Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Straciłem nadzieję. Nie wiem co robić.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

10 stycznia 2018, o 11:24

Tak, ale na poznawczo behawioralnej nie doszliśmy z terapeutka do tego czego się boję. Ja nawet nie potrafię powiedzieć co w moim życiu jest nie tak... co bym chciał zmienić?

Wiesz, generalnie sam chciałbym się dowiedzieć czego się boję. Ciężko mi zbijać mój lęk kiedy ja nawet nie potrafię powiedzieć czego się boję i co bym potrzebował by poczuć się lepiej.

Terapeutka stwierdziła, że może potrzebuję czegoś głebszego. Ja myślę, że warto spróbować. 1,5 roku terapi poz beh nie pomogło mi zbytnio.

Widzisz, ja forum znam od roku i... no cóż, nie umiem przełożyć wiedzy na praktykę. Mowisz, że meczylaś się półtora roku - chodzilas wtedy na psycho dynamiczną?

Cóż, gdybym się nie nadawał do tej terapii, to z pewnością moja terapeutka poprzednia by mnie tam nie skierowała. Zna mnie 1,5 roku, myślę że wie co robi, a ja też jej ufam :)
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

10 stycznia 2018, o 14:12

W mojej opinii rób to co czujesz. Jeśli czujesz, że psychodynamiczna może ci pomóc wal! Ogólnie Ola ma sporo racji, psychodynamiczna jest ciezsza, ale nie mówmy nie, wszystko zależy nie od nurtu, ale od terapeuty. Jak trafi się taki, który Ci dobrze przemówi to czemu nie.Ja mialam do czynienia z fajnym nurtem humanistycznym, ale babka chyba go sama nie rozumiala, bo kopała na sile w przeszłosci i wszedzie widziala problem(?). Ja po tych wizytach miałam xddd bo już byłam w swiadoma i niektóre kity do mnie nie przemawiały
Wracajac jeszcze do tego, że nie wiesz czego się boisz, nie wiesz, bo na razie masz kryzys. W kryzysie potrzeba trochę czasu by wrócić do względnej równowagi. Podczas kryzysy już nie wiemy często czego się boimy, czego chcemy od życia w podsumowania odpierd** się wszyscy, bo nie wiem co sie dzieje xD
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

10 stycznia 2018, o 19:22

radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 11:24
Tak, ale na poznawczo behawioralnej nie doszliśmy z terapeutka do tego czego się boję. Ja nawet nie potrafię powiedzieć co w moim życiu jest nie tak... co bym chciał zmienić?

Wiesz, generalnie sam chciałbym się dowiedzieć czego się boję. Ciężko mi zbijać mój lęk kiedy ja nawet nie potrafię powiedzieć czego się boję i co bym potrzebował by poczuć się lepiej.

Terapeutka stwierdziła, że może potrzebuję czegoś głebszego. Ja myślę, że warto spróbować. 1,5 roku terapi poz beh nie pomogło mi zbytnio.

Widzisz, ja forum znam od roku i... no cóż, nie umiem przełożyć wiedzy na praktykę. Mowisz, że meczylaś się półtora roku - chodzilas wtedy na psycho dynamiczną?

Cóż, gdybym się nie nadawał do tej terapii, to z pewnością moja terapeutka poprzednia by mnie tam nie skierowała. Zna mnie 1,5 roku, myślę że wie co robi, a ja też jej ufam :)
Na tarapie możesz chodzić różne, po obecnej na inną, taką czy siaką
z każdej na pewno coś wyciągniesz dla siebie, warto sobie robic notatki i cieszyć sie z pracy nad sobą
bo to w sumie jest fajne
Dobrze tam obgadać przekonania typu: czuje sie odpowiedzialny za innych, boje sie ze jestem za malo dobry, krzywy, garbaty itd

ALE z kazdego rodzaju zaburzenia się wychodzi po prostu przez praktykę, wychodzenie poza strefe komfortu
Udowadnianie sobie i zaleknionemu umysłowi że DAŁEŚ RADĘ mimo leku, obaw
PRZEŻYŁEŚ
NIC SIE TAKIEGO NIE STAŁO
NIE MA W ŻYCIU, PRACY, KONTAKTACH Z INNYMI LUDŹMI, SPEŁNIANIU MARZEŃ, SAMODZIELNOŚCI ZAGROŻENIA
samemu sobie udowonić DZIAŁANIEM że nie warto się ograniczać, siedzieć zamknietym w skorupce i wałkowac do usr**ia jakieś lęki obawy.
Nic Ciebie tak z leku nie wyciagnie jak wychodzenie mu na przeciw i walnięcie go z liścia w pysk.
Jak zaczniesz robic to czego się boisz, lęk ustąpi.
Nic na siłę, ale siła i moc w działaniu.
Po prostu... i nic poda to.

