Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Straciłem nadzieję. Nie wiem co robić.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 08:38

Ciągle myślę o samobójstwie. Straciłem dla siebie ostatnio nadzieję... nie mam ŻADNEJ wiary, że z tego wyjdę...

Tak silnych objawów leku i somatycznych nie mialem nigdy w życiu jak teraz. Do tego zupełnie oddalilem sie emocjonalnie od ludzi, jakbym nic do nich nie czuł. Skupiam się wyłącznie na sobie... moim cierpieniu.
Mało tego, ciągle planuje samobojstwo, myślę o sposobach na zrobienie tego. To nie jest wkręt nerwicowy, ja się tego nie boje - ja CHCĘ to zrobić. Boję się po prostu, że się nie uda.. tabletki mogą nie zadziałać, boję się duszenia ma stryczku, boję.się że skok z.wysokości mnie nie zabije jezeli to nie bedzie 15-20 pięter. Boje się, że jak spróbuje to nie wyjdzie i będę kaleką do końca życia. Myślałem by pójść na strzelnicę i strzelić sobie w głowę, ale tam trener jest cały czas za Twoimi plecami. Chcę po prostu umrzeć. Nie widzę dla siebie nadziei. Nie mam chęci ani wiary walki. W ciągu ostatniego tygodnia jest ze mną coraz gorzej. Bliscy mają mnie dość bo tylko ciągle płaczę i się użalam nad sobą.
Nie umiem nawet myśleć o niczym innym. Obok lęku jest po prostu marzenie śmierci. Gdyby istniała łatwa i skuteczna metoda, dawno bym to zrobił.

Ja nawet nie chcę odpychać myśli samobójczych od siebie. Ciagną mnie do siebie jak jakaś straszna czarna dziura.

Nie wiem co robić :( Nie mogę się już w żaden sposób uspokoić. Jescze miesiąc temu w miarę normalnie funkcjonowałem, teraz jestem wrakiem, który nie je, nie śpi, wegetuje w cierpieniu. Nie mogę się przytulić do dziewczyny, bo nic nie czuje. Do nikogo nic nie czuje. Nigdy się tak nie czułem!

Chciałbym żyć normalnie jak kiedyś, ale teraz to nie jest możliwe :( Nie umiem tego już odkręcić. Chcę tyko umrzeć.

Proszę, powiedzcie coś.

PS. Tak, lecze się psychiatrycznie i terapeutycznie prawie 2 lata. Leki niestety na mnie nie działają.
Awatar użytkownika
zbigniewcichyszelest
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 284
Rejestracja: 26 listopada 2016, o 15:10

8 stycznia 2018, o 09:28

Po pierwsze - jesteś w super wielkim kryzysie, w którym twój umysł emocjonalny się już tak przegrzał, że sam nie dajesz z tym rady. Taki stan miało wielu z nas. Sam nie raz leżałem na podłodze i płakałem i nie widziałem dla siebie już szansy w życiu, ale po czasie wstałem, zacząłem coś robić i po kilku dniach wszystko jakoś się poprawiło. Życie nam dane to coś w rodzaju misji. Jeden dostanie łatwiejszą, jeden trudniejszą. Pewnie uważasz teraz, że masz najciężej ze wszystkich, ale to samo przeżywa każdy z nas na forum. Pomyśl o dzieciach przykutych do łóżek szpitalnych, albo kalekach, których jedynym marzeniem jest wyjść z domu na spacer albo po prostu umieć chodzić. Zabić się jest najłatwiej. Wyskakujesz z okna i już, po problemie, ale jednak nie o to tutaj chodzi. Dostałeś taką szansę RAZ i nigdy już nie zasmakujesz życia. Czy nie warto o nie jednak trochę powalczyć, skoro to jest najważniejsza rzecz w twojej egzystencji? Wiem, że chu.jowo się czujesz teraz ale tak czuje się na tym forum prawie każdy. Zabijając się przeniesiesz ten cały syf na swoich bliskich, którzy do końca życia będą się obwiniać. Mówisz, że masz dziewczynę - chcesz aby ona odnalazła twoje wiszące ciało lub zwłoki rozbryzgane po całym chodniku? Chcesz żeby to ona do końca życia bujała się po psychiatrach z zaburzeniami i wyrzutami sumienia? Nawet jeżeli masz tak cierpieć do końca życia, to miej na tyle siły i na tyle jaj, żeby to wszystko znieść, bo przerzucanie tego na swoich bliskich to tylko i wyłącznie twoja osobista ucieczka od problemu. Problem nie zniknie i tak, tylko ty go po prostu odczuwać nie będziesz. Wstrzymaj się z jakimikolwiek decyzjami na jakiś czas. Odpuść wszystko, wyjdź na dwór, kup sobie coś fajnego, zamów pizze i przeczekaj ten stan. Zobaczysz że po jakimś czasie będzie lepiej, a może i nawet kiedyś będziesz się śmiał z tego, że w ogóle ci coś takiego przyszło do głowy.
BTW skąd jesteś? Może są jacyś ludzie z forum w twojej okolicy, którzy by mogli się spotkać i porozmawiać. Każdy z nas przechodził przez taki stan i to zapewne nie raz, więc zawsze to jakieś wsparcie.
Zamiast wierzyć nerwicy, uwierz w nerwicę :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 09:51

