Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Cześć wszystkim!

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Aniolekmaly5
Świeżak na forum
Posty: 4
Rejestracja: 7 marca 2017, o 21:13

13 marca 2017, o 15:16

Chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Jak byłam dzieckiem byłam dość pewna siebie, wszędzie mnie było pełno, w szkole zgłaszałam się do wszystkiego, byłam zdolna, wygrywałam konkursy. Do czasu aż koledzy zaczęli się ze mnie wyśmiewać. Bo przyszedł okres dojrzewania, przytyłam, pojawiły się jakieś pryszcze na twarzy i mimo, że pewnie nie było aż tak źle - zresztą dość szybko schudłam i zaczęłam znowu wyglądać normalnie, bardzo zamknęłam się w sobie. Do dziś to pamiętam dokładnie co mówili i jak mnie wyszydzali. Przestałam też się tak dobrze uczyć, aby nie wyzywali mnie od kujonów i w ogóle z nimi nie rozmawiałam, udawając, że mnie to nie obchodzi, ale bolało bardzo. Najgorsze w tym było to, że jeden z nich zawsze mi się podobał i to z wzajemnością i on był prowodyrem tego wyśmiewania się, ponieważ nie chciałam być jego dziewczyną. Wcześniej byłam i ze mną zerwał, dlatego już się nie zgodziłam i się zaczęło, tak pewnie po złości. Przesadnie już wtedy zaczęłam skupiać się na swoim wyglądzie. Potem mijały lata, jakoś funkcjonowałam, miałam znajomych, było wesoło, ale analizując to wszystko to miałam już fobię społeczną od czasów szkolnych i to własnie czy ktoś mnie zaakceptuje ze względu na mój wygląd i zachowanie, często wydawało mi się, że coś jest ze mną nie tak. Balansowałam pomiędzy poczuciem lepsza/gorsza, nie akceptowałam siebie, ale jakoś się żyło, udawało się nie zwracać na to uwagi bo były inne zajęcia i czas miałam wypełniony szkołą, nauką i znajomymi, więc nie było źle. Teraz to dobrze wspominam te lata. Ale najgorsze dopiero się wydarzyło. Kolega z czasów szkolnych po latach sobie o mnie przypomniał (choć ja nie raz widziałam, że nadal mu się podobam i to mi nawet imponowało) no i po kilku spotkaniach, a widziałam, że mu zależy zgodziłam się, abyśmy spróbowali być razem. Mimo, że z tyłu głowy miałam to jego zachowanie sprzed lat, ale byliśmy wtedy dziećmi i ludzie się zmieniają, więc dałam szansę. I on od wtedy się nie pojawił. Miałam z nim jeszcze przez chwilę kontakt telefoniczny, ale potem zero wytłumaczenia się, nic i tak do dzisiaj nie wiem co się stało. Słyszałam, że to z niezależnych od niego powodów, ale jaka jest prawda to nie wiem. W każdym razie co się ze mną po tym stało to szok. Zaczęłam się sobie prawie ciągle kiedy tylko mogłam przyglądać w lustrze i doszukiwać wad. Uznałam siebie jako osobę nie interesującą, beznadziejną i w ogóle wszystko co najgorsze. Wpadłam w depresję. Nie mogłam w nocy spać miałam bóle brzucha, kręgosłupa, głowy, nie do wytrzymania. Trwało to półtora roku. Próbowałam ratować się u lekarza rodzinnego, przepisywał mi benzodiazepiny i jakiś lek na spanie, uzależniłam się od tego, choć na początku pomagało. Spałam po 2 godziny, czasem mniej przez ten czas, wyglądałam jak upiór, co sprawiało, że znienawidziłam siebie tak, że w ogóle przestałam na siebie patrzeć, bo mnie dołowało moje odbicie. Nie miałam wsparcia, ukrywałam to wszystko, a gdy powiedziałam mamie i siostrze, to mnie wyśmiały, powiedziały, że wymyślam i robię z siebie wariatkę :(: Nie dawałam rady. Miałam dwie koleżanki, które mnie rozumiały, ale nie zadręczałam ich swoim obniżonym nastrojem, one żyły