Nipo pisze: ↑18 września 2017, o 14:06
weird_thoughts pisze: ↑18 września 2017, o 13:55
Chciałam stworzyć swój wątek, ale że nerwica odebrała mi koncentrację, piszę tutaj. Krótko, zwięźle i na temat
Zaczęło się od upalnego dnia, kiedy na spacerze dopadło mnie uczucie 'zaraz zemdleję, będę leżeć na środku ulicy i umrę'. Nie wiem jakim cudem przeszłam z tym uczuciem kilka kilometrów, a kiedy wróciłam do domu stwierdziłam, że to na pewno przez pogodę. Później były dni kiedy miałam wysokie ciśnienie, mdłości, ogólne osłabienie i milion wątpliwości w głowie - co to jest.
Dopiero ostatnie objawy doprowadziły mnie do tego forum i uświadomiły, że to nerwica. Choć myśli mówią - zwariowałaś! masz schizofrenię! Klasyka nerwicy, wiem; ale moje myśli już nie. Miałam dzień kiedy myślałam, że lepiej żebym wylądowała w psychiatryku, bo nic i nikt mi nie pomoże, w końcu na pewno tracę rozum. Ostatnio nie mogę siedzieć sama w domu (mam to szczęście, że zawsze ktoś jest), bo jak ktoś wyjdzie to myślę, że wyskoczę przez okno, dostanę jakiejś psychozy i wyjdę na idiotkę. Nie umiem sobie z tym poradzić. Kiedy jest lepiej to wiem, że to absurdalne, bo otwieram okno, wychodzę na balkon. Niestety kiedy przychodzi atak myślę, że zrobię zaraz coś głupiego. Boję się, że któregoś dnia obudzę się i całkiem stracę rozum, przez co codziennie wstaję z niepokojem.
Czytam forum, wiem, że Wasze objawy są i były podobne, ale kiedy jest trochę gorzej to dochodzę do wniosku, że u mnie to na pewno początek schizofrenii. Nie mam omamów, nie słyszę głosów, ale mam dziwne myśli, które sieją spustoszenie w mojej głowie i kiedy mają nade mną kontrolę to od razu stwierdzam - normalna już nie będziesz, to nie jest nerwica. Błędne koło
Wpadłeś w koło nerwicowe.To są tylko lekowe myśli.Musisz je akceptować i ignorować i traktować jako myśl nic więcej.Ja tez mam problem w tym momencie z samymi myślami ze coś sobie zrobię i tego tez się boje.Ale staram się to akceptować i ignorować raz wychodzi mi lepiej raz gorzej.Zmiejiaj otoczenie myślowe,nie skupiaj się na tym tylko na czymś innym.Ja z hipohondrie wyszedłem można powiedzieć w 100%.Nie mam żadnych objawów somatycznych tylko te myśli.Racjonalizuj je,myśl to myśl i tyle.Nie bój się jej.Przeciez człowiek myśli o różnych rzeczach co się nie przekłada na rzeczywistość.Nie dawaj się wciągać w analizę tych myśli bo później już leci nakręcanie koła lekowego.Damy radę
Powiem Wam tak...
Te wszystkie objawy,myśli,lęki...niestety przykro mi to mówic...ale czas to wreszcie głosno przyznać-to My sami je utrzymujemy,nakręcamy,czytamy o chorobach,depresjach itd....
Niestety...ot cała prawda....
Kiedy przez 15 lat zajmowałam sie zyciem,pracą,kupnem mieszkania,zakupami itd.....jakos zyłam i pomimo roznych kłopotow,wstawałam rano i szłam do przodu,nie rozczulałam się nad sobą,po prostu robiłam to co inni ludzie....
Nie myślałam,ze mam sichzę,depresje,raka itd....choc doskonale wiedziałam,ze sa te choroby....
Potem natłok w pracy nowych obowiazkow,zmiany w pracy coraz wieksza presja,stres....i mogłam prace zmienic,cos zmienic bo czułam,ze jest zle,ze moja bariera strsesowa jest na krawedzi...
Ale z lenistwa,przyzwyczajenia,wygody,lęku przed zmianami tkwiłam w tym....
I bach....powrot nerwicy...bo ile mozna?
I teraz ja się pytam....?
Wczesniej miałam lęki,ataki paniki i nie czytajac o chorobach w necie(dzieki Bogu,ze neta wtedy nie było) wyszłam z tego!
Zwariowałam,zrobiłam cos komus zemdlałam na ulicy,dostałam raka?
NIE....
Bo to były nerwicowe bzdury te wszystkie,objawy,obawy,mysli,wyobrazenia,lęki...
Teraz....
Zastanawia mnie jeden fakt....
Mowie tu o sobie....
Czy teraz nie jest aby tak,ze kiedy jest lepiej to ja automatycznie boje sie zmiany...ze wyjde z nerwicy...
I zaczynam sobie wywoływac te mysli,objawy....?
Bo cos takiego zauwazyłam u siebie....
Ze wyjscie z tego oznacza wolnosc,tak....ale to tez zmiana,bo przeciez teraz zyje sobie z tymi objawami,myslami,obawami...
Czy czasem nie jest tak,ze boje sie tego do konca nie miec?
Bo przeciez zawsze mozna zwalic na nerwice...jestem zła-to nerwica,smutna-nerwica,zmeczona-nerwica....
No własnie....taka ucieczka w to jedno słowo -nerwica....
Osoby,ktora nie potrafi do konca poradzic sobie z emocjami....
Bo przeciez...łatwiej jest siedziec w domu i narzekac....niż codziennie zmagac sie z roznymi stresami,prawda?
Mysle,ze nerwica to tez nawyk,zaburzenie,tak....
Ale jest to tez pewnego rodzaju ucieczka...
Przed zmianami,ktore w zyciu czasem są nieuniknione,problemami,podejmowaniem decyzji,mniejszych lub większych....
Ja to czasem u siebie czuję....
Takie przyzwyczajenie i brak wiary w siebie samą....co chamuje mnie do całkowitego odburzenia....
Czasem czuje ze wkrada sie tez małe lenistwo....bo przeciez mam nerwice,wiec nie musze sie zmuszac do tego czy tamtego...
Chyba cos w tym jest....
I im dłuzej w tym tkwię...tym bardziej mnie to chilerstwo wkurza...bo w głebi duszy wiem...
Ze moge...w kazdej chwili wstac i wyjsc z domu bez lęku jesli tylko....
No własnie....bardzo tego zapragnę....
Mogę....
Tak do przemyslenia....
Moze ktos czasem czuje podobnie...
Albo ja wreszcie doszłam do prawdy....
Co piwoduje u mnie zaburzenie....?
Ucieczka przed odpowiedzialnoscią,obowiązkami......zmianami....
Moze zawsze sie tego gdzies w głebi duszy bałam...?