możesz mieć nerwicę. Dobrze że trafiłaś na to forum, tu na pewno znajdziesz pomoc i cenne rady. Nie martw się mnóstwo tu młodych osóbek, sam mam 17 lat :DD

Nie ma co tak za bardzo znowu grzebać w przeszłości, owszem pewne wzorce wyniesione z przeszłości warunkują to że potem jest się typem lękowca, ale to wszystko tak naprawdę sprowadza się do tego że teraz masz uaktywnioną reakcję walcz bądź uciekaj, czyli inaczej rozpoczyna się nerwica, poczucie ciągłego zagrożenia, poczucie umierania ciągłego itd. itd. Objawów lęku jest MNÓSTWO miedzy innymi te o których Ty piszesz, a lęk jak lęk, bez warunku czego dotyczy jest taki sam i daje te same objawy, może dotyczyć, śmierci, zwariowania, schizofrenii czy np. snu i tego że się z niego nie obudzimy. Musisz się koniecznie zapoznać z vademecum-leku-nerwic.html ,tam znajdziesz chyba wszystko na temat nerwicy, szczególnie w podsumowaniu część 7 :D
Musisz pogodzić się że przez pewien czas że zycie nie będzie kolorowe i będzie ciężko będą wzloty i upadki ale ma to swój koniec, przede wszystkim:
Akceptacja, konfrontacja z lękiem, ryzykowanie, stawianie lęku na próbę, ćwiczenie dialogów wewnętrznych itd. to jest droga do wyjścia z tego syfu

Napisalaś że podczas relaksacji czułaś jakby ktoś chciał Cię wycisnąć z ciała, możliwe że doświadczyłaś depersonalizacji, tego czego wiele osób ma na forum miedzy innymi ja przez długi okres czasu, jest to system obronny, odcięcie od realnego świata, emocji i m.in siebie, występuje właśnie odcięcie od siebie, poczucie wyjścia z ciała, najlepsze jest to ze ten stan wystepuje w stanie często właśnie relaksacji , medytacji, jak ktoś reaguje tylko lekowo to może się tego przestraszyć, ale np. u nas z forum działa to jako system obronny, co niestety dla wielu jest największą zmorą bo niesie to za sobą wiele nieprzyjemnych objawów i sprawia mnóstwo leku, ale nie warto się tym zamartwiać, skoro Cb to nie dotyczy zbytnio, pisze tylko żebyś wiedziała ze takie cos istnieje i może się zdarzyć czasem.
Pozdrawiam! :)
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.
Thova
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 kwietnia 2014, o 23:38

23 kwietnia 2014, o 23:41

Dzięki za słowa pocieszenia, jakoś tak człowiekowi raźniej kiedy wie, że nie jest jedynym z tymi dziwnymi objawami.
Pomału przyswajam sobie artykuły z forum, istna kopalnia wiedzy, a mimo to ciągle jest mi ciężko pojąć, że to samopoczucie siedzi w głowie, że tak na prawdę nic poważnego mi się nie dzieje i że to nie jest tak, że lekarze coś przeoczyli. Chyba wypiszę sobie niektóre ważne zdania i ponaklejam na meblach, żeby wszędzie je widzieć :DD

Dzisiaj miałam kolejne spotkanie psychologiczne w ramach projektu, w którym uczestniczę. Co ciekawe, czuję się po nich bardzo dobrze. Żadnego kołatania, żadnego duszenia, pół dnia spokoju, dopiero pod wieczór zaczęło mnie łapać, ale na sen poratuję się relaksacją.

Życzę wszystkim pozytywnych myśli, bo trzeba nam ich całych kilogramów.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

24 kwietnia 2014, o 10:07

Thova, z racji tez ze zawsze piszesz bylas niesmiala lekliwa itd mialas problemy z radzeniem sobie ze stresem udaj sie na terapie i popros psychologa aby uczyl cie dystansowania sie do takich rzeczy.

Co do twojego obcenego stanu, KOCHANA nie rob sobie dalej sama krzywdy, wiem ze na poczatku kazdy watpliwosci musi przejsc, tak jest zawsze. Trzeba ukoic emocje logika, uspokajajac sie ze nic nam nie jest.
To co opisalas to jest dosc czesty klopot, a mianowicie doswiadczylas chwilowego paralizu sennego (ktos sciska mnie za gardlo) ktory czesto powoduje wybudzania sie z wielkim lękiem, u ciebie poszlo to daleji zrobil sie z tego wielki atak paniki.
A od ataku paniki do nerwicy nie jest daleka droga o czym pisalem chocbytutaj reakcja-walcz-badz-uciekaj-czyli-nerwic ... t3411.html