Hej,

ale ten stan trwa już praktycznie miesiąc. Nie mogę przestać myśleć o chorobie, samobójstwie. Nie mogę się nawet uśmiechnąć. Nie mam siły się już zmuszać. Wiem, że to moze przejść, ale ja nie wiem jak to zrobić. Znam nagrania divoVica. Znam wpisy, czytalem i słuchałem setki razy. Co jakiś czas udawało mi się przekładać wiedzę na praktykę, ale nie robiłem tego sumiennie. Teraz zrobiło się tak źle, że w ogóle nie potrafię tego robić.

W tym moim stanie wszystko i wszyscy przestali mnie obchodzić. Liczę się tylko ja. Nawet mnie nie obchodzi co by się stało z bliskimi gdyby mnie znaleźli martwego. Przez to czuję się jeszcze podlej. Ale ja nawet myslę, że przecież MOGĘ tak się czuć i tak zachowywać bo czasem jest tak, że coś kogoś przerasta. Nie mam żadnej motywacji. ŻADNEJ. Chcę żyć, ale nie mogę dłużej w tym stanie! Nie mogę :(

Nie umiem tego przepędzić. Część mnie nawet nei chce przestać myśleć o samobójstwie. A jak mam sprawić by było lepiej jeżeli podstawą jest akceptacja zaburzenia? Ja myśląć o samobójstwie jestem po totalnie przeciwnej stronie barykady. Ja nie chcę akceptować. Objawy i myśli są zbyt silne. A mówię to po 1,5 roku terapii! Mam całą potrzebna wiedzę, ale już nie umiem w ogóle z niej korzystać. Teraz wydaje mi się to po prostu niemożliwe.
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

8 stycznia 2018, o 10:03

Mi się wydaje ze nieakceptujesz swojego zaburzenia ciagle się z nim szarpiesz jak masz tego dość to może być właśnie Twój przełom żeby na 100% zacząć akceptować swoje zaburzenie i zacząć „walczyć” a nie ciagle się w nim kręcić.Ja jak zacząłem pracować nad akceptacja zmieniać otoczenie myślowe i ni siedzieć ciagle w swojej głowie tylko wychodzic na zewnątrz patrzeć i zwracać coraz bardziej uwagę na świat zewnętrzny zacząć żyć swoim życie zacząłem się lepij czuć mimo kryzysów.Zacznij działać !samo chodzenie na terapie i przyjmowanie leków nie uleczy Cię cudownie !!to tylko wspomagacze tak jak to mówią chłopaki z forum !glowa do gory i Walcz wiem ze dasz radę tylko musisz zacząć nad sobą pracować !!
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 10:10

Ale ja nie mogę przestać siedzieć w swojej głowie. Objawy... myśli, jest tego tak dużo, że mogę oszaleć. Nie wiem po co mam to robić dłużej. Nie czuję tego. Nie czuje sensu... Nawet nie chcę robić tego dla rodziny...
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

8 stycznia 2018, o 11:25

Chłopie masz kryzys.Jeden ma co dzień inny tydzień a Ty miesiąc.

Skoro te leki nie pomagają to inne musisz spróbować.Powiedz jasno terapeutę co się kłębi w Twojej głowie i działań czas zacząć.

Masz dziewczynę?Super.
Pogadaj z nią.Jesli masz w niej wsparcie i między Wami ok to trzymaj się tego.Ktos trwa z Tobą i sam nie jesteś.