Czyli WIEDZA O OBJAWACH, MOZLIWYCH LĘKACH które mamy wszyscy takie same:) I NIE NADAWANIE IM WARTOSCI + DZIAŁANIE, ryzykowanie, wychodzenie poza sfere komfortu pozwala wyjść z iluzji lękowej i żyć, po prostu normalnie żyć.
I tak naprawdę nic innego i nikt poza Tobą samym nie wyciagnie Cie z tego bagienka.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 stycznia 2018, o 21:44

radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 11:24
Tak, ale na poznawczo behawioralnej nie doszliśmy z terapeutka do tego czego się boję. Ja nawet nie potrafię powiedzieć co w moim życiu jest nie tak... co bym chciał zmienić?

Wiesz, generalnie sam chciałbym się dowiedzieć czego się boję. Ciężko mi zbijać mój lęk kiedy ja nawet nie potrafię powiedzieć czego się boję i co bym potrzebował by poczuć się lepiej.

Terapeutka stwierdziła, że może potrzebuję czegoś głebszego. Ja myślę, że warto spróbować. 1,5 roku terapi poz beh nie pomogło mi zbytnio.

Widzisz, ja forum znam od roku i... no cóż, nie umiem przełożyć wiedzy na praktykę. Mowisz, że meczylaś się półtora roku - chodzilas wtedy na psycho dynamiczną?

Cóż, gdybym się nie nadawał do tej terapii, to z pewnością moja terapeutka poprzednia by mnie tam nie skierowała. Zna mnie 1,5 roku, myślę że wie co robi, a ja też jej ufam :)
Myślę, ze Ty przede wszystkim chcesz się dobrze czuć zanim zaczniesz żyć. I możliwe, ze tak było przez całe półtora roku.
Stąd obecny kryzys bo objawy w taki sposób zwykle nie wyciszają się za bardzo. Dlatego przestałeś czuć cokolwiek bo odcięło Cię.

W pierwszym poście w temacie napisałeś, że boisz się choroby, Jakiej choroby?

Od czego tak w ogóle zaczęło Ci się zaburzenie? W jakim momencie życia?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

10 stycznia 2018, o 21:51

radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 11:24
Tak, ale na poznawczo behawioralnej nie doszliśmy z terapeutka do tego czego się boję. Ja nawet nie potrafię powiedzieć co w moim życiu jest nie tak... co bym chciał zmienić?

Wiesz, generalnie sam chciałbym się dowiedzieć czego się boję. Ciężko mi zbijać mój lęk kiedy ja nawet nie potrafię powiedzieć czego się boję i co bym potrzebował by poczuć się lepiej.

Terapeutka stwierdziła, że może potrzebuję czegoś głebszego. Ja myślę, że warto spróbować. 1,5 roku terapi poz beh nie pomogło mi zbytnio.

Widzisz, ja forum znam od roku i... no cóż, nie umiem przełożyć wiedzy na praktykę. Mowisz, że meczylaś się półtora roku - chodzilas wtedy na psycho dynamiczną?

Cóż, gdybym się nie nadawał do tej terapii, to z pewnością moja terapeutka poprzednia by mnie tam nie skierowała. Zna mnie 1,5 roku, myślę że wie co robi, a ja też jej ufam :)
Rozumiem, ze ufasz swojej terapeutce. Ja pisze ze swoich doświadczeń. Nim trafiłam na terapie poz-beh chodziłam przez rok czasu na terapie psychodynamiczna. Ja sie bardzo zle czułam w trakcie tej terapii i po, moj stan zamiast sie polepszyć to się pogarszal. Ta ciągle analiza i analiza analiz, kiedy w stanie lękowym umysl non stop analizuje to na terapii dostawałam nowa porcje analiz. Pod koniec terapii miałam wrażenie jakiegoś pomieszania zmysłów i utraty osobowości.

