Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Straciłem nadzieję. Nie wiem co robić.
- katarzynka
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 2938
- Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04
Witaj,
rozumiem, co przechodzisz. Dużo u Ciebie objawów depresyjnych, a to już nie takie miki jak nerwicowe jazdy. Przede wszystkim dobrze, że korzystasz z pomocy specjalistów, bo samo forum nie pomoże. Piszesz, że masz rodzinę i drugą połówkę. Czy oni wiedzą z czym się zmagasz, rozmawiasz z nimi o tym?
rozumiem, co przechodzisz. Dużo u Ciebie objawów depresyjnych, a to już nie takie miki jak nerwicowe jazdy. Przede wszystkim dobrze, że korzystasz z pomocy specjalistów, bo samo forum nie pomoże. Piszesz, że masz rodzinę i drugą połówkę. Czy oni wiedzą z czym się zmagasz, rozmawiasz z nimi o tym?
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Sama jestem w takim stanie od roku,wielu z nas chce się zabić,ja miałam plan na sylwestra,dużo leków popiję alkoholem i położę się bez ubrania w lesie,żeby zasnąć i zamarznąć,moim zdaniem to śmierć raczej pewna i dość hm niebolesna (chyba) ale jak widać żyję,bo my dużo myślimy o samobójstwie ,a tego nie robimy ,mimo wszystko wolimy żyć i Ty też tego nie zrobisz,masz kryzys i takie ostateczne rozwiązania czyli śmierć to dla Ciebie jedyne rozwiązanie teraz ale polepszy Ci się ,musisz zacząć działać,jak nie Ty to kto?
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Wiedzą aż za dużo o tym. Pozwalają mi się użalać nad sobą. Niby nie pozwalaja, ale jednak trochę tak. Tylko moja dziewczyna chce "twardo" choć czuło wobec mnie, ale ja się obracam i uciekam płacząc do mamy. To nam niszczy związek. A nie umiem tego przerwaćkatarzynka pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:14Witaj,
rozumiem, co przechodzisz. Dużo u Ciebie objawów depresyjnych, a to już nie takie miki jak nerwicowe jazdy. Przede wszystkim dobrze, że korzystasz z pomocy specjalistów, bo samo forum nie pomoże. Piszesz, że masz rodzinę i drugą połówkę. Czy oni wiedzą z czym się zmagasz, rozmawiasz z nimi o tym?
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
radiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:08Użalam się bo uważam, że nie da się już z tego wyjść. Wiem, że to złe i to jest przeciwny kierunek do tego >właściwego>.
Co do akceptacji. Czy mogę mówić o akceptacji nawet jeżeli dalej z moimi myślami przychodzi strach? I ja się w niego wkręcam? Przyjdzie mi myśl "dziś znowu nie zasnę, przez to będe czuł się jeszcze gorzej, prezz to nie będę mógł pracować" itd i się tego boję. Mam zaakceptować, że będę się bał i będę się czuł źle? Nawet pomimo, że rujnuje mi to życie teraz?
Plus, jak wygląda akceptacja jezeli nie potrafię się teraz na niczym innym skupić? Ciągle moje myśli krazą wokół tego co się ze mną dzieje i może stać. Nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek. Nawet jeżeli przywolę na chujowe się czucie na chwilę, to moja uwaga dalej jest cała kierowana na mnie. Jak jest z tą uwagą? Im bardziej staram się skupić na czymś innym tym gorzej wychodzi.
Nie rozumiem tej akceptacji Wiem, że moge mieć wpływ na użalanie się nad sobą - chociaż by nie użalać się nad sobą na zewnątrz (nawet jezeli uzalam się w środku, to chyba dobry krok, tak?) Byleby nie robić aż tak zbolałych min i nie mówić o tym ciągle - to jest krok w kierunku akceptacji? Jak staram się to robić to w pewnym momencie wybucham jeszcze bardziej, wtedy placzę i mówię, że to już koniec i już dalej tak nie pociągnę.
Problem polega na tym,ze Ty okunie szukasz tych perfekcyjnych rozwiazan i mam wrazenie,ze Ty nie do konca czytasz posty,bo w kazdym poscie chlopaki mowia na czym polega akceptacja.
