Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Aktualny stan

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

12 stycznia 2017, o 11:09

Witam wszystkich :)

Chciałbym opowiedzieć wszystkim, że udało mi się wyjść z moich dołów, mojego braku pozytywnych emocji, mojego braku odczuwania przyjemności.
No niestety nie mogę tak powiedzieć. Po częściowej poprawie nastąpiło pogorszenie które już stale się utrzymuje.
Skoro cały ten mechanizm ruszył od myśli: "a co jeśli będą mi takie stany coraz częściej nawracać", bo przed tą myślą czułem się zupełnie dobrze, to chyba sam się w to wkręciłem. Tylko z 2 strony ja nieraz czegoś się obawiałem, nawet panikowałem, ale w momencie uspokojenia zawsze stan się poprawiał. Tutaj jakby myśl uruchomiła złe samopoczucie ale już żadnym myśleniem nie potrafię tego skutecznie odkręcić.
Ja już zaczynam zapominać jak to było jak było ok.
Zapadam się w takie emocjonalne odrętwienie w jakąś studnię. Niby wszystko robię ale mechanicznie albo z nerwami, nie pomaga fakt, że nie zaniedbuje obowiązków. Hobby i przyjemności nie przynoszą przyjemności. Te uczucie mi zniknęły.
To jakaś masakra wkręcić sobie coś i teraz nawet jak o tym nie myślę, bo się czymś mocno zajmę to dalej jestem taki otumaniony. Nawet w snach śni mi się że mam taki stan.
Awatar użytkownika
potrzebujacyy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 2 października 2015, o 22:11

12 stycznia 2017, o 14:08

Cześć. Słuchaj, ja powiem Ci mój przykład, w poprzednim tygodniu nie odczułem ani razu lęku, to co sprawiało mi problem np jazda samochodem, praca itp- w ogóle nie miałem objawów somatycznych. Myśli lękowe nawet jak sie pojawiły, to olewałem je należycie i nie zatruły mi dnia. Czułem się niekiedy minimalnie gorzej, ale akceptowałem to. W tym tygodniu mam spadek formy, skonczyłem prace z niedzieli na poniedziałek o 3 rano. Miałem katar, poszedłem do pracy w poniedziałek i we wtorek, od wczoraj jestem na L4. I teraz też mam wkręty, że to coś innego niż mi doktor powiedziała- stwierdziła u mnie zapalenie gardłą i krtani. Paradoksalnie w ogóle mnie nie boli gardło i krtań, czuję tylko odrealnienie (które teraz nie wiąże jakoś z nerwicą, tylko po prostu z cięzkim tygodniem pracy), katar, osłabienie. I już wkręty- a co jesli ta doktor tak powiedziała zebym sie odczepił? Ze to cos powaznego itp. i przez to myslenie zdarzyły mi się wpoić natręty ze nie kocham dziewczyny, że życie nie ma sensu itp. Już wysyłałem narzeczonej, że nie wiem co to będzie aż...olśniło mnie. powiedziałem sobie to NERWICA. nic więcej, przez to, że sie rozchorowałem troche zmieniła sie percepcja, wiadomo gorszy nastrój fizyczny wpływa na nastrój psychiczny, więc wiem doskonale, czemu takie myśli akurat mi przychodziły. Chcę Ci tylko przekazać, że ciężka praca nad soba wychodzi w końcu, naprawdę długo już zmieniam nawyki, bywało beznadziejnie i bez zmian, ale skoro w tym momencie, zamiast paniki umiałem sobie to wytłumaczzyć to jest to postęp. Nie umiem Ci nic doradzić oprócz tego, żeby dalej pracować.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

