Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Straciłem nadzieję. Nie wiem co robić.
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
A ile razy do tej pory to pobycie ze sobą realnie zmieniło coś w Twoim życiu? Myślę, ze zapewne nie pierwszy raz chciałabyś takz robić i to jest problem. Bo to jest nie odsapnięcie a określona postawa, której nie należy utrwalać.
Bo kiedy naprawde dzieje się cos w życiu i my do tej pory nie mielismy tendencji unikowych to spoko ale w innym wypadku to jest to to samo co zawsze.
A często to wycofywanie się nie dotyczy tylko Nas, i trzeba też na to zwracać uwagę. Jeśli w ogóle chcemy mówić o tym, ze mamy kiedykolwiek dojrzale żyć.
Kwestią jest, ze zrobimy to teraz, będziemy robili to zawsze
Bycie ze sobą to w takich wypadkach iluzja, podczas, której rzekomo mamy zrobić ze sobą wiele spektakularnych rzeczy. Ale kiedy wycofalismy się ze strachu, lub z powodu zaburzenia, złego samopoczucia to bycie ze sobą jest tylko kolejnym etapem aby utrwalać ten sam syf, który już nieraz zaprowadził Nas do "bycia ze sobą".
A to tylko zataczało koło i jest zapewne w ostateczności tylko gorzej.
Bo kiedy naprawde dzieje się cos w życiu i my do tej pory nie mielismy tendencji unikowych to spoko ale w innym wypadku to jest to to samo co zawsze.
A często to wycofywanie się nie dotyczy tylko Nas, i trzeba też na to zwracać uwagę. Jeśli w ogóle chcemy mówić o tym, ze mamy kiedykolwiek dojrzale żyć.
Kwestią jest, ze zrobimy to teraz, będziemy robili to zawsze
Bycie ze sobą to w takich wypadkach iluzja, podczas, której rzekomo mamy zrobić ze sobą wiele spektakularnych rzeczy. Ale kiedy wycofalismy się ze strachu, lub z powodu zaburzenia, złego samopoczucia to bycie ze sobą jest tylko kolejnym etapem aby utrwalać ten sam syf, który już nieraz zaprowadził Nas do "bycia ze sobą".
A to tylko zataczało koło i jest zapewne w ostateczności tylko gorzej.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 17
- Rejestracja: 9 maja 2016, o 21:09
No to fakt wielokrotnie miałam taka myśl w swoim życiu...dwa razy próbowałam, zmiany były czasowe bardzo. Zresztą moja terapeutka stwierdziła, że takie pomysły to można robić w wieku nastoletnim, a nie jak się jest tak dużą kobietą :/
Czas wydorośleć chyba
Czas wydorośleć chyba
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Czy pozwalanie sobie na źle czucie to też proces? Po czym poznam, że robię to "dobrze"?Victor pisze: ↑9 stycznia 2018, o 01:19Tak bałem sięradiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 14:02Coś w tym jest, ja się po prostu boję życia. Nie rozumiem tego strachu i nie umiem się z nim zmierzyć. Ciagle szukam pomocy, prawda. Ludzie mówią WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale to nie działa tak prosto ani łatwo. Nie wiem jak to zrobić. Każdy mówi o akceptacji, wpływaniu na stan emocjonalny, dojrzewaniu, a we mnie szaleją emocje. Miotam się i miotam. Ja nie rozumiem tego, nie wiem jak to zmienić.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Czy Ty Victor nie miałeś tez tak, że bałeś się dojrzałości?
A co do leku na sen. Mam Trittico, ale ostatnio czuję się tak źle i tak się nakręcam przed pójsciem spać, że chyba nic nie pomoże mi zasnąć dopóki sie nie uspokoję. Jak klade się spac to badam czy zasnę i boję się, że nie. To jest błędne koło, z którego nie umiem się wyrwać.
Nie zrobisz po prostu wszystkiego naraz.
Myślę, że pierwsze co musisz zrobić to...pozwolić na to aby się źle czuć i bez przerwy nie rozprawiać o tym bliskim. Bo własnie to jakby zmusza Cię do tego, ze przez półtora roku nic się nie zmienia.
Bo Ty żyjesz tematami, które nie są życiem.
Jeśli masz tak duży bardzo problem ze spaniem, że nie śpisz kilka nocy pod rząd to trzeba poszukac do skutku czegoś co w tych teraz pierwszych okresach Ci pomoże spać, choćby co drugą dobę.
