Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ataki paniki w pracy - moja historia

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

27 kwietnia 2016, o 10:06

Witam, jestem nowa na forum.Z góry przepraszam jeżeli post będzie chaotyczny ale mam ogromny mętlik w głowie, nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem i jak sobie pomóc Z nerwicą lękową zmagam się od 15 roku życia. Nie będę może opisywać jak wyglądał pierwszy atak, bo myślę ze podobnie jak u Was (wrażenie że umieram, że to koniec, przyjechało pogotowie itd) ale skupię się na obecnej sytuacji. Obecnie mam 30 lat. W 2009 roku zaczęłam pracę w dużym call center bardzo znanej firmy. Atmosfera w tej pracy była super. Wyniki miałam też bardzo dobre na tyle, że przedłużyli mi mowę na czas nieokreślony.Pracowałam tam 4 lata. W trakcie tego okresu parokrotnie uciekałam z pracy z powodu napadów paniki . Myślałam że umieram. Szłam wtedy prosto na pogotowie albo do domu. Po wszystkim brałam 3, 4 dni zwolnienia i wracałam dalej pracować. Następnie ponieważ wyniki miałam dobre dostałam się do pracy w placówce banku. Cieszyłam się z tego bardzo bo wiązało się to z większymi zarobkami i lepszą, ciekawszą pracą. Taki mi się przynajmniej wtedy wydawało. Niestety rzeczywistość okazała się całkiem inna. W placówce byłam najmłodsza, przez co wykorzystywana i traktowana gorzej niż starsi, doświadczeni pracownicy, ogólnie panował mobbing. Koniec końców duży stres i presja spowodowały, że dzień w dzień w pracy miałam baaardzo silne ataki. Była to praca na stanowisku kasowym . Często było tak że na tej kasie siedziałam sama. Ustawiała się do mnie kolejka osób chcących wpłacić bądź wypłacić duże pieniądze a ja się zaczynałam trząść, mieć straszne zawroty głowy, widziałam jakby przez mglę i odczuwałam tak silny lęk, że tego się nie da nawet opisać. I te ataki w placówce nie trwały pół godziny czy godzinę tylko nieraz kilka godzin. I tak codziennie...Brałam wtedy po kilka tabletek uspokajających tych bez recepty i piłam tylko melisę Pani dyrektor banku wraz z wicedyrektorką zasugerowały żebym poszła do psychiatry bo tak nie może być..W końcu poszłam do psychiatry który nie przeprowadził nawet ze mną wywiadu tylko na hasło lęk przepisał mi "cudowny" lek triticco który miał mi pomóc. Wziełam go tego samego dnia wieczorem a na drugi dzień poszłam do pracy nieprzytomna i z jeszcze gorszym lękiem bo wydawało mi się, że ten lek obniżył mi ciśnienie, że mam drgawki i że zaraz umrę. Poszłam do aneksu kuchennego zjeść jogurt ale było coraz gorzej. W końcu usiadłam na podłodze. Zaczęłam się trząść, kulić itd...W tym czasie przychodzili współpacownicy ale jak mnie zobaczyli w takim stanie to wyszli, nie mam pojęcia co sobie pomyśleli nawet ie chcę o tym myśleć. Nie będę się wdawać w szzczególy, w każdym razie Pani dyrektor wezwała pogotowie , które zabrało mnie do szpitala. Oczywiście okazało się, że to newry bo ze zdrowiem fizycznym wszystko w porządku. Potem byłam na ok 3 miesięcznym zwolnieniu aż w końcu znalazłam tzn mój partner znalazł mi pracę która okazała się świetna. Było to sprzedażowe call center . Miałam tam taką swobodę tzn elastyczny czas pracy, jak chciałam wyjśc wcześniej np to nie było problemu. Siedziałam sobie sama w ustronnym miejscu i robiłam swoje. Pracowałam tam rok. Znowu miałam świetne wyniki. Przez ten cały czas miałam może ze 2 leciutkie ataki .Nic strasznego. Niestety z tej pracy zostałam zwolniona z przyczyn ode mnie niezależnych. Potem znowu byłam na dłuższym zwolnieniu aż w końcu w styczniu tego roku rozpoczęłam pracę w innym call center. No i zaczęły się ataki. ..W tej pracy jest bardzo dużo ludzi siedzących bardzo blisko siebie, gdzie nie ma żadnych przegródek, nic...Nie można się skupić. Bardzo mnie to stresuje , wydaje mi się że ktoś mie obserwuje...W dzień pierwszego ataku oczywiście wstałam z ogromną niechęcią i lęlkiem że muszę iść do tej pracy, miałam masę katastroficznych myśli no ale poszłam. Byłam cały czas w lęku. Nagle siedząc i rozmawiając z Klientem uderzyło mi takie "ciśnienie" do głowy i dostałam zawrotów. Zakończyłam szybko rozmowę i uciekłam cztm prędzej do łazienki. Wzięłam tylko torebkę i od razu zadzwoniłam do partnera ( który bardzo mnie w tym wszystkim wspiera, jak może). podczas tej rozmowy wzięłam też pół tabletki afobamu przepisanego przez psychiatrę na cieższe stany lękowe). Usiadłam w tej ciasnej toalecie i rozmawiając z nim znowu skuliłam, trzesłam się itd..Rozmawialiśmy w tej toalecie ok 40 min. On namawiał mnie żebym wróciła, powiedziała tylko kierownikowi że źle się czuję i muszę wyjść ale strasznie się tego bałam. Nabardziej tego, że ten tłum ludzi z kierownikiem na czele który tam jest zobaczy, że się trzęsę, niewyrażnie mówię, że coś jest ze mną nie tak. Za cholerę nie chciałam tam wrocic..Wzięłam wtedy pierwszy i jak na razie ostatni raz afobam ale wydawało mi się, że w ogóle nie czuję jego działania, lęk był silniejszy. W końcu uciekłam stamtąd na dwór w cienkiej bluzeczce gdzie na dworze mróz ale nie szkodzi, wszystko było lepsze od perspektywy powrotu tam. Zadzwoniłam tylko do koleżanki że źle się czuję, żeby zniosła mi kurtkę i powiedziała kierownikowi, że źle się czuję i że poszłam do domu. Tego samego dnia zapisałam się na psychoterapię i wzięłam tydzień zwolnienia od lekarza. Po tygodniu wróciłam do pracy z wielkim lęlkiem że to się powtórzy. I w poniedziałek było super, byłam w pracy 11 godzin a we wtorek znowu atak i ucieczka... I tak oto znowu od połowy marca przebywam na zwolnieniu... Chodzę na psychoterapię, która mi nie pomaga, dzisiaj też idę do psychiatry. Wiecie co ja już nie boję się tak jak kiedyś, że umrę , że coś mi się stanie. Najbardziej boję się utraty kontroli , panowania nad swoim ciałem i umysłem w miejscu w którym najbardziej powinnam ją mieć czyli w pracy. Na tą chwilę panicznie boję się iść do jakiej kowlwiek pracy bo to się znowu potórzy tak jak miało to miejsce wiele razy wcześniej...Jednocześnie tak bardzo boję się stracić mojego mężczyznę który wspiera mnie bardzo i chce mi pomóc a ja czuję się ak 0. Przepraszam Was za tak długi post . Pewnie nie będzie chciało Wam się go czytać. Nie mniej jednak będę ogromnie wdzięczna za wszystkie porady i jakiekolwiek wsparcie. Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