Badania sa dobre i ty jestes fizycznie zdrowa, widac to golym okiem ze to problem typowo lękowy, tak wiec terapia to raz ale przede wszystkim wlasne zmiany nawyków. Teraz twoim nawykiem stał się strach, tak sie dzieje kiedy wystarszymy sie ataku paniki i uznamy ze cos nam sie jednak dzieje, i teraz tym nawykiem reagujesz na kazdy bodziec, plynacy z ciala czy otoczenia, Analizujesz jak sie czujesz i czy nic sie nie dzieje.
A nie dzieje sie NIC, widac to, naprawde, pod wieczor sie gorzej czujesz bo zbliza sie noc, kiedy to wszystko sie stalo i to jest na zasadzie urazu, obawy ze tej nocy cos sie stanie.
Paraliz senny chwilowy to nic groznego, ma to wielu zdrowych ludzi, ty rowniez jests zdrowa, nie masz powodow obawiac sie nocy.
Ale mysli beda mowily ci co innego, dlatego oprocz terapii stosuj ryzykowanie, w sumie polecam ci ten temat ryzykowanie-istota-nerwicy-dystans-lecz ... t4106.html i inne w nim zawarte linki oraz temat Divina klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html

Relaksacja jak najbardziej przed snem jest dobra, medytacja-relaksacyjna-t3421.html

Nic ci nie jest i nic nie będzie ale ni epoddawaj się już od samego poczatku wątpliwością i lękowym mysla. Nic dziwnego nie ma w tym co tobie się wydarzyło.
Powodzenia zycze :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Aard
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 29 marca 2014, o 10:56

27 kwietnia 2014, o 10:38

Cześć, Thova!

Witam Cię na forum jako osoba, która też niedawno zaczęła walkę ze swoją nerwicą lękową :) Przeczytawszy cały temat od razu muszę się podpiąć pod wypowiedź Victora - jako że swojego czasu interesowałem się tematyką paraliżu sennego, można powiedzieć, że co nieco o tym stanie wiem :) Otóż nie masz się kompletnie czego obawiać - paraliż senny to naturalny stan, w którym podczas snu ciało "zasypia", drętwieje. Ma to miejsce po to, żebyś podczas jakiegoś wybitnie szalonego snu nie wyszła z łóżka i nie zrobiła sobie krzywdy :) Na co dzień nie doświadczamy takiego stanu, bo - dokładnie tak - śpimy :) Dlaczego zatem go doświadczyłaś? Ano dzieje się tak, gdy z jakiejś przyczyny Twój umysł obudził się nieco wcześniej, niż ciało. Dokładny mechanizm powstawania takiego paraliżu można samemu sobie zbadać - wystarczy położyć się w łóżku i nie ruszać się. W chwili, w której nadchodzi ochota, żeby się poruszyć, coś podrapać, trzeba ją zignorować - to jest takie sprawdzanie ciała przez nasz umysł, czy już śpi :) Jeśli skutecznie zignorujemy wszelkie tego typu sygnały, zaczniemy odczuwać, że stopniowo mrowi nam w kończynach, i ciało sobie zasypia. Doświadczenie samo w sobie rzecz jasna jest straszne, no bo co się dzieje - nie mogę się ruszać, coś mnie ściska, ratunku! Dlatego kluczem jest zrozumienie, że nic się nie dzieje i nic nam nie grozi.

Jeśli chodzi o leczenie, to znów - tak jak mówi Victor, logika, zaufanie i udowadnianie sobie, że to tylko nerwica. Sam wiem, jakie to trudne, bo doświadczam tego na co dzień. Zwątpienie jest chyba największym Twoim wrogiem w sytuacji leczenia. Przełomowym momentem u mnie było właśnie znalezienie tego forum, ludzi, którzy opisując swoje objawy brzmieli jak pisarze mojej biografii, i olbrzymiego repozytorium wiedzy, którym są posty takich ludzi jak Victor :)

Także nie martw się, trzymaj się, i powodzenia :)
Thova
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 kwietnia 2014, o 23:38

5 maja 2014, o 21:03

Czytam forum i czytam i mam wrażenie, że moje pojęcie o nerwicy jest dużo większe niż chociażby miesiąc temu. Wmawiam sobie cały czas, że to przecież tylko nerwy, medytuję jak wagon tybetańskich mnichów, a i tak doszło do kolejnego ataku. ;brr