12 stycznia 2017, o 20:32

A ja tak się zastanowiłem nad sobą i wydaje mi się że też czynniki zewnętrzne mnie frustrują.
Praca której nie lubię (był okres, że zajmowałem się czymś potrzebnym i wtedy było o wiele lepiej).
Studia które bardzo lubiłem i które robiłem hobbistycznie obok pracy już się skończyły.
Dziewczyna z którą jestem no cóż jak było zawsze dobrze, tak mniej więcej od 3 miesięcy w ogóle się nie dogadujemy. Non stop się kłócimy, a to dlatego że ja nie zamierzam we wszystkim ulegać i też wyrażam swoje potrzeby i swoje zdanie (czego nie robiłem w poprzednich nieudanych związkach). Niestety z jej strony pojawia się non stop odwracanie kota ogonem i robienie ze mnie wariata. Nawet psycholog ostatnio mi powiedziała żebym się zastanowił nad przyszłością tego związku.
No i dochodzi to że zawsze trafiam na dziewczyny które próbują mną rządzić, które nie dopuszczają innego zdania niż swoje a jak coś nie po ich myśli pójdzie to robią wielkie pretensje albo obrazy. Nie wiem co będzie z tym związkiem, może to jest jakiś chwilowy kryzys, a może to po prostu zmierza w kierunku rozpadu bo i stosunki między nami się ostatnio bardzo ochłodziły. W każdym razie po wielkiej kłótni, w której i tak za wszelką cenę próbowałem łagodzić sytuację zapaliła mi się czerwona lampka. Jestem pesymistycznie nastawiony bo każdy poprzedni związek był do bani. To chyba ze mną jest coś nietak, że tak trafiam... :?

-- 12 stycznia 2017, o 20:28 --
A co do mojego stanu ja mam problemy z permanentnie obnizonym nastrojem i brakiem pozytywnych uczuć i anhedonia. Czuje sie jak zombie. I w w zasadzie kazdego na tym forum kogo tu widze ma problemy z natretnymi myslami lekami. Ja tez je miewalem ale z tym zawsze umialem sobie poradzić. Z tym obnizonym nastrojem no nie daje rady. Jak sa natrectwa i lęki to wystarczy o nich zapomnieć by potem zdac sobie sprawe ze o kurde zapomnialem o tymi to na ten czas minęło. Tutaj nawet jak o tym zapomne to nadal sie tak czuje i jak sobie przypomne o tym to jest o kurde ja sie wcale lepiej nie czulem...

-- 12 stycznia 2017, o 20:32 --
Poza tym co mnie najbardziej przytłacza to to ze na przestrzeni ostatnich 4 lat byly lepsze i gorsze okresy ale kazdy lepszy okres byl juz gorszy od poprzedniego a kazdy kolejny gorszy okres byl coraz dluzszy. Czyli heneralnie tendencja jest spadkowa. Jak tak dalej pojdzie to boje sie myslec co bedzie za pare lat.
Awatar użytkownika
potrzebujacyy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 2 października 2015, o 22:11

12 stycznia 2017, o 21:32

Dobrze Cie rozumiem ze zwiazkami, wszystkie moje dotychczasowe byly do bani. Z jefna ogromna roznica, bo moja obecna dziewczyna (narzeczona nawet) jest naprawde w porzadku wobec mnie. Sa rzeczy ktore mi sie nie podobaja w jej zachowaniu i viceversa, ale na szczescie o tym rozmawiamy. Nie rozmawiamy ostatnio o tym co mysle ostatnio...wiesz, przestala mi sie podobac fizycznie, nie ukrywam ze moje poprzednie dziewczyny byly ladniejsze, chudsze...ide ulica albo przegladam fb i widze inne dziewczyny to az mnie lamie, ale...przeczytalem post takiego goscia tutaj (jest zastepca administratora) fajnie to ujal. Wiec mimo tego co mi sie wydaje to musze zaakceptowac ze Ja kocham, dac sobie czas i poukladac to. Co do pracy, to ja po liceum poszedlem pracowac do hurtowni i pracuje tu do dzis, 400 m piechota. Tez nie lubie tej pracy a jestem chyba zbyt leniwy by dojezdzac itp poza tym obawa i lek ze sobie nie poradze w nowym miejscu... Mimo iz jestem bardzo mlody, tlumacze sb ze moge jeszcze duzo rzeczy zrobic, to czasem mnie lapie ten nastroj ze bede tu siedzial do smierci...teraz takie nastroje mam bo zle sie czuje, mama mi powiedziala ze widocznie mam slaba odpornosc, nie mam goraczki bolu gardla a mam rzekomo zapalenie gardla i krtani. Co do lepszych i gorszych okresow to moze tylko tak Ci sie wydaje? Ja np gdy mam dobry okres to bez problemu umiem sb przypomniec ten gorszy, a jak mam gorszy to ni chu.. nie moge sobie przyponniec tego lepszego. Mnie tez dobija jak mam taki nastroj, nic mnie nie cieszy i nic nie cieszy. Ale mialem ostatnio duzy przeblysk- ogladalem z narzeczona film "cuda boga" czy swiata, nie pamietam dokladnie, z 2016 roku. Normalnie wzruszylem sie ze lzami, wtedy zrozumialem ze mam tez inne emocje niz te lekowe itp, poczulem radosc- na tych chwilach dobrych trzeba bazowac