27 kwietnia 2016, o 10:15

Witaj , też mam doświadczenie w pracy w call center i mimo ,że miałam dobre wyniki , to nie chciałam tam dłużej zostać . Atmosfera super , ale te targety .Zbyt duża presja na robienie wyników i za słaba psychika na ewentualną porażkę :)
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

27 kwietnia 2016, o 11:30

Wiem:( To też nie jest praca moich marzeń. Teraz przebywam na zwolnieniu, ale prawda jest taka, że boję się strasznie iść do jakiejkolwiek pracy. Boję się, że to się powtórzy, że znowu dostanę ataku lęku, że narobię sobie wstydu, że ktoś to zauważy i że w końcu mnie zwolnią dyscyplinarnie bo ile razy można?Próbowałam tyle razy i akceptować lęk i działać pomimo lęku idąc jednak codziennie do tej pracy, ale niestety miało to swoje skutki i w tym przypadku moje obawy i katastroficzne myśli się spełniły i to nie raz mimo działania. Tak jak pisałam wcześniej nie boję się , że umrę tak jak kiedyś tylko właśnie tego braku kontroli przy innych ludziach zwłaszcza w pracy. Nienawidzę tego uczucia kiedy czuję się jak w pułapce. Bo przecież z pracy nie można sobie wychodzić od tak tak jak ze sklepu czy od znajomych bo się źle poczuliśmy. Może ktoś z Was ma podobne doświadczenia czy odczucia i zechciałby się nimi ze mną podzielić?
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

