Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Coś niedobrego się ze mną dzieje...

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

20 czerwca 2015, o 20:55

Od 1,5 roku zaczęły się u mnie problemy ze stanami lękowymi, silnymi poczuciami beznadzieji, natręctwami myślowymi.
To były epizody 2-3 tygodniowe. Pierwszy miał miejsce 1,5 roku temu, drugi po miesiącu przerwy, trzeci tego roku w 2 połowie lutego. Czwarty teraz.
Każdy miał nieco inne przejawy. Zawsze było tak, że za dnia obojętnie jak źle nie było, to wieczorem mi się poprawiało, często do tego stopnia, że normalnie funkcjonowałem. W 3 epizodzie było łagodniej, bo niekażdy dzień był zły.
Tym razem nie dość, że pogorszenie było w zasadzie w jednej chwili, nagłe, nie na początku dnia tylko właściwie w połowie dnia, to jesszcze od wczoraj wieczorami mi się nie poprawia... No może nie jest tak źle jak w poprzednich epizodach bo nie odczuwam żadnych lęków nie mam natrętnych myśli, ale od tygodnia całkowicie jestem pozbawiony apetytu, jem dosłownie na siłę, mam kłopoty ze snem, z trudem zasypiam, budzę się nad ranem i mam kłopoty z dalszym snem...
W zasadzie zaczęło się w poniedziałek po południu. We wtorek jeszcze ten wieczór był ok, no ale z dnia na dzień jest gorzej.
Teraz zamiast coś robić to leżę, jakoś tak nic mnie nie cieszy, wszystko mi się takie obojętne wydaje, nie moge na jedzenie patrzeć, nie mogę spać, wszystko do okoła takie bezpostaciowe mi się wydaje, podobnie jak wczoraj wieczorem zamiast poprawy to jest jeszcze gorzej. W zasadzie to wolałbym już czuć jakiś lęk, napięcie niż taką dziwną pustkę, która jest chyba bardziej męcząca... Bo nie czuję ani strachu ani smutku ani radości no nic. W necie sie naczytałem, że tych co to dopadło to im to już nie minęło...

A najgorsze jest to, że w ostatnich dniach raczej takie rzeczy się wydarzyły, że powinienem być w euforii a nie mieć doły i to mnie najbardziej niepokoi...
No bo na uczelni pozamykałem już większość spraw z najlepszymi wynikami, będzie więcej wolnego czasu, poznałem bardzo fajną dziewczynę (jedynie w pracy nie za bardzo mi się układa - ale nie traktuje tego jako wyrocznię życiową). A mam takie wrażenie że wszystkie moje emocje, uczucia są przez coś blokowane. Boję się że to nie minie... Że już tak będzie zawsze. Tak samo zaczęły się problemu z moim popędem prawie 3 lata temu, też jakby coś go zaczęło blokować i nie wrócił do dziś...
Nie wiem co mam zrobić, boję się.
Martwi mnie czy nie zniszczę nowo poznanej znajomości przez to, czy nie zawalę potem studiów, pracy.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 czerwca 2015, o 21:52

A ja tak miałem i mnie minęło więc jak widać może minąć.
Pytanie jest kluczowe, co przez to półtora roku robiłeś w sprawie swoich lęków, natręctw, stanów lękowych?
Czy uczeszczałeś na jakąś terapię? Bo pamietam, że się zastanawiałes czy iść czy nie.
Czy po prostu to było tak, że żyłeś sobie tymi natręctwami jak się pojawiały?