Każdy z nas tu ma kryzysy i żyjemy.Do przodu staramy się iść.
Ja też mam często gorsze dni i myśliwi i somatycznie.
I psiakostka!!! Brzydko mówiąc.Działam jak mogę.Pracuje choć mówię do męża że nie idę do roboty bo kiepsko się czuję.
Mąż bez zastanowienia mówi żebym nie pierdzieliła głupot bo i tak pójdę i nie jest ze mną žle.

Nie wkręcaj sobie i nie myśl o tym.
Pracujesz?Masz hobby? Zajmij się czymś.

Nerwa to nie koniec świata! Leków nie biorę bo mam cel.I tak czy atak ja go osiągnę.Moze i ciężko będzie ale męczę się bez leków żeby być świadoma co robię i czuje.

Idź i zmień leki.Bedzie dobrze a sam nie jesteś ! :friend:
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 11:32

Iwona29 pisze:
8 stycznia 2018, o 11:25
Chłopie masz kryzys.Jeden ma co dzień inny tydzień a Ty miesiąc.

Skoro te leki nie pomagają to inne musisz spróbować.Powiedz jasno terapeutę co się kłębi w Twojej głowie i działań czas zacząć.

Masz dziewczynę?Super.
Pogadaj z nią.Jesli masz w niej wsparcie i między Wami ok to trzymaj się tego.Ktos trwa z Tobą i sam nie jesteś.

Każdy z nas tu ma kryzysy i żyjemy.Do przodu staramy się iść.
Ja też mam często gorsze dni i myśliwi i somatycznie.
I psiakostka!!! Brzydko mówiąc.Działam jak mogę.Pracuje choć mówię do męża że nie idę do roboty bo kiepsko się czuję.
Mąż bez zastanowienia mówi żebym nie pierdzieliła głupot bo i tak pójdę i nie jest ze mną žle.

Nie wkręcaj sobie i nie myśl o tym.
Pracujesz?Masz hobby? Zajmij się czymś.

Nerwa to nie koniec świata! Leków nie biorę bo mam cel.I tak czy atak ja go osiągnę.Moze i ciężko będzie ale męczę się bez leków żeby być świadoma co robię i czuje.

Idź i zmień leki.Bedzie dobrze a sam nie jesteś ! :friend:
Leki na mnie nie działają, testowałem bardzo dużo różnych środków. Tylko benzo mi trochę dają ulgi, ale wiadomo że nie moge ich brać ciągle.
Obawiam się, że ostatnio bardzo zasabotowałem nasz związek moim zachowaniem. Nie jestem sam, bo jeszcze nawet mam rodzinę. Ale po prostu wszystko straciło dla mnie znaczenie. Czuję się otempiały na innych. Nigdy nie miałem tego w takim stopniu jak teraz. Przez to czuje się jeszcze podlej.

Hobby? Miałem wiele. W czasie zaburzenia było z tym raz lepiej raz gorzej. Teraz nie potrafię się niczym zająć. Myśli mi nie dają spokoju, objawy to samo. Nie moge się skupić. Tylko się nad soba użalam. To nie jest łatwe przestać!
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 stycznia 2018, o 11:37

radiohead_ pisze:
8 stycznia 2018, o 11:32
Iwona29 pisze:
8 stycznia 2018, o 11:25
Chłopie masz kryzys.Jeden ma co dzień inny tydzień a Ty miesiąc.

Skoro te leki nie pomagają to inne musisz spróbować.Powiedz jasno terapeutę co się kłębi w Twojej głowie i działań czas zacząć.

Masz dziewczynę?Super.
Pogadaj z nią.Jesli masz w niej wsparcie i między Wami ok to trzymaj się tego.Ktos trwa z Tobą i sam nie jesteś.

Każdy z nas tu ma kryzysy i żyjemy.Do przodu staramy się iść.
Ja też mam często gorsze dni i myśliwi i somatycznie.
I psiakostka!!! Brzydko mówiąc.Działam jak mogę.Pracuje choć mówię do męża że nie idę do roboty bo kiepsko się czuję.
Mąż bez zastanowienia mówi żebym nie pierdzieliła głupot bo i tak pójdę i nie jest ze mną žle.

Nie wkręcaj sobie i nie myśl o tym.
Pracujesz?Masz hobby? Zajmij się czymś.

Nerwa to nie koniec świata! Leków nie biorę bo mam cel.I tak czy atak ja go osiągnę.Moze i ciężko będzie ale męczę się bez leków żeby być świadoma co robię i czuje.