27 kwietnia 2016, o 13:18

Cześć. Wiesz, niestety a może na szczęście nie mam podobnych doświadczeń w miejscu pracy, ale wydaje mi się że kluczowe w Twoich wypowiedziach jest zdanie " boję się, że to się powtórzy, że znowu dostanę ataku lęku". Oczywiste jest to, że jeśli się tego boisz, to to przyjdzie.
Piszesz, ze próbowałaś to przełamywać, że na przekór tym lękom szłaś do pracy, ale czy w Twojej głowie było faktycznie nastawienie "ok, idę, biorę to na siebie że ten atak się pojawi, jakoś to przeżyję"?
Widzisz, to jest tak, że im bardziej się tego boisz tym większą siłę temu dajesz i zwiększasz prawdopodobieństwo wystąpienia tego ataku. Bo nadajesz mu wartość, bo pozwalasz by kierował Twoim życiem.
Ja ze swojego doświadczenia - miałam napady lęku na skrzyżowaniach, często się zdarzyło też, że musiałam wiać z supermarketu zostawiając zapełniony koszyk na środku sklepu. I wiem dokładnie, że jak zbliżałam się do danego skrzyżowania, to już napięcie rosło, a potem był atak. Wiesz jak się z tym rozprawiłam? Powiedziałam sobie " a trudno, zanim zemdleję to na pewno zdąże włączyć światła awaryjne" i nikomu nic się nie stanie. I kiedy sobie poznajdywałam różne logiczne scenariusze na wypadek działań w czasie ataku, to jakoś mi ten lęk zelżał. Potem poszłam za ciosem i jeździłąm w kółko po różnych skrzyżowaniach, biagałąm codziennie do supermarketów i dosyć szybko, bo już po dwóch tygodniach przestałam czuć lęk. Miałam przez ten czas obawy, nieraz chciałam zrezygnować, ale tłumaczyłam sobie logicznie, że jak zemdleję na środku sklepu to co? No to trudno, nie ja pierwsza i nie ostatnia. Oczywiście nigdy nie zemdlałam. Ale działałam świadomie, raz, ze musiałam a dwa, że wkurzyłam się na nerwicę i postanowiłam, że nie będę z niczego rezygnować, że nie dam jej kierować swoim życiem.
Musisz próbować. Małymi krokami, może zacznij od pracy na pół etatu? Nie ma innej drogi. Bo rezygnując z pracy teraz z powodu lęku przed lękiem tylko umacniasz i utrwalasz nawyk lękowy. A trzeba to przerwać.

-- 27 kwietnia 2016, o 12:18 --
Nie wiem czy zaznajomiłaś się z materiałami z forum? Artykułami, nagraniami? One naprawdę pomagają. Wykorzystaj wolny czas, który teraz masz i poznaj swoje zaburzenie. Już sama świadomość tego co się z Tobą dzieje Cię uspokoi i zniweluje lęki.
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

