Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wyścig zbrojeń

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
ODPOWIEDZ
Patryk2
Świeżak na forum
Posty: 16
Rejestracja: 28 października 2017, o 08:59

25 listopada 2017, o 01:02

Cześć! Potrzebuję pomocy, ponieważ moja choroba wymyśla coraz to nowe sposoby aby mnie pognębić...

Wszystko zaczęło się w lutym. Mam cudowną dziewczynę i myślałem o oświadczynach, ale wtedy niestety zaczęła się nerwica... Wyłączyłem się zupełnie, przestałem odczuwać emocje na zmianę ze stanami depresji gdzie tylko płakałem. Zaczałem w marcu chodzić do psychologa i trwa to do dziś. Po ogromnej karuzeli gdzie na przemian następowały krótkie euforie iczułem się dobrze a uczucia wracały na przemian ze stanem ogromnej derealizacji - nic nie czułem - oraz depresji gdzie nic mi się nie chciało oprócz płaczu... Cały czas dręczą mnie strasznie natrętne myśli, z którymi coraz lepiej zacząłem sobie radzić. Myśli, że jestem psychopatą, że skrzywdzę ludzi, że jestem pedofilem, homoseksualistą albo, że podobają mi się inne kobiety, lub że nie kocham mojej dziewczyny. Stanom wyłączenia się towarzyszy brak libido (nie uprawiamy seksu, ale okropnie jest nie odczuwać podniecenia tuląc Ukochaną).
Po dwóch największych kryzysach, które zagroziły naszemu związkowi jakoś wziąłem się w garść od połowy października. Od tamtego czasu aż do ostatniej środy było stabilniej. Wciąż zdarzały się złe dni, ale już się tak nie wyłączałem. Zacząłem też lepiej radzić sobie z natrętnymi myślami.
Przede wszystkim nie pozwalałem chorobie wmówić mi, żę Bóg mnie opuścił oraz, że nie kocham mojej dziewczyny. Wiara w Boga i miłość do Ukochanej to moje dwa życiowe filary bez których nie istnieję.

Moja walka z chorobą jest jak wyścig zbrojeń, gdy już myślę, że jest lepiej ona wymyśla coś czym ściąga mnie w dół. W litopadzie aż do środy nie płakałem i to był sukces. W środę już prawie się załamałem, ale dalej walczę.

Teraz mam taki problem. W środę czułem się dobrze. Rano miałem wolne, pojechałem do dziewczyny zjeść śniadanie potem pojechaliśmy pobawić sięna basenie i było super. Następnie udałem się do pracy - mam nowe stanowisko, które okropnie mnie stresuje (to dla mnie nowość bo przed chorobą nie należałem do osób podatnych na stres). Tym razem jednak było znośnie. Dużo rozmawiałem z kolegami i koleżankami w pracy, zwłaszcza z jedną. Jest w porządku i lubię ją trochę. W taki normalny sposób jak się lubi kolegów z pracy.

Niestety wieczorem w domu towarzyszyło mi dużo myśli o pracy i parę skojarzeń z tą dziewczyną. Nic wielkiego, zwykłe skojarzenia. Niestety zacząłem sięniepokoić i nerwicować dlaczego tyle razy o niej pomyślałem i od tamtej pory pojawia się w moich myślach. Na zasadzie skojarzenia, żadne konkretne myśli np. tylko imię. Dobija mnie to, bo wpadłem w dołek, że myślę o kimś kto nie jest moją dziewczyną i że dlaczego to robię. Myślę, że to nakręca strach i przez to ta myśl pojawia się jeszcze częściej. Najgorzej, że pojawia się gdy chce pomyśleć o mojej dziewczynie lub gdy piszę do mojej dziewczyny smsa itp... Wiem, że kocham tylko moją jedną i jedyną. Wiem, że choroba wiele razy próbowała podejść to uczucie i je podkopać. Wszystko zwalczyłem i próbuję przeczekać i to, ale dołuje mnie tp znowu a nie chcę cofnąć sięw tej walce :(
Czytałem wasze posty i próba wyluzowania oraz spędzania czasu jak gdyby wszystko było normalnie powoduje, że czasem nagle tak jest. Że wracają uczucia i jest bardzo miło. Jestem jednak niecierpliwy i łatwo wpadam w ogromne poczucie winy, które mnie blokuje. Czuję się zły, najgorszy na świecie i niegodny miłości. Tak jest i teraz.