Nie ma czegos takiego,ze w momencie pierwszej akceptacji nagle bedziesz czul sie jak mlody bog i tych mysli nie bedzie wiecej. To trzeba praktykowac.
Malo tego to,ze Ty sie przestraszysz mysli to nc zlego,ale wazne jest to co dalej z tym zrobisz.
Bo jesli bedziesz nad tym dumac to jest to zla droga.
Zle sie czujesz ? No to po co tak histerycznie chcesz sie tego pozbyc mimo iz to nie przynosi efektow ?
JEsli widzisz,ze to zla droga to po co nadal nia idziesz ?
Tak masz zaakceptowac to w momencie keidy zle sie czujesz,bo nie masz innego wyjsia zreszta i tak czujesz sie fatalnie wiec co Ci szkodzi ?
Ty tak naprawde w tym momencie niewiele ryzykujesz,bo skoro samopoczucie jest tak fatalne ze az chcesz popelnic samoboja to dlaczego nie pojdziesz w te druga strone.
Wiesz troszke dziwi mnie to,ze masz tak dlugo terapie i to forum jest,a no nie rozumiesz co to moze byc akceptacja ale tak nie mowie w sensie wewnetrzym ale po prostu z definicji "Akceptacji w zaburzeniu"
Dlatego trzeba uczyc sie kierowac uwage na cos innego .Ja tez nie umialam i tez jak bywalam u znajomych to bylam tylko w swojej glowie no i cierpialam na chroniczne zmeczenie wiec mimo spania po 4 godzien ( co ciekawe pierwsze pol roku prawie w ogole nie spalam ) zasypialam u nich na kanapie ,nie mialam sil zeby mowic.
Trzeba cwiczyc uwaznosc i mimo ze nie mozesz sie skupic ciagle to robic. Ja jak cos robilam i np mialam minute spokoju od natretow to bylam mega szczesliwa i jak wracaly to znow cisnelam i tak ciagle.
Masz post ciasteczka o zarzadzaniu natretnymi myslami Tam masz wszystko opisane znajdz sobie to w lupce
- katarzynka
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 2938
- Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04
Moim zdaniem, Ty wcale nie chcesz przestać żyć. Ty chcesz przestać cierpieć i czuć ten ból, który Cię niszczy, a to coś zgoła innego. Pomyśl, że z zaburzeniami zmagasz się półtorej roku, więc nie zawsze Twoje życie było takie ciemne i pełne bólu. Na pewno pamiętasz chwile kiedy jeszcze tego nie było, kiedy się cieszyłeś życiem. I teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że to życie jeszcze takie będzie, a właściwie nie takie, bo piękniejsze i silniejsze, o to piekło które musiałeś przejść. Niewiadomo jedynie kiedy, ale czy nie chcesz poczekać na ten moment?
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
- Heimdall
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 384
- Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50
Radio, przeczytaj sobie-najlepiej kilka razy, bo nie jest długi-artykuł divina o małpim paradoksie. Gdy czuje, że emocje biorą znowu górę, to sobie czytam i od razu stawia mnie to do pionu na długi czas.
Zadaj sobie pytanie czy chcesz być logiką i żyć normalnie, czy też jesteś dziką, rozszalałą, kretyńską małpą?? (w uproszczeniu )
Zadaj sobie pytanie czy chcesz być logiką i żyć normalnie, czy też jesteś dziką, rozszalałą, kretyńską małpą?? (w uproszczeniu )
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Myślisz, że skoro chodze tyle na terapię i jestem ponad rok na tym forum i dalej nie rozumiem to wciąż jest nadzieja, że zrozumiem? Wiem, że Victorowi zajęło też wiele czasu by to zrozumiał... W końcu mu się udało, a mi przychodzi myśl - spoko, ale dlaczego mi ma się udać?eiviss1204 pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:24radiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:08Użalam się bo uważam, że nie da się już z tego wyjść. Wiem, że to złe i to jest przeciwny kierunek do tego >właściwego>.