-- 12 stycznia 2017, o 22:32 --
czy-ja-ja-jego-kocham-zanik-uczuc-strat ... t6929.html
2 post od gory, mimo ze odczuwam bezsens tego to bede siebtrzymal wskazuwek kolegi, bo co mi szkodzi? :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

12 stycznia 2017, o 21:40

Oczywiście że próbuje odwracać swoje myślenie. I mam okresy że jest przypływ pozytywnego myślenia, wola walki i przychodzą momenty kryzysu gdy widzę, że nic to nie daje. Trochę tak jak Polska pod zaborami i są powstania które jakiś czas trwają a potem się kończą. Wiadomo trzeba akceptować gorsze stany, nie można być wiecznie uchachanym, ale też nie chce być wiecznie niezadowolony, gburowaty i smutny.
BTW. czemu w avatarze masz ludka z Fallouta ? ;)
Awatar użytkownika
potrzebujacyy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 2 października 2015, o 22:11

12 stycznia 2017, o 22:13

O historie zaznaczyles, a ja lubie historie :-) z tym ze dobrze wiemy ze nas nie trzyma w szponach zaden okupant ani nikt z zewnatrz. Czasem byloby latwiej chyba nam by to wlasmie ktos nas krzywdzil, ale tutaj potrzebna jest ciezka walka ze samymi soba. Chcialbym Ci powiedziec cos odkrywczego, sam sobie tez ze jest jakas metoda pstryk i nie ma. Mi pomogly slowa barta z forum "ogarne nerwice lub zajebie sie starajac" i juz taka postawe trzymam. Tydzien temu mialem dobry okres, juz myslalem ze jestem odburzony a jednak wrocilo troche, ale juz mam poprawe bo nie panikuje z tego powodu, mowie sobie ok teraz niech beda takie mysli, ok teraz niech bedzie spiecie i lek, ok teraz bede czul slabosc zawroty odrealnienie itp.
Heh, kiedys zaczalem pisac bloga o mojej nerwicy ale nie udalo mi sie zmotywowac do dalszego pisania i szukalem avataru do tego. Fallouta zawsze lubilem, a na ten trafilem przypadkowo- dla mnie to postawa wobec nerwicy- jestem soba i usmiechniety mimo nozy ktore wbija mi nerwica (jestes obeznany wiec uznajmy ze to noze a nie stimpacki :-P )
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