Bo brak snu maksymalnie to nasila.
Więc jeśli Trittico nie działa, spróbuj innego np Lerivonu, oczywiście po konsultacji z lekarzem
Czemu miałbyś wywołać burzę?przegrany pisze: ↑8 stycznia 2018, o 15:36Chcialbym Cie Victor tylko spytac jak rozumiec lek przed dojrzaloscia? Bo teraz w tym stanie wydaje mi sie ze tez tak mam, zreszta czego ja nie mam. Ale czy mozliwe jest abym 30 lat tego leku nie mial a nagle sie pojawil i to tak ogromny przed usamodzielnieniem sie? Z tego co kojarze to Ty tez majac 20 kilka lat tez mieszkales z rodzicami i majac zaburzenie 7 lat tez to traktowales jako lek przed dojrzeniem? Czy teraz inaczej na to patrzysz bedac juz zdrowym? Powaznie pytam, nie chce wywolac zadnej burzy.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Lęk przed usamodzielnieniem się może się pojawić wtedy kiedy próbujemy to robić
Czasem zresztą zaburzenia zaczynają się lub nasilają w momentach kiedy próbujemy się usamodzielnić.
Owszem mieszkałem z rodzicami i w pewien sposób przerażała mnie wizja usamodzielnienia się, bo ja wówczas zwyczajnie w świecie nie byłem na to totalnie gotowy.
Nie posiadałem umiejętności a jedynie przerost ambicji nad mozliwościami, brak odporności na stresy, krytykę, ogólnie było dup.nie.
Ale druga strona medalu jest taka, ze byłem zmuszony. Bo nie za bardzo miałem rodzinę, na której mógłbym polegać, a mieszkanie z rodziną było bardziej toksyczne niż wszelkie zaburzenia.
Więc siłą rzeczy musiałem z zaburzeniem czy bez radzić sobie sam.
Lęk przed usamodzielnieniem się mija kiedy nabywamy zaufania do siebie i stawiamy pierwsze kroki, czyli próbujemy...wszystkiego, nie patrząc ciągle na to jak się czujemy
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Kurka no po tym ze sobie pozwalaszradiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 08:37Czy pozwalanie sobie na źle czucie to też proces? Po czym poznam, że robię to "dobrze"?Victor pisze: ↑9 stycznia 2018, o 01:19Tak bałem sięradiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 14:02
Coś w tym jest, ja się po prostu boję życia. Nie rozumiem tego strachu i nie umiem się z nim zmierzyć. Ciagle szukam pomocy, prawda. Ludzie mówią WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale to nie działa tak prosto ani łatwo. Nie wiem jak to zrobić. Każdy mówi o akceptacji, wpływaniu na stan emocjonalny, dojrzewaniu, a we mnie szaleją emocje. Miotam się i miotam. Ja nie rozumiem tego, nie wiem jak to zmienić.
Czy Ty Victor nie miałeś tez tak, że bałeś się dojrzałości?
A co do leku na sen. Mam Trittico, ale ostatnio czuję się tak źle i tak się nakręcam przed pójsciem spać, że chyba nic nie pomoże mi zasnąć dopóki sie nie uspokoję. Jak klade się spac to badam czy zasnę i boję się, że nie. To jest błędne koło, z którego nie umiem się wyrwać.
Nie zrobisz po prostu wszystkiego naraz.
Myślę, że pierwsze co musisz zrobić to...pozwolić na to aby się źle czuć i bez przerwy nie rozprawiać o tym bliskim. Bo własnie to jakby zmusza Cię do tego, ze przez półtora roku nic się nie zmienia.
Bo Ty żyjesz tematami, które nie są życiem.
Jeśli masz tak duży bardzo problem ze spaniem, że nie śpisz kilka nocy pod rząd to trzeba poszukac do skutku czegoś co w tych teraz pierwszych okresach Ci pomoże spać, choćby co drugą dobę.
Bo brak snu maksymalnie to nasila.
Więc jeśli Trittico nie działa, spróbuj innego np Lerivonu, oczywiście po konsultacji z lekarzem
Czemu miałbyś wywołać burzę?przegrany pisze: ↑8 stycznia 2018, o 15:36
Chcialbym Cie Victor tylko spytac jak rozumiec lek przed dojrzaloscia? Bo teraz w tym stanie wydaje mi sie ze tez tak mam, zreszta czego ja nie mam. Ale czy mozliwe jest abym 30 lat tego leku nie mial a nagle sie pojawil i to tak ogromny przed usamodzielnieniem sie? Z tego co kojarze to Ty tez majac 20 kilka lat tez mieszkales z rodzicami i majac zaburzenie 7 lat tez to traktowales jako lek przed dojrzeniem? Czy teraz inaczej na to patrzysz bedac juz zdrowym? Powaznie pytam, nie chce wywolac zadnej burzy.