Idź i zmień leki.Bedzie dobrze a sam nie jesteś ! :friend:
Leki na mnie nie działają, testowałem bardzo dużo różnych środków. Tylko benzo mi trochę dają ulgi, ale wiadomo że nie moge ich brać ciągle.
Obawiam się, że ostatnio bardzo zasabotowałem nasz związek moim zachowaniem. Nie jestem sam, bo jeszcze nawet mam rodzinę. Ale po prostu wszystko straciło dla mnie znaczenie. Czuję się otempiały na innych. Nigdy nie miałem tego w takim stopniu jak teraz. Przez to czuje się jeszcze podlej.

Hobby? Miałem wiele. W czasie zaburzenia było z tym raz lepiej raz gorzej. Teraz nie potrafię się niczym zająć. Myśli mi nie dają spokoju, objawy to samo. Nie moge się skupić. Tylko się nad soba użalam. To nie jest łatwe przestać!
Jeśli nie umiesz zrobic tego dla siebie to zrób to dla swojej rodziny.
Ja jak bylam na Twoim miejscu to zylam dlatego zeby byc z moja siostra bo nie umialam sobie wyobrazić ze dorasta z przekonaniem ze kiedys miala siostre a ona umarla i to na dodatek sama sie zabila.
Ty sie boisz tych mysli mimo ze wydaje Ci sie ze nie.
Idz na terapię bo samo forum moze Ci nie pomoc.
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 11:46

Dlaczego Ci się wydaje, że boję się myśli o samobójstwie? Niestety nie, może wtedy mógłbym logicznie sobie wytłumaczyc, że jak się czegoś boję to tego nie zrobię. Teraz tylko myslę o tym wręcz marząc... Gdybym miał 100% pewność, że coś zadziała i nie bedę przy tym męczyl się np 10h to bym to zrobił. Szukałem przeróżnych metod, ale wszystkie są trudne... W takich sytuacjach zdaje sobie sprawę, że dobrze, że człowiek nie ma dostępu w Polscce do broni palnej. Najgorsze jest to, że ja tych myśli NIE CHCĘ odepchnąć. To jest jedyna rzecz jaka maluje mi się jako rozwizanie. Nie widze innego. Ja się nie boję śmierci, ja tylko boję się że to się nie uda.

Chodze na terapię już 1,5 roku. Miałem wcześniej niedoszłą próbe samobójczą. Próbowałem skoczyć z budynku z 11 piętra. Pod koniec załamałem się bo sobie zdalem sprawę, że zbyt się boję że przeżyję. A wtedy kalectwo do końca życia.

Ze wszystkiego da się niby wyjśc, ot, choćby Victor pokazał, chociaż był w czarnej dupie kilka lat. Ale ja nie wierzę. Próbowąłem 1,5 roku. Nie zniosę dlużej tego więcej. Nie czuję senu by znosić to cierpienie dłuzej. Nie chce tego nawet robić dla innych. Nic nie czuję do nikogo i niczego.
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 stycznia 2018, o 11:53

radiohead_ pisze:
8 stycznia 2018, o 11:46
Dlaczego Ci się wydaje, że boję się myśli o samobójstwie? Niestety nie, może wtedy mógłbym logicznie sobie wytłumaczyc, że jak się czegoś boję to tego nie zrobię. Teraz tylko myslę o tym wręcz marząc... Gdybym miał 100% pewność, że coś zadziała i nie bedę przy tym męczyl się np 10h to bym to zrobił. Szukałem przeróżnych metod, ale wszystkie są trudne... W takich sytuacjach zdaje sobie sprawę, że dobrze, że człowiek nie ma dostępu w Polscce do broni palnej. Najgorsze jest to, że ja tych myśli NIE CHCĘ odepchnąć. To jest jedyna rzecz jaka maluje mi się jako rozwizanie. Nie widze innego. Ja się nie boję śmierci, ja tylko boję się że to się nie uda.

Chodze na terapię już 1,5 roku. Miałem wcześniej niedoszłą próbe samobójczą. Próbowałem skoczyć z budynku z 11 piętra. Pod koniec załamałem się bo sobie zdalem sprawę, że zbyt się boję że przeżyję. A wtedy kalectwo do końca życia.

