Hej Olala;) No jak czytam twoje posty to też widzę dużo podobieństw Ja no na nowo wkręciłam się w nerwicę przez agorafobię przed wyjazdem na urlop na Węgry (okazało się za daleko od domu ). Bez leków byłam wtedy krótko i poszłam na żywioł. Do paroksetyny nie wróciłam, choć działała na mnie baaardzo dobrze. Przeszłam przez ten rok przez Asentrę, która bardzo mnie dodatkowo nakręcała. Od marca do teraz Fevarin, który w sumie zbytnio nie pomaga. A od jutra Cital zaczynam wprowadzać. Już dziś ch..owo zaczynam się czuć, bo dawka szybko zmniejszona, ale przetrwamOlalala pisze: ↑18 października 2017, o 13:19Jaga, Ty jesteś chyba moim klonem na tym foum Ja też brałam paro 8 lat, ostatnie chyba pół roku na ćwiartce tabletki co drugi dzień odstawiłam, przyszedł stres I wszystko wróciło. Aczkolwiek tutaj nie wiem co było pierwsze, czy skutki odstawienne plus stres I wkręcenie się, czy stres ===> nerwica, ale obstawiam to pierwsze. A jaki teraz lek bierzesz? Ja obecnie nic nie biorę, jedynie łykam walerianę I ashwaghandę I ta druga na mnie dosyć dobrze działa, tzn. stałam się troche obojętna na niektóre rzeczy (w sumie to już nie wiem czy dobrze).Jaga pisze: ↑18 października 2017, o 12:18Jak odstawiałam paroksetynę (po mniej więcej 8 latach brania) to przez jakieś 2 ostatnie miesiące brałam już dosłownie "okruszki" leku, nie wiem jakąś 1/10 tabletki i czułam się w miarę ok. A jak odstawiłam zupełnie, pojawiły się jakieś duże stresy i niestety jebut znowu się wkręciłam na maksa. A zdawać by się mogło, że będzie ok. Jestem rok po tamtym dole, biorę inny lek, słabiutko działa, jeśli w ogóle, ale roboty nad sobą trochę zrobiłam. Różnie bywa. Góry, doły. Tygodnie, dni różnią się od siebie czasem bardzo Od w miarę normalnego samopoczucia, do lęków i rozpaczy.
Z jednej strony widzę, że dużo pracy przede mną nad akceptacją i przyzwoleniem, że niestety w nerwicy będą jeszcze nie raz ciężkie okresy i powrót cierpienia, z drugiej strony, żeby chemia mózgu po lekach samoistnie się unormowała potrzeba na prawdę sporo czasu. Trzymam kciuki za ciebie. Popracuj nad nastawieniem do objawów i przetrzymaj kochana! Poczekaj miesiąc, dwa i zobaczysz. Do prochów zawsze można wrócić.
Całkowicie z prochów na razie nie jestem w stanie zrezygnować. Jak, na codzień, nerwica przez ten rok zaczęła mi stopniowo odpuszczać, pracowałam nad sobą na prawdę solidnie i zrobiło się w miarę normalnie, to znowu wyjechałam za granicę i znowu silna agorafobia. No z tą cholerą nie idzie mi współpracować! To jest dla mnie na dzień dzisiejszy nie do zaakceptowania jeszcze. Wyjazd, upragniony urlop, zwiedzanie, a ja zaryczane, roztrzęsione zombi
A nie znam tej ashwaghandy. Rozumiem, że to zioło jakieś? W sumie to o to chodzi, żeby stać się bardziej obojętnym hmm? No na pewno na nerwicę