Lęk przed usamodzielnieniem się może się pojawić wtedy kiedy próbujemy to robić
Czasem zresztą zaburzenia zaczynają się lub nasilają w momentach kiedy próbujemy się usamodzielnić.
Owszem mieszkałem z rodzicami i w pewien sposób przerażała mnie wizja usamodzielnienia się, bo ja wówczas zwyczajnie w świecie nie byłem na to totalnie gotowy.
Nie posiadałem umiejętności a jedynie przerost ambicji nad mozliwościami, brak odporności na stresy, krytykę, ogólnie było dup.nie.
Ale druga strona medalu jest taka, ze byłem zmuszony. Bo nie za bardzo miałem rodzinę, na której mógłbym polegać, a mieszkanie z rodziną było bardziej toksyczne niż wszelkie zaburzenia.
Więc siłą rzeczy musiałem z zaburzeniem czy bez radzić sobie sam.
Lęk przed usamodzielnieniem się mija kiedy nabywamy zaufania do siebie i stawiamy pierwsze kroki, czyli próbujemy...wszystkiego, nie patrząc ciągle na to jak się czujemy
Po tym ze nie naciskasz ze masz sie czuć dobrze tylko przyjmujesz rzeczywistosc taka jaka jest w tym czasie. Tutaj nie ma wielkiej filozofii po prostu odpuszczasz. Mówisz sobie ze masz zaburzenie i przyjmujesz z pokora to ze nie czujesz sie najlepiej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Ech... No dziś zaszalałem. Ciągle wracałem do myśli samobójczej. BA, nawet wygooglowałem od firmy chemicznej we Wrocławiu, że sprzedają różne chemikalia w tym CYJANEK POTASU. Napisałem na nich do nich maila... Bo pomyślałem, że "hej, co za świetny i szybki sposób na zabicie się". Niestety (stety) te myśli rozkręciły moje lęki dwukrotnie, zamiast mnie uspokoić (no bo przecież niby tego chce?). Już wiem, że tego nie zrobię (swoją drogą, 1g cyjanku kosztuje prawie 4000 zł )
Za kazdym razem jak przychodzi mi myśl o samobójstwie to w "nią wchodzę", a rozkminiam, analizuję, myślę jak bardzo tego chce. Ale ostatecznie... Nie moge tego zrobić. No bo jakbym bardzo chcial to po prostu bym kupił ten cyjanek w p*zdu, łyknął i szybko zgon. Czyli może ja wcale nie chce umierać? (Wiadomo, że chcę żyć, ale nie w taki sposób). Dalej zamiast chociaż zacząć próbować akceptować, to się szarpie z nerwicą i depresją. E, e, nie tędy droga. Gdyby nie myśli samobójcze to moze mialbym wiekszą motywację by to zrobić. Ba, wiem nawet ostatnio, że nie staram sie tak jak mogę - że mógłbym więcej. Niestety objawy są wkurwe silne, do tego pierwszy raz od zaburzenia doszło mi DD. Zdrętwiała mi twarz kilka dni temu i tak zostało. Teraz przenosi się na dłonie.
Mam wrazenie, że jestem w takim stanie, że to już niemożliwe z tego wyjść. Jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Z tego co czytalem u Was - zaakceptować chorobę można zawsze, nawet po latach chorowania, prawda? Więc nic nie jest stracone, potrzeuję sumienności i decyzji DOSYĆ - WYCHODZĘ Z TEGO GÓWNA. Ale jak nawet powiem sobie dosyć, to za kilka godzin/na drugi dzień to znowu wraca. Czuję się żałosny i totalnie bez nadziei... Dziś musiałem się poratować benzodiazepiną i nie powiem, dała mi sporo ulgi.