Co do akceptacji. Czy mogę mówić o akceptacji nawet jeżeli dalej z moimi myślami przychodzi strach? I ja się w niego wkręcam? Przyjdzie mi myśl "dziś znowu nie zasnę, przez to będe czuł się jeszcze gorzej, prezz to nie będę mógł pracować" itd i się tego boję. Mam zaakceptować, że będę się bał i będę się czuł źle? Nawet pomimo, że rujnuje mi to życie teraz?
Plus, jak wygląda akceptacja jezeli nie potrafię się teraz na niczym innym skupić? Ciągle moje myśli krazą wokół tego co się ze mną dzieje i może stać. Nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek. Nawet jeżeli przywolę na chujowe się czucie na chwilę, to moja uwaga dalej jest cała kierowana na mnie. Jak jest z tą uwagą? Im bardziej staram się skupić na czymś innym tym gorzej wychodzi.
Nie rozumiem tej akceptacji Wiem, że moge mieć wpływ na użalanie się nad sobą - chociaż by nie użalać się nad sobą na zewnątrz (nawet jezeli uzalam się w środku, to chyba dobry krok, tak?) Byleby nie robić aż tak zbolałych min i nie mówić o tym ciągle - to jest krok w kierunku akceptacji? Jak staram się to robić to w pewnym momencie wybucham jeszcze bardziej, wtedy placzę i mówię, że to już koniec i już dalej tak nie pociągnę.
Problem polega na tym,ze Ty okunie szukasz tych perfekcyjnych rozwiazan i mam wrazenie,ze Ty nie do konca czytasz posty,bo w kazdym poscie chlopaki mowia na czym polega akceptacja.
Nie ma czegos takiego,ze w momencie pierwszej akceptacji nagle bedziesz czul sie jak mlody bog i tych mysli nie bedzie wiecej. To trzeba praktykowac.
Malo tego to,ze Ty sie przestraszysz mysli to nc zlego,ale wazne jest to co dalej z tym zrobisz.
Bo jesli bedziesz nad tym dumac to jest to zla droga.
Zle sie czujesz ? No to po co tak histerycznie chcesz sie tego pozbyc mimo iz to nie przynosi efektow ?
JEsli widzisz,ze to zla droga to po co nadal nia idziesz ?
Tak masz zaakceptowac to w momencie keidy zle sie czujesz,bo nie masz innego wyjsia zreszta i tak czujesz sie fatalnie wiec co Ci szkodzi ?
Ty tak naprawde w tym momencie niewiele ryzykujesz,bo skoro samopoczucie jest tak fatalne ze az chcesz popelnic samoboja to dlaczego nie pojdziesz w te druga strone.
Wiesz troszke dziwi mnie to,ze masz tak dlugo terapie i to forum jest,a no nie rozumiesz co to moze byc akceptacja ale tak nie mowie w sensie wewnetrzym ale po prostu z definicji "Akceptacji w zaburzeniu"
Dlatego trzeba uczyc sie kierowac uwage na cos innego .Ja tez nie umialam i tez jak bywalam u znajomych to bylam tylko w swojej glowie no i cierpialam na chroniczne zmeczenie wiec mimo spania po 4 godzien ( co ciekawe pierwsze pol roku prawie w ogole nie spalam ) zasypialam u nich na kanapie ,nie mialam sil zeby mowic.
Trzeba cwiczyc uwaznosc i mimo ze nie mozesz sie skupic ciagle to robic. Ja jak cos robilam i np mialam minute spokoju od natretow to bylam mega szczesliwa i jak wracaly to znow cisnelam i tak ciagle.
Masz post ciasteczka o zarzadzaniu natretnymi myslami Tam masz wszystko opisane znajdz sobie to w lupce
Czyli akceptować, uciekać myślami, nie nakręcać się, postawa przyjacielska. Ja to dobrze rozumiem. Ale nie umiem tego przełożyc na praktykę. TO jest tak jakbym znał wzór na matematyce z podręcznika, a jak przychodzi trudne zadanie na sprawdzianie to nie wiem jak to zrobić
Nie pomaga myśl, że niektórzy ludzie siedzą w takim stanie LATAMI, niektórzy całe życie. Bo jest świadomość, że ja tez tak mogę mieć. Skoro 1,5 roku kręcę się w koło i zamiast wziąć się garść myślę o dalszej ucieczce...