W leku nerwicowym można szukac i szukac, ale to i tak nie leczy :-) nie ma czegos takiego, ze Ty poznasz przyczynę i nagle nerwica minie. Jak napisala marianna, tu trzeba non stop działać i poszerzać strefę komfortu małymi kroczkami, tu nie ma cudów. Dlatego napisałam,ze to jest harówa. Ja mam wrażenie po Twoim wpisie, ze Ty nie kapujesz za bardzo samej nerwicy. Tak jakby szukasz gotowego wzoru na odburzenie i próbujesz szukac poszczególnych technik, ale nie rozumiesz calosci zaburzenia. Póki nie minie Ci calkiem stan zagrożenia to cala interpretacja świata będzie lękowa i tego nie zmieni poznanie "ukrytej przyczyny zaburzenia".
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

10 stycznia 2018, o 22:25

Olaola - może masz rację. Może wcale nie muszę poznawać "prawdziwej przyczyny" zaburzenia. Ty i Victor i Marianna macie rację. Cały czas chcę czyjejś pomocy, chcę by mnie ktoś z tego wyciągnął. Wiem, że tak się nie stanie :)

Muszę powoli przyzwalać na to wszystko i mam znowu zamiar znowu próbować (dziś pierwszy raz od 3 tygodni nie planowałem samobójstwa, jest progres!)

Liczę, że na psychoterapi może uda mi się zrozumieć lepiej siebie, co pomoże mi w odburzaniu. Po coś ta psychodynamiczna terapia w końcu jest, prawda? Liczę, że może zrozumiem czego/dlaczego się boję i będzie mi łatwiej się z tego odburzyc.

Psychoterapia grupowa, na której byłem w 2014 roku bardzo mi pomogła (na dwa lata stanąłem o własnych siłach na nogi i zapomniałem o lęku). A tam w końcu był nurt psychodynamiczny.

Victor, moje problemy utrudniające mi funkcjonowanie pojawiły się na studiach. Najpierw problemy ze snem, objawy somatyczne, później depresyjne nastroje i lękowe napady płaczu. Odesłali mnie na terapię grupową i pomogło :) Chociaż z perepsektywy czasu nie potrafię powiedzieć co wtedy się stało, że poczułem się lepiej.

Ech, chyba też zaczynam rozumieć, że muszę się nauczyć żyć mimo objawów. Wiem, że też nikt mnie z tego nie wyciągnie... ale liczę, że psychoterapia psychodynamiczna może mi wskazać drogę. W końcu jest to terapia "głęboka i rozwojowa"? Ja się po prostu nie mogę odnaleźć, nie rozumiem siebie i nie wiem w która stronę mam zmierzać, nie potrafię powiedzieć czego mi brakuje, albo czego potrzebuję.

Postaram się znowu poszerzać moją strefę komfortu i dowiedzieć się czegoś o sobie na psychodynamicznej. Może to się jakoś uzupełni?
Na tym forum zauważylem, że wszyscy są przeciwnikami psychodynamicznej. Tak jakby NIKOMU nie pomagała. Pomogła ona w ogóle komuś tutaj? Mi pomogła grupowa psychodymamiczna, jak pisałem wyżej. Chociaż wtedy tez mój stan był 100 razy lepszy...

Ah, że boję się choroby? Nie pisałem o niczym takim :o
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 stycznia 2018, o 23:38

Te pierwsze dwa zdania są bardzo ważne, które napisałeś. Trzymaj się teraz tego :)

Terapia grupowa ogólnie ma szerokie zastosowanie, czasem niezależnie od nurtu.

Co do samej terapii psychodynamicznej to za dużo powiedziane, iż całe forum jest jej przeciwnikiem. Są osoby, które chwalą sobie tą terapię za pewne aspekty.
Sporo jest zależne od terapeuty, wiec nie nastawiaj się źle, każdy ma jakieś własne doświadczenia. Skoro terapeuta behawioralny uznał, że jego terapia jest zakończona, to słusznie zrobił, że posłał Cię gdzieś dalej.
Spróbujesz zobaczysz.

Ważne jest aby naprawdę zrozumieć jednak to co już napisałeś, że tutaj kwestia samej terapii, nurtu a nawet terapeuty nie sprawi, że to zabierze z Ciebie to co czujesz. I tak tutaj wiele lezy po Twojej stronie, a nawet powiedziałbym, zę 80 % ;)
Czasem wydawać się to może przerażające, że trzeba z tym rozprawić się we własnej głowie ale dlatego mamy wiele wskazówek, narzędzi, pomoc itd. Jednak finalnie wszystko siedzi w Tobie i tam też będzie rozwiązane :)

A co do choroby to gdzieś tam napisałeś tak, ze boisz się choroby ale nie chce mi się tego teraz szukać, więc może jakaś pomyłka.