Za kazdym razem jak przychodzi mi myśl o samobójstwie to w "nią wchodzę", a rozkminiam, analizuję, myślę jak bardzo tego chce. Ale ostatecznie... Nie moge tego zrobić. No bo jakbym bardzo chcial to po prostu bym kupił ten cyjanek w p*zdu, łyknął i szybko zgon. Czyli może ja wcale nie chce umierać? (Wiadomo, że chcę żyć, ale nie w taki sposób). Dalej zamiast chociaż zacząć próbować akceptować, to się szarpie z nerwicą i depresją. E, e, nie tędy droga. Gdyby nie myśli samobójcze to moze mialbym wiekszą motywację by to zrobić. Ba, wiem nawet ostatnio, że nie staram sie tak jak mogę - że mógłbym więcej. Niestety objawy są wkurwe silne, do tego pierwszy raz od zaburzenia doszło mi DD. Zdrętwiała mi twarz kilka dni temu i tak zostało. Teraz przenosi się na dłonie.
Mam wrazenie, że jestem w takim stanie, że to już niemożliwe z tego wyjść. Jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Z tego co czytalem u Was - zaakceptować chorobę można zawsze, nawet po latach chorowania, prawda? Więc nic nie jest stracone, potrzeuję sumienności i decyzji DOSYĆ - WYCHODZĘ Z TEGO GÓWNA. Ale jak nawet powiem sobie dosyć, to za kilka godzin/na drugi dzień to znowu wraca. Czuję się żałosny i totalnie bez nadziei... Dziś musiałem się poratować benzodiazepiną i nie powiem, dała mi sporo ulgi.
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Słuchaj Ty chcesz uwagi a nie chcesz zadnego samobójstwa.radiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 14:37Ech... No dziś zaszalałem. Ciągle wracałem do myśli samobójczej. BA, nawet wygooglowałem od firmy chemicznej we Wrocławiu, że sprzedają różne chemikalia w tym CYJANEK POTASU. Napisałem na nich do nich maila... Bo pomyślałem, że "hej, co za świetny i szybki sposób na zabicie się". Niestety (stety) te myśli rozkręciły moje lęki dwukrotnie, zamiast mnie uspokoić (no bo przecież niby tego chce?). Już wiem, że tego nie zrobię (swoją drogą, 1g cyjanku kosztuje prawie 4000 zł )
Za kazdym razem jak przychodzi mi myśl o samobójstwie to w "nią wchodzę", a rozkminiam, analizuję, myślę jak bardzo tego chce. Ale ostatecznie... Nie moge tego zrobić. No bo jakbym bardzo chcial to po prostu bym kupił ten cyjanek w p*zdu, łyknął i szybko zgon. Czyli może ja wcale nie chce umierać? (Wiadomo, że chcę żyć, ale nie w taki sposób). Dalej zamiast chociaż zacząć próbować akceptować, to się szarpie z nerwicą i depresją. E, e, nie tędy droga. Gdyby nie myśli samobójcze to moze mialbym wiekszą motywację by to zrobić. Ba, wiem nawet ostatnio, że nie staram sie tak jak mogę - że mógłbym więcej. Niestety objawy są wkurwe silne, do tego pierwszy raz od zaburzenia doszło mi DD. Zdrętwiała mi twarz kilka dni temu i tak zostało. Teraz przenosi się na dłonie.
Mam wrazenie, że jestem w takim stanie, że to już niemożliwe z tego wyjść. Jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Z tego co czytalem u Was - zaakceptować chorobę można zawsze, nawet po latach chorowania, prawda? Więc nic nie jest stracone, potrzeuję sumienności i decyzji DOSYĆ - WYCHODZĘ Z TEGO GÓWNA. Ale jak nawet powiem sobie dosyć, to za kilka godzin/na drugi dzień to znowu wraca. Czuję się żałosny i totalnie bez nadziei... Dziś musiałem się poratować benzodiazepiną i nie powiem, dała mi sporo ulgi.
Proszę Cię nie pisz w postach o tym czego szukasz itp bo tutaj sa ludzie,ktorzy maja dosc mocny natret samoboja i to ich tak ogormnie nakręca ze dostaje potem pw z wiadomosciami przepełnionymi panika.
Jesli chcesz o tym pogadać z kims to napisz na PW.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Okej, masz rację. O tym nie pomyślałem. Przepraszam!
- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1856
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
Kolego, chciałam Ci dodac nadziei i jednocześnie troche opierniczyc. Po Twoich postach mam wrażenie, ze Ty byś chcial poakceptowac 2 tygodnie i nie miec nerwicy. A to tak nie działa, halo wiesz ile ja akceptowalam? w styczniu minelo 2 lata 2 bite lata codziennej akceptacji tysiąca zasranych objawów, lęku o takim nasileniu, ze nie potrafiłam usiedzieć na krześle, przez głowę przelatywalo mi 1000 myśli na sekundę, siedząc w pracy miałam ochotę wybiec na ulice i zacząć krzyczeć (!). Przez kilka miesięcy myśli samobójcze, potem dlugo myśli o bezsensie zycia. Do tego przeszłam miedzy czasie operacje, biopsję zmiany w piersi i rezonans serca przy szalejącej hipochondrii dzis juz wiem co to znaczy zejść do piekła. Tobie według mnie brakuje przede wszystkim wytrwałości i uporu. Takiego zaparcia sie, powiedzenia sobie: Dobra, dam rade, stoczę ten bój. Moze właśnie to jest ta odpowiedzialność i dojrzałość o której pisal Victor? Bo z nerwicy moozesz wyjść tylko SAM i to jest takie cholernie trudne, a juz zwłaszcza gdy do tej pory żylo sie blisko rodziców i spychalo odpowiedzialność za życie na innych.
Żeby nie bylo tak pesymistycznie, chciałam Ci dodac nadziei, ze to wszystko jest możliwe, musisz sie tylko nastawić na ciezka harówę. Czym szybciej to wszystko zalapiesz tym lepiej dla Ciebie wychodzenie z nerwicy to proces i nie da sie przejść z punktu A do punktu Z czyli od silnej nerwicy do wyzdrowienia. To jest NIEMOZLIWE. Musisz sie bardzo zaprzeć samego siebie, walcz o siebie, ja juz prawie siebie odzyskalam
Żeby nie bylo tak pesymistycznie, chciałam Ci dodac nadziei, ze to wszystko jest możliwe, musisz sie tylko nastawić na ciezka harówę. Czym szybciej to wszystko zalapiesz tym lepiej dla Ciebie wychodzenie z nerwicy to proces i nie da sie przejść z punktu A do punktu Z czyli od silnej nerwicy do wyzdrowienia. To jest NIEMOZLIWE. Musisz sie bardzo zaprzeć samego siebie, walcz o siebie, ja juz prawie siebie odzyskalam
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
2 lata przyznawania na takie silne objawy? To dłużej niż ja mam całe zaburzenie! Teraz mam najsilniejsze objawy ever, nie umiałem przyzwalac na objawy wcześniej, a co dopiero teraz kiedy lęk to jakiś kosmos, do tego dochodzi mi powoli DD.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1545
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Koniecznie poczytaj:radiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 22:372 lata przyznawania na takie silne objawy? To dłużej niż ja mam całe zaburzenie! Teraz mam najsilniejsze objawy ever, nie umiałem przyzwalac na objawy wcześniej, a co dopiero teraz kiedy lęk to jakiś kosmos, do tego dochodzi mi powoli DD.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html
- Paradais2
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 55
- Rejestracja: 8 grudnia 2016, o 22:28
A Ty pracujesz, masz jakąś rodzinę, mieszkasz sam?radiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 22:372 lata przyznawania na takie silne objawy? To dłużej niż ja mam całe zaburzenie! Teraz mam najsilniejsze objawy ever, nie umiałem przyzwalac na objawy wcześniej, a co dopiero teraz kiedy lęk to jakiś kosmos, do tego dochodzi mi powoli DD.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
-
- Gość
Pamiętaj tylko że na psychodynamiczną efekty to się też czeka jakiś czas. A jakie leki ci dano i jaki czas je bierzesz stale?radiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 22:372 lata przyznawania na takie silne objawy? To dłużej niż ja mam całe zaburzenie! Teraz mam najsilniejsze objawy ever, nie umiałem przyzwalac na objawy wcześniej, a co dopiero teraz kiedy lęk to jakiś kosmos, do tego dochodzi mi powoli DD.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
- weird_thoughts
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 300
- Rejestracja: 12 września 2017, o 17:57
Bardzo dobrze to ujęłaś!eiviss1204 pisze: ↑8 stycznia 2018, o 12:52Z akceptacją to jest jedna taka piękna rzecz,ze jesli zaczynasz ja w jakis spoosb praktykowac to ona daje potezna ulge i jak na poczatku mysli moga sie nasilac z czasem daje odpoczynek,a przebiega to w taki sposob
Akceptacja pierwszych mysli - wiera ze to tylko lęk- potykanie sie i wkrecanie w cos innego- praktykowanie po calej lini zaburzenia- na koncu to wydaje sie wrecz az zabawne.