27 kwietnia 2016, o 14:02

Dziękuję za odpowiedź:) Super, że udało Ci się wygrać z zaburzeniem. Ja też miałam często napady lęku w sklepie, a w lato bardzo silny atak na autostradzie. Generalnie boję się tych miejsc z których ucieczka jest niemożliwa, trudna albo niesie za sobą konsekwencje. A tutaj konsekwencje są realne bo jak będzie się to powtarzać to po prostu mnie zwolnią, znowu najem się wstydu a wszyscy będą mieli mnie za wariatkę jeśli już nie mają:( Teraz kiedy jestem na zwolnieniu normalnie chodzę na zakupy, na spacer, czasem spotkam się z koleżanką i wszystko jest ok dlatego, że wiem że nawet jak się źle poczuję to po prostu przeproszę i wyjdę. Nic się nie stanie. Gorzej jest właśnie w miejscu pracy a tam mam najsilniejsze i najczęstsze ataki. Do tej pracy już nie wrócę na pewno, będę szukać nowej tylko muszę sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie kiedy będę na to gotowa bo w tym przypadku nie mam jak ćwiczyć że jestem w pracy tak jak Ty pracowałaś ze sobą w przyp. lęku w marketach i na skrzyżowaniach:/?
Co do materiałów to zaznajamiam się z nimi systematycznie: na forum,yt, przeczytałam też ksiązki Judith Bemis "Oswoić Lek" (do pewnego czasu mi pomagała) i Brownyn Fox "Opanować Lęk" dzięki której zaczęłam medytacje niestety jak na razie bezskutecznie bo nie mogę się wyciszyć...Także wiedzę o nerwicy, reakcji walcz lub uciekaj, akceptacji, medytacji, działaniu pomimo lęku mam opanowaną perfect....w teori;) A życie swoje..
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

27 kwietnia 2016, o 14:35

ola36, jak sie ma atak w sklepie, to zawsze mozna wyjsc, nikt ci nic za to nie zrobi, co najwyzej, jesli zauwazy, ze zostawiasz koszyk pelen produktow i wychodzisz, moze sobie pomyslec, ze jestes 'jakas dziwna' albo ze wariatka ;), podobnie jest ze skrzyzowaniami, jesli leki pojawiaja sie w takich miejscach, to to jest pol biedy, choc wiem z wlasnego doswiadczenia, ze potrafia tez bardzo ograniczyc zycie, ale latwo jest taki lek ukryc przed ludzmi i nie dopuscic do kompromitacji;
z praca jest inaczej, bo tam sie musi byc przez conajmniej 8h dziennie, znam ten bol; nigdy nie lubilam pracy wsrod ludzi, w wielkich salach, gdzie jest po 50 - 100 pracownikow, totalny chaos, brak prywatnosci, jakies targety, ocenianie i porownywanie twojej pracy do innych, masakra;
ja sobie z tym nie poradzilam, wiec nie pomoge, ale bardzo jestem ciekawa czy ktos poradzil sobie z czyms takim i jak?
tzn. wymyslilam sobie zarabianie w inny sposob, w zaciszu domowym, ale jak na razie wiele mi brakuje do normalnej pensji, bo oprocz tego mam dwojke malych szkrabow na glowie;
ale straszny jest bol, gdy przez ten pieprzony lek, nie mozna sie realizowac w pracy
...
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

27 kwietnia 2016, o 15:01

Tak, rozumiem Cię. I znowu wyłapałam coś ważnego;-) Pytasz, kiedy będziesz gotowa na podjęcie pracy. JUŻ TERAZ JESTEŚ GOTOWA. Bo zadając takie pytanie samej sobie, tylko pokazujesz, że jednak nie akceptujesz swojego stanu i boisz się go. Boisz się podjąć działanie, które na tą chwilę jest zbyt przerażające.
Też jestem wrażliwa i podatna na opinie i zdanie innych ludzi o mnie. Pracuję nad tym i dlatego doradziłabym Ci, żebyś uswiadomiła sobie, że ludzie których opini się boisz ani Ci w życiu nie pomogą ani nie przeszkodzą. Zyją sobie swoim zyciem i mają swoje problemy. Ci innego z pracą, masz rację, nie można tak sobie wchodzic, wychodzić kiedy się chce. Ale to jednak dobry trening na wychodzenie z zaburzenia, kiedy działasz, bo nie masz wyjścia. Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że porażki są wpisane w ten proces, dlatego nie planuj może pracy 12 godzin na dobę ;-) Po co skakać od razu na głęboką wodę?
To nie jest tak, że wyszłam z zaburzenia całkowicie. Po pół roku doszłam do etapu gdzie czuję się bardzo stabilnie, świadomie, czuję sie madrzejsza i silniejsza, potrafię nie dać się wkręcić na nowo - chociaż czuję, że nerwica robi jeszcze podchody;-)
Boisz się miejsc z których trudno wyjść? To tam próbuj właśnie małymi krokami ;-) Na pewno wiesz co to za miejsca..