Teraz jak przyjdzie Ci do głowy googlowanie o sposobach zabijania się, to zamiast tego zrób (choćby na siłę) cokolwiek co wcześniej dawało Ci frajdę.
Bo samo to szukanie to taka wydaje mi się dla Ciebie też pewna odskocznia od tego całego cierpienia.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
karolinal1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 12 grudnia 2017, o 14:29

11 stycznia 2018, o 00:30

Olalala pisze:
10 stycznia 2018, o 21:51
radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 11:24
Tak, ale na poznawczo behawioralnej nie doszliśmy z terapeutka do tego czego się boję. Ja nawet nie potrafię powiedzieć co w moim życiu jest nie tak... co bym chciał zmienić?

Wiesz, generalnie sam chciałbym się dowiedzieć czego się boję. Ciężko mi zbijać mój lęk kiedy ja nawet nie potrafię powiedzieć czego się boję i co bym potrzebował by poczuć się lepiej.

Terapeutka stwierdziła, że może potrzebuję czegoś głebszego. Ja myślę, że warto spróbować. 1,5 roku terapi poz beh nie pomogło mi zbytnio.

Widzisz, ja forum znam od roku i... no cóż, nie umiem przełożyć wiedzy na praktykę. Mowisz, że meczylaś się półtora roku - chodzilas wtedy na psycho dynamiczną?

Cóż, gdybym się nie nadawał do tej terapii, to z pewnością moja terapeutka poprzednia by mnie tam nie skierowała. Zna mnie 1,5 roku, myślę że wie co robi, a ja też jej ufam :)
Rozumiem, ze ufasz swojej terapeutce. Ja pisze ze swoich doświadczeń. Nim trafiłam na terapie poz-beh chodziłam przez rok czasu na terapie psychodynamiczna. Ja sie bardzo zle czułam w trakcie tej terapii i po, moj stan zamiast sie polepszyć to się pogarszal. Ta ciągle analiza i analiza analiz, kiedy w stanie lękowym umysl non stop analizuje to na terapii dostawałam nowa porcje analiz. Pod koniec terapii miałam wrażenie jakiegoś pomieszania zmysłów i utraty osobowości.

W leku nerwicowym można szukac i szukac, ale to i tak nie leczy :-) nie ma czegos takiego, ze Ty poznasz przyczynę i nagle nerwica minie. Jak napisala marianna, tu trzeba non stop działać i poszerzać strefę komfortu małymi kroczkami, tu nie ma cudów. Dlatego napisałam,ze to jest harówa. Ja mam wrażenie po Twoim wpisie, ze Ty nie kapujesz za bardzo samej nerwicy. Tak jakby szukasz gotowego wzoru na odburzenie i próbujesz szukac poszczególnych technik, ale nie rozumiesz calosci zaburzenia. Póki nie minie Ci calkiem stan zagrożenia to cala interpretacja świata będzie lękowa i tego nie zmieni poznanie "ukrytej przyczyny zaburzenia".
Co do takich analiz i analiz analiz to dołączę swoje zdanie. Jak byłam na początku terapii to moja terapeutka też szukała igły w stogu siana, ciągłe pytania o dzieciństwo, jakieś dziwne insynuacje, szukanie powodów co mogło wywołać tą nerwice, niedowierzanie w dobre relacje z rodzicami, niektóre jej słowa odebrałam też jako atak na rodziców, że to przez nich ta nerwica bo nie dawali mi tego, co powinni emocjonalnie, że może robili mi krzywdę, że taty nie było w domu tak często jak powinien bo pracował (dla mnie to było normalne, musiał zarobić na rodzine) wyszłam stamtąd tak otumaniona, że nie wiedziałam co sie dzieje, miałam wrażenie że jestem w innym świecie, jakbym była pod wpływem jakichś substancji odurzających, po powrocie do domu zaczęłam rozkmine życia, że może ja nie pamiętam że rodzice mi robili coś złego i gonitwa innych dziwnych myśli, złość na rodziców, że to przez nich jestem taka, że oni mi to zgotowali.... Dopiero po rozmowie z nimi i z babcią się uspokoiłam, i zaczęłam patrzeć na to z dystansem. Kolejnym razem wytłumaczyłam jej że nikt krzywdy mi nie robił, że byłam kochana i że nie mam żalu do taty, że pracował. Odpuściła temat i na szczęście skupiła się na teraźniejszości. Teraz sobie latam do niej i wyciągam wnioski z tego co mówi, ale też praktykuję wszystko co się da z tego forum, bo to dzięki niemu wyprowadziłam się na prostą po największym paromiesięcznym nieprzerwanym lęku. Została mi hipochondria którą zawsze miałam w sobie ale była do zniesienia, aż do momentu kiedy wybuchła i przestała być akcentem w moim życiu a zaczęła grać pierwsze skrzypce. Ale na zakończenie, mi to nic nie dało, że teoretycznie to i tamto mogło wywołać nerwicę, co mi z tej przyczyny skoro lęk czuje tu i teraz i tu i teraz muszę pracować nad sobą. Dlatego staram się nie zagłębiać w przeszłość, tylko patrzę w przyszłość, i w teraźniejszości pracuje nad swoim zaburzeniem oraz na tyle na ile w danym momencie jestem w stanie, wyciągać wnioski z porażek.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