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Ja ogolnie polecam cała ksiazke jest naprawde swietna i prosta w odbiorzeHeimdall pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:31Radio, przeczytaj sobie-najlepiej kilka razy, bo nie jest długi-artykuł divina o małpim paradoksie. Gdy czuje, że emocje biorą znowu górę, to sobie to czytam i od razu stawia mnie to do pionu na długi czas.
Zadaj sobie pytanie czy chcesz być logiką i żyć normalnie, czy też jesteś dziką, rozszalałą, kretyńską małpą?? (w uproszczeniu )
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Vicotor zyl tez troche w innych czasach bez tak dostepnej wiedzy z neta czy ksiazek.radiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:31Myślisz, że skoro chodze tyle na terapię i jestem ponad rok na tym forum i dalej nie rozumiem to wciąż jest nadzieja, że zrozumiem? Wiem, że Victorowi zajęło też wiele czasu by to zrozumiał... W końcu mu się udało, a mi przychodzi myśl - spoko, ale dlaczego mi ma się udać?eiviss1204 pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:24radiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:08Użalam się bo uważam, że nie da się już z tego wyjść. Wiem, że to złe i to jest przeciwny kierunek do tego >właściwego>.
Co do akceptacji. Czy mogę mówić o akceptacji nawet jeżeli dalej z moimi myślami przychodzi strach? I ja się w niego wkręcam? Przyjdzie mi myśl "dziś znowu nie zasnę, przez to będe czuł się jeszcze gorzej, prezz to nie będę mógł pracować" itd i się tego boję. Mam zaakceptować, że będę się bał i będę się czuł źle? Nawet pomimo, że rujnuje mi to życie teraz?
Plus, jak wygląda akceptacja jezeli nie potrafię się teraz na niczym innym skupić? Ciągle moje myśli krazą wokół tego co się ze mną dzieje i może stać. Nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek. Nawet jeżeli przywolę na chujowe się czucie na chwilę, to moja uwaga dalej jest cała kierowana na mnie. Jak jest z tą uwagą? Im bardziej staram się skupić na czymś innym tym gorzej wychodzi.
Nie rozumiem tej akceptacji Wiem, że moge mieć wpływ na użalanie się nad sobą - chociaż by nie użalać się nad sobą na zewnątrz (nawet jezeli uzalam się w środku, to chyba dobry krok, tak?) Byleby nie robić aż tak zbolałych min i nie mówić o tym ciągle - to jest krok w kierunku akceptacji? Jak staram się to robić to w pewnym momencie wybucham jeszcze bardziej, wtedy placzę i mówię, że to już koniec i już dalej tak nie pociągnę.
Problem polega na tym,ze Ty okunie szukasz tych perfekcyjnych rozwiazan i mam wrazenie,ze Ty nie do konca czytasz posty,bo w kazdym poscie chlopaki mowia na czym polega akceptacja.
Nie ma czegos takiego,ze w momencie pierwszej akceptacji nagle bedziesz czul sie jak mlody bog i tych mysli nie bedzie wiecej. To trzeba praktykowac.
Malo tego to,ze Ty sie przestraszysz mysli to nc zlego,ale wazne jest to co dalej z tym zrobisz.
Bo jesli bedziesz nad tym dumac to jest to zla droga.
Zle sie czujesz ? No to po co tak histerycznie chcesz sie tego pozbyc mimo iz to nie przynosi efektow ?
JEsli widzisz,ze to zla droga to po co nadal nia idziesz ?
Tak masz zaakceptowac to w momencie keidy zle sie czujesz,bo nie masz innego wyjsia zreszta i tak czujesz sie fatalnie wiec co Ci szkodzi ?
Ty tak naprawde w tym momencie niewiele ryzykujesz,bo skoro samopoczucie jest tak fatalne ze az chcesz popelnic samoboja to dlaczego nie pojdziesz w te druga strone.