Bo to może byc ogólne zmęczenie, tak zwany stan depresyjny, przemęczenie psychiczne, odcięcie z uwagi na to, że być może nerwica sobie i natręctwa u ciebie hasały, a do tego może miałeś duzo do tego spraw, jakiś obaw.
Sam zobacz, jak tylko coś się dzieje to ty od razu pochłaniasz się myśleniu, ze to zawalisz, tamto zawalisz, wszystko zawalisz.
Być może w ogóle masz taką tendencję do obaw i krótko mówiąc przeciążyło cie to psychicznie.
Nie ma powodu aby jakakolwiek blokada z uwagi na stan emocjonalny miała trwac wiecznie. Opinie czasem po prostu sfrustrowanych i zdolowanych zaburzonych w necie nie są dobrymi przykladami do budowania sobie wstepnej motywacji :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

20 czerwca 2015, o 22:41

Dziękuję za odpowiedź :)
Nie trwa wiecznie, bo życie nie trwa wiecznie xD
...taki żarcik :)
A tak na poważnie, oczywiście miałem iść na terapie ale nie zdążyłem, bo nim zwolniło się na nią miejsce ja już dostałem propozycje pracy i dupa z tego wyszła, tera realnie nie mam czasu na grupową, może jakby była raz w tygodniu to prędzej o ile coś takiego istnieje. Ale to też nie jest tak, że ja cały czas tkwiłem w nerwicach, lękach. Prawdę mówiąc między 1 i 2 epizodem tak trochę tym żyłem, że mało było momentów że się od tego odcinałem. Po 2 epizodzie trochę minęło zanim się całkiem pozbierałem z tego. Początkowo ciągle myślałem a co jeśli to wróci, bałem się tego, ale z czasem zacząłem coraz mniej o tym myśleć aż w końcy wróciłem do normalności całkowitej do normalnych problemów i było ok. Po 3 epizodzie bardzo szybko się pozbierałem i też wszystko wróciło do całkowitej normalności. Dlatego też szczerze przyznam że unikałem terapii, gdyż bałem się że tam się wszystko rozdrapie i będzie znowu źle. Tzn nie że unikałem bo załatwiałem wszystko ale jakoś niechętnie byłem nastawiony.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 czerwca 2015, o 14:07

Ano własnie.
A tu rzecz w tym aby wyzbyc się strachu przed tym, zrozumieć swoje 4 żywioły :) segment-7-epilog-sukces-4-zywiolow-t6250.html
I jak twoje emocje przestają byc dla ciebie tajemnica i przestają byc przerażajace to nie musisz stale wracac do róznych takich epizodów, bo teraz zobacz troche cię zamuliło a ty od razu w głowie zakładasz wszystko co najgorsze.
Bo po prostu nie do końca rozumiesz te stany.
I nie chodzi o to aby takimi różnymi stanami żyć, wręcz przeciwnie ale nie można tez zapominac o nich mając w sobie mnóstwo strachu przed nimi, bo potem jak tylko coś się dzieje to stają się one znowu EPIZODEM a nie ewentualnym chwilowym zachwianiem.
I co gorsza przez to własnie wracają w postaci zaburzenia, bo my sami strachem przed nimi to momentalnie nasilamy i z tego powodu to dłużej trwa oraz z tego powodu czesto w ogóle sie pojawia.
Osłuchaj sobie reszte nagrań jak masz ochotę odburzanie-wedlug-divovica.html

Oprócz tego właśnie z pomocą przyjść może terapia, bo być może jakieś złe podejście do życia, problemów, stresu, przyszłości prowokuje wkoło to przemęczenie psychiczne. I myslę, ze najlepiej iśc sobie na terapię indywidualną i raz w tygodniu na pewno można na taką chodzić.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