11 stycznia 2018, o 19:56

radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 22:25
Olaola - może masz rację. Może wcale nie muszę poznawać "prawdziwej przyczyny" zaburzenia. Ty i Victor i Marianna macie rację. Cały czas chcę czyjejś pomocy, chcę by mnie ktoś z tego wyciągnął. Wiem, że tak się nie stanie :)
Nie poddawaj się, ważne że działasz.
Powoli małymi krokami a do przodu :friend:
Ja bym nie powiedziała że czekasz aż ktoś Ciebie wyciągnie z tego, a i dobrze mieć jakieś wsparcie
tylko za mało ufasz sobie:)
Jestem pewna że w głebi duszy czujesz że te obawy i lęki to nie Ty:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

11 stycznia 2018, o 21:26

marianna pisze:
11 stycznia 2018, o 19:56
radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 22:25
Olaola - może masz rację. Może wcale nie muszę poznawać "prawdziwej przyczyny" zaburzenia. Ty i Victor i Marianna macie rację. Cały czas chcę czyjejś pomocy, chcę by mnie ktoś z tego wyciągnął. Wiem, że tak się nie stanie :)
Nie poddawaj się, ważne że działasz.
Powoli małymi krokami a do przodu :friend:
Ja bym nie powiedziała że czekasz aż ktoś Ciebie wyciągnie z tego, a i dobrze mieć jakieś wsparcie
tylko za mało ufasz sobie:)
Jestem pewna że w głebi duszy czujesz że te obawy i lęki to nie Ty:)
Dzięki. To miłe.

Teraz jestem tak wycieńczony jak wrócę do domu, że nie potrafię na nic znaleźć siły. Ot, nawet żeby obejrzeć coś lub gdzieś pójść. Jak wracam do domu to najchętniej padłbym na łóżko. Nigdy tak też nie miałem.

Zastanawiam się jak tutaj jest z akceptacją? Ile mam/mogę od siebie wymagać? Mam sobie pozwolić, że jestem totalnym ZOMBIE i nie mogę prawie nic zrobić? Jak bardzo mam się przymuszać?

Moja postawa przyjacielska mówi mi, żebym chociaż spróbował obejrzeć przez godzinę odcinek serialu, że nie muszę więcej robić. Ze mam kryzys najgorszy od początku zaburzenia. Ale boję się, że jak sobie teraz pozwolę na ten zombie-nic-nie-robienie to tak zostanie...

Ile dać sobie czasu? Na ile sobie pozwolić? Ile wymusić? W tym moim dole i wyczerpaniu trochę się zagubiłem.

Plus moja dziewczyna nie daje mi żadnego wsparcia. Mówi, że ja ZAWSZE potrzebuję wsparcia i że tak nie może być. Nie można wiecznie potrzebować wsparcia. W ogóle jakby zapomniała, że nie zawsze tak bylo. Jakby sama nie chciała zaakceptować, że jednak to jest kryzys, a w kryzysie człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia. Jej postawa podwójnie mnie dołuje :( Jasne, ostatnie tygodnie to było ciągłe nakręcanie się i pogarszanie mojego stanu, jakieś plany samobójcze itd = wszystko to trochę na moje własne życzenie. Ale ja chciałbym zacząć to powoli naprawiać, do tego ja jej potrzebuję. A nie dostaję żadnego wsparcia...
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