14 stycznia 2017, o 17:23

Pierwsze mialem napady lęku. Zaczalem je ignorowac i odpuscily. Potem natretne myśli. Polaczane z lekiem i obnizonym nastrojem powodowaly koszmar we lbie ale tez nauczylem sie nad tym panowac. Pozniej natlok dziwnych emocji ale to tez ogarnalem. Obnizony nastroj ze zubozalymi emocjami jest z teo wzzyztkiego najgorszy. Wlasnie dlatego ze nie wystarczy o tym zapomniec by na te chwile sie od trgo uwolnic. I dlatego ze majac lek majac natretne myśli DA się cieszyc, da sie miec pozytywne mysli w parze z pozytywnymi odczuciami. Dlatego dla mnie obecnie to nie problem i problemy wielu tutaj to takie ktore juz przerobilem. Natomiast obnizony nastroj anhedonia to cos co mnie calkowicie blokuje. Myslac np ze bedzie dobrze i jesli obok tego pojawiaja sie odczucia przygnebienia i uczucie braku nadziejj to automatycznie odechciewa sie tak myslec. Jesli kazda mysl wywoluje przygnebienie albo lęk. Jeśli ja juz fizycznie widze wszystko jakby ciemniej, mroczniej, bardziej ponuro, tak jakby bylo ciemniej na dworze, w domu i do tego taka derealizacja dochodzi. Hobby tez nie działa bo nie cieszy, i nic mnie nie interwsuje na dzien dziesiejszy. Jedyne czego chce to poczuc sie lepiej. Tak bardzo tego chce ze wolalbym stracic nogi zsby miec w glowie juz czysto. Zamienilbym te stany na realne problemy. Bo lepiej mi sie zyje jeali musze sie przejmowac normalnymi problemami niz czyms takim. A dlaczego?
Bo realny problem zawsze mam wizje ze jakos to rozwiąże a tu niespecjalnie mam przekonanie zw bedzie ok patrząc bo ogromie osob ktory cale zycie tak zyje i nic nie pomaga. Tymbardziej że (i moze to jedynie moje subiektywne wrazenie) odnosze wrazenie ze te moje wkręty są gorsze i trudniejsze do pozbycia się.
Chcialbym miec taka wole walki jak ty ale ja nie wiem jak ja miec skoro w ogole nie odczuwam pozytywnych odczuc. Chociaz musialbym miec jakies 2% pozytywu w sobie zeby na tym bazowac a ja mam bagno u fundamentu... Mozg daje mi odczucia jakbym juz emocjonalnie umarl i trafil do piekła. Owszem to nie sa nowe doznania juz nieraz tak przezywalem tylko pierwsze razy to byly jednodniowe epizody bywaly tygodniowe ostatnio 1,5 miesieczy a teraz juz 3 miesiac tak jest xD idac tym tropem jesli to przejdzie to kolejne potrwa 6 miesiecy potem kolejne rok itd.

Jeszcze sobie ro tak tlumacze: ostatnim razem mialem takie doły krocej bo bylo lato bo czesto gdzies z dziewczyna jezdzilem byly dluzsze dni cieplej wiecej na swiezym powietrzu mialem tez w tym okresie urlop. A teraz jest zima ciemno szaro buro i ponuro krotkie dni. Z dziewczyna sie widuje raz na 2 tygodnie tak to z nikim jedynie praca dom a od kilku dni tylko dom bo zachorowalem i mam l4. W dodatku siedze sam ze soba i z nikim prawie caly dzien nie gadam.
Awatar użytkownika
potrzebujacyy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 2 października 2015, o 22:11

