Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czesc, mam 37 lat i sie boje

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Kamka_Gumka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 9 stycznia 2017, o 10:33

7 lutego 2017, o 07:41

To znowu ja. Lek trzyma i teraz najbardziej przerazajaca jest mysl ze ja nie kocham mojego meza i dziecka. Tzn ze nie umiem ich kochac. Jestem ddd, neurotykiem i potrzebuje zeby ktos mnie kochal ale sama nie umiem.
Cale zycie szalalam z moim mezem, wzloty i upadki, czesto mialam pretensje do niego. Jak czulam ze mnie kocha to moglam gory przenosic a jak sie odsuwal to bylam wsciekla, nienawidzilam swojego zycia. marzylam o innym.

Wiec teraz mi sie to wszystko sklada w kupe i straszy. Bo jak jest milo, wszyscy usmiechnieci, czuje sie kochana to jestem szczesliwa. a ostatnio wystarczy ze synek mnie odepchnie czy sie jakos glupio zachowa, zdenerwuje mnie i ja wtedy czuje lek i za chwile czuje ze go nie kocham. Mialam tak zawsze tylko zamiast leku czulam zlosc na niego i robilam sie wtedy oschla, zimna. Czuje ze jestem potworem. On to wyczuwa, przymila sie do mnie, ale pyta gdzie tata, boi sie mnie :(
Chce wtedy krzycze i uciec od nich, czuje sie jak w potrzasku.

Jak lek puszcza to zalewam sie lzami, czuje ze ich kocham i zyc bez nich nie moge, tylko z nimi czuje sie dobrze i bezpiecznie. I mysle wtedy tak trzezwo ze nawet jak nie kocham to przeciez moge sie oddalic, robic cos dla siebie i starac sie dbac o synka tak jak umiem. Ale za chwile mysli i lek wracaja. Ze jestem niezdolna do milosci, bo czuje ze kocham tylko jak oni mnie kochaja. czyli tak naprawde czuje sie kochana i myle to z czuciem milosci przez siebie.

Caly czas jak czuje lek to czuje sie jak oszustka.....
Awatar użytkownika
Kondor
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 223
Rejestracja: 21 listopada 2016, o 20:54

7 lutego 2017, o 11:24

Kamka_Gumka pisze:
Caly czas jak czuje lek to czuje sie jak oszustka.....
Czujesz się jak oszustka, bo Ty dalej utożsamiasz się z nerwicowymi emocjami, a to jest podstawowy błąd. Prawdziwa Kamka, to jest ta, która w chwilach, gdy nie odczuwa lęku kocha swego męża i dziecko i jak sama pisałaś odczuwa wtedy szczęście. Problem pojawia się wtedy, gdy nagle nerwicowe emocje przysłonią Ci ten cały obraz, a Ty im się poddasz i się z nimi utożsamisz, wtedy właśnie pojawia się uczucie oszustwa. Bo masz wrażenie, że coś przed rodziną ukrywasz.
Wtedy jesteś zła na siebie, a powinnaś być zła tylko i wyłącznie na nerwicę, bo jak zostało powiedziane w nagraniach my nie jesteśmy zaburzeniem, a zaburzenie nie jest nami.
Mi pomogła w takich chwilach pewna wizualizacja. Gdy dopadało mnie te ogromne poczucie smutku, czy lęku i ogrom idiotycznych myśli taki katastrofalnych życiowych, to sobie wyobrażałem, ze ja prawdziwy JA stoję z boku, a nad moją głową szaleje ogromna nerwicowa burza z piorunami. Każdy piorun, który strzelał niósł za sobą jakąś myśl. U Ciebie może to być właśnie, że nie kochasz dziecka, męża, że jesteś potworem, oszustką itd.
I nie rób nic z tym, przyglądaj się tak z boku. Ty stoisz tu a nerwica jakaś Ci szaleje na głową, ale Ty ją masz gdzieś, uśmiechnij się i pomyśl "Jezu co za głupoty straszne w tych piorunach". I wyobraź sobie też, ze nad chmurami świeci słońce, bo one zawsze tam świeci, tylko tymczasowo burza je przysłoniła. I tak jakbyś była na wakacjach, oczywiście nie bedziesz zadowolona, ze pogoda się popsuła, ale wiesz że nie ma sensu się wściekać i denerwować, bo nic na to nie poradzisz. Po prostu czekasz, aż przejdzie.
W między czasie powiedz, sobie, ze będzie wręcz robić jej na złość. Gdy piorun strzeli myślą "nie kocham dziecka" to pomyśl sobie "No to ja Ci pokaże" i idź do dziecka i go przytul, powiedz kocham itd. Rób wszystko odwrotnie, bo tak by postąpiła prawdziwa beznerwicowa Kamka.
A w chwilach, gdy jest dobrze, wyobraź sobie, że na głową Ci świeci właśnie słonko i burzy nie ma i się uśmiechnij. I wykorzystaj tą pogodę, bo burza znowu nadejdzie, ale jej już się nie bedziesz tak bała, bo już wiesz jak sobie z nią radzić.
Wtedy powinnaś się przestać czuć oszustką, bo oszustem w tym wypadku jest tylko nerwica i na nią powinnaś przekierować całą złość i wyzwać od oszustów, bo tym ona jest - iluzją, która nas oszukuje.
Pomyliliśmy światy ! Świat naszego myślenia uznaliśmy za ten realny, a ten prawdziwy mamy tylko za tło. Za wszelką cenę trzeba to odwrócić !
Kamka_Gumka
Świeżak na forum
Posty: 8
Rejestracja: 9 stycznia 2017, o 10:33