11 stycznia 2018, o 21:31

radiohead_ pisze:
11 stycznia 2018, o 21:26
marianna pisze:
11 stycznia 2018, o 19:56
radiohead_ pisze:
10 stycznia 2018, o 22:25
Olaola - może masz rację. Może wcale nie muszę poznawać "prawdziwej przyczyny" zaburzenia. Ty i Victor i Marianna macie rację. Cały czas chcę czyjejś pomocy, chcę by mnie ktoś z tego wyciągnął. Wiem, że tak się nie stanie :)
Nie poddawaj się, ważne że działasz.
Powoli małymi krokami a do przodu :friend:
Ja bym nie powiedziała że czekasz aż ktoś Ciebie wyciągnie z tego, a i dobrze mieć jakieś wsparcie
tylko za mało ufasz sobie:)
Jestem pewna że w głebi duszy czujesz że te obawy i lęki to nie Ty:)
Dzięki. To miłe.

Teraz jestem tak wycieńczony jak wrócę do domu, że nie potrafię na nic znaleźć siły. Ot, nawet żeby obejrzeć coś lub gdzieś pójść. Jak wracam do domu to najchętniej padłbym na łóżko. Nigdy tak też nie miałem.

Zastanawiam się jak tutaj jest z akceptacją? Ile mam/mogę od siebie wymagać? Mam sobie pozwolić, że jestem totalnym ZOMBIE i nie mogę prawie nic zrobić? Jak bardzo mam się przymuszać?

Moja postawa przyjacielska mówi mi, żebym chociaż spróbował obejrzeć przez godzinę odcinek serialu, że nie muszę więcej robić. Ze mam kryzys najgorszy od początku zaburzenia. Ale boję się, że jak sobie teraz pozwolę na ten zombie-nic-nie-robienie to tak zostanie...

Ile dać sobie czasu? Na ile sobie pozwolić? Ile wymusić? W tym moim dole i wyczerpaniu trochę się zagubiłem.

Plus moja dziewczyna nie daje mi żadnego wsparcia. Mówi, że ja ZAWSZE potrzebuję wsparcia i że tak nie może być. Nie można wiecznie potrzebować wsparcia. W ogóle jakby zapomniała, że nie zawsze tak bylo. Jakby sama nie chciała zaakceptować, że jednak to jest kryzys, a w kryzysie człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia. Jej postawa podwójnie mnie dołuje :( Jasne, ostatnie tygodnie to było ciągłe nakręcanie się i pogarszanie mojego stanu, jakieś plany samobójcze itd = wszystko to trochę na moje własne życzenie. Ale ja chciałbym zacząć to powoli naprawiać, do tego ja jej potrzebuję. A nie dostaję żadnego wsparcia...
A no tak to jest niestety ludzie bez zaburzen nie potrafią zrozumiec tych z zaburzeniem to tak jak mowic choremu na raka z wizja śmierci ze ma sie cieszyc zyciem.
Mozliwe ze przez poltora roku rzeczywiście ciągle potrzebowałes tego wsparcia i ona sie tym zmęczyla. Mowiles zreszta ze czesto dzwonisz do mamy itp mozliwe ze jestes dosc zajmujacy. Oczywiście mozesz porozmawiac z dziewczyna i poprosic ja zeby takowe wsparcie Ci dala bo nigdy tak zle sie nie czules.

Akceptuje sie wszystko. Postawa przyjacielska polega na tym ze wiesz iz nie jestes w stanie zyc na 100 prc a na 30 i godzisz sie na to bez flustracji czy bez ganiania sie za to,ze jesteś mniej produktywny.
Ty za bardzo szukasz perfekcyjnych rozwiazan a właściwie w nerwicy ich nie ma.
Nikt Ci nie powie
Szczegolowo na czym polega np roznica miedzy pozwalaniem a zmuszaniem się do czynnosci bo kazdy ma inna granice.
Jedni w nerwicy leza w lozku inni prowadzą dom i pracuja. A pelen etat.
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

11 stycznia 2018, o 21:39

Tak, tylko skąd mam.wiedzieć, że moje życie na 30% to nie ucieczka, a faktycznie taki stan który na razie muszę zaakceptować?

Nie leżę całkiem w łóżku, ale wszystko jest teraz trudniejsze x1000.