-- 27 kwietnia 2016, o 14:01 --
Estera pisze:ola36, jak sie ma atak w sklepie, to zawsze mozna wyjsc, nikt ci nic za to nie zrobi, co najwyzej, jesli zauwazy, ze zostawiasz koszyk pelen produktow i wychodzisz, moze sobie pomyslec, ze jestes 'jakas dziwna' albo ze wariatka ;), podobnie jest ze skrzyzowaniami, jesli leki pojawiaja sie w takich miejscach, to to jest pol biedy, choc wiem z wlasnego doswiadczenia, ze potrafia tez bardzo ograniczyc zycie, ale latwo jest taki lek ukryc przed ludzmi i nie dopuscic do kompromitacji;
z praca jest inaczej, bo tam sie musi byc przez conajmniej 8h dziennie, znam ten bol; nigdy nie lubilam pracy wsrod ludzi, w wielkich salach, gdzie jest po 50 - 100 pracownikow, totalny chaos, brak prywatnosci, jakies targety, ocenianie i porownywanie twojej pracy do innych, masakra;
ja sobie z tym nie poradzilam, wiec nie pomoge, ale bardzo jestem ciekawa czy ktos poradzil sobie z czyms takim i jak?
tzn. wymyslilam sobie zarabianie w inny sposob, w zaciszu domowym, ale jak na razie wiele mi brakuje do normalnej pensji, bo oprocz tego mam dwojke malych szkrabow na glowie;
ale straszny jest bol, gdy przez ten pieprzony lek, nie mozna sie realizowac w pracy
Estera, generalnie uważam że nie ma znaczenia gdzie ma się atak paniki, w domu, w sklepie, w pracy czy na skrzyżowaniu. Ważny jest fakt, że jest ten atak i działanie na objawy powinno być takie samo w każdym przypadku.
Tak, rozumiem, że w pracy jest trudno bo człowiek czuje się jak w potrzasku, ale inni również czują się jak w potrzasku kiedy boją się wyjść zrobić głupie zakupy czy podrzucić dziecko do szkoły. I czy ludzie w sklepie pomyślą ze zwariowałam czy ludzie w pracy, to też według mnie bez różnicy. O jednym jestem przekonana, nawet z kilkukrotnych ataków w ciagu dnia da się wyjść stosunkowo szybko dopuszczając te ataki do siebie.
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

27 kwietnia 2016, o 18:06

Zgadzam się z Esterą odnośnie tego ataku w sklepie. Tzn nie zrozumcie mnie źle:wiem, że atak paniki niezależnie od miejsca niesie za sobą masę nieprzyjemnych objawów, ale jego konsekwencje są różne. W sklepie się co najwyżej na Ciebie dziwnie popatrzą i to wszystko , możesz łatwiej to zignorować i mieć to w głębokim poważaniu. W pracy spotykasz tych ludzi codziennie, jesteś na nich skazana przez ok 8 h. To w jaki sposób wykonujesz swoje obowiązki jest i przez jaki czas jest z góry określone w umowie do której się pisemnie zobowiązujesz. Zasady są odgórnie określone i na ich podstawie jesteś oceniana.To nie jest takie hop siup. Teraz siedzę w domu, jestem spokojna a jednak myśląc racjonalnie z uwagi na poprzednie sytuacje zwyczajnie boję się że to się będzie powtarzać. Estera też najchętniej pracowałabym w domu:( Niestety ciężko o taką pracę.
A poza tym wróciłam właśnie od psychiatry, która powiedziała że mam 2 a właściwie 3 wyjścia.1 Sama psychoterapia ale taka porządna gdzie sesje będą minimum raz w tygodniu bo ta na którą chodzę w ramach nfz nie da mi nic bo spotkania są raz w miesiącu. Niestety na prywatną mnie nie stać bo z tego co mówiła jedna sesja to koszt ok 100 zł.
2. Leki tzn minimalne dawki antydepresantów przyjmowane codziennie zadziałają według niej przeciwlękowo. Ale recepty mi nie wydała bo jestem przeciwniczką leków. Przecież nie będę ich brać do końca życia
3. Psychoterapia i leki
Nie wiem co zrobić...Mam jeszcze w planach załatwić może ośrodek psychoterapii dziennej specjalizującej się w leczeniu nerwic. Muszę to przemyśleć bo tak nie może być dłużej...
helpmi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 535
Rejestracja: 18 stycznia 2014, o 20:43