21 czerwca 2015, o 15:05

Tzn wiesz co to nawet nie to że się boję samych tych stanów. Raczej mam taki tok myślowy: powinno być super a mam stany lekowe/doła/brak emocji... zamiast sie cieszyć bo naprawde jest czym to ja marnuję sobie życie w tym momencie i zamiast mieć dobre wspomnienia będę miał złe wspomnienia...
Jeśli mam okres w którym nic szczególnego sie nie dzieje, albo mam jakieś realne problemy to może mnie łapać nerwica, wtedy mi to zwisa.
Haha tak wiem, to zapewne jest jeden z problemów, bo podejrzewam, że takie podejście jest złe :) ale nie wiem jak je odwrócić.
Jestem zpatrzony w to by życie przeżyć jak najlepiej dla siebie i innych, by cieszyć się nawet drobnymi rzeczami, jeśli coś mi w tym przeszkadza to dla mnie to już dramat, bo nie po to żyje by się bez sensu męczyć. Tak wiem, zapewne to też złe podejście.
Teraz poznałem dziewczynę tak jak pisałem. Super w końcu coś super miłego, powinna być wielka euforia, no i pierwszy tydzień była :) a tu takie coś no i jak to ? to teraz wspaniałe chwile przepadną, radość obróci się w pustkę ? No takie coś... Zapewne to też niewłaściwe podejście. Terapia pozwoli mi je zmienić ?
Co do strachu pt. "co jeśli nie minie?" to tak jak mówię 3 lata temu z dnia na dzień zaczęły się u mnie problemy z popędem. Nie jest tak, że całkiem zniknął, ale zdecydowanie się osłabił. Związek mi się przez to rozpadł, aczkolwiek to i tak nie był dobry związek więc marna strata. Do dziś nie umiem się z tym pogodzić, bo do dziś nie wróciła ta sprawa do normy... No nie wiem, może to osłabienie jest naturalne, że początkowo zawsze są najsilniejsze chęci, a po doświadczeniach w tej sferze się w jakimś stopniu wytłumiają. Ale nie wiem, nie mam pewności czy tak musi być i to mnie tak też podsyca dodatkowo, że skoro jedna rzecz mogła tak wyparować to czemu np nie może być tak że wyparują emocje i że stanę się zgorzkniałym człowiekiem, bez umiejętności przeżywania radości byle czym. Jak rozumiem terapia też pomoże mi się tym zająć ?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 czerwca 2015, o 20:11

Wiesz, terapia to jest narzędzie, dl awielu osób może to być bardzo ważne narzedzie, wskazujące pewne rzeczy, jakąś ewentualną nową inna możliwość, nowe podejście, nową filozofię życiową itp więc w tym ci może pomóc, może wskazywać, pomagać zrozumieć itp.
Natomiast całość zmian, checi zmian to tak naprawde zawsze będziesz TY.
zycie niestety nie jest prawie nigdy całe usłane różami i w życiu najcześciej trzeba się z czymś przemeczać. Jakby troche widze u ciebie taka presje potrzeby ciągle bycia szczęsliwym.
CIągle szczeście, tu powinno być szczęście, tam powinno być szczęście a wszystko inne nieważne albo wyparte bo przeciez powinno być szczęście i sama euforia.

W zyciu może byc wiele szczęścia ale obok tego też jest wiele potrzeby w różnych sprawach i momentach, sytuacjach przemęczenia się. I w sumie to dobrze sobie przyswoić i się z tym pogodzić.
Bo to jest w sumie bym powiedział normalizacja życia, i nie chodzi aby żyć problemami, trudnymi chwilami ale jeśli się takowe zdarzają to nie można natychmiastowo od nich uciekać, żądac natychmiastowego rozwiązania bo inaczej tragedia.
To jest kwestia wewnętrznego nastawienia się, nowego nastawienia.

A tak to terapia może pomóc we wszystkim o ile się na to otworzymy.

Problemy z popędem to trochę inna sprawa niż emocje moim zdaniem o ile był problem, bo oczywiście, ze po pewnym czasie w związku nie musi stawac 6 razy dziennie :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

21 czerwca 2015, o 23:24

Oczywiście że życie różami usłane być nie musi, no ale żeby nie cieszyć się momentami kiedy są ku temu realne podstawy ? xD
Jak są problemy to wiadomo nie ma się czym cieszyć ale jak ich nie ma to mam sie też umartwiać ?... :P
O to mnie sie rozchodzi.
Czy jeśli mam takie problemy to oznacza że po wieloletniej terapii mam szanse na poprawę a przez ten czas mogę wszystko co mam stracić ? Przecież potem już tego nie odzyskam...
ODPOWIEDZ