Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień z natrętami? Wyżal się swobodnie

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

17 listopada 2016, o 20:46

Karo30 pisze:też mam takiego jednego "konika" :D
;) taki objaw nad objawami, co nie? Sile rażenia ma ileś razy mocniejsza niż zwykle objaw nerwicowy. Taki maly gigancik ;) to on mi przypomina, ze mam nerwice, serio. Skubany jest.
Awatar użytkownika
Karo30
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 225
Rejestracja: 30 sierpnia 2016, o 14:00

17 listopada 2016, o 20:53

u mnie to myśl nad myślami :D
Myśl jest iluzją
"Co za różnica? Natręt to natręt. Rozpoznać łatwo. Myśl z nikąd o absurdalnej treści wracająca jak czkawka." Ciasteczko
Awatar użytkownika
wisniowa_panienka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 14 listopada 2016, o 18:44

19 listopada 2016, o 01:13

Ja mam problem z tym że moje natręctwa są obiektywnie niby dobre i nie grożące nikomu (oprócz mojego wizerunku i wizji samej siebie chyba).
Mam przymus mówienia "prawdy". Umrę jeśli nie powiem, już czuję jak kręci mi się w głowie a język sam się pcha i niemal tracę kontrolę nad moimi ustami które zaraz powiedzą coś czego ja wcale nie chcę powiedzieć. Nic innego nie mam w głowie tylko głos który każe mi POWIEDZIEĆ. Względnie napisać "prawdę".

I dobija mnie to potwornie, a ostatni terapeuta w ogóle zignorował tę kwestię "bo przecież robię coś dobrego, to na pewno jest moje wewnętrzne ja, wszystko się tylko lepiej ułożyło ostatnim razem".
Ja mam wrażenie że wcale tak nie jest i robię coś przeciwko sobie.

Jedna z sytuacji:
Bardzo nie lubię mojej obecnej pracy. Ludzi jest mało, atmosfera średnia, firma malutka, wszyscy się znają na wskroś.
Chodzę na rozmowy kwalifikacyjne sporadycznie, ale byłam na jednej nie mówiąc o tym nikomu z obecnej pracy (skoro i tak nie wiem czy mnie przyjmą). Rozmowa w piątek, w poniedziałek spotkanie wszystkich pracowników a ja mam w głowie tylko "W tej chwili wykrzycz że byłaś na rozmowie kwalifikacyjnej! Szukasz innej pracy! Zdradzasz całą załogę! Chcesz ich zostawić! Powiedz im, masz im powiedzieć, powiedz powiedz powiedz powiedz".

Kiedy indziej, na jeszcze początku terapii, obudziłam się w środku nocy z płaczem. Zrobiłam coś bardzo złego i MUSZĘ powiedzieć. Znowu, umrę jeśli nie powiem. A przynajmniej oszaleję.
Opowiedzieć całą moją średnią przeszłość i szczegóły związane z moim poprzednim związkiem mojemu obecnemu facetowi, bo to przed nim ukrywam, mam mroczne sekrety, nie możemy mieć zdrowego, normalnego związku jeśli on tego nie będzie wiedział. Jestem oszustką, złym człowiekiem bo tak długo to ukrywałam. I nie, nie zamordowałam nikogo ani nic podobnego, mimo że tak właśnie się czułam. Po prostu miałam niezdrowy związek.
Napisałam kilometrowego maila, bez adresata, bo poczułam ulgę pisząc. A potem wbrew sobie wpisałam jako adresata mojego chłopaka i wysłałam.
I zadzwoniłam do chłopaka z płaczem że ma go przeczytać. W środku nocy. Bo to sprawa życia i śmierci. Na szczęście on jest bardzo cierpliwy i chyba mnie bardzo lubi bo nie wyrzucił mnie z domu ani za to co napisałam ani za to że kazałam mu to w taki sposób przeczytać.