Wiesz troszke dziwi mnie to,ze masz tak dlugo terapie i to forum jest,a no nie rozumiesz co to moze byc akceptacja ale tak nie mowie w sensie wewnetrzym ale po prostu z definicji "Akceptacji w zaburzeniu"
Dlatego trzeba uczyc sie kierowac uwage na cos innego .Ja tez nie umialam i tez jak bywalam u znajomych to bylam tylko w swojej glowie no i cierpialam na chroniczne zmeczenie wiec mimo spania po 4 godzien ( co ciekawe pierwsze pol roku prawie w ogole nie spalam ) zasypialam u nich na kanapie ,nie mialam sil zeby mowic.
Trzeba cwiczyc uwaznosc i mimo ze nie mozesz sie skupic ciagle to robic. Ja jak cos robilam i np mialam minute spokoju od natretow to bylam mega szczesliwa i jak wracaly to znow cisnelam i tak ciagle.
Masz post ciasteczka o zarzadzaniu natretnymi myslami Tam masz wszystko opisane znajdz sobie to w lupce
Czyli akceptować, uciekać myślami, nie nakręcać się, postawa przyjacielska. Ja to dobrze rozumiem. Ale nie umiem tego przełożyc na praktykę. TO jest tak jakbym znał wzór na matematyce z podręcznika, a jak przychodzi trudne zadanie na sprawdzianie to nie wiem jak to zrobić
Nie pomaga myśl, że niektórzy ludzie siedzą w takim stanie LATAMI, niektórzy całe życie. Bo jest świadomość, że ja tez tak mogę mieć. Skoro 1,5 roku kręcę się w koło i zamiast wziąć się garść myślę o dalszej ucieczce...
Jasne ze mozesz,ale musisz zauczyc sie troche pokory wobec siebie i zycia.
Ja mam wrazenie ze nie chcesz popelnic tego samobojstwa dlatego,ze pamietam jak moj ojczym chcial i jedno co mnie w nim uderzalo to spokoj
On byl tak spokojny na codzien,gdzies w swoim swiecie ale bardzo mial duzo w sobie opanowania a Ty nie obraz sie masz w sobie duzo histerii i flustracji.
Poczytaj jeszcze raz te posty i wysluchaj nagran Wszytsko tutaj masz pod reka. Postaraj sie powlaczyc o wlasne zycie przede wszystkim,bo nikt za Ciebie tego nie zrobi. Zacznij wierzyc w to,ze sie da i pracuj nad tym
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 52
- Rejestracja: 23 listopada 2017, o 15:27
Hej,
wiedz ze nie jestes sam, ja tez jestem w podobnym stanie od kilku tyg/miesiecy i wiem co czujesz. Tez juz przestalem sie przejmowac co bedzie czuc rodzina jak ze soba skoncze, teraz liczy sie tylko dla mnie zeby przestac cierpiec. Wiem ze to egoistyczne ale tez czuje ze nie dam juz rady. Podobnie jak u Ciebie nie wiem jak zaakceptowac te stany, mam sobie wmowic ze taki tragiczny stan juz bedzie zawsze? To juz chyba rzeczywiscie lepiej skonczyc to wszystko. Tez terapia nie dziala ani leki ale wmawiam sobie ze musze, jak nie dla siebie to dla innych a druga sprawa ze po prostu nie mam odwagi tego skonczyc. Takze trzeba narazie tak zyc i wmawiac sobie ze to tylko przejsciowe i przeczekac ten ujowy stan jakby dlugo on nie trwal i napewno z czasem musi sie poprawic bo gorzej to juz byc nie moze. Takze dzialaj na ile jestes w stanie bo uwierz mi ze jakbys mial to skonczyc to nie pisalbys przestraszony tutaj na forum tylko bys po prostu to zrobil jakkolwiek fatalnie to brzmi.