27 kwietnia 2016, o 18:23

Halyna Stamina pisze:Zgadzam się z Esterą odnośnie tego ataku w sklepie. Tzn nie zrozumcie mnie źle:wiem, że atak paniki niezależnie od miejsca niesie za sobą masę nieprzyjemnych objawów, ale jego konsekwencje są różne. W sklepie się co najwyżej na Ciebie dziwnie popatrzą i to wszystko , możesz łatwiej to zignorować i mieć to w głębokim poważaniu. W pracy spotykasz tych ludzi codziennie, jesteś na nich skazana przez ok 8 h. To w jaki sposób wykonujesz swoje obowiązki jest i przez jaki czas jest z góry określone w umowie do której się pisemnie zobowiązujesz. Zasady są odgórnie określone i na ich podstawie jesteś oceniana.To nie jest takie hop siup. Teraz siedzę w domu, jestem spokojna a jednak myśląc racjonalnie z uwagi na poprzednie sytuacje zwyczajnie boję się że to się będzie powtarzać. Estera też najchętniej pracowałabym w domu:( Niestety ciężko o taką pracę.
A poza tym wróciłam właśnie od psychiatry, która powiedziała że mam 2 a właściwie 3 wyjścia.1 Sama psychoterapia ale taka porządna gdzie sesje będą minimum raz w tygodniu bo ta na którą chodzę w ramach nfz nie da mi nic bo spotkania są raz w miesiącu. Niestety na prywatną mnie nie stać bo z tego co mówiła jedna sesja to koszt ok 100 zł.
2. Leki tzn minimalne dawki antydepresantów przyjmowane codziennie zadziałają według niej przeciwlękowo. Ale recepty mi nie wydała bo jestem przeciwniczką leków. Przecież nie będę ich brać do końca życia
3. Psychoterapia i leki
Nie wiem co zrobić...Mam jeszcze w planach załatwić może ośrodek psychoterapii dziennej specjalizującej się w leczeniu nerwic. Muszę to przemyśleć bo tak nie może być dłużej...

Masz jeszcze wiele innych wyjsc o ktorych mozna przeczytac tu na forum (posluchac), w niektorych ksiazkach o sposobach radzenia sobie z lękiem i atakami paniki, zamiast tego jednak ty wolalabys zamknac sie w domu i tam pracowac bo masz ataki paniki w pracy, oraz slawetne BO SIE NIE DA bo ludzie beda patrzec, bo cos tam, cos tam wytluamczenie jak zawsze sie znajdzie.
Wiec tak, niestety w takim wypadku masz wyjscie - terapia - leki. A co do lekow nie badz taka pewna ze nie do konca zycia bedziesz je brala, bo czesto jak ktos raz sie wystraszyl ataku paniki i z jego powodu chce sie ograniczac, to niestety dopoki swiadomie tego nie przerobi to bedzie musial brac leki.
Wytlumaczen mozna szukac wiele, rozwiazania zawsze sa blisko, wiem ze trudno po nie siegnac z roznych powodow ale w takim razie po co narzekac skoro sie nie chce sprobowac? ;) Jak sie nie chce tak, trzeba isc za systemem LECZENIA NERWIC ;)
Awatar użytkownika
PannaKota
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 20 grudnia 2015, o 19:19