I że sprawą życia i śmierci jest powiedzenie mojemu chłopakowi że kiedy byłam na masażu, zabieg przeprowadzał mężczyzna (no przecież to jak zdrada).
I powiedzenie przyjaciółce że poklepałam po plecach byłego faceta, z którym w ogóle nie powinnam rozmawiać (to już w ogóle zdrada i obecnego chłopaka i przyjaciółki której się to bardzo nie spodobało).

I moim problemem jest to że nie mam nadkontroli.
Ulegam impulsom. Moje natręctwa kierują się jakąś dziwną moralnością która nie jest dla mnie logiczna. Nie jestem wierząca, nie chodzę do kościoła i logicznie i trzeźwo wiem że ani szukanie nowej pracy ani to że sprzedawca w sklepie się do mnie uśmiechnął/dotknęłam czyjejś ręki nie jest zdradą ani niczym złym i nawet nie bardzo mam wpływ na wiele rzeczy które się dzieją (jak to jakiej płci jest osoba przeprowadzająca jakiś zabieg na mnie).
Nie wiem co mam z tym zrobić.
Już nawet prezentów-niespodzianek nie potrafię zachować w sekrecie bo moja głowa krzyczy głosem poirytowanej pięciolatki UKRYWASZ COŚ MUSISZ POWIEDZIEĆ.

Pomocy.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

19 listopada 2016, o 01:24

Wiśniowa, Ty sama siebie znasz najlepiej ,ale to co odczuwam po przeczytaniu tego, co napisałaś, to tak brzmi jakbyś miała lęk przed tym, że ludzie nie zaakceptują Cię taką jaką jesteś, jeśli nie wiedzą o Tobie każdej rzeczy, jaka istnieje i to tak jakbyś potrzebowała zapewnień, że poznaja tę pierdołę i dalej będą Cię akceptować. Tak jakbyś myślała, że gdyby tak na prawdę wiedzieli o tej małej malutkiej rzeczy , to koniec świata i już byłabyś w ich oczach przegrana. Szczególnie w kwestii chłopaka. Tak jakbyś testowała ludzi na tę akceptację? Myślę też, że to może też próba bycia perfekcyjną w oczach innych.

Może warto popracować nad rozwinięciem pewności, że masz prawo być sobą, masz prawo zachować to i owo dla siebie i nie musisz czekać na poklask innych. A do tego są to natręty jako takie, a natręty się ignoruje z zasady, jednak one się przyczepiają do tematów, które są dla nas ważne, więc czasem jest to jakaś tam wskazówka w czym może leżeć problem.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
wisniowa_panienka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 14 listopada 2016, o 18:44

19 listopada 2016, o 01:42

Zabolało, ale nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Na pewno coś w tym jest.
Czuję się jakby to irytujące dziecko w mojej głowie dostało klapsa i siedzi teraz zdziwione i nie bardzo wie co się stało.

Przynajmniej w końcu siedzi cicho :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

19 listopada 2016, o 02:00

wisniowa_panienka pisze:Zabolało, ale nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Na pewno coś w tym jest.
Czuję się jakby to irytujące dziecko w mojej głowie dostało klapsa i siedzi teraz zdziwione i nie bardzo wie co się stało.

Przynajmniej w końcu siedzi cicho :)
Nie ma nic złego w potrzebie bycia akceptowanym, to jest naturalne i ludzkie, większość ludzi chce mieć harmonijne relacje z otoczeniem,czuć się częścią przyjaźni czy jakiejś paczki. Ale czasem jest tak, że pragnie się tego za bardzo, dopóki się nie zobaczy, że samemu można siebie zaakceptować i tym samym zmniejszyć potrzebę dzikiej bezgranicznej akceptacji od wszystkiego co się rusza. Jeśli to akurat jest sedno sprawy, to jest to jak najbardziej do naprawienia. :si :friend:
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Bazyl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 16 listopada 2016, o 10:46