Pozdrawiam
wiedz ze nie jestes sam, ja tez jestem w podobnym stanie od kilku tyg/miesiecy i wiem co czujesz. Tez juz przestalem sie przejmowac co bedzie czuc rodzina jak ze soba skoncze, teraz liczy sie tylko dla mnie zeby przestac cierpiec. Wiem ze to egoistyczne ale tez czuje ze nie dam juz rady. Podobnie jak u Ciebie nie wiem jak zaakceptowac te stany, mam sobie wmowic ze taki tragiczny stan juz bedzie zawsze? To juz chyba rzeczywiscie lepiej skonczyc to wszystko. Tez terapia nie dziala ani leki ale wmawiam sobie ze musze, jak nie dla siebie to dla innych a druga sprawa ze po prostu nie mam odwagi tego skonczyc. Takze trzeba narazie tak zyc i wmawiac sobie ze to tylko przejsciowe i przeczekac ten ujowy stan jakby dlugo on nie trwal i napewno z czasem musi sie poprawic bo gorzej to juz byc nie moze. Takze dzialaj na ile jestes w stanie bo uwierz mi ze jakbys mial to skonczyc to nie pisalbys przestraszony tutaj na forum tylko bys po prostu to zrobil jakkolwiek fatalnie to brzmi.
Pozdrawiam
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 69
- Rejestracja: 25 grudnia 2016, o 17:21
Coś w tym jest, ja się po prostu boję życia. Nie rozumiem tego strachu i nie umiem się z nim zmierzyć. Ciagle szukam pomocy, prawda. Ludzie mówią WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale to nie działa tak prosto ani łatwo. Nie wiem jak to zrobić. Każdy mówi o akceptacji, wpływaniu na stan emocjonalny, dojrzewaniu, a we mnie szaleją emocje. Miotam się i miotam. Ja nie rozumiem tego, nie wiem jak to zmienić.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Czy Ty Victor nie miałeś tez tak, że bałeś się dojrzałości?
A co do leku na sen. Mam Trittico, ale ostatnio czuję się tak źle i tak się nakręcam przed pójsciem spać, że chyba nic nie pomoże mi zasnąć dopóki sie nie uspokoję. Jak klade się spac to badam czy zasnę i boję się, że nie. To jest błędne koło, z którego nie umiem się wyrwać.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 52
- Rejestracja: 23 listopada 2017, o 15:27
Chcialbym Cie Victor tylko spytac jak rozumiec lek przed dojrzaloscia? Bo teraz w tym stanie wydaje mi sie ze tez tak mam, zreszta czego ja nie mam. Ale czy mozliwe jest abym 30 lat tego leku nie mial a nagle sie pojawil i to tak ogromny przed usamodzielnieniem sie? Z tego co kojarze to Ty tez majac 20 kilka lat tez mieszkales z rodzicami i majac zaburzenie 7 lat tez to traktowales jako lek przed dojrzeniem? Czy teraz inaczej na to patrzysz bedac juz zdrowym? Powaznie pytam, nie chce wywolac zadnej burzy.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Tak bałem sięradiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 14:02Coś w tym jest, ja się po prostu boję życia. Nie rozumiem tego strachu i nie umiem się z nim zmierzyć. Ciagle szukam pomocy, prawda. Ludzie mówią WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale to nie działa tak prosto ani łatwo. Nie wiem jak to zrobić. Każdy mówi o akceptacji, wpływaniu na stan emocjonalny, dojrzewaniu, a we mnie szaleją emocje. Miotam się i miotam. Ja nie rozumiem tego, nie wiem jak to zmienić.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Czy Ty Victor nie miałeś tez tak, że bałeś się dojrzałości?
A co do leku na sen. Mam Trittico, ale ostatnio czuję się tak źle i tak się nakręcam przed pójsciem spać, że chyba nic nie pomoże mi zasnąć dopóki sie nie uspokoję. Jak klade się spac to badam czy zasnę i boję się, że nie. To jest błędne koło, z którego nie umiem się wyrwać.
Nie zrobisz po prostu wszystkiego naraz.
Myślę, że pierwsze co musisz zrobić to...pozwolić na to aby się źle czuć i bez przerwy nie rozprawiać o tym bliskim. Bo własnie to jakby zmusza Cię do tego, ze przez półtora roku nic się nie zmienia.