Nie chce myśleć o tej koleżance. Nie wiem czemu pojawia mi się w głowie to imię. Nie chcę się z nią umawiać, jest obiektywnie ładna, ale nie podoba mi się. W ogóle to zwykła relacja i nie chce nic od niej ani z nią. Dlaczego zatem nie mogę odpuścić i te myśli wciąż mnie nękają? Jak się odblokwać i uwolnić od tego? Chcę znów czuć miłość do Ukochanej. Chce żęby moja męskość znów odżyła i żeby to wszystko wreszcie się skończyło.

Czy myślicie, że to tylko kolejne natrętne myśli? Że nie mam się czego bać? Prośże pomóżcie!
Awatar użytkownika
Halka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 457
Rejestracja: 18 czerwca 2017, o 21:29

25 listopada 2017, o 06:20

Hej. Przeczytaj swojego posta, jagby go ktoś inny napisał , co onim myślisz , co zle robi ten ktoś kto go napisał. To może sam napisz mu co ma robić gdzie błąd popełnia. Jak bardzo czegoś niechce i to ma , a czego chce to niemoże . Zobacz jakie to pokręcone a gdyby tak póścić kontrole i może jak dziecko tak naodwrót tak naopak sprubować. Nieznaczy że masz umawiać sie zjakąś dziewczyną ale czemu masz sie niedać zaprzyjaznić, może ma faceta albo wcale niejest taka fajna , a może fajna i poznać warto , poco zastanawiać i galopować doprzodu , czas pokaże niech biegnie swoim rytmem a Ty bądz jego obserwatorem , daj sie ponieść jak na fali i tylko wyciągaj wnioski a niekombinuj, jak koń podgóre. Przecież i tak masz logike , niejestezmy tylko emocjami, troszke je tylko musimy nakierować nawłaściwy tor i czasem jak do dziecka mówić.
Awatar użytkownika
eyeswithoutaface
Moderator
Posty: 1515
Rejestracja: 25 lutego 2017, o 21:44

25 listopada 2017, o 09:06

To typowa natretna myśl :) Zobacz: pomyślałes o tej koleżance i od razu zaczales wchodzić w analizę: a dlaczego, a po co, przecież nawet jej jakoś bardzo nie lubię, przecież wcale nie chce o niej myśleć.... No i stało się, nadales myśli wartość, poczules lęk, mózg to zapamiętał i dlatego teraz te myśli wracają jak czkawka, chociaż Cię niepokoją I są niechciane. Nie szarp się z nimi. Pozwól sobie myśleć o tej koleżance, ale okaz temu obojętność, nie daj się straszyć, to TYLKO głupia myśl. Ignoruj ja jeśli Cię bardzo denerwuje. Nie daj się wciągać w analizę typu: a może to coś znaczy skoro tyle o niej myślę. Nie, to nic nie znaczy poza tym że masz nerwice :) I absolutnie żadnych wyrzutów sumienia. Widać że bardzo kochasz swoją dziewczynę i dlatego Twój lęk atakuje właśnie tą wartość. Nie daj się :) Nie ma żadnego powodu żeby się utożsamiać z wytwórami przestraszonego umysłu. Pozdrawiam :)
"Nie pytaj, czego potrzebuje świat. Zapytaj raczej, co sprawia, że ożywasz, i zrób to.
Bo to, czego świat potrzebuje, to ludzie, którzy budzą się do życia."
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

25 listopada 2017, o 10:53

Patryk2 pisze:
25 listopada 2017, o 01:02
Cześć! Potrzebuję pomocy, ponieważ moja choroba wymyśla coraz to nowe sposoby aby mnie pognębić...

Wszystko zaczęło się w lutym. Mam cudowną dziewczynę i myślałem o oświadczynach, ale wtedy niestety zaczęła się nerwica... Wyłączyłem się zupełnie, przestałem odczuwać emocje na zmianę ze stanami depresji gdzie tylko płakałem. Zaczałem w marcu chodzić do psychologa i trwa to do dziś. Po ogromnej karuzeli gdzie na przemian następowały krótkie euforie iczułem się dobrze a uczucia wracały na przemian ze stanem ogromnej derealizacji - nic nie czułem - oraz depresji gdzie nic mi się nie chciało oprócz płaczu... Cały czas dręczą mnie strasznie natrętne myśli, z którymi coraz lepiej zacząłem sobie radzić. Myśli, że jestem psychopatą, że skrzywdzę ludzi, że jestem pedofilem, homoseksualistą albo, że podobają mi się inne kobiety, lub że nie kocham mojej dziewczyny. Stanom wyłączenia się towarzyszy brak libido (nie uprawiamy seksu, ale okropnie jest nie odczuwać podniecenia tuląc Ukochaną).
Po dwóch największych kryzysach, które zagroziły naszemu związkowi jakoś wziąłem się w garść od połowy października. Od tamtego czasu aż do ostatniej środy było stabilniej. Wciąż zdarzały się złe dni, ale już się tak nie wyłączałem. Zacząłem też lepiej radzić sobie z natrętnymi myślami.
Przede wszystkim nie pozwalałem chorobie wmówić mi, żę Bóg mnie opuścił oraz, że nie kocham mojej dziewczyny. Wiara w Boga i miłość do Ukochanej to moje dwa życiowe filary bez których nie istnieję.