20 listopada 2016, o 17:23

Kilka miesięcy po terapii miałem względny spokój. Od jakiegoś czasu przyczepiła sie do mnie taka myśl, chochlik o którym mówi Victor albo raczej troll trolisko. Łapie się na tym że chce być taki jakiś mocno uczciwy, praktycznie aż do bólu. A to coś że nie tak zrobiłem dziś , a może wczoraj kogoś uraziłem albo kilka lat temu komuś wyrządziłem jakąś krzywdę lub coś zataiłem. Poszukiwanie czegoś czym mógłbym siebie postraszyć. Jestem wierzący i w związku z tym wzbudza to we mnie strach przed grzechem, że zostanę pokarany -obraz z dzieciństwa, jesteś niegrzeczny to Boziulka Cię ukaże. No i naturalnie z miejsca najlepsza byłaby spowiedź albo szukanie jakiegoś potwierdzenia że jednak nie, zaczyna się szukanie myślenie o tym szukanie potwierdzenia czym jeszcze bardziej się nakręcam, błędne koło i pogoń piesa za własnym ogonem żeby go złapać i się przekonać że to co goni to nie żadne zwierzę tylko jego własny ogon. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to mój kolejny sznureczek do postraszenia siebie ale chciałem to wyrzucić z siebie, może odciąć. W ogóle pisanie i udzielanie się na forum to jeden z moich „pajączków”. ;brr
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

21 listopada 2016, o 16:54

Moja natretna myśl, ktora pojawila się w momencie śmierci bratowej na raka to byla: A co jesli Bóg mnie tez tak ukarze i umrę i zostawie męża? Wiem, ze to natręt, ale nie potrafię sobie poradzić z ta mysla, bo oczywiście szukam racjonalnych wytlumaczen dla tego i nie wiem czy to pogłębia tylko problem czy jest ok? W hipochondrii racjonalizacja pomaga. Zeszedl mi natręt z chorób to się to zalaczylo. Wiem, ze to jedna i ta sama spiewka nerwicy, ktora mnie nie straszy, ale czy wystarczy olewanie tej myśli?
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

21 listopada 2016, o 16:57

pewnie ;) natręt jak natręt, a właściwie myśl jak myśl ;)
nerwica tak łatwo nie odpuszcza ;)
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

21 listopada 2016, o 17:09

nierealna pisze:pewnie ;) natręt jak natręt, a właściwie myśl jak myśl ;)
nerwica tak łatwo nie odpuszcza ;)
Nierealna, tak jakby wyszłam z tego hipochondrycznego szalu to się to dziadostwo zalaczylo, tak jakby nie mogli być normalnie tylko non stop trzymać mnie w szachu :/
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

19 grudnia 2016, o 16:37

Witam, czy miał ktoś natręt że zwariował, zwariował i nie jest tego świadomy. Do tego jak mówie sobie że chyba nie zwariowałem to ten natręt jakby mi "mówi" że zwariowałem i koniec gadania. A najgrosze że chyba w to zaczynam wierzyć, bądź wierzę. I automatycznie już jestem pewny że zwariowałem bo skoro wierze że zwariowałem... Czy miał tak ktoś, czy to normalne ? Prosze o odpowiedź.
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

19 grudnia 2016, o 16:47

Nowy..to dalej tylko nerwica..ona lubi wymyslać i gmatwać myslenie
Awatar użytkownika
niepojęta
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 141
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 22:28

20 grudnia 2016, o 19:38

teraz natręt że to nie nerwica, że jestem zdrowa tylko nie umiem sobie ogarnąć życia, nagły przypływ apetytu, emocji, chęć zrobienia wszystkiego na raz, powrót innych 'normalnych' myśli, jednak ciągła analiza, miejsca sobie nie mogę znaleźć, nagła energia, nadzieja, nie wiem co robić, bo to, bo tamto :)
"Zostaw przeszłość za sobą, a uwolnisz umysł"
"Nie bój się bać, to przecież ludzka rzecz. Odwagą jest spojrzeć lękowi prosto w oczy"
"Nie wypieraj myśli. Myśli są przelotne, a wypieranie ich powoduje frustrację. Akceptacja, dystans, najtrudniejsza sztuka w drodze do sukcesu"
"Chwyć byka za roki zanim on zdąży chwycić Ciebie"
"Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą"
"Wszystko zależy od nastawienia. Każda sytuacja może wyglądać strasznie, jeśli żyję się w lęku"
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