normalnie, a ja nie chciałam nikogo dołować. Nie chciałam żyć, nie miałam siły. W końcu trafiłam do psychiatry, byłam w bardzo złym stanie. Ryczałam mu tam, że nie mogę na siebie patrzeć, że nie mam wsparcia, on to wszystko przypisał temu, że mnie facet zostawił, dał leki po których myślałam, że odjadę, zemdlałam nie wiem co się ze mną stało. Dopiero za drugim razem trafił i pierwszy raz przespałam całą noc (amitryptilina na noc, rano seronil). Byłam szczęśliwa, bo to było dla mnie najważniejsze, żebym mogła spać. Miałam krótką psychoterapię, ale myślę, że w niczym mi nie pomogła. I potem jakoś się kulało poznałam mojego męża i były to dobre lata, choć przeżywałam wszystko nadal, dołowałam się niepowodzeniami i nadal miałam problem z ludźmi. Skończyłam studia, poszłam do pracy i się zaczęło. Usłyszałam, jak mnie obgadują już pierwszego dnia. Drugiego wchodzę ledwo i słyszę to samo. Nie chciały mi pomagać, odpowiadać na pytania, a było ich kilka, traktowały jak powietrze. Oczywiście, że nie wszystkie, ale to i tak było dla mnie za dużo. Po dwóch tygodniach jak już mniej więcej wiedziałam co mam robić zmieniły nastawienie. Ale ja już wtedy miałam ataki paniki, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, wiedziałam, że to od stresu, ale wtedy nie myślałam, że to nerwica i fobia społeczna. Męczyłam się bardzo, bałam się ośmieszenia, tego, aby nikt nie widział tych ataków, a to właśnie wtedy przychodziło. Po 2,5 roku zaszłam w ciążę i nawet wtedy ataki nie mijały, będąc na zwolnieniu w domu ciągle doszukiwałam się zagrożeń ze strony własnej osoby znowu ten problem z lustrem, nienawiść do siebie, chęć bycia kimś innym. Tak samo nie mogłam patrzeć na siebie na zdjęciach. Jeszcze do tego przyplątała mi się niedoczynność tarczycy, ale po ciąży na szczęście minęła. Urodziłam córeczkę, wszystko szczęśliwie i wpadłam w depresję. Nie chciałam żyć, zastanawiałam się jak ktoś tak beznadziejny może chodzić po tym świecie. Jakoś się podniosłam, było mega ciężko, tym bardziej, że byłam prawie cały czas sama w domu. Ciągle się czegoś bałam. Ale powoli było coraz lepiej. Miałam cały czas jakieś myśli, które mnie dołowały, DD, w tej chwili też jeszcze się to wszystko pojawia ale dzięki forum i Waszym nagraniom jest dużo lepiej. Cały czas się uczę akceptować, nie nakręcać, ale nie zawsze się udaje. Myśli mam często takie, że porównuje się do innych niby chcąc być lepszą, ale ja tak naprawdę tego nie chcę. Jestem skromna i to jest ostatnia rzecz jakiej bym chciała. Albo, że spotykam kogoś i mam DD, nie mogę się skoncentrować i robię z siebie debila, czyli cały czas ten lęk przed ośmieszeniem. A nie raz już tak było, że widziałam to, że ludzie widzą, że coś jest ze mną nie tak. Chcę żyć swoim życiem i nie myśleć o innych ludziach. Czasem mi się to udaje, ale wiele razy nie umiem puścić kontroli, czuję, że nie zachowuję się nie naturalnie i już mnie to denerwuje. Często się wtedy gniewam, wybucham, a z natury jestem spokojna i nie czuje siebie, a to jest już najgorsze. Spotykam się z osobami, które znają tego mojego kolegę sprzed lat i czuję się przy nich źle, nie umiem być swobodna choć czasem mi się udaje. Chcę być po prostu zawsze sobą przy wszystkich. Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić, choć jeszcze cierpię i czasem mam dosyć wszystkiego. Ale dzięki Wam, wiem że warto i będę się starała nadal. Pozdrawiam Was i trzymam kciuki :lov:

-- 13 marca 2017, o 13:37 --
Jeszcze nie dopisałam, że przygody z braniem leków miałam jeszcze dwa razy, na studiach paroksetyna przez jakiś czas pomagała, a potem w tej pracy nieszczęsnej najpiejrw moklar, po którym czułam się źle i potem seronil, działał przez jakiś czas, ale potem odcięło mnie od emocji i w pracy nadal się denerwowałam i było to samo, więc tak naprawdę leki pomogły mi tylko za pierwszym razem, gdy mogłam wreszcie spać normalnie. Teraz jestem na macierzyńskim, do pracy wracam za kilka miesięcy i nie wiem jak to będzie... Czasem mam dzień, że czuję się dobrze i dzięki temu mam nadzieję, że wyjdę z tego. Pozdrawiam ;)

-- 13 marca 2017, o 15:16 --
I jeszcze jedno. Zawsze miałam kiepski kontakt ze swoją mamą. Nigdy ze mną nie rozmawiała, zawsze krytykowała, nigdy nie chwaliła. Ciągle na mnie krzyczała, wszystko robiłam źle. Przez to ja też jestem bardzo krytyczna wobec siebie i mam często poczucie winy za wszystko. Zero wsparcia, taka już jest. Jest nerwowa, być może, że znerwicowana, choć się do tego nie przyznaje. Miała ciężko w życiu i pewnie nie umiała inaczej.
Awatar użytkownika
Ardiano K-ce
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: 10 marca 2017, o 05:36

14 marca 2017, o 17:51

Każde z nas miało gorsze epizody zyciowe,jednak zawsze bez względu na wszystko musimy starać sie rozumieć naturę tych rzeczy,oraz akceptować naszą dolegliwość jak inwalida po wypadku,swoje inwalidztwo.Bardzo sie rozpisalas i mam pytanie.Stosowalas sie do leków i miałaś terapię,a czy kiedy kolwiek byłaś zainteresowana medytacja?. Jesli nie to śmiało zachecam.Pewnie juz przez lata,tego wszystkiego,wspieralas sie dietami.Ja jednak wszystkich,teraz i ciebie zachecam do diety szczególnie nawiązującej do "ukladu nerwowego" o ktory warto zadbać.Caly czas popelniamy błąd,szukajac na sile akceptacji innych,skupiamy i biegniemy ku naszym idealom,oraz analizujemy wiele rzeczy a w tym wszystkim,zapominamy o nas samych,bo kto w twoim zyciu,jest najwazniejszy?,jasne ze ty.W tobie,jest prawda i zycze ci bys wraz znia,znalazla dlugo wyczekiwany spokoj,reszta przyjdźie sama.Pozdro.
Aniolekmaly5
Świeżak na forum
Posty: 4
Rejestracja: 7 marca 2017, o 21:13

15 marca 2017, o 10:59

Rzeczywiście rozpisałam się, ale chciałam to z siebie wyrzucić. Ja do niedawna myślałam, że tylko leki są w stanie mi pomóc, bo już taka jestem, że stresuje się z byle powodu i nic innego mi nie pozostaje. Dopiero jak trafiłam na forum zrozumiałam, że jest inaczej. No i przede wszystkim ostatni raz jak je zażywałam to nie pomogły mi, a myślę że było po nich jeszcze gorzej. Dopiero teraz zaczęłam zwracać uwagę na odżywianie, łykam magnez i witaminy, ograniczam słodycze i za medytację również planuję się zabrać. Do tej pory słuchałam różnych nagrań o pozytywnym myśleniu, czy byciu szczęśliwym. Ale to nie wystarcza. Najgorsze są dla mnie stany DD i zanik uczuć, nie odczuwanie siebie, ale jest już lepiej i miewam czasem prześwity. Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź i słowa wsparcia będę starała się je wdrażać i Tobie życzę całkowitego wyjścia z tych stanów, abyś mógł żyć pełnią życia. Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