9 lutego 2017, o 08:30

Dziékuje Ci Kondor.

Ja sie tak w tym gubie. Wszystko mi pasuje bo takie leki, zlosci mam od 20 lat tylko na mniejsza skale. Jak cos sie nie ukladalo to mialam ochote uciec i miec inne zycie. Do meza wieczne pretensje mialam zeby byl inny.
Traktowalam go instrumentalnie. Jakby przelewalam na niego swoja wscieklosc za to ze zycie jest nie takie jak bym chciala.
Dlatego jak teraz mam te leki to w nie wierze i mnie tak strasza i sa tak prawdziwe, bo wszystko pasuje do ukladanki.

I staram sobie wtedy przypomniec te chwile kiedy czuje sie normalnie, szczesliwie, dobrze tu i teraz, ale jakos nie umiem w nie wierzyc, bo mam poczucie ze pewnie wtedy udaje. ze sie wmanewrowalam w zwiazek i dziecko bo mi sie wydawalo ze bede dzieki temu szczesliwa. A nie jestem. Fakt ze sie tak zatracilam w zwiazku jakby ze strachu. Ze nikt mnie tak nie pokocha jak on. Nie ma mnie, jestesmy tylko my. I za to jestem zla, na siebie, chociaz wczesniej na meza. Bo mam poczucie ze tak duzo dla niego poswiecilam, zycie w duzym miescie, przyjaciol. Zaczelam zyc jego zyciem, jego znajomymi, jego rodzina. Cos tam robimy co ja lubie, ale generalnie sie dostosowalam do niego. I sobie mysle ze to na pewno jest powod, ale w chwili leku zaczynam go nienawidzic. Wszystko mnie w nim drazni, nawet to ze jest taki dobry. Najgorsze ze ten lek trwa strasznie dlugo. Z reguly jak wracam do domu to puszcza ale bywa ze nie i wtedy mam ochote krzyczec i uciec. POmaga na razie przytulenie...
To jest straszne....

-- 9 lutego 2017, o 08:30 --
Po wizycie u mojej terapeutki, uspokoilam sie. Wiem ze ich kocham. Ale lek caly czas czuje. Maleje po poludniu, pod wieczor jak jestem w domu. Lek znieksztalca mi postrzeganie wszystkiego.
Nie umiem z tym zyc. Bo ja nie skupiam sie na objawach, nie doszukuje sie chorob, tylko czuje potworny lek. Przed zyciem, przed soba. Ze okazalam sie inna niz o sobie myslalam, ze jestem gorsza i zaraz sie wszyscy o tym dowiedza.
Boje sie zyc bo boje sie smierci. przeraza mnie ze zycie nie jest wieczne.
i zauwazylam ze im szczesliwsza sie czuje gdy lek puszcza tym z wieksza sila on mnie w koncu dopada. Jak sie nie boje to te wszystkie strachy wydaja mi sie przesadzone. Umiem do nich podejsc ze spokojem. Ale lek niszczy wszystko. Chce uciekac tylko nie wiem dokad, albo wrocic do domu i wtopic sie w ramiona meza. Albo taty. czuje sie jak mala dziewczynka.....
ODPOWIEDZ