26 grudnia 2016, o 10:46

Od paru dni męczę się z różnymi głupimi myślami. Chciałem na początek zapytać się czy można mieć bardzo dużo głupich, dziwnych myśli w natrętach ? Mam ich tak dużo i każdą myśl jeszcze rozdrabniam na kilka innych myśli. Wczoraj nagle dostałem myśli, że wszystko co mnie otacza żyje. Tutaj chodzi mi np. o telewizor, kanapę, ścianę wszystkie przedmioty. Do tego zaczęły się myśli że te przedmioty niby czują, może mnie obserwują. Co pierwsze to oczywiście próba racjonalizacji że jestem świadomy tego, że to wszystko nie żyje. Ale i tak z tyłu głowy gdzieś niepokój, napięcie aż po kilku minutach znowu zaczęły się myśli: "Skąd wiesz że to nie żyje ?", usiadłem sobie na kanapie i nagle myśl że pewnie to poczuła ten mój ciężar. Że ona żyje itd... Siedząc już sobie popatrzyłem na telewizor i nagle że telewizor mnie obserwuje. I tak jak pisałem te myśli, że "Skąd wiem że to nie żyje", "Nie masz przecież 100% pewności że to nie żyje", itd. Przy próbie racjonalizacji zawsze mam nasilone mysli że skąd ja to wiem, że może trzeba to przebadać czy te przedmioty żyją czy nie. I tak mam ogrom takich myśli. Nie wiem co wtedy robić. Na koniec jeszcze zawsze mam to czy wierze w te myśli czy nie a zawsze w głowie oczywiście jest że tak wierze na pewno.

Czy takie przeróżne chore myśli mogą być ? I czy mogą one cały czas do głowy przychodzić i tak nagle ? I jak się do tego nastawiać ? Czy mimo wszystko, że w głowie już wierze w te myśli, że to wszystko żyje te przedmioty nadal mam to olewać i nic z tym nie robić ? Świadomie powiem że to nie żyje ale to jest takie puste, nic nie znaczące.

I tak na koniec jak też pozbyć się przy natrętach tego, że przy każdym natręcie jaki jest musze mówić że w niego nie wierze itd. Na przykład ten natręt z tymi "żyjącymi" przedmiotami. Muszę, no może nie muszę ale chce ? mówić sobie że: "Wiem doskonale że to nie żyje". Inny natręt że zaraz zwariuje to zaraz w głowie wymieniam gdzie mieszkam, na jakiej ulicy, kim jestem, podaje imiona rodziny... I tak w kółko w głowie gadam. Czy tutaj też trzeba to olać i przestać powtarzać te zdania mimo lęku, strachu ? Nieraz nawet próbując przestać to robić to w myslach i tak te zdania mi się jakoś powtarzają i nie wiem jak nad tym zapanować.
ciąglewalcze
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 218
Rejestracja: 30 października 2015, o 16:57

19 stycznia 2017, o 18:22

Znów pisze bo nie daje rady, zaczęło się od tego ze tabletki które biorę zmieniły mi osobowość, ale no wszystkie cechy charakteru mam takie same, czuje się tak samo, ludzi lubię tych samych, kocham tych samych, wszystko pamiętam. No to zaczęłam się zadręczać ze może pamiętam wszystko, osobowość mam tą samą ale może jestem kimś innym i nawet o tym nie wiem i nie zdaje sobie z tego sprawy.
To jest chore, ale mnie to męczy :(
ODPOWIEDZ