Ze wszystkiego da się niby wyjśc, ot, choćby Victor pokazał, chociaż był w czarnej dupie kilka lat. Ale ja nie wierzę. Próbowąłem 1,5 roku. Nie zniosę dlużej tego więcej. Nie czuję senu by znosić to cierpienie dłuzej. Nie chce tego nawet robić dla innych. Nic nie czuję do nikogo i niczego.
No to jest powazna sprawa. Ja mam wrażenie ze nie do konca tak tego chcesz bo raczej ludzie ktorzy chca robią to mimo wszystko ( u mnie byky takie 3 sytuacje )
No i co na tej terapii Ci powiedziano ?
Jaka masz diagnoze ? Nie pamietam czy sie Ciebie pytalam czy nie ale czy terapeuta czy lekarz stwierdzili inne zaburzenia mimo nerwicy?
Jak wyglada Twoja terapia i na jaki nurt uczeszczasz ?
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 12:01

Terapia poznawczo behawioralna. Zaburzenia lękowo depresyjne. Tyle i aż tyle.
Nigdy nie miałem takiego dołka ja teraz. Nigdy nie było tak źle. Może być takie załamanie pomimo 1,5 roku starań?
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 stycznia 2018, o 12:21

radiohead_ pisze:
8 stycznia 2018, o 12:01
Terapia poznawczo behawioralna. Zaburzenia lękowo depresyjne. Tyle i aż tyle.
Nigdy nie miałem takiego dołka ja teraz. Nigdy nie było tak źle. Może być takie załamanie pomimo 1,5 roku starań?
Moze być bo Ty popelniasz fundamentalny blad a mianowicie wrecz histerycznie nie chcesz tego miec zamiast zaakceptować to. Brakuje Ci troche w tym wszystkim pokory dlatego tak to wyglada.
Czasami trzeba przyzwolic na cierpienie bo nie masz innego wyjscia.
Niestety akceptacja jest fundamentem calego odburzania i jesli nie przyzwolisz na ten stan teraz to on bedzie sie nasilac.
I teraz mi powiedz co sie bardziej oplaca ?
Szarpanie sie z tym ? Flustracja i takie wlasnie zycie ?
Czy akceptacja ze fatalnie sie czujesz ( poczstkowe lekkie nasilenie objawow) a potem bedzie ich coraz mniej az nerwica wyda Ci sie smieszna ?
Ja tez bylam w takim okresie jak ty ze doslowniw w glowie mialam 10000 mysli albo pustke. Tez nie mialam odczuc tez bylamodrealniona ze wydawalo mi sie ze wymyslilam sobie swiat. Większość z nas tak miala no ale trzeba nauczyć sie przyzwalac na takie ucucia. A u Ciebie jak jest zle to Ty wpadasz w panike (wiem bo wtedy piszesz posty) najzwyczajniej w świecie trzeba powiedziec sobie "Ok teraz tak jest ale wiem ze to.minie" bo to.mija i ja Ci daje 100 prc na to pewnosci ale nie kd razu i nie wtedy kiedy Ty sobie tego chcesz.
Zauwaz ze im bardziej nie chcesz tych mysli tym one bardziej beda no taka jest nerwica. Wiec zrob na odwrot pomysl "Ok niech bedzie mam to gdzies " i wtedy to pusci.
Wiesz nie masz jakis chorób czy zaburzen ciężkich osobowości bo niestety ale czesto ludzie majac nerwice maja inne dodatki gdzie ta nerwica przy tym to pierdola.
Nerwica naprawdę uwierz nie jest rzecza za która warto umierać. I ona nie jest az tak straszna jak patrzy sie na nia z perspektywy czasu.
Teraz masz stany depresyjne z pewnością jakis lek moze wolnoplynacy dlateo jestes spiety,ale musisz sam postanowić
Czy chcesz z tego wyjsc czy miec nadal
Czu chcesz zyc czy popelnic samobojstwo kazda z tych decyzji jest Twoja.
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 12:32

Po prostu nie umiem tego zaakceptować. Wiem, że jak na to przyzwolę to na poczatku moze byc nawet gorzej. Ale ja się tego panicznie boję. Cierpienie jest tak wielkie, że nie umiem na to przyzwolić. Nawet jak cierpienie było słabsze to nie umiałem. Nigdy nie umiałem.

Czyli na wszytsko mówić mam "okej, niech tak będzie"? Na wsystko? Nawet jak tak robię to się użalam dalej, czyli do końca się nie godzę. Nigdy do końca tego nie zaakceptowalem - chociaż byłem blisko. Nie umiem wymusić na sobie konwekwencji w działaniu. Zawsze to jest tydzień, max dwa i załamka na kilka dni. I tak było kilka miesięcy. Teraz jak się załamałem to już nawet na jeden dzień nie umiem sobie przyzwolić cierpienia.