Bo Ty żyjesz tematami, które nie są życiem.
Jeśli masz tak duży bardzo problem ze spaniem, że nie śpisz kilka nocy pod rząd to trzeba poszukac do skutku czegoś co w tych teraz pierwszych okresach Ci pomoże spać, choćby co drugą dobę.
Bo brak snu maksymalnie to nasila.
Więc jeśli Trittico nie działa, spróbuj innego np Lerivonu, oczywiście po konsultacji z lekarzem
Czemu miałbyś wywołać burzę?przegrany pisze: ↑8 stycznia 2018, o 15:36Chcialbym Cie Victor tylko spytac jak rozumiec lek przed dojrzaloscia? Bo teraz w tym stanie wydaje mi sie ze tez tak mam, zreszta czego ja nie mam. Ale czy mozliwe jest abym 30 lat tego leku nie mial a nagle sie pojawil i to tak ogromny przed usamodzielnieniem sie? Z tego co kojarze to Ty tez majac 20 kilka lat tez mieszkales z rodzicami i majac zaburzenie 7 lat tez to traktowales jako lek przed dojrzeniem? Czy teraz inaczej na to patrzysz bedac juz zdrowym? Powaznie pytam, nie chce wywolac zadnej burzy.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Lęk przed usamodzielnieniem się może się pojawić wtedy kiedy próbujemy to robić
Czasem zresztą zaburzenia zaczynają się lub nasilają w momentach kiedy próbujemy się usamodzielnić.
Owszem mieszkałem z rodzicami i w pewien sposób przerażała mnie wizja usamodzielnienia się, bo ja wówczas zwyczajnie w świecie nie byłem na to totalnie gotowy.
Nie posiadałem umiejętności a jedynie przerost ambicji nad mozliwościami, brak odporności na stresy, krytykę, ogólnie było dup.nie.
Ale druga strona medalu jest taka, ze byłem zmuszony. Bo nie za bardzo miałem rodzinę, na której mógłbym polegać, a mieszkanie z rodziną było bardziej toksyczne niż wszelkie zaburzenia.
Więc siłą rzeczy musiałem z zaburzeniem czy bez radzić sobie sam.
Lęk przed usamodzielnieniem się mija kiedy nabywamy zaufania do siebie i stawiamy pierwsze kroki, czyli próbujemy...wszystkiego, nie patrząc ciągle na to jak się czujemy
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 17
- Rejestracja: 9 maja 2016, o 21:09
Ostatnio byłam na terapii i terapeutka powiedziała mi, ze najchętniej bym schowała głowę w piasek. Ostatnio mam kryzys nerwicy i ogólnie chciałam na trochę wycofać się z życia i pobyć ze sobą. Ale dostałam reprymendę że to najgorsze co mogę zrobić. Czy uważasz, że to naprawdę takie złe aby odsapnąć, zebrać siły i ruszyć na nowo?Victor pisze: ↑9 stycznia 2018, o 01:19Tak bałem sięradiohead_ pisze: ↑8 stycznia 2018, o 14:02Coś w tym jest, ja się po prostu boję życia. Nie rozumiem tego strachu i nie umiem się z nim zmierzyć. Ciagle szukam pomocy, prawda. Ludzie mówią WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale to nie działa tak prosto ani łatwo. Nie wiem jak to zrobić. Każdy mówi o akceptacji, wpływaniu na stan emocjonalny, dojrzewaniu, a we mnie szaleją emocje. Miotam się i miotam. Ja nie rozumiem tego, nie wiem jak to zmienić.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Czy Ty Victor nie miałeś tez tak, że bałeś się dojrzałości?
A co do leku na sen. Mam Trittico, ale ostatnio czuję się tak źle i tak się nakręcam przed pójsciem spać, że chyba nic nie pomoże mi zasnąć dopóki sie nie uspokoję. Jak klade się spac to badam czy zasnę i boję się, że nie. To jest błędne koło, z którego nie umiem się wyrwać.
Nie zrobisz po prostu wszystkiego naraz.