No i tak jak teraz jest dopiero miesiąc, a mieszkamy razem ponad 3 miesiące. Wcześniej bywało różnie ale dawałem sobie radę całkiem nieźle. Ona już wtedy miała problem z moim rozkojarzeniem, nieogarnieciem itd. Nie chciała tego akceptować. A co dopiero teraz kiedy nigdy nie było tak źle? :o
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

11 stycznia 2018, o 22:14

Widzisz ty potrzebujesz zebym ja Ci konkretnie powiedziała co oznacza to 30 prc - wypisala co sie w tej skali robi...ale tak sie nie da to Ty musisz to wyczuc nie ma perfekcyjnego rozwiazania. .
Masz po prostu zyc- zajmowac mysli
Akceptowac co sie z Toba dzieje i byc wyrozumialym no nikt Ci nie powie dokladnie co masz w ciagu dnia robic...to Ty musisz wiedziec na ile sie czujesz w stanie ale nie rozczulac się nad sobą.
I to TY musisz znalezc w tym wszystkim swoją drogę. Nikt Ci tutaj nie wypisze planu dnia. Tak samo z akceptacją no tu nie ma co sie zastanawiac po prostu żyjesz i pozwalas by myśli płynęły swobodnie
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 384
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

11 stycznia 2018, o 22:36

radiohead_ pisze:
11 stycznia 2018, o 21:39
Tak, tylko skąd mam.wiedzieć, że moje życie na 30% to nie ucieczka, a faktycznie taki stan który na razie muszę zaakceptować?

Nie leżę całkiem w łóżku, ale wszystko jest teraz trudniejsze x1000.

No i tak jak teraz jest dopiero miesiąc, a mieszkamy razem ponad 3 miesiące. Wcześniej bywało różnie ale dawałem sobie radę całkiem nieźle. Ona już wtedy miała problem z moim rozkojarzeniem, nieogarnieciem itd. Nie chciała tego akceptować. A co dopiero teraz kiedy nigdy nie było tak źle? :o
Ja 4 lata kompletnie nie akceptowalem nerwicy, przez co jeszcze bardziej wkręcałem sie w iluzje. Pełnowymiarowa nerwica rąbnęła mnie na 3 roku studiów, które ostatecznie porzuciłem.
Nie mogłem się pogodzić i przeżywałem to, że jestem otępiały i nie ogarniam prostych spraw, a mam do ukończenia pracę licencjacką.
Bez akceptacji życie w nerwicy jest koszmarem.
Ale, gdy już zaczynasz ją praktykować to okazuje się, że mimo tych wszystkich ograniczeń możesz wieść calkiem fajne zycie.
Wcześniej żyłem tylko objawami i wegetowałem. Teraz dd jest na 3 planie, a na pierwszym: rodzina, znajomi, praca,hobby i ogólnie pojęte życie :)
Ten zły nawyk strasznie ciężko zmienić, ale jak raz pojmiesz o co chodzi, to dalej bedzie latwiej.
radiohead_
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 69
Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21

13 stycznia 2018, o 19:14

Mam pytanie odnośnie radzenia sobie i akceptacji.

Generalnie mam mega silne objawy, czuje się caly odrętwialy, zawroty głowy, cieple i zimne prądy przeszywajace ciało. Mam problemy z czuciem twarzy, rąk, nóg. No i do tego ciągły lęk + myśli.

Zasugerowaliscie bym przyjął to cierpienie i o nim nie mówił. Robię tak, staram się robić dobrą minę do złej gry, ale wewnętrznie chcę cały czas wszystkim pokazywać jak się źle czuję i jak bardzo cierpie, chce o tym mówić.
ALE nie robię tego. A przynajmniej ograniczam tyle ile mogę. Czy chęć mówienia o tym to brak akceptacji? Czy jeżeli decyduje się o tym nie mówić, bo wiem że to do niczego nie prowadzi (i wiem, że muszę trochę pocierpiec na razie) to właśnie akceptacja?

Mózg mi podpowiada, że skoro chce o tym mówić to nie akceptuje. Ale ważne, ze decyduje sie nie mówić i to jest wlasnie akceptacja?

Wiem, że nie chcę tego cierpienia i skupiam się na nim. To nie jest tak, że go chce... po prostu staram się ze spokojem go znosić, chociaż im bardziej go próbuje ignorować tym się bardziej nasila. To normalne?

Proszę o rozwianie wątpliwości.
ODPOWIEDZ