Teraz jak mam jakas mysl ( a mysli maja ludzie rowniez niezaburzeni) to mnie nawet one bawia czasami zastanawiam sie jak moglam byc kiedys tak na to nastawiona. Ale traktuje tamten czas z pokora i szacunkiem,ale tez bez strachu . Jesli bede musiala przez to jeszcze rax przejsc to przejde.Jak bedzie trzeba 1000 razy
Akceptacje poznasz bardzo szybko po prostu godzisz sie z samopoczuciem i myslami,nie da se tego nie zauwazyc.
Tutaj masz kilka waznych punktow
Kilka błędów, które nie pozwalają nam się uwolnić od lęku i zamartwiania:
1. Szukanie otuchy,
2. Pozostawanie w strefie komfortu i unikanie,
3. Brak akceptacji szalonych myśli,
4. Zbytnie przygotowywanie się,
5. Nietolerancja niepewności,
6. Szukanie perfekcyjnych rozwiązań
Jesli uwazasz ze sie uzalasz to nie rob po prostu tego.
Uwierz troche w siebie i to,ze mozesz bo naprawde zycie potrafi byc jeszcze ciezsze i czasami upadamy na kolana. Jesli widzisz tutaj osoby ktore maja to za soba to zaloz sobie ze ty bedziesz jednym z nich,ale nie nakladaj na to presji czasu,bo to Cie bardzo zgubi. Jest to jest i tyle no i tak nic z tym nie zrobisz
Musisz uzmyslowic sobie,ze to ze Ty bedziesz nad tym plakac,nie chcec to nic nie da nie mozesz niczego z tym zrobic wiec zostaw to w spokoju.
Jak przeczytałam forum i poznałam rady chłopaków to myślałam, że odburzenie będzie łatwe i zajmie mi niewiele czasu wrócenie do 'starej' rzeczywistości. To był mój największy błąd, narzuciłam sobie presję czasu, szukałam perfekcyjnych rozwiązań. Niestety nie tędy droga, a z nerwicy bardzo ciężko wrócić od razu na właściwe tory i nie zawrócić Ogólnie mam wrażenie, że podczas początkowego etapu odburzania trzeba zachować dużą tolerancję na lęki, bo dziwnym trafem atakują nas wtedy częściej i wprowadzają w zwątpienie. Najważniejsze to w nim nie zostać i ciągle sobie powtarzam - jest lęk, są zwątpienia, ale przejdzie. Nieraz wejdę na forum i się pożalę, bo trzyma mnie dłużej, ale najgorsze to tkwić w tym lęku i go pogłębiać.
- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1856
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
2 lata przyzwalania na objawy, a wczesniej tak jak Ty 1,5 roku zylam i meczylam sie. Tymi objawami póki forum nie poznałam, wiec łącznie 3,5 roku.radiohead_ pisze: ↑9 stycznia 2018, o 22:372 lata przyznawania na takie silne objawy? To dłużej niż ja mam całe zaburzenie! Teraz mam najsilniejsze objawy ever, nie umiałem przyzwalac na objawy wcześniej, a co dopiero teraz kiedy lęk to jakiś kosmos, do tego dochodzi mi powoli DD.
Nie czuję sensu działania... nie chce mi się już tego robić. Jak objawy podskoczyły o 100x w górę, czuję się bezsilny. Jak nie dawałem sobie rady gdy było lżej, to jak mogę teraz?
Dziś zacząłem nowy rodzaj terapii - psychodynamiczna. Mój terapeuta poz beh mnie tutaj odesłał. Zobaczymy. Mój psychiatra ciągle powtarza bym zrozumiał czego się boję, nie udało mi się na pozn beh, może uda się tutaj? Mam taka nadzieję.
Wg mnie Ty na obecna chwile w takim stanie nie nadajesz sie na terapie psychodynamiczna. Ta terapia ma jakiś sens gdy nerwica jest wyciszona, czy to własna praca czy lekami. Ja straciłam na tej terapii rok czasu w bardzo silnej nerwicy i nie widzę żeby ona miała mi w jakikolwiek sposób pomoc kiedy nadawala znaczenie objawom i praktycznie pogarszala moj stan. Nie bylo wtedy nikogo kto by potrafił ocenić co będzie dla mnie dobre. Sama musiałam do tego dojść i ta terapia wg mnie nie nadaje sie dla osoby z silnym stanem lękowym.