Myślę, że pierwsze co musisz zrobić to...pozwolić na to aby się źle czuć i bez przerwy nie rozprawiać o tym bliskim. Bo własnie to jakby zmusza Cię do tego, ze przez półtora roku nic się nie zmienia.
Bo Ty żyjesz tematami, które nie są życiem.
Jeśli masz tak duży bardzo problem ze spaniem, że nie śpisz kilka nocy pod rząd to trzeba poszukac do skutku czegoś co w tych teraz pierwszych okresach Ci pomoże spać, choćby co drugą dobę.
Bo brak snu maksymalnie to nasila.
Więc jeśli Trittico nie działa, spróbuj innego np Lerivonu, oczywiście po konsultacji z lekarzem
Czemu miałbyś wywołać burzę?przegrany pisze: ↑8 stycznia 2018, o 15:36Chcialbym Cie Victor tylko spytac jak rozumiec lek przed dojrzaloscia? Bo teraz w tym stanie wydaje mi sie ze tez tak mam, zreszta czego ja nie mam. Ale czy mozliwe jest abym 30 lat tego leku nie mial a nagle sie pojawil i to tak ogromny przed usamodzielnieniem sie? Z tego co kojarze to Ty tez majac 20 kilka lat tez mieszkales z rodzicami i majac zaburzenie 7 lat tez to traktowales jako lek przed dojrzeniem? Czy teraz inaczej na to patrzysz bedac juz zdrowym? Powaznie pytam, nie chce wywolac zadnej burzy.Victor pisze: ↑8 stycznia 2018, o 13:52Przede wszystkim to jest taka pewna rzecz nad, która powinieneś się zastanowić. I myślę, że na terapii też o tym rozmawialiście.
Bo mówisz o objawach sporo, nerwicy ale też jest troszkę widoczna postawa, która prawdopodobnie boi się dojrzałości.
Najchętniej mi się wydaje chciałbyś wrócić do rodziny. Czy nie jest tak, że po prostu boisz się trochę życia ogólnie? I ja nie mówię tu z uwagi na objawy.
Ale pamiętaj, że wszystkie odwroty nie pozwolą Ci dojrzeć tak naprawdę. Jak teraz zawrócisz byle nie czuć się źle, w przyszłości i tak będziesz potrzebował się z tym zmierzyć.
Nie ominie Cię to.
Bardzo prawdopodobne jest to, że miotasz się bo jakby wolałbyś chyba aby życie nie miało wymagań, a może nawet osoby dookoła. Możesz martwisz się, ze temu nie sprostasz?
Szukasz pomocy i dlatego zakładasz taki temat. Natomiast całe życie jest przed Tobą. Nie rób uników a żyj z objawami, rozumiejąc, że trzeba dojrzeć, oraz to, iż tylko w taki sposob w przyszłości możesz mieć coś innego, niż tylko wiecznie złe samopoczucie.
Dobierz lek, który Ci pomoże na sen. Choćby czasowo.
Lęk przed usamodzielnieniem się może się pojawić wtedy kiedy próbujemy to robić
Czasem zresztą zaburzenia zaczynają się lub nasilają w momentach kiedy próbujemy się usamodzielnić.
Owszem mieszkałem z rodzicami i w pewien sposób przerażała mnie wizja usamodzielnienia się, bo ja wówczas zwyczajnie w świecie nie byłem na to totalnie gotowy.
Nie posiadałem umiejętności a jedynie przerost ambicji nad mozliwościami, brak odporności na stresy, krytykę, ogólnie było dup.nie.
Ale druga strona medalu jest taka, ze byłem zmuszony. Bo nie za bardzo miałem rodzinę, na której mógłbym polegać, a mieszkanie z rodziną było bardziej toksyczne niż wszelkie zaburzenia.
Więc siłą rzeczy musiałem z zaburzeniem czy bez radzić sobie sam.
Lęk przed usamodzielnieniem się mija kiedy nabywamy zaufania do siebie i stawiamy pierwsze kroki, czyli próbujemy...wszystkiego, nie patrząc ciągle na to jak się czujemy
Nerwice mam od 5 lat a mam 25 na karku i już nie wiem sama co dla mnie lepsze