15 stycznia 2017, o 14:33

Co do prawdziwej choroby, powiem Ci, że też prosiłem a wręcz błagałem los czy Boga, żebym miał jakąś białaczkę, raka itp. Mialbym wtedy realne zagrożenie życia/chorobe, miałbym wtedy sensowne wyjaśnienie bólu. Mówiłem rodzicom "wolałbym to, niż tą nerwice, cierpie bardziej bo nie da się tego fizycznie wyleczyć, a fizycznie cierpie". Chciałem tego, dostałbym tabletki czy trafiłbym do szpitala i leczył bym się na to. Jednak po tym jak tu trafiłem, czytam o osobach, które z tego wyszły, Vic Div czy Ciasteczko, bart subzero pckamil i cała masa innych to czemu miałbym sobie odebrać nadzieję by dołączyć do tego grona? W czym jestem gorszy? Ileż miałem myśli "ja mam gorzej niż oni", "moje objawy są cięższe" itd. Ale to wychodzi w rozmowach, np siostra się żali, że ona na studiach musi sie nauczyć tego, tego i tego, że ja nie wiem co to znaczy stres, lęk, presja itp. Ja mówię, a co jeśli od przebudzenia, do końca dnia, mam ciągły lęk, jestem sparaliżowany, mam same czarne myśli? Chodzi mi o to, że w tym momencie zrozumiałem, że każdy może mieć swoje problemy, które są dla niego czymś wyjątkowo ciężkie. Ten mówi że wolałby to czy to. Prawda jest taka, że mamy jednak to swoje życie. I wierzę, że ja jestem w stanie udźwignąc ten problem, bo są na moje siły. Skąd ta wiara i nadzieja? Napewno nie miałem jej od początku. To się buduje, z uporem, mimo, iż nie widzi się efektu. Tak sobie postawiłem to, że wyjdę z tych zaburzeń. "ogarnę nerwicę, lub zajebie się starając". I powiem Ci, że też nie jestem taki twardy cały czas. W środe poszedłem do lekarza, stwierdziła, że mam zapalenie gardła i krtani. Gówno prawda, tak naprawde gardło miałem podczerwienione bo rzygałem tego dnia rano, pale fajki. Ona miała 10 minut do końca pracy, za mną jakaś babka po recepty i zrobiła to na odpierdol. W domu mama mówi, że nie mam gorączki bo mam słaba odporność. Domyślasz się, że to już się pojawiło zakłopotanie, bo tak, tutaj mi mówią, że jestem chory na to, a mi się wydaję, że nie. Mama mówi, że mam słabą odporność, więc już zagrożenie, że jak coś się stanie, to organizm się nie wybroni, a ja się czuję słabo, odrealniony itp. Widzisz, mimo, iż mam tą postawę wojownika, tzn uczę się jej, to też popełniam błędy. Nie zaakceptowałem ,że mogłem się gorzej poczuć po zapierdolu w pracy, że fakt, że miałem wcześniej lepszy tydzień, że teraz mógł wystąpić gorszy okres. Widzisz, to nie jest tak różowo u mnie, że postanowiłem się odburzyć. Też są chwile czy okresy zwątpienia, słabości. Mam 1,5 h do pracy, idę dzisiaj na jakieś 10-12 godzin do pracy, rano muszę wstać do psychologa, potem znow do pracy. I tak do piątku praca. Są czarne myśli, jak ja to wytrzymam, ale staram się sobie tłumaczyć wszystko logicznie- pracuję już tu 3 lata i nigdy mi się nic złego nie stało. Mam teraz czarne myśli, natrętne, bo mam gorszy okres więc to naturalne, że w tym stanie takowe przychodzą. Trzeba je olać i tyle. Gorzej się czuję, ok, to też nerwica.
Mówisz, że nie masz nawet 2% pozytywu by na nim bazować. A może masz tych procent o wiele więcej niż Ci się wydaję? Jeszcze się tego nie nauczyłem, ale staram się cieszyć z faktu, że mam samochód, że mam pracę, mogę zarabiać, że mam rodzinę, mam dom, mam dziewczynę, aż do takich rzeczy, że jeszcze żyje. Wiem, że to brzmi ch*jowo, gdy widzi się tylko negatywy, ma się gorsze samopoczucie i w ogóle...Uczę się tego, może osiągnałem 1% tej drogi, ale od czegoś trzeba zacząć :) Zobacz, mamy to forum, można wyrzucić z siebie to wszystko, można doczytać fajne rzeczy, to dużo daje, więc z tego powodu wiem, że masz więcej niż 2 % pozytywu.
Mówisz o epizdach że teraz 3 miesiac juz tak jest a pewnie następny będzie trwał 6. Jak tak sobie to wkręcisz, to może być i tak, ale możesz sobie powiedzieć, że następny nie będzie dłuższy niż 3 miesiące, bo robisz coś, by to zmienić.
Mogę irytować Cię, tym co piszę. Mnie też to irytowało, czasem też irytuję, ale wolę umrzeć przy odburzaniu się, niż żyć z tym gównem dalej. Mam 22 lata, niedługo minie mi 6 lat z nerwicą. Ja już to kocham mamę, z ilu rzeczy zrezygnowałem, bo nerwica, czego nie zrobiłem, bo nerwica. Więc mimo obaw, objawów i tak pójdę do pracy, jutro też będę działał.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

15 stycznia 2017, o 15:06

Potrzebujący, dzięki bardzo za tego posta! Budujący bardzo, nie wiem czy koledze wyżej pomógł, ale ja z przyjemnością przeczytałam ;)

Powodzenia i duuużo siły, wszystko powoli się uda!
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
potrzebujacyy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 2 października 2015, o 22:11

15 stycznia 2017, o 19:19

Pod koniec wkradk sie blad, mialo byc ja juz to kocham mamę a nie ja juz kocham mame :-D
Moze juz zwariowalem ze takie cos klepnalem xd pozdrawiam Was z pracy, wlasnie zaszylem sie w kiblu xd
ODPOWIEDZ