Byłam dzisiaj u dentystki, dostałam antybiotyk. Zapytała się mnie, czy nie jestem na niego uczulona, a ja nie miałam zielonego pojęcia, bo nigdy tego konkretnego nie przyjmowałam, no to powiedziała, że ok i rozpisała mi jak mam go brać. Po powrocie do domu wszystko by było dobrze, gdybym nie trafiła w ulotce na zdanie "w razie wstrząsu anafilaktycznego..." No i możecie sobie wyobrazić co było dalej. Zaczęło się szukanie co to jest, jakie są objawy i w momencie poczułam silne dreszcze, ścisk w żołądku, ciężej mi się oddychało, zrobiłam się gorąca i czerwona na twarzy, miałam wrażenie, że cała twarz mi puchnie, że usta mi mrowią (chociaż tak na prawdę nie spuchnęło mi nic) i oczywiście lęk, że na pewno dostałam wstrząsu, że jestem uczulona. Doszło rozdygotanie, płacz i domaganie się szybkiej pomocy. Sama nawet nie wiem jakiej, po prostu, w głowie huczało mi "pomocy!" Dodam, że wszystkie te objawy pokazały się jakieś 15-20 minut po zażyciu tabletki, więc...
Teraz siedzę już spokojniejsza, został tylko ucisk w klatce piersiowej i pobolewanie w sercu. No ale przecież gdyby to był wstrząs to by nie przeszło sobie od tak. I siedzę tak i się zastanawiam, jak ja mam odróżnić czy to jest napad paniki, czy faktyczne objawy (zwłaszcza, że w opisie wstrząsu również występuje paniczny lęk przed śmiercią, zaczerwienienie skóry, problemy z żołądkiem, osłabienie, wcale nie trzeba od razu spuchnąć). Cały czas bałam się (i boję się nadal), że takie czekanie i sprawdzenie czy mi przejdzie jak się uspokoję nie doprowadzi do tego, że zbagatelizuję faktyczne objawy i czy nie będzie za późno. :cry:
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

5 maja 2014, o 21:19

Ale czemu się dziwisz, ze atak przyszedł? Nakręciłąś się będąc w stanie zagrożenia to i przyszedł, nie traktuj tego jako porażkli czy tego, ze ta nerwica to jest nieuleczalna ;)
Nerwica to nie tylko widoczne objawy, myśli i odczuwany lęk, nerwica i wpadnięcie w nerwica oznacza wejście w stan zagrożenia, czyli ciągłe wyczulenie na wszelkie podejrzane zmiany i zajścia oraz ciągła analiza.
W momencie szukania co to za wstąrzy i czytania doznałas po prostu nakrecania się , czyli sekundowego dosłownie narastania lęku i obaw a, ze jesteś w stanie zagrożenia, masz nerwice to dostałas ataku paniki, pospolitego ataku i tak naprawde to sie własnie to wydarzyło.
Na drugi raz STOP i nie ma czytania.
Wstrzasy o jakich mówisz to sa poważmne sprawy a nie jakieś tam objawy, walisz na glebe i ludzie dzwonią po pomoc, jak zwykle między prawdziwymi problemami i zagrożeniami życia jest duża różnica, tutaj dostałas lęku, objawów i uspokajasz się, piszesz na forum.
W wypadku uczulenia dostałabyś drgawek i po prostu ktoś musiałby wezwac karetkę a nie tam byś sobie siedziała i gadała do siebi ejak to robisż przy lękach i objawach nerwicowych ;)

Nawet głupia grypa pokazuje różnice między chorowanbiem a objwami, jak masz grypę i gorączke 39 stopni to źle się czujesz, i nie masz siły, kładziesz się i marzysz o tym aby to przeszło.
A w nerwicy choćby nie wiem jakie objawy były ciągle masz siłę gadac, myśleć o tym i robić różne inne rzeczy jak choćby pisanie na forum. W przypadku realnych chorób i zagrożeń życia nie ma na coś takiego zwykle miejsca.

Potraktuj to jako atak, zwykły atak, który przy nerwicy może się zdarzać, żadna tragedia, jutro nowy dzień, nie warto teraz tydzień czasu żyć tym "co to było" i "jak to było strasznie".
Było minęło, jak każde zachwiane emocji.

Tekst ciastka mówiący o tym co się tobie dziś stało
unikanie-prowokatorow-zlego-samopoczucia-t4154.html
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Majcia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 12 maja 2014, o 09:42

13 maja 2014, o 09:29

Witam Wszystkich!
Jestem w trakcie terapii w Kielcach jak na razie są marn tego efekty. poprostu się po mału poddaje... ciągły lęk że coś mi jest i do tego mnustwo objaw jak kołatanie serca scisk w klatce czy ból, oraz uczucie słbości i dreżnia ciała... Do tego mam 2 dzieci którymi się musze zająć a to w cale nie jest łatwe :(. Pozdrawiam wszystkich.
Awatar użytkownika
Mr.DD
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17

13 maja 2014, o 16:23

Co tyle tych ludziów z Kielc? Ja też ;)
Cier­pienie wy­maga więcej od­wa­gi niż śmierć.
Niektórzy po za­pad­nięciu zmro­ku już nie pot­ra­fią uwie­rzyć w słońce. Bra­kuje im tej od­ro­biny cier­pli­wości, aby docze­kać nad­chodzące­go po­ran­ka. Kiedy prze­bywasz w ciem­nościach, spójrz w górę. Tam cze­ka na ciebie słońce.
ODPOWIEDZ