27 kwietnia 2016, o 18:41

Od początku... Boisz się iść do pracy w call center, ale to jest zupełnie nieistotne. Czy call center, czy sklep, czy kopalnia. Boisz się utraty kontroli. Ja też się bałam i czasami dalej się boję, bo do pełnego odburzenia trochę mi jeszcze brakuje. Czy miałaś okazję zapoznać się z książką Szaffera? On tam bardzo mądrze opisał ten strach, najlepsze co możesz zrobić w takim momencie, to... porzucić swój skarb. Znajdź pracę, albo jeśli możesz wróć do poprzedniej i skup się na niej. Kiedy masz myśli lękowe, zwyczajnie powiedz sobie "okay, mogę się skompromitować". Z takim podejściem lęk nie będzie tak mocno na Ciebie czyhał, a Ty nie będziesz go wyczekiwać. A może spróbuj innej pracy? Ataki paniki, które miałaś były silne... ALE nigdy nie stało Ci się nic strasznego, nie umarłaś, nie zemdlałaś, nie zwymiotowałaś na środku firmy. I nic takiego się nie stanie. Bo to tylko lęk i sama decydujesz ile będzie trwał. Jeśli będziesz podtrzymywać w sobie świadomość, że to tylko panika. Zwykła (acz przerażająca) reakcja organizmu. Ja mam taką metodę, że kiedy łapie mnie panika, siadam sobie spokojnie i myślę "spokojnie to tylko panika", teraz ataki przechodzą mi po kilku minutach.
Spokojnie, to tylko panika.
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

27 kwietnia 2016, o 19:47

Halyna, nie miałaś w pracy nikogo kto by Ciebie zrozumiał? Komu mogłaś się zwierzyć? Bo nakładanie takiej maski super zdrowego człowieka też musiało Cię codziennie wiele kosztować i wywierać dodatkową presję.
Ja zaraz po diagnozie lekarskiej powiedziałam w pracy, że mam zaburzenia nerwicowe i czasem mogę się dziwnie zachowywać. Byłam przez dwa lata pod wpływem silnego stresu i wyjasniłam pokrótce, że teraz mam efekty. Zaznaczyłam przy tym, że bedę się starała wykonywać swoją pracę najlepiej jak umiem, i jesli poczuję, że nie dam rady, to sama zrezygnuje. Podeszłam do tego z humorem i normalnością. Od razu się okazało, że nie tylko ja mam ten "problem" , ileś osób stwierdziło, że "to" mieli, mają od iluś lat albo czują, że będą mieli. Nikt nie robił mi z tego tytułu problemów ani nieprzyjemności. Skoro Ania może mieć chore serce, Kasia problemy z kręgosłupem, a Basia cukrzycę na przykład, to ja też mogę mieć swoje dolegliwości.
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

27 kwietnia 2016, o 20:06

Helpmi dziękuję za Twoj post, choć uważam, że niestety niewiele wnosi . Po pierwsze piszesz, żebym się zapoznała z innymi materiałami. Napisałam w poprzednim poście, że przesłuchałam nagrania na yt, że przeczytałam książki, różnego rodzaju artykuły itd...Jeśli więc radzisz komuś takie rozwiązanie to bądź łaskaw podać chociaż 1 konstruktywny przykład tak jak zrobiła to chociażby Panna Cotta.
Po drugie napisałam przecież że leki to nie jest dla mnie dobre rozwiązanie bo nie mam zamiaru ich brać do końca życia, wolę popracować nad sobą bez chemicznych wspomagaczy. Z nerwicą zmagam się nie od dziś, wiem też że tylko działaniem popartym teoretyczną wiedzą można coś w tym temacie zdziałać. Ja po prostu rozważam wszystkie opcje.Nie jest też tak, że siedzę bezczynnie na tyłku w domu i nic w tym kierunku nie robię. Do tej pracy nie wrócę na pewno ale dzień w dzień wysyłam cv i jeśli tylko coś się trafi to wiadomo, że pójdę mimo ryzyka że nerwica znowu zatoczy swoje koło i sytuacja się powtórzy.
Panna Cotta dziękuję Ci :) Zaraz sprawdzę tą książkę o której piszesz...Masz rację:nie zemdlałam , nie umarłam, ale skompromitowałam się i to bardzo tak że inni to zauważyli...ehhh
Ola36 Tobie również dziękuję bardzo za pomoc!:) Masz rację. Za wszelką cenę próbowałam być "normalna" i jak najlepsza w tym co robię co mnie dużo kosztowało...Ukrywałam też swoje zaburzenie przed innymi z obawy przed niezrozumieniem, plotkami, wyśmianiem, obmową, odrzuceniem. Ale może faktycznie powinniśmy mówić o tym wprost podobnie jak o bólu głowy, zęba czy przeziębieniu?Chociaż dziwnie tak z drugiej strony...z doświadczenia wiem że ludzie tego nie rozumieją.
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