Każdy mi mówi - Twoje życie, Twoje decyzje. Wybieraj czy chcesz żyć czy akceptować. Ja po prostu nie umiem zaakceptować. Po czym poznam, że akceptuję? Po czym mogę poznać, że się nie szarpię z myślami?
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 stycznia 2018, o 12:52

Z akceptacją to jest jedna taka piękna rzecz,ze jesli zaczynasz ja w jakis spoosb praktykowac to ona daje potezna ulge i jak na poczatku mysli moga sie nasilac z czasem daje odpoczynek,a przebiega to w taki sposob
Akceptacja pierwszych mysli - wiera ze to tylko lęk- potykanie sie i wkrecanie w cos innego- praktykowanie po calej lini zaburzenia- na koncu to wydaje sie wrecz az zabawne.
Teraz jak mam jakas mysl ( a mysli maja ludzie rowniez niezaburzeni) to mnie nawet one bawia :) czasami zastanawiam sie jak moglam byc kiedys tak na to nastawiona. Ale traktuje tamten czas z pokora i szacunkiem,ale tez bez strachu . Jesli bede musiala przez to jeszcze rax przejsc to przejde.Jak bedzie trzeba 1000 razy :)
Akceptacje poznasz bardzo szybko po prostu godzisz sie z samopoczuciem i myslami,nie da se tego nie zauwazyc.
Tutaj masz kilka waznych punktow

Kilka błędów, które nie pozwalają nam się uwolnić od lęku i zamartwiania:
1. Szukanie otuchy,
2. Pozostawanie w strefie komfortu i unikanie,
3. Brak akceptacji szalonych myśli,
4. Zbytnie przygotowywanie się,
5. Nietolerancja niepewności,
6. Szukanie perfekcyjnych rozwiązań

Jesli uwazasz ze sie uzalasz to nie rob po prostu tego.
Uwierz troche w siebie i to,ze mozesz bo naprawde zycie potrafi byc jeszcze ciezsze i czasami upadamy na kolana. Jesli widzisz tutaj osoby ktore maja to za soba to zaloz sobie ze ty bedziesz jednym z nich,ale nie nakladaj na to presji czasu,bo to Cie bardzo zgubi. Jest to jest i tyle no i tak nic z tym nie zrobisz
Musisz uzmyslowic sobie,ze to ze Ty bedziesz nad tym plakac,nie chcec to nic nie da nie mozesz niczego z tym zrobic wiec zostaw to w spokoju.
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

8 stycznia 2018, o 13:08

Użalam się bo uważam, że nie da się już z tego wyjść. Wiem, że to złe i to jest przeciwny kierunek do tego >właściwego>.

Co do akceptacji. Czy mogę mówić o akceptacji nawet jeżeli dalej z moimi myślami przychodzi strach? I ja się w niego wkręcam? Przyjdzie mi myśl "dziś znowu nie zasnę, przez to będe czuł się jeszcze gorzej, prezz to nie będę mógł pracować" itd i się tego boję. Mam zaakceptować, że będę się bał i będę się czuł źle? Nawet pomimo, że rujnuje mi to życie teraz?

Plus, jak wygląda akceptacja jezeli nie potrafię się teraz na niczym innym skupić? Ciągle moje myśli krazą wokół tego co się ze mną dzieje i może stać. Nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek. Nawet jeżeli przywolę na chujowe się czucie na chwilę, to moja uwaga dalej jest cała kierowana na mnie. Jak jest z tą uwagą? Im bardziej staram się skupić na czymś innym tym gorzej wychodzi. Frustruję się, że się ciągle na tym skupiam. Moge się skupiać i akceptować to jednocześnie?

Nie rozumiem tej akceptacji :( Wiem, że moge mieć wpływ na użalanie się nad sobą - chociaż by nie użalać się nad sobą na zewnątrz (nawet jezeli uzalam się w środku, to chyba dobry krok, tak?) Byleby nie robić aż tak zbolałych min i nie mówić o tym ciągle - to jest krok w kierunku akceptacji? Jak staram się to robić to w pewnym momencie wybucham jeszcze bardziej, wtedy placzę i mówię, że to już koniec i już dalej tak nie pociągnę.
ODPOWIEDZ