Moja walka z chorobą jest jak wyścig zbrojeń, gdy już myślę, że jest lepiej ona wymyśla coś czym ściąga mnie w dół. W litopadzie aż do środy nie płakałem i to był sukces. W środę już prawie się załamałem, ale dalej walczę.

Teraz mam taki problem. W środę czułem się dobrze. Rano miałem wolne, pojechałem do dziewczyny zjeść śniadanie potem pojechaliśmy pobawić sięna basenie i było super. Następnie udałem się do pracy - mam nowe stanowisko, które okropnie mnie stresuje (to dla mnie nowość bo przed chorobą nie należałem do osób podatnych na stres). Tym razem jednak było znośnie. Dużo rozmawiałem z kolegami i koleżankami w pracy, zwłaszcza z jedną. Jest w porządku i lubię ją trochę. W taki normalny sposób jak się lubi kolegów z pracy.

Niestety wieczorem w domu towarzyszyło mi dużo myśli o pracy i parę skojarzeń z tą dziewczyną. Nic wielkiego, zwykłe skojarzenia. Niestety zacząłem sięniepokoić i nerwicować dlaczego tyle razy o niej pomyślałem i od tamtej pory pojawia się w moich myślach. Na zasadzie skojarzenia, żadne konkretne myśli np. tylko imię. Dobija mnie to, bo wpadłem w dołek, że myślę o kimś kto nie jest moją dziewczyną i że dlaczego to robię. Myślę, że to nakręca strach i przez to ta myśl pojawia się jeszcze częściej. Najgorzej, że pojawia się gdy chce pomyśleć o mojej dziewczynie lub gdy piszę do mojej dziewczyny smsa itp... Wiem, że kocham tylko moją jedną i jedyną. Wiem, że choroba wiele razy próbowała podejść to uczucie i je podkopać. Wszystko zwalczyłem i próbuję przeczekać i to, ale dołuje mnie tp znowu a nie chcę cofnąć sięw tej walce :(
Czytałem wasze posty i próba wyluzowania oraz spędzania czasu jak gdyby wszystko było normalnie powoduje, że czasem nagle tak jest. Że wracają uczucia i jest bardzo miło. Jestem jednak niecierpliwy i łatwo wpadam w ogromne poczucie winy, które mnie blokuje. Czuję się zły, najgorszy na świecie i niegodny miłości. Tak jest i teraz.

Nie chce myśleć o tej koleżance. Nie wiem czemu pojawia mi się w głowie to imię. Nie chcę się z nią umawiać, jest obiektywnie ładna, ale nie podoba mi się. W ogóle to zwykła relacja i nie chce nic od niej ani z nią. Dlaczego zatem nie mogę odpuścić i te myśli wciąż mnie nękają? Jak się odblokwać i uwolnić od tego? Chcę znów czuć miłość do Ukochanej. Chce żęby moja męskość znów odżyła i żeby to wszystko wreszcie się skończyło.

Czy myślicie, że to tylko kolejne natrętne myśli? Że nie mam się czego bać? Prośże pomóżcie!
Słuchaj każdy może mieć taka myśl ja sam mam tez czasem tak ze sobie pomyśle o jakiejś kobiecie tk jest nasza natura,ale ja niewchodze w analize bo wiem ze to tylko zwykła myśl nic nie znacząca ;) nie przejmuj się ;) im częściej będziesz o tym myślał tym częściej będzie wracać to jest poprostu mechanizm którego nie przeskoczysz,poprostu ta myśl zbagatelizuj ;)
Patryk2
Świeżak na forum
Posty: 16
Rejestracja: 28 października 2017, o 08:59

29 listopada 2017, o 00:24

Dziękuję za odpowiedzi. Zwłaszcza eyeswithoutface bardzo pomocna odpowiedź.
ODPOWIEDZ