27 kwietnia 2016, o 20:27

Nie trzeba mieć nerwicy, żeby być obiektem plotek, obmawiania czy bycia niezrozumianym przez innych. Taka już jest nasza ludzka natura ;-) A miejsca pracy to chyba najpopularniejsza wylęgarnia plotek.
Zobaczcie jak łatwo jest powiedzieć innym ludziom "styki mi się przegrzały" zamiast "mam nerwicę" ;-) A to przecież to samo;-)
svenf
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 222
Rejestracja: 13 listopada 2015, o 10:32

27 kwietnia 2016, o 22:38

Halyna Stamina ja po powrocie po macierzyńskim do pracy w której szefem był psychopata, wiedząc że mnie zwolni ale jeszcze nie wiem jak, też nie dałam rady wytrzymać tam nawet jednego dnia. Dodam że był tam straszny mobbing, fatalna atmosfera wśród pracowników, zastraszania, krzyki, kary finansowe i cała masa tego typu rzeczy. Horror. Nie wiem jak ja tam wytrzymałam 9 lat. W każdym razie w dniu w którym miałam tam wrócić miałam już nerwicę. Do tego nie wiedziałam jakiego typu złośliwości się spodziewać i jakich zagrań ze strony szefa ( otrzymanie zwolnienia bylo najbardziej lightowe ). Lęk był mega silny, od rana walilo serce mimo melisy i kropli na uspokojenie. Płakać mi się chciało jak dziecku ze muszę tam iść. No ale poszłam. Wytrzymałam do telefonu szefa. Potem się rozsypalam. Nie będę opisywać tych wszystkich rzeczy jakich się dowiedziałam przez te parę godzin na temat postępowania szefa i pracowników wobec mnie ale rozmowa i groźby szefa przegrały miarę. Ból serca w mostku był tak silny ze zadzwoniłam z płaczem do męża ze zaraz mi się coś stanie z nerwów. Dostałam przepustkę do lekarza. Zrobili ekg poza nieregularna praca serca bylo ok. Jeszcze w tym samym dniu zwolnilam się sama. Myślę że nie wytrzymalabym psychicznie tego wszystkiego. Teraz studiuję, pracuję i miewam ataki ale co innego jest mieć atak z samego faktu nerwicy a co innego z mega stresu. Daję radę. Nie uciekam z tych miejsc. Ale rozumiem Cię ze przeraża Cię to ze w razie czego nie możesz skądś wyjść. 8 godzin to jednak dużo. Poszukaj pracy na początek na pół etatu. Będzie Ci łatwiej ogarnąć mniejszy okres czasu.
Halyna Stamina
Świeżak na forum
Posty: 6
Rejestracja: 9 kwietnia 2016, o 19:27

28 kwietnia 2016, o 09:06

Ola36 no w sumie masz rację. W pierwszej pracy zwierzyłam się z tego że mam nerwicę dwóm zaufanym osobom. Nie powiem bo było ciężko przetrwać ataki , czasami się nie dało i się zwalniałam do domu ale zawsze mimo wszystko tam wracałam i pracowałam normalnie. Natomiast w placówce i w obecnej pracy z uwagi na atmosferę i fakt że nie miałam i nie mam tutaj żadnej zaufanej osoby musiałam nakładać maskę normalności.W konsekwencji dzień w dzień miałam ataki lęku. Pamiętam jak patrzyłam na tych wszystkich uśmiechniętych, towarzyskich, rozgadanych ludzi i cholernie im zazdrościłam tej normalności i wolności. PS chyba kupię sobię koszulkę z napisem "uwaga silne napięcie, nie podchodzić":P
Svenf dobrze, że tamtą pracę masz już za sobą, myślę że nawet zdrowa osoba, bez nerwicy mogła by się tam wykończyć:/ Ty teraz studiujesz i pracujesz tak? A jak sobie radzicie w pracy w razie kryzysu? Bo jak sądzę w nerwicy są one nieuniknione? Odchodzicie gdzieś na bok, wychodzicie na dwór czy staracie się zająć myśli czym innym?
Co do pracy na pół etatu...to by było na pewno dobre rozwiązanie na początek ale my płacimy 1350 zł za sam wynajem mieszkania. Pracując na pół etatu zarobiłabym może na połowę czynszu i nic więcej:(
ODPOWIEDZ